To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Znaczenie wyrazu ATEIZM
#1
Artykuł przeniesiony z likwidowanej strony głównej naszego portalu; data publikacji: 25.08.2005

Autor: Adam Hajduk


Słowo „ateizm” oznacza pewien pogląd opozycyjny do uznania istnienia boga1. Przede wszystkim nie oznacza ono – jak chcieliby dewoci - żadnego zachowania. Dopiero po dodaniu predykatu (przymiotnika) „wojujący” wyrażenie go i je zawierające oznacza postawę opozycyjną wobec poglądów uznających istnienie Boga lub raczej opozycyjną wobec agresywnej postawy na tych poglądach bazującej a przeciwko ateizmowi skierowanej (bo rzadko zdarza się by nie był on tylko reakcją na wrogość; stąd też w tym wyrażeniu bardziej by pasował przymiotnik „broniący się”Oczko. Wyrazem tym często oznacza się również konglomerat światopoglądów zawierający jakieś inne stanowiska intelektualne czy etyczne poza opozycją wobec istnienia Boga; które wielokrotnie wciągane są – tym razem przez samych ateistów - do jego znaczenia (w ich skład wchodzą najczęściej racjonalizm i humanizm). Do jego znaczenia wielokrotnie wciągane są przez ateistów również motywy przyjęcia tego poglądu. Oba te sposoby posługiwania się tym wyrazem są błędne. Oczywiście jako „ateizm” możemy postulować cokolwiek nawet pagodę i posługiwanie się językiem będzie właściwe; jednak wyraz ten nazywa kategorię znajdującą się w rozważaniach nad pewnymi poglądami a nie nad motywami do przyjęcia tych poglądów ani światopoglądami.

Wręcz samo to słowo mówi o bogu, a nie bogu i jego uzasadnieniu, ani bogu i jakichś światopoglądach. Na pytanie „Czemu jesteśmy ateistami?” nie damy psychologicznej odpowiedzi na temat tego, co sprawia, że dane uzasadnienie wywołuje w nas ateistyczny pogląd; lecz damy odpowiedź epistemologiczną (teoriopoznawczą) na temat tego, czym uzasadniamy ateistyczny pogląd. Natomiast osoby, które przez „ateizm” rozumieją opozycję wobec aktu uznania Boga połączoną z jakimś światopoglądem, aby niniejsze rozważania stały się rozważaniami nad przedmiotem tych osób, powinny przyjąć, że toczą się one w ramach założenia „o ile pogląd jest również poglądem głoszącym racjonalizm, humanizm lub tym podobne”.

Encyklopedia2 podaje „ATEIZM [gr.], światopogląd negujący istnienie Boga (bogów), niewiara (…Oczko, indyferentyzm (…Oczko; rozróżnia się: 1) ateizm dogmatyczny, kategorycznie zaprzeczający istnieniu Boga (bogów), 2) ateizm sceptyczny, zakładający niemożność udowodnienia jego istnienia (bliski agnostycyzmowi), oraz 3) ateizm praktyczny, negujący ważność samego problemu istnienia Boga”. Spotkałem się również (na stornie www.ateista.pl) z takim (nie do końca zrozumianym przez forumowiczów) podziałem ateizmu: „1) silny ateizm (ang. strong atheism), wykluczający możliwości istnienia Boga albo na podstawie braku dowodów, albo na podstawie sprzecznych ze sobą i dlatego niemożliwych do zaakceptowania konceptów Boga/bogów; 2) sceptyczny, stwierdzający, że niemożliwe jest dowiedzenie istnienia Boga (bliski agnostycyzmowi); 3) praktyczny, polegający na obywaniu się bez Boga i religii w życiu codziennym”. Znowuż Encyklopedia dopełnienie (i tylko dopełnienie, bo oprócz różnych poglądów ateistycznych znajdujemy w nim również motywacje do ich przyjęcia) wymienionych przez siebie trzech typów ateizmu podaje w: „1) ateizmie polemicznym, czyli antyteizmie, 2) ateizmie semiotycznym, kwestionującym samo pojęcie Boga na podstawie filoz. analizy języka3, oraz 3) ateizmie antropologicznym, negującym istnienie Boga w imię pełnej afirmacji człowieka”. Można więc dotychczasowe rozumienie „ateizmu” podzielić na trzy rodzaje:

1) zaprzeczenie boskiej egzystencji na podstawie negatywnego rozstrzygnięcia prywatnych przemyśleń czy też dysputy na temat tego czy istnieje;
2) odrzucenie tego problemu (a więc również jego pozytywnego rozstrzygnięcia) na podstawie niemożności sformułowania go;
3) „olanie” problemu.

Widzimy również, że encyklopedia jako ateizm podaje negację istnienia Boga (a) oraz niewiarę, indyferentyzm (b). Czytając wortal Ateista.pl zdążyłem się zorientować, w którym z tych dwóch typów znaczeń jego użytkownicy rozumieją tę opozycję wobec istnienia Boga, więc też w jakim znaczeniu używają terminu „ateizm”. Uważają oni, że „ateizm” oznacza brak aktu uznania egzystencji Boga (b) (nie dokonywanego przez nich najczęściej z powodu braku dowodów, których istnienia wymagają oni do uczynienia przez siebie tego aktu, rzadziej z powodu braku istnienia nawet kwestii jego egzystencji). Uważają oni, iż nie jest ateizmem przeczenie istnieniu Boga ani tym bardziej uznawanie jego nie istnienia (a)4. Do tych dwóch typów możemy również przypisać trzy rozumienia ze wszystkich trzech powyższych (zebranych przeze mnie w jedną) kategoryzacji. Pierwsze zawsze będzie negacją istnienia Boga (a) a drugie i trzecie brakiem uznania istnienia Boga (b) (mimo, iż drugie w przeciwieństwie do trzeciego robi to w sposób refleksyjny). Również inne poboczne znaczenia wyrazu „ateizm” możemy przypisać do tych dwóch rodzajów. Zarówno teologiczne pojęcie ateizmu (oznaczające zerwanie więzi z bogiem) jak też jego pojęcie socjologiczne i religioznawcze (oznaczające mniej więcej laicyzację) możemy podpiąć pod trzecie jego znaczenie z powyższych kategoryzacji, a wraz z nim pod drugi typ jego sposobów użycia (b). Również sama etymologia wyrazu (w którym przedrostek „a” może oznaczać nie ale też bez) zdaje się dzielić „ateizm” na te dwa typy. Pozostałe nie mieszczące się w tych dwóch typach jego rozumienia są po prostu błędami. Zostają więc dwie koncepcje znaczenia wyrazu „ateizm”. Postaram się rozstrzygnąć, która z nich jest lepsza i którą powinienem postulować jako jego znaczenie. (do tego czasu tam, gdzie nie będę pisał, co ktoś rozumie jako „ateizm”, z tych dwóch znaczeń, „ateizmem” będę nazywał negowanie istnienia Boga, gdyż znaczenie to jest już określone, to znaczy każde takie negowanie nazywane jest „ateizmem” i negowanie takie stanowi tylko jeden z jego rodzajów (1)). Aby to uczynić należy rozważyć i zanalizować całą dyskusję na temat Boga. Następnie podam kryteria wyboru i wreszcie wybiorę właściwe znaczenie tego wyrazu.

Ale zanim to uczynię muszę podać jeszcze dwa (punkty I i III) błędne sposoby użycia wyrazu „ateizm”. Układają się one zgodnie z jednym ze schematów wyborów obiektów kultu. Według niego najpierw musimy uznać jakieś obiekty otaczane kultem za istniejące bądź nie uznawać za takie żadnych (I); jeśli uznamy, to zostaniemy poddani indoktrynacji religijnej, która bądź będzie głosiła o Bogu bądź nie (w połączeniu z I daje II); jeżeli będzie ona go głosiła, to albo wtłaczana nam będzie wiara w religijną jego wersję albo w niereligijną (w połączeniu z II daje III). „Ateizm” jako odrzucenie tych typów wyborów używany jest w poniższych znaczeniach:

I) negacji istnienia obiektów, do których odnosi się kult religijny. Jest to błędne użycie tego wyrazu, lecz mimo to bardzo powszechne. Użycie to wynika z kilku powodów. Po pierwsze z niewiedzy ludzi wierzących, którzy znacznie częściej są niżej wykształceni niż niewierzący5. Po drugie z ich etnocentryzmu (lub raczej religiocentryzmu czy kulturocentryzmu). Po trzecie z dokonywanej przez nich stereotypizacji wyznawcy innej religii, czyli nie rozróżniania ludzi będących tak, jak oni, zadeklarowanymi wyznawcami jakiejś religii. Polega ona na dostrzeganiu w tych osobach jako religijnych jako jedynej cechy podobieństwa do siebie wyznających religię uznającą istnienie Boga, przez co traktowaniu ich jako uznających go. Ignorancja wpływa na wszystkie z wymienionych po niej powodów, tak samo etnocentryzm. Powyższa stereotypizacja sprawia, że dla ludzi religijnych desygnaty „ateizmu” i „areligijności” są takie same, i mimo że ich znaczenia są inne, to, nie znając różnicy między zakresem a znaczeniem, osoby te nie rozróżniają tych terminów. Wreszcie ponownie ignorancja nie pozwala im zweryfikować tych poglądów. Jest to pomieszanie sacrum (łac. świętość) z Bogiem. Na dodatek stereotypizują oni osobę niewierzącą, czyli nie rozróżniają ludzi niebędących tak, jak oni, zadeklarowanymi wyznawcami jakiejś religii (deistów, agnostyków, ateistów czy ludzi, którzy się po prostu problemem prawdziwości kwestii metafizycznych - nigdy nie zajmowali). Polega to na dostrzeganiu w tych osobach jako jedynej cechy opozycji tych osób do siebie, religię uznającą Boga, przez co traktowaniu ich jako nieuznających go. W myśl omawianej definicji zgodnie z taką postawą wierzących buddyści nie są ateistami, ale są nimi paradoksalnie deiści.

Rozpatrywany problem znaczenia „ateizmu” dotyczy kwestii uznawania egzystencji Boga. Tymczasem dobrze by było, gdyby dotyczył problemu uznawania istnienia obiektów świętości (czyli przedmiotów, które są przez kogokolwiek uważane za religijne); gdyż w przeciwnym razie do stanowiska danej osoby wobec egzystencji Boga stanowisko tej osoby dotyczące istnienia innych obiektów sacrum nie będą musiały być analogiczne; wtedy będą możliwi ‘ateiści’ semiotyczni podążający drogą Tao lub nawet uprawiający magię. Na szczęście problem egzystencji Boga jest analogiczny do kwestii istnienia przedmiotów świętości i terminy z tych rozważań można sobie zamienić na analogiczne terminy dotyczące przedmiotów sacrum a całe rozważania zamienią się w rozważania nad wszystkimi obiektami kultu.
II) negacji egzystencji Boga, to jest w znaczeniu antyteizmu.
III) negacji teizmu. Teizm jest monoteizmem o określonych cechach, które wyróżniają go jako pewien rodzaj tegoż monoteizmu. Monoteizm jest to wiara w jednego Boga6. Jednym z jego typów oprócz wymienionego już wyżej teizmu jest deizm7. Według niektórych innym jego rodzajem jest panteizm8, który według mnie jest formą ateizmu. Tym, co wyróżnia teizm z monoteizmu i odróżnia go od innych jego typów, jest wiara w Boga osobowego, transcendentalnego, stwórcę wszechświata -w tym człowieka-, kontrolującego i opiekującego się nim9. W tym rozumieniu ateistami są wszyscy, którzy nie wierzą w Boga, będąc ateistami w znaczeniu podanym w punkcie drugim, i jeszcze paru wierzących w jego nie teistyczny typ. Jest to błąd podobny do tego opisanego w punkcie pierwszym, tyle że polegający na utożsamianiu niewiary w Boga nie z niewiarą we wszelkie obiekty sacrum lecz z niewiarą w Boga osobowego, transcendentalnego, stwórcę wszechświata, kontrolującego i opiekującego się nim. Ale jest to także błąd polegający na rozumieniu wyrazu „ateizm” zgodnie z jego etymologią a nie z ustalonym znaczeniem, dalej na rozumieniu go jako przeciwstawnego wyrazowi „teizm” a nie „theos” (greckie Bóg) i wreszcie na rozumieniu go jako przeciwstawnego tylko jednemu ze znaczeń słowa „teizm”, takiemu jak to przedstawione powyżej10. Czasami jednak spotyka się ludzi - zwłaszcza księży -, którzy świadomie używają słowa „ateizm” w znaczeniu negowania teizmu. Co też jest błędem, gdyż stwarza się wyraz określający zaprzeczenie istnienia teistycznego Boga przed stworzeniem wyrazu określającego zaprzeczenie istnienia każdego Boga. A nie powinno się tworzyć żadnego słowa na określenie negacji jakiejś szczegółowej kategorii przed stworzeniem słowa na określenie negacji kategorii ogólniejszych, gdyż utrudnia to komunikację.

Ustosunkowując się do wiary teistycznej11, trzeba przejść szereg kroków. Po pierwsze trzeba (II) stanąć przed takim problemem lub (I) nie. Nie stanie przed nim Papuas, który nigdy o tej kwestii nie usłyszy, nie stanie przed nim dziecko, które nie zostanie jeszcze w niego wprowadzone, nie stanie przed nim kamień, bo nie ma on zdolności wydawania sądów. Nie stanie przed nim też żaden ateista semiotyczny, bo mimo że w przeciwieństwie do podmiotów z poprzednich przykładów, ktoś próbował go z takim problemem zapoznać, nie uznaje on, że w ogóle taki problem istnieje. Gdy jednak ktoś już uważa tą kwestią za zasadną, może (II;1) uznać ją za nierozstrzygalną bądź (II;2) rozstrzygalną. Jeżeli uzna ją za rozstrzygalną, może rozstrzygnąć ją (II;2;A) negatywnie bądź (II;2;B) pozytywnie. Gdy ją rozstrzygnie pozytywnie, ma do wyboru (II;2;B;’Oczko mnóstwo filozoficznych i teologicznych koncepcji Boga oraz (II;2;B;’’Oczko zbiór jego koncepcji religijnych. Gdy wybierze zbiór koncepcji religijnych, może zostać kimś innym lub (a co tam) muzułmaninem (skończmy wreszcie z klepaniem przykładów, w których etnocentrycznie przykładem religii jest zazwyczaj chrześcijaństwo). Jak już zostanie muzułmaninem może zostać Szyitą bądź Sunnitą. A potem są jeszcze szkoły, jak wahabit-yzm. Problem jest więc złożony, i każdą z powstałych kategorii, dla sprawnego posługiwania się językiem, trzeba nazwać. W tradycyjnej terminologii istnieją już terminy na określenie poszczególnych z tych kategorii. Są wszystkie terminy nazywające religie wyznania i szkoły. Istnieje też kilka terminów określających kategorie znajdujące się w powyższej i równoległej do odgałęzienia, na którym znajduje się religia, części niniejszego krzaczka. Uznanie problemu istnienia Boga za nierozstrzygalny (II;1) nazywa się „agnostycyzmem”12, negatywne rozstrzygnięcie kwestii jego egzystencji (II;2;A) „ateizmem” (w tym wypadku tradycyjną terminologią jest nazewnictwo filozofii, której terminem jest to słowo; i ja do tej pory również tak go używałem), jedno z rozstrzygających pozytywnie tę kwestię filozoficznych stanowisk „deizmem”. Chociaż terminologia dotycząca tego problemu jest niepełna. Brakuje na przykład terminu określającego kategorię podmiotów, do której należą ateiści semiotyczni.

W nazewnictwie tych kategorii ważne jest sześć spraw. Pierwszą jest uznawane w kręgu znawców znaczenie tych słów takie, jak to, podane powyżej dla kategorii II;2;A.

Drugą etymologia słów. Zgodnie z nią słowo „ateizm” to „nie-teizm” lub „bez-teizm”. Jednak stwierdzając wobec czegoś „ateizm”, nie mamy na myśli braku zaistnienia jakichś poglądów lecz właśnie zaistnienie jakichś poglądów, gdyż w przeciwnym wypadku „ateizm” moglibyśmy stwierdzać wszędzie, gdzie nie zachodziłby teizm. Moglibyśmy o fali świetlnej stwierdzić, że jest czerwona, niematerialna i ateistyczna, czyli ma kolor czerwony, nie jest materialna i nie jest wierząca w Boga, co wszystko byłoby prawdą. Lecz jest to bezsensowne. Zatem zgodnie z etymologią słów słowo „ateizm” oznacza negowanie istnienia Boga.

Trzecią sprawą jest sprawne posługiwanie się językiem. Zgodnie z ekonomią języka nie powinno się nazywać jakimś wyrazem kategorii określanej już przez jakiś wyraz, jeżeli tym wyrazem można by nazwać również jakąś kategorię nieokreślaną jeszcze przez żaden wyraz. Ateizm posiada już słowo określające go: „antyteizm”. Jedynie kategoria „ateizmów semiotycznych” (będę tak dla wygody nazywał kategorię zawierająca ateizm semiotyczny i jemu podobne) nie posiada własnego terminu. Jak już wspomniałem, nie powinno się też tworzyć żadnego słowa na określenie jakiejś szczegółowej kategorii przed stworzeniem słowa na określenie kategorii ogólniejszych, gdyż utrudnia to komunikację. Ateizm jest kategorią konkretniejszą niż agnostycyzm a agnostycyzm niż „ateizmy semiotyczne”.

Czwartą sprawą jest antagonizm postaw poznawczych od aprobaty jakiejś tezy poprzez obojętność wobec niej po jej zaprzeczanie. Zgodnie z nim ateizmowi jest do teizmu dalej niż agnostycyzmowi czy „ateizmom semiotycznym”, bo jest on przeciwny teizmowi, od którego te dwa stanowiska się po prostu odcinają. Wyrazem, który najlepiej wyraża sprzeciw poznawczy wobec teizmu, jest „ateizm” („nie-teizm”Oczko.

Piątą sprawą jest gradacja (stopniowanie) stosunku wiążącego się nie z istnieniem Boga, lecz z kwestią jego istnienia. Oczywiście podobnie do tego, o czym pisałem akapit wyżej, jeżeli chodzi o problem istnienia Boga, to również ładunek emocjonalny ateizmu jest dalszy od teizmu niż ładunek emocjonalny agnostycyzmu czy „ateizmów semiotycznych”. Ale związany ze sprawą istnienia Boga ładunek emocjonalny ateizmu jest bliższy teizmowi niż ładunek emocjonalny agnostycyzmu czy „ateizmów semiotycznych”, gdyż przecząc istnieniu Boga wikła się on w ogóle w tą sprawę13. Podobnym i jeszcze ważniejszym problemem jest - opisywane powyżej (w krzaczku) - rozpatrywanie tej kwestii, w kolejnych krokach. „Ateizmy semiotyczne” i agnostycyzm, robią tych kroków najmniej, roztrząsają tę kwestię najpłycej, przesądzają o niej najprędzej.

W związku z powyższymi pięcioma sprawami, ponieważ kwestia piąta jest o wiele ważniejsza niż czwarta; a mimo że ekonomia języka oraz jego sprawność sugerują oznaczać słowem „ateizm” brak uznawania Boga to jego powszechne użycie oraz zwłaszcza etymologia nakazują oznaczać nim poglądy negujące Boga; więc chciałbym zaproponować nowe, oparte na innym źródłosłowie il14, następujące nazewnictwo dla poszczególnych wyżej wymienionych kategorii poglądów. Postuluję oznaczać poglądy negatywnie rozstrzygające kwestię egzystencji Boga (II;2;A) terminem ailizm; pozytywnie je rozstrzygające (II;2;B) słowem ilizm; negatywnie rozstrzygające kwestie możliwości rozstrzygnięcia istnienia Boga (II;1) wyrazem ailgnostycyzm; pozytywnie rozstrzygające tę kwestię (II;2) ilgnostycyzmem. Natomiast osób w ogóle nie podchodzących do kwestii istnienia Boga postuluję nie nazywać wcale i odpowiadać, że są osobami nie mającymi z tym szajsem nic wspólnego, aby nie wikłać wszystkich w ten problem, ulegając naciskom teistycznych terrorystów.

Adam Hajduk

Przypisy:

1. Według zasad polskiej gramatyki wyraz „bóg” pisze się z małej litery, jeżeli chodzi o nieokreśloną istotę nadprzyrodzoną.
2. Nowa encyklopedia powszechna, red. Barbara Petrozolin-Skowrońska, PWN, Warszawa 1995, Tom I, str. 258 lub Encyklopedia PWN na stronie http://encyklopedia.pwn.pl/4327_1.html .
3. A więc w braku uznawania egzystencji boga spowodowanym brakiem nawet zajścia problemu jego istnienia. Problemu niezachodzącego z powodu niemożliwości lub po prostu braku postawienia go. Na pierwszą sytuację zwraca uwagę artykuł pod tytułem „Ateizm semiotyczny” Mateusza Banasika, on sam i ja zwracamy uwagę na obydwie kwestie. Druga mówi o tym, że ateiście semiotycznemu nikt nigdy sprawy boga sensownie nie przedstawił. A nawet gdyby ktoś to zrobił, ateista nie mógłby jej pozytywnie rozstrzygnąć, gdyż zaraz natknąłby się na inne bezsensowne koncepcje boga, których tylko cząstką byłaby przedstawiona mu koncepcja, w związku z czym całe pojęcie musiałby odrzucić. W takim razie nie zrezygnuje on z ateizmu dopóki wierzący nie przestaną „plątać się w zeznaniach”. Pierwsza natomiast mówi, że nasz aparat poznawczy jest naturalny, i że w takim razie nie możemy poznać rzeczy nadnaturalnych, w szczególności, że nasze poznanie służy poznaniu, i nie możemy poznać rzeczy nie poznawalnych – co przyznają sami wierzący (na przykład Tomasz z Akwinu), twierdząc, że bóg jest zbyt wielki dla poznania przez maleńkiego człowieczka.
4. Czyli negacja istnienia boga, w zależności od koncepcji logiczno-semantycznej sądów negatywnych uznawana: albo za zdanie stwierdzające fakt negatywny -jak u Mainonga-, czyli za asercję (uznawanie) zdania będącego negacją o istnieniu boga, albo za zdanie negujące fakt pozytywny, czyli za negację asercji zdania będącego o istnieniu boga; nie sądzę, żeby to grało jakąś rolę chociaż nie sądzę, że ateizm jest uznawaniem nie istnienia boga, gdyż nie w ten sposób działa funktor negacji.
5. Religijność jest odwrotnie proporcjonalna do wykształcenia i wiedzy na każdym z poziomów poczynając od jednostek, przez państwa, po regiony (Azja południowo-wschodnia z Australią i Nową Zelandią, Europa, Kanada i północ Stanów Zjednoczonych). Na każdym z tych poziomów korelacja jest wykazywana w innego typu badaniach. Na poziomie jednostek wykazują ją badania geniuszy, psychologii twórczości nurtu obiektywistycznego tzn. badającego te nowe i użyteczne pomysły, które są takie dla całej ludzkości, w przeciwieństwie do subiektywistycznego tzn. badającego te nowe i użyteczne pomysły, które są takie dla ich autora. Na poziomie państw wykazują to badania statystyczne porównujące postawy religijne z wykształceniem, inteligencją czy wiedzą oraz porównujące z nimi przynależność do określonej warstwy społecznej. Na poziomie regionów wykazują to badania, w ramach których twierdzi się, że wyższy najróżniejszy rozwój społeczeństwa powoduje w najróżniejszy sposób spadek jego religijności.
6. Patrz www.encyklopedia.pwn.pl/48371_1.html .
7. Deizm [franc. < łac.], zespół poglądów filoz.-teol., a także stanowisko światopoglądowe, wg którego Bóg — stworzywszy Wszechświat lub (w poglądach bardziej radykalnych) obdarzywszy materię zdolnością do samodzielnego rozwoju wg ustalonych przez siebie praw — nie ingeruje odtąd w losy świata, pozostawiając przyrodę jej własnemu biegowi. Patrz Nowa encyklopedia powszechna, red. Barbara Petrozolin-Skowrońska, PWN, Warszawa 1995, Tom II, str. 42 lub Encyklopedia PWN na stronie www.encyklopedia.pwn.pl/16165_1.html .
8. Panteizm [łac. < gr.], doktryna filoz., wg której Bóg jest tożsamy ze światem, rozumianym jako jedna całość bytowa (monizm). Patrz www.encyklopedia.pwn.pl/55053_1.html .
9. Do definicji tego terminu można dodać jeszcze wiarę w wiążące się z bogiem zjawiska nadprzyrodzone, o ile będą one cudami, gdyż jednym ze sposobów interpretowania sprawowania kontroli i opieki nad światem są cuda. Jeżeli jednak za teizm uznaje się również inne zjawiska nadprzyrodzone, to jest to błąd.
10. Patrz www.encyklopedia.pwn.pl/1.php?arg=74398 .
11. Wiary w boga, od „theos”, a nie przejawiania opisywanego wyżej teizmu. Jest to drugie znaczenie tego wyrazu. Por. http://pl.wikipedia.org/wiki/Teizm .
12. Jednak nieprecyzyjnie, utożsamiając tę kategorię z agnostycyzmem bezprawnie, gdyż w agnostycyzmie nie rozstrzygalność traktuje się jako niepoznawalność a nie ogólnie brak powodów do uznania bądź odrzucenia; tymczasem mogą istnieć osoby, które uważają tę kwestię za niepoznawalną, lecz uznają powody do jej rozstrzygnięcia i ją rozstrzygają; osoby takie, jak Pascal, który uznał, że kwestia boga jest niepoznawalna, ale swój strach oraz swoją płaczliwość uznał za wystarczający powód do wiary w niego.
13. Protestanckie grupy religijne często jako argument za niezwykłością chrześcijaństwa podają oprócz wielości wydań i nakładu biblii ogrom krytyki biblijnej zarówno pozytywnej jak i negatywnej jako zainteresowanie tą księgą.
14. Proto-semickie bóg (patrz http://en.wikipedia.org/wiki/Allah ) tak, jak greckie theos a łacińskie deus.
Odpowiedz
#2
Odkopuję temat, ponieważ zauważyłem, że zarówno wśród ludzi których znam jak i w całym Internecie a nawet na tym forum, jest mnóstwo osób, które nie rozumieją tego pojęcia.
Z tego powodu postanowiłem zamieścić jeden krótki artykuł oraz jeden krótki filmik, które udzielają odpowiedzi na to pytanie, bez pozostawienia cienia wątpliwości czym ateizm jest.
Zapraszam do przeczytania i obejrzenia. Uśmiech

1. Co to jest ateizm? Kim jest ateista?


2. Artykuł - Skala wiary Richarda Dawkinsa

Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, niż kłamstwa - F. Nietzsche

Odpowiedz
#3
J. S. Artur napisał(a): 1. Stuprocentowa pewność istnienia Boga.
2. Nie bezgraniczne przekonanie, ale bardzo głęboka wiara.
3. W zasadzie agnostyk, acz skłaniający się ku teizmowi.
4. Pełna bezstronność – założenie, że szanse na istnienie i nieistnienie są takie same.
5. Nieco poniżej pięćdziesięciu procent. W zasadzie agnostyk, ale skłaniający się ku ateizmowi.
6. Bardzo niskie prawdopodobieństwo, bliskie zeru.
7. 100% przekonania o braku istnienia Boga.

Bardzo przepraszam, ale to jest gupie. Jak w ogóle można oceniać prawdopodobieństwo jednostkowego "zdarzenia", jakim jest istnienie Boga? Można oceniać prawdopodobieństwo jakiegoś zdarzenia w danym czasie na podstawie statystyki zdarzeń podobnych w podobnych warunkach i tak np. obliczyć prawdopodobieństwo, z jakim samolot, do którego wsiadam, rozbije się. Można też obliczać prawdopodobieństwo zdarzenia złożonego rachując jego zdarzenia składowe. Ale to? Rozumiem, że żyjemy w kulturze liczb i pewnie nie ma już nic dziwnego w tym, że chłopak powie dziewczynie "kocham cię na 95%", a ona mu na to "to świetnie, gdyż jestem w 30% ciąży". Ale ja muszę być człowiekiem starej daty, skoro na wyrażenie "prawdopodobieństwo istnienia Boga wynosi nieco poniżej 50%" nie mam innej reakcji jak "proszę pokazać swoje obliczenia". Oczywiście słowo "prawdopodobieństwo" ma też znaczenie potoczne, niematematyczne. Ale w tym znaczeniu nie możemy podawać liczby albo wymagać jej podawania. W takim znaczeniu zdanie "istnienie Boga jest prawdopodobne" (albo nie jest) dotyczy głównie umysłu mówiącego i oznacza "argumenty na rzecz istnienia Boga wydają mi się przekonujące" (albo nie wydają mi się) .
Odpowiedz
#4
ZaKotem napisał(a): Oczywiście słowo "prawdopodobieństwo" ma też znaczenie potoczne, niematematyczne. Ale w tym znaczeniu nie możemy podawać liczby albo wymagać jej podawania. W takim znaczeniu zdanie "istnienie Boga jest prawdopodobne" (albo nie jest) dotyczy głównie umysłu mówiącego i oznacza "argumenty na rzecz istnienia Boga wydają mi się przekonujące" (albo nie wydają mi się) .

Z wyjątkiem tego, że liczby odnoszą się do siły przekonania a nie do samego Boga. Dotyczą więc indywidualnej oceny siły dowodów za i przeciw. Gdyby nie podawać w przybliżonych procentach siły przekonania to nie byłbyś w stanie ocenić kto wierzy mocniej a kto słabiej. Mam takie wrażenie, że niektórzy chrześcijanie mają problem z odróżnieniem poglądów od dowodów. W sumie nic dziwnego ... przez wierzących pogląd zazwyczaj jest traktowany jak dowód, a wszystkie wartości pośrednie z góry odrzucają. To takie popadanie w skrajności. Język

Mt 5,37 - Wasza mowa niech będzie: "Tak - tak, nie - nie". A co nadto, z zepsucia jest.

ZaKotem napisał(a): argumenty na rzecz istnienia Boga

Jakie? Bo ja znam tylko te, które przekonują mnie do jego nieistnienia. W sumie głównie brak tych, które sugerują coś przeciwnego.
Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, niż kłamstwa - F. Nietzsche

Odpowiedz
#5
J. S. Artur napisał(a): Z wyjątkiem tego, że liczby odnoszą się do siły przekonania a nie do samego Boga.
Z tego: "założenie, że szanse na istnienie i nieistnienie są takie same", wynika, że jednak samego Boga.
A co to w ogóle znaczy "procent przekonania"? Jaka jest jednostka przekonania i jakim przyrządem się je mierzy?
Cytat: Dotyczą więc indywidualnej oceny siły dowodów za i przeciw. Gdyby nie podawać w przybliżonych procentach siły przekonania to nie byłbyś w stanie ocenić kto wierzy mocniej a kto słabiej.
I nadal nie wiem, bo może 20% przekonania Jasia to jest więcej, niż 80% przekonania Stasia. Skąd mam to wiedzieć? Przecież 20% świni to więcej, niż 80% kury.
Cytat: Mam takie wrażenie, że niektórzy chrześcijanie mają problem z odróżnieniem poglądów od dowodów. W sumie nic dziwnego ... przez wierzących pogląd zazwyczaj jest traktowany jak dowód, a wszystkie wartości pośrednie z góry odrzucają. To takie popadanie w skrajności. Język
Wcale się tym chrześcijanom nie dziwię, bo też miewam z tym problemy. Jak mam jakiś pogląd, to mogę co najwyżej określić, skąd mi się wziął ten pogląd. A nie obliczać siłę tego poglądu, cokolwiek to miałoby znaczyć. Jeśli natomiast powiem "prawdopodobieństwo czegoś wynosi ileś tam z jakąś tam dokładnością" to już sugeruje, że umiem to policzyć, czyli właśnie mam dowód.

Cytat:Jakie? Bo ja znam tylko te, które przekonują mnie do jego nieistnienia. Brak tych, które sugerują coś przeciwnego.
A argumenty na rzecz nieistnienia kosmicznego czajniczka Russella też znasz?
Odpowiedz
#6
do LGBTQ powinni dołożyć literę A
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down


Odpowiedz
#7
LGBTQ+

^Bodaj taka jest zapdejtowana poprawna pisownia tego tęczowego akronimu. Oczko
Ой, розвивайся та сухий дубе / Завтра мороз буде, / Ой собирайся молодий козаче / Завтра похід буде. / Я й морозу та й не боюся / Зараз розів'юся
Odpowiedz
#8
Kozak Zaporoski napisał(a): LGBTQ+

^Bodaj taka jest zapdejtowana poprawna pisownia tego tęczowego akronimu. Oczko
No właśnie, chrześcijanie mają już i tu swój znaczek :\ Teraz powinna być kolej na LGBTQ+(*
Odpowiedz
#9
Niedawno postanowiłem napisać oficjalne pismo do PWN, aby w słowniku jasno było wyrażone, że niewiara w stwierdzenie o istnieniu Boga jest istotą, a nie twierdzenie, że go nie ma. Już od jakiegoś czasu zbierałem materiały na ten temat i teraz pozostało mi już tylko znaleźć kilka autorytetów języka polskiego i zdobyć ich poparcie, które załączę do prośby.

Jakbyście mieli cokolwiek, co może w tym pomóc, dajcie koniecznie znać Uśmiech
Odpowiedz
#10
ZaKotem napisał(a): Z tego: "założenie, że szanse na istnienie i nieistnienie są takie same", wynika, że jednak samego Boga. 

A co to w ogóle znaczy "procent przekonania"? Jaka jest jednostka przekonania i jakim przyrządem się je mierzy?

(...)

Wcale się tym chrześcijanom nie dziwię, bo też miewam z tym problemy. Jak mam jakiś pogląd, to mogę co najwyżej określić, skąd mi się wziął ten pogląd. A nie obliczać siłę tego poglądu, cokolwiek to miałoby znaczyć. Jeśli natomiast powiem "prawdopodobieństwo czegoś wynosi ileś tam z jakąś tam dokładnością" to już sugeruje, że umiem to policzyć, czyli właśnie mam dowód. 

Moim zdaniem taka liczbowa skala nie jest zupełnie głupia. Owszem, prawdopodobieństwo przypisywane przez ludzi zdarzeniu istnienia Boga z pewnością matematycznym prawdopodobieństwem nie jest i (co z tym związane) obiektywnej wartości nie ma. Ale też chyba nikt nie pisał, że da się je wyznaczyć za pomocą obliczeń albo eksperymentu. Jest to zatem prawdopodobieństwo (może sam termin rzeczywiście niefortunny) w sensie potocznym, określane przez jednostkę na podstawie jego subiektywnego przekonania o istnieniu bądź nieistnieniu Boga, przekonania może i popartego jakimiś argumentami.

A jak wyznaczyć taką siłę przekonania ("prawdopodobieństwo") ilościowo? Moim zdaniem całkiem prosto, za pomocą eksperymentu (czysto) myślowego - ile pieniędzy skłonny byłbym postawić w quasi-pascalowskim zakładzie dotyczącym istnienia Boga? Dla przykładu powiedzmy, że jestem ateistą w swoich przekonaniach dość mocno utwierdzonym, w związku z czym przypisuję istnieniu Boga "prawdopodobieństwo" 90% (w skali Dawkinsa to chyba 6). Oznacza to, że skłonny byłbym postawić postawić 9 stów w tej sprawie, ażeby wygrać tylko jedną. Jeśli zaś byłbym pewien (100%) co do istnienia (lub nie) Boga, to by oznaczało, że dla wygrania tej samej stówy gotów byłbym zaryzykować dowolnie dużą ilością pieniędzy - co jest o tyle ładne, że również pokazuje nieracjonalność takiego poglądu.
Odpowiedz
#11
ZaKotem napisał(a): A co to w ogóle znaczy "procent przekonania"?

Coś w stylu jak bardzo lubisz placki w skali 1-10? XD Ja 5/10 ... chyba, że po węgiersku to wtedy 9/10 (90%) O cholibka, jak ja to obliczyłem? Jakiej magicznej metodologi użyłem? Wyobraziłem
sobie właśnie jak znajomy mnie pyta jak mi smakowało jedzenie z konkretnej restauracji, a ja odpowiadam, że nie mogę udzielić odpowiedzi, ponieważ nie jestem w stanie tego obliczyć XD Język

ZaKotem napisał(a): A argumenty na rzecz nieistnienia kosmicznego czajniczka Russella też znasz?

Pewnie. Nie jest nam znany proces samoistnego powstawania czajniczka w kosmosie. Wiemy, że robią je ludzie na Ziemi. Nie ma żadnych poszlak ani niczego co sugeruje, że czajniczek tam jest.
Brak zdjęć, brak wiarygodnych świadków, brak nagrań. Coś mogło go uszkodzić nawet gdyby tam był. Czajniczek w tym miejscu nie jest potrzebny, wiec nikt nie miałby celu aby go tam umieszczać.
To osoby, które twierdzą, że czajniczek tam jest powinny dostarczyć dowody, ale nikt tego nie zrobił. Nie spodziewam się więc go tam znaleźć w 99999 przypadkach na 100000. To daje mi 99,9%
pewności, że go tam nie ma. PS: Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Czekam na odpowiedź na moje pytanie. ^^

Dragula napisał(a): do LGBTQ powinni dołożyć literę A

Możesz rozwinąć tą myśl, bo nie rozumiem? O.o

Puszczyk napisał(a): A jak wyznaczyć taką siłę przekonania ("prawdopodobieństwo") ilościowo? Moim zdaniem całkiem prosto, za pomocą eksperymentu (czysto) myślowego - ile pieniędzy skłonny byłbym postawić w quasi-pascalowskim zakładzie dotyczącym istnienia Boga? Dla przykładu powiedzmy, że jestem ateistą w swoich przekonaniach dość mocno utwierdzonym, w związku z czym przypisuję istnieniu Boga "prawdopodobieństwo" 90% (w skali Dawkinsa to chyba 6). Oznacza to, że skłonny byłbym postawić postawić 9 stów w tej sprawie, ażeby wygrać tylko jedną. Jeśli zaś byłbym pewien (100%) co do istnienia (lub nie) Boga, to by oznaczało, że dla wygrania tej samej stówy gotów byłbym zaryzykować dowolnie dużą ilością pieniędzy - co jest o tyle ładne, że również pokazuje nieracjonalność takiego poglądu.

Ciekawe porównanie i w zasadzie się z Tobą zgadzam. Mam tylko jedną drobną uwagę. Ateistom nie zależy na zakładzie, bo nie sądzą, że coś mogą wygrać. Obstawiliby tak tylko, gdyby gra odbywa się na niby np.
na żetony. Prawdziwe pieniądze to w końcu istotna wartość. Pogląd ateistyczny nie jest dla ateistów taką wartością jak dla teistów ich wiara. Teiści sądzą, że jak obstawią wszystko na 1 kartę to czeka ich za to nagroda w przypadku wygranej, a ateiści nie sądzą, że nagroda istnieje nawet jak wygrają. Wynika to z tego co obstawiają. Twój sposób szacowania siły przekonań pozostaje więc w mojej ocenie bez zarzutu, ale zamieńmy pieniądze na żetony, co? "U ateistów cienko z forsą" iykwim XD

Ateista_na_Amen napisał(a): Niedawno postanowiłem napisać oficjalne pismo do PWN, aby w słowniku jasno było wyrażone, że niewiara w stwierdzenie o istnieniu Boga jest istotą, a nie twierdzenie, że go nie ma. Już od jakiegoś czasu zbierałem materiały na ten temat i teraz pozostało mi już tylko znaleźć kilka autorytetów języka polskiego i zdobyć ich poparcie, które załączę do prośby.

Dobra inicjatywa. Najwyższy czas Oczko Spróbuj poszukać w tej książce. Pamiętam, że jest tam dużo prostej łopatologicznej i trafnej treści. Być może coś znajdziesz.

Ateizm - Bardzo krótkie wprowadzenie, Julian Baggini : http://lubimyczytac.pl/ksiazka/193845/at...rowadzenie
Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, niż kłamstwa - F. Nietzsche

Odpowiedz
#12
Ateista_na_Amen napisał(a): Niedawno postanowiłem napisać oficjalne pismo do PWN, aby w słowniku jasno było wyrażone, że niewiara w stwierdzenie o istnieniu Boga jest istotą, a nie twierdzenie, że go nie ma.

Ale dlaczego?
W ten sposób wkraczasz na grząski i problematyczny grunt wiary/niewiary (patrz - moje uwagi do twojego wątku o ateistycznym dekalogu).

Ja tam jestem ateistą siedmiogwiazdkowym i po prostu wiem, że żadnego Boga, ani wersji mono, stereo ani quadro nie ma.
I tej definicji się będę trzymał.
Zawsze powtarzam, że ateizm to stan o niższym poziomie energetycznym i dzięki temu, w przeciwieństwie do teizmu, obywa się beż żadnej ateologii.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#13
Sofeicz napisał(a):
Ateista_na_Amen napisał(a): Niedawno postanowiłem napisać oficjalne pismo do PWN, aby w słowniku jasno było wyrażone, że niewiara w stwierdzenie o istnieniu Boga jest istotą, a nie twierdzenie, że go nie ma.

Ale dlaczego?
W ten sposób wkraczasz na grząski i problematyczny grunt wiary/niewiary (patrz - moje uwagi do twojego wątku o ateistycznym dekalogu).

Ja tam jestem ateistą siedmiogwiazdkowym i po prostu wiem, że żadnego Boga, ani wersji mono, stereo ani quadro nie ma.
I tej definicji się będę trzymał.
Zawsze powtarzam, że ateizm to stan o niższym poziomie energetycznym i dzięki temu, w przeciwieństwie do teizmu, obywa się beż żadnej ateologii.

Ponieważ w praktyce jedno i drugie objawia się tym samym - ateiści nie wierzą, że jest jakiś bóg i już. Jeśli użyjemy definicji "brak wiary, że jest", zamiast "twierdzenie, że nie ma" to meritum się nie zmienia, a wyzwalamy się z dwóch ograniczeń:

1. Zarówno ateista na 5, jak i na 6, jak i na 7 (niech będzie, że to ma sens) wpasowuje się w "brak wiary", a jedynie ateista na 7, czasami 6, wpasowuje się w "twierdzenie, że nie ma". Wszyscy są ateistami, więc obecny stan rzeczy nie robi różnicy Tobie, bo pasujesz do obu ujęć, ale robi sens innym, którzy w boga nie wierzą, ale też nie utożsamiają się z definicją. 

2. Nie byłoby tyle głupot o tym, że "ateizm to też wiara", gdyby ze słownika nie wynikało, że ateizm to pogląd oparty na zaprzeczaniu. Czy naprawdę na tym opiera się ateizm? Czy jeśli nie zaprzeczam, ale ani trochę nie wierzę (6), to już nie mogę być nazwany ateistą? Ta nieszczęsna definicja jest często wykorzystywana przeciwko niewierzącym w dyskusji i jedyne, co można wtedy odpowiedzieć, to "w słowniku to jest nie do końca dobrze ujęte", co wygląda na żałosną próbę obrony, pomimo, że to prawda. 

W końcu mówi się, że ateiści są "niewierzący", a nie "zaprzeczający wierzącym", czy "antywierzący".
Odpowiedz
#14
A.n.A. napisał(a):Nie byłoby tyle głupot o tym, że "ateizm to też wiara"
A to ten problem jest w ogóle dobrze postawiony? Zdaje mi się, że, hm, fideista chce w ten dość mało precyzyjny powiedzieć, że ateista zajmuje stanowisko w kwestii Boga, tak samo jak człowiek wyznający to czy tamto, i że wobec tego jest płaszczyzna do sporu. Od takiego sądu trudno się uchylić nie wychodząc na aroganckiego kretyna, co na samym starcie wikła się w trywialną sprzeczność, a odmawia wejścia w dysputę, tak jakby kwestia była z góry rozstrzygnięta na jego korzyść.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#15
ErgoProxy napisał(a):
A.n.A. napisał(a):Nie byłoby tyle głupot o tym, że "ateizm to też wiara"
A to ten problem jest w ogóle dobrze postawiony? Zdaje mi się, że, hm, fideista chce w ten dość mało precyzyjny powiedzieć, że ateista zajmuje stanowisko w kwestii Boga, tak samo jak człowiek wyznający to czy tamto, i że wobec tego jest płaszczyzna do sporu. Od takiego sądu trudno się uchylić nie wychodząc na aroganckiego kretyna, co na samym starcie wikła się w trywialną sprzeczność, a odmawia wejścia w dysputę, tak jakby kwestia była z góry rozstrzygnięta na jego korzyść.

Dokładnie tak powinny myśleć obie strony, ale teiści musieliby zrezygnować z kuszącej okazji wygarnięcia ateiście, że krytykuje to, co sam robi. Właściwie to Twój post stanowi trzeci powód na wprowadzenie tej inicjatywy w życie, ponieważ bez podpórki ze strony PWN obie strony dyskusji naturalnie zaakceptują, że jest to - dokładnie tak, jak piszesz - zajęcie stanowiska. Natomiast mając definicję słownikową w garści, bardzo szybko zamiast skupiać się na tym co trzeba, wykorzystuje się łapanie za słówka, aby wykazać, że ateiści to hipokryci, którzy wierzą, że kto wierzy, ten się myli.

Można powiedzieć, że chcę wyrównać płaszczyznę do sporu tak, żeby przeciwnicy lepiej zrozumieli się nawzajem. Zaprzeczanie czemuś można uznać za część ideologii, ale już brak wiary w coś można uznać jedynie za sceptyczne podejście do prezentowanych informacji.

Skoro sens pozostaje ten sam, znaczenie pozostaje to samo, a jedyna zmiana jest taka, że wizerunek ateisty zmieni się z potencjalnego hipokryty, na racjonalnego sceptyka, to nie widzę niczego, poza plusami takiej zmiany.
Odpowiedz
#16
Puszczyk napisał(a): A jak wyznaczyć taką siłę przekonania ("prawdopodobieństwo") ilościowo? Moim zdaniem całkiem prosto, za pomocą eksperymentu (czysto) myślowego - ile pieniędzy skłonny byłbym postawić w quasi-pascalowskim zakładzie dotyczącym istnienia Boga? Dla przykładu powiedzmy, że jestem ateistą w swoich przekonaniach dość mocno utwierdzonym, w związku z czym przypisuję istnieniu Boga "prawdopodobieństwo" 90% (w skali Dawkinsa to chyba 6). Oznacza to, że skłonny byłbym postawić postawić 9 stów w tej sprawie, ażeby wygrać tylko jedną. Jeśli zaś byłbym pewien (100%) co do istnienia (lub nie) Boga, to by oznaczało, że dla wygrania tej samej stówy gotów byłbym zaryzykować dowolnie dużą ilością pieniędzy - co jest o tyle ładne, że również pokazuje nieracjonalność takiego poglądu.

No, ale jak w ogóle ustalimy warunki rozstrzygnięcia zakładu o istnieniu Boga? Przecież nawet papież nie postawiłby złamanego grosza na to, że np. w określonym miejscu i czasie stanie się cud. Po śmierci zobaczymy? Wtedy warto stawiać tylko i wszystko na to, że Bóg jest, bo jak nie ma, to jak wyegzekwujesz wygraną? To ja się z tobą zakładam, że Bóg jest. Jak jest, to po naszej śmierci zostaniesz moją hurysą. A jak nie, to weź se wtedy co chcesz...

J. S. Artur napisał(a):
ZaKotem napisał(a): A co to w ogóle znaczy "procent przekonania"?
Coś w stylu jak bardzo lubisz placki w skali 1-10? XD Ja 5/10 ... chyba, że po węgiersku to wtedy 9/10 (90%) O cholibka, jak ja to obliczyłem? Jakiej magicznej metodologi użyłem? Wyobraziłem
sobie właśnie jak znajomy mnie pyta jak mi smakowało jedzenie z konkretnej restauracji, a ja odpowiadam, że nie mogę udzielić odpowiedzi, ponieważ nie jestem w stanie tego obliczyć XD Język
To jest właśnie problem, o którym mówię. A na czym polega trudność w powiedzeniu "bardzo mi smakowało" albo "nie bardzo mi smakowało" albo "było zupełnie do dupy"? Może to wpływ gier komputerowych? Niedługo lekarz będzie mówił pacjentowi "ma pan 64% punktów życia" Zdezorientowany
Odpowiedz
#17
ZaKotem napisał(a): Niedługo lekarz będzie mówił pacjentowi "ma pan 64% punktów życia"

'' Przykro mi panie Kowalski ale respawnu nie będzie'' Duży uśmiech
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#18
ZaKotem napisał(a): No, ale jak w ogóle ustalimy warunki rozstrzygnięcia zakładu o istnieniu Boga? Przecież nawet papież nie postawiłby złamanego grosza na to, że np. w określonym miejscu i czasie stanie się cud. Po śmierci zobaczymy? Wtedy warto stawiać tylko i wszystko na to, że Bóg jest, bo jak nie ma, to jak wyegzekwujesz wygraną? To ja się z tobą zakładam, że Bóg jest. Jak jest, to po naszej śmierci zostaniesz moją hurysą. A jak nie, to weź se wtedy co chcesz...

Żadnych hurys, tylko złotówki, w końcu jesteśmy w kręgu chrisitanitas. Język Właśnie dlatego określiłem to jako czysto myślowy eksperyment, bo taki zakład nigdy zrealizowany nie będzie. Ale wydaje mi się, iż każdy w ten sposób umiałby z grubsza oszacować (przez górny limit stosunku potencjalnej przegranej do wygranej), jak bardzo ufa swoim poglądom na temat bytowania Boga. Dla ułatwienia można sobie to wyobrazić tak, że staje przed nami kosmiczny bankier z workiem pieniędzy, który w jakiś sposób posiadł wiedzę dotyczącą istnienia (lub nie) Boga (na potrzeby historii musimy jeszcze założyć, że da się w ogóle wiedzieć, że Boga nie ma) i skłonny jest się zakładać o słuszność naszych poglądów, jakiekolwiek by one nie były. Ergo nagroda i ateistów by nie ominęła (no chyba że się mylą) i mogliby oni bezpiecznie obstawiać pieniądze, a nie tylko żetony. Duży uśmiech
Odpowiedz
#19
ZaKotem napisał(a): To jest właśnie problem, o którym mówię. A na czym polega trudność w powiedzeniu "bardzo mi smakowało" albo "nie bardzo mi smakowało" albo "było zupełnie do dupy"? Może to wpływ gier komputerowych? Niedługo lekarz będzie mówił pacjentowi "ma pan 64% punktów życia"

To chyba nigdy nie brałeś udziału w ocenie smaku produktu, albo usługi. Tak się właśnie mierzy siłę opinii i skoro producenci łożą na to kasę, to zakładam, że dają im takie badania jakieś pojęcie na temat tego co ludzie bardziej lubią a co mniej. Gdyby tak zebrane dane były o kant tyłka potłuc to nikt by ich nie finansował. Taka ocena jest jednak ni mnie ni więcej jak subiektywną opinią, ale nie znaczy to, że nie można tego do kupy zsumować i policzyć średniej. Skoro zaś można w skali 1-10 ustalić czyjeś podejście do smaku chrupków to dlaczego niby nie można dla innych poglądów?
Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, niż kłamstwa - F. Nietzsche

Odpowiedz
#20
ZaKotem napisał(a): To jest właśnie problem, o którym mówię. A na czym polega trudność w powiedzeniu "bardzo mi smakowało" albo "nie bardzo mi smakowało" albo "było zupełnie do dupy"? Może to wpływ gier komputerowych? Niedługo lekarz będzie mówił pacjentowi "ma pan 64% punktów życia"
J. S. Artur napisał(a): To chyba nigdy nie brałeś udziału w ocenie smaku produktu, albo usługi. Tak się właśnie mierzy siłę opinii i skoro producenci łożą na to kasę, to zakładam, że dają im takie badania jakieś pojęcie na temat tego co ludzie bardziej lubią a co mniej. Gdyby tak zebrane dane były o kant tyłka potłuc to nikt by ich nie finansował.
Brałem, owszem. Ale to zupełnie co innego, oceniać smak czy wygląd czegoś, według moich własnych, subiektywnych kryteriów, a co innego oceniać prawdopodobieństwo istnienia czegoś. Ja mogę sobie ocenić, który Bóg mi się bardziej podoba, na przykład Allaha ocenić na 3/10, Krysznę na 6/10 a Latającego Potwora Spagetti na 9/10, i na podstawie ocen moich i innych badanych można sporządzić ranking Bogów i sprawdzić, który będzie się lepiej sprzedawać. Badania marketingowe oceniają jednak smak chrupek, a nie to, czy są rakotwórcze. Chociaż alt-medy tak robią i dlatego są gupkami. I tak jak moja ocenia smaku chrupek nie wpływa na to, czy te chrupki są zdrowe, czy rakotwórcze, tak i moja lub czyjakolwiek ocena Boga nie wpływa na jego istnienie.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości