To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Różne rozumienie wolności
#1
Rysunek satyryczny sprzed stu lat, z Rosji już nie carskiej, a jeszcze nie bolszewickiej. Jakże aktualny, nie tylko w Rosji.

[Obrazek: d0VNG2X.jpg]

Amerykanin: - Nikt nie może mnie uderzyć. Mamy wolność.
Rosjanin: - Mogę uderzyć kogokolwiek. Mamy wolność.


Wolność w liberalizmie jest oparta, paradoksalnie, na zakazach. Najlepiej ilustruje to znany wierszyk Fredry o Pawle i Gawle. Nie to jest wolnością, że Gaweł może trąbić, lecz to, że Paweł nie może być bez swej zgody otrąbiony. Jest to więc wolność negatywna (czego nie wolno zrobić wobec mnie) w opozycji do wolności pozytywnej (co ja mogę robić) .

Czy jest szansa na to, aby to pierwsze rozumienie wolności było w Polsce popularniejsze? Biorąc pod uwagę stosunek do wolności słowa, utożsamianej często z zezwoleniem na mowę nienawiści, jest to obecnie rzadkością.

Wolność pozytywna to wolność anarchiczna. Ludzie zazwyczaj nie są szczęśliwi w anarchii. Pozytywna koncepcja wolności sprawia, że wolność jest stawiana w opozycji do... porządku. Nic dziwnego, że w obliczu takiej alternatywy wielu ludzi myśli "to może już lepiej, żeby wolności nie było ".

A jednak trudno się dziwić, że koncepcja wolności negatywnej jest niepopularna, skoro w Polsce jej wrogiego przejęcia dokonali akapowcy-korwinowcy. W efekcie można odnieść wrażenie, że wolność negatywna to wolność od państwa. To oczywiście nonsens, bo realnie tylko państwo może zapewnić wolność w sensie negatywnym. Ale tylko wtedy, gdy jest ono tworzone przez ludzi, którzy tak ją rozumieją.
Odpowiedz
#2
No bez przesady, ZaKotem. Bez sensu przeciwstawiasz sobie te dwie kategorie i stwierdzasz jednoznacznie, że „wolność pozytywna to wolność anarchiczna”. Otóż obie te kategorie wolności mogą, a nawet muszą ze sobą współistnieć. Owszem – nie może się koncepcja wolności ograniczać do tego, że „wszystko wszystkim wolno”. Ale zawsze należy pamiętać, że państwo, jako gwarant wolności ma też zawsze najlepsze środki ku temu, aby tę wolność odbierać. Stąd też sceptycyzm wobec zakazów, jakie proponuje państwo, nawet jeśli uzasadnia je czyjąś wolnością jest zawsze wskazany (sceptycyzm, który rodzić może konstruktywną dyskusję nad zasadnością zakazu, a nie histeryczna reakcja).
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#3
ZaKotem napisał(a): realnie tylko państwo może zapewnić wolność w sensie negatywnym. Ale tylko wtedy, gdy jest ono tworzone przez ludzi, którzy tak ją rozumieją.

Czytałeś "Opowieść podręcznej"? Tam właśnie państwo zapewniało wolność rozumianą w sensie negatywnym.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#4
Proszę jednak zwrócić uwagę, że Isaiah Berlin, który przywrócił dla współczesnej debaty pojęcia wolności negatywnej i pozytywnej, w "Czterech esejach o wolności", definiuje te pojęcia inaczej niż wolność od przymusu i wolności do działania.
Odpowiedz
#5
ZaKotem napisał(a):Biorąc pod uwagę stosunek do wolności słowa, utożsamianej często z zezwoleniem na mowę nienawiści, jest to obecnie rzadkością.

A cóż to jest ta mowa nienawiści i jak się ma do uderzania jak na obrazku?
Odpowiedz
#6
Łazarz napisał(a): A cóż to jest ta mowa nienawiści i jak się ma do uderzania jak na obrazku?

Jak masz na przykład takiego mega rozloszonego Amerykanina, który na obiad żre 15 hamburgerów i mówisz mu, że jest obleśnie gruby - jak jakieś prosię i żeby nie żarł tyle, bo niedługo nie będzie mógł chodzić, to jesteś hejterem. Powinieneś uszanować jego strefę komfortu oraz masę, a SJW w USA dbają już o to, żeby w szkołach istniały obszary, na których nie wolno używać dyskryminującego słownictwa. Pamiętaj, taki człowiek nie jest grubasem. Jest tylko osobą trochę bardziej nonszalancką w swojej diecie.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#7
Lumberjack
Cytat:Pamiętaj, taki człowiek nie jest grubasem. Jest tylko osobą trochę bardziej nonszalancką w swojej diecie.
Raczej aerodynamicznie zbudowaną.  Oczko
O Lord, bless this thy hand grenade, that with it thou mayest blow thy enemies to tiny bits in thy mercy.
Odpowiedz
#8
zefciu napisał(a): No bez przesady, ZaKotem. Bez sensu przeciwstawiasz sobie te dwie kategorie i stwierdzasz jednoznacznie, że „wolność pozytywna to wolność anarchiczna”. Otóż obie te kategorie wolności mogą, a nawet muszą ze sobą współistnieć.
Wolność pozytywną możemy zredukować do szczególnego przypadku wolności negatywnej. Jeśli np. wolno mi obgryzać paznokcie, jest to równoznaczne z tym, że innym nie wolno mi tego zabraniać. Czyli grozić przemocą w wypadku, gdy będę obgryzał. Nikt, czyli w szczególności także funkcjonariusze państwa, ale osoby prywatne również. Jeśli ktoś grozi ukamienowaniem za to, że jednak to robię, nawet jeśli tylko tak gada i prawdopodobnie groźby nie spełni, to narusza moją wolność dokładnie w taki sam sposób, jak prawo które by tego zabraniało. Bo prawo przecież też nie zawsze działa.
Cytat:Owszem – nie może się koncepcja wolności ograniczać do tego, że „wszystko wszystkim wolno”. Ale zawsze należy pamiętać, że państwo, jako gwarant wolności ma też zawsze najlepsze środki ku temu, aby tę wolność odbierać. Stąd też sceptycyzm wobec zakazów, jakie proponuje państwo, nawet jeśli uzasadnia je czyjąś wolnością jest zawsze wskazany (sceptycyzm, który rodzić może konstruktywną dyskusję nad zasadnością zakazu, a nie histeryczna reakcja).
Sceptycyzm zawsze jest wskazany, ale żeby dyskusja była merytoryczna, trzeba mieć wspólny system wartości. Inaczej będzie to tylko kłótnia. Wolność negatywna w teorii (bo wprowadzenia tego w życie nie wyobrażam sobie) może być absolutna, czyli możemy wyobrazić sobie takie społeczeństwo, w którym nikomu nic nie wolno zrobić drugiej osobie bez jej zgody. Także kazać podatki zapłacić albo coś. To jest ideał akapu. Natomiast absolutna wolność pozytywna jest samosprzeczna, bo jeśli każdemu wszystko wolno, to w szczególności wolno także zabronić czegoś drugiemu. Nawet jeśli wprowadzimy liberalne zabezpieczenie "wszystko wolno oprócz zabraniania innym", to chociaż jest to w teorii już wyobrażalne, trudno w praktyce rozstrzygnąć, co jest zabranianiem, a co nie, bo czy trąbienie komuś pod oknem możemy interpretować jako zabranianie mu siedzenia w ciszy? Ale jeśli tak, to jeśli mam paskudny pysk, to czy niezasłanianie go nie jest naruszaniem wolności bliźniego do nieoglądania mojego pyska? To jest pewien problem praktyczny.

Wolność negatywna, chociaż w praktyce nigdy nie absolutna, może natomiast zostać sprowadzona do jakiejś wersji prostej zasady etycznej "nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe". Co też jest wszak zakazem.

Socjopapa napisał(a): Czytałeś "Opowieść podręcznej"? Tam właśnie państwo zapewniało wolność rozumianą w sensie negatywnym.

Czytałem powieść o takim tytule, ale chyba musiało być takich kilka. Bo w tej, którą ja czytałem, państwo zapewniało wolność rozumianą w sensie pozytywnym, oczywiście nie każdemu, ale elicie: wolność do zapładniania panienek wbrew ich woli, a także parę innych ciekawych wolności. Owym panienkom właśnie brakowało wolności negatywnej: zakazu zapładniania ich bez ich woli. To, że gwałcić ich nie mógł każdy, a tylko uprzywilejowane osoby, można uznać za korzyść tylko w porównaniu do absolutnego bezprawia, natomiast w porównaniu z normalnym państwem jednak jest to pewien regres.

lumberjack napisał(a): Jak masz na przykład takiego mega rozloszonego Amerykanina, który na obiad żre 15 hamburgerów i mówisz mu, że jest obleśnie gruby - jak jakieś prosię i żeby nie żarł tyle, bo niedługo nie będzie mógł chodzić, to jesteś hejterem. Powinieneś uszanować jego strefę komfortu oraz masę, a SJW w USA dbają już o to, żeby w szkołach istniały obszary, na których nie wolno używać dyskryminującego słownictwa. Pamiętaj, taki człowiek nie jest grubasem. Jest tylko osobą trochę bardziej nonszalancką w swojej diecie.
Jest to oczywiście przykład przesadzony, ale tak, ogólnie oddaje istotę sprawy. To kwestia strat i zysków. Jeśli powiesz grubasowi, że jest obleśnie gruby, to jemu jest przykro, nie zyskuje nic w zamian (bo powiedzmy sobie szczerze, i tak będzie żarł, będzie żarł jeszcze więcej, bo będzie miał stres), a ty zyskujesz jedynie marną satysfakcję z tego, że pokazałeś, że on jest gruby, a ty nie. Jesteś więc czymś w rodzaju złodzieja, bo masz zysk z jego straty. A jeśli nie masz tej satysfakcji, to jesteś jak wandal, który niszczy cudze, nic z tego nie mając. A jeśli powiesz, że jest osobą trochę bardziej nonszalancką w swojej diecie, to jemu jest przyjemnie, a ty tracisz tylko trzy sekundy na ćwiczenie mięśni paszczy. W tym wypadku akurat takie bzdury niekoniecznie musi regulować prawo. To byłby przykład inflacji prawnej. Wystarczyłby powszechny obyczaj albo jakieś wewnętrzne regulacje instytucji, do których niekoniecznie trzeba należeć.

Czym innym jest natomiast oczywiście sytuacja, gdy krytykujesz drugiego, nawet agresywnie, za coś, co szkodzi tobie albo innym. Wtedy również odbierasz mu wolność, ale to tak, jakby dać w pysk napastnikowi. Naruszanie wolności kogoś, kto narusza wolność innych, jest wszak usprawiedliwione. Robienie tego dla własnej satysfakcji nie jest.
Odpowiedz
#9
lumberjack napisał(a): Jest tylko osobą trochę bardziej nonszalancką w swojej diecie.

A jeśli jest chory? Gwoli jasności: nie uważam nazwanie kogoś grubasem za mowę nienawiści, tylko objaw braku rozumu i godności człowieka, bo to jest zwykła złośliwość, która nikomu korzyści nie przynosi.

ZaKotem: to chyba rzeczywiście różne książki czytaliśmy, bo w tej którą ja czytałem jest nawet parę razy mowa o przemowach Aunt Lydia (chyba), która perorowała o wolności negatywnej od zabiegania o mężczyzn, ożenek, dbania o ciało w kobiecy sposób itd., a bycie podręczną było wyborem (co zainteresowana wiele razy podkreślała). Ciulowym, ale jednak wyborem. Gwoli jasności: ja mówię o książce Margaret Atwood.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#10
Socjopapa napisał(a): ZaKotem: to chyba rzeczywiście różne książki czytaliśmy, bo w tej którą ja czytałem jest nawet parę razy mowa o przemowach Aunt Lydia (chyba), która perorowała o wolności negatywnej od zabiegania o mężczyzn, ożenek, dbania o ciało w kobiecy sposób itd., a bycie podręczną było wyborem (co zainteresowana wiele razy podkreślała). Ciulowym, ale jednak wyborem. Gwoli jasności: ja mówię o książce Margaret Atwood.

Ach, na tym polega nieporozumienie. Ty piszesz o tym, co fikcyjni tyrani mówili, a ja o tym, co zrobili. Manewr, który zastosowali, nazywa się fachowo "kłamstwem".
Odpowiedz
#11
Socjopapa napisał(a): A jeśli jest chory?

To zupełnie inna sprawa. Jeśli jednak otyłość nie jest wynikiem odziedziczonych genów lub choroby, to jest zwykłym nieumiarkowaniem w jedzeniu, które należy wytykać tak jak się wytyka nieumiarkowanie w piciu. Znaczy się w Polsce dominuje apologetyka chlania; nasza kultura sama to narzuca, ale ja to wytykam.

Socjopapa napisał(a): Gwoli jasności: nie uważam nazwanie kogoś grubasem za mowę nienawiści, tylko objaw braku rozumu i godności człowieka, bo to jest zwykła złośliwość, która nikomu korzyści nie przynosi.

A zrównanie palaczy ze śmierdziochami-pierdziochami?

[video=youtube]watch?v=sxCM5Mb5Hnc[/video]

Ja tam popieram kanadyjskie ministerstwo zdrowia - właśnie tak powinno się krytykować chujowe nawyki i obyczaje.

Alkoholizm, nikotynizm czy obżarstwo winny być piętnowane i ośmieszane.

ZaKotem napisał(a): Jeśli powiesz grubasowi, że jest obleśnie gruby, to jemu jest przykro, nie zyskuje nic w zamian (bo powiedzmy sobie szczerze, i tak będzie żarł, będzie żarł jeszcze więcej, bo będzie miał stres)

A to już zależy od jego charakteru, bo na przykład ja, jeśli robię coś złego i zostanę za to skrytykowany nawet w chamski sposób, to jeśli tylko uznam krytykę za słuszną postaram się tak nie zachowywać. Pewnie nie zawsze się to udaje, ale na pewno nie widzę w krytyce, nawet chamskiej, nic złego.

Równie dobrze mógłbyś napisać, że nie powinno się porównywać palaczy do pierdziochów-śmierdziochów, bo zrobi im się przykro; jeszcze bardziej się bidulki zestresują i z tego całego stresu wypalą jeszcze więcej szlugów. Oj oj oj, jak mi przykro.

ZaKotem napisał(a): Czym innym jest natomiast oczywiście sytuacja, gdy krytykujesz drugiego, nawet agresywnie, za coś, co szkodzi tobie albo innym. Wtedy również odbierasz mu wolność, ale to tak, jakby dać w pysk napastnikowi. Naruszanie wolności kogoś, kto narusza wolność innych, jest wszak usprawiedliwione. Robienie tego dla własnej satysfakcji nie jest.

Jak grubas się obżera to szkodzi innym. Skraca sobie życie i niszczy sobie zdrowie. Inni, a dokładniej jego rodzina, będą cierpieć z powodu jego szybkiej śmierci lub licznych chorób.

A obżarstwo to jest jedna z plag na Zachodzie - zaraz obok nikotynizmu i alkoholizmu. W skrajnych przypadkach skraca życie nawet do 30 lat. W lżejszych powoduje nadciśnienie, cukrzycę, choroby stawów, choroby serca etc.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#12
ZaKotem napisał(a):
Socjopapa napisał(a): ZaKotem: to chyba rzeczywiście różne książki czytaliśmy, bo w tej którą ja czytałem jest nawet parę razy mowa o przemowach Aunt Lydia (chyba), która perorowała o wolności negatywnej od zabiegania o mężczyzn, ożenek, dbania o ciało w kobiecy sposób itd., a bycie podręczną było wyborem (co zainteresowana wiele razy podkreślała). Ciulowym, ale jednak wyborem. Gwoli jasności: ja mówię o książce Margaret Atwood.

Ach, na tym polega nieporozumienie. Ty piszesz o tym, co fikcyjni tyrani mówili, a ja o tym, co zrobili. Manewr, który zastosowali, nazywa się fachowo "kłamstwem".

Ale jacy znowuż tyrani? Aunt Lydia była tylko trybikiem, a nie tyranem, a Offglen z natury rzeczy nie mogła być tyranem, skoro była podręczną. No i "wolność od" faktycznie była zapewniona - żadna kobieta nie musiała zabiegać o męża gotowego na dziecko (bo każda dostawała męża z przydziału - chyba, że wolała kolonie), cudować na kiju ze swoim wyglądem, itd.

Lumberjack: to jest moim zdaniem spoko. A odnośnie grubasów - nie wiesz przecież czy ktoś jest gruby, bo jest chory, czy jest gruby, ale od miesiąca intensywnie walczy ze swoją otyłością itd. Stąd wyzywanie ludzi od grubasów to brak rigczu - prześmiewcze filmiki jak ten to co innego.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#13
Mówienie otyłemu, że jest grubasem i pewnie umrze na zawał; mówienie palaczowi, że dostanie raka i musi rzucić; mówienie osobie z problemami finansowymi „zausz firmę (na licencji ZaKotem), bądź bogaty”... To są wszystko działania po prostu głupie. Po pierwsze są one zwykle nieskuteczne.

Jest możliwe, że człowiek robiący coś destruktywnego dla siebie dokona kluczowej dla zmiany refleksji w czasie jakiejś rozmowy. Tak jak to opisała Rodica. Ale to wymaga choćby istnienia jakiejś nici zaufania dla osoby, która udziela rady. Zwykle palacz wie, że palenie powoduje raka, a grubas wie, że otyłość powoduje choroby serca.

Takie „dobre rady” udzielane przypadkowym osobom czyni się tylko po to, żeby samemu się poczuć lepszym. Udzielenie takiej rady nic nie kosztuje. W odróżnieniu od udzielenia realnego merytorycznego, czy moralnego wsparcia osobie, która zmaga się z jakimś nałogiem. Wsparcia, które wymaga właśnie zejścia z piedestału moralnej wyższości, zrozumienia danej osoby i mechanizmów, które powodują, że zachowuje się tak, a nie inaczej.

Oczywiście nie mówię tutaj o sytuacji, gdy np. zakazujemy palaczowi palić w swoim samochodzie. Mamy do tego prawo. Ale w takiej sytuacji nie oszukujmy się, że robimy to w celu pomocy osobie palącej. Robimy to w interesie własnym i pozostałych pasażerów. Więc też nie ma sensu prawić palaczowi kazań. Wystarczy „w moim samochodzie się nie pali” i koniec.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#14
Socjopapa napisał(a): Ale jacy znowuż tyrani? Aunt Lydia była tylko trybikiem, a nie tyranem, a Offglen z natury rzeczy nie mogła być tyranem, skoro była podręczną.
Lojalnym trybikiem, czyli funkcjonariuszem tyranii. Takim małym, tyci, tyci, tyrankiem.
Cytat:No i "wolność od" faktycznie była zapewniona - żadna kobieta nie musiała zabiegać o męża gotowego na dziecko (bo każda dostawała męża z przydziału - chyba, że wolała kolonie), cudować na kiju ze swoim wyglądem, itd.
Wolność negatywna to: "nikt nie może mi..." Czego nie można było zrobić w tej dystopii kobietom (zresztą mężczyznom też), co można było w normalnym państwie? Jeśli nikt nie może mnie więzić ani gwałcić, to mam wolność negatywną. Jeśli ktoś może, to mam jej jakby mniej. Tyrani zaś predefiniowują wolność negatywną z "nikt nie może mi..." na "nie muszę", co jest czymś kompletnie innym. Więzień siedzący w ciupie zasadniczo do niczego nie jest zmuszany, nawet o zabieganie o środki do życia i utrzymanie mieszkania, więc według definicji tyrańskiej cieszy się pełną wolnością. Według definicji liberalnej więźnia nie obowiązuje zasada "nikt nie może mnie zatrzymać siłą w miejscu, w którym nie chcę być", bo właśnie może i dlatego więzienie nazywamy pozbawieniem wolności, a nie jej poszerzeniem.
Odpowiedz
#15
ZaKotem napisał(a):
Socjopapa napisał(a): Ale jacy znowuż tyrani? Aunt Lydia była tylko trybikiem, a nie tyranem, a Offglen z natury rzeczy nie mogła być tyranem, skoro była podręczną.
Lojalnym trybikiem, czyli funkcjonariuszem tyranii. Takim małym, tyci, tyci, tyrankiem.

Zaznaczam ponownie, że sama zainteresowana potwierdzała istnienie wolności "od", więc leksykalne próby wpasowania Aunt Lydia do grona tyranów, żeby uwiarygodnić tezę o jej kłamstwie, nie mają większego znaczenia.

ZaKotem napisał(a): Wolność negatywna to: "nikt nie może mi..."

Wielu rzeczy, np. zmuszać do strojenia się, do seksu nieprowadzącego (w założeniu) do ciąży, do pracy itd. Przypominam też ponownie, że nikt rygorom życia podręcznych nie musiał się poddawać (ba, w pewnych warunkach można było zostać wyłączonym z możliwości bycia poddanym tym rygorom) - sama Offglen zaznaczała, że to był jej wybór. Słaby bo słaby, ale jednak jej wybór. Przecież o tym wszystkim Aunt Lydia i Offglen mówiły wielokrotnie. Fakt, że Tobie się ten zakres wolności "od" nie podoba, nie zmienia faktu, że tak właśnie wygląda wolność "od" bez wolności "do". W komunizmie było zresztą podobnie.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#16
ZaKotem napisał(a): Amerykanin: - Nikt nie może mnie uderzyć. Mamy wolność.
Rosjanin: - Mogę uderzyć kogokolwiek. Mamy wolność.
Moim zdaniem więcej racji ma tutaj Rosjanin. Wolność to mozliwość, a nie jej brak.
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#17
zefciu napisał(a): Mówienie otyłemu, że jest grubasem i pewnie umrze na zawał; mówienie palaczowi, że dostanie raka i musi rzucić; mówienie osobie z problemami finansowymi „zausz firmę (na licencji ZaKotem), bądź bogaty”... To są wszystko działania po prostu głupie. Po pierwsze są one zwykle nieskuteczne.

Jak ktoś jest głupi, to skierowane do niego informacje nie zostaną zrozumiane lub zostaną zrozumiane, ale doczekają się należytej reakcji. Ale należy informować nawet jeśli tylko jedna osoba na sto okaże się rozumna. Zawsze jest to jedna osoba uratowana.

zefciu napisał(a): Takie „dobre rady” udzielane przypadkowym osobom czyni się tylko po to, żeby samemu się poczuć lepszym.

Możliwe, ale czy we wszystkich przypadkach?

zefciu napisał(a): Udzielenie takiej rady nic nie kosztuje.

Tym bardziej należy jej udzielać. udzielanie nic nie kosztuje, a skorzystanie z takiej rady bywa bezcenne.

zefciu napisał(a): W odróżnieniu od udzielenia realnego merytorycznego, czy moralnego wsparcia osobie, która zmaga się z jakimś nałogiem. Wsparcia, które wymaga właśnie zejścia z piedestału moralnej wyższości, zrozumienia danej osoby i mechanizmów, które powodują, że zachowuje się tak, a nie inaczej.

Ja żem na żadnym piedestale. Jestem zwykły cham i chuj ale przynajmniej chudy, niepalący i niepijący. Zawsze to coś.

Rodica napisał(a): Myślę, że zadziałał tu czynnik autorytetu. Lekarz jest autorytetem, zwłaszcza taki, który szczerze interesuje się zdrowiem pacjenta. Polski lekarz by się prawdopodobnie nie wysilał na zwrócenie uwagi, ponieważ nie interesuje go czy ktoś dostanie raka w perspektywie trzydziestu lat. Poza tym mam wrażenie, że lekarze coraz bardziej przypominają handlarzy dragów a nie lekarzy.

Lekarze to kiepskie autorytety. Widziałaś kiedyś Zbigniewa Religę? Cygara se jarał. Mam do niego wielki szacun, ale jak taka osoba może być autorytetem w kwestii zdrowia - ni wim.

Socjopapa napisał(a): Lumberjack: to jest moim zdaniem spoko.

Moim zdaniem też i cały czas pod tym właśnie kątem myślę o wytykaniu komuś kiepskich nawyków.

Socjopapa napisał(a): A odnośnie grubasów - nie wiesz przecież czy ktoś jest gruby, bo jest chory, czy jest gruby, ale od miesiąca intensywnie walczy ze swoją otyłością itd. Stąd wyzywanie ludzi od grubasów to brak rigczu - prześmiewcze filmiki jak ten to co innego.

Ale jak z kimś pracuję i widzę jak ten ktoś wpierdala sam kubełek z KFC przeznaczony (chyba) dla czterech osób, to wydaje mi się, że to obżarstwo, a nie choroba. No chyba, że można sobie wymyśleć usprawiedliwienie, że to obżarstwo na tle nerwowym, ze stresu czy cuś w ten deseń, ale moim zdaniem to są już takie tam pierdu-pierdu byle jakie usprawiedliwienia dla swoich chuci.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#18
Cytat:Moim zdaniem też i cały czas pod tym właśnie kątem myślę o wytykaniu komuś kiepskich nawyków.

Prawda jest taka, że wytykanie kiepskich nawyków kończy się tam, gdzie inni zaczynają je wytykać wytykającemu. Wtedy jest foch.
Sebastian Flak
Odpowiedz
#19
Galahad napisał(a):
Cytat:Moim zdaniem też i cały czas pod tym właśnie kątem myślę o wytykaniu komuś kiepskich nawyków.

Prawda jest taka, że wytykanie kiepskich nawyków kończy się tam, gdzie inni zaczynają je wytykać wytykającemu. Wtedy jest foch.

W pewnych kwestiach tak jest, ale trzeba się starać nie reagować fochem tylko spojrzeć prawdzie w oczy. Mi ostatnio parę osób powiedziało, że trochę za nerwowo jeżdżę. Rzeczywiście ostatnio jest tak, że mam taki niecierpliwy styl jazdy. Nie podoba mi się to, bo zawsze tego typu ludzi nazywalem cwelami, a teraz sam jestem jednym z nich i muszę zacząć się bardziej kontrolować i popracować nad krótkim lontem. Nikt nie jest doskonały, ale to nie znaczy że mamy się kiziac miziac i nie zwracać uwagi na to co złe.

Jak sobie idziesz do spowiedzi i dostaniesz za to czy tamto taką a nie inną pokutę to po prostu jest to inna forma powiedzenia tobie, że tak i tak nie rób bo to chujowe.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#20
lumberjack napisał(a): Ale jak z kimś pracuję i widzę jak ten ktoś wpierdala sam kubełek z KFC przeznaczony (chyba) dla czterech osób, to wydaje mi się, że to obżarstwo, a nie choroba. No chyba, że można sobie wymyśleć usprawiedliwienie, że to obżarstwo na tle nerwowym, ze stresu czy cuś w ten deseń, ale moim zdaniem to są już takie tam pierdu-pierdu byle jakie usprawiedliwienia dla swoich chuci.

Kubełki KFC są śmiesznie małe (a przynajmniej takie były jak ostatni raz coś jadłem w KFC), więc to kiepski przykład. Nie masz też żadnych podstaw, żeby liczyć, że człowiek, którego nazwiesz grubasem poczuje pod wpływem tego ataku (bo tak to zapewne odbierze) powołanie do ascetycznego trybu życia. Naturalną reakcją na tego typu atak jest właśnie szukanie usprawiedliwień, wytykanie rozmówcy jego wad itd. Podtrzymuję więc swoje stanowisko odnośnie braku rigczu w takim postępowaniu.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości