To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Człowiek czy planeta?
#1
Co jest w większym niebezpieczeństwie? Co jest ważniejsze? Człowiek nie może istnieć bez planety. Ale i planeta nie może istnieć bez człowieka, to ludzki wynalazek. Radykalni ekoentuzjaści głoszą hasło "Save the planet. Kill yourself". Jednak jesteśmy od siebie współzależni: planeta i ludzie. Koniec planety to koniec człowieka, tak jak koniec człowieka to koniec planety. 

Kiedyś podsłuchałam na przystanku autobusowym, jak pewna ekolożka oznajmiła, że ona nie wierzy, że my ludzie jesteśmy chcianymi dziećmi Matki Ziemi. Że raczej nastąpił jakiś error. I powinniśmy się w związku z tym wyeliminować. Tak jak nie zgadzam się z tym wnioskiem, bo istnienie dziecka warunkuje istnienie matki, nie można w związku z tym zabić dziecka w obronie matki, tak ten tragiczny heroizm wyrażony w postawie "zabiję się dla większego dobra" wzbudza mój nawiększy szacunek. Stąd wciąż, pomimo utrzymywania poglądów wyraźnie ekosceptycznych, nie mogę pozbyć się sympatii wobec ekologicznych działaczy.

Różnią nas wnioski, ale łączy nas egzystencjalny problem: czy istnieje coś większego, czemu powinniśmy podporządkować swoje jednostkowe życie?
Odpowiedz
#2
Ależ stek bredni. Wykaż, że planeta to "ludzki wynalazek" i że konstytutywne istnienie planety jest zależne od istnienia ludzi. Inaczej to jest zwykły bełkot.
Sebastian Flak
Odpowiedz
#3
To bardzo proste. Czy to co nazywamy jako ludzie planetą istnieje w świadomości innych bytów świadomych jako planeta? Mnie nic na ten temat nie wiadomo.
Odpowiedz
#4
towarzyski.pelikan napisał(a): To bardzo proste. Czy to co nazywamy jako ludzie planetą istnieje w świadomości innych bytów świadomych jako planeta? Mnie nic na ten temat nie wiadomo.

A musi istnieć jakaś rzecz w świadomości człowieka aby w ogóle mogła istnieć? Kiedyś były se dinozaury i sobie istniały  na tej planecie niezależnie od tego czy istniał jakiś człek mający pojęcie dinozaura w głowie.

Tak samo prawo grawitacji sobie istniało niezależnie od tego czy istniał ktoś kto potrafiłby je nazwać.

Z tego, że potrafimy sobie w łepetynach tworzyć pojęcia różnych rzeczy nie wynika, że istnienie tych rzeczy jest zależne od naszej świadomości i od tego czy łaskawie je sobie jakoś ponazywamy.

towarzyski.pelikan napisał(a): Co jest w większym niebezpieczeństwie? Co jest ważniejsze?

Nic nie jest ważniejsze. Ludzie i planeta sobie istnieją i chuj - skoro są to niech sobie będą. Jeśli miałoby kiedyś nie być jednego albo drugiego to też chuj - wszechświat sobie bez nas poradzi.

Zawsze mnie bawił ten cały antropocentryzm i stawianie człeka na jakimś piedestale, jakby jakimś bogiem był. Wyluzujta się. Ludzkość to takie coraz bardziej zaawansowane technologicznie i naukowo małpy, które jednak stale mają swoje stare, małpie potrzeby.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#5
towarzyski.pelikan napisał(a): Radykalni ekoentuzjaści głoszą hasło "Save the planet. Kill yourself".
Co jest kretynizmem. Na szczęściej na tym forum nikt czegoś takiego nie głosi, więc polemizujesz z nieobecnymi.

Prawdą jest zaś, że wszelkie „ratowanie planety” to w istocie ratowanie człowieka. Nawet jeśli bowiem doprowadzimy planetę do stanu, w którym życie człowieka będzie niemożliwe, to planeta, a nawet jej biosfera (choć zmieniona) przetrwają.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#6
towarzyski.pelikan napisał(a): Różnią nas wnioski, ale łączy nas egzystencjalny problem: czy istnieje coś większego, czemu powinniśmy podporządkować swoje jednostkowe życie?

Obecnie nie, chociaż przez większość część historii i całą prehistorię ludzkości istniało, toteż reliktowy instynkt poszukiwania czegoś takiego jest zrozumiały.

Zwierzęta społeczne często mają instynkt berserkera, pozwalający im na poświęcenie własnego jednostkowego życia na korzyść społeczeństwa, w którym żyją - z tym że społeczeństwa zwierząt składają się z osobników dość blisko ze sobą spokrewnionych. Osobnik poświęcający życie działa na korzyść innych nośników swych genów, toteż jest to zachowanie korzystne ewolucyjne i przechodzi przez sito doboru naturalnego.

Ludzie aż do czasów względnie nowoczesnych również żyli w dość trwałych, wielopokoleniowych klanach liczących najwyżej kilkaset osób, spokrewnionych ze sobą. Po wynalezieniu rolnictwa i pasterstwa klany zaczęły łączyć się w plemiona, ale wciąż były samowystarczalne, a plemię można rozumieć jako sojusz wojskowy klanów. W nowoczesnym społeczeństwie jednak tamte zbiorowości całkowicie zanikły, obecnie żyjemy i współpracujemy z ludźmi kompletnie niespokrewnionymi i klanowe instynkty stadne są bezużyteczne - osobnik poświęcający swe życie dla społeczeństwa już nie zwiększa, lecz zmniejsza szanse przetrwania swoich genów. Toteż skłonność do poświętlistwa systematycznie maleje.

Natomiast, warto zauważyć, namówienie kogoś, aby swe życie poświęcił, jest nadal korzystne. Dla tego, co namawia. Dlatego pasożyty społeczne, głoszące konieczność i godność samopoświęcenia, będą istniały tak długo, jak tylko będą w stanie znaleźć frajera, wykrzesać w nim iskrę starożytnych klanowych intynktów i wykorzystać na własną korzyść.
Odpowiedz
#7
towarzyski.pelikan napisał(a): Koniec planety to koniec człowieka, tak jak koniec człowieka to koniec planety. 

co na to 10 trylionów planet tylko z naszej galaktyki? jeden trylion bagatela 1 000 000 000 000 czyli 10 do 12 potęgi.
Odpowiedz
#8
lumber

Cytat:A musi istnieć jakaś rzecz w świadomości człowieka aby w ogóle mogła istnieć? Kiedyś były se dinozaury i sobie istniały  na tej planecie niezależnie od tego czy istniał jakiś człek mający pojęcie dinozaura w głowie.
Wszystko zależy od przyjętej definicji "istnienia". Moim zdaniem istnienia nie można oderwać od podmiotu. Świat istnieje w naszej świadomości. Czy gdyby nie było świadomego bytu, świat by istniał? Nie. Bo to świadomość jest tym ekranem, na którym rozgrywa się rzeczywistość.

O istnieniu dinozaurów wiesz tylko dlatego, ze jesteś świadomy jakichś śladów ich istnienia. Te ślady istnieją w Twojej świadomości. Gdyby wymykały się naszej świadomości, to dziś by nikt nie twierdził, że dinozaury istniały.
Cytat:Zawsze mnie bawił ten cały antropocentryzm i stawianie człeka na jakimś piedestale, jakby jakimś bogiem był. Wyluzujta się. Ludzkość to takie coraz bardziej zaawansowane technologicznie i naukowo małpy, które jednak stale mają swoje stare, małpie potrzeby.
A nie powinien Cię bawić, bo to naturalne, że każdy samego siebie stawia w centrum. Najważniejszym elementem świata dla każdego z nas jesteśmy my sami albo nasze wartości. Nie różnimy się w tym względzie od zwierząt. To właśnie perspektywa nieantropocentryczna jest nienaturalna i zabawna i niekórzy właśnie forsują ją jako tę pożądaną, ponieważ na tym ma polegać nasza wyjątkowość, żeby sie wznieść ponad ten zwierzęcy szowinizm i postawić samego siebie na tym samym poziomie co wszystko inne, tak by strumyk, kamień i dżdżownica były nam bliźnimi. Sama nie wiem, jak taką postawę należałoby nazwać? Chyba absolutyzmem, ponieważ oczekuje się tutaj od człowieka przyjęcia perspektywy beznamiętnego absolutu.

ZaKotem

Cytat:W nowoczesnym społeczeństwie jednak tamte zbiorowości całkowicie zanikły, obecnie żyjemy i współpracujemy z ludźmi kompletnie niespokrewnionymi i klanowe instynkty stadne są bezużyteczne - osobnik poświęcający swe życie dla społeczeństwa już nie zwiększa, lecz zmniejsza szanse przetrwania swoich genów. Toteż skłonność do poświętlistwa systematycznie maleje.
Wspólnota krwi sukcesywnie wypierana jest wspólnotą opartą na jakimś porządku: politycznym, prawnym, etycznym lub ideologicznym. Dzisiaj lewicowy LGBT entuzjasta jest gotów oddać życie za przywileje  dla LGBT, jednocześnie nie dbając o interesy swojej rodziny lub narodu. Natomiast prawicowy chrześcijanin-narodowiec, wyznaje ideologię, która idzie w parze z interesem przedłużenia gatunku: interesy człowieka stawia ponad interesy innych podmiotów (zwierząt i roślin), interesy wspólnoty (rodzina, naród) stawia ponad interes egoistyczny (łatwe życie bez zobowiązań).

Lewicowy gej nigdzie swoich lewych genów nie przekaże, a więc sam się eliminuje z tej gry o przetrwanie.
Odpowiedz
#9
Cytat:Wspólnota krwi sukcesywnie wypierana jest wspólnotą opartą na jakimś porządku: politycznym, prawnym, etycznym lub ideologicznym.
Przede wszystkim jest to wspólnota ekonomiczna, a cała reszta jest tylko "nadbudową". Każdy człowiek jest ekonomicznie zależny już nawet nie od setek, ale milionów ludzi. W XVIII wieku gdyby wszystkich ludzi poza twoją wioską trafił szlag i cholera, z ledwością zauważyłabyś skutki tego dla siebie. A dziś w takiej sytuacji okazałoby się, że nic nie masz, nie ma internetu, prądu, bieżącej wody, a w końcu i jedzenia nie ma oprócz ziemnioków które sobie sama wyhodujesz. Uzależnienie wzajemne sprawia, że nie opłaca się mieć wrogów - nawet jeśli nie wszyscy muszą być od razu przyjaciółmi.
Cytat: Dzisiaj lewicowy LGBT entuzjasta jest gotów oddać życie za przywileje  dla LGBT,
Naprawdę, słyszałaś o wielu takich, co oddali?
Cytat: jednocześnie nie dbając o interesy swojej rodziny lub narodu.
Tylko jeśli to jakaś prawicowa rodzina. Wtedy istotnie nie dba, bo przecież dla takiej rodziny jest "chory". Natomiast interes narodu jest wart zachodu wtedy i tylko wtedy, gdy jest zbieżny z interesem jednostki. A jeśli tak, to dbając o swój interes automatycznie dbamy o interes narodu.

Cytat:Natomiast prawicowy chrześcijanin-narodowiec, wyznaje ideologię, która idzie w parze z interesem przedłużenia gatunku:
Nic takiego nie istnieje.
Cytat: interesy człowieka stawia ponad interesy innych podmiotów (zwierząt i roślin),
To głupio czyni. Rozsądny rolnik stawia interes swojej krowy ponad interes jakichś Chińczyków, chociaż z Chińczykami jest bliżej spokrewniony, niż z krową. Ale to jego krowa.
Cytat: interesy wspólnoty (rodzina, naród) stawia ponad interes egoistyczny (łatwe życie bez zobowiązań).
Zobowiązania są po to właśnie, żeby życie było łatwe. Życie bez zobowiązań to zycie pustelnika - jest trudne.
Cytat:Lewicowy gej nigdzie swoich lewych genów nie przekaże, a więc sam się eliminuje z tej gry o przetrwanie.

Tak będzie, jeśli poświęci życie w imię jakiegoś "geizmu". Dlatego tego nie robi. Lewicowy gej przekazuje swoje geny tak samo jak ksiądz - przez dobór krewniaczy. Kto ma geja w rodzie, tego bieda nie ubodzie. Bo choć klanów i plemion już nie ma, rodzina atomowa miewa się doskonale, wbrew bredzeniom prawactwa. To tylko prawackie rodziny się rozpadają, bo odpadają z nich kryptogeje i ofiary usankcjonowanej tradycją przemocy. Lewaki zaś mają szczęśliwe życie rodzinne i bezkonfliktowo obchodzą Bezbożne Narodzenie ze swymi gejowymi krewnymi.
Odpowiedz
#10
Zasada antropiczna?
Odpowiedz
#11
towarzyski.pelikan napisał(a): Lewicowy gej nigdzie swoich lewych genów nie przekaże, a więc sam się eliminuje z tej gry o przetrwanie.

skoro geny to kieruj proszę pretensje do stwórcy, swojego żydowskiego boga który tak słabo coś pokombinował i Tobie się nie podoba. Zresztą, jest pewien gatunek szympansa gdzie większość stosunków jest homoseksualnych - tego dzieła stwórcy też nienawidzisz? No i te biseksualne małpy jakoś się nie wyeliminowały, bezczelność!
Odpowiedz
#12
towarzyski.pelikan napisał(a): Co jest w większym niebezpieczeństwie?
Człowiek.
towarzyski.pelikan napisał(a): Co jest ważniejsze?
Dla mnie raczej człowiek. Ale nie jego przetrwanie, a dobrostan. Dla planety być może planeta.
towarzyski.pelikan napisał(a): Koniec planety to koniec człowieka
Chyba, że się przemieścimy.
towarzyski.pelikan napisał(a): tak jak koniec człowieka to koniec planety. 
Nie sądzę. Nie było nas, był las. Nie będzie las, będzie las (chyba, że Szyszko się postara by było inaczej Szczęśliwy ).

towarzyski.pelikan napisał(a): nie można w związku z tym zabić dziecka w obronie matki
Oczywiście, że można. Przecież jest to wykonalne. No chyba, że chodzi Ci o to, że to nie jest "obrona" skoro dziecko nie ma (raczej?) intencji jej zaszkodzenia. O to można by się ewentualnie spierać.

towarzyski.pelikan napisał(a): tak ten tragiczny heroizm wyrażony w postawie "zabiję się dla większego dobra" wzbudza mój nawiększy szacunek.
Mhm...przypomina mi się "Weronika postanawia umrzeć" Duży uśmiech

towarzyski.pelikan napisał(a): Różnią nas wnioski, ale łączy nas egzystencjalny problem: czy istnieje coś większego, czemu powinniśmy podporządkować swoje jednostkowe życie?
Nie. To wolny kraj/świat.

Natomiast bunt/opór wobec Świadomości powoduje cierpienie, więc pewnie najlepiej jest Jej się podporządkować.
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości