To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Gra o Tron - co w tym jest? [spoilery]
Już siedem miesięcy temu Emilia Clarke zareagowała w ten oto sposób na pytanie o zakończenie historii - nikt teraz nie powinien być zaskoczonyUśmiech

Odpowiedz
O Drogo było jednak coś więcej. A i to wskrzeszenie było najbardziej nieudane, efektem było warzywo. Tymczasem Gregor to coś pośredniego między dokonaniami kapłanów Chlora (boska interwencja) a martwiakami Innych (chodząca spersonifikowana nekromancja). To po prostu nie jest poziom, jakiego można oczekiwać po Qyburnie. Zdupizm.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
Więc jest tak:
  • Rhaegal nie zginął w pierwszej potyczce z Żelazną Flotą. Został trafiony, ale tylko lekko – nadaje się do walki po czasie, w którym oczekiwano na posiłki.
  • W czasie ataku Jon i Daenerys dokonują skoordynowanego ataku na skorpiony. Jedno bierze na siebie ogień z bezpiecznej odległości, drugie atakuje od boku i pali.
  • Miasto już ma się poddać, ale jakiś niedobitek postanawia być bohaterem, wspina się na ostatniego niezniszczonego skorpiona i trafia Rhaegala śmiertelnie. Ten spada z muru wraz z Jonem.
  • Teraz dopiero Danka dostaje pierdolca.

Ten scenariusz jest pod każdym względem lepszy, niż to co dostaliśmy:
  • Mamy sensowny trigger dla odpału Daenerys.
  • Nie ma niewytłumaczalnej sytuacji, w której Rhaegal pada w kilka sekund wobec straży przedniej Żelaznej floty, natomiast Drogon daje sobie radę bez problemu w konfrontacji z całą flotą i całą obroną murów.
  • Śmierć Rhaegala ma większy sens fabularny, nie jest on tylko red shirtem.

Wymyśliłem to wczoraj. Dziesięć minut po obejrzeniu odcinka, topiąc smutki w szklance wody. Nie piszę tego, żeby się chwalić, tylko żeby wskazać, że fabuła sezonu jest tak beznadziejna, że można ją poprawić na kolanie.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
Cytat: To po prostu nie jest poziom, jakiego można oczekiwać po Qyburnie. Zdupizm.

tO Po PrOsTu Nie jesT PoziOm, JaKiEgO mOżNa OcZeKiWaĆ pO qYbUrNiE. zDuPiZm.


Cytat:Wymyśliłem to wczoraj. Dziesięć minut po obejrzeniu odcinka, topiąc smutki w szklance wody. Nie piszę tego, żeby się chwalić, tylko żeby wskazać, że fabuła sezonu jest tak beznadziejna, że można ją poprawić na kolanie.


"One dragon in recorded history has been brought down from the air by a projectile, and it was a one in a million shot. A mature dragon in the air is virtually invulnerable" -George R.R. Martin
Po prostu Rhaegal zdechł, bo mieli za mały budżet xD
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.
Odpowiedz
cobras napisał(a): "One dragon in recorded history has been brought down from the air by a projectile, and it was a one in a million shot. A mature dragon in the air is virtually invulnerable" -George R.R. Martin
Po prostu Rhaegal zdechł, bo mieli za mały budżet xD
Ale to jest wypowiedź GRRM, która nie jest autorytatywna dla tego, co dzieje się w serialu. W serialu mamy powiedziane, że Qyburn wymyślił te olbrzymie skorpiony jako wunderfaffe specjalnie przeciwko smokom. I potwierdzone jest, że są one przeciwko smokom skuteczne. Najpierw na czaszce martwego smoka. Potem na Rhaegalu, który dostaje trzy bełty i pada. Potem widz widzi mury KL najeżone tymi skorpionami. Więc zadaje sobie pytanie „jak Danka się przeciwstawi takiej obronie”. A odpowiedź na to pytanie brzmi: „No jak to jak? Norrmalnie. Weźmie i spali”. Wątek skorpionów ciągnięty od poprzedniego sezonu jest zatem kolejnym wątkiem, który nie ma sensownego, satysfakcjonującego rozstrzygnięcia.
kmat napisał(a): To po prostu nie jest poziom, jakiego można oczekiwać po Qyburnie. Zdupizm.
A czemu? Wyraźnie jest pokazane, tak w książce, jak w filmie, że Qyburn to geniusz. Cytadela zaś zawiera tajemnice, których większość Maesterów nie poznała.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
kmat napisał(a): O Drogo było jednak coś więcej. A i to wskrzeszenie było najbardziej nieudane, efektem było warzywo. Tymczasem Gregor to coś pośredniego między dokonaniami kapłanów Chlora (boska interwencja) a martwiakami Innych (chodząca spersonifikowana nekromancja). To po prostu nie jest poziom, jakiego można oczekiwać po Qyburnie. Zdupizm.

Zdupizm jest uzasadniony właściwościami świata. Maestrowie mają wiedzę o potężnych czarach, ale tylko teoretyczną, bo magia zwyczajnie nie działa, tak jak w świecie rzeczywistym. Traktują więc tę wiedzę bez szacunku, jako mity, alegorie i poza tym bezwartościowe pierdoły. Jednakże na skutek jakichś magicznych koniunkcji i opozycji po tysiącach lat magia znowu zaczyna działać według starych zasad. Qyburn jest po prostu dziwakiem który uczył się bezsensownej wiedzy, i nagle okazało się, że to działa. Trochę tak, jakby się okazało, że astroufolodzy i bioenergotelepaci jednak mają rację. To dałoby im nagłą przewagę - szczególnie w świecie bez internetów, prasy i z jednym tylko uniwersytetem. Instukcje tworzenia zombich zapewne da się znaleźć w niejednej zatęchłej bibliotece.
Odpowiedz
zefciu napisał(a): Wymyśliłem to wczoraj. Dziesięć minut po obejrzeniu odcinka, topiąc smutki w szklance wody. Nie piszę tego, żeby się chwalić, tylko żeby wskazać, że fabuła sezonu jest tak beznadziejna, że można ją poprawić na kolanie.
Prawda.
zefciu napisał(a): W serialu mamy powiedziane, że Qyburn wymyślił te olbrzymie skorpiony jako wunderfaffe specjalnie przeciwko smokom. I potwierdzone jest, że są one przeciwko smokom skuteczne. Najpierw na czaszce martwego smoka. Potem na Rhaegalu, który dostaje trzy bełty i pada. Potem widz widzi mury KL najeżone tymi skorpionami. Więc zadaje sobie pytanie „jak Danka się przeciwstawi takiej obronie”. A odpowiedź na to pytanie brzmi: „No jak to jak? Norrmalnie. Weźmie i spali”. Wątek skorpionów ciągnięty od poprzedniego sezonu jest zatem kolejnym wątkiem, który nie ma sensownego, satysfakcjonującego rozstrzygnięcia.
Tak podejrzewam, że GoT jest przedostatnim etapem karier DD. Tu początkowo mieli gotowy materiał od Martina, co pozwoliło im stworzyć iluzję, że sami coś prezentują. Ale teraz będą starłorsy, całkowicie autorskie. Dziadostwo będzie widać od początku. Film pewnie zaliczy spektakularną klapę i dla każdego będzie jasne czemu.
ZaKotem napisał(a): Zdupizm jest uzasadniony właściwościami świata. Maestrowie mają wiedzę o potężnych czarach, ale tylko teoretyczną, bo magia zwyczajnie nie działa, tak jak w świecie rzeczywistym. Traktują więc tę wiedzę bez szacunku, jako mity, alegorie i poza tym bezwartościowe pierdoły. Jednakże na skutek jakichś magicznych koniunkcji i opozycji po tysiącach lat magia znowu zaczyna działać według starych zasad. Qyburn jest po prostu dziwakiem który uczył się bezsensownej wiedzy, i nagle okazało się, że to działa. Trochę tak, jakby się okazało, że astroufolodzy i bioenergotelepaci jednak mają rację. To dałoby im nagłą przewagę - szczególnie w świecie bez internetów, prasy i z jednym tylko uniwersytetem. Instukcje tworzenia zombich zapewne da się znaleźć w niejednej zatęchłej bibliotece.
W książce tak. Ale w serialu nie. Tu mamy jeśli dobrze pamiętam trzy wielkie osiągnięcia maeterów w ostatnich czasach - wyprodukowanie dużych ilości dzikiego ognia, skorpiony i wyleczenie Mormonta. Nic z tego nie wymaga jakiejkolwiek magii, ot fizyka, chemia i biologia. A tu wyskakuje znikąd wysoko lewelowa nekromancja, niczym nie umotywowana. Zdupizm.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
kmat napisał(a): W książce tak. Ale w serialu nie. Tu mamy jeśli dobrze pamiętam trzy wielkie osiągnięcia maeterów w ostatnich czasach - wyprodukowanie dużych ilości dzikiego ognia, skorpiony i wyleczenie Mormonta. Nic z tego nie wymaga jakiejkolwiek magii, ot fizyka, chemia i biologia.

W dzikim ogniu była magia. Alchemik poinformował Cersei i Tyriona, że produkcja idzie świetnie, bo używane przez nich zaklęcia okazały się niespodziewanie skuteczne. A co do biologii... no to już "leczenie" Joraha było facepalmowym wytworem infantylnej wyobraźni filmowców. Szara łuszczyca miała być czymś podobnym do trądu, atakującego wszystkie tkanki poczynając od skóry, a w objawach przypominając trochę fibrodysplazję. Tymczasem genialny medyk od siedmiu boleści postanawia po prostu odkroić brzydko wyglądające narośle. Przez setki lat nikt na to nie wpadł. Jorah poci się i wrzeszczy jakby mu wosk depilacyjny z jaj zrywano, ale też właśnie mniej więcej to się tylko dzieje, bo pod strupem jest... świeży, różowy naskórek. I po zdjęciu strupa nic więcej nie rośnie. Czyli gdzie jest ognisko choroby? W samym strupie? Straszliwy trądo-rak okazuje się jakąś... grzybicą skóry, do pozbycia się której wystarcza bolesny, ale prosty zabieg higieniczny.

To był jeden z powodów, dla których siódmy sezon był moim ostatnim, a obecny znam tylko z relacji hejterów.
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a): W dzikim ogniu była magia. Alchemik poinformował Cersei i Tyriona, że produkcja idzie świetnie, bo używane przez nich zaklęcia okazały się niespodziewanie skuteczne.
Było to w serialu? Bo że w książce to pamiętam.
ZaKotem napisał(a): A co do biologii... no to już "leczenie" Joraha było facepalmowym wytworem infantylnej wyobraźni filmowców. Szara łuszczyca miała być czymś podobnym do trądu, atakującego wszystkie tkanki poczynając od skóry, a w objawach przypominając trochę fibrodysplazję. Tymczasem genialny medyk od siedmiu boleści postanawia po prostu odkroić brzydko wyglądające narośle. Przez setki lat nikt na to nie wpadł. Jorah poci się i wrzeszczy jakby mu wosk depilacyjny z jaj zrywano, ale też właśnie mniej więcej to się tylko dzieje, bo pod strupem jest... świeży, różowy naskórek. I po zdjęciu strupa nic więcej nie rośnie. Czyli gdzie jest ognisko choroby? W samym strupie? Straszliwy trądo-rak okazuje się jakąś... grzybicą skóry, do pozbycia się której wystarcza bolesny, ale prosty zabieg higieniczny.
Ano prawda.
ZaKotem napisał(a): Straszliwy trądo-rak okazuje się jakąś... grzybicą skóry
Kołtunem. Plica polon.. Pardon, plica valyrianica.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
https://blogs.scientificamerican.com/obs...redirect=1

Dobry artykuł o tym, czemu ostatnie sezony GoTa były słabsze od tych na podstawie książek.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.
Odpowiedz
Mój trud skończony:
[Obrazek: 60121064_439987243468229_466561466288308...e=5D990339]
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.
Odpowiedz
Drogon zagłosował za demokracją, powinni mu dać miejsce w Radzie.
Odpowiedz
Po tak słabym sezonie finał był nadspodziewanie normalny. Sztampowy, przewidywalny, ckliwy. Ale dało się oglądać i oglądałem go ze sporą przyjemnością.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Mam to samo. W zasadzie wycieki się sprawdziły. Ale jakoś wybitnie to nie przeszkadzało.
Oglądając scenę koronacji Sansy nie mogłem pozbyć się wrażenia, że coś mi to przypomina. A tak, Elżbietę I. Kariera Bronna wymiata :/ A tera mnie zastanawia, ile taka symbioza człowieka z drzewem może żyć. Bo właśnie Westeros dostało władcę, który może wiedzieć wszystko o swoich poddanych, zwargować ich jeśli trzeba a czort wie czy potencjalnie nie nieśmiertelnego. Jeśli tak, to Bóg Imperator Diuny się chowa. Takie drobne przeoczenie scenarzystów.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
Niestety wiało nudą. Wychodzi na to, że sezon był skrócony dlatego, że po prostu nie było pomysłu jak rozwinąć luźne podpowiedzi autora. Zakończenie zupełnie mnie nie wzruszyło, poza paroma momentami obojętnie patrzyło się na powolne, w zamierzeniu melancholijne sceny. Danka umarła bez wyjaśnienia dlaczego jej nagle się zachciało mordować niewinnych, kiedy jeszcze niedawno prawie się popłakała na widok szkieletu dziecka i zamknęła smoki w pieczarze. Dlaczego Drogon spalił tron a nie Jona? Czyżby Danka tyle mu za uszami truła o Żelaznym Tronie, że miał dosyć? Dostaliśmy happy end i nie ma w tym nic złego ale jedyne, co czułem po napisach końcowych, to obojętność. Wizualnie, dźwiękowo i aktorsko jak zwykle bardzo dobrze. Szkoda, że Bran nie okazał się wcieleniem jakiejś starożytnej, złowrogiej siły, która mogła opanować go podczas spotkania z trójoką wroną. A tak pozostał po prostu królem na drewnianym tronie.
Odpowiedz
Jon pogłaskał Ducha Oczko
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
To za mało - Duch zasługiwał na więcej, znacznie więcejUśmiech

[Obrazek: 5cd0ee4826bdc.jpeg]
Odpowiedz
Z góry przepraszam, bo ja nie kojarzą tych wszystkich klanów ale tak statycznego i pompatycznego czegoś dawno nie widziałem.
Finał jak w radzieckim filmie, gdzie powiedzą zdanie, potem zapada minutowa cisza, przechodzą z punktu A do punktu B i powiedzą drugie zdanie pełne pseudogłebokiego bełkotu.
Myślałem, że na koniec zwycięzcy, jak to znamy z historii, rzucą się sobie do gardeł i będzie trochę latających flaków, a tu nudna polipoprawna papka.
Masakra.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Pewnie masz rację. Ja nie miałem jakichś złych impresji, pewnie na skutek kontrastu między szczątkowym sensem finału, a totalnym bezsensem reszty sezonu. W sumie ciekawe, najmniej irytowały mnie te odcinki, w których nic konkretnego się nie działo.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
Osiris napisał(a): Danka umarła bez wyjaśnienia dlaczego jej nagle się zachciało mordować niewinnych
I to najbardziej pokazuje, że autorzy sami się pogmatwali we własnej opowieści. W 4. odcinku mamy pokazane, że Cersei wciąga ludzi do Czerwonej Twierdzy. I jest problem – czy zaatakować tę twierdzę ogniem powodując potężne szkody kolateralne, czy nie. W 5. odcinku Danka okazuje się, że dylemat był nieistotny. Bo Danka dostaje pierdolca i zaczyna dla zabawy palić ludzi poza Twierdzą. W odcinku 6. natomiast padają takie stwierdzenia jak „ci ludzie stali między nią a rajem”, czy „Cersei wykorzystała ich niewinność przeciwko mnie”. I nikt się nie zająknie, że przecież Daenerys nie tych ludzi spaliła, tylko całkiem innych.

Jednym słowem – to co pada w 6. odcinku jest spójne z tym, co było szykowane w odcinku 4. Zupełnie niespójne jednak z tym, co rzeczywiście w serialu pokazano.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości