To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Budda czcicielem Lucyfera?
#1
Celem niniejszego tematu jest wykazanie, że buddyzm jest lucyferianizmem (satanizmem) i w związku z tym jest filozofią wrogą chrześcijaństwu, całkowitym jego zaprzeczeniem. Moją analize będę opierac na tekście utworu rapera Jimson Nie ma Boga:

Utwór zaczyna się w następujący sposób:

Cytat:Nie wierz jakiejś rzeczy, dlatego, że jest kolportowana
dlatego, że jest przedmiotem tradycyjnej wiary
dlatego, że takie jest zdanie większości
dlatego, że można ją znaleźć w świętych tekstach
dlatego, że odpowiada ona twoim inklinacjom
dlatego, że jest autorytetem
lub, że jest przyodziana prestiżem twego mistrza
Powiedział

Wstęp się urywa na Powiedział...

Kto powiedział? Powiesz, Budda, rzecz jasna. No tak. Ale kim jest Budda – tym dobrym głosem, czy tym złym? Bogiem czy szatanem?

Sięgnijmy do Biblii:

Cytat:A wąż1 był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: «Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?» Niewiasta odpowiedziała wężowi: «Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli». Wtedy rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło». 
Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski. 
Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu. Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: «Gdzie jesteś?» 10 On odpowiedział: «Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się». 11 Rzekł Bóg: «Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?» 12 Mężczyzna odpowiedział: «Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem». 13 Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: «Dlaczego to uczyniłaś?» Niewiasta odpowiedziała: «Wąż mnie zwiódł i zjadłam». 14 Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: 
«Ponieważ to uczyniłeś, 
bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; 
na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. 
15 Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, 
pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: 
ono zmiażdży
2 ci głowę, 
a ty zmiażdżysz
2 mu piętę». 
16 Do niewiasty powiedział: «Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą». 
17 Do mężczyzny zaś [Bóg] rzekł: «Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść - 
przeklęta
3 niech będzie ziemia z twego powodu: 
w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie 
po wszystkie dni twego życia. 
18 Cierń i oset będzie ci ona rodziła, 
a przecież pokarmem twym są płody roli. 
19 W pocie więc oblicza twego 
będziesz musiał zdobywać pożywienie, 
póki nie wrócisz do ziemi, 
z której zostałeś wzięty; 
bo prochem jesteś 
i w proch się obrócisz!»
4 
20 Mężczyzna dał swej żonie imię Ewa
5, bo ona stała się matką wszystkich żyjących. 
21 Pan Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich. 22 Po czym Pan Bóg rzekł: «Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło; niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki»
623 Dlatego Pan Bóg wydalił go z ogrodu Eden, aby uprawiał tę ziemię, z której został wzięty. 24 Wygnawszy zaś człowieka, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia7.

Czy ten przekaz Buddy nie przypomina wam kuszenia węża? Wąż wie, że Bóg jest dla Adama i Ewy autorytetem, więc żeby zrealizować swój niecny plan zwabienia ich do grzechu, musi najpierw uderzyć w same fundamenty – w wiarę w autorytet Boga. Przekładajac na naszą sytuację: wszystkie głosy, które namawiają do bycia sceptycznym w stosunku do tradycji, religii, przekazu świętych ksiąg, naturalnych inklinacji, autorytetów (Kościół, kapłani, rodzice, ludzie sędziwi) oraz wiary podzielanej przez ogół społeczeństwa, są tak naprawdę odpowiednikami tego biblijnego kuszenia człowieka przez szatana.

Qunique mial nosa, bo kilkukrotnie (na róznych forach) zwracal uwage na to, ze ten przekaz Buddy jest falszywy i bezsensowny, poniewaz sam Budda przemawia jako autorytet i zeby łyknac te gadke Buddy najpierw trzeba uznać go za autorytet. Otoz, w chrzescijanstwie podkresla sie, ze szatan działa w czlowieku poprzez pyche, a wiec przekonanie, ze sam czlowiek najlepiej wie, co jest dobre dla niego, a co jest zle. On sam jest dla siebie autorytetem. Uznanie siebie samego za autorytet jest równoznaczne z uznaniem za autorytet szatana. Są tylko dwie opcje: albo słuchasz się Boga, albo szatana. Autorytetow moralnych albo siebie samego.

I dalej leci zwrotka, która mówi właśnie o tym, jak podmiot liryczny buduje swoją własna swiatynie, zrywa z Bogiem, odtąd zyje na wlasna reke:

Cytat:Klęcząc w tej świątyni zbudowanej przeze mnie
swój tryptyk jak neptyk znów spędzam bezsennie
niemal jak tetryk zgorzkniały do snu granic
obojętny zamilkł obrzezany z wiary znów za nic
jak mam nie ranić? rzucam tekst, komunikat
sami znów, ja i Bóg, czytaj ekskomunika
pura veritas, ale nie wołam o pomoc
jak będę tonąć sami powiecie ortodoks
spisuję donos, nie ma Boga, są klony
trzy lata temu ponoć on dzwonił do Łony
ale Olimp jest pusty, mój zmysł szósty ustał
to któryś rok jak do krzyża przykładam usta
zero empatii, a bóstwa ubliżam
plugawym jak fakir sam pośród kurtyzan
i zbliżam się w realizm, to przestroga
lepiej sam sprawdŹ, może już nie masz Boga

Lewitując na parkietach wyobraźni jak derwisz
snuję nietakt, z którego chcesz drwić
może wierzysz, może to puste słowa
lepiej sam sprawdŹźmoże już nie masz Boga
Lewitując na parkietach wyobraźni jak derwisz
stwierdzam, że nie ma Boga, nie ma
wiara w życie po śmierci tworzy zamęt

Dalej podmiot liryczny zwraca uwage na hipokryzje, zlo jakie dostrzega w religii, co zapewne było powodem odwrotu od wiary. Skoro Bóg jest dobry, to czemu ci, którzy go maja na ustach, nie są dobrzy? I tutaj dotykamy sedna. Każdy buntujący się ateuszek wypiera się dziedzictwa grzechu pierworodnego, którego owocem jest grzeszność, niedoskonałość wpisana w naturę człowieka. A chrześcijanin ma przed sobą to trudne zadanie, żeby zaakceptować to, że nigdy nie będzie doskonały. Że żaden człowiek, którego spotyka na świecie nie jest doskonały. A co za tym idzie, nawet ci kapłani, te autorytety religjne, od których spodziewalibysmy sie nieskazitelnej moralnosci, nie sa idealni. W filmie „Kler” Smarzowskiego z ust jednego z kapłanów pada zdanie (cytuje z pamieci): „Kościół jest święty, ale tworzą go ludzie grzeszni”. I kiedy człowiek to zrozumie i zaakceptuje, to wiara, jaką pokłada w autorytety wypowiadajace sie w imieniu Boga, jest podszyta ta swiadomoscia. Nie odrzuca Kościoła, religii, bo nie są idealne. Nie unosi się pychą:

Cytat:Nie wiem jak można przejść od gwałtów w ekumenizm
nie istnieje tam Bóg, bo by ten fanklub zmienił
i wyplenił tych, co dzieciom krwawią katechizm
ej, co to za wiara, że ślepi uczą ślepych?
siedziba świętych, gdzie? to filia
wasz Bóg was nauczył, co to pedofilia?
ten piach w oczy to ofiara
moi bliscy, przyjaciele, w nich wiara
bowiem tak łatwo ogłosić się Bogiem
jednym słowem, potem opaść wzdłuż bloku okien
albo powiedzieć, że bez wiary świat jest mniejszy
tym samym wierzyć w drugie życie, a to pierwsze spieprzyć
wielorakość bogów, powiem bożków
sto pięćdziesiąty kościół i stu pięćdziesięciu ojców
dość już, przez religię ten świat wybuchnie
nie pomogą nam w tym nawet te perfidne podwójne

W ostatnim fragmencie podmiot liryczny uzasadnia swoja postawe przedkładaniem logiki nad wiarę. Chrześcijaństwo opiera sie na zasadzie „fides et ratio”(wiara i rozum). Dla chrześcijanina, te dwa aspekty muszą byc ze sobą w harmonii. Ateista/agnostyk pragnie, aby wszystko bylo poznawalne rozumowo, jest pyszny, chce jak pierwszy człowiek poznać dobro i zło, żeby być jak Bóg. Nie godzi sie na Tajemnice w swoim zyciu. Wszystko ma byc jasne, oczywiste, jak 2 + 2 = 4. 

Cytat:W pewien splot ujmę to i przypomnę
nie jestem ateistą, bo sam widzisz, że wątpię
mów mi Jimson, jeśli czujesz grunt pod stóp parą
moje życie to triumf logiki nad wiarą

Podsumowując, ten racjonalistyczny, odarty z metafizyki system filozoficzny zwany buddyzmem (nie mówie o buddystach uprawiających tradycyjną religijność), jest w istocie przekazem lucyferiańskim, w którym biega o to, żeby od świata odsunąć Boga (aspekt nadprzyrodzony, transcendentny), a w tym celu redukuje się człowieka do istoty racjonalnej, a świat do natury, którą można od początku do końca racjonalnie uzasadnić. Natomiast buddyjska metafizyka jest tak naprawdę „psychoterapią”, ucieczką od cierpienia, tego wszystkiego, co człowiekowa otwiera na aspekt nadprzyrodzony. Buddysta nie cierpi, buddysta obserwuje ból, który przechodzi przez jego umysł, ciało, ale bezpośrednio go nie dotyka,  największym grzechem buddysty jest zaangażowanie. Dlatego nieraz pewnie słyszeliscie, jak buddysta pierdzieli, ze prawdziwa milosc to jest nieuwarunkowana. Buddysta kocha bez przywiązania. Buddysta odrzuca świat iluzji (nietrwałości) na rzecz tego co trwałe – a więc Pustki (czystego umysłu). Tej pustki doświadczyć sie nie da, jest tylko ideą do której buddysta daży, z którą chce się utożsamic, żeby nie zmierzyć się ze skutkami grzechu pierworodnego. Buddysta żyje tak, jakby człowiek nigdy nie został wypędzony z raju.
Odpowiedz
#2
Pustka to nie jest idea. To jest natura wszystkich zjawisk.
Odpowiedz
#3
Lampart napisał(a): Pustka to nie jest idea. To jest natura wszystkich zjawisk.

Teoretycznie. Widział kto kiedy pustke? To jest taka sama idea jak 2+2=4.
Odpowiedz
#4
Cytat: Dlatego nieraz pewnie słyszeliscie, jak buddysta pierdzieli, ze prawdziwa milosc to jest nieuwarunkowana. Buddysta kocha bez przywiązania. Buddysta odrzuca świat iluzji (nietrwałości) na rzecz tego co trwałe – a więc Pustki (czystego umysłu). Tej pustki doświadczyć sie nie da, jest tylko ideą do której buddysta daży, z którą chce się utożsamic, żeby nie zmierzyć się ze skutkami grzechu pierworodnego. Buddysta żyje tak, jakby człowiek nigdy nie został wypędzony z raju.

Poznałaś jakiegoś buddystę czy tak tylko posługujesz się wiedzą z n-tej ręki?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#5
Sofeicz napisał(a):
Cytat: Dlatego nieraz pewnie słyszeliscie, jak buddysta pierdzieli, ze prawdziwa milosc to jest nieuwarunkowana. Buddysta kocha bez przywiązania. Buddysta odrzuca świat iluzji (nietrwałości) na rzecz tego co trwałe – a więc Pustki (czystego umysłu). Tej pustki doświadczyć sie nie da, jest tylko ideą do której buddysta daży, z którą chce się utożsamic, żeby nie zmierzyć się ze skutkami grzechu pierworodnego. Buddysta żyje tak, jakby człowiek nigdy nie został wypędzony z raju.

Poznałaś jakiegoś buddystę czy tak tylko posługujesz się wiedzą z n-tej ręki?

Poznałam całe mnóstwo buddystów, wielu z nich podszywa się pod chrześcijan. Sama zresztą byłam kiedys buddystka, wiec sama wiem najlepiej z doswiadczenia.
Odpowiedz
#6
Aha. Buddyzm jest lucyferianizmem.

Pytanie numer jeden. Co Brajanek wie o lucyferianach jako takich? To jest konkretny odłam konkretnego wyznania, ludzie którzy w coś wierzą i coś praktykują, a nie jakaś etykietka od czapy mająca służyć do opluwania.

Pytanie numer dwa. Gdzie materiał źródłowy? A, tekst rapera z Okcydentu. To może zacznę wykazywać, że chrześcijaństwo jest złowróżbne, opierając się na orientalnym animcu Neon Genesis Evangelion; odniesień do Biblii będzie zero. Doczekamy się analizy jakiejś sutry może?

Pytanie numer trzy. Co to znaczy, że Brajanek był buddystą? Przylazł do sanghi, posiedział trochę po turecku, poziewując i uznał się za oświeconego? To równie dobrze ja mógłbym twierdzić, że jestem satanistą, bo przeczytałem wypisy z la Veya i uznałem parę jego passusów za słuszne.

Niepoważny temat założony w niepoważny sposób przez niepoważnego człowieka. Co prawda, nie takie rzeczy obrastały w ciekawe offtopy, ale cholera, kiedyś były na tym forum takie dyskusje, że siedziałem cichutko, bo mało co z nich rozumiałem. Wszystko już było, więc niech nas Brajanek rozerwie?
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#7
I to jest prawdziwa mentalność katolicka, ateiści i buddyści to czciciele szatana a milość jest gwałtem, dlatego należy ją egzekwować siłą, przemocą i nienawiścią.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
#8
ErgoProxy napisał(a): Niepoważny temat założony w niepoważny sposób przez niepoważnego człowieka. Co prawda, nie takie rzeczy obrastały w ciekawe offtopy, ale cholera, kiedyś były na tym forum takie dyskusje, że siedziałem cichutko, bo mało co z nich rozumiałem. Wszystko już było, więc niech nas Brajanek rozerwie?

Jeśli Ci nie odpowiadają moje tematy, a zdanie o mojej tówrczości masz już wyrobione (wiesz, czego sie mozesz mniej wiecej spodziewac), to moze po prostu je omijaj? Mnie sie nie chce dyskutowac z osoba, która najpierw zadaje pytania, na które nie oczekuje odpowiedzi, bo już odpowiedz zna. Jak lubisz "poważne" dyskusje to idż sobie poczytaj berta albo odwiedź bibliotekę. Mnie nie interesuje racjonalistyczne wymądrzanie się ksiązkową wiedzą, mnie interesuje rzeczywistość, a Ty nie jesteś zdolny do tego, żeby o rzeczywistości dyskutować.

Rodica napisał(a): I to jest prawdziwa mentalność katolicka, ateiści i buddyści to czciciele szatana a milość jest gwałtem, dlatego należy ją egzekwować siłą, przemocą i nienawiścią.

Skoro z tych różnych wiar/filozofii wynikają odmienne postawy życiowe, to dla mnie jest to oczywiste, że nie opierają się na tych samych fundamentach. Chrześcijański Bóg i buddyjski Bóg nie są tymi samymi Bogami.

W świetle chrześcijaństwa jest tylko jeden Bóg. Kto nie służy Bogu, ten służy szatanowi. To nie jest kwestia widzimisię, tylko twardych faktów.
Odpowiedz
#9
A dlaczego miałbym omijać bezrozumne ataki na coś, co lubię i respektuję? A dlaczego miałbym zostawić w spokoju człowieka, który utożsamia zdanie chrześcijan z faktami? Fakty są niezależne od chrześcijaństwa i niekiedy mu przeczą; toteż chrześcijaństwo muszę uznać za widzimisię. Może w jakimś stopniu pożyteczne, ale widzimisię.

A rzeczywistość to jest Tao. Tao, które da się wysłowić, nie jest prawdziwym Tao. Stąd nikt nie jest zdolny dyskutować o rzeczywistości.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#10
tp:
Cytat:W świetle chrześcijaństwa jest tylko jeden Bóg. Kto nie służy Bogu, ten służy szatanowi. To nie jest kwestia widzimisię, tylko twardych faktów.
To nie jest do końca takie pewne. Chrześcijański polski Bóg to może być całkiem inny twór niż np. Chrześcijański niemiecki Bóg.
Podobno Polska nie istnIała aż do XV wieku a jej powstanie zawdzięczamy Rzymowi, który obawiał się potęgi niemieckiego cesarstwa. Wcześniej na ziemiach polskich kwitła kultura niemieckich kolonistów, którą zniczczyło polskie chrzescijaństwo. I dlatego jesteśmy zadupiem Europy.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
#11
ErgoProxy napisał(a): A dlaczego miałbym omijać bezrozumne ataki na coś, co lubię i respektuję? A dlaczego miałbym zostawić w spokoju człowieka, który utożsamia zdanie chrześcijan z faktami? Fakty są niezależne od chrześcijaństwa i niekiedy mu przeczą; toteż chrześcijaństwo muszę uznać za widzimisię. Może w jakimś stopniu pożyteczne, ale widzimisię.

A rzeczywistość to jest Tao. Tao, które da się wysłowić, nie jest prawdziwym Tao. Stąd nikt nie jest zdolny dyskutować o rzeczywistości.

Człowiek, który twierdzi, że "Stąd nikt nie jest zdolny dyskutować o rzeczywistości" wyżej się czepia, ze utożsamiam zdanie chrześcijan z faktami. Skoro już uzgodniliśmy, że o faktach się dyskutować nie da, to skąd to czepialstwo? Przecież wiadomo, że wszystko jest tylko opinią, nawet to, co właśnie dzieje się za moim oknem. A intencją Ergo wcale nie jest weryfikowanie opinii z faktami, tylko weryfikowanie czy cudze opinie są zgodne z opinią Ergo. Jeśli tak, to je ... lubi i respektuje. Jak to się nazywa? Kącik wzajemnej adoracji?

Rodica napisał(a): tp:
Cytat:W świetle chrześcijaństwa jest tylko jeden Bóg. Kto nie służy Bogu, ten służy szatanowi. To nie jest kwestia widzimisię, tylko twardych faktów.
To nie jest do końca takie pewne. Chrześcijański polski Bóg to może być całkiem inny twór niż np. Chrześcijański niemiecki Bóg.
Podobno Polska nie istnIała aż do XV wieku a jej powstanie zawdzięczamy Rzymowi, który obawiał się potęgi niemieckiego cesarstwa. Wcześniej na ziemiach polskich kwitła kultura niemieckich kolonistów, którą zniczczyło polskie chrzescijaństwo. I dlatego jesteśmy zadupiem Europy.

Mozemy sie spierac, ktory Bóg jest prawdziwy lub któremu należy służyć. Sama miałam rozkmine, czy moze JHW stworzyciel nie jest złym demiurgiem, a wąż (Lucyfer) to ten dobry Bóg. Przez jakis czas wspieralam buddyzm i gnozę. Wydawało mi sie, że to wtedy byłam po jasnej stronie mocy. 

Są dwie główne wersje rzeczywistości:

- buddyjsko-gnostyczna: świat jest iluzją, świat jest zły, wyzwolenie idzie przez ucieczke od cierpienia, rozpuszczenie się w niebycie
- chrześcijańska: świat jest rzeczywistością, jest dobry, wyzwolenie idzie przez cierpienie, życie

Można to też skonfronowac filozoficznie: idealizm vs. realizm. Buddyzm, gnoza to filozofie/religie idealistyczne, chrześcijaństwo jest realistyczne.
Odpowiedz
#12
towarzyski pelikan napisał(a):Człowiek, który twierdzi, że "Stąd nikt nie jest zdolny dyskutować o rzeczywistości" wyżej się czepia, ze utożsamiam zdanie chrześcijan z faktami. Skoro już uzgodniliśmy, że o faktach się dyskutować nie da, to skąd to czepialstwo?
Ty napisałeś coś, to i ja napisałem coś, bez respektu dla sensu i spójności, ale czepiając się ciebie, jak ty uczepiłeś się Buddy. I buddystów przy okazji; ale nie tej polskiej dziewiątej wody po kisielu, tylko Tybetańczyków, Tajów, Japończyków etc. Znasz ich, że się mądrzysz? Rozumiesz, co wyznają, że się mądrzysz?
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#13
ErgoProxy napisał(a): Ty napisałeś coś, to i ja napisałem coś, bez respektu dla sensu i spójności, ale czepiając się ciebie, jak ty uczepiłeś się Buddy. I buddystów przy okazji; ale nie tej polskiej dziewiątej wody po kisielu, tylko Tybetańczyków, Tajów, Japończyków etc. Znasz ich, że się mądrzysz? Rozumiesz, co wyznają, że się mądrzysz?

Mnie w tym temacie nie interesują Japończycy, Tajowie i Tybetańczycy, tylko buddyści, których spotykam na co dzień, m.in. tutaj w zapyziałej Polsce. I taki buddyzm, który znam i który potrafię zrozumieć. Nawet na końcu mojego wstępniaka zaznaczyłam, że mój temat nie dotyczy buddystów tradycyjnych/religijnych

Cytat: (nie mówie o buddystach uprawiających tradycyjną religijność)
Czy Ergo nie doczytał do końca, bo tak się wkurwił, że w ogóle śmiem tykać jego świętego buddyzmu, czy nie zakumał?

Chcesz pogadać o buddyzmie tybetańskim? Proszę bardzo, założ temat, podziel się wiedzą, być może sama poczytam z ciekawości. Naprawdę nie mam zamiaru z Tobą konkurować, bo to nie jest obszar, który mnie zajmuje. Mnie interesuje mój własny ogródek i wszelkie obce kulturowo idee czytam z konieczności przez pryzmat mojej kulturowej tożsamości. Jestem głęboko przekonana, że ten znienawidzony przez Ciebie człowiek Okcydentu nie jest w stanie przyswoić buddyzmu, ponieważ ta filozofia nie jest z nim kompatybilna. Postawię nawet tak odważną tezę, że buddyzm dla człowieka Okcydentu jest niebezpieczny i szkodliwy. Stąd poruszenie tego tematu uważam za mój obywatelski obowiązek. A jeśli Ty się czujesz bardziej związany ze wspólnotą Azjatów, to wiesz... Internet jest duży. Są inne fora, dla buddystów.
Odpowiedz
#14
Pelikan, buddyzm to nie jest ucieczka od cierpienia. Buddyzm uczy o korzeniach cierpienia, skąd ono się bierze i jak się z nich wyzwolić więc pozornie może się tak wydawać, ale Buddyzm nie gwarantuje, że w życiu nie będzie bólu, ani nie nakazuje gonić za przyjemnościami, uczy jak być bardziej niezależnym od tych dwóch i w ten sposób być mniej podatnym na cierpienie.
W dużym uproszczeniu napisałem.

Na tym filmiku jest poruszony ten temat przez mistrza Zen Brada Warnera, który akurat komentował Jordana Petersona poglądy na temat cierpienia.

https://youtu.be/7pmbpeXhDkk

Wbrew temu co piszesz buddyzm dobrze się przyjmuje wśród ludzi zachodnich, to jest dosyć uniwersalny system, łatwo się do niego zaadaptować. Zachodnie wersje buddyzmu często są minimalistyczne i pragmatyczne. Powiedz co konkretnie jest takie nieprzyswajalne dla człowieka zachodu twoim zdaniem?


A pustka wszystkich zjawisk oprócz tego, że jest to filozoficzna koncepcja to jest rozpoznawana w doświadczeniu Uśmiech
Odpowiedz
#15
Są nawet takie praktyki na przykład medytacje w lodowatym wodospadzie itp. które polegają na tym, że Jeśli choć na chwilę uciekniesz umysłem od nieprzyjemnego przeżycia, to stanie się ono tak nieznośne, że siłą rzeczy do niego wrócisz, stopisz się z nim w jedno, paradoksalnie wtedy staje się znośne, a nawet oczyszczające, to jest taka wymuszona koncentracja na tu i teraz.
Podobno cholernie skuteczna. Ale mało osób jest w stanie przejść cały okres tych praktyk - 100 dni.
Po tych stu dniach, bardzo ciężkich, umysł zmienia się na stałe. Wiem to z opowieści ludzi, którzy przeszli takie praktyki. Te 100 dni to dobra inwestycja, inwestycja na całe życie.

Indianie też mieli takie praktyki a może jeszcze mają. Tylko oni nie używali do tego zimna, a gorąca. Jednak mechanizm ten sam.
Siedzieli w nagrzanych namiotach.
Odpowiedz
#16
Lampart napisał(a): Pelikan, buddyzm to nie jest ucieczka od cierpienia. Buddyzm uczy o korzeniach cierpienia, skąd ono się bierze i jak się z nich wyzwolić więc pozornie może się tak wydawać, ale Buddyzm nie gwarantuje, że w życiu nie będzie bólu, ani nie nakazuje gonić za przyjemnościami, uczy jak być bardziej niezależnym od tych dwóch i w ten sposób być mniej podatnym na cierpienie.
W dużym uproszczeniu napisałem.
Nawet mi do głowy nie przyszlo, ze buddysci gwarantuja, ze w zyciu nie bedzie bólu Duży uśmiech
Wlasnie caly problem z buddyzmem polega na tym, ze cierpienie jest przedstawiane w nim jako złe i nalezy sie od niego wyzwolic. Slowo wyzwolic jest kluczowe. Żeby wyzwolic sie z cierpienia trzeba przestac sie utozsamiac z doswiadczana rzeczywistoscia, która według buddystów jest iluzją, a zwrócić się ku pustce (ponieważ wszystko jest uwarunkowane, to nie ma substancji - nie istnieje naprawdę). 

Cytat:Na tym filmiku jest poruszony ten temat przez mistrza Zen Brada Warnera, który akurat komentował Jordana Petersona poglądy na temat cierpienia.

https://youtu.be/7pmbpeXhDkk
[url=https://youtu.be/7pmbpeXhDkk][/url]Ten filmik jest bardzo ogólnikowy. Mistrze zen próbuje tutaj pokazać podobieństwa z chrześcijaństwem, co ja sam potrafię zrobić bez pomocy mistrza zen. Mnie tym razem interesuja roznice, które do tej pory pomijalam, a teraz widze, ze sa ewidentne. Najlepiej te roznice wychodza, kiedy sie porównuje postawy zyciowe, podejscie do zycia u buddystów (niekoniecznie takich ortodoksów), a u chrześcijan. Jestem zdania, że mimo że buddysci i chrzescijani zgodnie sa co do tego, ze np. zycie jest cierpieniem, to juz rozwiazanie tego problemu jest zupelnie inne. Buddysta powie - wyzwól się od cierpienia, niech ci ból w koncu zobojętnieje, a chrześcijanin - cierp, ale nie daj się cierpieniu przygnieść, wytrwaj do konca. Buddysta nie bierze świata na serio, bo jest uwarunkowany, a chrześcijanin bierze świat na serio wlasnie dlatego, ze jest uwarunkowany. Buddysta uważa, że to co uwarunkowane jest w swojej glebokiej naturze niebytem, a chrześcijanin - bytem. To sa kolosalne roznice, które czynia te dwie filozofie (w praktyce) niemozliwymi do pogodzenia.

Cytat:Wbrew temu co piszesz buddyzm dobrze się przyjmuje wśród ludzi zachodnich, to jest dosyć uniwersalny system, łatwo się do niego zaadaptować. Zachodnie wersje buddyzmu często są minimalistyczne i pragmatyczne. Powiedz co konkretnie jest takie nieprzyswajalne dla człowieka zachodu twoim zdaniem?

Sam odpowiedziales sobie na to pytanie - buddyzm przyswaja się na Zachodzie w tej minimalistycznej i pragmatycznej wersji. Czyli przejmuje się buddyzm bez metafizyki. Na buddyzm lecą na Zachodzie osoby, które są pogubione, chrześcijaństwo w tej klerykalnej wersji nie odpowiada na ich potrzeby duchowe (nie czują Boga w Kościele), wiec uderzają w buddyzm, ktory zdaje sie dawac bardzo prosta recepte na bolaczki swiata - stan sie obojetny, do niczego sie nie przywiazuj, skup sie na samym doswiadczeniu, badz jak spontaniczne dziecko. W oczach czlowieka Zachodu taki buddysta jest socjopata. Jest w pewnym sensie okaleczony - jakby mu ktoś wyprał móg (zabrał jego tożsamość, wszystko co do tej pory było w jego zyciu wartosciowe) i podmienil na nową niezapisywalna trwale świadomość, ktora doswiadcza swiata, ale w nim nie uczestniczy.

W okresie mojej fascynacji buddyzmem walczylam ze soba: z jednej strony moje dotychczasowe zycie, w ktorym te uwarunkowania bralam na serio i zylam nimi, choc sprawialo mi to cierpienie, a z drugiej buddyzm, ktory oferowal mi ucieczke od  tego co jest zrodelm cierpienia i to przedstawiony w sposob, jakby to bylo to lepsze zycie, to bardziej uduchowione, doskonale, jakby to wszystko co do tej pory cenilam, powazalam bylo jakims niedojrzalym utozsamianiem sie z iluzja. Wkrotce zaczelam wrecz gardzic wszystkim co ludzkie - miloscia, przyjaznia, wieziami rodzinnymi, macierzynstwem, patriotyzmem, kibicostwem, religia. To wszystko zdalo mi sie pozbawione sensu, ci biedni ludzie, którzy cale zycie swoje koncetruja wokol uwarunkowanych losów, które przypadkowo staly sie ich udzialem. I ja, ta przebudzona, która nie zniza sie do ... bycia normalnym człowiekiem.

Teraz już się (mam nadzieje) w duzej mierze uwolniłam od tego stanu (czyli chyba nie zostałam trwale okaleczona?), ale dostrzegam wokół mnie mnóstwo osób, które sa po tej drugiej stronie i z tej dzisiejszej perspektywy (mądra Pelikan po szkodzie), widzę, w jakie gówno wdepnęli.

Cytat:A pustka wszystkich zjawisk oprócz tego, że jest to filozoficzna koncepcja to jest rozpoznawana w doświadczeniu [Obrazek: smile.gif]
W jaki sposób?
Odpowiedz
#17
towarzyski pelikan napisał(a):Chcesz pogadać o buddyzmie tybetańskim? Proszę bardzo, założ temat, podziel się wiedzą, być może sama poczytam z ciekawości.
Właśnie sam bym poczytał z ciekawości, ale się nie da, bo Brajanek skupił uwagę na swojej prywatnej wojence. Średnio wierzę, żeby ta wojenka przyciągnęła na forum jakiegoś Azjatę nawijającego po polsku (są tacy, ale raczej bardzo niewielu).

towarzyski pelikan napisał(a):Jestem głęboko przekonana, że ten znienawidzony przez Ciebie człowiek Okcydentu nie jest w stanie przyswoić buddyzmu, ponieważ ta filozofia nie jest z nim kompatybilna.
Widzisz, jesteś tak zafiksowany na swoim własnym pojmowaniu świata, że nie przyjdzie ci do głowy, że możesz się mylić, tylko walisz dookoła swoimi prywatnymi impresjami i przedstawiasz je jako obiektywne fakty. Dlatego jesteś niepoważny, a dla niewyrobionego czytelnika - niebezpieczny.

towarzyski pelikan napisał(a):Postawię nawet tak odważną tezę, że buddyzm dla człowieka Okcydentu jest niebezpieczny i szkodliwy.
Ależ proszę bardzo, ale czekam teraz na uzasadnienie tej tezy - tylko rozumiesz, na materiale źródłowym. Na sutrach. I nie masz się co wbijać w dumę, żeś się wykazał odwagą, bo odwaga często w parze z głupotą idzie. Ja czekam na oznaki rozumności.

towarzyski pelikan napisał(a):Stąd poruszenie tego tematu uważam za mój obywatelski obowiązek.
A ja za swój obywatelski obowiązek uważam sprzeciwianie się tobie i komentowanie twojej durnoty, i co mi zrobisz?

towarzyski pelikan napisał(a):A jeśli Ty się czujesz bardziej związany ze wspólnotą Azjatów, to wiesz... Internet jest duży. Są inne fora, dla buddystów.
To dlaczego ciebie jeszcze tam nie ma? Idź, głoś uwikłanym w buddyzm, że sobie szkodzą i mogą się z tego wyzwolić.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#18
Pelikan

Cytat:W jaki sposób?

Tzn. mi chodziło o rigpę.
A bo ja wiem jak. Nigdy tam nie doszedłem.
ja nie wiem gdzie ty widzisz tych buddystów dookoła.
To może jakiś newage widzisz, naćpany mlaskający Bentinho, potęga teraźniejszości i tego typu syf?
Jeszcze raz powtarzam, w buddyzmie nie chodzi o to żeby być nieczułym jak robot. Czasami ludzie po SSRI robią się tacy. W buddyzmie chodzi o to by inaczej przeżywać ból, bolesne emocje itp. bardziej uważnie. Z drugiej strony nie gloryfikuje się go. Jeżeli chrześcijaństwo gloryfikuje cierpienie, to ja nie mam pytań.

A po co ludzie mają brać metafizykę z buddyzmu? Chociaż czy ja wiem czy jej nie biorą? Przejdź się do jakiejś sanghi. Połowa wierzy w reinkarnacje. Jak nie większość. Co konkretnie chcesz od ludzi? Jak mają cierpieć? Wrzeszczeć mają? Co by cię zadowoliło? XD

Jordan Peterson bierze SSRI. Ten lek spłyca emocje. Te dobre i te złe.
Po to właśnie by cierpienie było znośne. W sumie to Dalajlama też bierze SSRI, czy brał. Ale Dalajlama to bardziej polityk niż taki praktykujący buddysta. Chociaż kto to wie.

Przyszłość należy do psychotropów. Nie do chrześcijaństwa, nie do buddyzmu, tylko do psychotropów, zwłaszcza dopingu. Elity mają dostęp do takiego dopingu, że nie pytaj. Coś jak w tym filmie "Jestem Bogiem".
Myślisz, że się tym podzielą z tobą? Zapomnij. To nie leży w ich interesie.
Odpowiedz
#19
ErgoProxy napisał(a): Właśnie sam bym poczytał z ciekawości, ale się nie da, bo Brajanek skupił uwagę na swojej prywatnej wojence. Średnio wierzę, żeby ta wojenka przyciągnęła na forum jakiegoś Azjatę nawijającego po polsku (są tacy, ale raczej bardzo niewielu).
Nie rozumiem, czemu się oglądasz na Brajanka. Masz jakieś chorobliwe oczekiwania w stosunku do mojej osoby. Masz pretensje, ze jakiś problem ujmuje w inny sposób, niż Ty byś tego oczekiwał i zamiast samemu założyć interesujacy Cię temat  albo poszukać takiego tematu w innym miejscu, atakujesz Brajanka.
Robisz dokładnie to samo co Bert w temacie "Co ma lewica do Sienkiewicza?". Miał pretensje do mnie, że mój temat nie był poświęcony analizie twórczości Sienkiewicza, bo on sam jest znawcą Sienkiewicza. I jeszcze miał czelność twierdzić, że stara się być rzeczowy pisząc nie na temat Duży uśmiech No ludzie, kurwa. Ogarnijcie się. 
Jesteśmy rózni, mamy różne zainteresowania. Mnie nie interesuje buddyzm tybetański, japoński itd, a przynajmniej nie w takiem zakresie, zebym zakładała o tym temat. Myśle, że mój wstępniak wyraźnie nakreśla kontekst i wyłaniajace się z niego znaczenie pojęć "buddyzm", "lucyferianizm/satanizm". Celowo powołalam się na tekst rapera Okcydentu. To jest właśnie ten buudyzm, który znam również z autopsji. To jest moja rzeczywistość, o której chcę dyskutować. Jeśli nie jesteś częśćią tej rzeczywistości, nie widzisz między nami punktów wspólnych, to po co się chłopie męczysz, polując na Brajanka?
Proponuję rozejm. Nie wchodźmy sobie w drogę, Ergo. Mnie już męczy odpisywanie na Twoje ataki. Idź sobie pogadaj z bertem albo inną osobą na Twoim poziomie. My do siebie nie pasuejmy. Dzieci z tego małżenstwa nie bedzie.

Lampart napisał(a): ja nie wiem gdzie ty widzisz tych buddystów dookoła.
To może jakiś newage widzisz, naćpany mlaskający Bentinho, potęga teraźniejszości i tego typu syf?  
Jeszcze raz powtarzam, w buddyzmie nie chodzi o to żeby być nieczułym jak robot. Czasami ludzie po SSRI robią się tacy. W buddyzmie chodzi o to by inaczej przeżywać ból, bolesne emocje itp. bardziej uważnie. Z drugiej strony nie gloryfikuje się go. Jeżeli chrześcijaństwo gloryfikuje cierpienie, to ja nie mam pytań.
Mam na myśli właśnie ten new-ageowy, zachodni buddyzm. To jest właśnie ten buddyzm, który robi ludziom kuku i który jako jedyny może się przyswoić na Zachodzie na masową skalę. Jakieś marginalne wspólnoty buddystów, którzy nie mają nic wspólnego z new agem, w ogóle mnie nie interesują. To nie jest problem społeczny.

Cytat:A po co ludzie mają brać metafizykę z buddyzmu? Chociaż czy ja wiem czy jej nie biorą? Przejdź się do jakiejś sanghi. Połowa wierzy w reinkarnacje. Jak nie większość. Co konkretnie chcesz od ludzi? Jak mają cierpieć? Wrzeszczeć mają? Co by cię zadowoliło? XD

Metafizyka to uczestnictwo w micie danej wspólnoty, a nie same wierzenia: ja wierzę w niebo, a ktoś w reinkarnację etc.. Tutaj chodzi o głębokie (zmitologizowane) doświadczanie rzeczywistości, gdzie swoje własne życie wpisujesz w język mitologii wyznawanej przez wspólnotę, w ten sposób wydobywając z życia wartość.

W tym zachodnim, spragmatyzowanym, naturalistycznym buddyzmie tego nie ma. Tam nie ma duchowości, jest pseudoduchowość. Buddyści buntuja sie przeciwko sprowadzaniu pustki do nihilzmu, a jednak w praktyce tej zachodniej tak to wygląda. Buddyzm -> nihilizm.

Cytat:Przyszłość należy do psychotropów. Nie do chrześcijaństwa, nie do buddyzmu, tylko do psychotropów, zwłaszcza dopingu. Elity mają dostęp do takiego dopingu, że nie pytaj. Coś jak w tym filmie "Jestem Bogiem".

Myślisz, że się tym podzielą z tobą? Zapomnij. To nie leży w ich interesie.
To byłby koniec człowieczeństwa. Ja jednak jestem optymistką, bo wyznaję optymistyczną religię zwaną chrześcijaństwem. Ten happy end biorę na serio i robię co w mojej mocy, żeby przyczynić się do jego nadejścia.
Odpowiedz
#20
Pelikan

Ja też staram się optymistycznie patrzeć na przyszłość Uśmiech
Na filmiku poniżej noblista z fizyki Frank Wilczek, został spytany o Boga. Jego odpowiedź jest bardzo interesująca. 8 minut, ale zobacz, a może bardziej otworzysz się na zmianę Uśmiech

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości