To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dyskryminacja kobiet zakonnic?
#1
Jak byłam uczennicą Szkoły Podstawowej w PRL i chodziłam na religię do kościoła KRK to ksiądz od religii, który prowadził religię przez 2 lub 3 klasy miał takie śmieszne nazwisko ale nie powiem jakie i chodził na łyżwy na lodowisko miejskie w tym średnim mieście gdzie prowadził religię.
Chodził i jeździł na łyżwach w spodniach i chyba swetrze pod kurtką, miał tylko taki śmieszny sztywny biały kołnierzyk od jakby-koszuli taką dekorację od kościelnego ubrania.


Nie widziałam natomiast Pań zakonnic w cywilnym ubraniu na łyżwach, ani nie widuję na mieście obecnie.
Może nie zauważyłam?
Wydaje mi się, że zakonnica, jakby kościół miał sens, też powinna się relaksować w cywilnym ubraniu i jeździć na wrotkach, łyżwach lub konno.
Strój by mi pasował taki w stylu jak kobiety po cywilnemu chodzą w Syrii, bo one tam lekko mają klimat takich lekkich zakonnic, patrząc po stroju, ale to mnie nie razi.
Czyli nie wypindrzona lżejsza spódnica lekko za kolana i taka w miarę skromna, lżejsza chusta.
W ogóle strój zakonnic jest siermiężny i z bardzo grubego materiału, to mi się kojarzy z czasami kiedy chłopi po polu prowadzili konia na 4 nogach, czyli prawdziwe zwierzę a nie traktor, do orania w polu.
W ogóle strój służbowy czyli kościelny zakonnic mógłby być lżejszy i z lżejszych materiałów, na głowie już by lepiej wyglądało coś w rodzaju lub podobne do ortalionu w kolorze pomiędzy chabrowym a średnio niebieskim z dwoma pionowymi paskami czarnymi po prawej i lewej stronie pyszczka coś jak pejsy u tradycyjnych pod względem religijnym Żydów w służbowym religijnym ubraniu.

Żeby jeszcze te zakonnice oprócz jeżdżenia na wrotkach zajmowały się czymś z sensem.

Chyba kiedyś w 1994r widziałam jakąś zakonnicę siedzącą na ławce na molo w Gdyni co prawda chyba we wrześniu, w służbowym kościelnym stroju, chyba lepiej tym osobom by zrobiło jakby sie trochę przebrały za Arabki np. z Syrii w lekkim niewyzywającym stroju cywilnym, mogły by do tego ubrać lekkie kolorowe podkolanówki, odsłonić troszeczkę nóżki i ubrać zgrabniejsze butki na troszkę obcasiku od razu lepiej by wyglądało.
Nie muszą tak mocno pupy zasłaniać a Pan Bóg podobno i tak im pupę widzi.

Czy widzieliście kiedyś jakieś zakonnice, jakąś zakonnicę chodzącą po wsi lub w mieście w cywilnym w miarę normalnym ubraniu?
Odpowiedz
#2
Jak to w większości przypadków bywa, dyskryminacja kobiet wynika z zachowania samych kobiet. Po prostu samica alfa nie wie, kiedy zluzować, a kobiety podporządkowane nie sprzeciwiają się, bo myślą, że to niegrzeczne. Oto wypowiedzi księży i męskich zakonników (z książki M. Abramowicz "Zakonnice odchodzą po cichu"):


– Niby ten sam Pan Jezus. Ta sama Ewangelia. Ale jesteśmy absolutnie daleko. Żyjemy w dwóch
rzeczywistościach. Nie rozumiemy się.
– Głosiłem Ewangelię, ale nie wiedziałem, do kogo głosiłem. Nie miałem pojęcia o tym świecie.
Chciałem pomóc. Mówiłem: „Dobrze by było, gdyby siostra wypoczęła”. Myślałem, że będzie tak jak
u mnie: pójdę do przeora, wezmę dzień urlopu, pospaceruję po lesie, popływam w basenie. Ale dla niej
to było niewykonalne. Jak mogłaby odmówić wykonania swoich obowiązków choć przez jeden dzień?
Przecież zmęczenie nie jest żadnym usprawiedliwieniem, przełożona by się nie zgodziła. Nie wiedziałem
o tym. Złościłem się, że nie odpoczywa i jest coraz bardziej przepracowana. A ona na mnie, że nie mam
pojęcia o jej życiu. Nie okazywała mi tego, bo przecież zakonnicy nie wolno złościć się na księdza. A ja
nadal nic nie rozumiałem. Kto chce pomóc, musi zrozumieć siostry, ich życie, sposób myślenia.
– Z czego to wynika? Być może z różnic pomiędzy męskim światem a kobiecym. My nie zajmujemy się
detalami: czy domyta podłoga, czy firanka prosto, czy habit nie pomięty. Nikt tu nie prasuje, nie lubimy,
szkoda nam czasu. Kiedy zapytała pani o toaletę, sprawdziłem, czy jest czysto. Gdyby gościem był inny
mężczyzna, nie zrobiłbym tego. A siostry nie musiałyby zaglądać, bo tam na pewno można nawet jeść
z podłogi.
– Sami tu gotujemy i sprzątamy. Coś nie do końca zrobione albo obiad przypalony – wymienimy trzy
zdania, a u sióstr to problem na cały dzień, czasem tydzień.
Skupiają się na drobiazgach. Ale wokół tych
małych spraw mogą się rozegrać prawdziwe dramaty.
- Mężczyźni też się prześcigają i rywalizują, ale inaczej. U sióstr jest zawiść ukryta pod uśmiechem,
a pod spodem się gotuje. Facet za długo w takim napięciu nie wytrzyma, więc wybuchnie, coś powie.
Być może to stereotypy, ale siostry same je wzmacniają. Podkreślają swoją kobiecą naturę.
– Siostry są rzetelne, solidne, flaki sobie wyprują, ale zrobią wszystko perfekcyjnie. My, mężczyźni,
łatwiej się dystansujemy, często nie robimy czegoś na sto procent, a one z marszu we wszystko się
angażują. W konstytucjach też każda rzecz jest dla nich tak samo ważna, żadnej nie odpuszczą, nawet
jakiegoś przepisu sprzed wieku, który dawno stracił znaczenie.

– Spotkałem loretankę, miała taki welon z dachem. Mówię: wy pewnie szybko to zmienicie, bo to nie
ma sensu. Obraziła się, bo u nich strój zakonny zrósł się z ich tożsamością.
– My już od dawna nie nosimy na co dzień habitów. A u dominikanek kilka lat zajęła reforma samego
welonu
! I to teraz, niedawno, a nie pół wieku temu, po soborze. Zdumiewające.
– Prowadziłem kiedyś cykl szkoleń dla sióstr przełożonych. W ramach zajęć zaplanowano wizytę
w szpitalu psychiatrycznym. Mieliśmy być bez habitów, żeby nie wywołać konsternacji wśród chorych.
Siostry uprzedzono o tym na miesiąc wcześniej, żeby mogły się przygotować – znaleźć jakieś ciuchy,
doprowadzić włosy do porządku. Ale dla nich założenie świeckich ubrań na jedno przedpołudnie było
prawie niewykonalne. Bez habitu czuły się nagie. Chciały, żebym im towarzyszył w drodze do szpitala.
Miałem iść przodem, a one za mną. Pytały: ale nie będziesz się z nas śmiał? Dorosłe kobiety, dojrzałe,
świadome.
– Miałem kiedyś rekolekcje dla sióstr. Powiedziałem: żyjcie w zgodzie z sumieniem. A one na to, że
musiałyby wystąpić, bo pracują z trzema księżmi, którzy traktują je jak szmaty. Więc co z tego, skoro nie
mogą nic zmienić?
– Niektórzy wśród nas, księży, mówią wprost, że zakonnice to współczesne niewolnice. Chciałbym,
żeby było inaczej. Nie znoszę, kiedy siostra się wobec mnie usłużnie zachowuje, bo chcę być z nią jak
brat. Ale kiedy poznałem misjonarkę, która traktowała mnie jak równego sobie, to czasem i dla mnie było
to dziwne.
Bo okazało się, że ja też przywykłem. Bo tak jak ktoś ciebie traktuje, tak ty potem siebie.
Każdy się przyzwyczaja, i siostra, i ojciec.
– W zakonach męskich jest inaczej. Siostra opowiadała mi o takiej sytuacji: chciała pójść na cmentarz
i odwiedzić grób znajomej, akurat była w okolicy. Przełożona nie wyraziła zgody, nie wyjaśniła
dlaczego. Ja nie musiałbym prosić o pozwolenie. Powiem więcej – gdybym zapytał o tak małą rzecz,
pokazywałoby to moją niedojrzałość.
– A ja jako przełożony zdziwiłbym się, że nie potrafi sam zadecydować. Zaniepokoiłby mnie ten brak
samodzielności.
– My, dominikanie, mamy strukturę demokratyczną. To jest bardzo trudne, bo każdy jest
indywidualnością. Mogę się z bratem nie zgadzać, ale potem, podczas kapituły, jego głos waży tyle samo,
co mój. Gadamy więc tak długo, aż znajdziemy rozwiązanie. Ideałem jest konsensus. Życie w jedności,
która jest różnorodnością, jest dla nas oczywiste. Dlatego tym bardziej nie rozumiemy nadużywania
władzy w zakonach żeńskich. Wiemy od sióstr, jak daleko są w stanie posunąć się ich przełożone.
Uważamy, że to nieludzkie.
– Siostry na każde wyjście na zewnątrz i zaangażowanie się w cokolwiek potrzebują pozwolenia.
Nawet na spotkania wspólnoty modlitewnej. A ksiądz – nawet jak nie chcesz, to cię gdzieś zaproszą mszę
odprawić, i już coś poznajesz, rozwijasz się, bywasz w nowych światach.
Sobór Watykański II bardzo głęboko zreformował życie zakonne, ale w Polsce tylko męskie.
W zakonach żeńskich zatrzymał się czas. Wszystko, co przed wiekiem zostało zapisane w konstytucjach,
jest tak samo ważne i dziś. Co gorsza, siostry nie mają ani formacji intelektualnej, ani duchowo-moralnej.
To jest fundamentalny problem: czysto pobożnościowa formacja. A to zabójcze. Sami głęboko pobożni
zabili Jezusa, przekonani, że słusznie skazują bluźniercę. W zakonach męskich formacja intelektualna jest
bardzo ważna, zarówno nauka doktryny, jak i teologii moralnej. Już od Soboru Trydenckiego, czyli od
XVI wieku, wszystkie zakony męskie musiały mieć seminaria. Ja siostrom do pięt nie dorastam
w litaniach, różańcach, medytacjach. Ale wiara to coś więcej. Głęboki kontakt z Panem Bogiem.
Używanie rozumu. Bez niego mamy naiwność albo fanatyzm.
– W zakonie każdy z nas, i ja, i siostra, musi zbudować swoją relację z Bogiem. Boga nie widać. Bóg
nam nie da pokuty. Trzeba się z Nim ułożyć, odnaleźć Go w swojej pracy, służbie. Oboje chcemy jak
najlepiej spełniać nasze obowiązki. Tylko siostry są rozliczane z tego, co zewnętrzne: ile godzin klęczą
w kaplicy, jaką mają postawę, gdy się modlą, czy noszą habit.
Ich dramatem jest, że przy tak ogromnej
dbałości o spełnienie zewnętrznych wymagań nie mają już przestrzeni na życie duchowe. Nie starcza im
sił i czasu na zaangażowanie w relację z Bogiem, relację mało uchwytną, której nie da się rozliczyć. Nie
czerpią więc z niej energii. I wtedy pojawia się duży kryzys. Część z nich wówczas odchodzi.
Odpowiedz
#3
Poświęcę chwile wolnego czasu, choć uważam, że prostowanie wszystkich bzdetów pozbawione jest sensu. Co najwyżej można odwołać się do rozumu.

Podstawowy kwantyfikator: Skuteczność.

Jak wygląda efekt końcowy, czyli jak się mają "nowoczesne" zgromadzenia, pozbawione habitów (wiadomo od razu rewia mody)
uważające jak autorka powyższego tekstu, a jak te żyjące "po staremu"?

Poszukać przeanalizować, potem można sobie wyrobić zdania.

Odżałować     np 50 zł (przyjmą każdą ofiarę), pójść do zamkniętego klasztoru klarysek, karmelitanek i złożyć jakąś intencje. Zwrócić uwagę  jak lśni wszystko wokół, a przede wszystkim zwrócić uwagę na siostrę furtiankę. Czy ma ponury lub zwykły wyraz twarzy lub czy promieniuje z niej radość i wewnętrzny spokój. Jeśli oczywiście rozumie się o co w tym chodzi.
Odpowiedz
#4
Gladiator napisał(a): Podstawowy kwantyfikator: Skuteczność.

Jak wygląda efekt końcowy, czyli jak się mają "nowoczesne" zgromadzenia, pozbawione habitów (wiadomo od razu rewia mody)
uważające jak autorka powyższego tekstu, a jak te żyjące "po staremu"?

Poszukać przeanalizować, potem można sobie wyrobić zdania.

Odżałować     np 50 zł (przyjmą każdą ofiarę), pójść do zamkniętego klasztoru klarysek, karmelitanek i złożyć jakąś intencje. Zwrócić uwagę  jak lśni wszystko wokół, a przede wszystkim zwrócić uwagę na siostrę furtiankę. Czy ma ponury lub zwykły wyraz twarzy lub czy promieniuje z niej radość i wewnętrzny spokój. Jeśli oczywiście rozumie się o co w tym chodzi.

No cóż, jeżeli uznać, że celem zakonu jest:
- utrzymywanie w czystości zajmowanego przez zakon budynku
- keepowanie smilingu dla klientów

to oczywiście zakony żeńskie realizują te cele statutowe znacznie lepiej. Tego, jak życie zakonne mężczyzn i kobiet wpływa na tzw. "duchowość" oczywiście ateista nie ma kompetencji ocenić. Może natomiast ocenić obecność w życiu publicznym zakonników i zakonnic, a różnice są gigantyczne i zupełnie nie do uzasadnienia na gruncie dogmatyki.
Odpowiedz
#5
gąska9999 napisał(a):Jak byłam uczennicą Szkoły Podstawowej w PRL i chodziłam na religię do kościoła KRK

Znaczy latałaś na lekcje religii na chorwacką wyspę?
Cholera, całe szczęście że w wolnej od ucisku świeckiego państwa Polsce wprowadzono religię w szkołach i dzieci nie mają już takich problemów z dojazdami...

Cytat:to ksiądz od religii, który prowadził religię przez 2 lub 3 klasy miał takie śmieszne nazwisko ale nie powiem jakie i chodził na łyżwy na lodowisko miejskie w tym średnim mieście gdzie prowadził religię.
Chodził i jeździł na łyżwach w spodniach i chyba swetrze pod kurtką, miał tylko taki śmieszny sztywny biały kołnierzyk od jakby-koszuli taką dekorację od kościelnego ubrania.

No to niedobrze. Duchowny nawet sport powinien uprawiać w stroju duchownym, o, tak jak tu:

[Obrazek: 6d354ae05e68496bd6c13f28ef55f2b3.jpg]

[Obrazek: 586064deec3ea.image_-770x526.jpg]

[Obrazek: _99688980_p05vmqyg.jpg]

Cytat:Nie widziałam natomiast Pań zakonnic w cywilnym ubraniu na łyżwach, ani nie widuję na mieście obecnie.

No i bardzo dobrze.

Cytat:Wydaje mi się, że zakonnica, jakby kościół miał sens, też powinna się relaksować w cywilnym ubraniu

Nie. Nie ma potrzeby by do relaksowania się zakładała cywilne ubranie, może to robić w zakonnym.

Zawsze gdy widzę jakiegoś znajomego księdza "po cywilnemu" natychmiast go za to krytykuję.

Btw, pewnie o tym nie wiedziałaś, gąsko, ale są całe żeńskie zakony w których chodzi się tylko po cywilnemu. Moim zdaniem bezmyślne podtrzymywanie tej tradycji nie noszenia habitu nie ma sensu, powstała ona w konkretnej sytuacji historycznej (prześladowanie Kościoła i blokowanie powstawania nowych zgromadzeń) która jest już dawno nieaktualna.
Odpowiedz
#6
Łazarz napisał(a): Moim zdaniem bezmyślne podtrzymywanie tej tradycji nie noszenia habitu nie ma sensu, powstała ona w konkretnej sytuacji historycznej (prześladowanie Kościoła i blokowanie powstawania nowych zgromadzeń) która jest już dawno nieaktualna.
Natomiast tradycja noszenia habitu zapewne powstała w sytuacji niehistorycznej i dlatego jest aktualna Uśmiech
Odpowiedz
#7
ZaKotem zacytował książkę "Tylko siostry są rozliczane z tego, co zewnętrzne: ile godzin klęczą
w kaplicy, jaką mają postawę, gdy się modlą, czy noszą habit".

Szczerze mówiąc nie rozumiem logiki klęczenia, przecież w innym miejscu religianci twierdzą "Że Bóg nic nie potrzebuje czyli także nie potrzebuje żeby się do niego przystawiać poprzez klęczenie, oraz Maryja w niebie też już nic nie potrzebuje".

Jeżeli ktoś ma dom z ogródkiem i posadzi sobie tam róże to te róże mi nie są potrzebne ale mnie nie dotyczą, to nie mój ogródek więc jest mi to obojętne te jego róże w ogrodzie.


Jeżeli ktoś na ulicy lub w innym miejscu publicznym się do mnie przystawia to nie jest mi to potrzebne i więcej to mnie irytuje i to mi przeszkadza. Jeżeli coś co mi nie jest potrzebne wchodzi siłą lub nachalnie w moją strefę osobistą to to mi przeszkadza.


Podobnie na logikę powinno być z Bogiem, jeśli zakonnice się do niego przystawiają, wzywają jego imienia i mamroczą coś do niego w intencji kupienia sobie nowych podkolanówek lub drogiego leku na raka a Bogu to nie jest potrzebne to powinno mu to przecież przeszkadzać, jakby ten Bóg rzeczywiście istniał i to mamrotanie zakonnic słyszał.

W tej sytuacji jest to wg mnie "popieszczanie słomianego wymyślonego chochoła", który nie może się sprzeciwić żeby mu czegoś nie mamrotać do ucha.
Odpowiedz
#8
Po pierwsze – proponowałbym trochę uporządkować warsztat pojęciowy. Męskim odpowiednikiem zakonnicy nie jest ksiądz. Męskim odpowiednikiem zakonnicy jest zakonnik. I owszem – KRK ma również męskie zakony klauzurowe, gdzie obowiązują podobne reguły, jak w żeńskich zakonach klauzurowych. Natomiast nie ma „żeńskich księży”. Porównywanie życia świeckiego księdza do życia zakonnicy nie ma zatem sensu. Sens miałoby porównywanie życia mniszki i mnicha.

ZaKotem napisał(a): No cóż, jeżeli uznać, że celem zakonu jest:
- utrzymywanie w czystości zajmowanego przez zakon budynku
- keepowanie smilingu dla klientów
Ale przecież Gladiator niczego takiego nie sugerował. W ogóle nic nie pisał o „keepowaniu smilingu” charakterystycznym dla firm usługowych. Pisał o pogodnej twarzy będącej wyrazem wewnętrznego spokoju. Jeśli nie widziałeś osoby o takiej twarzy i twierdzisz, że możnaby ją pomylić z „keepowaniem smilingu”, to Gladiator ma rację, że powinieneś się szarpnąć na te 5 dyszek, bo nic o życiu nie wiesz.
Cytat:Może natomiast ocenić obecność w życiu publicznym zakonników i zakonnic, a różnice są gigantyczne i zupełnie nie do uzasadnienia na gruncie dogmatyki.
Na gruncie tej praktyki, że kapłanami są mężczyźni, a kobiety nie są kapłanami – można. No chyba że argumentujesz, że mnisi bez święceń kapłańskich są jakoś bardziej obecni w „życiu publicznym” niż mniszki.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#9
zefciu napisał(a): Po pierwsze – proponowałbym trochę uporządkować warsztat pojęciowy. Męskim odpowiednikiem zakonnicy nie jest ksiądz. Męskim odpowiednikiem zakonnicy jest zakonnik. I owszem – KRK ma również męskie zakony klauzurowe, gdzie obowiązują podobne reguły, jak w żeńskich zakonach klauzurowych. Natomiast nie ma „żeńskich księży”. Porównywanie życia świeckiego księdza do życia zakonnicy nie ma zatem sensu. Sens miałoby porównywanie życia mniszki i mnicha.
Toteż większość tych wypowiedzi pochodzi właśnie od mnichów, szczególnie dominikanów, którzy mają opinię "nowoczesnych". Niektórzy z nich są księżmi, ale mówili o życiu w zakonie, a nie o księdzowaniu. Nie ma w Polsce (nie wiem jak w innych krajach) żeńskiego odpowiednika zakonu tak bardzo obecnego w mediach.

Cytat:Ale przecież Gladiator niczego takiego nie sugerował. W ogóle nic nie pisał o „keepowaniu smilingu” charakterystycznym dla firm usługowych. Pisał o pogodnej twarzy będącej wyrazem wewnętrznego spokoju. Jeśli nie widziałeś osoby o takiej twarzy i twierdzisz, że możnaby ją pomylić z „keepowaniem smilingu”, to Gladiator ma rację, że powinieneś się szarpnąć na te 5 dyszek, bo nic o życiu nie wiesz.
Nie sposób pracować w centrum Krakowa i nie spotykać naprawdę dużej ilości zakonnic. Nie wiem, czy gdziekolwiek w Polsce jest ich taka ilość i różnorodność. I nie zauważyłem na ich twarzach nic nietypowego. No ale przyznaję się od razu, że ja w ogóle nie umiem rozpoznawać stanu duchowego człowieka po jego wyrazie twarzy. Proste emocje, to mogę, ale jakiś wewnętrzny spokój czy niepokój - to nie moja liga. Tak samo nie umiem ocenić wiarygodności na podstawie uścisku dłoni ani prawdomówności po tonie głosu. Sam nie wiem, czy to oznacza, że jestem niepełnosprawny, czy że jestem odporny na manipulację.

Cytat:Na gruncie tej praktyki, że kapłanami są mężczyźni, a kobiety nie są kapłanami – można. No chyba że argumentujesz, że mnisi bez święceń kapłańskich są jakoś bardziej obecni w „życiu publicznym” niż mniszki.
No racja, prawie każdy zakonnik, który napisał w prasie czy powiedział w internecie coś mądrego albo głupiego to "ojciec", a nie tylko "brat". Ale to nie jest żadne wytłumaczenie. Święcenia kapłańskie oznaczają, że "ojciec" może odprawiać pewne ważne dla katolików rytuały, których "brat" ani "siostra" nie może. Ale jak święcenia kapłańskie wpływają na całkowicie pozarytualne, publiczne kontakty ze "świeckimi", a tym bardziej z "poganami"?
Odpowiedz
#10
ZaKotem napisał(a): Toteż większość tych wypowiedzi pochodzi właśnie od mnichów, szczególnie dominikanów
Tylko że dominikanie są takim zgromadzeniem, którego specyfiką jest, iż jego członkowie otrzymują prędzej czy później święcenia kapłańskie. Więc nie da się znaleźć zgromadzenia żeńskiego, które by się dało porównać z dominikanami. Sensownym jest, jak już mówiłem, porównywanie zgromadzeń o podobnej misji. Np. Bonifratrów z Siostrami Szpitalnymi Miłosierdzia.
Cytat:Nie sposób pracować w centrum Krakowa i nie spotykać naprawdę dużej ilości
Liczby
Cytat:zakonnic. Nie wiem, czy gdziekolwiek w Polsce jest ich taka ilość i różnorodność. I nie zauważyłem na ich twarzach nic nietypowego.
Może nie. Ale widocznie Gladiator coś kiedyś zobaczył, co go przekonało. I nie było to „keepowanie smilingu”.
Cytat:Ale jak święcenia kapłańskie wpływają na całkowicie pozarytualne, publiczne kontakty ze "świeckimi", a tym bardziej z "poganami"?
A to już jest taka specyfika KRK, że tworzą oni sobie zgromadzenia, które nie mają charakteru stricte mniszego. Oryginalnie było tak, że byli świeccy księża oraz byli mnisi. Jeśli mnich dostawał święcenia, to aby służyć Liturgię dla innych mnichów. Dopiero później na Zachodzie powstały takie zgromadzenia, jak Dominikanie, Jezuici, czy Chrystusowcy. Zgromadzenia, które nie mają swojego odpowiednika wśród kobiecych.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#11
zefciu napisał(a):
Cytat:Nie sposób pracować w centrum Krakowa i nie spotykać naprawdę dużej ilości
Liczby
Około 3 dziennie, razy 220 roboczych, razy 10 lat, plus 3x 160 dni studenckich razy 5 lat, to wychodzi jakieś 9 tys. spojrzeń na zakonnicę (oczywiście niektóre się powtarzały).
Odpowiedz
#12
ZaKotem napisał(a):
Gladiator napisał(a): Podstawowy kwantyfikator: Skuteczność.

Jak wygląda efekt końcowy, czyli jak się mają "nowoczesne" zgromadzenia, pozbawione habitów (wiadomo od razu rewia mody)
uważające jak autorka powyższego tekstu, a jak te żyjące "po staremu"?

Poszukać przeanalizować, potem można sobie wyrobić zdania.

Odżałować     np 50 zł (przyjmą każdą ofiarę), pójść do zamkniętego klasztoru klarysek, karmelitanek i złożyć jakąś intencje. Zwrócić uwagę  jak lśni wszystko wokół, a przede wszystkim zwrócić uwagę na siostrę furtiankę. Czy ma ponury lub zwykły wyraz twarzy lub czy promieniuje z niej radość i wewnętrzny spokój. Jeśli oczywiście rozumie się o co w tym chodzi.

No cóż, jeżeli uznać, że celem zakonu jest:
- utrzymywanie w czystości zajmowanego przez zakon budynku
- keepowanie smilingu dla klientów

to oczywiście zakony żeńskie realizują te cele statutowe znacznie lepiej. Tego, jak życie zakonne mężczyzn i kobiet wpływa na tzw. "duchowość" oczywiście ateista nie ma kompetencji ocenić. Może natomiast ocenić obecność w życiu publicznym zakonników i zakonnic, a różnice są gigantyczne i zupełnie nie do uzasadnienia na gruncie dogmatyki.


Skoro skromnie stwierdzasz brak kompetencji jako ateisty u siebie, to sam rozumiesz, że trudno  ci ocenić uzasadnienie na gruncie dogmatyki...

 Każda zakonnica w Polsce po za leciwymi musi mieć skończone wyższe studia, przynajmniej licencjat. Najczęściej jest to teologia. Tego nie wymaga się od braci zakonnych, co jest według nowomowy - dyskryminacją. Ma to wszystko swoje uzasadnienie, inna jest specyfika kobiety, inna mężczyzny, inne zadania do spełnienia. Zakony żeńskie wykorzystują w swoim powołaniu specyfikę kobiet, co w społeczeństwie  z genderem, haszmitju w głowach musi budzić zdziwienie.

Nie wiem na czym mają polegać owe gigantyczne różnice w życiu publicznym i dlaczego istniejące miałby być nieuzasadnione?
Odpowiedz
#13
gąska9999 napisał(a): Nie widziałam natomiast Pań zakonnic w cywilnym ubraniu na łyżwach, ani nie widuję na mieście obecnie.

Czy widzieliście kiedyś jakieś zakonnice, jakąś zakonnicę chodzącą po wsi lub w mieście w cywilnym w miarę normalnym ubraniu?

A skąd mamy wiedzieć czy idąca po cywilnemu kobieta jest zakonnicą? Na czole ma wypisane?
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości