Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Czerń niedoskonała
pilaster napisał(a): w żadne jałowe i bezsensowne rozważania o istności bytu w odbycie nie zamierza dać się wciągnąć. 

Pilaster, co ty masz z tym odbytem? Swędzi cię, bo nie potrafisz odpowiedzieć na krytykę własnego bajdurzenia o matematycznej moralności? Sam się bierzesz za filozofowanie, a jak ci kto pokaże, że robisz to źle, to zaczyna się tradycyjna twoja jałowa i bezsensowna śpiewka o "fi...fii" i "istności bytu w odbycie". Słaby jesteś zawodnik.

p.s.
"Strukturę rewolucji naukowych" polecam poczytać. Niby fi...fia, a napisał to fizyk.


------Edit:
Na każdą pilastrową "istność bytu w odbycie" postanowiłem zacytować fragment jakiegoś dzieła filozoficznego. Na tę okazję wyimek ze wspomnianej "Struktury..." Thomasa Kuhna:
Cytat: Co musimy wiedzieć, pytał Wittgenstein, aby móc posługiwać się takimi terminami jak "krzesło", "liść" czy "gra" w sposób jednoznaczny, nie wywołując sporów?

[5] Na to stare pytanie przeważnie odpowiadano, że musimy, świadomie lub intuicyjnie, wiedzieć, czym jest krzesło, liść, gra. Innymi słowy, uchwycić musimy właściwości, jakie przysługują wszystkim grom i tylko grom. Wittgenstein doszedł jednak do wniosku, że sposób, w jaki korzystamy z języka, i charakter świata, do którego go stosujemy, nie wymaga istnienia takiego zespołu cech. Chociaż rozpatrzenie niektórych cech wspólnych pewnej liczbie gier, krzeseł czy liści pomaga nam często nauczyć się stosowania danego terminu, nie istnieje jednak taki zespół cech, które można by jednocześnie przypisać wszystkim elementom danej klasy i tylko im. Gdy jakąś nie znaną nam dotąd czynność nazywamy grą, postępujemy tak dlatego, że dostrzegamy jej bliskie "podobieństwo rodzinne" z tymi czynnościami, które uprzednio nauczyliśmy się tak nazywać. Krótko mówiąc, według Wittgensteina gry, krzesła czy liście to naturalne rodziny, a każdą z nich konstytuuje sieć zachodzących na siebie i krzyżujących się podobieństw. Istnienie tego rodzaju sieci jest wystarczającym warunkiem powodzenia w identyfikowaniu odpowiednich obiektów i czynności. Tylko w wypadku, gdyby rodziny, które nazywamy, zachodziły na siebie i stopniowo przechodziły jedna w drugą - tzn. gdyby nie istniały rodziny naturalne - powodzenie w identyfikacji i nazywaniu świadczyłoby o istnieniu zespołu wspólnych cech odpowiadających każdej nazwie ogólnej, z jakiej korzystamy.

[6] Ze zbliżoną sytuacją możemy mieć do czynienia w wypadku rozmaitych problemów badawczych i technik, jakie pojawiają się w obrębie jednej tradycji nauki normalnej. Łączy je nie to, że zgodne są z jakimś zespołem explicite sformułowanych lub nawet w pełni wykrywalnych reguł i założeń, które nadają danej tradycji swoisty charakter i decydują o jej wpływie na umysłowość uczonych. Wiązać je może wzajemne podobieństwo i wzorowanie się na tym lub innym fragmencie wiedzy, który uznany już został przez daną społeczność za jedno z jej trwałych osiągnięć. Uczeni opierają się w swoich badaniach na modelach, które poznali, zdobywając wykształcenie, a potem korzystając z literatury, i często nie wiedzą, czy też nie potrzebują wiedzieć, jakie cechy tych modeli zadecydowały o tym, że stały się one paradygmatami dla danej społeczności uczonych. Postępując w ten sposób, obchodzą się bez pełnego zestawu reguł. Spójność tradycji badawczej, w której partycypują, nie musi nawet implikować istnienia takiego zespołu reguł i założeń, jakie ewentualnie w przyszłości ujawnić może badanie historyczne czy też filozoficzne. To, że uczeni nie pytają zazwyczaj, co czyni poszczególny problem czy rozwiązanie uprawnionym, skłania nas do przypuszczenia, że - przynajmniej intuicyjnie - znają oni odpowiedź na to pytanie. Fakt ten jednak może świadczyć również o tym, że ani powyższe pytanie, ani odpowiedź nie ma w ich odczuciu znaczenia dla ich badań. Paradygmaty mogą mieć charakter pierwotniejszy, być bardziej wiążące i pełniejsze niż jakikolwiek zespół reguł badawczych dających się z nich jednoznacznie wyabstrahować.
http://sady.up.krakow.pl/filnauk.kuhn.st....htm#srn05

I takie to mroczne filozofowanie.
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
Dragula napisał(a): Tyle, że zmiana świata na kubanski gułag to wizja byc może jakiegoś talibańskiego szczepu greenpisu i exetera. 

Nie. Oni chcą eksterminacji 90% ludzkości i zapędzenie reszty do gułagów. Natomiast mainstream klimatystów, tutaj np Vanat, poprzestaje na modelu kubańskim. Zamiast stawiania w stepie baraków, wolą więzienia wznosić z pustaków.  Cwaniak

Cytat:Nikt normalny tego nie postuluje, nie ma rządzącej partii politycznej, która dąży do czegokolwiek więcej niż zastąpienia w nieokreślonej dalekiej przyszłości energii węglowej na zieloną

Odejście od węgla, a w dalszej perspektywie od ropy jest i tak nieuchronne. Po prostu ich zasoby nie są nieskończone a ich wydobycie i zużycie generuje wiele problemów środowiskowych (innych niż CO2) i politycznych. To odchodzenie odbywa się po ekonomicznej "linii najmniejszego oporu", czyli obecnie, od mniej więcej 2012 roku OZE zaczęły wypierać paliwa kopalne (czego pilaster się nie spodziewał, ale tak własnie proces ten postępuje). Wcześniej OZE wypierały energię atomową.  Smutny

Ponieważ jednak nie da się utrzymać cywilizacji tylko na OZE, zatem w momencie dojścia do naturalnej bariery ich pozyskiwania, świat wróci do energii atomowej.

Warto zauważyć, że obserwujemy też spełnianie się lematu Webera. W miarę jak problemy stają się bliższe rozwiązania, ekstremiści stają się coraz bardziej ekstremalni, bo te rozwiązania nie są po ich myśli. Wspaniała świetlista wizja świata o zredukowanej o 90% populacji z wąską żyjąca w niewyobrażalnych luksusach elitą oświeconych utrzymywanych przez obróconych w niewolników gułagu resztę ocalałych, wizja którą tak hołubi exeter, coraz bardziej się oddala.  Uśmiech

Wizja wprowadzenia w całym świecie kubańskiej nędzy również...  Cwaniak
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a):
Cytat:W ten mroczny dział filozofii polegający na kwestionowaniu wszystkiego nie chce mi się dzisiaj wchodzić. Duży uśmiech (i prawdopdoobnie nigdy nie będzie chciało)
Pilastrowi też nie. I w żadne jałowe i bezsensowne rozważania o istności bytu w odbycie nie zamierza dać się wciągnąć.  Cwaniak
Tradycyjnie już pitolicie Hipolicie. Niestety, ale jak się nie obrócisz, to dupa z tyłu. Sam żeś napisał, że Twoje poglądy na moralność i etykę są ufundowane matematycznie i że metody ilościowe dowodzą same siebie.

Znowu robisz niezgrabne uniki, byle tylko nie odnieść się do własnych bredni.

EDIT:

Może też odpowiedzieć pilaster na pytanie ile wart jest model, w którym modelowana wielkość jest ponad dwukrotnie zaniżona,

No i oczywiście nagrody książkowe za wykazanie, że
- poglądy pilastra na moralność i etykę są ufundowane matematycznie;
- metody ilościowe dowodzą własnej wiarygodności;
- rozkład normalny jest rozkładem o najlżejszych ogonach przy zadanej średniej i wariancji;
nadal czekają Cwaniak
Odpowiedz
żeniec napisał(a):  ile wart jest model, w którym modelowana wielkość jest ponad dwukrotnie zaniżona, 

Więcej niż model, w którym została stukrotnie zawyżona  Cwaniak
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a):
żeniec napisał(a):  ile wart jest model, w którym modelowana wielkość jest ponad dwukrotnie zaniżona, 
Więcej niż model, w którym została stukrotnie zawyżona

Zawyżona stukrotnie wobec twojego modelu, czy wobec danych pomiarowych?
No i zdradź w końcu i jakie przewidywania co do temperatury na planecie Ziemia daje twój model? Uśmiech
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Więcej niż model, w którym została stukrotnie zawyżona  Cwaniak
I nadal do dupy Uśmiech

Swoją drogą czy to nie interesujące, że pilaster dowodzi, że CO2 nie ma znaczenia jako gaz cieplarniany, ale jednocześnie przedstawia jako fakt hipotezę wyrażoną w anegdocie "dajcie pół tankowca żelaza, a zrobię wam epokę lodowcową" i zasadzającą się na ściągnięciu CO2 z atmosfery przez nawożony tym żelazem fitoplankton?

Tutaj sprzeczności pewnie też "nie widzi" Oczko
Odpowiedz
Przypomina pilaster pytania, na które klimatyści nadal nie potrafią odpowiedzieć.


1. Dlaczego w plejstocenie nie doszło do żadnych masowych, ani nawet niemasowych wymierań roślin z fotosyntezą C3?
2. Dlaczego w wiekach XI-XII nie ma porównywalnego do wieku XVIII zaburzenia w rozkładzie izotopów C13/C12 w osadach dennych?
3. Dlaczego, mimo że stężenie CO2 na Marsie jest 26 razy większe niż na Ziemi, na planecie tej efekt cieplarniany (w granicach błędów pomiarowych) nie występuje?
4. Dlaczego wzrost stężenia CO2 w danych z rdzeni lodowych ma charakter wykładniczy? Nie w przybliżeniu wykładniczy, ale dokładnie, ściśle wykładniczy? - średni błąd kwadratowy dopasowania wykładniczego dla tych danych wynosi zaledwie ...0,02%

Nie ma żadnego powodu, jeżeli ten wzrost stężenia faktycznie wynika z ludzkich emisji, żeby tak właśnie się zachowywał. A już na pewno nie tak dokładnie.  [Obrazek: rolleyes.gif] 

Wzrost stężenia CO2 w XX wieku mierzony bezpośrednio na Mauna Kea nie jest bynajmniej wykładniczy.  [Obrazek: sad.gif]
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Przypomina pilaster pytania, na które klimatyści nadal nie potrafią odpowiedzieć.

A ja przypominam, że wielokrotnie na większość z nich odpowiadałem i wykazywałem ich bezzasadność...

A jak chcesz to mogę tez co chwila wklejać listę pytań, na które nie udzieliłeś odpowiedzi, choć są jak najbardziej zasadne Duży uśmiech
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Przypomina pilaster pytania, na które klimatyści nadal nie potrafią odpowiedzieć.


1. Dlaczego w plejstocenie nie doszło do żadnych masowych, ani nawet niemasowych wymierań roślin z fotosyntezą C3?
2. Dlaczego w wiekach XI-XII nie ma porównywalnego do wieku XVIII zaburzenia w rozkładzie izotopów C13/C12 w osadach dennych?
3. Dlaczego, mimo że stężenie CO2 na Marsie jest 26 razy większe niż na Ziemi, na planecie tej efekt cieplarniany (w granicach błędów pomiarowych) nie występuje?
4. Dlaczego wzrost stężenia CO2 w danych z rdzeni lodowych ma charakter wykładniczy? Nie w przybliżeniu wykładniczy, ale dokładnie, ściśle wykładniczy? - średni błąd kwadratowy dopasowania wykładniczego dla tych danych wynosi zaledwie ...0,02%

Nie ma żadnego powodu, jeżeli ten wzrost stężenia faktycznie wynika z ludzkich emisji, żeby tak właśnie się zachowywał. A już na pewno nie tak dokładnie.  [Obrazek: rolleyes.gif] 

Wzrost stężenia CO2 w XX wieku mierzony bezpośrednio na Mauna Kea nie jest bynajmniej wykładniczy.  [Obrazek: sad.gif]

Litości! Niech ktoś na te pytania odpowie! Na pewno potraficie bo dyskutujecie w tym wątku zajadle więc to dla was sprawa prosta!!! Gdybym ja sie znał to dawno bym odpowiedział.
Odpowiedz
Pearl Jam napisał(a):
pilaster napisał(a): Przypomina pilaster pytania, na które klimatyści nadal nie potrafią odpowiedzieć.


1. Dlaczego w plejstocenie nie doszło do żadnych masowych, ani nawet niemasowych wymierań roślin z fotosyntezą C3?
2. Dlaczego w wiekach XI-XII nie ma porównywalnego do wieku XVIII zaburzenia w rozkładzie izotopów C13/C12 w osadach dennych?
3. Dlaczego, mimo że stężenie CO2 na Marsie jest 26 razy większe niż na Ziemi, na planecie tej efekt cieplarniany (w granicach błędów pomiarowych) nie występuje?
4. Dlaczego wzrost stężenia CO2 w danych z rdzeni lodowych ma charakter wykładniczy? Nie w przybliżeniu wykładniczy, ale dokładnie, ściśle wykładniczy? - średni błąd kwadratowy dopasowania wykładniczego dla tych danych wynosi zaledwie ...0,02%

Nie ma żadnego powodu, jeżeli ten wzrost stężenia faktycznie wynika z ludzkich emisji, żeby tak właśnie się zachowywał. A już na pewno nie tak dokładnie.  [Obrazek: rolleyes.gif] 

Wzrost stężenia CO2 w XX wieku mierzony bezpośrednio na Mauna Kea nie jest bynajmniej wykładniczy.  [Obrazek: sad.gif]

Litości! Niech ktoś na te pytania odpowie! Na pewno potraficie bo dyskutujecie w tym wątku zajadle więc to dla was sprawa prosta!!! Gdybym ja sie znał to dawno bym odpowiedział.

Odpowiadałem wielokrotnie, jak jesteś nowy to powtórzę znów:

1. Doszło. Dochodziło za każdym razem jak następowała epoka lodowcowa. Jakim cudem gdy stężenie CO2 spadało powolutku przez kilka tysięcy lat, rośliny dostosowywały się do tego? Odpowiedź brzmi: ewolucja.
2. Bo w XI-XII wieku nie było porównywalnych do XVIII wieku emisji CO2. Pilaster zmyślił dane na ten temat.
3. Bo Pilaster policzył to swoim modelem, który daje wyniki niezgodne z rzeczywistością, dlatego np nigdy nie pokazał jaką temperaturę jego model przewiduje dla planety Ziemia.
4. Nie wiem, nie analizowałem tego. Najpewniej Pilaster coś pokręcił. Ile razy chciało mi się sprawdzać to co pisał, zawsze okazywało się, że zmyślał dane, nadinterpretował wyniki badań, brał dane nie z prac naukowych ale z obrazków które znalazł w internecie, hipotezy przedstawiał jako udowodnione fakty, nie definiował pojęć o których pisał, więc liczył co innego niż twierdził że policzył, upraszczał modele do granic absurdu itp. Zapewne i w tym wypadku tak jest. Jak ci się chce to sprawdzaj, mi się już nie chce.
Odpowiedz
Jakieś wątłe te odpowiedzi mi się wydają. Uśmiech)
Odpowiedz
Pearl Jam napisał(a): Jakieś wątłe te odpowiedzi mi się wydają. Uśmiech)
A jakich oczekujesz?
Jak mam Ci wyjaśnić dlaczego zaszło coś co nie zaszło?

Pilastrowi się wydaje, że jak zapyta "dlaczego X", to jacyś naiwniacy uwierzą, że ów X to jakiś udowodniony pewniak.
Nie daj się tak robić. Za każdym razem każ Pilastrowi pokazać źródła wiedzy, a potem sprawdź te źródła - sprawdzona metoda - za każdym razem okazuje się że Pilaster zmyśla.
Odpowiedz
Vanat napisał(a):
Pearl Jam napisał(a):
pilaster napisał(a): Przypomina pilaster pytania, na które klimatyści nadal nie potrafią odpowiedzieć.


1. Dlaczego w plejstocenie nie doszło do żadnych masowych, ani nawet niemasowych wymierań roślin z fotosyntezą C3?
2. Dlaczego w wiekach XI-XII nie ma porównywalnego do wieku XVIII zaburzenia w rozkładzie izotopów C13/C12 w osadach dennych?
3. Dlaczego, mimo że stężenie CO2 na Marsie jest 26 razy większe niż na Ziemi, na planecie tej efekt cieplarniany (w granicach błędów pomiarowych) nie występuje?
4. Dlaczego wzrost stężenia CO2 w danych z rdzeni lodowych ma charakter wykładniczy? Nie w przybliżeniu wykładniczy, ale dokładnie, ściśle wykładniczy? - średni błąd kwadratowy dopasowania wykładniczego dla tych danych wynosi zaledwie ...0,02%

Nie ma żadnego powodu, jeżeli ten wzrost stężenia faktycznie wynika z ludzkich emisji, żeby tak właśnie się zachowywał. A już na pewno nie tak dokładnie.  [Obrazek: rolleyes.gif] 

Wzrost stężenia CO2 w XX wieku mierzony bezpośrednio na Mauna Kea nie jest bynajmniej wykładniczy.  [Obrazek: sad.gif]

Litości! Niech ktoś na te pytania odpowie! Na pewno potraficie bo dyskutujecie w tym wątku zajadle więc to dla was sprawa prosta!!! Gdybym ja sie znał to dawno bym odpowiedział.

Odpowiadałem wielokrotnie, jak jesteś nowy to powtórzę znów:

1. Doszło.

Doprawdy? W jakim stopniu spadała bioróżnorodność i biomasa wśród flory C3 w okresie glacjałów w porównaniu z interglacjałami? Dlaczego w takim razie dzisiaj rośliny C3 nadal dominują w ziemskiej florze zarówno pod względem liczby taksonów jak i pod względem biomasy? Jakie konkretnie taksony roślin C3 wymarły w którym glacjale?


Cytat: Jakim cudem gdy stężenie CO2 spadało powolutku przez kilka tysięcy lat, rośliny dostosowywały się do tego? Odpowiedź brzmi: ewolucja.


Jak wszyscy humaniści Vanat posługuje sie terminem ewolucja w ogóle go nie rozumiejąc.  Cwaniak

Ewolucja tak drastyczna (zmiany szlaków biochemicznych) w ciągu kilku tysięcy lat? Powiedzmy że dla roślin jednorocznych to kilka tysięcy pokoleń. Ale np dla dębów?

Ale niech będzie - dostosowały się - wszystkie rodzaje, rzędy i rodziny roślin na raz niezależnie  w ciągu kilku tysięcy lat. To dlaczego dzisiaj nie są dostosowane? W końcu badania dotyczące nietolerancji flory C3 na niskie stężenia CO2 robiono na roślinach współczesnych. Oddostosowały się, znów wszystkie na raz i niezależnie od początku holocenu? (kilka tysięcy lat), czy może od XVIII wieku, w kiedy to stężenie CO2 w atmosferze miało według wierzeń klimatystów zacząć rosnąć?


Cytat:2. Bo w XI-XII wieku nie było porównywalnych do XVIII wieku emisji CO2. 


Porównywalnych nie było. Były wyższe.  Cwaniak Produkcja surówki żelaza w XI-XII wiecznych Chinach była znacznie (kilkukrotnie) wyższa niż produkcja surówki w XVIII wiecznej Anglii (za wyjątkiem ostatniej dekady tego stulecia), a zatem i proporcjonalnie wyższa była emisja CO2


Cytat:3. Bo Pilaster policzył to swoim modelem, który daje wyniki niezgodne z rzeczywistością, 

Konkretnie które wyniki są niezgodne z rzeczywistością? A jeżeli są to proszę przedstawić inny lepszy model który daje wyniki zgodne z rzeczywistością. W rzeczywistości ten efekt cieplarniany na Marsie jest, czy go nie ma? A jak jest to jak silny w porównaniu z ziemskim. A jak silny jest efekt cieplarniany na Wenus w porównaniu z ziemskim i marsjańskim?

Cytat:dlatego np nigdy nie pokazał jaką temperaturę jego model przewiduje dla planety Ziemia.

Ależ pokazał. Gdyby cały efekt cieplarniany na Ziemi pochodził od CO2, to temeratura Ziemi wynosiłaby 254 K (-19 stopnie Celsjusza) czyli byłaby taka sama jak temperatura efektywna - bez uwzględniania efektu cieplarnianego. Wkład CO2 w ziemski efekt cieplarniany, inaczej niż na Wenus i Marsie, jest pomijalny.

Ponieważ jednak faktyczna temperatura Ziemi jest dużo wyższa, to ziemski efekt cieplarniany jak najbardziej istnieje, ale odpowiadają za niego inne gazy niż CO2, głównie naturalnie woda, której w atmosferach Marsa i Wenus praktycznie nie ma.

Cytat:4. Nie wiem, nie analizowałem tego

Ani tego, ani niczego innego.  Uśmiech Trudno by to było Vanatowi zrobić, skoro nie odróżnia on logarytmu od algorytmu. Ale nie ma się też wstydzić niewiedzy. Pilaster też nie wie, dlaczego ten wzrost jest wykładniczy - można sprawdzić samemu np na tej serii danych z rdzeni. Ale się domyśla.  Cwaniak

Gdyby ten wzrost pochodził z ludzkich emisji w jakiejś znaczącej części przynajmniej, trudno by było oczekiwać, ze będzie akurat wykładniczy i to z tak dużą dokładnością.

Ale istnieje inny mechanizm który to tłumaczy dużo lepiej.

Pearl Jam


Cytat:Jakieś wątłe te odpowiedzi mi się wydają

No przecież oni na te pytania merytorycznie odpowiedzieć nie potrafią. I usiłują ten brak zamaskować chamstwem, agresją i infantylnym "dawaniem nauczki" - banują pilastra ze swoich forów, po to, aby triumfalnie obwieścić że ..uciekł on od dyskusji  Duży uśmiech

Co ciekawe, pilaster naprawdę długo usiłował te fakty jakoś wytłumaczyć sobie na gruncie religii klimatyzmu i tylko dla braku efektu cieplarnianego na Marsie znalazł jakieś możliwe wyjaśnienia - mechanizmy które ewentualnie mogłyby chłodzić tamtejszą atmosferę. Ale też nie wiadomo czy na pewno tam występują z odpowiednią intensywnością.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
Słuchajcie... Uśmiech)

Wysłałem pilastrowe pytania do redakcji 'naukaoklimacie.pl'. Odpisali bardzo szybko bo w 15h.

Teraz będzie treśc maila:

Dzień dobry

na większość tych pytań odpowiada książka, mogę Panu przesłać 40% kod rabatowy na jej zakup.

W skrócie:

1. nie wiem dlaczego miałoby dojść do (masowego) wymierania roślin, nie widzę żadnego powodu.
2. czy mógłby Pan przysłać link do pracy, która o tym wspomina? Bo to jest nieprecyzyjne pytanie. Może jakiś trop odpowiedzi znajdzie Pan tu: https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/pa...-wegla-250.
3. zupełnie inna budowa i skład atmosfery, zasadniczo Mars ze względu na niską grawitację ma "problem" z utrzymaniem atmosfery.
4. tu nie mam pojęcia, prześlę prof. Malinowskiemu żeby się odopowiedział.

pozdrawiam
Anna Sierpińska
Odpowiedz
I tu Pearl Jam zaryzykowałby tezę że to słabe odpowiedzi, ale poczeka co Wy powiecie... Uśmiech)
Odpowiedz
Pearl Jam napisał(a): na większość tych pytań odpowiada książka, [...]

1. nie wiem [...]

4. tu nie mam pojęcia, [...]

Wie że jest w książce, tj tfu! w Świętej Księdze, ale nie wie co  Cwaniak


Cytat: zupełnie inna budowa i skład atmosfery

No chyba nikt nie wątpi, ze gdyby Mars miał taką samą budowę i skład atmosfery jak Ziemia, to miałby i taki sam efekt cieplarniany. (dokładnie taką samą grubość optyczną n)

No ale właśnie nie ma  Cwaniak I dlatego według dogmatów klimatystów powinien mieć efekt cieplarniany o wiele od ziemskiego potężniejszy. 


Cytat:mogę Panu przesłać 40% kod rabatowy na jej zakup. 


Może i pilaster się skusi? Co prawda ma podejrzenie graniczące z pewnością że ta Księga nie jest warta nawet 5 złotych, (Świadkowie Jehowy rozdają swoje Księgi za darmo) ale zawsze może przeżyć przyjemne rozczarowanie.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a): 4. Dlaczego wzrost stężenia CO2 w danych z rdzeni lodowych ma charakter wykładniczy? Nie w przybliżeniu wykładniczy, ale dokładnie, ściśle wykładniczy? - średni błąd kwadratowy dopasowania wykładniczego dla tych danych wynosi zaledwie ...0,02%
Kiedy miał wykładniczy? Na przestrzeni lat stężeniu CO2 zdarzyło się nawet zmaleć, czyli "wzrost" był ujemny. Żadna funkcja wykładnicza tego nie modeluje.

No dobra, ale załóżmy, że masz na myśli okres, dla którego są dane również z Mauna Kea, czyli 1960 - 2004. To, że da się dopasować funkcję wykładniczą do danych jeszcze nie oznacza, że taka funkcja właśnie te dane modeluje. Jeśli dynamika stężenia CO2 ma charakter wykładniczy, to dynamika przyrostu stężenia też powinna. A jak łatwo sprawdzić... nie ma. Mało tego, w latach 1960 - 2004 przyrost spowalnia, by się ustabilizować na poziomie ~1,6 ppm rocznie:
[Obrazek: przyrost-st-co2.png]
image uploader
Odpowiedz
żeniec napisał(a):
pilaster napisał(a): 4. Dlaczego wzrost stężenia CO2 w danych z rdzeni lodowych ma charakter wykładniczy? Nie w przybliżeniu wykładniczy, ale dokładnie, ściśle wykładniczy? - średni błąd kwadratowy dopasowania wykładniczego dla tych danych wynosi zaledwie ...0,02%
Kiedy miał wykładniczy? Na przestrzeni lat stężeniu CO2 zdarzyło się nawet zmaleć, czyli "wzrost" był ujemny. 
Najpierw był płaski, a od połowy XVIII wieku wykładniczy. Można wziąć inne serie pomiarowe i będzie to samo.

Cytat:Żadna funkcja wykładnicza tego nie modeluje.

Wręcz przeciwnie, są takie, które modelują. Oczywiście przy pewnych, powiedzmy ...nietypowych założeniach.  Oczko
I wtedy wychodzi dopasowanie dla lat 1000-2004 na poziomie poniżej 0,2% średniego błędu kwadratowego.



Cytat:No dobra, ale załóżmy, że masz na myśli okres, dla którego są dane również z Mauna Kea, czyli 1960 - 2004. 


Wzrost na MK w latach 1958-2000 jest szybszy niż wykładniczy. Od 2000 jest liniowy W ogólności - nie jest wykładniczy
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Wręcz przeciwnie, są takie, które modelują. Oczywiście przy pewnych, powiedzmy ...nietypowych założeniach.  Oczko
I wtedy wychodzi dopasowanie dla lat 1000-2004 na poziomie poniżej 0,2% średniego błędu kwadratowego.
Przypuszczam, że trzeba poczekać na artykuł na blogu...

pilaster napisał(a): Wzrost na MK w latach 1958-2000 jest szybszy niż wykładniczy. Od 2000 jest liniowy W ogólności - nie jest wykładniczy
Pisałem nadal o danych z rdzeni lodowych i tego też załączyłem wykres. W żadnym razie nie jest to wzrost wykładniczy.
Odpowiedz
Później wysłałem tej redakcji fragment wypowiedzi Pilastra która wyjaśniała dlaczego pyta on o to o co pyta.

Cytat:Fotosynteza C3 i C4. Różnią się one od siebie zapotrzebowaniem na wodę – C4 jest bardziej pod tym względem oszczędna, ale również, co szczególnie istotne, zapotrzebowaniem na dwutlenek węgla. Fotosynteza C4 radzi sobie lepiej z jego niskimi stężeniami. Konsekwencją tych dwóch różnic jest fakt, że rośliny C3 mają wobec roślin C4 przewagę ewolucyjną w niższych temperaturach i wyższych stężeniach CO2, a rośliny C4 na odwrót. W okolicach stężenia CO2 w wysokości 200 ppm rośliny C4 mają zaś już przewagę niezależnie od wysokości temperatury. Oczywiście rośliny C3 jeszcze sobie w takich warunkach radzą, a giną dopiero po spadku poniżej 150 ppm. W ewolucji jednak nie wystarczy po prostu sobie radzić. Trzeba jeszcze radzić sobie lepiej niż konkurenci. Gdyby zatem stężenie CO2 w powietrzu utrzymywałoby się w plejstocenie poniżej 200 ppm, jak głoszą dogmaty klimatyzmu, roślinność C3, a wśród niej żyto i pszenica, nie mówiąc już o dębach, czy brzozach, zostałaby wyparta przez konkurentów C4 całkowicie. Doszłoby do zagłady praktycznie wszystkich roślin C3 i triumfalnego pochodu C4 przez wszystkie kontynenty. Dzisiaj znalibyśmy C3 wyłącznie z wykopalisk lub, co najwyżej, jakichś endemicznych stanowisk. Oczywiście nic podobnego nie miało miejsca. Rośliny C3 nadal dominują na Ziemi, zarówno pod względem liczebności, jak i biomasy. Ekspansja roślin C4, owszem trwała od oligocenu, ale nieregularnie i w sposób geograficznie nieskoordynowany, a to ostatnie nie miałoby miejsca, gdyby przyczyną ich sukcesów był właśnie niski poziom CO2 w powietrzu.

Co mi na to odpowiedziano?

Cytat:Dzień dobry

Po pierwsze autor cytatu nie zdaje sobie sprawy jak działają mechanizmy ewolucyjne. Gatunki zajmują nisze, są więc przystosowane do całego spektrum czynników obejmujących nie tylko czynniki globalne takie jak skład chemiczny atmosfery, ale także (w przypadku roślin) m.in.: dostępność światła słonecznego (długość dnia), zasobność w wodę i składniki odżywcze (azot, mikroelementy), gleba (właściwości fizyczne, chemiczne, mikroorganizmy w tym organizmy symbiotyczne), zależności w ekosystemie (roślinożercy, pasożyty itp.) itd. Tak więc czynników, które składają się na sukces ewolucyjny jest wiele.

Autor cytatu nie uwzględnia tego, że rośliny oprócz CO2 i odpowiedniej temperatury potrzebują także rzeczy, które wymieniłam wyżej, więc de facto w różnych niszach różne gatunki będą miały przewagę i w pewnym sensie nie ma tu znaczenia czy są to rośliny C3 czy C4. Rośliny C3 i C4 mają "inne strategie" także jeśli chodzi np.: o gospodarkę wodną.

W plejstocenie nie było żyta ani pszenicy, więc generalnie tu w ogóle nie ma o czym dyskutować. Pomijam już fakt, że rośliny uprawne "wypadają" z naturalnych mechanizmów ewolucyjnych. Wyparcie jednego gatunku przez drugi może nastąpić tylko w konkretnej niszy, a nie globalnie i takie procesy zachodziły i zachodzą nadal. Gdyby prawdą było to, że pewne procesy zachodzą ogólnie światowo, to byśmy mieli na całym świecie monokultury gatunkowe zgodnie z teorią autora, o tym "lepszym radzeniu sobie" niż konkurenci. Tak nie jest, bo tak jak pisałam wyżej - nisze. Są tylko 2 gatunki obecne niemal wszędzie - na lądzie ludzie i w ocenach orki. To są 2 wyjątki.

Mam nadzieję, że to nieco wyjaśni problem.

pozdrawiam
Anna Sierpińska

Troche słabe zważywszy na to, że "mechanizmy ewolucyjne" o których pisze ta pani nie polegają na tym co jej się wydaje chyba.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości