To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Propozycja nie do odrzucenia
#1
- Czy mogę pani coś zaproponować? - zagaiła starsza pani, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Dostrzegłam kątem oka, że trzyma w dłoni najnowszy numer "Strażnicy".
- Ale chyba nie seks? - zażartowałam.
- No wie pani co?! - obruszyła się, w duchu żałując, że wyszła do mnie z propozycją. 
I już miała obrócić się na pięcie, rozglądając się za kimś bardziej przyzwoitym, kiedy uratowałam sytuację.
- Spokojnie! Tylko żartowałam. Po prostu jestem przyzwyczajona do...pewnego rodzaju propozycji, no wie pani - uśmiechnęłam się porozumiewawczo, a staruszka badawczo mi się przyglądała. W każdym razie - ciągnęłam - myślę, że jestem otwarta na pani propozycję. Co takiego pani chciałaby mi zaproponować? - zapytałam w najbardziej niewinny sposób, na jaki potrafiłam się wówczas zdobyć.
- Mam pewne pismo, które mogłoby...powinno - poprawiła się - panią zainteresować. 
Kiedy to mówiła, w jej głosie czuć było lekkie podenerwowanie. Nie była pewna, czy powinna kontynuować rozmowę. Widać było, że ze sobą walczy.
- Naprawdę myśli pani, że się nadaję? - zadając to pytanie, patrzyłam jej prosto w oczy.
- Co to za pytanie? Każdy się przecież nadaje...to znaczy może nie każdy, ale to już niech Bóg osądzi. Proszę spróbować - wyciągnęła do mnie dłoń ze "Strażnicą".
Teraz już wyraźnie mogłam zobaczyć okładkę. Na środku widniał napis "Dlaczego życie jest takie krótkie?", a ilustracja przedstawiała starszego pana na cmentarzu w popołudniowej porze. Mężczyzna wpatrywał się w jeden z nagrobków, wspierając się na złożonym parasolu. 
- Nie wiem, czy powinnam... - zawahałam się.
- Proszę się nie krępować. To materiał bezpłatny. Myślę, że może panią zaciekawić. - odparła staruszka, tym razem już stanowczo, z pewnością siebie osoby, która wypowiadaną kwestię ma już dobrze przećwiczoną.
- Jeśli mam być szczera, to chyba jestem za młoda na takie treści. Wcale nie uważam, że życie jest krótkie. Czuję, że mam całe życie przed sobą. Przede mną jeszcze długa droga. Poza tym jestem wesoła, lubię się bawić, a to raczej dość przygnębiające klimaty...Chyba jednak będę musiała podziękować... - próbowałam się wymiksować, a staruszka znowu się zmieszała. Po raz kolejny popsułam jej szyki. Pewnie pomyślała sobie "Co za trudny bachor!".
- Ten problem dotyczy nas wszystkich. Każdy kiedyś umrze. Pani też. Zapewniam panią - dodała z niejaką satysfakcją - Taka jest kolej rzeczy. Tak Bóg urządził świat i nie ma co od tego odwracać wzroku.
Wypowiadając ostatnie zdanie, zbliżyła się do mnie i zaczęła mi się przyglądać z zatroskanym wyrazem twarzy.
- O co chodzi? - zapytałam zaniepokojona. Czemu pani tak na mnie patrzy? Jestem brudna? Pewnie pasta do zębów? Zawsze mam z tym problem. 
Naśliniłam szybko palec i przejechałam po obrzeżach ust.
- Teraz jest ok? - poprosiłam o potwierdzenie.
- Wie pani, ile ma pani w sumie siwych włosów? - spytała nieoczekiwanie. Nie wie pani... - dodała, widząc moją zdziwioną minę. No trochę tego jest, no ale mniejsza z tym...
Już miała się oddalić na poprzednią pozycję, ale jakby zmieniła zdanie, zrobiła krok do przodu i przywarła twarzą do mojej twarzy. Myślałam, że chce mnie pocałować, więc zamknęłam oczy, rozchyliłam wargi i stanęłam na palcach. Działałam odruchowo, nieświadomie. Miałam głęboko wryte przeświadczenie, że pocałunki należy przyjmować godnie, z wdzięcznością, że nie należy ich odmawiać, niezależnie od tego, kim jest darczyńca: wysokim, błękitnookim księciem z bajki, brudnym i śmierdzącym żulem, czy właśnie zgrzybiałą staruszką, choć akurat z kobietą nigdy się nie całowałam, nie licząc cmoknięć w policzek od różnych ciotek i przyjaciółek rodziny. A więc to miała być moja lesbijska premiera, tym bardziej chciałam stanąć na wysokości zadania, nie zawieść przede wszystkim samej siebie.  Wbrew moim rozrywkowym pozorom jestem z natury bardzo ambitna. Czekałam więc cierpliwie na ten pocałunek, który gotował mi los, ale ostatecznie się nie doczekałam. Nie przejechała mi nawet delikatnie palcem po wargach i podbródku. Nie tknęła mnie. A kiedy otworzyłam oczy, stała już daleko ode mnie w oczekiwaniu, aż wrócę na ziemię.
- Śpi pani w goły dzień? - zapytała wyraźnie rozbawiona.
Byłam wściekła. Czułam się, jakby ktoś mnie wykorzystał, wrzucił pigułkę gwałtu do drinka, przeleciał i porzucił. Przez krótką chwilę miałam ochotę podbiec do niej i wydrapać oczy, te cholerne gały świdrujące mnie na przestrzał. "To czarownica. Pierdolona wiedźma" - pomyślałam. 
- Co ty mi, kurwo, zrobiłaś! - wrzasnęłam. Głos mi drżał. Czułam, że za chwilę się rozpłaczę. No mów, kurwo! Bo cię zajebię! - próbowałam wymusić na niej jakąkolwiek reakcję. 
A ona stała, niewzruszona jak marmurowy posąg, dzierżąc w dłoni "Strażnicę". Pomału zaczęło do mnie docierać, że to tam musi tkwić źródło jej siły. Pewnie działa na nią jak jakiś amulet. Kiedy nosi przy sobie "Strażnicę", nic nie jest jej straszne. Gdy tak próbowałam zrozumieć fenomen staruszki, ta po chwili w końcu się odezwała.
- Kurze łapki też pani już ma dość wyraźne. - odparła rozpromieniona. Chce pani lusterko? Mam w torebce. 
Kiedy starsza pani tak grzebała w torebce w poszukiwaniu lusterka, ja stałam i milczałam, tępo wpatrując się w "Strażnicę". Byłam totalnie zbita z tropu.
- Proszę - wyciągnęła do mnie lusterko - proszę samej sprawdzić.
Nieśmiało chwyciłam lusterko i przystawiłam do twarzy. W lustrze mogłam zobaczyć twarz podstarzałej kobiety. Pospiesznie przesunęłam lustro w stronę włosów i ujrzałam dość gęsto usiane siwe pasma.
- Więc tak wyglądam? - wydusiłam z siebie, gwałtownie odsuwając od siebie lusterko, tak by staruszka jak najszybciej je schowała do torebki. 
- Niech mi pani powie, dziecko, kiedy pani ostatni raz patrzyła w lustro? - zapytała miękko.
Usiłowałam przywołać w pamięci ostatni moment, kiedy przyglądałam się uważnie swojemu odbiciu i nic nie mogłam sobie przypomnieć. Miałam w głowie pustkę. Starsza pani, widząc jak desperacko grzebię w pamięci, by odpowiedzieć szczerze na jej pytanie, rzekła:
- Już dobrze. Nie musi pani odpowiadać. Rozumie pani teraz, jak dobrze, że pani mnie spotkała? Sam Bóg mnie do pani przysłał. 
I mówiąc te słowa, ponowiła próbę wtrynienia mi "Strażnicy". Tym razem przyjęłam czasopismo bez wahania i jeszcze raz wlepiłam wzrok w napis "Dlaczego życie jest tak krótkie?".
- Gratuluję podjęcia dobrej decyzji - odparła staruszka z zadowoleniem w głosie. Śpiewająco wywiązała się ze swojej kaznodziejskiej misji, co Bóg jej z pewnością sowicie wynagrodzi. 
- To co? Na mnie już pora? - zainicjowała pożegnanie. Mam jeszcze parę egzemplarzy do rozdania - dodała po chwili, chyba próbując się przede mną wytłumaczyć, dlaczego nie może poświęcić mi więcej czasu.
- Jasne. Rozumiem - odpowiedziałam zgodnie z dworską etykietą. Proszę się nie gniewać na mnie, że tak pani nawrzucałam od kure... 
- W porządku. Nie ma sprawy - przerwała - nie takie rzeczy w życiu słyszałam. Jestem przyzwyczajona. Poza tym, jest pani jeszcze bardzo mło... to znaczy, jeszcze nie jest pani taka stara. W tym wie...stanie takie zachowania są zrozumiałe. Lektura "Strażnicy" na pewno pani zrobi dobrze, pomoże uporządkować emocje, oczyścić się z negatywnej energii. Będzie dobrze.
Nagle podeszła do mnie, przytuliła mocno, klepiąc przyjaźnie po plecach. 
- Do widzenia, dziecko! - zawołała i żwawo ruszyła przed siebie.
- Do widzenia... - wymamrotałam niemal bezgłośnie, obserwując jeszcze przez jakiś czas oddalającą się sylwetkę staruszki, która co kilkanaście metrów przystawała, składając wybranym osobom propozycję nie do odrzucenia.
Wreszcie mocno ściskając w dłoni mój nowy talizman, ruszyłam przed siebie, w kierunku przeciwnym do tego, który obrała staruszka. Usłyszałam kościelne dzwony. Spojrzałam na zegarek. Za piętnaście piąta. Przyśpieszyłam kroku, by zdążyć się wyspowiadać przed mszą.

Odpowiedz
#2
Myślałem, że nie chodzisz do kościoła.
Odpowiedz
#3
Tylko pierwsze dwa zdania pochodzą z rzeczywistości. Resztę zmyśliłam.

EDIT
Dodałam soundtrack  Płacz
Odpowiedz
#4
Jak już wyznałam, tak naprawdę nie miałam w ręku najnowszego numeru "Strażnicy", ponieważ odpowiedziałam staruszce "Nie, dziękuję" (nuda, co nie?). Z jednej strony szkoda, bo w dalszym ciągu nie wiem, dlaczego życie jest takie krótkie, ani "why do all good things come to an end", ale z drugiej, mam szansę teraz puścić wodzę fantazji i samej wymyślić odpowiedź na to jedno z najważniejszych pytań egzystencjalnych. Coś mi tam świta.

Macie jakieś pomysły?
Odpowiedz
#5
Naszym głównym problemem jako gatunku ludzkiego jest to, że jesteśmy świadomi swojej śmiertelności. Stąd cała filozofia, religie, pytania egzystencjalne i związany z tym egzystencjalny ból dupy. Człowiekowi trudno pogodzić się z tym, że na niektóre pytania nie ma odpowiedzi lub są one niefajne, wobec czego wymyśla sobie swoje, które ten ból uśmierzą, chociaż na chwilę. Wtedy ten sens życia chwilowo się pojawia i zasłania gorzkie przeświadczenie, że jesteśmy tylko biochemiczną maszyną do samooszukiwania się, nieświadomą swojego determinizmu, na usługach własnych genów, dziękim którym właśnie życie jest takie krótkie.
Odpowiedz
#6
Osiris

Możesz to rozwinąć, że to właśnie dzięki genom życie jest tak krótkie?
Odpowiedz
#7
Poczytaj m.in. o telomerach.
Skoro jednak śmierć ustanawia porządek świata, może lepiej jest dla Boga, że się nie wierzy w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku temu niebu, gdzie on milczy.
Albert Camus
Odpowiedz
#8
Poligon. napisał(a): Poczytaj m.in. o telomerach.

W dzieciństwie doba, tydzień, miesiąc, rok trwały długo, a w dorosłości krótko. Czy coś się musiało zmienić w telomerach?
Odpowiedz
#9
Nie rozumiem pytania.
Każda komórka posiada genetycznie zaprogramowaną i ściśle ustaloną liczbę podziałów zwaną "limitem Hayflika". Po wyczerpaniu się tego limitu traci zdolności regeneracyjne - starzeje się i umiera.
Tak to działa. To główny czynnik, choć nie jedyny.
Skoro jednak śmierć ustanawia porządek świata, może lepiej jest dla Boga, że się nie wierzy w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku temu niebu, gdzie on milczy.
Albert Camus
Odpowiedz
#10
Poligon. napisał(a): Nie rozumiem pytania.

No właśnie widzę...

"Dlaczego życie tak krótko trwa"? nie jest pytaniem a la "Dlaczego życie trwa 65 lat?", tylko dlaczego tak krótko. Wyraża w sobie poczucie, że trwa niedostatecznie długo.

Teraz rozumiesz?
Odpowiedz
#11
Bo to czas w zupełności wystarczający do podtrzymania istnienia gatunku.
Skoro jednak śmierć ustanawia porządek świata, może lepiej jest dla Boga, że się nie wierzy w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku temu niebu, gdzie on milczy.
Albert Camus
Odpowiedz
#12
Poligon. napisał(a): Bo to czas w zupełności wystarczający do podtrzymania istnienia gatunku.

Cały czas nie odpowiadasz na pytanie.

Na podtrzymanie gatunku wystarczyłoby żyć nawet 30 lat, a pytanie jest o to, czemu to 30 czy 60 lat to krótki okres czasu? Czy gdyby ludzkie życie trwało 200 lat, to pytanie to by się nie pojawiło?
Odpowiedz
#13
A dla czego nie 300 albo 1000 lat lub 100 000. A może miliard?
Tu wkraczamy na grząski, filozoficzny grunt.
Te 60 lat w przypadku człowieka to optimum, bo w procesie profilerancji gatunku uczestniczyć mogą także dziadkowie, co zwiększa szanse potomków na przeżycie.
Skoro jednak śmierć ustanawia porządek świata, może lepiej jest dla Boga, że się nie wierzy w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku temu niebu, gdzie on milczy.
Albert Camus
Odpowiedz
#14
Na pierwszy rzut oka się wydaje, że człowiek uważa, że życie za krótko trwa, ponieważ ogólnie lubi żyć, fajnie mu się jest, więc naturalnie chciałby ten okres maksymalnie przeciągnąć, ale czy aby to nie jest odwrócenie przyczyny i skutku? Może człowiekowi się właśnie dlatego życie podoba, ponieważ tak krótko trwa?
Odpowiedz
#15
Długość życia nie ma żadnego znaczenia. Koniec nadejdzie prędzej czy później.
Osiemnastolatek uważa, że 65 lat, to szmat czasu i zupełnie nie przejmuje się starością i śmiercią z nią związaną.
Gdyby człowiek żył średnio np. 300 lat, podobnie myślałby o śmierci w wieku 65 lat, jak nasz obecny osiemnastolatek.
Skoro jednak śmierć ustanawia porządek świata, może lepiej jest dla Boga, że się nie wierzy w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku temu niebu, gdzie on milczy.
Albert Camus
Odpowiedz
#16
Masz rację, bo chodzi o subiektywną krótkość/długość życia. Ile to jest obiektywnie, licząc w obrotach Ziemi wokół Słońca, nie ma znaczenia. Młody nie czuje, że życie jest krótkie, skupia się na zabawie, nauce, nigdzie mu się nie spieszy, poznaje świat, przygotowując się do swojej właściwej roli życiowej (czego nie musi być świadomy). Kiedy osiąga dojrzałość, życie mu się gwałtownie skraca, mimo że obiektywnie nadal ma przed sobą szmat czasu (jednak np. 30 lat dla dziecka nie jest tym samym, co 30 lat dla dorosłego), ponieważ z wykonaniem pewnych zadań musi się pospieszyć. Jeśli to kobieta, to musi pomału pomyśleć o dziecku, k. 40 tki ciąża jest ryzykowna, jeśli to facet to chciałby coś tam zawodowo osiągnąć albo chociaż się czegoś dorobić. Z wiekiem nasza produktywność spada (tego też nie musimy być świadomi, cały czas kierujemy się wewnętrznym głosem "już czas"). Do tego dochodzi to, o czym wspomniałeś. Obecność dziadków przy wychowaniu dziecka to plus. Im wcześniej osoby w wieku reprodukcyjnym zdecydują się na potomstwo, tym większa szansa, że dziadkowie czy pradziadkowie będą uczestniczyć w wychowaniu dziecka.
Odpowiedz
#17
towarzyski.pelikan napisał(a): W dzieciństwie doba, tydzień, miesiąc, rok trwały długo, a w dorosłości krótko. Czy coś się musiało zmienić w telomerach?
Kiedy masz pięć lat, rok to jedna piąta całego twojego życia. Bardzo dużo. Kiedy masz lat pięćdziesiąt, rok to tylko jedna pięćdziesiąta twego życia. O wiele mniej.
Odpowiedz
#18
Poligon. napisał(a): Każda komórka posiada genetycznie zaprogramowaną i ściśle ustaloną liczbę podziałów zwaną "limitem Hayflika". Po wyczerpaniu się tego limitu traci zdolności regeneracyjne - starzeje się i umiera.
No nie każda.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#19
ZaKotem napisał(a): Kiedy masz pięć lat, rok to jedna piąta całego twojego życia. Bardzo dużo. Kiedy masz lat pięćdziesiąt, rok to tylko jedna pięćdziesiąta twego życia. O wiele mniej.

Czyli wychodzi na to, że im krócej żyjemy, tym dłużej żyjemy. Szkoda, że człowiek nie żyje 5 lat  Płacz

Czyli odpowiedź na pytanie ze "Strażnicy" - Dlaczego życie tak krótko trwa? brzmi: Bo trwa zbyt długo.
Odpowiedz
#20
Do 25 roku życia człowiek się rozwija biologicznie. Później stopniowo więdnie.
Dodatkowo wcześniej jest bardziej elastyczny, dlatego obok więdnie należy dodać kostnieje. Oprócz tego z wiekiem przemija wiele możliwości. Wcześniej Świat stoi otworem, później życie staje się coraz bardziej określone, ograniczone.

Wszystko to razem daje silne poczucie przemijalności i beznadziejności w pewnym wieku, która na początku była tylko czymś abstrakcyjnym.


Czyli rzeczywistość, a raczej realia wymagają by swoje życie traktować poważnie jednocześnie sama rzeczywistość ma je w poważaniu, bo w każdej chwili może zostać zmielone w niegodziwy sposób.
Jest ta świadomość, że życie jego jest kruche, wszystko co bliskie sercu boleśnie przemija, nie ma sprawiedliwości za to pełno cierpienia, krzywdy, fałszu i toksycznych, często bardzo wpływowych ludzi.


W związku z powyższym nie dziwi mnie:

1. Wiara w sprawiedliwego Boga, który wyprostuje wszystkie ścieżki
2. Ważniactwo - np. pogoń za sławą, narzucanie światu swojej ważności, przy jednoczesnym unieważnieniu innych vide dyktatorzy, ci mali co zatruwają swoje bliskie otoczenie i ci duzi co zatruwają całe państwa.
3. Odwrócenie uwagi - wszelkie używki, bo nie ma sensu leczyć się na chory świat, również rutyna.
4. Wiele innych odpowiedzi na to egzystencjalne rozdarcie.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości