To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Disney wypuści 7. epizod Gwiezdnych Wojen w 2015 r.
Pilaster był intensywnie zniechęcany do ostatniej części SW, a jednak poszedł i przeżył pozytywne rozczarowanie. To jest jeden z lepszych filmów serii, na pewno najlepszy z ostatniej trójki.

Wydaje się że powszechne uczucie zawodu nie ma źródeł w obiektywnych walorach tego filmu, ale w zbytnim przywiązaniu do wszelkiego typu źródeł pozakanonicznych - książek, komiksów, gier, seriali, etc... które każdy fan pochłaniał w wielkich ilościach i które jakoś tam ukształtowały jego oczekiwania odnośnie do tego co sie ma stać w ostatnim odcinku sagi. Jedni byli rozczarowani, że zobaczyli coś innego, niż się spodziewali, inni przeciwnie, bo zobaczyli to czego sie spodziewali i nic ich nie zaskoczyło Smutny

Pilaster zaś pryncypialnie wszelkich apokryfów unikał (poza "trylogią Thrawna" Zana) i dlatego może patrzeć na całą sagę bardziej obiektywnie i całościowo i widzieć w niej pewne ciekawe wątki łączące wszystkie części - wątki, które jakoś umknęły recenzentom.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
Battlecruiser napisał(a): To wszystko jest prawda ale na odbiór filmu nie ma większego wpływu.
Generalnie SJW powoduje Mary Sue.
2. Przecież cała oryginalna saga opierała się na SJW. Jak ktoś nie lubi tego motywu to w ogóle powinien trzymać się z dala od Gwiezdnych Wojen, bo go zemgli.
IV A już związku SJW z merysuizmem nie widzę żadnego.
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Pilaster był intensywnie zniechęcany do ostatniej części SW, a jednak poszedł i przeżył pozytywne rozczarowanie. To jest jeden z lepszych filmów serii, na pewno najlepszy z ostatniej trójki.
Że Ci się podoba to się nie dziwie. Przedkładasz bowiem bezsens nad sens.  Ale ad rem:

Jeśli scenariusz jest dobrze napisany to na ogół film jakoś możliwie wychodzi. Aktorzy, nawet jak są słabi wiedzą co mają grać, dialogi jakieś są. Widz rozumie co się dzieje na ekranie i fabuła się mu jakoś zazębia. A jak scenariusz jest do bani to efekty i tzw budżet nie pomogą. Osobiście przywiązuje dużą wagę do sensowności fabuły a różne tam takie inne są na dalszym planie. Weźmy popularny serwis Red Letter Media. Nakręcił on komedię Space Cop: prosta fabuła: Policjant z przyszłości razem z policjantem z przeszłości prowadzą śledztwo w sprawie ufoludków. Gra aktorska tam jest żadna, efaktów nie ma ale ponieważ opowieść trzyma się kupy da się ten film z przyjemnością oglądać. Tempo akcji potrafią określić.
Tymczasem przyszedł czas na recenzję spoilerową "Skywalkera: Odrodzenia" (Rise Of The Skywalker). Reżyser, JJ Abrams ma taką manierę że zatrudnia jakąś gwiazdę do epizodycznej roli ohełmionej: Phasmy czy tej Zori. Przecież aktorki te wcale nie musiały grać praktycznie, ponieważ postać przez nie grana chodzi w kasku  praktycznie cały czas i zagrać ją może byle statysta. Każda w jednym ujęciu się musiała pojawić praktycznie. Trochę się wróci ze sprzedaży figurek ale jeśli one jakieś kosmiczne gaże dostały gwiazdorskie to jednak jest coś nie tak. Wyprowadzanie kasy jednak. "Gry o Tron" gwiazdę tu mamy a ta druga to nie wiem z czego jest. Nie obchodzi mnie to wcale. Co tu się odpalpiło w ogóle? Tzn rozumiem osoby, które wywodzą, że się dobrze bawiły. Przy pewnym podejściu jest to możliwe. W każdym bądź razie zaczynamy jazdę, chyba żeby jednak nie. Okazuje się, że nie wiadomo w co ręce włożyć. Przedstawiam zatem kilka założeń:
Jak odległe rubieże mogą istnieć, skoro wszędzie jest blisko? Pyk i jesteś. Tak było już w "Łotrze 1" i widz nie ma wrażenia odległości, drogi, czegokolwiek takiego. To już nie są Gwiezdne Wojny bo praktycznie nie ma kosmosu. Jakby w Disneju doszli do wniosku, że ludzie nie rozumieją przestrzeni kosmicznej i należy ją wyeliminować z filmu. Zresztą: jakie bitwy mogą być skoro w napisach do "Ostatniego Jedi" czytamy, że Najwyższy Porządek zajmuje całą galaktykę. I nikt mu nie podskoczy. Konsekwencje tego są takie, że nie bardzo mają z kim walczyć w nowym filmie. "Ostatni Jedi" wprowadził też dekadenckie pojęcie równowagi mocy którego konsekwencje są takie: po co robić cokolwiek skoro wzmocnienie jednej frakcji pociąga za sobą wzmocnienie drugiej frakcji więc chodźmy gdzieś na plaże bo jak tamci coś osiągną to i nam przybędzie. Po co się wysilać?
Ta idee równowagi została zarzucona w Epizodzie IX i nie ma o tym nic. Słusznie, bo to jest bełkot bez sensu. Nie pierwszy i nie ostatni. Zanim przejdę do części spoilerowej chciałem ostrzec, że będzie wiele porównań z Oryginalną Trylogią i trochę z tzw. Prekłelami. W owej Oryginalnej Trylogii wyraźnie podzielili wydarzenia pod względem skali na dwie kategorie: duże i małe. Duże to bitwy kosmiczne, niszczenie gwiazd śmierci itp a małe to konflikt Jedi-Sith i konieczność wyeliminowania Imperatora. Walka Luka o ocalenie własnej duszy, ojca, przyjaciół itp. Te dwie warstwy są wyraźnie oddzielone ale są tak samo ważne. Z pewna gracją zostały te wątki poprowadzone. Wiadomo, Imperium jest potężne, nie da się go pokonać w otwartej walce i potrzeba podstępu. Tak jak Dawid pokonujący Goliata. Ale jeśliby Dawid miał pokonać dwustu Goliatów to już publika tego nie kupi. A mniej- więcej tak jest poprowadzona narracja Sekłeli i pomieszali wspomniane dwie kategorie o czym później. No a teraz pora na:
UWAGA SPOILERY zdradzające szczegóły fabuły i zakończenia. Że słabe jest.
[Obrazek: 75f6b8614d929d3c2849aa98a63b64de,860,0,0,0.jpg]
A gdyby tak Księżniczka Leia była Jedi już w tzw "Przebudzeniu" tzw "Mocy" i tam nauczała Rey i walczyła z tymi rycerzami Ren? Problem jest taki, że oni wprowadzają zmiany z mocą wsteczną. Leia była Jedi ale nie była bo wtedy (jak kręcili owo "Przebudzenie...") jeszcze nie wiedzieli o tym. A to by było coś. Logiczne to jest w świetle pierwszej trylogii, która jest drugą (tzw OT), gdzie była mowa o predyspozycjach Lei. Cóż mogę więcej powiedzieć o księżniczce? Śmierć aktorki Carrie Fisher skomplikowała sytuację i z tego powodu trudno mieć pretensje. Tzw siła wyższa spowodowała, że wygląda jej wątek tak jak wygląda i na tym kończę omawianie tego wątku.
Pytanie mam tylko jedno: jaki jest sens emigracji wewnętrznej Luka w poprzedniej części ("Ostatni Jedi") skoro nie jest on ostatnim Jedi bo jest jeszcze Leia?
"Powrót Jedi" definitywnie domknął tą historię: Imperator Palpatine zginął w szybie, Vader przeszedł ponownie na Jasna Stronę, Gwiazda Śmierci została zniszczona. Cała galaktyka się cieszy. Żeby pociągnąć taką opowieść dalej potrzebna jest iskra geniuszu. Nie ma bowiem wroga, Sithowie zginęli i z kim maja Jedi walczyć? Publika chciała jednak dalszego ciągu i stąd wzięło się tzw Expanded Universe - książki, komiksy, figurki, cuda, wianki - gdzie reinkarnowali Imperatora poprzez wprowadzenie klonów i innych bzdur. Duch Palpusia błąkał się tu i tam i wcielał w klony i różne takie. Bez sensu to jest zupełnie ale pozwala wysnuć wniosek, że nie da się zrobić sensownej kontynuacji i jak chcemy dalszy ciąg to będzie on bez sensu. I druga strona medalu jest taka, że publika wiele zniesie i reinkarnację Palpatine wytrzyma. Jak już kiedyś pisałem jeden baboł może być. Np. utrzymywanie ludzi przez maszyny przy życiu w Matrixie jest bez sensu ale cóż. Żeby był film trzeba iść na pewne kompromisy.
Jaką wizję dziejów dostaliśmy w "Skywalkerze: Odrodzeniu"? Z jednej strony istniał sobie Najwyższy Porządek powstały z resztek Imperium i budujący sobie wielką bazę Starkiller. Rządził nim Snoke, który w książkach żył już za czasów Imperium. Teraz Snoke jest istotą stworzona przez Imperatora i pozostająca pod jego kontrolą. I obok owego "Porządku..." tworzy się tajna flota gwiezdnych niszczycieli - Gwiazd Śmierci na planecie Exagol. Postęp techniczny znaczny w warunkach klęski odnotowuję gdyż jeszcze niedawno do niszczenia planet konieczna była wielka stacja bojowa. Powstaje też pytanie: dlaczego Palpatine dublował wysiłki? No i drugie: jak stworzył tą flotę niszczycieli w jakiejś dziurze, kto je produkował i kim obsadzili załogi? Przecież na ten Exagol doprowadzić mogły tylko dwa urządzenia nazywane tajemniczo "wayfinderami" z których jedno znajdowało się we wraku drugiej "Gwiazdy Śmierci" a drugie na Mustafar. Jak zatem dowozili załogi i surowce skoro nikt tam nie latał? Jest jeszcze bezsensowny sztylet Sithów który wskazywał drogę do wayfindera na Gwieździe Śmierci. Musiał on powstać już po Powrocie Jedi bo wskazywał drogę do wraku. Kto go zrobił i po co? Jest to nieudana kalka z Indiany Jonesa, zrobiona bez zrozumienia medium: tam mieliśmy starannie przygotowane przed wiekami wskazówki a tu mamy nieudolną karykaturę.
Przy czym nieprawdą jest, ze trzeba mieć ów Wayfinder aby dotrzeć na Exagol. Każdy kto raz poleciał kierując się urządzeniem już  wiedział gdzie to jest i mógł ponownie lecieć bez wayfindera. Przecież Poe i spółka tak odkryli drogę sprawdzając dane znalezionego statku. Przecież Kylo Ren przyleciał tam w finale filmu bez żadnego wayfindera. To jest już robienie sobie jaj z widza i Disnej oddawaj piniondze za bilet. Dodatkowo jak już pisałem nie bardzo wiadomo kogo Najwyższy Porządek miałby atakować skoro wiemy, że zajęli cała galaktykę. to wszystko jest zaprzeczeniem zasady przeźroczystego scenarzysty: to co się dzieje powinno wynikać z wewnętrznej logiki świata przedstawionego. Tymczasem tu wyłazi scenarzysta zza ekranu: dzieją się różne bezsensowne wydarzenia bo scenarzyście tak pasuje. Pisałem o tym problemie dawno temu i był kwik w reakcji(tak "Ostatni Jedi" tez jest bez sensu). Mówiłem: "jeśli bohater musi szybko przemieścić się z Wrocławia do Rzeszowa to trzeba uzasadnić, czemu dyrda nie piechotę zamiast pojechać pociągiem". A nie że scenarzyście pasuje peregrynacja i już.
II Bohaterowie
Kylo Ren/Ben Solo zgodnie z wszelakimi zasadami sztuki filmowej powinien zginąć, tzn zawsze postacie nawracających się złoczyńców giną bo nawrócenie nawróceniem ale ciąży na zbrodzieniu zawsze odpowiedzialność za występki których się dopuścił. Weźmy rozkaz wymordowania mieszkańców wioski w pierwszej części. Nie podarują przecież mu tego. No ale teraz mamy do czynienia z fenomenem fanek tzw Reylo czyli romansu Rey z Kylo. Geneza tego zjawiska jest nieznana, może kult gangsta? Przestępcy imponują kobietom jako samce alfa, łobuz kocha najbardziej, takie klimaty? Kylo pojawia się jako postać zwichrowana: z jednej strony posiada umiejętności których nabycie wymaga stabilizacji psychicznej z drugiej strony jest emo popierniczonym nastolatkiem. Jest tu sens i logika? W "Skywalkerze..." już prezentuje się lepiej. Jego powrót na Jasną Stronę jest kolejną kalką z "Powrotu Jedi" gdzie Vader zabija Imperatora wrzucając do szybu reaktora (chyba żeby nie). Wspomnienie ojca jest tu miłym akcentem proojcowskim. Han SOlo pojawił się raczej wywołany wyższą koniecznością ale wypada ta scena prawdopodobnie i jest wzruszająca. Natomiast ta cała miłość z Rey? Widzieli się 3 razy w życiu i w dodatku walcząc i od razu romans? Paczyłem na te wizje mocy i nie wiem gdzie tam jest jakieś większe zrozumienie i w ogóle.
Rey w "Przebudzeniu Mocy" kręci z Finnem, który wypada do tzw friendozone. Oskarżana była o marysiuzm (m. i. przeze mnie) i wzięli sobie do serca te cenne uwagi i dodali Rey mentorzycę. Że niby nie wszystko umie i musi się uczyć. Za późno to jest trochę i cały efekt psuje wyprawa na wrak Gwiazdy Śmierci. Widzi pierwszy raz morze i od razu płynąć jakaś łupinką pokonuje pięćdziesięciometrowe fale co jest nierealne dla nikogo w ogóle. No i kiszka. Z ciekawych akcentów aby ratować flotę godzi się na zabicie Palpatine aby uratować flotę, o czym później.
Rose wycięli, jej miłość do Finna diabli wzięli. Poe też jest i się stara. Został przemytnikiem z mocą wsteczną. Ogólnie prowadzone przez nich działania pozbawione są sensu. I to tyle o nich. Po drugiej stronie Hux został zdegradowany, obraził się, zdradził i tyle.
III Jak to się skończyło?
Zakończenie to jest ordynarna zrzynka z "Powrotu Jedi". Nie inspiracja czy coś. Zrzynka. Moment w którym Palpatine pokazuje Rey flotę i żąda, aby dołączyła do niego  wzbudził we mnie głęboki niesmak. No ale tłista mamy: Rey się zgadza. W międzyczasie Imperator piorunami poraża flotę rebelii. Może w następnej części całe planety będzie rozwalał? Gwiazdy Śmierci potrzebował nie będzie. Nie jest wcale powiedziane, że zginął. Może teleportował się na jakąś inną planetę Lexagol gdzie ma w ukryciu flotę gwiazd śmierci? Miłe złego początki to Maul. Maul jednak przeżył w książkach, komiksach przeznaczonych dla fanatyków jednak. Jak pojawił się w filmie Solo to ludzie pomyśleli, że akcja Solo toczy się przed "Mrocznym Widmem" (bo Maul żyje a przecież zginął w "Mrocznym Widmie" przęciety na pól mieczem świetlnym i wpadł do reaktora). Potem mogłem sobie żartować, że skoro Maul przeżył to Imperator też. A potem pokazali trailer "Odrodzenia". Jak do tego doszło?
Wg. mnie słaby odbiór "Ostatniego Jedi" skłonił Lucasfilm do wysłania stażystów na Reddita itp aby popaczyli, co się tam ludziom nie podoba. Inna grupa zapoznała się ze starym kanonem nazywanym teraz legendami. A że to byli nisko płatni stażyści (albo nawet na bezpłatnym stażu i z dużą rotacją) więc nie byli w stanie wniknąć tylko powierzchowny raport sporządzili. Dodatkowo JJ Abrams nie był w stanie niczego wymyślić i wziął sobie do współpracy scenarzystę "Batmana i Supermena". Film ten jest kompromitacją fabularną i pokazuje nieudolność scenopisarską. Więc jak to mogło zagrać? Słusznie ktoś zauważył, że jakby Ford pytał się ludzi jak ma wyglądać samochód to by mu wskazali na wóz konny. Może z jakimiś usprawnieniami ale wciąż wóz konny.
W efekcie mamy wprowadzenie mentorzycy (Leia), wycięcie Rose (niesłuszne, to mogła być fajna postać) i wprowadzenie durnych wątków z legend: powrót Palpatine, klony, ukryta armia. Film był przemontowywany i to widać. Prawdopodobnie było kilka wersji różnych scen. Fanki Reylo wyczaiły, że scena śmierci Kylo Rena jest puszczona od tyłu i być może pierwotnie to on mógł przeżyć. Rey na Tatoine jest prawdopodobnie montowana z różnych scen i być może Kylo Rena (Bena Solo) wycięli i wstawili Rey. W każdym razie wiarygodność Disneja jest tu zerowa i każde wydarzenie może być odkręcone w późniejszym filmie. Śmierć Hana Solo? Tu są przyczyny pozafilmowe: wiek aktora, nie chce już grać w Gwiezdnych Wojnach ale jakby potrzebowali to z tego Starkillera go wyciągną. Palpatine? Ponoć mają tłumaczyć w komiksach, że duchy Sithów wytworzyły tunel czasoprzestrzenny i go przeteleportowały z Gwiazdy Śmierci więc dlaczego teraz nie mogły? Przecież jak idiota sczezł od własnych piorunów odbitych. Nie mógł przestać? Chyba że Rey naładowała sobie baterie i oddała. Słaba wizja.
Przecież na początku filmu mógł kazać Kylo Renowi siebie zabić i zrobiłby rytuał i jego położenie by się polepszyło znacznie. Duchy sithów by przelazły na Kylo i gitarka.
Widzę, że się za bardzo rozpisałem więc rozważania na temat duchów sithów, duchów Jedi, tempa akcji zostawię sobie na później. Oglądając któryś tam raz "Powrót Jedi" pojawiła się u mnie taka refleksja, że duchy Yody i Obi Wana powinny pojawić się w czasie walki z Imperatorem i pomagać Lukowi a nie go puścić samopas. Anakin powinien w odpowiednim momencie przylać pasem po dupie Kylo Rena i przywrócić mu myślenie z dupy do głowy.

ZaKotem napisał(a):
Battlecruiser napisał(a): To wszystko jest prawda ale na odbiór filmu nie ma większego wpływu.
Generalnie SJW powoduje Mary Sue.
2. Przecież cała oryginalna saga opierała się na SJW. Jak ktoś nie lubi tego motywu to w ogóle powinien trzymać się z dala od Gwiezdnych Wojen, bo go zemgli.
IV A już związku SJW z merysuizmem nie widzę żadnego.

Na razie to jest korelacja a nie związek i jest to temat oddzielnej debaty.

Cytat:Z angielskiego bojownik o sprawiedliwość społeczną. Pejoratywne określenie osoby, która w swoich poglądach stara się stawać w obronie: kobiet, mniejszości seksualnych oraz innych grup, które są w jej opinii dyskryminowane. Jednocześnie krytykując i atakując osoby, które są za to odpowiedzialni tj. głównie biali mężczyźni.

Pojęcie Social Justice Warrior stara się zwrócić uwagę, na obłudę części tych osób, które pod sztandarem walki z nierównością szerzą nienawiść w stosunku do osób, które uważają za uprzywilejowane.
A SW to jednak prymat białej rasy.

A tu plugawy wyziew Dakanna



I Red Letter Media
Naszym celem jest LINIA. Bojowa linia!
Odpowiedz
Battlecruiser napisał(a):
Cytat:2. Przecież cała oryginalna saga opierała się na SJW. Jak ktoś nie lubi tego motywu to w ogóle powinien trzymać się z dala od Gwiezdnych Wojen, bo go zemgli.
IV A już związku SJW z merysuizmem nie widzę żadnego.
Na razie to jest korelacja a nie związek i jest to temat oddzielnej debaty.

2. To podebatuj. Motyw Mary Sue jest spowodowany protekcjonalnym stosunkiem autora do swojego bohatera, na którego chucha i dmucha jak na własne dziecko. Dobry bohater przygody powinien się parę razy potknąć, po potknięciu powinno przebiec po nim stado dzikich bawołów, a co najmniej jeden z nich powinien na niego porządnie nasrać. Tylko wtedy odbiorca mu szczerze kibicuje. O ile swoim "synkom" autorzy takie rzeczy robią nagminnie, bo wszak chłopca co nie zabije, to wzmocni, to przed maltretowaniem "córeczek" mają skrupuły i stąd powstają koszmarne Marysie, którym zawsze wszystko się udaje, bo "tatuś" czy "mamusia" nie dopuściliby do ich sponiewierana. Merysuizm jest więc wynikiem patriarchalizmu, c.n.w.

Cytat:Pojęcie Social Justice Warrior stara się zwrócić uwagę, na obłudę części tych osób, które pod sztandarem walki z nierównością szerzą nienawiść w stosunku do osób, które uważają za uprzywilejowane.
Cytat:A SW to jednak prymat białej rasy.
a) Co? Z jakiej planety spadłeś? Imperium Zła to biali supremacjoniści. W oryginalnej i Jedynie Słusznej trylogii wszyscy imperialiści to biali mężczyźni w średnim wieku. Pozbawieni twarzy szturmowcy mają białe zbroje, żeby od razu kojarzyli się z KKK. W Ameryce takie skojarzenie jest bardziej oczywiste niż u nas. Mają, owszem, trochę koniunkturalnych sojuszników, jak tłuści Arabowie Huttowie trzymający kobiety na łańcuchu, ale to tyle. Natomiast Dobra Rebelia to tęczowo kolorowa zbieranina dziwaków dowodzona przez kobietę. Jeśli ktoś w 2019 nagle zauważył motyw SJW w serii, to znaczy, że przez ostatnie 40 lat trzymał głowę we wiadrze i dopiero dzisiaj kulturowe zjawisko Gwiezdnych Wojen dostrzegł. Lucas walczył z białymi supremacjonistami zanim to stało się głównym nurtem amerykańskiej kultury. Natomiast Disney zmniejsza zawartość SJW poprzez wprowadzanie kolorowych i kobiecych imperialistów. Czy to dobrze, czy źle wpływa na całość, każdy może we własnym sumnieniu ocenić.
Odpowiedz
Han, Leia, Luke, Obi Wan - wszyscy biała rasa. Ale nie ma sensu na razie dyskutować tego pobocznego wątku. Jak film jest dobry to jest dobry i wtedy nikt nie zwraca uwagi na takie rzeczy.

https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/93...a-bohatera
Gdzie to ująłem tak:
Aby zwalczyć samca nie wystarczy wprowadzić kobiety jako bohatera, nawet takie lustrzane odwrócenie powyższych schematów nie wystarcza: kobieta - bohaterka jest uczona przez kobietę- mentorkę. Wiele wskazuje, że w rzeczywistości feministycznej mamy do czynienia z samokreacją zwaną autokreacją. Dlatego właśnie Sara Connor, mimo że jest bohaterką żeńską, jest elementem rzeczywistości samczej opresji.

image

Oczywiście, bohaterem musi być kobieta, ale powinna sama się uczyć wszystkiego czyli sama kreować. Wyobraźmy sobie, że w wyżej wymienionych filmach nie ma mentora, Frodo sam znajduje drogę z pierścieniem, Conan od razu się zna na wszystkim, Wesley nie spotyka Robertsa (to taki eufemizm jest - spotyka). Sara Connor wie jak walczyć z terminatorem. Nie ma Herna itp. No jakby to wyglądało?

Nie oszukujmy się bohater samodzielnie radzący sobie ze wszystkim jest niewiarygodny i publice ciężko się będzie z nim identyfikować, dlatego kreacje Rey spotyka się z uzasadnioną krytyką. Nie do końca jest pewne, czy to na pewno feminizm jest odpowiedzialny za Rey. Może to być millenaryzm, czyli pokolenie tzw. millenarystów które ma takie właśnie pokręcone spojrzenie na siebie (tzn każdy na siebie samego). Warto by to kiedyś sprawdzić przy jakiejś okazji.

III Porównanie Rey z normalnymi bohaterami

Scenarzyści i wszelacy inni twórcy chcąc wzbudzić sympatię do kreowanej przez siebie postaci przedstawiają widzom bohatera w momencie jakiegoś kryzysu: Neo stoi na dywaniku u szefa z powodu spóźnień, Sarze Connor sypie się randka, zwala komuś na głowę talerz itp. Robin z Locksley trafia do lochu, itp. Nastepnie wskutek przeżytych przygód ten los się odmienia, czemu kibicujemy jako odbiorcy. Poświęcenie nie pozostaje bez nagrody.

Luke Skywalker wpasowuje się w ten schemat: nie może wyrwać się z domu do akademii, ucieka mu robot, biją go ludzie pustyni. Następnie rusza na wyprawę, wyrabia się, niszczy Gwiazdę Śmierci i dostaje medal. Rey zaś - hm.

Rey ściga się fabularnie nie tylko z Lukiem, ale i z Anakinem, bohaterem nieszczęsnych prekłeli. Rozważając gwiezdnowojenne filmy lepiej zapomnieć o tej padace, ale niestety jest jak jest. Anakin pracował w warsztacie, zrobił se robota a Rey musi być lepsza więc musi naprawiać Sokoła.

image


Trening Luke Skywalkera jest potraktowany po macoszemu, w odróżnieniu od wspomnianego Neo z Matrixa. Niemniej mamy zachowany ciąg pedagogiczny: pierwsza próba nieudana, Obi Wan Kenobi udziela wskazówek i druga próba się udaje. W czasie ataku na Gwiazdę Śmierci również pomaga mu głos Kenobiego. Popisy szermiercze są uskuteczniane dopiero po szkoleniu u Yody w następnych filmach.

Jeśli bohater opanowuje jakieś wyjątkowe umiejętności których opanowanie wymaga wyrafinowanego treningu to aby być wiarygodny musi te umiejętności ćwiczyć, i to pod kierunkiem. Bo samemu to się nie uda. Ten drugi Robin Hood, w sensie blondyn, potrafi walczyć kijem. Ponieważ w sumie nie powinien więc wyjaśnia, że strażnik go nauczył. Zamkowy. No i taka wspominka wystarczy. Gdyby sam się nauczył to byłby niewiarygodny jako Robin Hood i syn Herna. Innym kładą wiedzę łopatą do głowy (Neo, Matrix).

image

Brak wiarygodności Rey jest relatywnie zastraszający. Mocą nauczyła się posługiwać sama, mechaniki sama, miecza - sama. Pilotażu - sama. Może takie czasy na nas przyszły a może nie? Nie wiem. Potrzebne są tu dodatkowe badania. W każdym razie potwierdziła się teza, że tak skonstruowany bohater sympatii nie wzbudzi. Uwaga tera na koniec złożone pytanie będzie: Czy ktoś zna bohatera płci samczej skonstruowanego tak nieudolnie, jak Rey, który się przebił?


PS: Szybki dodatek: pamięta ktoś taki film jak Łotr 1 (Rogue 1) i jego bohaterkę Jyn Erso? Nie została tak zjechana jak Rey więc trzeba zbadać, czy tez jest taką nędzną kreacją czy się jej fuksło?
Naszym celem jest LINIA. Bojowa linia!
Odpowiedz
Battlecruiser napisał(a): Han, Leia, Luke, Obi Wan - wszyscy biała rasa.
Wookie, Yoda, C3PO - zupełnie niebiała rasa. Gdyby w latach 70 w głównej roli grał Murzyn, to wszyscy mówiliby tylko o tym, że gra Murzyn i film jest o Murzynach. Zupełnie, jak w Polsce dzisiaj. Białe mamusie nie pozwoliłyby białym synkom oglądać głupich i ogłupiających filmów o Murzynach. Dlatego wtedy nie można było tego zrobić. A tak pozwoliły i dzięki temu ci synkowie wyrośli na SJW, co tak was swędzi w dupę.
Cytat: Ale nie ma sensu na razie dyskutować tego pobocznego wątku.
Nie ma problemu, sam będę dyskutować.

Battlecruiser napisał(a): Nie oszukujmy się bohater samodzielnie radzący sobie ze wszystkim jest niewiarygodny i publice ciężko się będzie z nim identyfikować, dlatego kreacje Rey spotyka się z uzasadnioną krytyką. Nie do końca jest pewne, czy to na pewno feminizm jest odpowiedzialny za Rey. Może to być millenaryzm, czyli pokolenie tzw. millenarystów które ma takie właśnie pokręcone spojrzenie na siebie (tzn każdy na siebie samego). Warto by to kiedyś sprawdzić przy jakiejś okazji.
W poprzednim poście napisałem, skąd się bierze to zjawisko i czemu częściej dotyczy bohaterów kobiecych. No ale nie oszukujmy się, Battlecruiser to pisatiel, nie czitatiel. Na szczęście na forum pisze się nie tylko do "dyskutanta", bo w przypadku Battlecruisera miałoby to wątpliwy sens.
Odpowiedz
Żebyś tyle kaski miał ile ja poświeciłem uwagi problemowi Mary Sue. Życzę szczerze w Nowym Roku.
Jedno nie przeczy drugiemu. W fanfikach Mary Sue powstawała z przyczyn jednych ale feministyczna ideolo powoduje pojawianie się takich bohaterek z przyczyn innych. Trzeba poczekać aż filmów z takimi bohaterkami pojawi się więcej i wtedy stanie się taka kreacja oczywistą dla każdego. Wnikanie w autora jest o tyle niemożliwe że nie wiemy do końca kto stoi za kreacją Rey. Czy JJ Abrams czy K. Kennedy czy ktoś inny.
Naszym celem jest LINIA. Bojowa linia!
Odpowiedz
Battlecruiser napisał(a): Uwaga tera na koniec złożone pytanie będzie: Czy ktoś zna bohatera płci samczej skonstruowanego tak nieudolnie, jak Rey, który się przebił?
Ale przebił się do czego? Do filmu S-F dla młodzieży? Flash Gordon Uśmiech Z bardziej współczesnych - Ender O.S.Carda. Ten jest wyjątkiem sprawdzającym regułę, bo jako mały chłopiec (w książce, w filmie jest za duży) wzbudził w swoim twórcy takie same uczucia opiekuńcze, jak dziewczęta. Natomiast wiadomo, że taki bohater nie przetrwa próby czasu i nie stanie się legendą kultury masowej.

Battlecruiser napisał(a): Żebyś tyle kaski miał ile ja poświeciłem uwagi problemowi Mary Sue.
Pewnie tyle, co Lenin problemowi imperializmu jako najwyższego stadium kapitalizmu. Niestety, jak ktoś się zajmuje każdym problem pod z góry podstawioną tezę, to jego wysiłek umysłowy nie przekłada się proporcjonalnie na wartość wniosków.

Cytat:Jedno nie przeczy drugiemu. W fanfikach Mary Sue powstawała z przyczyn jednych ale feministyczna ideolo powoduje pojawianie się takich bohaterek z przyczyn innych.
Feministyczna ideolo może co najwyżej zachęcać do tworzenia postaci kobiecych twórców, którzy tego nie umieją. A z braku umiejętności wychodzą im Reye. No ale umiejętności nabiera się poprzez praktykę, a początki bywają bolesne.
Cytat: Trzeba poczekać aż filmów z takimi bohaterkami pojawi się więcej i wtedy stanie się taka kreacja oczywistą dla każdego.
No i tu muszę się zgodzić. Kiedy dziewczyny w rolach głównych filmów przygodowych staną się tak oklepane, jak kiedyś kowboje i komandosi, niektóre z nich staną się naprawdę dobre. Ale nie wcześniej.
Odpowiedz
Pytanie, czy rzeczywiście Rey jest Mary Sue. No bo, owszem, odróżnia się od Luke’a tym, że sobie radzi w świecie, w którym żyje. No i jest od Luke’a potężniejsza, ale to nie problem kreacji bohatera, a szerszy problem eskalowania wymogów świata. Kiedy jednak Rey zostaje wyrwana ze swojego świata, przestaje jej się wszystko udawać. Wręcz przeciwnie. Żal tylko, że reżyser zmarnował szansę i Chewbacca nie zginął naprawdę. Wtedy nikt by nic o Rey – Mary Sue już nie powiedział. No ale wiadomo – w 10 części Chewbacca się musi pojawić, bo fani tego chcą.

Aha. Jeśli chodzi o moją ocenę filmu, to dobrze się bawiłem, nie stawiając filmowi żadnych wymagań poza tymi, żebym się mógł na nim dobrze bawić. Parę rzeczy mnie zirytowało, ale poza tym nie uważam, że była to straszna klapa i nie bardzo rozumiem to straszne załamywanie rąk.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a):
Battlecruiser napisał(a): Uwaga tera na koniec złożone pytanie będzie: Czy ktoś zna bohatera płci samczej skonstruowanego tak nieudolnie, jak Rey, który się przebił?
Ale przebił się do czego? Do filmu S-F dla młodzieży? Flash Gordon Uśmiech Z bardziej współczesnych - Ender O.S.Carda. Ten jest wyjątkiem sprawdzającym regułę, bo jako mały chłopiec (w książce, w filmie jest za duży) wzbudził w swoim twórcy takie same uczucia opiekuńcze, jak dziewczęta. Natomiast wiadomo, że taki bohater nie przetrwa próby czasu i nie stanie się legendą kultury masowej.


Na szerokie wody mainstreamu popkulturowego. 2. Flasza se musiałbym przypomnieć.

zefciu napisał(a): Pytanie, czy rzeczywiście Rey jest Mary Sue. No bo, owszem, odróżnia się od Luke’a tym, że sobie radzi w świecie, w którym żyje. No i jest od Luke’a potężniejsza, ale to nie problem kreacji bohatera, a szerszy problem eskalowania wymogów świata. Kiedy jednak Rey zostaje wyrwana ze swojego świata, przestaje jej się wszystko udawać. Wręcz przeciwnie. Żal tylko, że reżyser zmarnował szansę i Chewbacca nie zginął naprawdę. Wtedy nikt by nic o Rey – Mary Sue już nie powiedział. No ale wiadomo – w 10 części Chewbacca się musi pojawić, bo fani tego chcą.

Aha. Jeśli chodzi o moją ocenę filmu, to dobrze się bawiłem, nie stawiając filmowi żadnych wymagań poza tymi, żebym się mógł na nim dobrze bawić. Parę rzeczy mnie zirytowało, ale poza tym nie uważam, że była to straszna klapa i nie bardzo rozumiem to straszne załamywanie rąk.

Wesprę się tu cytatem:

Cytat:Kiedy Finn i BB-8 pojawiają się w pobliżu dziewuchy, startujemy z fabułą na poważnie. Od tego momentu Rey:
  • tłucze bandę zbirów
  • wskakuje pierwszy raz w życiu do kokpitu Sokoła Milenium i nie tylko go uruchamia, ale jeszcze ucieka w takim stylu, że Han Solo może co najwyżej pozazdrościć; cała sekwencja to piruety, beczki, gwałtowne zwroty, cuda i wianki, bez kozery powiem: najlepszy pilot w galaktyce od pierwszej sekundy, schowajcie się Biggs i Wedge
  • ogarnia schemat całego statku i potrafi naprawić wszystko; nie jestem pewien czy można się tego nauczyć, rozbierając zupełnie inne okręty, ale jeśli to tak działa, to pracownicy rozbierający sprzęt na układy scalone muszą być genialnymi elektronikami, chrzanić szkołę!
  • ratuje Finna przed potworem na statku Hana
  • nawet drzwi się same przed nią otwierają do tajnego skarbca Maz Kanaty!
  • rozwala szturmowców z pistoletu tuzinami (to akurat w świecie SW żaden problem, tam nawet dzieci w przedszkolu mają pewnie na koncie kilku stormtrooperów)
  • sława ją wyprzedza, bo Kylo mówi przy pierwszym spotkaniu “the girl I’ve heard so much about”, a do tego momentu nie słyszał nic poza tym, że jakaś dziewczyna zwiała z BB-8 (co zresztą – na oko – miało miejsce jakieś 24h przed spotkaniem z Renem)
  • pojmana, sama wpada na użycie Mocy, sama skanuje Kylo i stawia mu opór, sama wymyśla Jedi mind trick i ucieka
  • wygrywa z Kylo walkę na miecze, wygrywa pojedynek na moc (kiedy obydwoje chcą przyciągnąć miecz), przy okazji: force pull też sama wymyśliła
  • wygrała nawet czułość Lei Organy! Leia wiedząc/czując, że Han nie żyje, zamiast Chewiego przytula jakąś dziewczynę, którą widziała pierwszy raz w życiu…
  • obcej dziewczynie znikąd rebelia powierza najbardziej poszukiwaną mapę i wysyła na najważniejszą misję w tym momencie, bo… tak?
  • potrafi pływać i nurkować po całym życiu spędzonym na pustynnej planecie Jakku
  • wywija nagle mieczem jak szalona, nawet Luke jest w szoku
  • w sali tronowej Snoke’a, kiedy dochodzi do bitwy, robi takie młynki i zwody i parady, że klękajcie galaktyki
  • znika i pojawia się dokładnie wtedy, kiedy Rebelia ma przegwizdane (jak Han w “Nowej nadziei”, więc do przeżycia)
  • najpierw ratuje sytuację, strzelając z Sokoła i odciągając TIE Fightery
  • na koniec podnosi skały (tonowe głazy!) i ratuje resztki rebeliantów
To idzie kompletnie w poprzek mitologicznej podróży bohatera, która stoi za większością bohaterskich opowieści. Rey nie jest mieszanką talentów, które trzeba rozwinąć, i słabości, które należy pokonać – ani przez moment nie mamy wątpliwości, że wyjdzie cało z każdej opresji. Jedyny moment, w którym była zdana na czyjąś łaskę, nadszedł, kiedy Snoke kazał Renowi ją zabić, a ten zamiast niej zabił szefa. Poza tą jedną sceną Rey jest stuprocentową Mary Sue, idealną, niezniszczalną, ubóstwianą przez wszystkich dookoła. Nie ma takiego bagna, z którego by się sama nie wyciągnęła za włosy. I to wszystko w ile? Tydzień? W poniedziałek myślała, że moc i Jedi to mity, w niedzielę jest niemal pełnoprawnym Jedi i ratuje pozostałości Ruchu Oporu.
Cytat:Prześledźmy pobieżnie, bo już nie chcę przynudzać, co się przydarzyło młodemu farmerowi z Tatooine na przestrzeni dwóch filmów (których notabene akcja obejmuje grubo ponad trzy lata):
  • gdyby nie Obi-Wan, zginąłby z rąk ludzi pustyni
  • gdyby nie Obi-Wan, zatłukliby go w kantynie
  • gdyby nie Leia, nie uciekłby z bloku więziennego
  • gdyby nie R2-D2, nie uciekłby ze zgniatarki śmieci
  • gdyby nie Obi-Wan, nie uciekłby z Gwiazdy Śmierci
  • gdyby nie Han, zginąłby w tunelu od strzału z Tie Advanced x1 Vadera
  • gdyby nie Obi-Wan, strzelałby używając celownika drugi raz i pewnie by nie trafił (czyli nawet w największym sukcesie pomógł mu ktoś inny)
  • gdyby nie Han, zamarzłby na Hoth
  • gdyby nie Yoda, nie mógłby odlecieć z Dagobah
  • gdyby nie Leia, umarłby na Bespin
Po dwóch filmach kończy jako ledwo żywy pacjent po reanimacji, bez jednej ręki. Jest pobity fizycznie i psychicznie. Nadzieję dają mu tylko przyjaciele wokół, którzy się nie poddali i jemu też nie pozwolą się poddać. Luke nie jest Mary Sue, bo zaczyna jako farmer z ambicjami, typowy dzieciak napalony na przygody i śniący o potędze. Galaktyka boleśnie weryfikuje jego plany i nadzieje, i Jedi Luke Skywalker zostaje ukuty przez porażki, które ponosi. Przez tarapaty, w które wpada, i z których wyciągają go co rusz inni ludzie. Dlatego do dziś jest interesujący i dlatego obchodził nas jego los podczas kolejnych seansów.
https://fsgk.pl/wordpress/2019/12/feliet...ment-59166

Ja zaś zająłem się tym problemem tutaj:
Cytat: W kontrapunkcie popatrzmy teraz na Luka Skywalkera i zastanówmy się, jakie zmiany powinny być wprowadzone w Nowej Nadziei, aby Luke stał się ową Mary Sue:
Luke ratuje Obi Wana z rąk ludzi pustyni, roboty tez ratuje. Znajduje miecz ojca samodzielnie, po czym rusa do Mos Eisley gdzie wykańcza tych dwóch kolesi przy barze a potem ratuje Hana z rak Jabby odlatując Sokołem. Wcześniej ratuje Jawów z rąk szturmowców rzecz jasna.
etc etc.
IV
W drugą stronę nie jest już tak łatwo. Jak zmienić postać Rey aby Mary Sue nie była? Nie jest to takie proste. Wyjdę tu od tej babci:
[Obrazek: e2bc48004e37eff5c4c18d4793f26ca0,860,0,0,0.png]
Rey powinna wchodzić w jakieś interakcje z innymi postaciami, nawet z babcią. Mogłaby powiedzieć jej cześć, jak leci, a babcia by jej mogła powiedzieć, że spoko, żeby wpadła do jej warsztatu to będą coś tam spawać czy coś. Szaleńcza ucieczka Sokołem lepiej będzie wyglądać na końcu filmu a nie na początku. Gdy widz widzi określony rozwój bohatera to takie zwieńczenie jest czymś naturalnym.  Jeśli mówimy o mocy no to bez jakiegoś mentora się nie obejdzie. Niechby i bombelka, który by Rey wprowadził w początkowe tajniki.  Zauważcie że Luke walczy z owymi Tuskenami a Rey spotyka jakiegoś żałosnego kolesia na nosorożcu. Rey jako Mary Sue musiałaby rozpirzyć takich jeźdźców, a wtedy by była King Brus Li Karate Miszcz. I dopiero by było. Generalnie w początkowej części filmu Rey powinna zarobić parę razy w trąbę i zostać pokonaną.

https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/1007162,bombelek

A tu ilustracja filmowa:

Naszym celem jest LINIA. Bojowa linia!
Odpowiedz
Szkoda, że przed kręceniem nowej trylogii nie mieli na nią żadnego pomysłu. TFA, chociaż mało oryginalne, to jednak zasiało wystarczająco dużo ciekawych wątków i było wystarczająco solidnie nakręcone, by snuć teorie i wyczekiwać kolejnej części. TLJ, prócz tego, że jest troll-projektem Riana Johnsona , jest też niestety i przede wszystkim retconem TFA, który nie dość, że czyni TFA nonsensownym, to jeszcze szczelnie zamyka wszelkie wątki (Rey jest nikim, Snoke'a zabijają, etc.) do tego stopnia, że nie wiadomo, co zrobić z tym dalej. ROS z kolei jest retconem TLJ Uśmiech przez co cała trylogia wygląda jak efekt przepychanki gówniaków w piaskownicy. Twist polegający na powrocie Palpatine'a zwyczajnie nie działa:
  • Ostatni raz, kiedy go widzieliśmy, eksplodował na Gwieździe Śmierci.
  • Jego śmierć oraz poświęcenia i odkupienie Anakina/Vadera były jednym z głównych motywów oryginalnej trylogii, okazuje się, że wszystko na próżno.
  • W ROS Palpatine mówi Kylo, że to on był głosami w jego głowie. Biorąc pod uwagę, że tożsamość Kylo obraca się wokół spuścizny Vadera i faktu, że "duch" Vadera komunikuje się z Kylo przez hełm, nie powinien Kylo mieć jakiegoś... poważnego kryzysu tożsamości, skoro wszystko było ustawione przez Palpatine'a?
  • Skoro Snoke jest wytworem Palpatine'a (ma nawet kilka nieudanych Snoke'ów w słojach w swojej piwnicy), to znaczy, że stworzył potężnego użytkownika ciemnej strony mocy kilkadziesiąt lat wcześniej, by posadzić go na czele pozostałości po Imperium, a w międzyczasie tworzyć flotę jakiej świat nie widział na jakimś zadupiu? Dlaczego nie zrobić tego osobiście?
Sporo powyższych problemów można by ominąć wyciągając zza pazuchy Plaguiesa, zamiast wskrzeszać z dupy Palpatine'a, nawet ładnie by to spinało wszystkie trylogie do kupy.

Jaki w ogóle był plan Palpatine'a względem Rey? W filmie mamy kilka sprzecznych narracji:
  • Kylo ma zabić Rey i stanąć na czele Ostatniego Porządku.
  • Nie, nie, Rey ma zostać imperatorką z błogosławieństwa Palpatine'a, ale najpierw musi zabić Palpatine'a, by ten przejął jej ciało(?).
  • Zapomnij, Palpatine jest dementorem i jednak chce rządzić osobiście.
Ostatecznie Rey zabija Palpatine'a, ale jej ciało nie zostaje porwane, więc nie wiadomo o co chodziło z punktem 2.

Wyliczać można długo, bo prawie nic w tym filmie nie wytrzymuje 3 sekund krytycznej analizy. Już TLJ był lepszy pod tym względem, a scena z Yodą (pomijając, że mieliśmy do czynienia z udającym Yodą-śmieszkiem) była naprawdę spoko, bo Yoda rzeczywiście miał coś mądrego do przekazania. W analogicznej scenie Luke niestety nic mądrego do powiedzenia nie ma, jedynie dalej unieważnia TLJ. Ehh...
Odpowiedz
żeniec napisał(a): Szkoda, że przed kręceniem nowej trylogii nie mieli na nią żadnego pomysłu.

A mogli żeńca zapytać... On by na pewno zrobił to znacznie lepiej i za mniejsze pieniądze Cwaniak
Cytat: Twist polegający na powrocie Palpatine'a zwyczajnie nie działa:
  • Ostatni raz, kiedy go widzieliśmy, eksplodował na Gwieździe Śmierci.

Jego ciało. Jednak duch, jak widać, przeżył. W końcu nawet niektórzy Jedi potrafią przeżyć swoją śmierć i potem jeszcze wpływać na śmiertelników, to dlaczego nie mieliby tego zrobić Sithowie? W końcu juz od III części wiadomo, że od dawna prowadzili oni badania nad życiem i śmiercią. Darth Sidious poszedł po prostu o krok dalej i zdołał sie reinkarnować w sklonowanym ciele - wyraźniej jest to powiedziane.

I znów. To że taki Sauron też ginie i to dwukrotnie, a potem dwukrotnie wraca, jakoś żeńcowi nie przeszkadza. Voldemort również zresztą powraca z zaświatów.
  • Cytat:
  • Jego śmierć oraz poświęcenia i odkupienie Anakina/Vadera były jednym z głównych motywów oryginalnej trylogii, okazuje się, że wszystko na próżno.
Dlaczego na próżno? Poświęcenie i odkupienie Anakina mają sens niezaleznie od tego, że Palpatine miał jakiś plan O na wypadek gdyby zginął. Równie dobrze można mieć prestensje o to, że Anakin miał byc Wybrańcem, a potem okazało sie że jest po prostu mrocznym eksperymentem Sithów, jak Snoke. Antywybrańcem. Cwaniak


Cytat:
  • W ROS Palpatine mówi Kylo, że to on był głosami w jego głowie. Biorąc pod uwagę, że tożsamość Kylo obraca się wokół spuścizny Vadera i faktu, że "duch" Vadera komunikuje się z Kylo przez hełm, nie powinien Kylo mieć jakiegoś... poważnego kryzysu tożsamości, skoro wszystko było ustawione przez Palpatine'a?

A nie ma Kylo kryzysu? W końcu dokładnie powtarza drogę życiową swojego dziadka. Do samego końca


Cytat:Skoro Snoke jest wytworem Palpatine'a (ma nawet kilka nieudanych Snoke'ów w słojach w swojej piwnicy), to znaczy, że stworzył potężnego użytkownika ciemnej strony mocy kilkadziesiąt lat wcześniej, by posadzić go na czele pozostałości po Imperium, a w międzyczasie tworzyć flotę jakiej świat nie widział na jakimś zadupiu? Dlaczego nie zrobić tego osobiście?

Bo taka reinkarnacja w sklonowane ciało pewnie wymaga sporo czasu. Sauron też przecież nie od razu wrócił osobiście. Tak samo Voldemort.

Cytat:Sporo powyższych problemów można by ominąć wyciągając zza pazuchy Plaguiesa,

Nie ma po co mnożyc bytów ponad potrzebę. Postać Plaguiesa, gdyby nagle ogłoszono że to on stał za tym wszystkim od samego poczatku i nawet Palpataine był jego marionetką i częścią planu, wprowadziła by tylko zamieszanie nie wnosząc do fabuły żadnej wartości dodanej. Co innego gdyby zamiast niego pojawił sie Jar-Jar Binks, która to hipoteza była bardzo kusząca. No, ale nie pojawił się.


Cytat:Jaki w ogóle był plan Palpatine'a względem Rey? W filmie mamy kilka sprzecznych narracji:
  • Kylo ma zabić Rey i stanąć na czele Ostatniego Porządku.
  • Nie, nie, Rey ma zostać imperatorką z błogosławieństwa Palpatine'a, ale najpierw musi zabić Palpatine'a, by ten przejął jej ciało(?).
  • Zapomnij, Palpatine jest dementorem i jednak chce rządzić osobiście

Mozliwości że Palpatine miał kilka różnych wariantów planów (a przecież do tej pory zawsze miał) i pogrywał sobie ze swoimi przeciwnikami/ofiarami jakoś żeniec nie bierze pod uwagę. Cwaniak
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
żeniec napisał(a): Sporo powyższych problemów można by ominąć wyciągając zza pazuchy Plaguiesa
A konkretnie których? Plaguies nie żył przecież tak samo jak Palpatine.
Cytat:
  • Kylo ma zabić Rey i stanąć na czele Ostatniego Porządku.
  • Nie, nie, Rey ma zostać imperatorką z błogosławieństwa Palpatine'a, ale najpierw musi zabić Palpatine'a, by ten przejął jej ciało(?).
  • Zapomnij, Palpatine jest dementorem i jednak chce rządzić osobiście.
No tutaj akurat można nawet trzy wyjaśnienia przyjąć:
  • Palpatine chciał się poświęcić i przedłużyć ideę Sithów zgodnie z tradycją. Kiedy jednak Rey i Kylo odmówili współpracy, zmienił plan i postanowił ich wyssać.
  • Palpatine nie wiedział, że uda mu się sciągnąć oboje w jednym momencie, a tylko taka ewentualność dawała mu możliwość wyssania ich.
  • Palpatine od początku chciał wyssać Rey i Kylo, a rzekoma możliwość zabicia go była tylko podpuchą.
Cytat:Już TLJ był lepszy pod tym względem, a scena z Yodą (pomijając, że mieliśmy do czynienia z udającym Yodą-śmieszkiem) była naprawdę spoko, bo Yoda rzeczywiście miał coś mądrego do przekazania.
Mądrego, bo odczarowuje jakoś ideę Jedi. Ale, jak sam przyznałeś TLJ poszedł w tym za daleko i dlatego w zasadzie trzeba było go zretconować. A szkoda. Gdyby bowiem Johnson poszedł po łagodniejszej linii, wskazał, że Jedi nie są idealni, ale jacyć „rycerze mocy” są jednak potrzebni, nie zniszczył całej floty rebelii i nie zrobił z Rey „nikogo” (a jedynie wskazał jakoś, że to nie (tylko) pochodzenie czyni ją tym kim jest), wówczas TLJ by się ładnie wpisywał, jako drugi akt historii.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
pilaster napisał(a): A mogli żeńca zapytać... On by na pewno zrobił to znacznie lepiej i za mniejsze pieniądze Cwaniak
Mogli Uśmiech

A ad meritum - twierdzisz, że mieli zarys całej fabuły nowej trylogii?

pilaster napisał(a): Jego ciało. Jednak duch, jak widać, przeżył. W końcu nawet niektórzy Jedi potrafią przeżyć swoją śmierć i potem jeszcze wpływać na śmiertelników, to dlaczego nie mieliby tego zrobić Sithowie?
No właśnie, dlaczego nie Sithowie? Jednym z motywów dualizmu Jasna-Ciemna Strona Mocy jest właśnie ironia, że ci, którzy próbują za wszelką cenę posiąść nieśmiertelność (Sithowie), nie mogą, a jasnostronni owszem - jako Force ghosty.

pilaster napisał(a): W końcu juz od III części wiadomo, że od dawna prowadzili oni badania nad życiem i śmiercią. Darth Sidious poszedł po prostu o krok dalej i zdołał sie reinkarnować w sklonowanym ciele - wyraźniej jest to powiedziane.
Sam pomysł nie jest zły. Wykonanie go na łapu-capu w ostatnim epizodzie jest nieeleganckie i generuje kupę dziwnych luk. Bo się reinkarnował i co? Zamiast wziąć stery Imperium z powrotem w swoje ręce, to produkuje w słojach innego potężnego użytkownika Ciemnej Strony Mocy i umieszcza jako marionetkę, a tymczasem na zadupiu buduje podwodną gwiezdną flotę Niezdecydowany

pilaster napisał(a): I znów. To że taki Sauron też ginie i to dwukrotnie, a potem dwukrotnie wraca, jakoś żeńcowi nie przeszkadza. Voldemort również zresztą powraca z zaświatów.
Nie przeszkadza. Tolkien i Rowling znacznie lepiej skonstruowali służące do tego McGuffiny i wyłożyli ich mechanikę działania. W nowej trylogii SW większość takich rzeczy odbywa się z przysłowiowej dupy.

pilaster napisał(a): Dlaczego na próżno? Poświęcenie i odkupienie Anakina mają sens niezaleznie od tego, że Palpatine miał jakiś plan O na wypadek gdyby zginął. Równie dobrze można mieć prestensje o to, że Anakin miał byc Wybrańcem, a potem okazało sie że jest po prostu mrocznym eksperymentem Sithów, jak Snoke. Antywybrańcem. Cwaniak
Gdyby był na to chociaż pierd śladu w oryginalnej trylogii, to bym się nie oburzał. A tak jest niechlujny retcon, bo zabrakło pamysłów, Rian Johnson ubił Głównego Złego i trzeba było wystrugać "nowego".

pilaster napisał(a): A nie ma Kylo kryzysu? W końcu dokładnie powtarza drogę życiową swojego dziadka. Do samego końca
Nie wskutek informacji, że cała jego tożsamość jest zbudowana na kłamstwach Palpatine'a.

pilaster napisał(a): Bo taka reinkarnacja w sklonowane ciało pewnie wymaga sporo czasu. Sauron też przecież nie od razu wrócił osobiście. Tak samo Voldemort.
No pewnie wymaga. Jak już wiemy, jesteś mistrzem headcanonu i wyjaśnisz sobie każde niechlujstwo i lenistwo twórców, o ile tylko film w miarę Ci się podobał.
Jeśli reinkarnował się niedawno, to jako podrzucił na odpowiednią pozycję Snoke'a i nim sterował? Kiedy zaczął budować flotę jakiej Galaktyka nie widziała i ile mu to zajęło? Skąd nagle każdy Niszczyciel ma broń zdatną do niszczenia planet? Skąd wziął na to zasoby?

pilaster napisał(a): Nie ma po co mnożyc bytów ponad potrzebę. Postać Plaguiesa, gdyby nagle ogłoszono że to on stał za tym wszystkim od samego poczatku i nawet Palpataine był jego marionetką i częścią planu, wprowadziła by tylko zamieszanie nie wnosząc do fabuły żadnej wartości dodanej. Co innego gdyby zamiast niego pojawił sie Jar-Jar Binks, która to hipoteza była bardzo kusząca. No, ale nie pojawił się.
No, ale Plaguies już jest, ino w sferze werbalnej. Jest przeciwnie, niż myślisz - niepojawienie się Plaguiesa to jest niewystrzelenie strzelby Czechowa. Wydaje się nawet, że był zwiastowany przez Kylo w TFA.

pilaster napisał(a): Mozliwości że Palpatine miał kilka różnych wariantów planów (a przecież do tej pory zawsze miał) i pogrywał sobie ze swoimi przeciwnikami/ofiarami jakoś żeniec nie bierze pod uwagę. Cwaniak
Nie mam zwyczaju usprawiedliwiać dziur w scenariuszu myśleniem życzeniowym.

zefciu napisał(a): A konkretnie których? Plaguies nie żył przecież tak samo jak Palpatine.
Plaguies ma tę przewagę, że nie widzieliśmy jak jego ciało eksploduje, a jego śmierć nie była ważnym osiągnięciem bohaterów poprzedniej trylogii. Jeśli już się robi retcon i umniejsza znaczenie zasług poprzedników, którzy do tego realizowali jakieś Przepowiednie, to należy to robić zgrabnie.

zefciu napisał(a): No tutaj akurat można nawet trzy wyjaśnienia przyjąć:
  • Palpatine chciał się poświęcić i przedłużyć ideę Sithów zgodnie z tradycją. Kiedy jednak Rey i Kylo odmówili współpracy, zmienił plan i postanowił ich wyssać.
  • Palpatine nie wiedział, że uda mu się sciągnąć oboje w jednym momencie, a tylko taka ewentualność dawała mu możliwość wyssania ich.
  • Palpatine od początku chciał wyssać Rey i Kylo, a rzekoma możliwość zabicia go była tylko podpuchą.
Do wyboru do koloru Uśmiech Pierwsze jest niezgodne z charakterem Palpatine'a. Gdyby dwójka była prawdziwa, to zażądałby uprowadzenia Rey, a nie zabicia. Trójka od biedy może coś tłumaczyć, ale wtedy (znowu) należałoby kazać Kylo uprowadzić Rey, a nie zabić.

zefciu napisał(a): Mądrego, bo odczarowuje jakoś ideę Jedi.
Trochę tak. Ale też tak zwyczajnie mądrego o motywie porażki jako najlepszego nauczyciela i o przerastaniu mistrzów przez ich uczniów. I zostało to nawet zgrabnie wplecione w sam film.

zefciu napisał(a): Ale, jak sam przyznałeś TLJ poszedł w tym za daleko i dlatego w zasadzie trzeba było go zretconować. A szkoda. Gdyby bowiem Johnson poszedł po łagodniejszej linii, wskazał, że Jedi nie są idealni, ale jacyć „rycerze mocy” są jednak potrzebni, nie zniszczył całej floty rebelii i nie zrobił z Rey „nikogo” (a jedynie wskazał jakoś, że to nie (tylko) pochodzenie czyni ją tym kim jest), wówczas TLJ by się ładnie wpisywał, jako drugi akt historii.
Pełna zgoda.
Odpowiedz
żeniec napisał(a):
pilaster napisał(a): A mogli żeńca zapytać... On by na pewno zrobił to znacznie lepiej i za mniejsze pieniądze Cwaniak
Mogli Uśmiech

A ad meritum - twierdzisz, że mieli zarys całej fabuły nowej trylogii?

Nie ma pilaster pojęcia. Ale to ze nie mieli, w niczym nie przeszkadza. Wielu, nawet całkiem wybitnych twórców zaczynając np pisać jakąś powieść, nie miało pojecia jak sie ona zakończy i co będą robic bohaterowie. Tak powstał i Władca Pierścieni i Trylogia Sienkiewicza i nawet Solaris Lema

Cytat:
pilaster napisał(a): Jego ciało. Jednak duch, jak widać, przeżył. W końcu nawet niektórzy Jedi potrafią przeżyć swoją śmierć i potem jeszcze wpływać na śmiertelników, to dlaczego nie mieliby tego zrobić Sithowie?
No właśnie, dlaczego nie Sithowie? Jednym z motywów dualizmu Jasna-Ciemna Strona Mocy jest właśnie ironia, że ci, którzy próbują za wszelką cenę posiąść nieśmiertelność (Sithowie), nie mogą, a jasnostronni owszem - jako Force ghosty.

No i Sithowie w końcu odkryli jak to robić. Cwaniak


Cytat:
pilaster napisał(a): W końcu juz od III części wiadomo, że od dawna prowadzili oni badania nad życiem i śmiercią. Darth Sidious poszedł po prostu o krok dalej i zdołał sie reinkarnować w sklonowanym ciele - wyraźniej jest to powiedziane.
Sam pomysł nie jest zły. Wykonanie go na łapu-capu w ostatnim epizodzie jest nieeleganckie i generuje kupę dziwnych luk. Bo się reinkarnował i co? Zamiast wziąć stery Imperium z powrotem w swoje ręce, to produkuje w słojach innego potężnego użytkownika Ciemnej Strony Mocy i umieszcza jako marionetkę, a tymczasem na zadupiu buduje podwodną gwiezdną flotę  Niezdecydowany

Proces reinkarnacji jest bardzo powolny. Zapewne przez pierwsze lata po klęsce na Endoorze, Sidius mógł działać tylko jak Sauron, czy Voldemort - przez pośredników, swoje zaufane sługi i poprzez Moc zwodząc Kylo Rena i kierując Snokiem. Snoke to by była taka prowizorka, w dzisiejszych czasach zwana rozwiązaniem pomostowym, pozwalająca na utrzymanie w kupie resztek Imperium dopóki Sidious nie zreinkarnuje się calkowicie. i nie przejmie na powrót władzy. Odpowiednikiem Snokea w  LOTR jest np Czarnoksiężnik z Angmaru

Cytat:
pilaster napisał(a): Dlaczego na próżno? Poświęcenie i odkupienie Anakina mają sens niezaleznie od tego, że Palpatine miał jakiś plan O na wypadek gdyby zginął. Równie dobrze można mieć prestensje o to, że Anakin miał byc Wybrańcem, a potem okazało sie że jest po prostu mrocznym eksperymentem Sithów, jak Snoke. Antywybrańcem. Cwaniak
Gdyby był na to chociaż pierd śladu w oryginalnej trylogii, to bym się nie oburzał.

Jest cały wyraźny ślad w "Zemście Sithów". Pilastrowi to wystarcza

Cytat:
pilaster napisał(a): Bo taka reinkarnacja w sklonowane ciało pewnie wymaga sporo czasu. Sauron też przecież nie od razu wrócił osobiście. Tak samo Voldemort.
No pewnie wymaga. Jak już wiemy, jesteś mistrzem headcanonu i wyjaśnisz sobie każde niechlujstwo i lenistwo twórców, o ile tylko film w miarę Ci się podobał.

Skoro film sie pilastrowi, przynajmniej w miarę, podobał, to znaczy, że jego twórcy nie byli jednak zbyt leniwi i niechlujni.

Cytat:Jeśli reinkarnował się niedawno, to jako podrzucił na odpowiednią pozycję Snoke'a i nim sterował?

Podrzucił przez swoich wyznawców agentów i sługi. A sterował przez Moc. Jak Sauron sterował Czarnymi Jeźdżcami?

Cytat:Kiedy zaczął budować flotę jakiej Galaktyka nie widziała i ile mu to zajęło? Skąd nagle każdy Niszczyciel ma broń zdatną do niszczenia planet? Skąd wziął na to zasoby?

A to bardzo ciekawy myk, polegający na tym, że ta podwodna flota, ze względu na szczupłość zasobów właśnie, wcale nie jest taka duża. Ona ma tylko sprawiac takie wrażenie. W porównaniu ze standardami z czasów Wojen Klonów, czy nawet Imperium, flota z Exegolu jest maleńka. Zostaje pokonana w końcu przez zbieraninę cywilnych łajb. Tyle że w ciągu tych kilkudziesieciu lat nieustannych wojen domowych (Separatyści vs Republika, Imperium vs Rebelia, First Order vs Ruch Oporu) Galaktyka została spustoszona, zubożona i wydrenowana z zasobów. Walczące strony gonią juz resztkami sił, a ludnośc cywilna cierpi nędzę i głód. W częsci VIII jest to bardzo dobrze widoczne. Ruch Oporu robi bokami, ale First Order również. Snoke musi osobiście przylecieć swoim flagowcem, bo już nic więcej w rezerwie nie ma. Siły atakujące ostatnią placówkę Ruchu Oporu, tą na słonej pustyni, w porównaniu np z desantem na Hoth, są aż żalośnie szczupłe.

Republika miała armię klonów, a separatyści bojowe droidy. Imperium już nie stać na jedne i drugie, wiec wymyśliło szturmowców, mających udawać dawne klony. First Order podrabia z kolei imperialnych szturmowców a te ersatze zaczynają masowo dezerterować (przecież nie tylko Finn) co jeszcze w czasach Imperium było nie do wyobrażenia.

W tej sytuacji nawet niewielka siła jest w stanie przeważyć szalę i narzucić terorem zmęczonemu społeczeństwu swoją władze. Ostateczny Porządek.

Cytat:
pilaster napisał(a): Nie ma po co mnożyc bytów ponad potrzebę. Postać Plaguiesa, gdyby nagle ogłoszono że to on stał za tym wszystkim od samego poczatku i nawet Palpataine był jego marionetką i częścią planu, wprowadziła by tylko zamieszanie nie wnosząc do fabuły żadnej wartości dodanej. Co innego gdyby zamiast niego pojawił sie Jar-Jar Binks, która to hipoteza była bardzo kusząca. No, ale nie pojawił się.
No, ale Plaguies już jest, ino w sferze werbalnej. Jest przeciwnie, niż myślisz - niepojawienie się Plaguiesa to jest niewystrzelenie strzelby Czechowa.

Plagiues wyjaśnia pochodzenie Anakina i fakt, ze nie jest on jednak Wybrańcem, którego oczekiwali Jedi. Rey jest Wybrańcem. Niszczy ostatecznie Sithów i przywraca równowage Mocy - pokój w Galaktyce, jak głosiła Przepowiednia.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Plagiues wyjaśnia pochodzenie Anakina i fakt, ze nie jest on jednak Wybrańcem, którego oczekiwali Jedi.

Uprasza się o rozszerzenie kontekstu.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
bert04 napisał(a):
pilaster napisał(a): Plagiues wyjaśnia pochodzenie Anakina i fakt, ze nie jest on jednak Wybrańcem, którego oczekiwali Jedi.

Uprasza się o rozszerzenie kontekstu.

W sensie?

Plagieus pojawia się w rozmowie Palpatine i Anakina Skywalkera w teatrze. Palpatine twierdzi, że ów Plagiues potrafił manipulując midchlorianami tworzyc życie. Właściwie wtedy nie było dla pilastra jasne że mowa właśnie o Anakinie z jego dziewiczym poczęciem i midchlorianami wychodzącymi poza skalę, ważniejsza wydawała się druga część przemowy, ta o powstrzymywaniu smierci, ale teraz jest to oczywiste. Nic dziwnego że Yoda od początku wyczuwał w Anakinie (mniemanym Wybrańcu!) Mrok.

Wybraniec miał zniszczyc Sithów. A Anakin, inaczej niż sie to przed ostatnią trylogią wydawało, w końcu ich nie zniszczył. Ergo. Nie był Wybrańcem, tylko jego sithowską podróbką - Antywybrańcem.

Miał jednak wybór i wolną wolę. Mógł wybierać.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Nie ma pilaster pojęcia. Ale to ze nie mieli, w niczym nie przeszkadza. Wielu, nawet całkiem wybitnych twórców zaczynając np pisać jakąś powieść, nie miało pojecia jak sie ona zakończy i co będą robic bohaterowie. Tak powstał i Władca Pierścieni i Trylogia Sienkiewicza i nawet Solaris Lema
Jak widać też nie pomaga. Zresztą, jakoś trudno mi sobie wyobrazić, by Tolkien nie zaplanował losu Pierścienia i roli Golluma. Być może szczegóły się docierały w międzyczasie i także Tolkien użył kilku nieeleganckich narzędzi fabularnych (orły...), ale zarys całej historii miał w głowie na pewno.

pilaster napisał(a): No i Sithowie w końcu odkryli jak to robić. Cwaniak
Czy to nie wygodne? Widzę, że w kwestii filmów i telewizji, to argument "najwyraźniej" jest Twoim ulubionym Oczko

pilaster napisał(a): Proces reinkarnacji jest bardzo powolny. Zapewne przez pierwsze lata po klęsce na Endoorze, Sidius mógł działać tylko jak Sauron, czy Voldemort - przez pośredników, swoje zaufane sługi i poprzez Moc zwodząc Kylo Rena i kierując Snokiem. Snoke to by była taka prowizorka, w dzisiejszych czasach zwana rozwiązaniem pomostowym, pozwalająca na utrzymanie w kupie resztek Imperium dopóki Sidious nie zreinkarnuje się calkowicie. i nie przejmie na powrót władzy. Odpowiednikiem Snokea w  LOTR jest np Czarnoksiężnik z Angmaru
Domysły i spekulacje. Gdyby chociaż to wymyślili przed E IX, a nie na ostatnią chwilę retconowali również bezpośrednich poprzedników, to można by to kupić. Nie potrafili nawet ze sobą uzgodnić powodu, dla którego Luke, bohater hołubiony przez fanów, siedział na odludziu. Wprowadzili nowe moce, ale nie potrafili ich realistycznie zintegrować ze światem i przebiegiem akcji, np. skoro Rey potrafi latać/lewitować, to po cholerę jej "żaglówka", by dopłynąć do szczątków Gwiazdy Śmierci? Któryś z kolei McGuffin to sztylet z "linijką", która ma kształt obrysu resztek Gwiazdy Śmierci ze strzałką, gdzie należy szukać kolejnego McGuffina. Jeśli ktoś nie stoi dokładnie w tym samym miejscu i nie trzyma sztyletu w odpowiedniej odległości od oczu, to taka wskazówka jest zupełnie do niczego (pomijając fakt po co ktoś miałby w ogóle taką wskazówkę w sztylecie ukrywać). Tego typu debilizmy składają się na akcję tego filmu, a Ty chcesz wcisnąć, że zrobili coś tak przemyślanego z Palpatinem. Naiwność ma swoje granice.

pilaster napisał(a): Jest cały wyraźny ślad w "Zemście Sithów". Pilastrowi to wystarcza
Im niższe wymagania, tym większa satysfakcja Oczko

pilaster napisał(a): Skoro film sie pilastrowi, przynajmniej w miarę, podobał, to znaczy, że jego twórcy nie byli jednak zbyt leniwi i niechlujni.
Gdyby to tak rzeczywiście działało Uśmiech

pilaster napisał(a): Podrzucił przez swoich wyznawców agentów i sługi. A sterował przez Moc. Jak Sauron sterował Czarnymi Jeźdżcami?
Jakich agentów i sługi? Sauron sterował przez Pierścień Władzy i 9 Pierścieni, które im dał. Ta historia jest opowiedziana zawczasu czytelnikowi/widzowi. A tu? Widz dostaje na twarz w formie kilku minut ekspozycyjnej sraczki na początku filmu, która rodzi więcej pytań niż odpowiedzi.

pilaster napisał(a): A to bardzo ciekawy myk, polegający na tym, że ta podwodna flota, ze względu na szczupłość zasobów właśnie, wcale nie jest taka duża.
Eee...
[Obrazek: are-we-looking-at-the-sith-fleet.png?aut...ress&w=650]
pilaster napisał(a): Ona ma tylko sprawiac takie wrażenie.
Sprawia, bo jest Uśmiech

pilaster napisał(a): W porównaniu ze standardami z czasów Wojen Klonów, czy nawet Imperium, flota z Exegolu jest maleńka.
Większa na ekranie się nigdy nie pojawiła, więc nie wiadomo skąd ten pomysł. Jest na odwrót, ROS cierpi z powodu klasycznego power creepu. W grach komputerowych jest zjawisko polegające na tym, że kolejne aktualizacje/dodatki wprowadzają nowe, potężne umiejętności, jednostki, itp., które w porównaniu sprawiają, że stare wyglądają przy nich żałośnie. Stąd też Rey potrafi władać Mocą bez treningu, podczas gdy wcześniej było ustalone, że podobny poziom mistrzostwa jednak go wymaga; podnoszone są setki ton głazów, podczas gdy w oryginalnej trylogii szczytem możliwości były obiekty znacznie lżejsze i wymagało to znacznie więcej wysiłku; nowa Gwiazda śmierci jest teraz wielkości planety, wciąga energię gwiazdy i potrafi zniszczyć cały układ planetarny na raz, a energią starej Gwiazdy Śmierci dysponuje teraz każdy Niszczyciel, których Palpatine ma setki; wcześniej błyskawice Palpatine'a miały efekt ograniczony do jednej osoby, a w ROS wystrzeliwuje cały pęczek w górę i unieruchamia lub wysadza wszystkie statki przeciwnika; wcześniej nawet podróżowanie przez hiperprzestrzeń zabierało sporo czasu, teraz skoki po całej Galaktyce odbywają się w mgnieniu oka (akcja ROS rozgrywa się w ciągu 16h!). Słowem - power creep - ale zastosowany do filmu Uśmiech

pilaster napisał(a): Zostaje pokonana w końcu przez zbieraninę cywilnych łajb.
Ba, mają tak niewyszkoloną załogę, że bez nawigacji nie wie gdzie góra, a gdzie dół (dosłowny cytat z filmu!) Duży uśmiech A do tego statki nie posiadają własnej nawigacji, tylko polegają na jednej, może dwóch stacjach przekaźnikowych. Yhh...

pilaster napisał(a): Galaktyka została spustoszona, zubożona i wydrenowana z zasobów.
Sprzeczne z tym, co było w filmie.

pilaster napisał(a): Walczące strony gonią juz resztkami sił
Sprzeczne z TFA, ale może się trochę zgadza z TLJ?

pilaster napisał(a): , a ludnośc cywilna cierpi nędzę i głód.
0 informacji na ten temat na ekranie.

pilaster napisał(a): W częsci VIII jest to bardzo dobrze widoczne. Ruch Oporu robi bokami, ale First Order również. Snoke musi osobiście przylecieć swoim flagowcem, bo już nic więcej w rezerwie nie ma. Siły atakujące ostatnią placówkę Ruchu Oporu, tą na słonej pustyni, w porównaniu np z desantem na Hoth, są aż żalośnie szczupłe.
No, a w TFA i ROS jest zupełnie na odwrót. I co teraz?

pilaster napisał(a): Plagiues wyjaśnia pochodzenie Anakina i fakt, ze nie jest on jednak Wybrańcem, którego oczekiwali Jedi. Rey jest Wybrańcem. Niszczy ostatecznie Sithów i przywraca równowage Mocy - pokój w Galaktyce, jak głosiła Przepowiednia.
To może Tobie powinni byli zaproponować pisanie scenariusza? Uśmiech
Odpowiedz
żeniec napisał(a): Nie potrafili nawet ze sobą uzgodnić powodu, dla którego Luke, bohater hołubiony przez fanów, siedział na odludziu.

A jaki był powód, dla którego Luke siedział na odludziu? Możliwość zaś, że powodów może być więcej niż jeden znów w głowie żeńca się nie mieści. Cwaniak
Cytat:Wprowadzili nowe moce, ale nie potrafili ich realistycznie zintegrować ze światem i przebiegiem akcji, np. skoro Rey potrafi latać/lewitować, to po cholerę jej "żaglówka", by dopłynąć do szczątków Gwiazdy Śmierci?

A na jakie odległości/wysokości Rey potrafi latać/lewitować a w jakiej odległości do brzegu znajdują się szczątki Gwiazdy Śmierci?

Cytat:
pilaster napisał(a): Skoro film sie pilastrowi, przynajmniej w miarę, podobał, to znaczy, że jego twórcy nie byli jednak zbyt leniwi i niechlujni.
Gdyby to tak rzeczywiście działało Uśmiech

Tak to rzeczywiście działa. Teraz pilaster zaczął oglądac od nowa całą sagę i po objerzeniu części 1-III jest pod wrażeniem, jak bardzo można je przeinterpretować wiedząc to, co się wydarzyło w części IV. Np śmierć Shmi Skywalker, która wcześniej zawsze wyglądała na nieszczęśliwy wypadek, została bez wątpienia sprokurowana przez Sidiousa, aby popchnąć Anakina we właściwym, z punktu widzenia Sithów, kierunku. Przestaje dziwić fakt, że Palaptine tak się losem małego, dopiero co przybyłego z Naboo, Skywalkera interesował i tak go w szeregi Jedi promował. Zawsze pilastra dziwiło, dlaczego Wybraniec jest aż tak podatny na kuszenie Ciemną Stroną i dlaczego tak łatwo na nią przechodzi i staje się zły od razu, za przestawieniem wajhy.

W przypadku Kylo Rena był to przecież proces dużo bardziej złożony i skomplikowany i przebiegający z wyraźną trudnością.

Ale skoro jednak Anakin Skywalker wcale nie był Wybrańcem, tylko stworzonym przez Sithów Antywybrańcem, to wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Rolą Antywybrańca nie było przecież przywrócenie równowagi, tylko przeciwnie, jej rozchwianie, co się znakomicie mu udało, i zniszczenie nie Sithów, ale Jedi - co też się właściwie udało.

Cytat:
pilaster napisał(a): Podrzucił przez swoich wyznawców agentów i sługi. A sterował przez Moc. Jak Sauron sterował Czarnymi Jeźdżcami?
Jakich agentów i sługi?


Przeróżnych. I władających Mocą jak Snoke, i pewnie tych zwyczajnych, którzy mu te ciała klonowali, budowali flotę, obsługiwali reinkarnację etc..


Cytat:
pilaster napisał(a): A to bardzo ciekawy myk, polegający na tym, że ta podwodna flota, ze względu na szczupłość zasobów właśnie, wcale nie jest taka duża.
Eee...
[Obrazek: are-we-looking-at-the-sith-fleet.png?aut...ress&w=650]
pilaster napisał(a): Ona ma tylko sprawiac takie wrażenie.
Sprawia, bo jest Uśmiech

Nie jest. Tylko sprawia. Cwaniak  Dlaczego np kryje się "pod wodą" (w atmosferze) gdzie jest bardzo narażona na zniszczenie, zamiast wyjść choćby na orbitę Exegolu?

Flota Exegolu obejmuje zapewne nie więcej niż kilkanaście, no kilkadziesiąt okrętów o szkieletowej obsadzie (skoro nie są w stanie samodzielnie nawet nawigować) - na więcej jak już było o tym wielokrotnie mowa Sithowie nie mają sił i zasobów.

Cała reszta to pewnie nadmuchiwane makiety, o ile nie wręcz iluzje, hologramy, etc...

Gdyby Sidous zdołał wybudować na zadupiu taką potęgę, to przecież nie musiałby ani puszczać dymu w oczy Reno, ani ściągać na Exegol Rey.

Cytat:Rey potrafi władać Mocą bez treningu, podczas gdy wcześniej było ustalone, że podobny poziom mistrzostwa jednak go wymaga;

Wybrańca te reguły nie muszą obowiązywać.
Cytat:nowa Gwiazda śmierci jest teraz wielkości planety, wciąga energię gwiazdy i potrafi zniszczyć cały układ planetarny na raz,

I znów dym w oczy. Starkiller jest większy i ma większą "salwę burtową" niż stare Gwiazdy Śmierci. Ale jest też o wiele bardziej prymitywnie zbudowany (z istniejącej planety a nie "od zera"), dużo dłużej się ładuje - potrzebuje do tego gwiazdy (Gwiazda Śmierci nie potrzebowała) jest zdecydowanie mniej precyzyjny. to kolejny dym w oczy, który ma przekonać Galaktykę że First Order jest potężniejszy od Imperium, podczas gdy naprawdę jest dużo słabszy.

Cytat:a energią starej Gwiazdy Śmierci dysponuje teraz każdy Niszczyciel,

Jeden dysponował. Na jeden strzał. Uśmiech

Cytat:których Palpatine ma setki;

Których Palpatine pokazuje setki

Cytat:wcześniej błyskawice Palpatine'a miały efekt ograniczony do jednej osoby, a w ROS wystrzeliwuje cały pęczek w górę i unieruchamia lub wysadza wszystkie statki przeciwnika;

Każdy się rozwija. Nawet Palpatine. W dodatku ma to miejsce na Exegolu, gdzie moc Sithów jest największa.

Cytat:wcześniej nawet podróżowanie przez hiperprzestrzeń zabierało sporo czasu,

Ile czasu leciał Luke z Hoth na Dagobah, a potem na Bespin w jednosobowym myśliwcu, w którym nie można się nawet wysrać?

Ile czasu potrzebował Han, aby z Hoth dostać się do Bespin z zepsutym hipernapędem?

Tak naprawde tylko jedna podróż międzygwiezdna w całej Sadze trwa odpowiednio "długo".  Lot Obi Wana i Luke'a Sokołem Hana Solo na Alderaaan. No i jeszcze podróż królowej Amidali z Naboo do Couroscant. Bo już podróż powrotna znów jest zeroczasowa. Cwaniak


Cytat:
pilaster napisał(a): Zostaje pokonana w końcu przez zbieraninę cywilnych łajb.
Ba, mają tak niewyszkoloną załogę, że bez nawigacji nie wie gdzie góra, a gdzie dół (dosłowny cytat z filmu!)

Ba, pewnie nawet w ogóle nie mają załogi. A skąd by mieli brać wyszkolone załogi?


Cytat:
pilaster napisał(a): Galaktyka została spustoszona, zubożona i wydrenowana z zasobów.
Sprzeczne z tym, co było w filmie.

W takim razie żeniec oglądał jakieś inne filmy. Może z serii Lego star Wars? To by wiele tłumaczyło. Oczko

Cytat:
pilaster napisał(a): Walczące strony gonią juz resztkami sił
Sprzeczne z TFA,

O naprawdę? Jeden strzał ze Starkillera jest w stanie zgładzić całą Nową Republikę

Jakie siły Rebeliantów atakowały (z sukcesem) Gwiazdę Śmierci w części IV, a jakie atakują Starkillera w części VII?

Generał Hux narzeka na jakość materiału ludzkiego który musi szkolić na "szturmowców" - ta sama kwestia powraca z jeszcze większą siła w części IX

Cytat:
pilaster napisał(a): , a ludnośc cywilna cierpi nędzę i głód.
0 informacji na ten temat na ekranie.

Przeciwnie. W części VIII jest to omówione bardzo obszernie, np w relacji Rose. Chociaż być może w serii lego o tym nie było mowy... Wywracanie oczami


Cytat:
pilaster napisał(a): Plagiues wyjaśnia pochodzenie Anakina i fakt, ze nie jest on jednak Wybrańcem, którego oczekiwali Jedi. Rey jest Wybrańcem. Niszczy ostatecznie Sithów i przywraca równowage Mocy - pokój w Galaktyce, jak głosiła Przepowiednia.
To może Tobie powinni byli zaproponować pisanie scenariusza? Uśmiech

Przecież i bez pilastra wyszło wystarczająco dobrze.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
[quote = Żeniec]Jak widać też nie pomaga. Zresztą, jakoś trudno mi sobie wyobrazić, by Tolkien nie zaplanował losu Pierścienia i roli Golluma. Być może szczegóły się docierały w międzyczasie i także Tolkien użył kilku nieeleganckich narzędzi fabularnych (orły...), ale zarys całej historii miał w głowie na pewno.
[/quote]

Niekoniecznie. Fabuła wędruje kędy chce. Pomysł mógł mieć, mógł widzieć węzły fabularne przez, które wędrować miała opowieść. Ale to jeszcze nie znaczy, że takie a nie inne rozwiązania nie wyszły w praniu. Substancja opowieści jest "żywa". Jak piszę prace to nigdy nie wiem jakie wnioski wysnuję. Mimo znania materiału i pomysłu co wykorzystam, to nigdy nie wychodzi to co zaplanowałem. Kompilacja zmiennych czynników jest zbyt złożona, żeby planowo prowadzić narrację. A co dopiero przy otwartym, świecie, w którym działa determinizmy i predestynacje. Pierścień mógł zostać zniszczony na wiele innych sposobów a rola Golluma mogła zostać wymyślona w dowolnym momencie. Stawiam, że nie wcześniej niż podczas podróży przez Morię. A nawet później. Wystarczyło w końcu dopisać ze dwa zdania wprowadzenia między dialogi... Może i są pisarze planiści i metodolodzy, z mojego doświadczenia wynika, że pisanie takowych jest jednak mocno kwadratowe i linearne.
Sebastian Flak
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości