To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bezdzietni pracują na cudze bachory a mają dostać niższe emerytury.
#21
W kioskach Ruchu nie jest realizowane prawo do równouprawnienia płci w zakresie zatrudniania i wykonywania pracy.
1. Jeżeli na terenie miasta lub gminy jest więcej niż jeden kiosk Ruchu jako obiekt wolnostojący ( a nie wewnątrz marketu lub sklepu z WC)  to przynajmniej połowa kiosków Ruchu powinna być dwuosobowa.
2. Kioski dwuosobowe powinny umożliwiać wykonywanie jednocześnie pracy przez 2 pracowników i zawierać dwa okienka sprzedażowe oraz WC z umywalką na wodę.
3. Jeżeli o pracę w kiosku Ruchu 2 osobowym stara się więcej niż 1 osoba to preferencję w zatrudnianiu powinna mieć kobieta.
4. Osoba zatrudniona w kiosku Ruchu jednoosobowym bez WC zarówno mężczyzna jak i kobieta ma prawo do sikania za kioskiem Ruchu, kobieta w sposób jaki najbardziej jej odpowiada.
5. Gapienie się na kioskarza lub kioskarkę Ruchu sikającego/sikającą za kioskiem powinno być karane grzywną 100 zł od gapiącej się osoby.
6. W kioskach Ruchu dwuosobowych może być prowadzona inna działalność sprzedażowa lub usługowa. Na przykład drugie okienko kiosku Ruchu latem dorabianie kluczy lub sprzedaż lodów, zimą sprzedaż zapakowanych w woreczki foliowe pączków, drożdżówek, oranżady, rogalików lub/oraz zapiekanek, gofrów i hotdogów oraz waty cukrowej.
7. Kioski Ruchu dwuosobowe lub jednoosobowe jeżeli zawierają WC z umywalką to powinny być usytuowane minimum 6 metrów od ściany budynku mieszkalnego z oknami w nowym budownictwie bloki lub minimum 4 metry w starym budownictwie.
8. W kiosku Ruchu dwuosobowym mogą być zatrudnione zarówno dwie osoby  jak również  tylko jedna osoba.
9. Jeżeli ustawa koliduje ze zdrowym rozsądkiem, to napotykający  na przeszkodę na przykład prowadzący lub chcący prowadzić działalność gospodarczą ma prawo zgłoszenia usterki i na przykład propozycji korekty ustawy do Kancelarii Sejmu, zgłaszającemu przysługuje rozpatrzenie zgłoszonej usterki poprzez
9.1 odrzucenie zasadności usterki z uzasadnieniem przez Sekretariat Kancelarii Sejmu w terminie do 3 tygodni.
9.2. rozpoczęcie rozpatrywania zgłoszonej usterki w terminie do 5 tygodni, a terminie do 9 tygodni uzyskanie wstępnej odpowiedzi w zakresie planowanych i poczynionych prac dotyczących korekty ustawy ze względu na zgłoszoną usterkę
9.3 nieuzasadnione wygłupy zgłaszających dotyczące usterek w ustawach będą karane karą grzywny minimum 500 zł.
9.4 jeżeli usterkę w ustawie zgłasza napotykająca na przeszkodę osoba niepełnoletnia w wieku powyżej 13 lat to zobowiązana jest wnieść kaucję 500 zł przy zgłoszeniu usterki, kaucje te muszą być zwracane w terminie do 11 tygodni jeżeli zgłoszenie jest sensowne i przynajmniej w 50% zasadne.
10. Kioski Ruchu dwuosobowe mogą zatrudnić jedną osobę niepełnosprawną z dofinansowaniem z PFRON wynagrodzenia osoby niepełnosprawnej w takich kwotach jakie przysługują pracodawcy prowadzącemu Zakład Pracy Chronionej.
Odpowiedz
#22
gąska9999 napisał(a): 4. Osoba zatrudniona w kiosku Ruchu jednoosobowym bez WC zarówno mężczyzna jak i kobieta ma prawo do sikania za kioskiem Ruchu, kobieta w sposób jaki najbardziej jej odpowiada.
Z tym się zgadzam.
gąska9999 napisał(a): 5. Gapienie się na kioskarza lub kioskarkę Ruchu sikającego/sikającą za kioskiem powinno być karane grzywną 100 zł od gapiącej się osoby.
A z tym nie.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#23
DziadBorowy napisał(a): Więc dodam tylko, że dzietności podobnie jak 500+ to nie zwiększy, wręcz przeciwnie, może ją zmniejszyć bo osoby, które mają mało dzieci lub nie mają ich wcale widząc, że państwo po raz kolejny chce ich wyruchać jeszcze bardziej stracą do niego zaufanie. A przecież zaufanie do stabilności własnej sytuacji to jeden z warunków koniecznych aby się rozmnażać.
 Emigracja bezdzietnych byłaby w sumie jakimś krokiem w kierunku zmiany aktualnej piramidy regresywnej (Ci ludzie w perspektywie kilkunastu/kilkudziesięciu lat będą stanowili jej wierzchołek bez wkładu w podstawę) a że aspekt biologiczny w dłuższej perspektywie jest bardziej istotny niż chwilowy ekonomiczny (ichniejsze składki ZUS) to...why not?

Zaufanie do państwa zaufaniem, ale jeśli przychodzi ono po przekroczeniu pewnej granicy biologicznych możliwości organizmu to z tego zaufania nici. Poczucie stabilizacji to w dzisiejszym świecie komfort na który można sobie zasłużyć po zrealizowanej już i co raz dłuższej edukacji, kilku latach dobrego, branżowego (a nie przypadkowego) doświadczenia zawodowego oraz owocnym znalezieniu odpowiedniego partnera z czym ludzie mają jakby co raz większe problemy ( a lansowane w mediach i popkulturze wzorce tylko pogarszają sprawę). Rozwiązanie tych wszystkich kwestii po trzydziestce średnio rokuje na dalszą ilość posiadanych dzieci a zatem chcąc nie chcąc dzisiejsza demografia nie może się opierać na „poszukujących stabilizacji”.
Taka Gąska (sądząc po ogólnej aktywności forumowej) do tej pory, na starość jej nie znalazła... I stąd typowe , stygmatyzujące rodziny wielodzietne biadolenie o bachorach i dzieciorobach.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#24
Stabilizację w kontekście zaufania do państwa rozumiem nieco inaczej. To znaczy, że przeciętny Polak, decydując się na dziecko, ma jakąś tam pewność, że w ciągu czasu potrzebnego na wychowanie tego dziecka, istotne aspekty życia nie zmienią się sto tysięcy razy przy każdej zmianie rządzącej ekipy. Chodzio stabilność systemu edukacji, opieki zdrowotnej, opieki nad dziećmi. 500+ dzietności raczej znacząco nie zwiększyło ani nie zwiększy, ale jest to duża pomoc dla wielu ludzi. Nie zmienia to jednak faktu, że potrzebna jest pomoc systemowa. W tej chwili większość ludzi zajmuje się pracą zarobkową, a minęły już czasy, gdy małe dzieci puszczało się w takich sytuacjach samopas. Przeciętny rodzic użera się z godzinami otwarcia placówek opiekuńczych, które często są krótsze niż godziny jego pracy. A w razie nagłego wypadku jeżdżenie z dzieckiem po polskci Sorach to podobno świetny środek antykoncepcyjny.
Mało jest możliwości długoterminowego, niedrogiego najmu.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
#25
To są już problemy ludzi posiadających dzieci, a nie bezdzietnych. Ci drudzy nawet jeśli mają świadomość ich istnienia w kraju, to nie są to problemy dla nich tak samo namacalne jak praca, edukacja, mieszkanie i relacje damsko-męskie.
Niektórzy boją się też podporządkowaniu dotychczasowego życia dzieciom, ale to rzecz jasna rozległa tematyka.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#26
Baptiste napisał(a): To są już problemy ludzi posiadających dzieci, a nie bezdzietnych.
Ale ludzie bezdzietni nie żyją na pustyni i widzą, jak rodzice z dziećmi kombinują, żeby zapewnić im opiekę i zdrowie. Chociaż wydaje mi się, że w pewnym sensie masz rację o tyle, że jeśli ktoś rzeczywiście chce mieć dzieci i ma odpowiedniego partnera, to z reguły decyduje się na co najmniej jedno dziecko, co najwyżej nie decyduje się na kolejne.
Nie wiem natomiast do końca, co masz na myśli przez wzory relacji męsko-damskich. Mam wrażenie, że czasami życzenie sobie, żeby potencjalny partner był jako tako normalny bywa traktowane jako niesamowita fanaberia.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
#27
lumberjack napisał(a):
Dragula napisał(a): no ale to też świadczy o tym jak głupi są ludzie. Skoro zarabiają chujowo, to wybierają rząd, który sprawia, że ich zarobki są jeszcze chujowsze.

No nie do końca. Rząd sprawił, że rodzinom sytuacja materialna się realnie poprawiła. To bezdzietni teraz dostają po dupie i ci, którzy mają już odchowane dzieci.
No nie do końca. Na tym etapie może mają łatwiej. Ale ich dzieciom będzie ciężej, więc prawdopodobnie dłużej będą zależne od rodziców. Więc im samym później także będzie ciężej, a rząd nie będzie już postrzegał ich dorosłych dzieci... jako dzieci. Po prostu będą stali przed innym zestawem problemów związanych z tymi samymi dziećmi, mając mniej mniej wartych pieniędzy Duży uśmiech Z tego co sobie pobieżnie czytam, to większość rodzin wielodzietnych (3+) mieszka poza miastami, a polska polityka rejczel nie jest teraz łaskawa dla tych rejonów (choć pewnie nie była nigdy)
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down


Odpowiedz
#28
Baptiste napisał(a): Poczucie stabilizacji to w dzisiejszym świecie komfort na który można sobie zasłużyć po zrealizowanej już i co raz dłuższej edukacji, kilku latach dobrego, branżowego (a nie przypadkowego) doświadczenia zawodowego oraz owocnym znalezieniu odpowiedniego partnera z czym ludzie mają jakby co raz większe problemy ( a lansowane w mediach i popkulturze wzorce tylko pogarszają sprawę).

Poczucie stabilizacji to iluzja, która daje niby komfort, a prędzej czy później kończy się "egzystencjalnym szokiem".

Iselin napisał(a): Chodzi o stabilność systemu edukacji, opieki zdrowotnej, opieki nad dziećmi.

No ale w tych sferach przecież już od lat jest stabilnie. Chujowo, ale stabilnie.

Baptiste napisał(a): Rozwiązanie tych wszystkich kwestii po trzydziestce średnio rokuje na dalszą ilość posiadanych dzieci a zatem chcąc nie chcąc dzisiejsza demografia nie może się opierać na „poszukujących stabilizacji”.

Wszystko jest ryzykiem. Wejście w związek - ryzykowne. Zajście w ciążę, urodzenie dziecka - ryzykowne. Utrzymanie rodziny - ryzykowne. Jak ktoś jest na etacie, to nie ma żadnej gwarancji, że nie zostanie zwolniony. Jak ktoś ma firmę, to nie ma gwarancji, że utrzymana będzie ciągłość zleceń. Całe życie jest ryzykiem, a ludzie czekający na stabilizację nigdy się jej nie doczekają. Mogą mieć jedynie iluzję stabilizacji, która prędzej czy później pęknie jak bańka mydlana.

Iselin napisał(a): Chociaż wydaje mi się, że w pewnym sensie masz rację o tyle, że jeśli ktoś rzeczywiście chce mieć dzieci i ma odpowiedniego partnera, to z reguły decyduje się na co najmniej jedno dziecko, co najwyżej nie decyduje się na kolejne.

Jak widzę ile roboty jest z jednym, to nie chciałbym mieć drugiego. Musiałbym pracować krócej a zarabiać więcej, żeby zapewnić dzieciom godziwe życie i móc poświęcić im odpowiednią ilość czasu.

Dragula napisał(a): No nie do końca. Na tym etapie może mają łatwiej. Ale ich dzieciom będzie ciężej

Tak, ogólnie wszystkim będzie ciężej.

Dragula napisał(a): więc prawdopodobnie dłużej będą zależne od rodziców. Więc im samym później także będzie ciężej, a rząd nie będzie już postrzegał ich dorosłych dzieci... jako dzieci. Po prostu będą stali przed innym zestawem problemów związanych z tymi samymi dziećmi, mając mniej mniej wartych pieniędzy Duży uśmiech

Dokładnie tak. W pełni masz tutaj rację. 500+ pomaga krótkoterminowo, a w dłuższej perspektywie każdy będzie miał trochę gorzej.

Dragula napisał(a): Z tego co sobie pobieżnie czytam, to większość rodzin wielodzietnych (3+) mieszka poza miastami, a polska polityka rejczel nie jest teraz łaskawa dla tych rejonów (choć pewnie nie była nigdy)

Wielodzietne rodziny to często zamożne rodziny z ogarniętymi, bardzo dobrze zarabiającymi rodzicami - łaski polskiej polityki i pincetplusów nie potrzebują, a w każdym razie dałyby sobie radę bez zapomogi.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#29
Iselin napisał(a): Ale ludzie bezdzietni nie żyją na pustyni i widzą, jak rodzice z dziećmi kombinują, żeby zapewnić im opiekę i zdrowie. Chociaż wydaje mi się, że w pewnym sensie masz rację o tyle, że jeśli ktoś rzeczywiście chce mieć dzieci i ma odpowiedniego partnera, to z reguły decyduje się na co najmniej jedno dziecko, co najwyżej nie decyduje się na kolejne.

Ale tak robią ludzie odpowiedzialni. Najwięcej dzieci mają z reguły ludzie nieodpowiedzialni. Mogła by być w Polsce atomowa pustynia a rozmnażali by się, pod warunkiem, że żarcie i używki byłyby dość łatwo osiągalne. I wbrew pozorom jest takich ludzi dużo. Wystarczy spojrzeć na wielodzietne rodziny z lat 70-00. Przecież skojarzenia z patologią nie wzięły się znikąd. X sortów patologicznych dorosło i dalej powiela ten sam sposób rozmnażania.

Cytat:Nie wiem natomiast do końca, co masz na myśli przez wzory relacji męsko-damskich. Mam wrażenie, że czasami życzenie sobie, żeby potencjalny partner był jako tako normalny bywa traktowane jako niesamowita fanaberia.

A może to nie jest fanaberia? Do posiadania dzieci nie trzeba być normalnym, odpowiedzialnym ani wykształconym. Nawet żadnego kursu nie trzeba mieć ani warunków spełniać. Żeby świnie hodować trzeba, ale żeby się rozmnażać i konkubinat stworzyć już nie. Proste.

lumberjack napisał(a): Wszystko jest ryzykiem. Wejście w związek - ryzykowne. Zajście w ciążę, urodzenie dziecka - ryzykowne. Utrzymanie rodziny - ryzykowne. Jak ktoś jest na etacie, to nie ma żadnej gwarancji, że nie zostanie zwolniony. Jak ktoś ma firmę, to nie ma gwarancji, że utrzymana będzie ciągłość zleceń. Całe życie jest ryzykiem, a ludzie czekający na stabilizację nigdy się jej nie doczekają. Mogą mieć jedynie iluzję stabilizacji, która prędzej czy później pęknie jak bańka mydlana.

Co nie zmienia faktu, że jak masz w życiu poczucie rozpierdalania się rzeczywistości to rozmnożenie się nie jest jakimkolwiek wyjściem. Nawet w sytuacji chujowej stabilności ciężko podjąć taką decyzję, o ile się myśli.

Cytat:
Dragula napisał(a): więc prawdopodobnie dłużej będą zależne od rodziców. Więc im samym później także będzie ciężej, a rząd nie będzie już postrzegał ich dorosłych dzieci... jako dzieci. Po prostu będą stali przed innym zestawem problemów związanych z tymi samymi dziećmi, mając mniej mniej wartych pieniędzy Duży uśmiech

Dokładnie tak. W pełni masz tutaj rację. 500+ pomaga krótkoterminowo, a w dłuższej perspektywie każdy będzie miał trochę gorzej.

500+ ma służyć przesunięciu ciężaru z państwa na obywatela Duży uśmiech Za te pińcet łobywatel zero będzie se musiał nabyć żarcie i usługi, jak na przykład lekarza. Efektem będzie podwójne dojenie frajerów. Bo płacąc składki gówno z tego będzie, a nabycie prywatnie skończy się odpływem środków z kieszeni i ponapędza inflację Duży uśmiech W skrócie to będziemy mieli najwyższy na świecie socjal, za który trzeba będzie kupić u prywaciarzy toco zostało już w składkach opłacone, tylko fakt, że jest "darmowe" sprawi, że będzie zajebane kolejkami i niską jakością, bo większość dobrych usługodawców ucieknie do prywaciarzy Duży uśmiech

Cytat:
Dragula napisał(a): Z tego co sobie pobieżnie czytam, to większość rodzin wielodzietnych (3+) mieszka poza miastami, a polska polityka rejczel nie jest teraz łaskawa dla tych rejonów (choć pewnie nie była nigdy)

Wielodzietne rodziny to często zamożne rodziny z ogarniętymi, bardzo dobrze zarabiającymi rodzicami - łaski polskiej polityki i pincetplusów nie potrzebują, a w każdym razie dałyby sobie radę bez zapomogi.

Lumber, ale tu mowa o ogóle a nie tych co mieli i mózg i kasę. Fakt, są dzieciaci i bogaci, ale większość 3+, to naród, który miałby i 33+, tyle, że się nie udało.
Sebastian Flak
Odpowiedz
#30
Cytat:Wielodzietne rodziny to często zamożne rodziny z ogarniętymi, bardzo dobrze zarabiającymi rodzicami - łaski polskiej polityki i pincetplusów nie potrzebują, a w każdym razie dałyby sobie radę bez zapomogi.
zdefiniuj "często". Ponoć pomad połowa takich rodzin zaraboa mniej niż 3 kafle netto
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down


Odpowiedz
#31
Ja pamiętam czasy początków kapitalizmu lata 1990+. Wtedy robiono larmo, że rodzina z 5 dzieci i 2 rodziców w tym jeden na rencie a drugi bez zatrudnienia a dzieci 3 chore dziedzicznie od urodzenia nie ma co jeść.
I wtedy w telewizji podawano informację, że tej wielodzietnej rodzinie przywieziono dobroczynnie dużo paczek na raz ryżu i kaszy.
Ja się zastanawiam nad tym, czy w tej dobroczynnej kaszy i ryżu zalęgły się wtedy mole spożywcze bo mole bardzo lubią zalęgać się w papierowych torebkach z ryżem i kaszą jak leżą w szafce dłużej lub w nieszczelnych plastikowych pudełkach bez uszczelek lub przesypane do szklanych słoików po ogórkach konserwowych.

Bo niedawno dostarczyłam pewnej babci gratis dużo dobrej jakości  szczelnych plastikowych pojemników  na mąkę, ryż i kaszę i babcia wyrzucała całą zawartość szklanych słoików - do kubła na śmieci - po ogórkach, z kaszą, mąką i ryżem oraz trochę bylejakich całkowicie nieszczelnych plastikowych pudełek tudzież z kaszą, mąką i ryżem i niewiele dało się przesypać do nowych pudełek. Bo w słoikach po ogórkach, plastikowych bylejakich pudełkach oraz papierowych jeszcze nie otwartych torebkach oprócz wiadomych produktów mącznych było mnóstwo moli, można rzec cała hodowla moli spożywczych. A słoiki po ogórkach konserwowych były nieszczelne bo babcia przy otwieraniu tych ogórków podważała metalowe wieko nożem w 4 miejscach co mi demonstrowała na słoiku z pieczarkami marynowanymi.

Bo albo ta rodzina z 5 dzieci pokazana w telewizji w latach 1990+ została uszczęśliwiona zapasem kaszy, ryżu i mąki na tylko 2 tygodnie albo w papierowych torebkach zalęgło się dużo moli fuj. Bo przecież biedną rodzinę nie było stać na dobre szczelne pudełka plastikowe do przechowywania żywności.
Odpowiedz
#32
Zdefiniujcie, co się teraz nazywa wielodzietną rodziną. Bo dla niektórych już rodzina z trojgiem dzieci jest wielodzietna. Z tego, co widzę we własnym otoczeniu, dwoje czy troje dzieci mają często właśnie ludzie, którzy już jakąś stabilizację osiągnęli. Zdarza się też, że ktoś ma dwoje dzieci i chciałby trzecie, ale jest juz po prostu zmęczony ciążami, porodami i opieką nad małymi dziećmi. Czasami w grę wchodzi rzeczywiście to, że ludzie osiągnęli już nieco zaawansowany wiek,ale to wynika nawet nie tyle z tego, że późno zaczęli, ile z różnych kwestii zdrowotnych czy poronień po drodze. W ogóle mnóstwo jest takich historii, że ktoś nie może donosić ciąży czy latami walczy z niepłodnością, ale to są kwestie bardzo prywatne i bolesne i mało komu się o tym opowiada. Często wścibskich zbywa się jakimiś ogólnikami, że się dzieci nie chce, dlatego otoczenie nie widzi wielu lat starań, widzi tylko dziecko w późnym wieku i dziamgocze, że ludzie czekają do ostatniej chwili. A z niepłodnością walczy teraz co piąta para.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
#33
Ja poznałem jednego człowieka z ośmiorgiem dzieci i był on profesorem. Zdaję sobie sprawę, że to raczej niewielka grupa do prowadzenia statystyki. Ale chciałbym naprawdę zobaczyć jakieś realne statystyki dotyczące stosunku dzietności do poziomu życia. Jasne, każdy z na judupie może znaleźć patola, któremu się tak jakoś zrobiło dziesięcioro dzieci i pojęcia nie ma, co dalej, ale na każdego takiego można znaleźć dziesięciu patoli, którzy nie zrobili żadnego, więc wychodzi mniej niż jedno dziecko na patola.
Odpowiedz
#34
ZaKotem napisał(a): Ja poznałem jednego człowieka z ośmiorgiem dzieci i był on profesorem. Zdaję sobie sprawę, że to raczej niewielka grupa do prowadzenia statystyki. Ale chciałbym naprawdę zobaczyć jakieś realne statystyki dotyczące stosunku dzietności do poziomu życia. Jasne, każdy z na judupie może znaleźć patola, któremu się tak jakoś zrobiło dziesięcioro dzieci i pojęcia nie ma, co dalej, ale na każdego takiego można znaleźć dziesięciu patoli, którzy nie zrobili żadnego, więc wychodzi mniej niż jedno dziecko na patola.

https://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/1...olsce.html

Cytat:menu
Reklama
statystyki
Rodzina na trójkę z plusem. Jak wygląda życie rodzin wielodzietnych w Polsce?
autor: Konrad Wojciechowski
05.01.2020, 19:00
Udostępnij [20]Udostępnij
rodzina wielodzietna
rodzina wielodzietna
źródło: ShutterStock

Rząd finansuje posiadanie jak największej liczby dzieci, a opieka społeczna musi je później utrzymywać – tak najczęściej postrzega się wielodzietność. Słusznie?

Reklama
A da nie planowała dużej rodziny, ale pierwsze dziecko urodziła jeszcze na studiach. Drugie też, kiedy je kończyła. Trzecie – przed trzydziestką. A zarzekała się, że nie będzie sobie „marnować młodości”. Znajomi przestrzegali, że kiedy urodzi, jej świat stanie na głowie, a ona uschnie z niewyspania i straci urodę. Gdyby dała się zastraszyć życzliwym, pewnie dziś nie byłaby w czwartej ciąży. Drugi syn ma się urodzić wiosną. Na razie ma dwie córki: starsza ma osiem lat, młodsza sześć. I trzyletniego syna. – Z perspektywy czasu myślę, że byłam skazana na tak obfite macierzyństwo. Mój mąż pochodzi z wielodzietnej rodziny. Ma aż jedenaścioro rodzeństwa – śmieje się Ada.

Kiedy Agata z mężem kupowali ponad 100-metrowe mieszkanie w Warszawie, mieli wieść luksusowy żywot dobrze zarabiającej pary z jednym dzieckiem. Dzisiaj mają ich pięcioro, mało oszczędności, dużo wydatków i jeszcze więcej dylematów, na co przeznaczyć roczny zwrot z podatków – na wycieczkę zagraniczną całą rodziną czy na odwlekany remont mieszkania.

Magazyn DGP 3 stycznia 2020
Magazyn DGP 3 stycznia 2020
źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Ewa z Piotrem doczekali się trojga potomstwa. Każda ciąża była zaplanowana i bardzo wyczekiwana. Brakuje pieniędzy, aby posyłać dzieci na wiele dodatkowych zajęć, więc rozrywkę muszą animować rodzice w domu. A to wzmacnia więzi.

Nie ma kokosów. Są dziadkowie
W całej Polsce żyje obecnie około 630 tys. rodzin wielodzietnych (co daje prawie 3,5 mln osób), czyli takich, które wychowują co najmniej troje dzieci. Z opublikowanego w 2016 r. przez Związek Dużych Rodzin „Trzy Plus” raportu „Wielodzietni w Polsce” wynika, że największy ich odsetek zamieszkuje wschodnią ścianę Polski. Średnio w takich rodzinach wychowuje się czworo potomstwa. W co czwartym gospodarstwie domowym mieszkają dzieci z poprzednich związków, a co dziesiąta taka rodzina żyje w nieformalnym związku. Przynajmniej jedno z rodziców samo ma liczne rodzeństwo – szczególnie na wsi (ponad 90 proc.), ale też w miastach, gdzie tylko jedna czwarta badanych nie miała wcześniej styczności z taką sytuacją w rodzinie.

Związek „Trzy Plus” wyliczył, że dochody połowy rodzin wielodzietnych w Polsce nie pozwalają na zaspokojenie bieżących potrzeb, natomiast 58 proc. osiąga dochód nieprzekraczający 3 tys. zł na rękę. A przecież jest tyle wydatków! Średnio jedna trzecia domowego budżetu idzie na żywność, resztę pochłania szkoła (27 proc.), zajęcia dodatkowe dla dzieci (26 proc.), koszty związane ze żłobkiem i przedszkolem (19 proc.) oraz transport (15 proc.). Co trzecia rodzina deklaruje, że nie wydaje nic na kulturę i rozrywkę – na to już nie starcza.

Czyli w większości to bida i chujnia. Jak łatwo wyliczyć, w wielodzietnych rodzinach jest jakieś 5,5 dziecka średnio, 60% ma dochód na rękę 3000 zł. Co pokazuje, że mają jakieś 500+ złotych na osobę. Badanie jest z 2016 to może coś się zmieniło, ale ja stawiam, że to jednak dalej chujnia z grzybnią.
Odpowiedz
#35
Gawain napisał(a):
Cytat:Związek „Trzy Plus” wyliczył, że dochody połowy rodzin wielodzietnych w Polsce nie pozwalają na zaspokojenie bieżących potrzeb, natomiast 58 proc. osiąga dochód nieprzekraczający 3 tys. zł na rękę. A przecież jest tyle wydatków! Średnio jedna trzecia domowego budżetu idzie na żywność, resztę pochłania szkoła (27 proc.), zajęcia dodatkowe dla dzieci (26 proc.), koszty związane ze żłobkiem i przedszkolem (19 proc.) oraz transport (15 proc.). Co trzecia rodzina deklaruje, że nie wydaje nic na kulturę i rozrywkę – na to już nie starcza.

Czyli w większości to bida i chujnia. Jak łatwo wyliczyć, w wielodzietnych rodzinach jest jakieś 5,5 dziecka średnio, 60% ma dochód na rękę 3000 zł. Co pokazuje, że mają jakieś 500+ złotych na osobę. Badanie jest z 2016 to może coś się zmieniło, ale ja stawiam, że to jednak dalej chujnia z grzybnią.

3000 zł do podziału na pięciu ludzi rzeczywiście słabo wygląda, ale wciąż nie mamy porównania - jaki jest przeciętny dochód w rodzinach dwudzietnych, jednodzietnych i bezdzietnych? Ponadto, nie należy liczyć tak, że rodzina z czwórką dzieci ma takie wydatki, jak trzy bezdzietne pary.
Odpowiedz
#36
lumberjack napisał(a): Jak widzę ile roboty jest z jednym, to nie chciałbym mieć drugiego. Musiałbym pracować krócej a zarabiać więcej, żeby zapewnić dzieciom godziwe życie i móc poświęcić im odpowiednią ilość czasu.

Po początkowej fazie "nie bij siostry/brata" tudzież "nie mogę Ci teraz poczytać, bo usypiam Twojego brata/siostrę" jest łatwiej. Drugie dziecko jest łatwiejsze do ogarnięcia niż pierwsze, a podobno trzecie to już się samo przewija jak się obsra. Duży uśmiech

lumberjack napisał(a): 500+ pomaga krótkoterminowo

Nawet krótkoterminowo nie pomaga, skoro już nawet Grażyny się zorientowały, że 500+ to już jest 350+.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#37
ZaKotem napisał(a): 3000 zł do podziału na pięciu ludzi rzeczywiście słabo wygląda, ale wciąż nie mamy porównania - jaki jest przeciętny dochód w rodzinach dwudzietnych, jednodzietnych i bezdzietnych? Ponadto, nie należy liczyć tak, że rodzina z czwórką dzieci ma takie wydatki, jak trzy bezdzietne pary.

Granica biedy to 915 złotych netto. Dla 4-os rodziny to 1600.

https://www.google.com/amp/s/www.money.p...ml%3famp=1

Czyli ogólnie rzecz biorąc to jest wegetacja na granicy ubostwa.
Sebastian Flak
Odpowiedz
#38
Ale poziom ubóstwa mierzy się już po uwzględnieniu socjalnych dochodów. Czyli ta 60-procentowa rodzina trójdzieciata miałaby nie 3000, ale 4500 z samego pincetplusa, a może jeszcze im coś przychodzi. Więc albo porównajmy zarobki wielodzieciatych z małodzieciatymi, albo ich dochody.
Odpowiedz
#39
ZaKotem napisał(a): Ale poziom ubóstwa mierzy się już po uwzględnieniu socjalnych dochodów. Czyli ta 60-procentowa rodzina trójdzieciata miałaby nie 3000, ale 4500 z samego pincetplusa, a może jeszcze im coś przychodzi. Więc albo porównajmy zarobki wielodzieciatych z małodzieciatymi, albo ich dochody.

Uno momento. 1500 z samego 500+. 3000 netto wszystkiego. Czyli 600 złotych na głowe. To jest poniżej progu ubóstwa o 1/3. A nawet: 4500:5= 900. Czyli poniżej progu ubóstwa.
Sebastian Flak
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości