To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Gry paragrafowe
#1
Nie wiem, czy słyszeliście o czymś takim, jak "gry paragrafowe". Otóż są to interaktywne opowiadania, które - jak sama nazwa wskazuje - są podzielone na "paragrafy". Nie czyta się ich od początku do końca, tylko raczej na tej zasadzie:
"Stoisz na rozwidleniu dróg. Jeśli idziesz w prawo, przejdź do paragrafu 12, jeśli w lewo do paragrafu 547".
Przechodzisz do paragrafu 12, czytasz, jest tam opis jak dochodzisz do baru, okazuje się, że jest to podła speluna, zaczepia Cię kilku gości i znowu masz wybór - chcesz się z nimi bić, idź do paragrafu 15, wolisz uciekać, idź do paragrafu 3. I tak dalej.
Swego czasu w Polsce była popularna paragrafówka "Dreszcz" oraz seria "Wehikuł Czasu" - jeśli kojarzycie te tytuły, to właśnie coś takiego.

Tak się składa, że ja od jakiegoś czasu tworzę właśnie takie paragrafówki. Dlaczego daję to do działu "Off-topic", a nie "Nasza twórczość"? Dlatego, że żadna z nich nie jest związana z Marvelem. Raz, że kiedy zaczynałem tworzyć, nie fanowałem jeszcze MCU, dwa - nie pisać w ramach historii, która "nie należy" do mnie (chodzi zarówno o realną historię, jak i filmy/książki/gry) - czuję się wtedy skrępowany, mam wrażenie, że nie dość dobrze oddaję postaci, realia itd (kiedy tworzę we własnym świecie tego problemu nie ma) - co dotyczy tylko pisania, bo czytac fanfiki lubię.

W każdym razie, wrzucam moje trzy ukończone projekty:
Pierwsza - "Kręte drogi" - jest niezbyt oryginalna i niezbyt rozbudowana (na zasadzie "pierwsze koty za płoty"). Gracz wciela się w rycerza Zakonu Światłości, któremu przyjdzie się mierzyć z wielce mrocznym zagrożeniem... albo do niego dołączyć.
wersja PDF: http://www.mediafire.com/?3u57crvdz9cj5y6 http://www.mediafire.com/?3u57crvdz9cj5y6

Druga - "Wielka Wojna Sukcesyjna - jest odrobinę (ale tylko odrobinę) bardziej oryginalna i rozbudowana. Założenie jest dosyć sztampowe, choć w "interaktywnej fikcji" chyba nie było jeszcze użyte. Miejscem akcji jest niegdyś potężne Imperium (jak wspominałem, sztampa). Ostatni cesarz umarł, nie pozostawiając męskiego potomka, w związku z czym imperialni możnowładcy rozpoczęli krwawy spór o koronę. Do konfliktu mieszają się też inne potężne frakcje, takie jak Imperialny Senat czy Kościół Hierarchistyczny, a także stłamszeni wyznawcy starych, pogańskich bogów pragnący wykorzystać wojenny chaos, by wyjść z podziemia i na nowo wznieść sztandar swojej wiary. Co gorsza, ościenne mocarstwa są gotowe wkroczyć z interwencją, by ugrać coś dla siebie. Alter ego gracza jest dawnym żołnierzem, który po zakończeniu służby osiadł na wsi, aby pędzić żywot spokojnego kmiecia. Ale pewnego dnia wojna domowa wkracza do jego osady i bohater zostaje wplątany w wir wydarzeń.
Z początku gracz kieruje jedynie własną osobą i niewielką grupą towarzyszy broni, ale w miarę rozwoju historii może uzyskać większy wpływ na wydarzenia rozgrywające się w Imperium. Czytelnik będzie dowodził oddziałami i armiami, piął się w hierarchii, zawierał sojusze i zdradzał swoich mocodawców, knuł spiski lub dokonywał bohaterskich czynów. Od jego wyborów będzie zależało to, czy jego frakcja zwycięży w wojnie, czy pomoże zasiąść na tronie komuś innemu, czy też sam zdobędzie władzę nad Imperium, czy doprowadzi państwo do rozkwitu, czy upadku, czy utwierdzi cesarską władzę, czy przekształci kraj w republikę, czy ugnie kolana przed Kościołem, czy poprowadzi wyznawców starych bogów do zemsty - i tak dalej, i tak dalej. Przewidziane są też wątki romantyczne (choć muszę przyznać, że wyszły mi wyjątkowo sztywno i kiczowato), choćby dlatego, że mariaże też są narzędziem polityki.
Gra liczy 813 paragrafów, ale ze względu na bardzo duże rozgałęzienie fabuły, jednorazowe ukończenie gry zamyka się w liczbie 8-13 wyborów, choć w ten sposób czytelnik ujrzy jedynie niewielki fragment wszystkich możliwości. Paragrafy są dosyć długie, większość z nich zajmuje ok. strony A4.
I nie zwracajcie uwagi na "deklarację wiary" na początku, jest już nieaktualna Oczko

Format doc -http://www.mediafire.com/file/h560jih6a ... na+1.3.doc

Format pdf - http://www.mediafire.com/file/jtto8b503 ... na+1.3.pdf


Trzecia - "Sprawy rodzinne". Ten wytwór osadzony jest w tym samym świecie, co "Wielka Wojna Sukcesyjna" , aczkolwiek istnieje kilka istotnych różnic.
- Tematyka - "Sprawy rodzinne" skupiają się na losach pretora (urzędnika wymiaru sprawiedliwości) działającego w Mieście Tronowym, stolicy Imperium. Bohater będzie musiał stawić czoła psychopatycznemu mordercy, odpowiednio postępować ze zwierzchnikami... a także własną rodziną.
- Forma - tym razem poszedłem bardziej w stronę "interaktywnego opowiadania". Oznacza to po pierwsze, że paragrafy są znacznie dłuższe niż w "Wielkiej Wojnie Sukcesyjnej" (co niestety odbiło się na trochę mniejszej ilości paragrafów - jest ich tylko 41). Po drugie - paragrafówka nie jest pisana w drugiej, lecz w trzeciej osobie, a bohaterem nie jest bezimienny awatar gracza, tylko skonkretyzowana postać. Znowuż - jest to rozwiązanie nietypowe i rozumiem, że nie każdemu przypadnie do gustu. Jeden z testerów stwierdził wręcz "Przykro mi to stwierdzić, nie jest to gra paragrafowa" (dlatego też dałem podtytuł "Opowiadanie interaktywne" zamiast "Gra paragrafowa".

PDF: http://www.mediafire.com/file/06jv50jrw ... ne+1.4.pdf
MOBI: http://www.mediafire.com/file/cb3p5ba53 ... znany.mobi

Jeśli ktoś ma jakieś uwagi nt powyższych wytworów, chętnie je poznam.
(Gry są udostępnianie całkowicie darmowo, nie czerpię z tego żadnych korzyści materialnych).
Odpowiedz
#2
Na razie pobieżnie popatrzyłem na „Wielką Wojnę” i jest jedna rzecz, która mi się nie podoba. Otóż pisząc historię musisz się zdecydować: albo umieszczasz ją w świecie historycznym (który możesz wzbogacić o magię), albo w całkowicie fikcyjnym, w którym jeśli chcesz zakodować coś z naszej rzeczywistości, to musisz to uczynić subtelnie. Ty zaś poszedłeś „ścieżką środkową”. Mamy „Sklawinian” i „Kościół Hierarchicystyczny”. Czyli wszyscy wiedzą, o co chodzi, tylko nazwy są głupie.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#3
No wiesz, nie jestem jedynym, który tak robi w fantasy. Choćby bardzo popularny w Polsce "Warhammer", gdzie większość krain jest ewidentnym odbiciem rzeczywistych. Poza tym nie zastosowałem całkowitego odwzorowania. Np. pojawiające się w niektórych wątkach Kanateum - kraina nekromantów - nie ma odbicia w rzeczywistości.
Poza tym - konstrukcja świata w tej grze nie odgrywa tak dużej roli. Ale jednocześnie nie chciałem umieszczać jej w świecie historycznym, bo taka historia, jaką chciałem opowiedzieć, nie miała miejsca w rzeczywistym świecie. Nie chciałem też umieszczać w niej rzeczywistych, historycznych postaci, tylko takie, jakie sobie wymyśliłem. Właśnie na tym polega piękno fantastyki, że nie muszę na siłę szukać miejsca i czasu, gdzie zmieści się moja opowieść.

W każdym razie - mam nadzieję, że zagrasz dalej i jestem ciekaw Twoje opinii.
Odpowiedz
#4
Adeptus napisał(a): No wiesz, nie jestem jedynym, który tak robi w fantasy. Choćby bardzo popularny w Polsce "Warhammer", gdzie większość krain jest ewidentnym odbiciem rzeczywistych.

Owszem, ale fantasy wyrosłe w tradycji anglosaskiej ma w tym więcej finezji i obycia. Przekładanie tego 1:1 na polskie warunki kończy się tak, jak to opisał Sapkowskci w swoim osławionym eseju:

https://sapkowskipl.wordpress.com/2017/0...ch-gorach/

"Zaiste, Przy zagaju, przy ruczaju, jechał Piróg na buhaju. Jam, pry,
jest Piróg. Ale nie ruski. Nie celtycki. Jestem nasz, swojski, słowiański
Piróg, przyszłość i nadzieja fantastyki. I jeno kwestą czasu jest, by
narodziła się nowa, kultowa saga, epicka fantasy, Wielka Pirogiada, Słowo
o Wyprawie Wieszczego Piroga na Strzygajów. O Łado, Łado, Kupało! Przewróć
się w grobie, Tolkienie! Płacz, Le Guin! Gryź bezsilnie wargi z zazdrości,
Eddingsie! Drżyj z zawiści, Zelazny!

Tych, którzy na Wielką Pigoriadę doczekać się nie mogą , uspokoję,
streszczając dzieło. W Szarych Wierchach, dokąd wyprawi się Piróg i jego
przaśna drużyna, złota nie ma i prawdopodobnie nigdy nie było. Ale niecny
Strzygaj i wspierający go renegaci, źli zagraje Wolec i Stolec, zginą od
sulicy w Pirogowej prawicy, przy czym chrobremu Pirogowi nawet weles z
głowy nie spadnie. Skradzione Święte Żyto i Wieszcza Śmietana zostaną
odzyskane i wrócą do chramu Swantewita, bo tam ich miejsce. Koniec."
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#5
Mam wrażenie jednak, że przesadziłeś w swoim nazewnictwie z liczbą morfemów. I dlatego to tak dziwnie brzmi. Np. nazwa „sklawinianie” jest słowotwórczo bez sensu. Bo albo urabiamy nazwę geograficzną od etnicznej (Judea, Włochy), albo etniczną od geograficzne (Rusin, Chińczyk). Tutaj zaś nie wiadomo, co się porobiło. Trochę, jakby na Włochów mówić „Włochińczycy”, a na Chiny „Chińczycja”.

Hmmm… chociaż biorąc pod uwagę, że istnieją tacy „Palestyńczycy” – mieszkańcy kraju, w którym kiedyś mieszkali Filistyni – takie coś może teoretycznie zajść. Ale musiałaby za tym stać jakaś historia. „Sklawinianie” to nie Słowianie, tylko ktoś, kto Słowian podbił i teraz żyje na ich terenie.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#6
Nie wspominając o tym, że tacy np. Rusowie, to właściwie Szwedzi zapuszczający się na tereny obecnej Rosji (tak ich przynajmniej określali Finowie).
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#7
Dziękuję za uwagi, ale za nazwami jakie zastosowałem, nie kryje się choćby cień jakiejś głębszej myśli. Nie znam się na językoznawstwie, nie interesuję się nim i jestem beznadziejny w wymyślaniu nazw i imion, to dla mnie jedna z najmniej ulubionych części pisania. Nawet nie wiem, co to "morfem". "Sklawinianie" to mieli być mieszkańcy krainy nazywającej się "Sklawinia" i tyle.
I przyznam, że nigdy nie rozumiałem o co chodzi w tym artykule Sapkowskiego i co właściwie mu nie pasuje w słowiańskim fantasy (żeby było jasne - moje akurat takie nie jest, ale nie dlatego, żebym uważał, że to siara).

Rozumiem, że nikt nie zagrał?
Odpowiedz
#8
Adeptus napisał(a): I przyznam, że nigdy nie rozumiałem o co chodzi w tym artykule Sapkowskiego i co właściwie mu nie pasuje w słowiańskim fantasy (żeby było jasne - moje akurat takie nie jest, ale nie dlatego, żebym uważał, że to siara).

Był to taki tam beef między ówczesnymi "młodymi" twórcami polskiej fantasy. Czytałem opowiadanie czy powieść (nie jestem pewien, czy nie były to "Ognie na Skałach" RAZ-a, ale mogę się mylić, to dawno temu było), w których główny bohater wyśmiewa się z pół-legendarnych wieśminów, a scena zabicia potwora jest jednym wielkim wymieszaniem gore i gówna, czyli soczyste opisy głównego bohatera babrającego się we flakach. Owszem, AS też swego czasu opisywał brudną stronę fachu zabójcy potworów, ale w tamtym opowiadaniu ktoś wyraźnie chciał dowalić najbardziej ikonicznej postaci polskiej fantasy. I z tego co pamiętam w tamtych czasach polska fantasy była niestety jak w opisie, żałośnie wtórna a jednocześnie przaśnie swojska i sienkiewiczowska. Dopiero od Tkacza Iluzji (autorstwa, co nie jest bez znaczenia, kobiety) polska fantasy nabiera własnej jakości i koloru.



PS: Odkopałem ową powieść, i te dwa fragmenty potwierdzają moją powyższą kulawą pamięć:

"Już się domyślam, dobrzy ludzie, o co wam chodzi. Jakiś bard z królestwa, oby oparszywiał, wymyślił sobie cech najemnych wojowników, co zabijają potwory. Bardzo się o ich przygodach pięknie słucha i pewnie dlatego wszyscy w to uwierzyli. Ale takiego cechu nie ma, nigdy nie było i być by nie mogło."

Trudno nie odnaleźć tutaj aluzji. Sceny walki z gównem, flakami i rzygowinami nie odnalazłem, może było w innym (arcy-)dziele tego okresu.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#9
No wiync – przeszedłem pierwszą grę. No i kurcze, mam wrażenie, że zacząłeś z kopyta, a potem Ci się znudziło. Mamy bowiem od strony fabularnej pewną progresję coraz groźniejszych przeciwników. Z drugiej strony – uwaga poświęcona każdemu z nich tego nie odwzorowuje.

Spoiler!

Nie chcę Cię zniechęcać – pisz dalej. Ale upewnij się, żeby po początkowym trzęsieniu ziemi napięcie rosło, a nie malało.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#10
Pierwszą, to znaczy "Kręte drogi"?
Odpowiedz
#11
Adeptus napisał(a): Pierwszą, to znaczy "Kręte drogi"?
Tak.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#12
No cóż, dzięki za opinię.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości