To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dialekty polonijne [oddzielony ze „Słodycze”]
#1
I tak muszę Adama pochwalić, że na obczyźnie przykłada się do polszczyzny.
Ostatnio oglądam serial o naszych rodakach, ktorzy opanowali śmieciowy biznes w Londynie.
Wszystko to swieżaki, ledwo parę lat na wyspach, a już ciagle mielą "na jardzie, skipy, klajmy etc".
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#2
Kiedyś tego nie rozumiałam, teraz rozumiem. Włączanie nazw angielskich, często spolszczanych, do języka polskiego, jest naturalnym procesem. Zwłaszcza, jeśli używasz słowa, którego wcześniej w Polsce nie używałeś. Dla mnie skip to skip, nie wiem jak nazywa się po polsku (duży prywatny śmietnik, który się przewozi z miejsca na miejsce?) i dlatego nazywam go skipem, odmieniając po polsku, kiedy mówię po polsku. Część słownictwa związanego z wykonywanym zawodem też spolszczam, bo nie jestem pewna, jak coś się polsku nazywa albo angielska wersja jest prostsza.Taki cashback to już w ogóle nie wiem jak po polsku jest, zwrot gotówki przy zapłacie? A tak jedno zgrabne słowo.

Na marginesie, biznesu śmieciowego nie prowadzę.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#3
To jest akurat zrozumiałe zjawisko, szczególnie w przypadku pojęć nowych, które najczęściej pojawiają się w Ameryce i cały świat kopiuje, tak jak kiedyś słowa greckie, łacińskie i francuskie. Ale, na Trygława, już nasi pogańscy przodkowie używali orzechów laskowych w celach kultowych. Nazywać je po germańsku to jak napluć w twarz Ziemomysłom i Rzepichom.
Odpowiedz
#4
Sofeicz napisał(a): Ostatnio oglądam serial o naszych rodakach, ktorzy opanowali śmieciowy biznes w Londynie.
Polacy w Yorkshire podobno nazywają przedstawicieli tego fachu „garbyciarzami”, bo wywożą „garbyć”. Z wypuszczaniem psa na jard i karpetami też się spotkałem. Jest to trochę związane z tym, że takie betonowe podwórka i śmierdzące wykładziny w całej chacie jako oznaka statusu to element obcy Polakom kulturowo, stąd i słabo pasują im słówka rodzime. A co to są skipy i klajmy?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#5
skip - już chyba wyjaśniłam

https://www.google.com/search?q=skip&cli...80&bih=557


Dlaczego od razu śmierdzące wykładziny? Jakieś uprzedzenia?
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#6
znaLezczyni napisał(a): Dlaczego od razu śmierdzące wykładziny? Jakieś uprzedzenia?
W zasadzie tak. Są to uwarunkowane kulturowo uprzedzenia. Polak umieszcza dywany w miejscach reprezentacyjnych. A tam gdzie sika i czasem nie trafia robi sobie płytki, z których łatwo jest wytrzeć. Dlatego Polak widzący brytyjską chatę, gdzie karpety muszą być wszędzie, łącznie ze sraczem ma nieprzyjemne odczucia i kojarzy mu się to z brakiem higieny. Podobne odczucia ma brytol, który widzi kran z mieszaczem, gdzie z tej samej rury leci woda pitna i woda ciepła, którą on postrzega jako truciznę. To oczywiście nie oznacza, że wykładziny w kiblu nie da się utrzymać w czystości. Wstręt przed ciepłą wodą zaś to zaszłość związazana ze starymi bojlerami. Jednak pewne reguły „czystości rytualnej” w ludziach siedzą i powodują, że tak lub inaczej oceniamy pewne zachowania i zjawiska.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#7
Przesadzasz moim zdaniem. U nikogo w domu wykładzin w kuchni czy w łazience nie widziałam, a w wielu domach byłam.
Nie twierdzę, że nigdzie w żadnej łazience w UK wykładziny nie ma - twierdzę natomiast, że nie jest to częste. W łazienkach i kuchniach są kafelki albo panele.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#8
znaLezczyni napisał(a): Przesadzasz moim zdaniem. U nikogo w domu wykładzin w kuchni czy w łazience nie widziałam, a w wielu domach byłam.
Może to jakaś regionalna kwestia, ale ja akurat w Goole w Yorkshire widziałem w kilku.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#9
znaLezczyni napisał(a): Dla mnie skip to skip, nie wiem jak nazywa się po polsku (duży prywatny śmietnik, który się przewozi z miejsca na miejsce?)
To się nazywa po polsku kontener.

Cytat:Zef
A co to są .... klajmy?
Klajmy wg naszych rodaków, to skargi sąsiadów na halas i kurz Uśmiech
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#10
Sofeicz napisał(a): To się nazywa po polsku kontener.
No tak. Ale pojęcie „kontener” jest szersze. Więc nie powinno dziwić, że ukuto (na zasadzie zrobienia z nazwy handlowej rzeczownika pospolitego) nazwę dla konkretnie tego bytu.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#11
Ale ciężko zamawiać na prywatny remont kontener okrętowy, albo multimedialny Uśmiech
Rzeczowniki z reguły mają kilka znaczeń, nic nowego.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#12
Sofeicz, piszesz to z pozycji osoby, która mieszkała i mieszka w Polsce, jak przypuszczam.
Zapominasz o tym, że język jest żywym tworem służącym komunikacji, w realiach, w których występuje.
Mówię to jako osoba dwujęzyczna (z wiodącym językiem polskim), w dodatku wychowana dwujęzycznie, będąc narodowości śląskiej. Niestety, język śląski znam w tej chwili głównie biernie.
Też mi się kiedyś wydawało dziwne/ śmieszne/ głupie mieszanie języków, wtrącanie zapożyczeń - dopóki nie minęło kilka lat od momentu przeprowadzenia się zagranicę. Ponieważ poza domem używam wyłącznie języka angielskiego, stał się on dla mnie (dla mojego mózgu?) równie ważny jak polski. I jeśli w rozmowie, szczególnie w rozmowie z kimś, kto jest Polką/ Polakiem mieszkającym tutaj, potrzebuję określić coś - określam to w możliwie najprostszy sposób. Dlatego jest skip a nie kontener (który ma znacznie szersze znaczenie, a skip to wiadomo, skip), dlatego coś się topuje (od top up), dlatego ktoś coś claimował (od claim), dlatego na spacerze idę footpath.
Wiem, że może to być trudne do zrozumienia dla kogoś, kto zagranicą nie mieszka. Tak samo jak może być trudne do zrozumienia to, że myśląc o czymś mózg swobodnie przeskakuje z języka angielskiego na polski i odwrotnie. Ale jak napisałam: język (mówiony, potoczny) to narzędzie komunikacji, ma w możliwie najprostszy sposób przekazywać informację pomiędzy osobą A a B.

Rzecz jasna, inaczej, jeśli chodzi o język formalny czy pisany np. na forum.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#13
Nie ma między nami sporu.
Mieszkając gdzieś tam zaczyna się nieświadomie używać autochtonicznych określeń.
Ale mnie to śmieszy, jak po roku jeden Polak mówi do drugiego Polaka taką mieszanką.
W końcu mówienie o klajmach, a nie o skargach, to jakaś aberracja.
Podobnie "idę do bejzmentu" zamiast "do piwnicy".
Nie mówiąc o kornerze. Polski 'róg' jest łatwiejszy i krótszy.

PS. Mój kolega, boliwijczyk, też na studiach wplatał polskie wyrazy do hiszpanskich zdań.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#14
zefciu napisał(a): No tak. Ale pojęcie „kontener” jest szersze. Więc nie powinno dziwić, że ukuto (na zasadzie zrobienia z nazwy handlowej rzeczownika pospolitego) nazwę dla konkretnie tego bytu.

Pojęcie "skip" też jest szersze, może oznaczać skok, przeskok, podryg, opuszczenie (jakiegoś fragmentu gry przykładowo), zagłębienie, kontener, "kosz przenośnikowy" a nawet jako skrót od "skipper", czyli kapitana.

Natomiast widać, że anglicy w takich przypadkach sięgają do wieloznacznego słowa rodzimego, natomiast w Polsce chętniej bierze się wyrazy obcojęzyczne (no bo kontener też nie jest jakimś prasłowiańskim tworem). Niemniej w kontekście przykładowo budowy wiadomo, że jak się "zamówi kontener", to nie chodzi o ten transportowany przez TIR-y.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#15
Sofeicz napisał(a): W końcu mówienie o klajmach, a nie o skargach, to jakaś aberracja.
A może to też kwestia kulturowa? No bo takie skarżenie się, czy nawet, uchowaj, donoszenie to coś strasznego. A klajm to jednak coś, co się normalnie zdarza i nie trzeba sąsiadowi palić samochodu za to, że coś takiego zrobił.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#16
Staram sie pisac jak najbardziej po polsku, ale 32 lata mieszkania w anglojezycznym kraju robi swoje, wiem w kazdym razie ze do standartow Zefcia nigdy nie dorosne. Uśmiech Do tego piszac szybko bez stalego patrzenia na klawature robie mase literowek, najczesciej przestawiajac stojace obok siebie litery ( rekordzista to i zamiast o i odwrotnie ) wiec kazdy post musze przeczytac po napisaniu zeby je wylapac.
Angielskie wyrazy sie przylepiaja ( w rozumie Uśmiech ) do rzeczy i czynnosci powtarzalnych i automatycnie splywaja na klawiature. Do tego wiele nazw w wielu jezykach jest identycznych lub podobnych jak hazelnut, a wiele innych mimo tego samego angielskiego ma inne znaczenie, np znalezczyni bonnet to moja hood, a jej guard to moj fender jesli chodzi o okreslenia czesci samochodow ( maska i blotnik ).
Tak ze angielski to ocean, ktory moge zawsze starac sie poznac coraz lepiej ale brzegu nigdy nie osiagne a od polskiego brzegu dosc daleko odplynalem.
Odpowiedz
#17
Adam M. napisał(a): Staram sie pisac jak najbardziej po polsku, ale 32 lata mieszkania w anglojezycznym kraju robi swoje, wiem w kazdym razie ze do standartow Zefcia nigdy nie dorosne. Uśmiech

zefciu tu wyrabia za forumowego stróża czystej polskiej ortografii (na zmianę ze znaLezczynią, która strzeże poprawnej interpunkcji). Przyczepił się do hazelnut, ale że zamiast arabica mogłeś dać "arabska" przeoczył. Zresztą, krótkie spojrzenie na allegro pokazuje, że sprzedają tam "arabica hazelnut" za polskie złotówki.

https://allegro.pl/oferta/kawa-mielona-s...5d2f163223

W raze, że aukcję wywali, tytuł brzmi: "Kawa mielona SATI HAZELNUT 250 g Arabica", a na opakowaniu jest napisane "Orzech laskowy" drobnym druczkiem.



I gdyby ktoś mi napisał, że pije kawę z orzechami laskowymi, to bym w pierwszej chwili pomyślał, że je wsypuje w całości lub zaparza wrzątkiem lub inne cuda wyprawia. A "z dodatkiem aromatu ..." to znowu używanie całego zdania podrzędnego. Więc nie przejmuj się, przynajmniej zbyt mocno.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#18
Ja bym zauważył jedną rzecz. Gadanie o skipach i klajmach to nie jest Polak na obczyźnie. To jest polska społeczność na obczyźnie. Ja siedzę w regionie, gdzie Polaków jest mało, stały ale rzadki kontakt mam z dwoma Polakami, z czego jeden się nie liczy (urodzony tutaj) i chyba jedyny anglicyzm, jaki mi się przykleił do języka to benefit. Po prostu nie mam z kim gadać o garbyceniu.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#19
kmat napisał(a): Ja bym zauważył jedną rzecz. Gadanie o skipach i klajmach to nie jest Polak na obczyźnie.
No tak. Bo to nie jest przecież tak, że człowiek się w pół zdania przełącza między językiem polskim a angielskim. To jest dialekt języka polskiego stosowany przez pewną społeczność, który zapożyczył pewne słowa, które były mu potrzebne. Ciekawym jest natomiast, dlaczego zapożyczył akurat takie, a nie inne. Co do garbycia – nie mam pojęcia. Jardy zaś to rzeczywiście zjawisko różne od polskich podwórek pod różnymi względami. Co do karpetów, to właśnie takie zdanie słyszałem „I to co tam leżało, to nie były dywany ani wykładziny; to były takie typowe brytyjskie karpety właśnie”. Hipotezę, iż kleim różni się od donosu, bo kleim jest czymś społecznie akceptowanym już podałem.
Cytat:i chyba jedyny anglicyzm, jaki mi się przykleił do języka to benefit
Ooo. A tutaj widać, jaka przepaść cywilizacyjna dzieli polską łopiekę od zachodnich benefitów.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#20
Co ciekawe, miałem swego czasu przyjemność rozmawiać z polskim weteranem mieszkającem od wojny w UK.
Po kilkudziesięciu latach na obczyźnie facet mówił nienaganną, wręcz literacką polszczyzną.
Słuchało się go z wielką przyjemnością, bo jego język dodatkowo pozbawiony był również naleciałości PRLowskiej nowomowy.
I nie był to człowiek zamknięty na UK - mówił świetnie po angielsku z typowym RP BBC.
Jak on to robił?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości