To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jak zrobić konserwę z liberała
#21
ZaKotem napisał(a): Chyba trochę po to, żebyś się jasno zdeklarował, po której stronie dżihadu jesteś. Z ciapatymi i pedałami przeciwko naziolom, czy z naziolami przeciwko ciapatym i pedałom? Bo innej opcji zwyczajnie nie ma. W państwie peryferyjnym, jak Polska, da się jeszcze siedzieć okrakiem na palisadzie, ale w centrum zachodniej cywilizacji już nie. Tam nadszedł już Armageddon, Ragnarok, Dagor Dagorath, i trzeba zdecydować, gdzie widzimy oświecenie, a gdzie ciemnotę. "Konserwatywny liberalizm" ma tyleż sensu, co katolicki ateizm.

W Polsce dominuje na szczęście Ekipa Umiar - normalni neutralni wobec ciapatych, pedałów, księży, naziolów i lewaków. Wiele rzeczy jest w Polsce, na które mógłbym narzekać, ale muszę przyznać, że ludzie w tym kraju są spoko i jak tak patrzę na to co się wyprawia w USA, to cieszę się, że u nas jest taki spokój, zero stresu i poczucie bezpieczeństwa.

Zlaicyzowani chrześcijanie jako dominująca grupa w Polsce to gwarancja normalności bez jakiegokolwiek radykalnego odpału w którąkolwiek ze stron.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#22
Mojachataskrajność to jest niewątpliwie zaleta życia na prowincji. Niestety jest to zawsze w zestawie z innymi cechami prowincji, jak generalnie gorsze perspektywy rozwoju. Ja z kolei jestem zwolennikiem umiaru między jakąś sarmacko-lechicką śmiechu wartą mocarstwowością a życzeniem Polsce, aby zawsze pozostała mało ważnym krajem na uboczu, z dala od problemów państw najbardziej rozwiniętych. Prawica jakości dziwnie umie łączyć te dwie skrajności, odrzucając umiarkowanie.

ErgoProxy napisał(a): ...ale słyszeliście, ludkowie z reputacją pięćset plus, że w centrum zachodniej cywilizacji ciapaci to pedałów nienawidzą i biją? Tzn. tfu, ciapaci; czarnuchy szczere spod sztandaru BLM. Faktycznie wygląda to na jaskółki jakiegoś dżihadu, tylko z perspektywami takimi... syryjskimi nieco. Jak kto uważa, że ostatnim stadium postępu jest anarchiczna wojna wszystkich ze wszystkimi, no to niech się deklaruje jasno i dołącza; kto broni dołączać.
To jest stan naturalny. Wbrew holyłudzkim bajeczkom, ludzie o niższej pozycji, a nawet prześladowani wcale nie łączą sił że sobą, aby pokonać Złego Imperatora i żyć długo i szczęśliwie. Raczej każdy prześladowany szuka możliwości, aby razem ze Złym Imperatorem poprześladować sobie kogoś innego. Jest też odwrotność przedstawionego przez ciebie zjawiska - LGBT to jeden z ostatnich bastionów wulgarnego, otwartego rasizmu:
https://theguardian.com/commentisfree/20...ple-racism
Dlatego chodzi właśnie o to, aby instytucjonalnie zwalczać te zjawiska jako takie, a nie tylko poćciwie nie lubić ludzi, którzy źle czynią. Drobnomieszczańska poćciwość prowadzi bowiem do degeneracji moralnej grup dyskryminowanych.
Cytat:Ja  się mogę zadeklarować, że widzę ciemnotę w Godbless America jako takiej, na poziomie meta, bo cały ichniejszy system polityczny zaczyna szwankować i generować margoty w hurtowych ilościach.
To dopiero pół deklaracji. Bez dopełnienia druga połowa dopełnia się automatycznie. Jeśli USA, mimo wszystkich swoich oczywistych wad, najpotężniejsze i bardzo bogate państwo demokratyczne to jest Szatan, to gdzie są siły Światłości, gdzie sto czterdzieści cztery tysiące zbawionych? Wygląda na to, że w Chinach, Rosji i Iranie. Nie trzeba tego mówić wprost, ale określając wroga chcąc, nie chcąc określasz też sojuszników.
Odpowiedz
#23
Wiara w sto czterdzieści cztery tysiące zbawionych to akurat jest i było zawsze znamię ciemnoty. Fakt faktem, ex Oriente lux, ale trzeba uważać, co się z tego Wschodu do inspiracji wybiera. Ja wybieram Japonię, mimo wszystkich jej oczywistych wad, najbogatsze państwo na świecie. Najbogatsze potencjalnie, bo do pełnej realizacji swojego potencjału potrzebuje, żeby Godbless America przestała tam eksportować swoją inflację via papiery dłużne. Na razie robi to na potęgę, byle tylko japońskie elity cienia nie poczuły się dość mocne, żeby się zerwać z hamerykańskiej smyczy.

A z Sarmacji proszę mi się nie śmiać. Sarmacja nie kończy się na Bugu, Sarmacja obejmuje cały region Przedpola Łuku Karpat i narodów trochę więcej, niż jeden polski jaśniepański. Dobrze by było, żeby to do zakutych polskich łbów dotarło wreszcie, że nie same jedne przechowują dziedzictwo Rzplitej i że resztę depozytariuszy szanować też należy, jak się siebie samych szanuje. Dlatego z Wielkiej Lechii, której nigdy nie było, śmiać się wolno. A z Sarmacji nie wolno.

ZaKotem napisał(a):Dlatego chodzi właśnie o to, aby instytucjonalnie zwalczać te zjawiska jako takie, a nie tylko poćciwie nie lubić ludzi, którzy źle czynią. Drobnomieszczańska poćciwość prowadzi bowiem do degeneracji moralnej grup dyskryminowanych.
E, panie kolego. Instytucjonalne zwalczanie gejowszczyzny to masz pan już w Starym Testamencie i konia z rzędem, jak mi wyprowadzisz, że nie prowadziło to do niczyjej degeneracji moralnej. Szczególnie wśród pobożnych Izraelitów wypalających ten gejowski wrzód bez szczególnego entuzjazmu, a wyłącznie dlatego, że Pan taki empatiobójczy paragraf łaskaw był pomieścić w Przymierzu. Koniec końców, sam Jezus powiedział Izraelowi, z aluzją do własnej osoby, że lekarz to do chorych przychodzi, bo zdrowym ludziom lekarza nie potrzeba.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#24
ErgoProxy napisał(a):Fakt faktem, ex Oriente lux, ale trzeba uważać, co się z tego Wschodu do inspiracji wybiera. Ja wybieram Japonię
Kraj w którym indywidualizm nie istnieje. Jaranie się Japonią jest słabe
Odpowiedz
#25
Tya. Połowa Rebuilda 3.33 jest o tym właśnie, jak z mechanicznego, kompletnie bezrefleksyjnego posłuszeństwa cudzym poleceniom wypracować sobie jakąś indywidualną tożsamość.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#26
Sofeicz napisał(a): Na początek osobiste wyznanie.
Jestem do szpiku liberałem gospodarczym i obyczajowym, immanentnym wrogiem biurokracji, rozdawnictwa i innych franc.
Moja akceptacja różnorodności jest baaaa....rdzo szeroka i rzadko co potrafi mnie wk...
To jest wręcz moja prywatna religia.

A tera będzie hardcore.

Cytat:Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej ogłosiła szereg zmian, które znajdą się w regulaminie Oscarów począwszy od 96. ceremonii ich rozdania, czyli już w 2024 r.
W tym celu opracowano cztery standardy.
Od 2024 r. wymagane będzie, aby filmy ubiegające się o Oscary spełniały przynajmniej dwa z nich.

Standard A dotyczy reprezentacji tematów i motywów narracyjnych. Podzielony na trzy kryteria standard zostanie spełniony, jeśli choć jeden z nich zostanie spełnione w filmie.
  • Kryterium A1 dotyczy aktorów w rolach głównych i dużych rolach drugoplanowych. Przynajmniej jeden z nich musi przynależeć do mniejszości etnicznych.
  • Kryterium A2 dotyczy obsady filmu. 30 proc. wszystkich aktorów w rolach drugoplanowych i na dalszych planach musi reprezentować konkretne grupy.
  • Kryterium A3 określa główny wątek fabularny. Przynajmniej jeden z filmowych wątków musi dotyczyć wymienionych wyżej grup mniejszościowych.

Standard B związany jest z ekipą filmową. W jego przypadku także musi zostać spełnione jedno z trzech kryteriów.
  • Kryterium B1 dotyczy castingu, zdjęć, muzyki, kostiumów, reżyserii, montażu, fryzur, charakteryzacji, produkcji, scenografii, dźwięku, efektów specjalnych i scenariusza – co najmniej dwa z tych działów muszą być reprezentowane przez wymienione grupy mniejszościowe. Ponadto przynajmniej jeden z tych działów musi być kierowany przez osoby reprezentujące mniejszości rasowe bądź etniczne.
  • Kryterium B2 określa, że przynajmniej sześć osób niższego szczebla ekipy powinno być reprezentacją mniejszości rasowych i etnicznych.
  • Kryterium B3 wymusza na twórcach chcących ubiegać się o Oscary to, by co najmniej 30 proc. ekipy stanowiły kobiety, osoby reprezentujące mniejszości rasowe i etniczne, osoby LGBT oraz ludzie z niepełnosprawnością fizyczną.

Standard C określa tzw. dostęp do przemysłu oraz szanse rozwoju. Podzielono go na dwa kryteria i obydwa muszą być spełnione.
  • Kryterium C1 dotyczy płatnych praktyk oraz stażów. Wymaga od dużych studiów filmowych i dystrybutorów, by kobiety, osoby z mniejszości rasowych i etnicznych, osoby LGBT oraz ludzie z niepełnosprawnością fizyczną mieli stały dostęp do organizowanych przez takie studia płatnych stażów w różnych działach. Z kolei mniejsze studia i niezależni dystrybutorzy muszą mieć na płatnych stażach co najmniej dwie osoby z wyżej wymienionych grup.
  • Kryterium C2 dotyczy możliwości szkoleniowej i rozwoju umiejętności pracowników ekipy filmowej. Mówiąc krótko: muszą być zapewnione dla ww. grup osób.

Standard D poświęcony został tzw. komunikacji z widownią. W zespołach zajmujących się szeroko pojętym marketingiem muszą znajdować się kobiety, mniejszości rasowe i etniczne, osoby LGBT oraz ludzie z niepełnosprawnością fizyczną. Ludzie z tych grup muszą też zajmować kierownicze stanowiska.
- Zmiany mają na celu poszerzenie dotychczasowych zasad, aby odzwierciedlić różnorodną globalną populację zarówno w procesie tworzenia filmów, jak i wśród widzów, do których te filmy docierają. Akademia jest zaangażowana do tego, by pełnić ważną rolę w urzeczywistnianiu tej rzeczywistości. Wierzymy, że zaproponowane przez nas zmiany będą katalizatorem długotrwałej i ważnej zmiany w naszym przemyśle – oświadczyli reprezentujący Akademię, David Rubin oraz Dawn Hudson.


No nie, to już przekracza, to co przekraczalne.
Kodeks Haysa przy tym to pikuś.

Powstanie pewnie Naczelny Departament do Badania Poprawności Parytetowych Scenariuszy i jeszcze ze dwadzieścia do innych (np. parytetów obsadowych).
Śmierć kina, jakie znamy, blisko.

Zapewnie będziemy mieli teraz wysyp czarnoskórych gejów-Wikingów, skośnookich transBrytów i kobiet-rycerzy.
Ciekawe czy będziemy też mieć parytet białoskórych Aborygenów i Masajów?

Refleksja jest smutna - w imię (no właśnie w imię czego?), zapędza się mnie-libka w objęcia konserwy?

No dobra, biorę wdech, potem wydech, i tak sobie myślę:

1) Z jednej strony jest to kryterium A, najbardziej "rzucające się w oczy", najbardziej kontrowersyjne, zwłaszcza w produkcjach, przy których spełnianie tego parytetu nie ma sensu.

1.1) Ale już tu uwaga, że takie filmy powstawały, zanim to było zadekretowane. "Robin Hood" 1991, jedna z pierwszych tej skali megaprodukcji, gdzie Morgan Freeman ratował Kevina Costnera" z różnych opresji. Albo "13 wojownik", gdzie Banderasa przefarbowali na islamskiego wojownika ratującego wikingów. No a Marvel to już jest wręcz prekursorem, jako następny krok już zapowiadają lesbijki i inne dżendery. Tak więc ten trend istniał i istnieje niezależnie od Akademiów i gremiów.

1.2) I także przed spisaniem tej reguły wiadomo było, że pewne role są predestynowane do oskarów bardziej, niż inne.



Jakaś dziwna wersja z francuskimi napisami, ale mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi. Kate Winslet w parodii samej siebie bierze rolę katolickiej zakonnicy w filmie o Holokauscie i żałuje, że jej rola nie ma jakiegoś upośledzenia, bo wtedy szanse na oskara by wykładniczo wzrosły.

2) A teraz z drugiej strony: jak widać z tej listy, samo wstawienie czarnej lesbijskiej ślepej aktorki w roli Kopernika nie wystarcza, gdyż są jeszcze "pozaekranowe" kryteria B, C i D. Przy czym B jest jeszcze związane z ekipą filmową, C i D już nie. Tak więc nawet (?) Netflix ze swoimi czarnymi krasnoludami i driadami musiałby jeszcze poza ekranem wypełnić jeden z tych punktów, żeby się załapać.

2.1) Teoretycznie też możliwe jest powstanie filmów, których ani król Artur nie jest aborygenem, ani Ginewra nie jest Koreanką, ani reżyser filmu nie jest zadeklarowanym gejem po operacji zmiany płci. Można to kompensować kryteriami C i D, i jakaś część producentów filmowych na to się zdecyduje. Zwłaszcza, że zatrudnianie praktykanta na wózku inwalidzki w dziale marketingu jest tańsze, niż obsadzanie Denzela Washingtona w roli Jagiełły.

2.2) Ale tu już pierwsze zastrzeżenie, że nie wszystkie studia mają takie możliwości. Obostrzenia więc rykoszetem uderzą w jakieś niezależne studia czy producentów, którzy produkują poniżej strefy "Big Five" i zawężą ich możliwości do kryteriów A i B

3) I kolejne zastrzeżenie: jak te kryteria będą się odnosić do filmów zagranicznych? Czy produkcja z Polski będzie musiała zatrudniać murzyna, pardon, czarnego? Czy cygana, pardon, sinti? A co z produkcjami z Afryki? Trafiają się rzadko, wiem, ale w kategorii "zagraniczniakó" nie takie rzeczy. Czy oni będą musieli obsadzać białych?

3.1) I taki eksperyment myślowy: Czy taki Black Panther jest filmem o mniejszości? Czy też filmem o pewnym narodzie Uebermenschów, tyle że z czarną skórą? Wakanda ponad wszystko, brzmi znajomo? Co z mniejszościami etnicznymi i religijnymi w Wakandzie?

4) To tyle co do regulacji DZIS. A co będzie jutro? Może trzeba będzie spełniać trzy kryteria z czterech? Może kryterium A będzie konieczne a z pozostałych będzie można wybrać jedno? Nie pytam bez powodu, gdyż często widziałem wprowadzanie tego typu regulacji. Najpierw można było kompensować jakieś sprawy, a potem stopniowo, po trochu, te możliwości kompensacji były okrajane. Wprawdzie głównie chodziło o regulacje podatkowe czy ubezpieczeniowe, ale logika ta sama, na początku dajemy wersję, z którą da się żyć, a potem stopniowo zmieniamy.

5) Last but not least, już w jednym z równoległych wątków wyraziłem swoje opory przeciwko tego typu politycznym decyzjom. Wiadomo, że sztuka potrafi sobie radzić z każdą cenzurą i jestem pewien, że nadal będą powstawać fajne filmy. Tyle że sama koncepcja takich odgórnych nakazów razi. Jeżeli, jak chcą obrońcy, od lat 90 tych nie powstała ani jedna taka produkcja, to po co to dekretować?

5.1) Tylko w celu politycznego efektu? No to góra mysz urodziła, krytycy będą i są po obu stronach barykady, tyle że teraz dostali jeszcze oficjalnej pożywki. Dotychczas marudzenie o blackfacing czy whitewashing odbywały się na brzegu tego plebiscytu, teraz staną się głównym tematem na najbliższe lata.

5.2) A może jednak w celu stopniowego zaostrzania tych reguł? Patrz punkt 4) Wtedy to miałoby sens.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#27
Cytat:2.2) Ale tu już pierwsze zastrzeżenie, że nie wszystkie studia mają takie możliwości. Obostrzenia więc rykoszetem uderzą w jakieś niezależne studia czy producentów, którzy produkują poniżej strefy "Big Five" i zawężą ich możliwości do kryteriów A i B

3) I kolejne zastrzeżenie: jak te kryteria będą się odnosić do filmów zagranicznych? Czy produkcja z Polski będzie musiała zatrudniać murzyna, pardon, czarnego? Czy cygana, pardon, sinti? A co z produkcjami z Afryki? Trafiają się rzadko, wiem, ale w kategorii "zagraniczniakó" nie takie rzeczy. Czy oni będą musieli obsadzać białych?

Ale wiesz że te standardy dotyczą tylko jednej kategorii - najlepszego filmu, a nie wszystkich? Czy oczywiście nie wiesz, ale się wypowiadasz?

Cytat:Czy wszystkie filmy amerykańskie mają spełniać te kryteria? Nie, nie wszystkie. Czy wszystkie filmy nominowane do Oskarów? Nie, nie wszystkie. Jedynie kategoria najlepszy film. Czy wszystkie kryteria mają być spełnione? Nie, jedynie 2 kryteria z 4 kategorii.

Co to oznacza w praktyce? Uwaga, prawaki, wyjaśniam wielką tajemnicę liczenia do dwóch:

Otóż, film, którego główny wątek dotyczy m.in. kobiet (A3), a całe sześć osób zatrudnionych do na planie filmowym ma inny niż biały kolor skóry (B2) przechodzi kwalifikacje.

Podobnie film nagrany przez studio, który daje szkolenie online dla ekipy filmowej (C1), a w fabule jedna z ośmiu drugoplanowych postaci nie jest biała (A1) też przechodzi kwalifikacje.

I wreszcie: film, który zatrudnia minimum sześć osób innego niż biały kolor skóry (B2), które mają dostęp do szkoleń online ze służbowego laptopa (C1) także przechodzi kwalifikacje.

Czy studia nagraniowa zatrudniające setki ludzi, z milionowym budżetem, z ogromną kampanią promocyjną, chcący wysadzać mosty w Polsce, dadzą radę zatrudnić sześć niebiałych osób i puścić im webinar na laptopach? Nie wiem. Wiem natomiast, że pomysł, iż biali, prawicowi Polacy potrafią przeczytać kryteria ze zrozumieniem i jeszcze je zinterpretować jest zbyt wysoką intelektualną poprzeczką. Dlatego świat ma ich po prostu za inteligentnych po polsku.

https://galopujacymajor.wordpress.com/20...o-oskarow/
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.
Odpowiedz
#28
Na chwilę obecną te kryteria są bardzo proste do spełnienia - pytanie oczywiście czy w przyszłości nie zostaną zaostrzone. Niemniej, brak jest podstaw do wieszczenia na podstawie tych kryteriów, jak to czynią niektórzy byli administratorzy forum, że jakiś film nie dostałby Oscara, bo główny aktor jest biały. 

Druga rzecz, że o ile mi wiadomo, Oscary to nie jest licencja na emisję filmów czy chociaż licencja na zarabianie na filmach, więc jakkolwiek można uznać te kryteria za śmieszne, nie są to regulacje, które kogokolwiek ograniczają. 

Reasumując: jeśli ktoś przemianował się na konserwę z powodu tych standardów, to albo nie rozumie czym i jakie te standardy są albo jednak nigdy liberałem nie był i najchętniej uregulowałby na poziomie państwowym zasady konkursu recytatorskiego w SP im. Świętego Jarkacza w Pierdziszewie Małym.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#29
Kuniec świata idzie, najbliżej w tej dyskusji mi do cobrasa.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#30
Socjopapa napisał(a): Reasumując: jeśli ktoś przemianował się na konserwę z powodu tych standardów, to albo nie rozumie czym i jakie te standardy są albo jednak nigdy liberałem nie był i najchętniej uregulowałby na poziomie państwowym zasady konkursu recytatorskiego w SP im. Świętego Jarkacza w Pierdziszewie Małym.
Czuję się wywołany do tablicy i ....... że co?
Otóż ten wątek zostal przeze mnie wywołany, jako krzyk przeciwko urawniłowce i parytetologii w sztuce.
Ja miałbym postulować regulacje konkursów recytatorskich?
Coś ci się Socjo pomyliło i to grubo.

Tu trochę o tym, jaki wpływ ma przyznanie statuetki na finanse danej produkcji
https://subiektywnieofinansach.pl/wart-o...najwiecej/
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#31
cobras napisał(a): Ale wiesz że te standardy dotyczą tylko jednej kategorii - najlepszego filmu, a nie wszystkich? Czy oczywiście nie wiesz, ale się wypowiadasz?

Istotnie nie sprawdziłem, dziękuję. W tej kategorii odpadają też moje uwagi z 2.2). No chyba, że, patrz uwaga 4)

Cytat:
Cytat:(...)

https://galopujacymajor.wordpress.com/20...o-oskarow/

I za to dziękuję, ale pozwolę sobie uzupełnić o końcówkę:

"PS Oczywiście kryteria powinny być zaostrzone po uprzednim statystycznym sprofilowaniu branży filmowej w USA."

Czyli także galopujący major widzi nie tylko możliwość, ale nawet konieczność zaostrzenia takich reguł, patrz znowu punkt 4). A ja zbyt często w życiu widziałem właśnie tego typu wprowadzanie reguł, które w momencie powołania "nikogo nie bolały". A potem kroczek po kroczku. Do wprowadzenia jest wielkie halo, do zmiany kategorii, ilości czy proporcji wystarcza już po cichu w wąskim gronie.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#32
bert04 napisał(a): 2.2) Ale tu już pierwsze zastrzeżenie, że nie wszystkie studia mają takie możliwości. Obostrzenia więc rykoszetem uderzą w jakieś niezależne studia czy producentów, którzy produkują poniżej strefy "Big Five" i zawężą ich możliwości do kryteriów A i B


Płatny staż dla dwóch osób nastawiony na rozwijanie umiejętności filmowych oraz zatrudnić 6 osób niższego szczebla z którejś mniejszości. I mamy B i C. A jak wrzucić jeszcze kilka takich osób do działu marketingu, którym kieruje kobieta to mamy i D

To nie jest chyba ponad możliwości kogoś kto jest w stanie wyprodukować film.

Im dłużej się nad tym zastanawiam tym bardziej podejrzewam, że rację może mieć ZaKotem i chodzi o zasugerowanie twórcom, że modną ostatnio diversity można osiągać w inny sposób niż obsadzanie Chińczykiem roli Mojżesza.

Cytat:3) I kolejne zastrzeżenie: jak te kryteria będą się odnosić do filmów zagranicznych? Czy produkcja z Polski będzie musiała zatrudniać murzyna, pardon, czarnego? Czy cygana, pardon, sinti? A co z produkcjami z Afryki? Trafiają się rzadko, wiem, ale w kategorii "zagraniczniakó" nie takie rzeczy. Czy oni będą musieli obsadzać białych?

Te kryteria dotyczą wyłącznie kategorii "najlepszy film". Może to faktycznie utrudniać krajom takim jak Polska nominacje do tej kategorii, ale i bez tego były one i tak dość małe.


Sofeicz napisał(a): Ja miałbym postulować regulacje konkursów recytatorskich?
Coś ci się Socjo pomyliło i to grubo.


No to skoro nie przeszkadzałoby Ci, że ktoś w regulaminie konkursu na najlepszy wiersz patriotyczny zastrzega sobie, że musi być o Piłsudskim lub Mickiewiczu to czemu Ci przeszkadza jak ktoś sobie konkurs na Oskara reguluje Oczko W najgorszym razie ta nagroda po prostu straci jeszcze więcej na prestiżu niż do tej pory.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
#33
DziadBorowy napisał(a): Płatny staż dla dwóch osób nastawiony na rozwijanie umiejętności filmowych oraz zatrudnić 6 osób niższego szczebla z którejś mniejszości. I mamy B i C. A jak wrzucić jeszcze kilka takich osób do działu marketingu, którym kieruje kobieta to mamy i D

To nie jest chyba ponad możliwości kogoś kto jest w stanie wyprodukować film.

Im dłużej się nad tym zastanawiam tym bardziej podejrzewam, że rację może mieć ZaKotem i chodzi o zasugerowanie twórcom, że modną ostatnio diversity można osiągać w inny sposób niż obsadzanie Chińczykiem roli Mojżesza.

Patrz punkt 2.1, ale dzięki za uszczegółowienie. Mogę sobie nawet wyobrazić, że jest to rodzaj dupochronu na zarzuty w stylu "Dlaczego Kleopatra nie jest murzynką, przecież wiedzą wszyscy". I wtedy pokazuje się, że firma zatrudnia więcej afroamerykanów niż faraonowie przy budowie piramid i jest spoko na jakiś czas.

Co do reszty, było wyżej w komentarzu do cobrasa.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#34
Bert napisał(a):1.1) Ale już tu uwaga, że takie filmy powstawały, zanim to było zadekretowane. "Robin Hood" 1991, jedna z pierwszych tej skali megaprodukcji, gdzie Morgan Freeman ratował Kevina Costnera" z różnych opresji.

Przy czym starano się w przypadku Robin Hooda o jakąś historyczną zgodność a już z dekadę przed Costnerem do Wesołej Kompanii dowalono Saracena w niszowych serialach. Dopiero potem Freemana awansowano. Na moje oko dzisiaj się zaczyna od czarnych Szkotów "od czapy" w gniotach, skończy się na czarnych Szkotach "od czapy" w superprodukcjach. To raz.

Cytat:Albo "13 wojownik", gdzie Banderasa przefarbowali na islamskiego wojownika ratującego wikingów.
Dwa. XIII Wojownik to książka, bodaj Crichtona i to całkiem niezła a przynajmniej oparta na motywach na tyle mocnych, że prawdopodobnych. Jakby Banderasa przefarbowali na Chińczyka to już by była wyższa szkoła jazdy, ale tutaj akurat nie bardzo jest się do czego przyczepić.


Cytat:No a Marvel to już jest wręcz prekursorem, jako następny krok już zapowiadają lesbijki i inne dżendery. Tak więc ten trend istniał i istnieje niezależnie od Akademiów i gremiów.

No a Marvel w czasach gdy jeszcze był komiksowym wydawnictwem i zdychał w wojnie przeciw DC, szukał nowych nisz i se znalazł Afrykanów Z Brooklynu. I im wymyślił Ubermenschów z Wakandy, żeby się ratować finansowo. Teraz zaś Disney, na mocy inercji wprowadza do kreskówek biseksualistki, to czemu miałby się bronić, przed lesbijkami w Marvelu? Przy tych skalach produkcji już naprawdę większość nisz jest wyeksploatowana.
Sebastian Flak
Odpowiedz
#35
ErgoProxy napisał(a): Fakt faktem, ex Oriente lux, ale trzeba uważać, co się z tego Wschodu do inspiracji wybiera. Ja wybieram Japonię, mimo wszystkich jej oczywistych wad, najbogatsze państwo na świecie. Najbogatsze potencjalnie, bo do pełnej realizacji swojego potencjału potrzebuje, żeby Godbless America przestała tam eksportować swoją inflację via papiery dłużne. Na razie robi to na potęgę, byle tylko japońskie elity cienia nie poczuły się dość mocne, żeby się zerwać z hamerykańskiej smyczy.
Pewne dane wskazują, że właśnie Japonia osiągnęła już swój potencjał. A co do smyczy... Najlepszy czas dla nowożytnej Japonii to okres reform Meiji oraz rozwój po IIWŚ. Oba okresy charakteryzują się dominacją amerykańską. Kiedy zaś tylko Japończycy uznawali, że boska rasa Yamato musi wstawać z kolan i odrzucać wpływy owłosionych barbarzyńców, doprowadzało to albo do stagnacji jak za siogunatu, albo do katastrofy militarnej i bidy z nędzą. Wszystko, co dobre w Japonii, pochodzi z Zachodu. W przeważającej części z USA. Nawet tranzystory Uśmiech
Odpowiedz
#36
ZaKotem napisał(a): Mojachataskrajność to jest niewątpliwie zaleta życia na prowincji. Niestety jest to zawsze w zestawie z innymi cechami prowincji, jak generalnie gorsze perspektywy rozwoju.


Jak ktoś zaradny i chętny do pracy to się rozwinie nawet na wsi przez Pambuka zapomnianej. Na tej mojej jeden gościu ma 10 tirów, drugi kilka HDSów, trzeci kilka busów, którymi ogarnia handel na targach etc.



Jak ktoś jest leniwy i niezaradny, chętny do picia, to się nie rozwinie ani na wsi ani w mieście - choćby miał nawet najlepsze ku rozwojowi warunki.



ZaKotem napisał(a): To jest stan naturalny. Wbrew holyłudzkim bajeczkom, ludzie o niższej pozycji, a nawet prześladowani wcale nie łączą sił że sobą, aby pokonać Złego Imperatora i żyć długo i szczęśliwie. Raczej każdy prześladowany szuka możliwości, aby razem ze Złym Imperatorem poprześladować sobie kogoś innego. Jest też odwrotność przedstawionego przez ciebie zjawiska - LGBT to jeden z ostatnich bastionów wulgarnego, otwartego rasizmu:
https://theguardian.com/commentisfree/20...ple-racism
Dlatego chodzi właśnie o to, aby instytucjonalnie zwalczać te zjawiska jako takie


Są kultury, w których są takie zasady, że nie pogodzisz jednej z drugą na siłę. Ostatnio była tu gdzieś moja dyskusja z zatroskanym Zefciem na temat biednych, wykluczonych Cyganów. Asymilacja Romów w żadnym kraju jakoś nie idzie, ale załóżmy, że w jakimś politpoprawnym zachodnim raju udało się tego dokonać. Co wtedy począć z cygańską kulturą i jej radykalnym antyhomoseksualizmem?

Cytat:Coming out can be a daunting experience for anyone, but James had more reason than most to be worried about his family’s reaction. He’s an Irish Traveller, and being gay is still taboo in many Gypsy, Roma and Traveller (GRT) communities.

“I expected total rejection, to be honest with you. I thought: ‘I am going to be shunned from the family.’”

“It takes a lot of confidence for somebody to come out as gay,” he tells me. It’s not unheard of for LGBT+ people in GRT communities to keep their sexuality a secret their whole lives, some coming out to their families only to be pressured into marriage, or disowned. Many experience bullying and abuse. There are Traveller shaming groups on Facebook, James says, dedicated to shaming young people in the community.


https://thebristolcable.org/2019/11/most...-is-taboo/

Ludziom to marzy się jakaś utopia, w której każdy każdego będzie miłował. Może i szlachetne są idee tolerancjonistów, ale nie da się każdemu zrobić dobrze. I rzeczywiście trzeba się opowiedzieć po którejś ze stron, ale dobra strona mocy i zła nie są takimi zbiorami, o których napisał ZaKoteł.

cobras napisał(a): Ale wiesz że te standardy dotyczą tylko jednej kategorii - najlepszego filmu, a nie wszystkich?

Ok, ale i tak głupio, że trzeba spełniać te kryteria jeśli chce się stworzyć "najlepszy" film. Nie powinno być takich odgórnych regulacji - jednocześnie uważam, że jak najbardziej najlepszymi filmami mogą być te, w których grają jakieś mniejszości. I fajnie by było gdyby filmy z takimi aktorami wygrywały ze względu na jakość, a nie ze względu na politpoprawność. Taki Denzel Washington jest po prostu zajebisty i nie potrzebuje żadnych odgórnych parytetów, żeby film z jego udziałem był dobry.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#37
ZaKotem napisał(a):Pewne dane wskazują, że właśnie Japonia osiągnęła już swój potencjał.
Pilaster definitywnie przestał być moim idolem gdzieś tak zeszłej zimy, kiedy śniegu nie było, ino dysc lał.

Natomiast siogunat to było rozwiązanie problemu nadmiaru uzbrojonych ludzi w kraju. Europa zwykła rozwiązywać takie problemy spuszczaniem wpierdolu komuś - mogli być Saraceni, mogli być Aztekowie z Inkami. Tymczasem boska rasa Yamato zdecydowała, że zrobi sobie z kraju jeden wielki Wersal, ino bez muszkieterów. No i to im wyszło to ekstraordynaryjnie; nawet rewolucji się nie doczekali. Pozostaje kwestia, jak to ocenić etycznie - czy stagnacja jest większym złem od krwawego kolonizowania wszystkiego co żyje na świecie, choćby i na drzewa uciekało. Szczególnie, jeśli klub kolonizatorów jest już zamknięty, obojętne czy kołaczą do niego Niemcy, czy nawet boska rasa Yamato. I jeżeli kto odmawia przyjęcia tego punktu klubowego regulaminu do wiadomości, to niech wie, że słuszny wpierdol zostanie mu spuszczony, choćby wymagało to doraźnego sojuszu z bolszewią i podpalenia całego świata.

A kogo Japończycy z czego opędzlowali, mnie to mało obchodzi. Umieli to wdrożyć w praktyce na własną rękę i utrzymać swoje autorskie wdrożenia w ruchu. Toteż Duch Yamato wciąż jest, czym był - zapachem kwiatu górskiej wiśni w promieniach porannego słońca. Tymczasem duch Polski - osobliwie tej miejskiej, elitarnej, uparcie twierdzącej, że z kolan przecież nie wstaje - to jest takie, no, kurwa...
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#38
ErgoProxy napisał(a): Toteż Duch Yamato wciąż jest, czym był - zapachem kwiatu górskiej wiśni w promieniach porannego słońca. Tymczasem duch Polski - osobliwie tej miejskiej, elitarnej, uparcie twierdzącej, że z kolan przecież nie wstaje - to jest takie, no, kurwa...
Zara, no, a te pola malowane zbożem rozmaitem? Bursztynowy świerzop nie spełnia Waści wymogów estetycznych? Ani nawet dzięcielina pała?
Odpowiedz
#39
ErgoProxy napisał(a): Natomiast siogunat to było rozwiązanie problemu nadmiaru uzbrojonych ludzi w kraju. Europa zwykła rozwiązywać takie problemy spuszczaniem wpierdolu komuś - mogli być Saraceni, mogli być Aztekowie z Inkami. Tymczasem boska rasa Yamato zdecydowała, że zrobi sobie z kraju jeden wielki Wersal, ino bez muszkieterów.

ブレヘヘヘ

Czyli b'rehehehe zaśmiał się Ieyasu Tokugawa i przypomniał barbarzyńcowi, że Japonia owszem, chciała spuścić wpierdol Koreańczykom, nawet całkiem daleko się posunęli, ale potem część Koreańczyków z północy spiknęła się z Chińczykami i spuścili dumnej rasie  Yamatowców taki łomot, że ci postanowili nie wytykać nosa spoza swoich wysepek na parę wieków.

(A że ta historia jako żywo przypomina Wojnę Koreamską, to już chichot historii)

Cytat:Szczególnie, jeśli klub kolonizatorów jest już zamknięty, obojętne czy kołaczą do niego Niemcy, czy nawet boska rasa Yamato. I jeżeli kto odmawia przyjęcia tego punktu klubowego regulaminu do wiadomości, to niech wie, że słuszny wpierdol zostanie mu spuszczony, choćby wymagało to doraźnego sojuszu z bolszewią i podpalenia całego świata.

Brehehehe. Barbarzyńca raczył zapomnieć o udziale Japonii w I WS po stronie Ententy, który to udział zakończył się pełnym sukcesem, mimo rywalizacji z USA, przejęciem kolonii niemieckiej i de facto zajęciem większości Chin. Ba, z dłużnika Japonia stała się wierzycielem... ale nie na długo. A już nie zapominajmy, kto zapisał się do Osi. I kto postanowił, żeby zamiast zaatakować bolszewię od Dalekiego Wschodu, zagrać Va Banque na pacyfiku. Hint, pewna boska rasa na literę "Ygrek"

Cytat:Toteż Duch Yamato wciąż jest, czym był - zapachem kwiatu górskiej wiśni w promieniach porannego słońca.

Tymczasem duch Polski - osobliwie tej miejskiej, elitarnej, uparcie twierdzącej, że z kolan przecież nie wstaje - to jest takie, no, kurwa...

Młodziakiem będąc podobnie myślałem. Dopiero z czasem dociera, jak wiele w tym co napisałeś jest umiejętnej auto-reklamy. Poczynając od wspaniałych japońskich mieczy, do których stal była... importowana. A kończąc na tym, że kraj znowu tonie w długach, jakby nie nauczył się nic z okresu miedzywojennego. I może to jest duchowe połączenie z Wersalem, czyli wysoką kulturą finansowaną za olbrzymie długi.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#40
Najpierw Koreańczycy dostali oklep od Chin. Później Japonia dokonała rozbioru Koreii. Później Japonia zabrała Chinczykom Mandżurię. Następnie Japonia dostała oklep od USA. A jeszcze później Koreańczycy nawzajem się tłukli. Jedni popierani przez ZSRR drudzy przez USA. Perpetum mobile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości