To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bóg to mężczyzna czy kobieta?
#61
Leszek-tsy napisał(a):Ateiści w gruncie rzeczy nie potrafią wyrzec się myślenia o Bogu jako siwym starcu z długą brodą i o ile nie zejdą z tej płaszczyzny rozumowania, o tyle będą do "końca świata" toczyć z wierzącymi swoje pseudofilozoficzne polemiki, których cel określiłem powyżej.

Bynajmniej pod pojęciem "Absolutny Byt Osobowy" nie rozumiem żadnego starca z brodą, lecz ducha. Jako ateista neguję istnienie duchów, czyli osobowości, które nie mają wymiaru materialnego (ciała). Uważam, że byty przejawiają się zarówno w aspekcie informacji jak i materii i wynika to z tego, że te dwa aspekty są de facto tożsame, lecz percepcja ludzka postrzega byty dwupłaszczyznowo, niezgodnie do stanu obiektywnego (bezobserwacyjnego). Tym samym bóg dla mnie jest pojęciem bzdurnym i dlatego go neguję.

Cytat:Być może Bóg jest jakąś formą energii

Co to znaczy jakaś forma energii? Możesz pisać jaśniej? Uważasz, że bóg jest tylko potencjalny lub kinetyczny? Albo dotyczy jedynie pewnych układów, a pozostałych już nie? To taki bóg jako energia w każdym bądź razie musiałby być zależny od materii (fiz.) czy ogólnie od czasoprzestrzeni, gdyż energię musi mieć COŚ. Cząstka, przestrzeń, układ bytów, ale musi być to coś. Nie może praca zostać wykonana przez nic. A wówczas ten twój bóg nie będzie już absolutnym, gdyż sprowadzony zostanie do podzbioru Wszechświata. A to nie podlega definicji boga "Wszechmogący Byt Osobowy". I to aż w dwóch elementach na trzy ;D A zatem nie jest to już bóg a więc nazwij to sobie inaczej, ale bedzie już nie na temat ateizm/teizm ;P

Cytat:do pojęcia istoty której przybliżają nas od zarania kolejne odkrycia naukowe? Może to Siła Sprawcza mogąca manifestować się w dowolny sposób?

No to siła czy energia? Zdecyduj się. Poza tym jeśli bóg jest siłą to odnosi się do jakich relacji między innymi bytami i czym są te byty, pomiędzy którymi relacja zachodzi?

Poza tym uważasz, że Twoje doznania (wrażenia) muszą mieć źródło w bycie. A ja właśnie dlatego jestem ateistą, bo wcale nie uważam, że to, co doznaję musi pochodzić od bytu (bóg jest też bytem). Uważam, że pochodzą z niczego a nic nie jest bytem, więc nie jest bogiem, a więc jestem ateistą. A poza tym słowo "pochodzić" użyłem siłą językowej rzeczy, gdyż inaczej nie mógłbym przekazać swojej myśli, chociaż zrobiłem to w sposób błędny stosując pojęcie "pochodzić", gdyż uważam też, że skoro z niczego, to nie pochodzą, a więc one są ale nie wynikają z czegokolwiek, a więc nie pochodzą. Albo są albo nie są, przy czym są i nie-są to pojęcia tożsame i ich przeciwieństwo ma sens tylko subiektywny, a więc w rozmowie z Tobą ;P Tak czy inaczej staram się podważyć Twoją generalizację, jakoby ateizm był ZAWSZE pochodną prymitywnego wyobrażenia pojęcia bóg (absolutny byt osobowy). Może bowiem ateizm być negacją całej tej definicji, a nie jakiejś racjonalizacji tejże.

Cytat:Co, jeśli i ja jestem manifestacją tej Siły, która znając naturę człowieka przyjęła właściwą dla niego metodę komunikacji, aby na tym froncie uzmysłowić coś tej mizerocie, jaką jest obecnie Homo sapiens?

Teologia rzymskokatolicka tego nie neguje. Panteizm jest pewnym aspektem rzymskokatolicyzmu, chociaż nie wyczerpuje opisu Boga, gdyż współistnieje w tej teologii z monoteizmem i do tego pojęciem Trójcy Świętej ;P Żeby za łatwo nie było ;] Swoją drogą Twój bóg ma takiego hopla, że przejawia się w formie, którą to formę następnie uświadamia i to jest cel przyjęcia tej formy? Heh, ciekawe... ;]

Cytat:Może faktycznie biblijny opis Stworzenia pochodził od tej Siły, tyle że był po prostu dostosowany do tamtego poziomu rozwoju świadomości człowieka?

Dobra, New Age się zaczyna to idę. Pozdrawiam Uśmiech
Odpowiedz
#62
Andrzej Kosela napisał(a):Nie jakąś tylko już dawno odkrytą przez naukę. Już Einstein mówił o "energii próżni". Dziś wiemy, że ta energia znajdująca się na najniższym zerowym poziomie energetycznym istnieje w rzeczywistości. Nie widzimy jej ponieważ wszystko znajduje się powyżej tego poziomu. To ona jest Jedyną prawdziwie istniejącą Substancją wszechświata.

Einstein stworzył stałą kosmologiczną, ale nie było to żadne okrycie naukowe, lecz hipotetyczna zmienna, aby na siłę nagiąc model do obserwacji. Energia próżni natomiast to pojęcie odnoszące się do antygrawitacyjnego czynnika, który miałby odpowiadać za niezgodność między przewidywaniami mechaniki galaktyk z wyliczeń teorii dzisiaj popularnych, a rzeczywistymi parametrami. Sam czynnik nazywany ciemną energią jest tylko przypuszczeniem, gdyż równie dobrze nie musi wcale istnieć (wątpliwości miał też Einstein, który zarzucił koncepcję stałej kosmologicznej) a różnica między obliczeniami a obserwacjami może wynikać z błędnych teorii na których się bazuje. Fascynujące, że słowo "bóg", które sprowadza się do ŹRÓDŁA WSZECHŚWIATA (mniejsza o jego osobowość, absolutyzm, etc.), chcesz przypisać energii anihilacji materii z antymaterią w parach krótkożyjących mezonów lub kwarków z pozostałych generacji. Bynajmniej też energia kinetyczna anihilacji par cząstek wirtualnych nie jest substancją budującą Wszechświat. Ten jest bowiem złożony z czasoprzestrzeni (zgodnie z OTW lub po prostu przestrzeni) i jej fluktuacji, do których należą m.in. własnie pary cząstek, których wzajemne nieszczenie się daje energię, która jest teoretycznie odpowiedzialna za oddalanie się względem siebie galaktyk. Zresztą, oddalanie może wynikać z ekspansji samej przestrzeni a pary wirtualnych cząstek mogą być przejawem a nie przyczyną tej ekspansji.

Nie ma to jak osobliwe tezy będące dość zabawnym skutkiem eklektyzmu filozoficzno-naukowo-religijnego.
Odpowiedz
#63
CUBE999 napisał(a):Panteizm jest pewnym aspektem rzymskokatolicyzmu, chociaż nie wyczerpuje opisu Boga, gdyż współistnieje w tej teologii z monoteizmem i do tego pojęciem Trójcy Świętej ;P Żeby za łatwo nie było ;]

Trójca Święta...i płeć boga...Duży uśmiechDuży uśmiechDuży uśmiech
[Obrazek: 336554christianity1uw0.jpg]
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz
#64
looool

Dobre. Koncowka troche slabsza ale generalnie swietne streszczenie chrzescijanstwa.
Jak wielki jest upadek ludzkości najlepiej pokazuje fakt, że nie ma już ani jednego ludu czy plemienia u którego fakt narodzin wywoływałby żałobę i lamenty. (Cioran)

Odpowiedz
#65
A Bóg siedzi tam na górze i z Was rechocze UśmiechUśmiech
Prawda pozostaje ukryta przed tym, kogo wypełniają pożądania i nienawiść.
Odpowiedz
#66
Zencognito napisał(a):A Bóg siedzi tam na górze i z Was rechocze UśmiechUśmiech

Gdzie? W którym miejscu? Na księżycu? Na jakiejś planecie? Gdzie siedzi bóg? Na czym siedzi bóg? Co to jest bóg? Dlaczego siedzi na górze a nie na dole? Dlaczego siedzi a nie skacze? Dlaczego z nas rechocze - ma całkiem ludzkie poczucie humoru? Czemu nie skoczy w dół?
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz
#67
He he, abstrahując od tego czy jest bóg czy nie, (żeby nie robić milionowego offtopu), to na jedno pytanie odpowiem. Nie skoczy w dół z tych samych powodów dla których człowiek pnie sie do góry. Oczko
[SIZE="1"]. MRU .
............
[/SIZE]
Odpowiedz
#68
Rothein napisał(a):Gdzie? W którym miejscu? Na księżycu? Na jakiejś planecie? Gdzie siedzi bóg? Na czym siedzi bóg? Co to jest bóg? Dlaczego siedzi na górze a nie na dole? Dlaczego siedzi a nie skacze? Dlaczego z nas rechocze - ma całkiem ludzkie poczucie humoru? Czemu nie skoczy w dół?

No nie wiesz? w niebiosach przeciez ! tzn w raju. A siedzi booo tak. A nie skacze boo nie. I pewnie rechocze bo przeciez jest miłosierny i wyrozumiały.
ah jak my nic nie rozumiemy. :razz:
''Jakkolwiek ludzie by się tego obawiali, filozofia powinna powiedzieć wszystko''
Markiz de Sade

"Jedyne czego nie moge wybaczyć człowiekowi to stworzenia religii." (Julietta)
Markiz de Sade
Odpowiedz
#69
CUBE999 napisał(a):Einstein stworzył stałą kosmologiczną, ale nie było to żadne okrycie naukowe, lecz hipotetyczna zmienna, aby na siłę nagiąc model do obserwacji. Energia próżni natomiast to pojęcie odnoszące się do antygrawitacyjnego czynnika, który miałby odpowiadać za niezgodność między przewidywaniami mechaniki galaktyk z wyliczeń teorii dzisiaj popularnych, a rzeczywistymi parametrami. Sam czynnik nazywany ciemną energią jest tylko przypuszczeniem, gdyż równie dobrze nie musi wcale istnieć (wątpliwości miał też Einstein, który zarzucił koncepcję stałej kosmologicznej) a różnica między obliczeniami a obserwacjami może wynikać z błędnych teorii na których się bazuje. Fascynujące, że słowo "bóg", które sprowadza się do ŹRÓDŁA WSZECHŚWIATA (mniejsza o jego osobowość, absolutyzm, etc.), chcesz przypisać energii anihilacji materii z antymaterią w parach krótkożyjących mezonów lub kwarków z pozostałych generacji. Bynajmniej też energia kinetyczna anihilacji par cząstek wirtualnych nie jest substancją budującą Wszechświat. Ten jest bowiem złożony z czasoprzestrzeni (zgodnie z OTW lub po prostu przestrzeni) i jej fluktuacji, do których należą m.in. własnie pary cząstek, których wzajemne nieszczenie się daje energię, która jest teoretycznie odpowiedzialna za oddalanie się względem siebie galaktyk. Zresztą, oddalanie może wynikać z ekspansji samej przestrzeni a pary wirtualnych cząstek mogą być przejawem a nie przyczyną tej ekspansji.

Nie ma to jak osobliwe tezy będące dość zabawnym skutkiem eklektyzmu filozoficzno-naukowo-religijnego.

Chyba do końca nie mówimy o tym samym, choć Einstein rzeczywiście gdyby dłużej żył prawdopodobnie rozwinął by swoje tezy na temat stałej kosmologicznej.

Proszę zapoznać się z tym artykułem:

Brilliant Disguise: Light, Matter, and the Zero-Point Field
Bernhard Haisch

From Science & Spirit Magazine - Bernhard Haisch, staff physicist at the Lockheed Martin Solar & Astrophysics Laboratory in Palo Alto, California, is a scientific editor of The Astrophysical Journal and editor-in-chief of the Journal of Scientific Exploration.
Subject: Astrophysist's Theory

Is matter an illusion? Is the universe floating on a vast sea of light, whose invisible power provides the resistance that gives to matter its feeling of solidity? Astrophysicist Bernhard Haisch and his colleagues have followed the equations to some compelling and challenging conclusions.

"God said, 'Let there be light,' and there was light."

It is certainly a beautiful poetic statement. But does it contain any science? A few years ago I would have dismissed that possibility. As an astrophysicist, I knew all too well the blatant contradictions between the sequence of events in Genesis and the physics of the Universe. Even after substituting eons for days, the order of events was obviously wrong. It made no sense to have light come first, and then to claim that the Sun, the moon and the stars - the obvious sources of light in the night sky of the ancient world - were created only subsequently, be it days or eons later.

One could, of course, generalize light to mean simply energy, and thus claim a reference to the Big Bang, but that would, to me, be more of a stretch than a revelation.

My first inkling that the deceptively simple "Let there be light" might actually contain a profound cosmological truth came in early July 1992.

I was trying to wrap things up in my office in Palo Alto so that I could spend the rest of the summer doing research on the X-ray emission of stars at the Max Planck Institute in Garching, Germany. I came in one morning just before my departure and found a rather peculiar message on my answering machine; it had been left at 3 a.m.by a usually sober-minded colleague, Alfonso Rueda, a professor at California State University in Long Beach.

He was so excited by the results of a horrifically-long mathematical analysis he had been grinding through that he just had to tell me about it, knowing full well I was not there to share the thrill.

What he had succeeded in doing was to derive the equation: F=ma. Details would follow in Germany.

Most people will take this in stride with a "so what?" or "what does that mean?" After all what are F, m and a, and what is so noteworthy about a scientist deriving a simple equation? Isn't this what scientists do for a living? But a physicist will have an incredulous reaction because you are not supposed to be able to derive the equation F=ma. That equation was postulated by Newton in his Principia, the foundation stone of physics, in 1687

A postulate is a law that you assume to be true, and from which other things follow: such as much of physics, for example, from that particular postulate. You cannot derive postulates. How do you prove that one plus one equals two? The answer is, you don't. You assume that abstract numbers work that way, and then derive other properties of addition from that basic assumption.

But indeed, as I discovered when I began to write up a research paper based on what Rueda soon sent to Garching, he had indeed derived Newton's fundamental "equation of motion." And the concept underlying this analysis was the existence of a background sea of light known as the electro- magnetic zero-point field of the quantum vacuum.

To understand this zero-point field (for short), consider an old-fashioned grandfather clock with its pendulum swinging back and forth. If you don't wind the clock , friction will sooner or later bring the pendulum to a halt. Now imagine a pendulum that gets smaller and smaller, so small that it ultimately becomes atomic in size and subject to the laws of quantum physics.

There is a rule in quantum physics called the Heisenberg uncertainty principle that states (with certainty, as it happens) that no quantum object, such as a microscopic pendulum, can ever be brought completely to rest. Any microscopic object will always possess a residual random jiggle thanks to quantum fluctuations.

Radio, television and cellular phones all operate by trans- mitting or receiving electromagnetic waves. Visible light is the same thing; it is just a higher frequency form of electromagnetic waves. At even higher frequencies, beyond the visible spectrum, you find ultraviolet light, X-rays and gamma-rays. All are electromagnetic waves which are really just different frequencies of light.

It is standard in quantum theory to apply the Heisenberg uncertainty principle to electromagnetic waves, since electric and magnetic fields flowing through space oscillate like a pendulum. At every possible frequency there will always be a tiny bit of electromagnetic jiggling going on. And if you add up all these ceaseless fluctuations, what you get is a background sea of light whose total energy is enormous: the zero-point field.

The "zero-point" refers to the fact that even though this energy is huge, it is the lowest possible energy state. All other energy is over and above the zero-point state. Take any volume of space and take away everything else - in other words, create a vacuum - and what you are left with is the zero-point field. We can imagine a true vacuum, devoid of everything, but the real-world quantum vacuum is permeated by the zero-point field with its ceaseless electromagnetic waves.

The fact that the zero-point field is the lowest energy state makes it unobservable. We see things by way of contrast. The eye works by letting light fall on the otherwise dark retina. But if the eye were filled with light, there would be no darkness to afford a contrast. The zero-point field is such a blinding light.

Since it is everywhere, inside and outside of us, permeating every atom in our bodies, we are effectively blind to it. It blinds us to its presence. The world of light that we do see is all the rest of the light that is over and above the zero-point field. We cannot eliminate the zero-point field from our eyes, but it is possible to eliminate a little bit of it from the region between two metal plates.

(Technically, this has to do with conditions the electromagnetic waves must satisfy on the plate boundaries.) A Dutch physicist, Hendrik Casimir, predicted in 1948 exactly how much of the zero-point field would end up being excluded in the gap between the plates, and how this would generates a force, since there is then an overpressure on the outside of the plates.

Casimir predicted the relation between the gap and the force very precisely. You can, however, only exclude a tiny fraction of the zero-point field from the gap between the plates in this way. Counterintuitively, the closer the plates come together, the more of the zero-point field gets excluded, but there is a limit to this process because plates are made up of atoms and you cannot make the gap between the plates smaller than the atoms that constitute the plates. This Casimir force has now been physically measured, and the results agree very well with his prediction.

The discovery that my colleague first made in 1992 also has to do with a force that the zero-point field generates, which takes us back to F=ma, Newton's famous equation of motion. Newton - and all physicists since - have assumed that all matter possesses an innate mass, the m in Newton's equation. The mass of an object is a measure of its inertia, its resistance to acceleration, the a.
Odpowiedz
#70
The equation of motion, known as Newton's second law, states that if you apply a force, F, to an object you will get an acceleration, a - but the more mass, m, the object possesses, the less acceleration you will get for a given force. In other words, the force it takes to accelerate a hockey puck to a high speed will barely budge a car.

For any given force, F, if m goes up, a goes down, and vice versa. Why is this?Âr any given force, F, if m goes up, a goes down, and vice versa. Why is this? What gave matter this property of possessing inertial mass? Physicists sometimes talk about a concept known as "Mach's Principle" but all that does is to establish a certain relationship between gravity and inertia. It doesn't really say how all material objects acquire mass. In fact, the work that Rueda, I and another colleague, Hal Puthoff, have since done indicate that mass is, in effect, an illusion.

Matter resists acceleration not because it possesses some innate thing called mass, but because the zero-point field exerts a force whenever acceleration takes place. To put it in somewhat metaphysical terms, there exists a background sea of quantum light filling the universe, and that light generates a force that opposes acceleration when you push on any material object. That is why matter seems to be the solid, stable stuff that we and our world are made of.

Saying this is one thing. Proving it scientifically is another. It took a year and a half of calculating and writing and thinking, over and over again, to refine both the ideas themselves and the presentation to the point of publication in a professional research journal. On an academic timescale this was actually pretty quick, and we were able to publish in what is widely regarded as the world's leading physics journal, the Physical Review, in February 1994.

To top it off, Science and Scientific American ran stories on our new inertia hypothesis. We waited for some reaction. Would other scientists prove us right or prove us wrong? Neither happened.

At that point in my career I was already a fairly well- established scientist, being a principal investigator on NASA research grants, serving as an associate editor of the Astrophysical Journal, and having many dozens of publications in the parallel field of astrophysics. In retrospect, my experience should have warned me that we had ventured into dangerous theoretical waters, that we were going to be left on our own to sink or swim. Indeed, I would probably have taken the same wait-and-see attitude myself had I been on the outside looking in.

An alternative to having other scientists replicate your work and prove that you are right is to get the same result yourself using a completely different approach. I wrote a research proposal to NASA and Alfonso buried himself in new calculations. We got funding and we got results. In 1998, we published two new papers that again showed that the inertia of matter could be traced back to the zero-point field. And not only was the approach in those papers completely different than in the 1994 paper, but the mathematics was simpler while the physics was more complete: a most desireable combination. What's more, the original analysis had used Newtonian classical physics; the new analysis used Einsteinian relativistic physics.

As encouraged as I am, it is still too early to say whether history will prove us right or wrong. But if we are right, then "Let there be light" is indeed a very profound statement, as one might expect of its purported author. The solid, stable world of matter appears to be sustained at every instant by an underlying sea of quantum light.

But let's take this even one step further. If it is the underlying realm of light that is the fundamental reality propping up our physical universe, let us ask ourselves how the universe of space and time would appear from the perspective of a beam of light.

The laws of relativity are clear on this point. If you could ride a beam of light as an observer, all of space would shrink to a point, and all of time would collapse to an instant. In the reference frame of light, there is no space and time. If we look up at the Andromeda galaxy in the night sky, we see light that from our point of view took 2 million years to traverse that vast distance of space. But to a beam of light radiating from some star in the Andromeda galaxy, the transmission from its point of origin to our eye was instantaneous.

There must be a deeper meaning in these physical facts, a deeper truth about the simultaneous interconnection of all things. It beckons us forward in our search for a better, truer understanding of the nature of the universe, of the origins of space and time - those "illusions" that yet feel so real to us.

Bernhard Haisch, staff physicist at the Lockheed Martin Solar & Astrophysics Laboratory in Palo Alto, California, is a scientific editor of The Astrophysical Journal and editor-in-chief of the Journal of Scientific Exploration.
Odpowiedz
#71
Pytanie pewnej pani : Czy nie zastanawia pana, że do Boga odnosimy się raczej jako do mężczyzny niż do kobiety ?
Ryś : Osobiście nie widzę różnicy między nieistniejącą kobietą i nieistniejącym mężczyzną :razz:
Odpowiedz
#72
Katolicy wierzą, że Bóg jest ich ojcem.
To znaczy pieści ich po głowie i każdego pociesza. Jak ojciec wysłuchuje o ich problemach. Mają potrzebę prawdziwego ojca i ten ojciec jest w Niebie.
Kobieta do pieszczot dla katolików się nie nadaje. Katolicy potrzebują męskiej ręki ojca, jego siły i powagi.
Ponieważ ociec -  to mężczyzna a nie odwrotnie. Stąd wiara w Boga mężczyznę a nie w Boga kobietę.

Wśród ludzi i zwierząt to osoba nosząca ciążę, bo chyba nie chodzi o posiadanie penisa, jest uważana za kobietę a przeciwna osoba dostarczająca plemników za mężczyznę.

Rozróżnianie na płeć bierze się z 2 funkcji, których nie ma stół i krzesło, funkcji seksualnej i funkcji rozrodczej - noszenie brzucha. Inne dodatkowe cechy naprzykład wygląd, broda i wąsy nie mają wielkiego znaczenia, pupa też nie ma znaczenia, wygląd pupy bo pupa kobiety musi być po prostu przystosowana do wydalenia z brzucha potomka bez użycia noża bo zwierzęta noży nie mają.

Niektórzy uważają, bo ostatnio zmienili zdanie że Bóg nie ma płci. Nie uprawia seksu, nie nosi brzucha, nie ma plemników.
Ale Jezus chyba dalej jest mężczyzną jako człowiek a jako Bóg może też nie ma płci jak Bóg Jahwe.


Jednak jeśli Bóg Jahwe nie ma płci to nie może być matką ani ojcem iBogaiCzłowieka Jezusa.
A przecież dalej pierdzą/bo trudno powiedzieć, że mówią, skoro tak bzdurzą, że ojcem Boga Jezusa jest Bóg Jahwe a matką pobożna dziewica młodziutka dziewczynka Maryjka.
Byłoby trudno uznać Boga Jahwe za kobietę ponieważ w tym przypadku musiałby zażyczyć sobie od Józefa, żeby wyciągnął penisa i dał Bogu Jahwe plemnik na zrobienie dziecka.
Bóg Jahwe jako Bogini Jahwe musiałby ten brzuch z plemnikiem nosić i potem z ciążą też nosić brzuch. No jakby Bogini Jahwe miała uciekać w ciąży z Jezusem przed Herodem? Albo jakby Bogini Jahwe w stajence miała rodzić Jezusa? To byłoby podobne do jakiejś wiary i Bogów indyjskich.
Bogini Jahwe musiałaby też mieć jakąś niezdolność do robienia cudów, bo naprzykład diaboł odebrał jej moc robienia cudów na 9 miesięcy i na 98%, żeby uzasadnić, że zeszła na ziemię i chodzi z brzuchem.
A co z pieszczotami z bobasem po 9 miesiącach, Bogini Jahwe musiałaby mieć odebrany dar robienia cudów ( lub moc robienia cudów) na znacznie dłużej.

Dlatego oto, Bóg Jahwe nie może być Boginią Jahwe czyli kobietą z racji jego/jej życiorysu i przypieszczania bobasa w opowiedziany sposób.
Ustalenia, że Bóg Jahwe nie jest kobietą dokonujemy po życiorysie.


Ale czy Bóg Jahwe jest mężczyzną jest trudne do ustalenia bo katolicy nie wspominają ani o jego seksie ani o tym że wyciągnął penisa z plemnikiem, żeby podarować plemnik dziewczynce Maryi.

Jeśli Bóg Jahwe nie jest mężczyzną to Bóg Jezus nie ma ojca, ma tylko matkę.

Pieprzą, że Bóg Jahwe nie ma płci. A nie zlikwidują tego:
"W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego".
To jest takzwane "przeżegnanie się".
Odpowiedz
#73
gąska9999 napisał(a): Niektórzy uważają, bo ostatnio zmienili zdanie że Bóg nie ma płci.
Nie. Nigdy nie zmienili zdania. Chrześcijanie od zawsze głoszą, że Bóg jest istotą prostą, czysto duchową i nie posiada cech płciowych.
Cytat:Ale Jezus chyba dalej jest mężczyzną jako człowiek a jako Bóg może też nie ma płci jak Bóg Jahwe.
Jezus to jest Bóg Jahwe.
Cytat:Jednak jeśli Bóg Jahwe nie ma płci to nie może być matką ani ojcem iBogaiCzłowieka Jezusa.
Nie może w tym znaczeniu, w jakim człowiek ma biologicznego ojca i matkę. Relacja między Ojcem i Synem jest czymś innym. Ale jakoś musimy ją „po ludzku” nazwać. Protony i neutrony też nie są zrobione z twarożków. Ale fizycy postanowili tak nazwać ich składowe.
Cytat:A przecież dalej pierdzą/bo trudno powiedzieć, że mówią
Taka subtelna sugestia – jeśli chcesz, żeby ktoś z Tobą gadał, to warto go nie obrażać.
Cytat:ojcem Boga Jezusa jest Bóg Jahwe a matką pobożna dziewica młodziutka dziewczynka Maryjka.
Nie do końca. Tzn. obie części tego zdania są prawdziwe, ale ich połączenie jest mylące. Ojciec jest Ojcem Syna w Jego pierwszym narodzeniu „przed wszystkimi wiekami”. Bogurodzica jest Matką Syna w Jego drugim narodzeniu „przyjął ciało z Maryi Dziewicy”.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#74
"Bóg" to słowo rodzaju męskiego.
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#75
neuroza napisał(a): "Bóg" to słowo rodzaju męskiego.
A „osoba” to słowo rodzaju żeńskiego. Podobnie „neuroza”. I co w związku?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#76
zefciu napisał(a): I co w związku?
Ano to, że "Bóg" to facet.

A "neuroza" to jak "Spinoza" Duży uśmiech
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#77
neuroza napisał(a): Ano to, że "Bóg" to facet.
Ano nie. Bo niby czemu? A w językach bezrodzajowych Bóg jest bezpłciowy? A Bóstwo jest nijakie? Osoba Boska to kobieta?
Cytat:A "neuroza" to jak "Spinoza" Duży uśmiech
Nie? Neuroza to polskie słowo. Rodzaju żeńskiego. Spinoza to zniekształcenie hiszpańskiego nazwiska.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#78
gąska9999 napisał(a): Pieprzą, że Bóg Jahwe nie ma płci. A nie zlikwidują tego:
"W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego".
To jest tak zwane "przeżegnanie się".

Duch Święty to po grecku zwyczajnie Πνεύμα (pneuma) lub τὸ Πνεύμα τὸ ἅγιον (to pneuma to hagion) i jest gramatycznie rodzaju żeńskiego. Hebrajskie słowo "ruach" oznaczające pierwotnie powiew też jest rodzaju żeńskiego. I był we wczesnym chrześcijaństwie nierzadko traktowany jako pierwiastek kobiecy w Trójcy Świętej. Wystarczy spojrzeć na ks. Prz 4:5-6, 8-9, 8:1-21,34; 9:1-6 gdzie Mądrość skojarzono z Duchem. Czy Protoewangelię Jakuba. Dopiero gdy za robotę się wzięli Tertulian i inni pisarze łacińscy to przetłumaczyli pneumę na "spiritus sanctus". Ale i tak większość tekstów religijnych z III i IV wieku napisano po grecku.
Odpowiedz
#79
neuroza napisał(a): Ano to, że "Bóg" to facet.
A wszystkie wiewiórki to samice.
Odpowiedz
#80
W jakim wieku umarł Einstein??
Trzeba podważyć wszystko co da się podważyć, gdyż tylko w ten sposób można wykryć to, co podważyć się nie da. T.K.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości