To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 4.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Polecane artykuły
Polecam ten onetowy wywiad z prawdziwym antifiarzem - https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-oneci...ad/6f03k17

Cytat:A ilu członków Antify było choćby na tym wielkim stutysięcznym proteście kobiet 31 października, z którego filmy oglądamy?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, muszę najpierw wytłumaczyć, czym jest Antifa. To jest bardziej złożona historia i powód, dla którego nie jesteśmy przesadnie sexy dla mediów.

Czym więc jest Antifa?

Po pierwsze, nie są to bojówki – jakby chciała tego druga strona – które przyjeżdżają tu z Berlina, albo szkolą się za niemieckie czy "trzaskowskie" pieniądze.

Narodowcy niemal od początku protestów informowali o jadących z Niemiec bojówkarzach Antify.

Przyjazd niemieckiej Antify jest elementem ksenofobicznej kampanii strachu, którą prawica odprawia raz na rok czy dwa lata. To jest ten mit najeźdźcy, przed którym trzeba się bronić, a także narzędzie do mobilizacji kibiców, których uważają za nieogarniętych ideologicznie, ale przynajmniej potrafiących się bić.

Wracając do tego, czym jest Antifa...

To są ludzie o bardzo szerokim wachlarzu poglądów, które czasami niemal się wykluczają – od liberalizmu po anarchizm. Tym, co nas wszystkich łączy, jest sprzeciw wobec faszyzmu. W ramach Antify stosujemy szereg taktyk, jak demonstrowanie, rozdawanie ulotek, drukowanie gazetek, wlepek, prowadzenie blogów, fanpage'ów, działalność analityczna, edukacyjna czy pomocowa. Antifą może być dziewczyna z warzywniaka obok twojego domu i mówię o tym zupełnie dosłownie, bo znam taką jedną. Jednocześnie mogą to być wysoko wykwalifikowani i świetnie opłacani przysłowiowi ludzie z korporacji, których większość - wyobrażająca sobie Antifę jako osoby biegające na co dzień w kominiarkach - w ogóle nie skojarzyłaby z tym ruchem.

A co z taktyką wykorzystywania siły?

W tym szerokim wachlarzu wykorzystywanych przez nas taktyk bywa też przemoc. To nie oznacza tępego nawalania się, ale zawsze znaczy, że będziemy bronić ludzi, których oni atakują. To mogą być mniejszości seksualne, etniczne, różne wykluczone grupy, czy na przykład skłoty (opuszczone budynki zajęte przez grupę lokatorów bez zgody właściciela - red.), bo wiadomo, że 11 listopada skłoty są zawsze zagrożone. A obecnie ochraniamy protesty kobiet, nikt nas o to nie prosił, po prostu nie potrafimy być biernymi obserwatorami.

Kto więc w ramach Antify zajmuje się ochroną protestów?

Każdy, kto identyfikuje się z ruchem antyfaszystowskim – od przypadkowych ludzi po grupy, które spotykają się, żeby wspólnie trenować i zareagować na takiej demonstracji.

Jesteście w jakikolwiek sposób zorganizowani, tak jak wiele grup narodowców?

My nie jesteśmy żadną zhierarchizowaną organizacją i myślę, że właśnie to wykańcza psychicznie prawicę, a szczególnie rządzących. Nie mamy struktur, nie ma kierownictwa. Na pewno są osoby, które mogą mieć w naszym środowisku większy posłuch czy więcej kontaktów. Na przykład ja jestem osobą, która jest dobrze skontaktowana, ale nie mam żadnej mocy decyzyjnej, bo nad kim. Gdybym zaczął wydawać moim znajomym rozkazy, to popukali by się w czoło.

Po prostu skrzykujecie się na Facebooku, żeby ochraniać jakiś protest?

Nie ma żadnego konkretnego miejsca, na którym się skrzykujemy. Część z nas kontaktuje się towarzysko, inni w internecie na różnych stronach. My też przesadnie nie musimy się zwoływać, bo jeśli jest duża demonstracja, to jest naturalne, że na niej jesteśmy. Na przykład, znam grupę zawodowych ochroniarzy, czy ludzi z klubu sportowego, którzy w razie czego się pojawiają i pomogą. Część z tych ludzi ma swoją historię w ruchu antyfaszystowskim, a część przychodzi, bo ich dobrzy znajomi akurat mogą być zagrożeni.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.
Odpowiedz
https://kopalniawiedzy.pl/kwantowa-supre...yDf5Ya4bx4

Chiny osiągnęły kwantową supremację. 2,5 miliarda lat obliczeń w 180... sekund. Na gwiazdkę mamy przyszłość pod choinkami.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Wiadomo, że nowe ma zawsze "pod górę". Tak jest też z planami przestawienia motoryzacji na prąd. Oto wypowiedź jednego z najważniejszych ludzi w branży - szefa Toyoty:
Szef Toyoty ostrzega przed rozbudzaniem oczekiwań wobec aut na prąd

zgłasza wiele zastrzeżeń wobec elektryków, jedne mniej, inne bardziej zasadne, ale na końcu artykułu dochodzi do najważniejszego:

> Szef Toyoty przestrzegł też, że zbyt gwałtowne tempo elektryfikacji motoryzacji doprowadzi do załamania obecnego modelu biznesowego tej branży, pozbawiając pracy miliony ludzi. 
Chodzi o to, że samochody elektryczne mają dużo mniej części, zwłaszcza w zespole napędowym. A to oznacza likwidację fabryk produkujących dziś części do spalinowych zespołów napędowych, a także zakładów wytwarzających sprzęt do takich fabryk. 
Auta na prąd potrzebują też rzadszych przeglądów, bo np. nie trzeba wymieniać oleju w ich silnikach. W konsekwencji zbędne będą liczne autoryzowane serwisy obsługi. <


Wiadomo, że gdy nie bardzo wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze - ich pieniądze. Oczko  Gdyby na serio traktować takie argumenty nie powinniśmy rezygnować z powozów konnych - przy nich dopiero ma co robić armia ludzi(i koni).
Odpowiedz
Trudno mi wyobrazić sobie życie w kraju, w którym nawet korpoludy z zajebatsu dzielą się obawami o społeczne skutki postępu technicznego, który wytwarzają. To zupełna egzotyka dla mieszkańca kraju takiego pięknego, w którym nie tylko korpoludy, ale i lewicowi propagandyści wolą powiedzieć "oj tam oj tam, szlachta na koń siędzie, ja z synowcem na przedzie i jakoś to będzie", a dyskusja jest tylko o tym, kto z synowcem powinien być na przedzie.

Prawdą jest, że postęp techniczny generuje co najmniej tyle miejsc pracy, ile niszczy. Problem jednakże polega na tym, że to nie są miejsca pracy dla tych samych ludzi. W każdym zawodzie zawsze łatwiej, taniej i efektywniej jest wykształcić dwudziestolatka, niż przekwalifikować piździesięciolatka. Wszystko jest ekstra, gdy ludzie z przestarzałych zawodów odchodzą na emeryturę, a w tym samym tempie kształci się ludzi z zawodów nowoczesnych. Gdy jednak biznes zwalnia ludzi 40+, zaczyna być nieciekawie, bo pojawia się pokolenie przyszłych emerytów negatywnie nastawionych do wszelkiego postępu. W kraju o takim rozkładzie demograficznym, jak Japonia, tacy ludzie stanowiliby większość. Potrafisz sobie wyobrazić konsekwencje dla demokratycznego kraju, w którym jakaś partia polityczna oprze swoją politykę na wkurzeniu "przestarzałych" starych ludzi? Wiem, to absolutna fantastyka, coś takiego w dobrze zarządzanym państwie by się nie zdarzyło.
Odpowiedz
ZaKotem,

miałbyś wiele racji, gdyby założyć, że szef Toyoty wyrażał troskę o ludzi pozbawionych pracy w wyniku technologicznych zmian. Ja sądzę, że kierowała nim raczej troska o własne przyszłe dochody.
Zgadzam się z tym, że mamy problem, wszyscy mamy problem. Zmiany technologiczne są tak szybkie, że spowoduje to wyrzucanie ludzi "na śmietnik" kilka razy w czasie przeciętnej kariery zawodowej. Znam ten problem nie tylko od strony teoretycznej, jako pracownik zakładów produkujących kineskopy musiałem szukać nowego zajęcia w wieku 55 lat i żaden szef koncernu nie wyraził z tego powodu zainteresowania moim losem. Wiedziałem, że to jest zwykła kolej rzeczy i sam muszę zatroszczyć się o swoje sprawy.
Te problemy nie mogą hamować wprowadzania nowych technologii, zwłaszcza w tak krytycznym obszarze jak energetyka i motoryzacja. Nie mamy jako ludzkość sensownej alternatywy dla takich zmian a koszty społeczeństwa będą musiały jakoś amortyzować.
Odpowiedz
exeter napisał(a): miałbyś wiele racji, gdyby założyć, że szef Toyoty wyrażał troskę o ludzi pozbawionych pracy w wyniku technologicznych zmian.
Nie troskę o ludzi, tylko przewidywanie skutków społecznych.
Cytat:Ja sądzę, że kierowała nim raczej troska o własne przyszłe dochody.
Łojojojoj ja biedna sierota. Muszę sprzedawać droższe auta, które produkuje mniejsza załoga. Jak ja się do pierwszego wyrobię.
Cytat:Nie mamy jako ludzkość sensownej alternatywy dla takich zmian a koszty społeczeństwa będą musiały jakoś amortyzować.
No akurat dla elektryków alternatywa jest – syntetyczne albo biotechnologiczne paliwa.
Odpowiedz
zefciu,


Cytat:Nie troskę o ludzi, tylko przewidywanie skutków społecznych.
czyli troskę o...ludzi. Uśmiech


Cytat:Łojojojoj ja biedna sierota. Muszę sprzedawać droższe auta, które produkuje mniejsza załoga. Jak ja się do pierwszego wyrobię.
Musk pokazuje, że to się da zrobić. A ja zefciu już dwie dekady temu tęskniłem do auta z napędem elektrycznym, głównie dlatego, że zdawałem sobie sprawę z okoliczności zasygnalizowanych przez szefa Toyoty - te auta mają prostszą konstrukcję i wymagają mniejszej opieki serwisu w porównaniu z autami spalinowymi. Nie zmyślam, a to są dla użytkownika kwestie zasadnicze.


Cytat:No akurat dla elektryków alternatywa jest – syntetyczne albo biotechnologiczne paliwa.
Nie o taka alternatywę nam chodzi - silniki spalające węglowodory ściągną na ludzkość zagładę niezależnie od sposobu pozyskiwania paliwa. Natomiast w przypadku ogniw paliwowych występuje identyczny "problem" jak u zwykłych elektryków - mają znacznie prostszą konstrukcję.


Uważam ten argument u szefa Toyoty za fałszywy także z tego powodu iż w przyszłej generacji aut prostszemu napędowi towarzyszyć będzie coraz bardziej złożone wyposażenie. Ja doskonale pamiętam samochody nie mające na pokładzie grama elektroniki, dziś auta są nią nafaszerowane. Po prostu ktoś inny będzie zgarniał kasę.
Odpowiedz
https://www.onet.pl/informacje/onetwiado...s,79cfc278

Cytat:Jak poinformowało BLS w Stanach Zjednoczonych w minionym roku co 99 minut umierał pracownik z powodu obrażeń związanych z wykonywanym zawodem. Liczba zgonów z tym związanych stale rosła w ciągu ostatnich pięciu lat.

Telewizja CNN podkreśla, że ubiegły rok był najbardziej od 2007 zabójczym pod względem zgonów w pracy. Najwięcej (1480) zmarło kierowców. Według BLS kierowca był jednym na pięciu pracowników, którzy zginęli w trakcie sprawowania swych obowiązków. Ponad 1060 przypadków śmiertelnych miało miejsce w budownictwie, co jest kolejnym rekordem od 12 lat.

Jednakże zgodnie z szacunkami BLS najwyższe wskaźniki śmiertelności na 100 tys. pracowników zatrudnionych w pełnym wymiarze odnotowały sektory rybołówstwa i łowiectwa. Zarejestrowano tam 145 zgonów na 100 tys. osób. W dalszej kolejności umierali drwale, piloci, mechanicy pokładowi oraz dekarze.

"Przeważającą przyczyną zgonów w miejscu pracy stanowiły wypadki związane z przemieszczaniem się. Doprowadziły do ponad 2000 ofiar śmiertelnych. W rezultacie upadków, poślizgnięć i potknięć zginęło ponad 880 osób.

Ciekawe ilu pierdzistołków zginęło w trakcie swojej roboty. Zapierdol przy kawie i przeglądaniu FB i śmiesznych filmików na YT musi być skrajnie niebezpieczny. Życie jest jebane niesprawiedliwe - wykańcza tych, którzy wykonują pożyteczne i wartościowe prace, a oszczędza ludzi udających pracowanie.

---

A to mnie w sumie śmieszy, chociaż i smutne i przykre jest:

Cytat:Mężczyzna w bluzie "honor ponad wszystko" i "wychowani według zasad", uwieczniony na monitoringu, podniósł portfel z ziemi i schował go do kieszeni. Właścicielowi, który był na miejscu "pomagał" nawet szukać zguby. Policja w Lipnie szuka sprawcy.

https://www.onet.pl/informacje/onetkujaw...0,79cfc278
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Ciekawe ilu pierdzistołków zginęło w trakcie swojej roboty. Zapierdol przy kawie i przeglądaniu FB i śmiesznych filmików na YT musi być skrajnie niebezpieczny.
A nie jest? Nadwaga, nadciśnienie, miażdżyca.. Siedzenie cały dzień na dupie to nie jest szczególnie zdrowy tryb życia Uśmiech
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Życie jest jebane niesprawiedliwe - wykańcza tych, którzy wykonują pożyteczne i wartościowe prace, a oszczędza ludzi udających pracowanie.
No, na przykład budowlańcy to nic nie robio tylko chlejo, nawet na filmie pokazujo. Pogonić dziadów!
Odpowiedz
exeter napisał(a): czyli troskę o...ludzi. Uśmiech
Te szeroko pojęte „skutki społeczne” dotykają też korporacji.
Cytat:Musk pokazuje, że to się da zrobić.
Że co da się zrobić? Superdrogie elektryki? No da się.
Cytat:te auta mają prostszą konstrukcję i wymagają mniejszej opieki serwisu w porównaniu z autami spalinowymi. Nie zmyślam, a to są dla użytkownika kwestie zasadnicze.
Wiem. Już hybrydy to mają przecież.
Cytat:Nie o taka alternatywę nam chodzi - silniki spalające węglowodory ściągną na ludzkość zagładę niezależnie od sposobu pozyskiwania paliwa.
Uzasadnij!
Cytat:Uważam ten argument u szefa Toyoty za fałszywy także z tego powodu iż w przyszłej generacji aut prostszemu napędowi towarzyszyć będzie coraz bardziej złożone wyposażenie.
Ale to nie jest albo-albo.
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a): No, na przykład budowlańcy to nic nie robio tylko chlejo, nawet na filmie pokazujo. Pogonić dziadów!

Trochę się zmieniło. Nadal chlejo, ale robio. No i zamiast takich dużych flach mają teraz małpeczki. Z większością budowlańców bym nie wytrzymał. Moje wspomnienia z hotelów robotniczych z pracy w delegacji są moją motywacją do tego, żeby pracować samemu. Jak robiłem na budowach, to przy sklepach spożywczych zawsze można było się natknąć na cały kopiec pustych butelek... ano chlejo ludzie...

kmat napisał(a): A nie jest? Nadwaga, nadciśnienie, miażdżyca.. Siedzenie cały dzień na dupie to nie jest szczególnie zdrowy tryb życia

A o tym nie pomyślałem. No to spoko.

Nie no żartuję, nikomu nie życzę źle Uśmiech Wolałbym, żeby po prostu mrówki, nawet te pijane, nie ginęły na robocie. A tasiemce też nich sobie żyją w zdrowiu. Jak dbają o dietę i po pierdzistołkowaniu uprawiają jakiś sport, to może nic im nie będzie.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Kurła, najbardziej wypadkowa osoba jaką poznałem to pani po 50, która pracowała w biurze. Raz się potknęła o kabel od kompa i upadła tak, że złamała rękę. Parę dni po powrocie z długiego zwolnienia spadła jej półka na głowę - wstrząs mózgu. Wbrew pozorom, w biurach wydarzają się poważne wypadki, właśnie dlatego, że ludzie się nie spodziewają ataku że strony urządzeń biurowych i są za mało czujni. A o BHP nikt nie pomyśli, chociaż właściwe umiejscowienie kabli i sprawdzanie stabilności półek do tej kategorii się zalicza.
Odpowiedz
Jak ktoś ma dużo siedzenia za biurkiem, przed komputerem, a mało ruchu, to ma słabą tkankę kostną. Dziury się robią w tkance kostnej. Łatwiej o kontuzje i połamanie i o osteoporozę.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
https://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-d...iC0CXpYhNU
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
https://www.rmf24.pl/ekonomia/news-rumun...Id,4933101

Cytat:Polska goni Zachód - słyszymy o tym nieustannie od rządzących, którzy podkreślają, że to szczególna zasługa obecnej ekipy i jej dbałości o zwykłego człowieka. Szef rządu wielokrotnie powtarzał, że jeśli chodzi o poziom życia, to zostawiliśmy już w tyle Greków i skracamy dystans do Hiszpanów i Włochów. To prawda, ale większe powody do chwalenia się wydają się mieć władze Rumunii. Nowe unijne porównanie wskazuje, że to Rumunia, a nie Polska jest wschodnioeuropejskim czempionem wzrostu poziomu życia.

Kilka miesięcy temu porównanie oficjalnych danych o przeciętnych pensjach w Polsce i Rumunii po raz pierwszy wykazało, że w obu krajach zarabia się tyle samo - przynajmniej brutto, gdyż Rumunii płacą znacznie wyższe składki emerytalne. Teraz o tym, że kieszenie Rumunów i Polaków pozwalają na podobny poziom życia świadczy doroczne unijne porównanie tak zwanej rzeczywistej konsumpcji prywatnej, czyli uwzględniającego różnice w poziomie cen w różnych krajach wskaźnika mierzącego zasobność gospodarstw domowych.

Pięć lat temu unijny raport wyliczał poziom życia Polaka na 69 proc. średniej unijnej, a Rumuna na 57 proc. Przez kolejne lata Polska szybko goniła Zachód: zeszłoroczny raport dawał nam 76 proc. unijnej średniej, a najnowszy już 79 proc.

[Obrazek: 000AVFJD6HYDXMAL-C123-F4.webp]
Sebastian Flak
Odpowiedz
exeter napisał(a): Nie o taka alternatywę nam chodzi - silniki spalające węglowodory ściągną na ludzkość zagładę niezależnie od sposobu pozyskiwania paliwa.
Myślę, że twoja teza wynika (podobnie jak w przypadku wielu innych osób głoszących podobne treści) z tego iż dostrzegasz problem w samym procesie spalania, gdzie tymczasem z punktu widzenia efektu cieplarnianego istotne jest to co się dzieje z produktami tegoż spalania, jak to wygląda w obiegu węgla w środowisku i gdzie tenże węgiel trafia. Czym innym jest nagłe i pokaźne dokładanie tego węgla do obiegu z pokładów materii organicznej sprzed miliardów lat, która od dawna w tymże się naturalnie nie znajdowała, a czym innym z materii organicznej sprzed kilku miesięcy, która za chwilę zostanie ponownie wyprodukowana z wykorzystaniem tegoż węgla.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
Baptiste napisał(a): Czym innym jest nagłe i pokaźne dokładanie tego węgla do obiegu z pokładów materii organicznej sprzed miliardów lat, która od dawna w tymże się naturalnie nie znajdowała, a czym innym z materii organicznej sprzed kilku miesięcy, która za chwilę zostanie ponownie wyprodukowana z wykorzystaniem tegoż węgla.
Dodatkowo, jeśli syntetyczne/biotechnologiczne węglowodory zastąpią ropę nie tylko jako paliwo, ale też np. jako surowiec do produkcji polimerów, to ślad węglowy przemysłu stanie się ujemny.

Być może exeter myślał o węglowodorach syntetyzowanych z węgla, a nie z dwutlenku węgla. Ale nie dowiemy się (przynajmniej przez kilka miesięcy), bo dokładnie w momencie, kiedy znikł powód do robienia wokół siebie dramatu, exeter postanowił znowu się obrazić na zawsze i odejść.
Odpowiedz
Baptiste napisał(a): Myślę, że twoja teza wynika (podobnie jak w przypadku wielu innych osób głoszących podobne treści) z tego iż dostrzegasz problem w samym procesie spalania, gdzie tymczasem z punktu widzenia efektu cieplarnianego istotne jest to co się dzieje z produktami tegoż spalania, jak to wygląda w obiegu węgla w środowisku i gdzie tenże węgiel trafia. Czym innym jest nagłe i pokaźne dokładanie tego węgla do obiegu z pokładów materii organicznej sprzed miliardów lat, która od dawna w tymże się naturalnie nie znajdowała, a czym innym z materii organicznej sprzed kilku miesięcy, która za chwilę zostanie ponownie wyprodukowana z wykorzystaniem tegoż węgla.

No właśnie, płytcy ekolodzy nie mają większego pojęcia o tym jak wygląda obieg węgla w ekosferze.
Np. wszystkim się wydaje, że PT lasy są 'płucami planety', a to wierutna nieprawda.
Tylko młody, szybko rosnący las ma ujemny współczynnik CO2 (czyli zmniejsza stężenie CO2 w atmosferze).
Stary las, pełen butwiejącego i rozkładającego się drewna ma ten współczynnik zerowy, a nawet dodatni.
Tylko unikalne warunki panujące w kambrze, kiedy potężne ilości biomasy uległy subdukcji i pogrzebaniu w warunkach beztlenowych pozwoliły skutecznie wyeliminować węgiel z atmosfery.
Nie mówiąc o tym, że każda roślina, w momencie kiedy zapada zmrok zaczyna produkować CO2 tak samo, jak każdy inny organizm.
Rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana, niż się samozwańczym ekoentuzjastom zdaje.
Dlatego np. paradoksalnie niedegradowalny plastik zalegający w ekosferze można traktować, jako 'drugi depozyt'.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): Dlatego np. paradoksalnie niedegradowalny plastik zalegający w ekosferze można traktować, jako 'drugi depozyt'.
Owszem, jeśli się go ładnie zakopie pod ziemią (chociażby wykorzystując stare szyby kopalni węgla - to byłby dopiero pełny obieg), ale nie kiedy tworzy wyspy śmieci na oceanie i ulega mechanicznemu rozkładowi, dostając się w końcu znowu do żywych organizmów.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości