To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Za komuny było szczuplej
Czy zapocenie nie pokazuje wlasnie wydatkowania kalorii?
Odpowiedz
Adam M. napisał(a): Czy zapocenie nie pokazuje wlasnie wydatkowania kalorii?
Zapocenie wskazuje na przegrzanie, niekoniecznie na wydatek energetyczny. Czy jak ktoś siedzi w saunie to dokonuje istotnego wydatku energetycznego? Można też zadać podchwytliwe pytanie - co spali więcej kalorii, przebieżka jak jest ciepło, czy przebieżka w mróz? Prócz temperatury ceteris paribus, włącznie ze, załóżmy, skąpym ubiorem.
Odpowiedz
żeniec napisał(a): Zapocenie wskazuje na przegrzanie, niekoniecznie na wydatek energetyczny. Czy jak ktoś siedzi w saunie to dokonuje istotnego wydatku energetycznego?

Przecież rozmawiamy o energii generowanej przez organizm, a nie przez otoczenie.

Problemy do rozwiązania są takie: czy "nieprzystosowany" poci się bardziej, bo:
1) jest to oznaka przekształcenia większej energii na ciepło wskutek mniejszej sprawności "maszyny",
2) jest to oznaka wyłącznie problemów z oddawaniem ciepła na zewnątrz, a energia zamieniona na ciepło jest taka sama,
3) mieszanina z pkt 1 i 2...

A tak w ogóle, to istnieje środek chemiczny nie oddziałujący na układ pokarmowy, który pozwala "spalić" tkankę tłuszczową bez wysiłku w postaci ruchu, sportu itp. Jest oczywiście nielegalny, ale jak wszystko nielegalne jest do zdobycia - bynajmniej nie polecam, tylko informuję, że to możliwe, bo jego sposób działania jest związany z bieżącym tematem dyskusji.
Wiem, że nic nie wiem...
Odpowiedz
Artificial Intelligence napisał(a): A tak w ogóle, to istnieje środek chemiczny nie oddziałujący na układ pokarmowy, który pozwala "spalić" tkankę tłuszczową bez wysiłku w postaci ruchu, sportu itp. Jest oczywiście nielegalny, ale jak wszystko nielegalne jest do zdobycia - bynajmniej nie polecam, tylko informuję, że to możliwe, bo jego sposób działania jest związany z bieżącym tematem dyskusji.

Przecież to robi każdy termogenik. Pojęcia nie mam czemu musi być nielegalny...
Sebastian Flak
Odpowiedz
żeniec napisał(a):
lumberjack napisał(a): To se zapierdaczaj cały dzień tylko na paliwie jakim są warzywa. Ja tam wolę dodać do tego mięcha, bo mięcho to siła.
Istnieją niemięsne i gęste białkowo/kalorycznie potrawy wege. Odrobina wyobraźni Uśmiech


Tak na marginesie. O wpływie diety czysto roślinnej na efektywność ciężkiego wysiłku fizycznego
https://www.filmweb.pl/film/The+Game+Cha...018-817439

Trochę za bardzo "amerykański" w przekazie, ale w większości dość rzetelny choć oczywiście w granicach standardów dla tego typu rozrywkowych produkcji gdzie jest sporo uproszczeń, pogoni za sensacją i nie wszystko trzeba brać na słowo. (https://spidersweb.pl/2019/12/the-game-c...rogan.html <== tu więcej na temat kontrowersji wokół filmu)

Jednak polecam wszystkim przekonanym, że aby mieć siłę trzeba jeść mięso.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
Żeniec
Cytat:Różnice w wydajności między wprawionymi i nowicjuszami nie jest zbyt duża (kilkanaście %?), barierą jest to, że nowicjusze nie mają skilla, by poprawnie wykonywać aktywność lub nie są w stanie jeszcze przetwarzać w specyficzny sposób dużo energii. Niemniej z faktu, że ktoś się zasapał i zapocił na 5km nie oznacza, że spalił dużo więcej kalorii, niż ktoś, dla kogo to relaksująca przebieżka.
Zaraz, zaraz – mam przez to rozumieć, że intensywność wysiłku ("zasapał się") nie ma nic wspólnego z wydatkiem energetycznym?
Cytat:Można też zadać podchwytliwe pytanie - co spali więcej kalorii, przebieżka jak jest ciepło, czy przebieżka w mróz? Prócz temperatury ceteris paribus, włącznie ze, załóżmy, skąpym ubiorem.
Jeżeli wyjąwszy temperaturę powietrza wszystkie inne parametry pozostają bez zmian, to więcej energii spalisz wtedy gdy będziesz musiał jej więcej przeznaczyć na podtrzymanie stałej temperatury ciała. Jeżeli „ciepło” to jest np. +24C, a „mróz” to dajmy na to -2C, to intuicja podpowiada mi, że więcej kcal pochłonie przebieżka na mrozie. Jednak gdyby owe „ciepło” oznaczało +34C, to nie byłbym już taki pewny.
O Lord, bless this thy hand grenade, that with it thou mayest blow thy enemies to tiny bits in thy mercy.
Odpowiedz
Dwa Litry Wody napisał(a): 20g maku; 20g migdałów w płatkach; 20g łuskanych ziaren słonecznika; 40g siemienia lnianego; 100g płatków owsianych; 300 ml skyru (czyli dwa małe kubeczki albo jeden duży); 1L kefiru; opcjonalnie 1 banan (czyli coś tak 100-120g) – wszystkie produkty do kupienia w Biedrze lub w Lidlu.
Wszystko wrzucasz do blendera, miksujesz, a potem dzielisz wedle uznania na porcje i przelewasz do pojemników np. do butelki po kefirze (oczywiście, wszystko się wtedy nie zmieści), by wygodnie zabrać ze sobą do roboty. Smak może i nie każdemu odpowiada, ale 101 g czystego białka, 67g tłuszczu i 154g węglowodanów ( z czego tylko 63g cukrów), bogata paleta mikroelementów i przede wszystkim 1600 kcal sprawia, że twoje kotlety to mogą się schować.

Ale ja potrzebuję 4000 kcal. Albo wincyj nawet, bo robię od 9 do 20-21. Ja ten eliksir jedną dziurką od nosa wciągnę i nawet nie poczuję Uśmiech Teraz robię u takiej pani prawie emerytki, która codziennie robi mi porządną porcję pomidorówy z brązowym ryżem albo rosołu na swojskiej kaczce i do tego jakieś gulasze, mielone, pulpety. Obżeram się jak świnia i super mi się pracuje. Cały czas czuję się jak młody pambuk. Jeszcze po robocie wracam na chatę i z dzieciokiem biegam i szaleję do 23. Życie jest piękne. Zwłaszcza po pulpetach w sosie.

bert04 napisał(a): Diesli nie-produkuje-się nie przez podatki. Te zawsze (w normalnych krajach) były wyrównywane niższym podatkiem na paliwo. Diesli nie-produkuje-się przez wyśrubowane normy ekologiczne, konkretnie spaliny. A to już praktycznie ekwiwalent zakazu. Cały skandal z dieslami sprzed paru lat był próbą ominięcia tego przez producentów. A na marginesie było słychać głosy inżynierów, że takich norm przy normalnych warunkach spełnić się nie da.

Ok.

Ale te normy emisji spalin są powiązane z dodatkowymi karnymi podatkami, które trzeba zapłacić przy zakupie diesla.

Cytat:Jeśli po odliczeniu wszystkich ulg i wyjątków średnia emisja CO2 sprzedawanej przez producenta floty przekracza przewidziany limit o 1 gram na 100 km, kara od każdego sprzedanego samochodu wynosi 95 euro. Tyle kosztuje każdy gram – a zatem jeśli auta danego producenta emitują średnio 120 g CO2 na 100 km, to kara za każdy sprzedany samochód wynosi (wyniesie) 2375 euro – w przeliczeniu na nasze ponad 10 tys. zł! To jest kwota, o którą mogą zdrożeć samochody.

https://www.auto-swiat.pl/porady/prawo/p...ie/m9m6nel

Diesle są w ogóle dyskryminowane. Kozły ofiarne ekozjebistów podczas gdy jest masa innych rzeczy, na które powinni się uwziąć zamiast na Bogu ducha winnych ropopierdów.

bert04 napisał(a): Jeżeli na butelkach alkoholu zamiast żubra występującego w puszczy pojawi się pobite przez pijaka dziecko, karambolaż z flakami na wierzchu lub chociażby zdjęcie marskości wątroby, to będziemy mieli porównywalną sytuację. Ach, tak na marginesie, kiedy ostatni w telewizji widziałeś reklamę alkoholu? A kiedy papierosów? No właśnie.

W naszej kulturze alko jest tak zakorzenione, że ja nie wiem co byś musiał zrobić, żeby zniechęcić ludzi do picia. Chyba zalegalizować maryśkę.

bert04 napisał(a): Cóż, gladiatorzy odżywiali się głównie warzywnie (nie tylko, jak sugeruje pewna popularna dokumentacja na Netflixie, ale głównie).

Bo byli biedni. W czasach starożytnego Rzymu mięcho to był luksus, na który tylko niewielu mogło sobie pozwolić.

bert04 napisał(a): Ich pokarm był kombinacją produktów zbożowych (jęczmień) i strączkowych, co i dziś zaleca się osobom rezygnującym lub ograniczającym mięcho. Poza tym pili jakiś "popiołowy trunek", który był wytwarzany z jakichś roślinnych resztek i uzupełniał wapno i magnez, jak dziś popularne tabletki rozpuszczalne. Można? Można.

Ale można też smacznie - soczewica albo kasza gryczana z mięchem i gra gitara - w ręcach siła, w ręcach para.

Artificial Intelligence napisał(a): wstępne analizy sugerują, że do glutenu dokłada się chemia stosowana do ochrony upraw, np glifosat stosowany do tępienia chwastów, ale i do desykacji, czyli osuszania tuż przed zbiorami - zobaczymy, czy w 2023r glifosat zostanie rzeczywiście zakazany w UE, bo już przynajmniej raz terminy przedłużano.

No bo jak se radzić z chwostami jak nie randapem? Mamy jakąś alternatywę?

żeniec napisał(a): No nie jest.

Jest - jeśli cena stanie się zaporowa.

żeniec napisał(a): Sądzisz, że jakby akcyzy nie było, to ilość wypijanego alkoholu byłaby mniejsza lub pozostałaby bez zmian? Są inne czynniki, które sprzyjają większej konsumpcji używek, choćby większy dobrobyt.

Sądzę tylko tyle, że te dodatkowe akcyzy są bez sensu, bo ludzi jak chcą się napić to i tak się napiją. Jak nie drogiego legalnego alkoholu, to taniego bimbru.

żeniec napisał(a): Niemniej piwo, nawet po przeliczeniu na czysty etanol, konsekwentnie jest najchętniej spożywanym napojem alkoholem. Jeszcze w latach 90' ubiegłego stulecia piwo ustępowało wódzie.

Spoko. Mnie tam rybka czym se ludzie chcą bebechy rozwalać.

żeniec napisał(a): Istnieją niemięsne i gęste białkowo/kalorycznie potrawy wege. Odrobina wyobraźni Uśmiech

Nie mam czasu. Szpachluję, maluję, glazuruję. Jem co jest. Nikt mi nie rozpisze ani nie przygotuje wegediety.

DziadBorowy napisał(a): Jednak polecam wszystkim przekonanym, że aby mieć siłę trzeba jeść mięso.

Będzie czas, to obejrzę.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Będzie czas, to obejrzę.


Tylko pamiętaj, że to dokument "Netflixa" z całym dobrodziejstwem inwentarza. I to do końca nie jest tak, że porzucenie mięsa sprawi, że nagle zaczniesz maratony wygrywać Oczko Ale jako dowód, że mięso nie jest niezbędne przy ciężkim wysiłku moim zdaniem wystarcza.

No i ogląda się to dobrze.

Cytat:Ale ja potrzebuję 4000 kcal. Albo wincyj nawet, bo robię od 9 do 20-21

Może to nie kwestia samych kalorii a proporcji odpowiednich składników w diecie.?
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
Lumberjack
Cytat:Ale ja potrzebuję 4000 kcal. Albo wincyj nawet, bo robię od 9 do 20-21. Ja ten eliksir jedną dziurką od nosa wciągnę i nawet nie poczuję Uśmiech
Bo to jest „eliksir mocy”, a nie żadne tam „śniadanie mistrzów”, czy „obiad bogów” i tego się nie pije zamiast posiłku tylko jako jego uzupełnienie by przy ciężkiej harówie, w chwilach głodu i zwątpienia, nie wsuwać jakichś gównianych snikersów albo innych wytworów przemysłu spożywczego. Oczko
O Lord, bless this thy hand grenade, that with it thou mayest blow thy enemies to tiny bits in thy mercy.
Odpowiedz
Gawain napisał(a): Przecież to robi każdy termogenik. Pojęcia nie mam czemu musi być nielegalny...

Racja - palnąłem bezmyślnego farmazona. Chodzi właśnie o środki sztucznie podwyższające temperaturę ciała, czasem aż do śmiertelnej hipertermii. A na myśli miałem DNP (2,4-Dinitrofenol).
Wiem, że nic nie wiem...
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Tylko pamiętaj, że to dokument "Netflixa" z całym dobrodziejstwem inwentarza. I to do końca nie jest tak, że porzucenie mięsa sprawi, że nagle zaczniesz maratony wygrywać Oczko

Spoko.

DziadBorowy napisał(a): Może to nie kwestia samych kalorii a proporcji odpowiednich składników w diecie.?

Tak ogólnie, to ja się na tym totalnie nie znam Uśmiech Jem tak jak jem i się z tym dobrze czuję, więc chyba wszystko jest ok.

Dwa Litry Wody napisał(a): Bo to jest „eliksir mocy”, a nie żadne tam „śniadanie mistrzów”, czy „obiad bogów” i tego się nie pije zamiast posiłku tylko jako jego uzupełnienie by przy ciężkiej harówie, w chwilach głodu i zwątpienia, nie wsuwać jakichś gównianych snikersów albo innych wytworów przemysłu spożywczego.

A, no to spoko. To może se kiedyś taki zrobię i przetestuję, ale to prędzej w weekend jak trochę czasu byndzie.

Co do snickersów, to nie żrę takiego czegoś i moim zdaniem nie da się tego jeść w ogóle. Jest okropnie słodkie i strasznie zamula. Człowiek jest po tym zatkany jakby nie wiadomo ile nie wiadomo czego zeżarł.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Dwa Litry Wody napisał(a): „obiad bogów”

Jak już o bogach, to "napój bogów", w końcu to forum ateistyczne Oczko : https://www.salon24.pl/u/blogjanosika/52...ow-i-majow

Osobiście nie próbowałem, ale ciągle mnie korci od długiego czasu - ale przede wszystkim nauczyłem się, że istnieje kakao i wyroby mniej lub bardziej kakaopodobne. Tak zwany proszek kakaowy dostępny w sklepach, to z reguły wyrób najbardziej kakaopodobny, bo najbardziej odtłuszczony  (ok 10% tłuszczu), rzadko spotykane jest kakao nieodtłuszczone (ok 20% tłuszczu), a już w ogóle niespotykana jest tzw. miazga kakaowa (ok 50% tłuszczu) zwana, i ile dobrze pamiętam, likierem kakaowym (słowo "likier" jest mylące, bo nie zawiera alkoholu). Tłuszcz kakaowy jest jednym z najcenniejszych rodzajów tłuszczu roślinnego...

Ciekawy jest typowy skład czekolad o dużej zawartości kakao (np 70-90%) - bo zawierają kakao odtłuszczone, ale z dodatkiem tłuszczu kakaowego i bez dodatku innego tłuszczu - wygląda to absurdalnie, bo do czegoś z czego usunięto tłuszcz (proszek kakaowy), dodaje się sztucznie usunięty tłuszcz, więc w sumie jest tłuszczu kakaowego więcej...

Kolejna sprawa jest taka, że produkcja czelolady wymaga obróbki cieplnej, przez którą tracone są cenne substancje (flawonoidy i podobne)  - niektórzy niszowi producenci stosują obróbkę w niskiej temperaturze, czym się chwalą...

Czekolady już nie kupuję, nawet takiej 90% - kupuję nieodtłuszczony proszek kakaowy (22% tłuszczu) i wcinam na żywca (płaska łyżka stołowa, tak ze dwa razy dziennie). Ale korci mnie spróbowanie miazgi kakaowej - wbrew pozorom miazga się zestala i czasem jest sprzedawana w tabliczkach, ciekawe czy da się to jeść.
Wiem, że nic nie wiem...
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Tak na marginesie. O wpływie diety czysto roślinnej na efektywność ciężkiego wysiłku fizycznego
https://www.filmweb.pl/film/The+Game+Cha...018-817439

Trochę  za bardzo "amerykański" w przekazie, ale w większości dość rzetelny choć oczywiście w granicach  standardów dla tego typu rozrywkowych produkcji gdzie jest sporo uproszczeń, pogoni za sensacją i nie wszystko trzeba brać na słowo. (https://spidersweb.pl/2019/12/the-game-c...rogan.html <== tu więcej na temat kontrowersji wokół  filmu)

Jednak polecam wszystkim przekonanym, że aby mieć siłę trzeba jeść mięso.

No właśnie nie do końca rzetelny, niestety. Fun fact o gladiatorach wziąłem z niego (nie oglądałem ale z opisów), ale po konfrontacji okazało się, że to nie do końca prawda, że dieta gladiatorów była w większości plant based, z czego w filmie zrobiono weganizm, a przy tym a) nie wykluczono mięcho i b) przynajmniej mleko było w gladiatorskiej diecie, być może też jaja. W internecie są krytyki tego semi-dokumentu z wyliczeniem, gdzie wybiórczo traktowano jakieś badania, gdzie "zaokrąglano" wyniki. Na pewno to dobry impuls do zmiany przyzwyczajeń żywnościowych i odejścia od "kultu mięcha".


lumberjack napisał(a):Bo byli biedni. W czasach starożytnego Rzymu mięcho to był luksus, na który tylko niewielu mogło sobie pozwolić.

Może i oni byli, ale ich właściciele i sponsorzy już nie byli. Konie w wyścigach są jeszcze biedniejsze, ale jednak daje się im paszę, trening, wyposażenie. Gdyby krew miesięczna dziewic sprawiała, że jeden gladiator ma lepsze wyniki niż inny, to by już jakiś przedsiębiorca by się zatroszczył o jej zbieranie i dostarczanie klientom. W końcu ten popiołowy trunek też ktoś wykombinował i dostarczał.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
bert04 napisał(a): [quote='DziadBorowy' pid='751796' dateline='1621538533']


No właśnie nie do końca rzetelny, niestety. Fun fact o gladiatorach wziąłem z niego (nie oglądałem ale z opisów), ale po konfrontacji okazało się, że to nie do końca prawda, że dieta gladiatorów była w większości plant based, z czego w filmie zrobiono weganizm, a przy tym a) nie wykluczono mięcho i b) przynajmniej mleko było w gladiatorskiej diecie, być może też jaja. W internecie są krytyki tego semi-dokumentu z wyliczeniem, gdzie wybiórczo traktowano jakieś badania, gdzie "zaokrąglano" wyniki. Na pewno to dobry impuls do zmiany przyzwyczajeń żywnościowych i odejścia od "kultu mięcha".

Dlatego napisałem "dość rzetelny jak na tego typu produkcje". Nie ma tam baboli w stylu "ustalenia Macierewicza w Smoleńsku" a raczej pewnego typu uogólnienia i uproszczenia. Zasadniczo jednak główny mit czyli "trzeba jeść mięso aby mieć siłę" obala w wystarczający sposób.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Tak na marginesie. O wpływie diety czysto roślinnej na efektywność ciężkiego wysiłku fizycznego
https://www.filmweb.pl/film/The+Game+Cha...018-817439

Całkiem szczegółowa opinia o filmie: https://www.mysportscience.com/post/2019...ationalism
Napisana przez: https://en.wikipedia.org/wiki/Asker_Jeukendrup
Wiem, że nic nie wiem...
Odpowiedz
Artificial Intelligence napisał(a): Problemy do rozwiązania są takie: czy "nieprzystosowany" poci się bardziej, bo:
1) jest to oznaka przekształcenia większej energii na ciepło wskutek mniejszej sprawności "maszyny",
2) jest to oznaka wyłącznie problemów z oddawaniem ciepła na zewnątrz, a energia zamieniona na ciepło jest taka sama,
3) mieszanina z pkt 1 i 2...
Marginalnie 1), głównie 2).

Dwa Litry Wody napisał(a): Zaraz, zaraz – mam przez to rozumieć, że intensywność wysiłku ("zasapał się") nie ma nic wspólnego z wydatkiem energetycznym?
Mniej, niż sugeruje AI. Kiedyś o tym czytałem, na szybko znalazłem coś takiego:

https://journals.physiology.org/doi/pdf/...3.18.2.367

Doświadczeni biegacze spalają 5-7% mniej kalorii na tym samym odcinku, co niewyćwiczeni. To nawet nie kilkanaście %, które rzuciłem wcześniej.

Dwa Litry Wody napisał(a): Jeżeli wyjąwszy temperaturę powietrza wszystkie inne parametry pozostają bez zmian, to więcej energii spalisz wtedy gdy będziesz musiał jej więcej przeznaczyć na podtrzymanie stałej temperatury ciała. Jeżeli „ciepło” to jest np. +24C, a „mróz” to dajmy na to -2C, to intuicja podpowiada mi, że więcej kcal pochłonie przebieżka na mrozie. Jednak gdyby owe „ciepło” oznaczało +34C, to nie byłbym już taki pewny.
No właśnie. Zasapanie i zapocenie jest dość ortogonalne do energii wydatkowanej na dane ćwiczenie i nie pochłania za dużo energii, po prostu świadczy o niedostosowaniu do typu wysiłku i przegrzania.

lumberjack napisał(a): Ale ja potrzebuję 4000 kcal.
I te 4000 kcal to z mięsa pozyskujesz? Mięso jest relatywnie "gęste" żywieniowo, ale też sycące. Trudno zjeść tak dużą ilość kalorii z mięsa i w sumie nawet nie wiadomo po co, bo białko jest beznadziejnym paliwem.

lumberjack napisał(a): Ja ten eliksir jedną dziurką od nosa wciągnę i nawet nie poczuję Uśmiech
To wciągnij dwa Uśmiech

lumberjack napisał(a): Diesle są w ogóle dyskryminowane. Kozły ofiarne ekozjebistów podczas gdy jest masa innych rzeczy, na które powinni się uwziąć zamiast na Bogu ducha winnych ropopierdów.
Słusznie są dyskryminowane. Ja widzę, że dla Ciebie najlepszym sposobem na rozwiązanie problemu wspólnego (niczyjego?) pastwiska byłoby udawanie, że problemu nie ma.

lumberjack napisał(a): Jest - jeśli cena stanie się zaporowa.
Czyli nie jest Wywracanie oczami

lumberjack napisał(a): Sądzę tylko tyle, że te dodatkowe akcyzy są bez sensu, bo ludzi jak chcą się napić to i tak się napiją.
To oczywiście nieprawda. Ze wzrostem ceny popyt spada, więc ludzie będą pić mniej. No i są jeszcze wpływy do budżetu, które można potem wydać m.in. na mitygowanie skutków picia alkoholu i prewencję.

lumberjack napisał(a): Jak nie drogiego legalnego alkoholu, to taniego bimbru.
Ale tani bimber jest gorszym i trudniej dostępnym zamiennikiem, którego taniość, pomimo gorszej dostępności, wynika właśnie z chujowej jakości. Większość ludzi nie decyduje się na bimber, gdy rośnie akcyza.

No i odpowiedz na pytanie, które wygodnie zignorowałeś: Czy praktycznie niczego nie możesz kupić, bo prawie wszystko jest obłożone VATem? Jak jest podwyżka VATu, to nagle przestajesz kupować bułki legalnie w piekarni?

lumberjack napisał(a): Spoko. Mnie tam rybka czym se ludzie chcą bebechy rozwalać.
Nie wiem, czy spoko, ale nie o tym rozmawialiśmy. Przyznajesz zatem, że opodatkowywanie może być skutecznym mechanizmem zniechęcania do konsumowania opodatkowywanych dóbr?

lumberjack napisał(a): Nie mam czasu. Szpachluję, maluję, glazuruję. Jem co jest. Nikt mi nie rozpisze ani nie przygotuje wegediety.
No spoko, w takim razie po co pitolić o jakichś siłach i paliwach, kiedy chodzi o niechęć do zmiany nawyków? Cwaniak

DziadBorowy napisał(a): Tak na marginesie. O wpływie diety czysto roślinnej na efektywność ciężkiego wysiłku fizycznego
https://www.filmweb.pl/film/The+Game+Cha...018-817439

Trochę  za bardzo "amerykański" w przekazie, ale w większości dość rzetelny choć oczywiście w granicach  standardów dla tego typu rozrywkowych produkcji gdzie jest sporo uproszczeń, pogoni za sensacją i nie wszystko trzeba brać na słowo. (https://spidersweb.pl/2019/12/the-game-c...rogan.html <== tu więcej na temat kontrowersji wokół  filmu)

Jednak polecam wszystkim przekonanym, że aby mieć siłę trzeba jeść mięso.
Trochę niechętnie polecam The Game Changers, bo jak zacząłem sam sprawdzać claimy, to nie wszystko się spinało. Niemniej zgadzam się, że wystarczy jako argument dla tezy, że dieta roślinna jest spoko, i jako kontrargument dla lumberów tego świata, którzy twierdzą, że bez mięsa to siły nie ma i penisy odpadają Duży uśmiech
Odpowiedz
Żeniec
Cytat:Mniej, niż sugeruje AI.
AI wyraża się na tyle ogólnie, że trudno jednoznacznie powiedzieć co dokładnie sugeruje. Aczkolwiek celności niektórych spostrzeżeń nie mogę mu odmówić.
Cytat:Doświadczeni biegacze spalają 5-7% mniej kalorii na tym samym odcinku, co niewyćwiczeni. To nawet nie kilkanaście %, które rzuciłem wcześniej.
Cholera, prawdę mówiąc myślałem, że różnica będzie jednak większa. Z drugiej strony, w kontekście tematu o którym toczy się tu dyskusja, przytoczone przez ciebie źródło tchnie optymizmem. Skoro bieg jest tylko 2x bardziej energochłonny od marszu, to znaczy, że schudnąć (albo przynajmniej przestać tyć) może właściwie każdy.
O Lord, bless this thy hand grenade, that with it thou mayest blow thy enemies to tiny bits in thy mercy.
Odpowiedz
żeniec napisał(a): Mniej, niż sugeruje AI. Kiedyś o tym czytałem, na szybko znalazłem coś takiego:

https://journals.physiology.org/doi/pdf/...3.18.2.367

Doświadczeni biegacze spalają 5-7% mniej kalorii na tym samym odcinku, co niewyćwiczeni. To nawet nie kilkanaście %, które rzuciłem wcześniej.

Chętnie bym poczytał cały opis badania, niestety artykuł jest płatny, a to co jest dostępne mówi o 5-7% kilocalories per kilogram per kilometer (kcal/kg/km), o ile dobrze zrozumiałem - a taką jednostkę miary należałoby przemyśleć praktycznie.

Odnośnie odnoszenia do masy ciała, to zawsze byłem sceptyczny, bo to zwykle, ale nie zawsze, zahacza o mityczny współczynnik BMI. No chyba, że do badania wybrano osoby o podobnym wzroście i wadze, ale należałoby wczytać się w szczegóły. Ale tu też jestem sceptyczny, bo jednakowa waga i wzrost nie świadczą o braku różnic w cechach osobniczych (kościec, mięśnie, tłuszcz, woda itp)

A tu cały artykuł o chodzeniu (kobiety): https://www.researchgate.net/publication...n-Athletes - tu wygląda na to, że stwierdzono sporawe różnice w efektywności chodzenia i wydatku energii. Końcówka artykułu "kupy mi się trzyma" bo mówi o realiach i stwierdza, że: The differences in energy expenditure of walking between athlete and non-athlete females are explained with regard to the difference in muscular efficiency, or fitness levels.

W ogóle dziwnie mi to wszystko wygląda, bo jeżeli wytrawny biegacz i biegacz początkujący będą biegli np. 3km, to:
1) wytrawny będzie miał tętno np. 130, a początkujący będzie miał 160 lub więcej - więc pytanie, po co pikawa drugiego pika szybciej i z czym to się wiąże?
2) wytrawny po biegu będzie zrelaksowany, a początkujący będzie miał na drugi dzień mówiąc naukowo "opóźnioną bolesność mięśni" zwaną "zakwasami", zapewne też bóle stawów, a wytrawny będzie odprężony i gotowy do biegu tym razem we własnej lidze, zapewne nawet 10km - pytanie: jak organizm radzi sobie z "opóźnioną bolesnością mięśni", wszak jest to efekt mikrouszkodzeń (coś jak stan zapalny), zatem czy wymaga to od organizmu kolejnego wydatku energetycznego, tym razem na regenerację odbudowę, a nawet rozbudowę i lepsze dostosowanie?
Wiem, że nic nie wiem...
Odpowiedz
żeniec napisał(a): Trochę niechętnie polecam The Game Changers, bo jak zacząłem sam sprawdzać claimy, to nie wszystko się spinało. Niemniej zgadzam się, że wystarczy jako argument dla tezy, że dieta roślinna jest spoko, i jako kontrargument dla lumberów tego świata, którzy twierdzą, że bez mięsa to siły nie ma i penisy odpadają Duży uśmiech
Chciałbym poznać jakieś przekonujące badania, które by potwierdziły, że mięso jest człowiekowi całkowicie zbędne. Nie jesteśmy oczywiście mięsożercami ale w toku ostatnich kilku millionów lat ewolucji gatunku sapiens mięso spożywaliśmy, być może też w dużych ilościach. Skoro kot czy pies musi je spożywać, to być może człowiek w mniejszym stopniu też jest od takiego pożywienia zależny. Suplementacja syntetykami jakoś mnie nie przekonuje zbytnio. Oczywiście ilość mięsa spożywana dzisiaj jest tragiczna natomiast z czysto zdrowotnego punktu widzenia to nie takie oczywiste. To tak w obronie lumbera  Duży uśmiech
Odpowiedz
Dwa Litry Wody napisał(a): AI wyraża się na tyle ogólnie, że trudno jednoznacznie powiedzieć co dokładnie sugeruje. Aczkolwiek celności niektórych spostrzeżeń nie mogę mu odmówić.
Fakt, ale akcenty rozkłada dość pesymistycznie. Co do celności też racja, ale niestety poziom zaszumienia i zadeklarowana niechęć do odszumiania nie pomagają w ustalaniu faktów.

Dwa Litry Wody napisał(a): Cholera, prawdę mówiąc myślałem, że różnica będzie jednak większa. Z drugiej strony, w kontekście tematu o którym toczy się tu dyskusja, przytoczone przez ciebie źródło tchnie optymizmem. Skoro bieg jest tylko 2x bardziej energochłonny od marszu, to znaczy, że schudnąć (albo przynajmniej przestać tyć) może właściwie każdy.
Zgadzam się, zwiększanie intensywności jest trudne, bo zbliżamy się do fizjologicznych granic możliwości organizmu, ale nie są one wcale takie drogie energetycznie, by to się opłacało w kontekście odchudzania.

Artificial Intelligence napisał(a): Chętnie bym poczytał cały opis badania, niestety artykuł jest płatny, a to co jest dostępne mówi o 5-7% kilocalories per kilogram per kilometer (kcal/kg/km), o ile dobrze zrozumiałem - a taką jednostkę miary należałoby przemyśleć praktycznie.
Możesz wrzucić link tutaj:

https://sci-hub.se/

i będzie już dostępny bezpłatnie Oczko co do praktyczności - po prostu unormowano wyniki względem dystansu i masy ciała. Powiedzmy, że ktoś ważący 100kg przebiegł 1km i spalił 1000kcal, a ktoś ważący 150kg przebiegł 2km i spalił 3000kcal. Po unormowaniu obie osoby spaliły 10 kcal/kg/km. Taki zabieg znacznie ułatwia porównywanie pomiędzy osobnikami i dystansami.

Artificial Intelligence napisał(a): Odnośnie odnoszenia do masy ciała, to zawsze byłem sceptyczny, bo to zwykle, ale nie zawsze, zahacza o mityczny współczynnik BMI. No chyba, że do badania wybrano osoby o podobnym wzroście i wadze, ale należałoby wczytać się w szczegóły. Ale tu też jestem sceptyczny, bo jednakowa waga i wzrost nie świadczą o braku różnic w cechach osobniczych (kościec, mięśnie, tłuszcz, woda itp)
Mam wrażenie, że forsujesz poziom sceptycyzmu, który w ogóle zabrania wyciągania jakichkolwiek wniosków. Zresztą BMI rzadko używają do precyzyjnych badań, w omawianym kontekście zwykle lata BMR, T(D)EE, itp.

Artificial Intelligence napisał(a): A tu cały artykuł o chodzeniu (kobiety): https://www.researchgate.net/publication...n-Athletes - tu wygląda na to, że stwierdzono sporawe różnice w efektywności chodzenia i wydatku energii. Końcówka artykułu "kupy mi się trzyma" bo mówi o realiach i stwierdza, że: The differences in energy expenditure of walking between athlete and non-athlete females are explained with regard to the difference in muscular efficiency, or fitness levels.
Dobre znalezisko Uśmiech tutaj różnice są całkiem spore - nie-atletki spalały odpowiednio 28% i 24% więcej, niż atletki, gdy chodziły odpowiednio w tempie 3m/h i 3,5m/h. Niby wagi pomiędzy nie różniły się istotnie, ale jeśli unormować podobnie, jak w poprzednim artykule, to wychodzi 21% i 17%.

Artificial Intelligence napisał(a): 1) wytrawny będzie miał tętno np. 130, a początkujący będzie miał 160 lub więcej - więc pytanie, po co pikawa drugiego pika szybciej i z czym to się wiąże?
Organizm nieprzyzwyczajony. Od treningu cardio organizm uczy się lepiej pompować większą objętość krwi za jednym zamachem, a w dłuższej perspektywie następuje przemodelowanie serca - zwiększa się jego objętość, grubość ścianek, itd.

Artificial Intelligence napisał(a): 2) wytrawny po biegu będzie zrelaksowany, a początkujący będzie miał na drugi dzień mówiąc naukowo "opóźnioną bolesność mięśni" zwaną "zakwasami", zapewne też bóle stawów, a wytrawny będzie odprężony i gotowy do biegu tym razem we własnej lidze, zapewne nawet 10km - pytanie: jak organizm radzi sobie z "opóźnioną bolesnością mięśni", wszak jest to efekt mikrouszkodzeń (coś jak stan zapalny), zatem czy wymaga to od organizmu kolejnego wydatku energetycznego, tym razem na regenerację odbudowę, a nawet rozbudowę i lepsze dostosowanie?
Generuje ból Uśmiech i trochę usztywnia, co utrudnia zbyt szybkie podjęcie wysiłku ponownie. Nie jest to jednak aż tak energochłonny proces. Co ciekawe, do dzisiaj do końca nie wiadomo, o co chodzi w DOMSach. Wbrew mitom, nie chodzi o kwas mlekowy. Stan zapalny też nie wydaje się być decydujący, bo np. wzięcie leków przeciwzapalnych niweluje ból, ale nie wpływa na performance, a tego byśmy się spodziewali po zredukowaniu stanu zapalnego. Polecam bardzo dobry artykuł o DOMSach (po angielsku):

https://www.painscience.com/articles/del...reness.php


Osiris napisał(a): Chciałbym poznać jakieś przekonujące badania, które by potwierdziły, że mięso jest człowiekowi całkowicie zbędne. Nie jesteśmy oczywiście mięsożercami ale w toku ostatnich kilku millionów lat ewolucji gatunku sapiens mięso spożywaliśmy, być może też w dużych ilościach. Skoro kot czy pies musi je spożywać, to być może człowiek w mniejszym stopniu też jest od takiego pożywienia zależny. Suplementacja syntetykami jakoś mnie nie przekonuje zbytnio. Oczywiście ilość mięsa spożywana dzisiaj jest tragiczna natomiast z czysto zdrowotnego punktu widzenia to nie takie oczywiste. To tak w obronie lumbera  Duży uśmiech
Mnie przekonują

1) Generalnie nie gorsze (a przeważnie lepsze) parametry zdrowia u wegan w badaniach epidemiologicznych i kontrolowanych interwencjach, zwłaszcza jeśli chodzi o choroby serca i stan tętnic.
2) Są wegańskie dzieci z wegańskich rodziców i rozwijają się całkiem normalnie.

Trzeba tylko pilnować suplementacji B12. Więcej dyskutowaliśmy o tym w wątku o wegetarianizmie, nieskromnie zalinkuję do swojego pierwszego postu w tym wątku:

https://ateista.pl/showthread.php?tid=81...#pid697412

O żywieniu piszę chyba dopiero gdzieś od 13-14 strony, gdzie zacząłem spuszczać łomot pilastrowi Cwaniak
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości