To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ateizm a przemijanie
#41
IAmBack napisał(a): Skąd pomysł, że śmierć ciała to kres wszystkiego, również świadomości ?
A skąd pomysł, że tak nie jest?
Pewnie ponad połowa ludzi, których znałem nie żyje i jakoś nie dają żadnych oznak świadomości.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#42
Ale Sofeiczu drogi, ty też źle robisz. Transcendencja (ta jakościowa) nie jest możliwa do wyrozumowania logicznego. Nawet jakbyś był geniuszem. Do tego potrzebny jest trening i lata. Oczywiście, że żadnej świadomości nie widać bo te dwa światy są odrębne od siebie. Prawdopodobnie sprawa ma się tak, że 'umysł materialny' nie może doznawać qualiów ponadmaterialnych. Trzeba wyszlifować ponadmaterialność w umyśle, nawet jeśli umysłowi to nie pasuje i go to gryzie. Po wyszlifowaniu lepiej ten umysł to widzi. Bo wiesz, ty chcesz widzieć rzeczy (a raczej dowody na rzeczy) ponadmaterialne, ale z takim trzonem myślowym, że on na kilometr pachnie zdaniem ''je*ać transcendencję''. Tak się nie da.

Myślę, że troszeczkę mnie znasz i wiesz, że napisałem to w pozytywnej intencji nie jako jakiś atak.
Odpowiedz
#43
legend napisał(a): Trzeba wyszlifować ponadmaterialność w umyśle, nawet jeśli umysłowi to nie pasuje i go to gryzie. Po wyszlifowaniu lepiej ten umysł to widzi. Bo wiesz, ty chcesz widzieć rzeczy (a raczej dowody na rzeczy) ponadmaterialne, ale z takim trzonem myślowym, że on na kilometr pachnie zdaniem ''je*ać transcendencję''. Tak się nie da.
Dokładnie trzeba właśnie tak podejść do sprawy, sceptycznie czyli: "je*ać transcendecję, gdyż inaczej musisz wziąć na poważnie byle historyjkę o elfach/obcych/bogach/aniołach, którą ktoś opowie po zażyciu DMT czy grzybków. Albo opowiadania ludzi z głęboko zaawansowaną schizofrenią paranoidalną. Albo uznać, że każdy Twój całkowicie absurdalny sen, w którym rozmawiasz ze zmarłymii wydarzył się naprawdę. Umysł jest zdolny do stworzenia każdej bzdury i niestety potrzebujesz zewnętrznego mechanizmu weryfikacji, szczególnie gdy sobie wmawiasz samemu, że widzisz coś, co chciałbyś zobaczyć.
Odpowiedz
#44
Ja piszę o wiedzy pewnej (np. noetycznej) którą Sofeicz mógłby w soim umyśle odnaleźć. Nie w moim.
Odpowiedz
#45
legend napisał(a): Ja piszę o wiedzy pewnej (np. noetycznej) którą Sofeicz mógłby w soim umyśle odnaleźć. Nie w moim.
Pisałeś o treningu ponadmaterialności więc wyraziłem swoje wątpliwości w kwestii tego, w jaki sposób sprawdzisz, czy to co się dowiedziałeś ma rzeczywiście sens.
Odpowiedz
#46
legend napisał(a): Ja piszę o wiedzy pewnej (np. noetycznej) którą Sofeicz mógłby w soim umyśle odnaleźć. Nie w moim.

Ale po co miałbym robić sobie takie metakuku, skoro mój paradygmat działa, jest spójny, wykazuje dużą grywalność etc.?
Po co mi te nadmiarowe byty?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#47
Hmm.. możliwe, że opłaca się je mieć. (Możliwe). 
Bo może być tak, że człowiekowi jako konieczne przypisane jest coś więcej niż dobre samopoczucie i spokój. W starożytnej filozofii, pierwsze filozoficzne znaczenie słowu ''dobro'' nadał Arystokles. I tenże Arystokles nadmieniał o szale, o wielkim pięknie, uczuciu, wielkości człowieczej. 

A nie o wygodnych stagnacjach ziemskich. 

Ale co kto woli.
Odpowiedz
#48
lumberjack napisał(a):
IAmBack napisał(a): Skąd pomysł, że śmierć ciała to kres wszystkiego, również świadomości ?

Bo jest zależna od ciała. Poczytaj o ludziach po lobotomii oraz o ludziach po kastracji. To kim jesteś i jakie są cechy twojego charakteru zależy od stanu twoich organów wewnętrznych oraz od tego ile i jakich hormonów wyprodukują.

Masz błąd poznawczy wynikający z powierzchowności dociekań lub z przyjętej wiary w model materialistyczny rzeczywistości. Od ciała zależny jest umysł i to on dostarcza informacje, które przetwarza mózg a odbiera świadomość. 
Śmierć ciała to przecięcie połączenia między ciało/umysł a świadomość, która powraca do swojej pierwotnej perspektywy ( stan jak w głębokim śnie, zero bodźców ). W tej perspektywie Świadomość każdego z nas jest taka sama, podobnie jak każdy z nas tak samo doświadcza stanu głębokiego snu, poczucie pustki czyli brak uświadamianych bodźców. Następnie następuje znowu zmiana perspektywy i ponowne wcielenie, by na nowo doświadczać bodźce w kręgu życia. Skąd wiem, że następuje kolejne wcielenie? Wystarczy się obejrzeć i zobaczyć iż rodzą się nowe jednostki.
Kolejna sprawa to taka iż fakt, że każdy z nas posiada ludzkie ciało, które jest produktem miliardów lat ewolucji gatunków oznacza, iż już przez miliony wcieleń przeszliśmy. Przywiązywanie się do obecnego ciała jako jedynego naszego życia jest totalnym niezrozumieniem fundamentów działania rzeczywistości i jest wynikiem wiary, indoktrynacji. Ciało to tylko wehikuł dla świadomości umożliwiający jej doświadczanie różnorodności nazw, form i zjawisk jako miła odskocznia od perspektywy pustki ( brak rejestracji bodźców ). Ciało samo w sobie jest nieświadome swego istnienia, podobnie jak umysł, to tylko dostarczyciele bodźców i informacji, produkujących doświadczenie. Ciało nie doświadcza, umysł nie doświadcza to świadomość doświadcza ciała, umysłu i świata. Jedynym prawdziwym bytem jest świadomość i tylko ona realnie istnieje, reszta to jej aktywność, przejawy, manifestacje.

Oczko
Odpowiedz
#49
Cytat:Masz błąd poznawczy wynikający z powierzchowności dociekań lub z przyjętej wiary w model materialistyczny rzeczywistości. Od ciała zależny jest umysł i to on dostarcza informacje, które przetwarza mózg a odbiera świadomość. 
Śmierć ciała to przecięcie połączenia między ciało/umysł a świadomość, która powraca do swojej pierwotnej perspektywy ( stan jak w głębokim śnie, zero bodźców ). W tej perspektywie Świadomość każdego z nas jest taka sama, podobnie jak każdy z nas tak samo doświadcza stanu głębokiego snu, poczucie pustki czyli brak uświadamianych bodźców. Następnie następuje znowu zmiana perspektywy i ponowne wcielenie, by na nowo doświadczać bodźce w kręgu życia.
Czy poza poetyckimi pierdami masz na to jakieś twarde fakty.
Bo jedyne życie w nieboszczykach, które udało mi się zaobserwować, to była uczta robaków i bakterii.

Aha
Cytat:Skąd wiem, że następuje kolejne wcielenie? Wystarczy się obejrzeć i zobaczyć iż rodzą się nowe jednostki.
Aha.
Ja się niewątpliwie urodziłem, i co w związku z tym?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#50
legend napisał(a): Hmm.. możliwe, że opłaca się je mieć. (Możliwe). 
Bo może być tak, że człowiekowi jako konieczne przypisane jest coś więcej niż dobre samopoczucie i spokój. W starożytnej filozofii, pierwsze filozoficzne znaczenie słowu ''dobro'' nadał Arystokles. I tenże Arystokles nadmieniał o szale, o wielkim pięknie, uczuciu, wielkości człowieczej. 

A nie o wygodnych stagnacjach ziemskich. 

Ale co kto woli.

A niby czemu taki dammy-zatwardziały ateista miałby nie odczuwać uniesień związanych z pięknem. Wprawdzie mówiąc delikatnie nieczęsto mu się to zdarza, ale to kwestia usposobienia, charakteru, a nie światopoglądu. A zaręczam Ci, że akurat ci ateiści, których znam znaczenie terminu "godność człowiecza/człowieka" całkiem dobrze rozumieją. Zaręczam Ci również, że ateiści nawet materialiści akurat jeśli chodzi o uczucia to też takowe posiadają. Są po prostu ludźmi.

IAmBack napisał(a): Masz błąd poznawczy wynikający z powierzchowności dociekań lub z przyjętej wiary w model materialistyczny rzeczywistości. Od ciała zależny jest umysł i to on dostarcza informacje, które przetwarza mózg a odbiera świadomość. 
Śmierć ciała to przecięcie połączenia między ciało/umysł a świadomość, która powraca do swojej pierwotnej perspektywy ( stan jak w głębokim śnie, zero bodźców ). W tej perspektywie Świadomość każdego z nas jest taka sama, podobnie jak każdy z nas tak samo doświadcza stanu głębokiego snu, poczucie pustki czyli brak uświadamianych bodźców. Następnie następuje znowu zmiana perspektywy i ponowne wcielenie, by na nowo doświadczać bodźce w kręgu życia.

A może to Ty masz błąd poznawczy? Jesteś na forum ateistycznym i żadne perorowanie ex cathedra tu nie przechodzi. Konkrety proszę.

IAmBack napisał(a): Skąd wiem, że następuje kolejne wcielenie? Wystarczy się obejrzeć i zobaczyć iż rodzą się nowe jednostki.

Tyle, że rodzi się coraz więcej jednostek ludzkich. Skąd ta świadomość niby ma przechodzić? Z chrząszczy?

IAmBack napisał(a): Kolejna sprawa to taka iż fakt, że każdy z nas posiada ludzkie ciało, które jest produktem miliardów lat ewolucji gatunków oznacza, iż już przez miliony wcieleń przeszliśmy. Przywiązywanie się do obecnego ciała jako jedynego naszego życia jest totalnym niezrozumieniem fundamentów działania rzeczywistości i jest wynikiem wiary, indoktrynacji. Ciało to tylko wehikuł dla świadomości umożliwiający jej doświadczanie różnorodności nazw, form i zjawisk jako miła odskocznia od perspektywy pustki ( brak rejestracji bodźców ).

A skąd niby to wiemy? Jeśli jesteś w stanie przekonać kogokolwiek tutaj do Twoich założeń to spróbuj bardziej konkretnie.

IAmBack napisał(a): Ciało samo w sobie jest nieświadome swego istnienia, podobnie jak umysł, to tylko dostarczyciele bodźców i informacji, produkujących doświadczenie. Ciało nie doświadcza, umysł nie doświadcza to świadomość doświadcza ciała, umysłu i świata. Jedynym prawdziwym bytem jest świadomość i tylko ona realnie istnieje, reszta to jej aktywność, przejawy, manifestacje.

Pitu, pitu.
Odpowiedz
#51
Czy jakiś ateista odpowie mi w końcu na pytanie. Po co robić cokolwiek skoro i tak się zdycha?
Odpowiedz
#52
InspektorGadżet napisał(a): Czy jakiś ateista odpowie mi w końcu na pytanie. Po co robić cokolwiek skoro i tak się zdycha?
No właśnie dlatego. Bo masz jedno życie a potem gaśnie światło. Możesz prowadzić radosną egzystencję roślinki, możesz zostawić ślad po sobie. I wszystko co pomiędzy. Mnie świadomość, że nie ma poprawek i "load/save" żadnego, daje siłę i motywację do wykorzystania czasu jaki mam najlepiej jak potrafię. Rozwijać się, przyjaźnić, kochać, bawić.
Sens, cel życia? Znajdź sobie. Troska o rodzinę, przyjaciół to może i cel prozaiczny, ale warto dla niego żyć. Takie życie nazwę dobrym. Nie każdy jest Einsteinem czy Mozartem.
Tylko od Ciebie zależy co życiem zrobisz, a nie każdy człowiek ma ten przywilej. Wielu rodzi się i żyje w przesranych miejscach bez szansy na wyrwanie się. Warto pamiętać i doceniać.
Kiedy człowiek umiera, po pierwsze traci życie. A zaraz potem złudzenia.
Terry Pratchett
Odpowiedz
#53
Cytat:A niby czemu taki dammy-zatwardziały ateista miałby nie odczuwać uniesień związanych z pięknem. Wprawdzie mówiąc delikatnie nieczęsto mu się to zdarza, ale to kwestia usposobienia, charakteru, a nie światopoglądu. A zaręczam Ci, że akurat ci ateiści, których znam znaczenie terminu "godność człowiecza/człowieka" całkiem dobrze rozumieją. Zaręczam Ci również, że ateiści nawet materialiści akurat jeśli chodzi o uczucia to też takowe posiadają. Są po prostu ludźmi.
Daremna twoja obrona.

W platonizmie jakbyś nie był niepięknie leniwy i przeczytał co nie co, to dowiedziałbyś się, że tam chodzi o stopnie piękna i o nieśmiertelność, o przypomnienie sobie istnienia sprzed narodzin z którego to istnienia to piękno się w ogóle pamięta. 

Przedstawiłeś podobiznę piękna, czyli podstawę filozofii Platona w której mowa jest o pięknie ziemskim jako cieniu piękna prawdziwego. Nie jest to sztuka dla filozofa prawdziwego, zadowalać się cieniami rzeczy, lecz sztuką jest widzieć je takimi jakie one są. Tego nie osiąga się łatwo nawet dla platończyka.

Mam nadzieję, że teraz rozumiesz. To temat gruby i długi, a tyś odpisał jak przy kawie i ciastku do mnie.
Odpowiedz
#54
InspektorGadżet napisał(a):Czy jakiś ateista odpowie mi w końcu na pytanie. Po co robić cokolwiek skoro i tak się zdycha?
Nawet w stosunku do zwierząt nie używany dzisiaj słowa zdycha.

Everything that lives is going to die — this is a given. And yet, death is often a taboo subject. Capsula Mundi believes that the unavoidable passage of death is meaningful and shouldn't be treated as the final end, but as the beginning of a way back to nature. As the body breaks down, it nourishes the tree above it and thusly integrates with nature.
https://www.yourtango.com/2016285315/org...er-you-die
„W okopach nie ma ateistów” – to nie jest argument przeciwko ateizmowi; to argument przeciwko okopom…...
Autor: James Morrow
Odpowiedz
#55
kilwater napisał(a):
InspektorGadżet napisał(a): Czy jakiś ateista odpowie mi w końcu na pytanie. Po co robić cokolwiek skoro i tak się zdycha?
No właśnie dlatego. Bo masz jedno życie a potem gaśnie światło. Możesz prowadzić radosną egzystencję roślinki, możesz zostawić ślad po sobie. I wszystko co pomiędzy. Mnie świadomość, że nie ma poprawek i "load/save" żadnego, daje siłę i motywację do wykorzystania czasu jaki mam najlepiej jak potrafię. Rozwijać się, przyjaźnić, kochać, bawić.
Sens, cel życia? Znajdź sobie. Troska o rodzinę, przyjaciół to może i cel prozaiczny, ale warto dla niego żyć. Takie życie nazwę dobrym. Nie każdy jest Einsteinem czy Mozartem.
Tylko od Ciebie zależy co życiem zrobisz, a nie każdy człowiek ma ten przywilej. Wielu rodzi się i żyje w przesranych miejscach bez szansy na wyrwanie się. Warto pamiętać i doceniać.


No właśnie, skoro gaśnie światło to co za różnica czy będę mieć szczęśliwe życie czy nie skoro bilans jest ten sam? Poza tym, nie widzę sensu w skończonym świecie, nadawanie go samemu to samooszukiwanie
Odpowiedz
#56
InspektorGadżet napisał(a): No właśnie, skoro gaśnie światło to co za różnica czy będę mieć szczęśliwe życie czy nie skoro bilans jest ten sam? Poza tym, nie widzę sensu w skończonym świecie, nadawanie go samemu to samooszukiwanie
Bo to nie o bilans chodzi, tylko o przeżywanie życia. Szczęśliwe, pełniejsze życie daje Ci satysfakcję czy radość tu i teraz.
Czy świat jest skończony czy nie, nie wiem. Życie biologiczne natomiast tak. Starzenie się i śmierć niestety są w pakiecie.
Mówić o samooszukiwaniu się to przesada. W tym wypadku można się co najwyżej mylić.
Kiedy człowiek umiera, po pierwsze traci życie. A zaraz potem złudzenia.
Terry Pratchett
Odpowiedz
#57
InspektorGadżet napisał(a): No właśnie, skoro gaśnie światło to co za różnica czy będę mieć szczęśliwe życie czy nie skoro bilans jest ten sam? Poza tym, nie widzę sensu w skończonym świecie, nadawanie go samemu to samooszukiwanie
I bardzo dobrze - człowiek się rodzi i mu to szkodzi Uśmiech
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#58
Sofeicz napisał(a):
InspektorGadżet napisał(a):No właśnie, skoro gaśnie światło to co za różnica czy będę mieć szczęśliwe życie czy nie skoro bilans jest ten sam? Poza tym, nie widzę sensu w skończonym świecie, nadawanie go samemu to samooszukiwanie
I bardzo dobrze - człowiek się rodzi i mu to szkodzi Uśmiech
Sofeiczu. TOBIE zaszkodziło?? Oczko Nieśmiały
„W okopach nie ma ateistów” – to nie jest argument przeciwko ateizmowi; to argument przeciwko okopom…...
Autor: James Morrow
Odpowiedz
#59
Nie Uśmiech, to jest aforyzm Leca.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#60
legend napisał(a): Daremna twoja obrona.

Przed kim mam się bronić?

Cytat: W platonizmie jakbyś nie był niepięknie leniwy i przeczytał co nie co, to dowiedziałbyś się, że tam chodzi o stopnie piękna i o nieśmiertelność, o przypomnienie sobie istnienia sprzed narodzin z którego to istnienia to piękno się w ogóle pamięta. 

Może jestem leniwy, ale moje wiadomości dotyczące Platona na potrzeby dyskusji z Tobą są delikatnie pisząc najzupełniej wystarczające. Platon jest wciąż ważnym źródłem inspiracji dla wielu ludzi w tym mnie, ale część jego wynurzeń wydaje się już dość archaiczna. Anamneza to efekt przejętej i zmodyfikowanej przez Platona metempsychozy od pitagorejczyków. Niewiara w transmigrację duszy zmusza nas albo do ponownego zredefiniowania tego pojęcia, albo do pominięcia tego elementu. Poza tym mój wcześniejszy post napisałem nie zawracając sobie głowy Platonem. Może on być źródłem inspiracji, ale nie podstawą do wysrywów ex cathedra, które nasz kolega (nie chodzi o Ciebie) uskuteczniał.

Cytat:Przedstawiłeś podobiznę piękna, czyli podstawę filozofii Platona w której mowa jest o pięknie ziemskim jako cieniu piękna prawdziwego. Nie jest to sztuka dla filozofa prawdziwego, zadowalać się cieniami rzeczy, lecz sztuką jest widzieć je takimi jakie one są. Tego nie osiąga się łatwo nawet dla platończyka.

To tylko Twoja interpretacja moich słów. Poza tym Platon nie był jedynym, który starał się określić czym jest piękno.

Cytat:Mam nadzieję, że teraz rozumiesz. To temat gruby i długi, a tyś odpisał jak przy kawie i ciastku do mnie.
Od początku to rozumiałem. I dlatego ponieważ jest to temat na dłuższe konwersacje jak słusznie mówisz to po co ten wykład ex cathedra? To była bardziej odpowiedź na formę niż treść
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości