To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wiedźmin Bagińskiego
Iselin napisał(a): W nowym serialu pomysły scenarzystów są jednak jakoś uzasadnione. Cała przeszłość Yennefer to właściwie rozwinięcie kilku zdań, które pojawiają się w różnych miejscach w książkach. To wszystko dobrze pokazuje dlaczego Yen jest taka, jaka jest, kiedy ją poznajemy.  To miotanie się po świecie z niesympatyczną królową też ma jakiś cel, ma zademonstrować podejście do kobiet w tej rzeczywistości, znużenie Yennefer polityką i jej żal z powodu braku dziecka. Tyle że bez tych fragmentów widz też by to wszystko zauważył i szkoda, że pojawiły się kosztem fajnych motywów z książek.
Nie sądzę, żeby zauważył - przynajmniej ten, który nie zna książek. Film to zupełnie inne medium niż książka, w filmie są zaangażowane bezpośrednio zmysły i do głosu dochodzą tylko te uczucia, które są wywoływane przez doznania zmysłowe. Dlatego to, co w książce może, a nawet powinno być ujęte jako aluzje i dwuznaczności, w filmie musi być dosłowne i dosadne, aby wywołać ten sam efekt.

Również uważam, że to, co scenarzyści dodali, jest sensowne i spójne z treścią oryginału. Serial zdecydowanie jednak traci na tym, co odjęli. Podejrzewam, że decyzja ta była natury czysto ekonomicznej. - mamy piniędzy na tyle odcinków i tniemy, co się da. No i z tej bidy wyszło tak sobie - chociaż wciąż niebeznadziejnie. To, jak będzie wyglądać drugi sezon, zależy od tego, ile pierwszy zarobi.
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a): Nie sądzę, żeby zauważył - przynajmniej ten, który nie zna książek. Film to zupełnie inne medium niż książka, w filmie są zaangażowane bezpośrednio zmysły i do głosu dochodzą tylko te uczucia, które są wywoływane przez doznania zmysłowe. Dlatego to, co w książce może, a nawet powinno być ujęte jako aluzje i dwuznaczności, w filmie musi być dosłowne i dosadne, aby wywołać ten sam efekt.
Coś w tym jest. Znów wychodzi na to, że przydałoby się więcej kasy na więcej odcinków.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a): Również uważam, że to, co scenarzyści dodali, jest sensowne i spójne z treścią oryginału.

I tu wypada się calkowicie zgodzić.

Cytat:Serial zdecydowanie jednak traci na tym, co odjęli. Podejrzewam, że decyzja ta była natury czysto ekonomicznej. - mamy piniędzy na tyle odcinków i tniemy, co się da. No i z tej bidy wyszło tak sobie - chociaż wciąż niebeznadziejnie. To, jak będzie wyglądać drugi sezon, zależy od tego, ile pierwszy zarobi.

Niemniej "spalonego" materiału z opowiadań już się nie nadrobi. Chociaż zostało jeszcze 5, z których można sklecić jakies sensowne wątki, oby znów nie chamsko przycięte.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
I jeszcze jedna rzecz zaskoczyła w tym filmie pilastra pozytywnie. Ostentacyjne zerwanie z filmowym tabu zabraniajacym pokazywanie śmierci dziecka. I to zaraz po złamaniu innego tabu - czyli matki, która gotowa jest oddać życie dziecka w zamian za swoje. (nie na odwrót) Cwaniak
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
Najmocniejszą zmianą "ideową" jest dla mnie kwestia Nilfgaardu. W książkach to było pragmatyczne, świetnie zarządzane mocarstwo, silne nie tylko dzięki armii, ale handlowi, rzemiosłu i sprawnemu podporządkowywaniu sobie państw wasalnych. A ich podboje to był czysty ekspansjonizm, nie fanatyczny dzihad w imię Białego Płomienia.  W serialu stał się typowym Mrocznym Imperium Zła, mieszaniną bolszewizmu i mrocznego sekciarstwa. Fringilla i Cahir stali się dużo bardziej morderczymi postaciami (choć z drugiej strony, relacja Cahira z Ciri straciła ten lekko niepokojący pedo posmak). W ogóle Cahir z poczciwego "nie jestem Nilfgaardczykiem" stał się fanatycznym wyznawcą. Nie bardzo sobie wyobrażam, jak stanie się kompanem Geralta, pomagającym ratować Ciri. Przejdzie moment rozczarowania Białym Płomieniem? (Ok, zgodnie z książką powinien teraz trafić do więzienia za porażkę, ale takiego fanatyka powinno to jedynie utwierdzić w fanatyzmie "to moja wina, muszę to naprawić i odpokutować"). Może będzie tymczasowym sojusznikiem, który nie chce, żeby Ciri wpadła w ręce zdrajcy Vilgefortza? Inna sprawa - jak pokażą Emhyra, żeby nie zdradzić z miejsca laikom, że to Duny? W ogóle nie pokażą? A może będzie Mrocznym Imperatorem w Mrocznej Masce?
Koncepcja magii inna niż w książkach - tam "mana" była czerpana z żywiołów czy eliksirów, nie było mowy o jakimś wysysaniu życia. Nie było też bezustannego gadania o "Chaosie". Ogólnie magia według Sapkowskiego to alternatywna forma nauki z alternatywnego świata, a nie mroczne rytuały. Zresztą, wizja serialowa jest niekonsekwentna - najpierw dostajemy ekspozycję w czasie szkolenia w Aretuzie, kiedy jest pokazane, że "zasada zachowania energii" sprawia, że nawet podniesienia kamienia bez "złożenia ofiary" jest niebezpieczne dla zdrowia. Potem to zostaje zupełnie zapomniane, a Yennefer i jej konfratrzy rzucają czary na prawo i lewo, bez żadnego wysysania życia (ok, są na wyższym poziomie wyszkolenia, niż uczennice z pierwszej sceny, ale też i ich wyczyny są dużo bardziej spektakularne). Potem przypominamy sobie o tym przy Nilfgaardczykach. A swoją drogą - jeśli rzucenie fajerbolem czy magiczne namierzenie kogoś wiąże się ze śmiercią maga, to jak wielki przerób muszą mieć Czarni? Że też wyrabiają z rekrutacją. No chyba, że jako "jednostrzałówców" używają tylko najsłabszych, "niedorobionych" magików. Cóż, lepsze to niż Nordlingowskie przemienianie w węgorza... Co też mi się nie podobała. Tissaia książkowa była według mnie surową "matką", która wiele wymagała od swoich uczennic, ale nie zamieniałaby ich w baterie.
Odnośnie kwestii rasowych - jak już swego czasu pisałem w czasie dyskusji na temat gier, amerykańskie wciskanie różnorodności rasowej wynika z tego, że Amerykanie nie potrafią przyjąć do wiadomości, że gdziekolwiek, kiedykolwiek, nawet w wyobraźni może istnieć społeczność, która wygląda inaczej, niż ich własna (no dobra, w wyobraźni może istnieć, ale wówczas jest przejawem faszyzmu wyobrażającego). Dla Polaka wychowanego w homogenicznym społeczeństwie (i wiedzącego, że tak wyglądały społeczności średniowieczne, na których narody z Wiedźmina są wzorowane), wrzucanie czarnoskórych (a czemu nie Azjatów?) jest dziwne, dla Amerykanina - brak czarnych jest dziwny i podejrzany. Najbardziej rozbawił mnie czarny elf. Nawet inne gatunki muszą mieć dokładnie taki sam rozkład ras, jak współcześni Amerykanie. Ale jakoś mi to w oglądaniu nie przeszkadzało. Niech tam sobie wprowadzają reprezentację do swoich utworów, na zdrowie, tylko niech nie mają pretensji, że ktoś inny nie chce robić tak samo (jak to było w przypadku wątów pod adresem gier).
Natomiast podzielam zdanie wielu osób, że bardzo źle wypadła Triss. W książkach podkreślano, że jest młoda i "podlotkowata", tutaj sprawia wrażenie starszej od Yennefer.
Nie miałem większych problemów z różnymi planami czasowymi, na początku miałem mylne wrażenie, że przygody Geralta rozgrywają się jednocześnie z rzezią Cintry i ucieczką Ciri, ale nie przeszkadzało mi to w odbiorze.
Odpowiedz
Adeptus napisał(a): Fringilla i Cahir stali się dużo bardziej morderczymi postaciami (choć z drugiej strony, relacja Cahira z Ciri straciła ten lekko niepokojący pedo posmak).

Lepszy mroczny morderczy fanatyk niż pedoposmak?


Cytat: jak pokażą Emhyra, żeby nie zdradzić z miejsca laikom, że to Duny? W ogóle nie pokażą?

Zapewne. Będzie kadrowany od tyłu na ten przykład.



Cytat:Koncepcja magii inna niż w książkach - tam "mana" była czerpana z żywiołów czy eliksirów, nie było mowy o jakimś wysysaniu życia.


Była mowa o "czerpaniu" jako niezbędnym elemencie czarowania. Ale można było czarować i bez "czerpania" - właśnie kosztem energii życiowej. Yennefer uczyła Ciri najpierw czerpać, potem rzucać zaklęcia. Ale Tissaia mogła robić na odwrót - w celach pedagogicznych.




Cytat:Natomiast podzielam zdanie wielu osób, że bardzo źle wypadła Triss. W książkach podkreślano, że jest młoda i "podlotkowata", tutaj sprawia wrażenie starszej od Yennefer.


Może nie przeszła jeszcze takiej odmładzajacej przemiany jak Yennefer?
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
Cytat:Lepszy mroczny morderczy fanatyk niż pedoposmak?
Najlepiej byłoby bez jednego, ani drugiego. Dałoby się.



Cytat:Zapewne. Będzie kadrowany od tyłu na ten przykład.

Masz rację, jest to jakaś opcja. 


Cytat:Była mowa o "czerpaniu" jako niezbędnym elemencie czarowania. Ale można było czarować i bez "czerpania" - właśnie kosztem energii życiowej. Yennefer uczyła Ciri najpierw czerpać, potem rzucać zaklęcia. Ale Tissaia mogła robić na odwrót - w celach pedagogicznych.
Ok, tylko w serialu wygląda to tak, jakby koniecznie trzeba było czerpać z jakiegoś innego bytu ożywionego, choćby rośliny. W książkach można było np. z wód podziemnych albo ogniska, bez uśmiercania nikogo i niczego.



Cytat:Może nie przeszła jeszcze takiej odmładzajacej przemiany jak Yennefer?



Yennefer nie przeszła przemiany odmładzającej, tylko upiększającą. Triss jest pokazana w serialu jako "pełna" czarodziejka, nie uczennica. Poza tym zakładam, że w przyszłości nie zmienią aktorki.
Odpowiedz
Adeptus napisał(a): Najmocniejszą zmianą "ideową" jest dla mnie kwestia Nilfgaardu. W książkach to było pragmatyczne, świetnie zarządzane mocarstwo, silne nie tylko dzięki armii, ale handlowi, rzemiosłu i sprawnemu podporządkowywaniu sobie państw wasalnych. A ich podboje to był czysty ekspansjonizm, nie fanatyczny dzihad w imię Białego Płomienia.  W serialu stał się typowym Mrocznym Imperium Zła, mieszaniną bolszewizmu i mrocznego sekciarstwa.
Też mi to zgrzyta. Aczkolwiek również jest wytłumaczalne odmiennością mediów. W opowiadaniach Sapkowskiego początkowo Nilfgaard jest przedstawiany jako Tajemniczy Czarni Najeźdźcy. Naprawdę kojarzy się ze stereotypowym Imperium Zła. Dopiero potem, w sadze, jest stopniowo "odczarowywany" i pokazany jako w gruncie rzeczy zupełnie przyziemna, typowa monarchia, od królestw Północy różniąca się tylko większą sprawnością zarządzania. W serialu opartym na opowiadaniach pokazano Nilfgaardu więcej, niż w samych opowiadaniach - toteż taka koncepcja teokratycznego imperium z Misją była całkiem dorzeczna w celu wywołania tego samego uczucia mrocznej, niezrozumiałej siły, jakie miał czytelnik opowiadań. Tylko, aby pozostać konsekwentnym, w dalszych sezonach Imperium Zła również powinno zostać "odczarowane" i cały ten kult winien zostać przedstawiony jako pic na wodę, którym nikt na serio się nie przejmuje.
Cytat:Fringilla i Cahir stali się dużo bardziej morderczymi postaciami (choć z drugiej strony, relacja Cahira z Ciri straciła ten lekko niepokojący pedo posmak). W ogóle Cahir z poczciwego "nie jestem Nilfgaardczykiem" stał się fanatycznym wyznawcą.
Na mnie sprawiał wrażenie nie tyle fanatyka, co jakiegoś menago bardzo mocno "zorientowanego na osiąganie celów". Fringilla również. To zupełnie zgodne z charakterystyką tych postaci. A jego relacje z Ciri żadnego pedoposmaku nie miały - w książkach zaczął coś do niej czuć dopiero podczas próby porwania z Thanedd, kiedy była już wyrośniętą laską. I to właśnie to kiełkujące uczucie sprawiło, że przestał być taki zorientowany.
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a): Również uważam, że to, co scenarzyści dodali, jest sensowne i spójne z treścią oryginału.
Ale jest czasami niespójne samo ze sobą. Jest podkreślone, że ofiara z macicy to samodzielna decyzja Yennefer. Później z kolei Yennefer twierdzi, że możliwość posiadania dzieci jej odebrano i nikt, włącznie z Tissaią, tego nie kwestionuje.
No i jest jeszcze kwestia przedstawienia Vilgefortza. Po pierwszym sezonie trudno będzie zrobić z niego big baddi'ego.

ZaKotem napisał(a): Serial zdecydowanie jednak traci na tym, co odjęli. Podejrzewam, że decyzja ta była natury czysto ekonomicznej. - mamy piniędzy na tyle odcinków i tniemy, co się da. No i z tej bidy wyszło tak sobie - chociaż wciąż niebeznadziejnie. To, jak będzie wyglądać drugi sezon, zależy od tego, ile pierwszy zarobi.
Co jest o tyle dziwne, że wiele rzeczy dałoby się uratować kilkoma dialogami, które w pewien sposób i tak się pojawiły, tylko w nieodpowiednim momencie. "Mniejsze zło" zaadaptowali tak, że nie wiadomo o co chodzi, bo plan Renfri staje się znany widzowi dopiero po interwencji Geralta i, co najważniejsze, przesłanie opowiadania gdzieś się zupełnie zgubiło.
Boję się, że to nie problem natury ekonomicznej, tylko problem niezrozumienia do końca adaptowanego materiału.
Odpowiedz
No i obejrzał pilaster dwa ostatnie odcinki. Do tego co napisał wcześniej może dołożyć jednak spory minus.

Dziecko Niespodzianka na mocy Przeznaczenia musiało spotkać się z Geraltem. Ponieważ zarówno rodzina owego Dziecka, jak i sam Geralt nie mieli jednak szczególnej ochoty na realizację Prawa Niespodzianki i próbowali z przeznaczeniem pogrywać (Nie igra się z Przeznaczeniem!), Przeznaczenie musiało sie zemścić i spowodowało najazd na Cintrę, jej spustoszenie, rzeź i spalenie, aby w wyniku tego wszystkiego do spotkania Geralta z Niespodzianką w końcu doszło, tak jak Przeznaczenie tego chciało.

Tak to jest przedstawione zarówno w książce jak i w filmie. W książce Geralt dwukrotnie "krzyżuje drogi" z Dzieckiem Niespodzianką, ale ostatecznie zostawia je z Myszoworem w Brokilonie i zabierać nie go chce. Zatem Przeznaczenie musi działać w sposób gwałtowny i destrukcyjny.

W filmie jednak jest inaczej. Geralt przyjeżdża po Ciri i, jak na niego, bardzo natarczywie, domaga się od Calanthe jej oddania. Zatem Przeznaczenie powinno się w tym miejscu ziścić, i rzeź Cintry nie powinna mieć miejsca. W najgorszym przypadku, Geralt powinien spotkac się z Ciri przed lub podczas ataku na miasto (nawet w pewnym momencie widzi ją grajaca w hacele), a na filmie wyraźnie "coś" im w tym przeszkadza.

Co, inaczej niż w książce, jest sprzeczne z logiką działania Przeznaczenia.

W tym miejscu scenarzyści jednak spartolili. Smutny

I jeszcze dla równowagi z kolei jedna świetna absolutnie politycznie niepoprawna scena (nie wie pilaster skąd przekonanie o jakiejś polit-poprawności serialu - jest dokładnie na odwrót, wystarczy przypomniec matkę, która chciała złożyć w ofierze dziecko, aby sama się uratować).

Chodzi o moment, kiedy Ciri spotyka swoich plebejskich kumpli od gry w hacele. A ci, zamiast jej pomóc, chcą ją oczywiscie ...sprzedać Nilfgaardowi, a wcześniej jeszcze zgwałcić. Cwaniak. Bo wreszcie mogą przelecieć prawdziwą księżniczke i jeszcze na tym zarobić Smutny

A wtedy Ciri wpada w ...trans i ich wszystkich w malowniczy sposób rozsmarowuje po gałęziach - dobra zapowiedź tego, co będzie robić jako Szczurzyca.

Tak to jest, kiedy elity, ludzie dobrze urodzeni, wykształceni i majetni, pospolitują się z chamstwem i prostactwem. Smutny  Zawsze ma to negatywne konsekwencje. Również dla chamstwa Cwaniak
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a): W filmie jednak jest inaczej. Geralt przyjeżdża po Ciri i, jak na niego, bardzo natarczywie, domaga się od Calanthe jej oddania. Zatem Przeznaczenie powinno się w tym miejscu ziścić, i rzeź Cintry nie powinna mieć miejsca. W najgorszym przypadku, Geralt powinien spotkac się z Ciri przed lub podczas ataku na miasto (nawet w pewnym momencie widzi ją grajaca w hacele), a na filmie wyraźnie "coś" im w tym przeszkadza.

A jednak ma co, inaczej niż w książce jest sprzeczne z logiką działania Przeznaczenia.

E tam. Przeznaczeniu w filmie przeciwstawia się siła zupełnie realna i konkretna - królowa Calanthe. To ona jest tą złą niewierną, która nie chce oddać wnuczki i którą Przeznaczenie ukarało wraz z jej ludem, tak jak Jahwe ukarał Izraelitów Babilonem. Logika pozostaje ta sama. Tylko z Geralta zostaje zdjęta odpowiedzialność za niedowiarstwo, które w książce wyrażał, a w filmie nie.

Cytat:I jeszcze dla równowagi z kolei jedna świetna absolutnie politycznie niepoprawna scena (nie wie pilaster skąd przekonanie o jakiejś polit-poprawności serialu - jest dokładnie na odwrót, wystarczy przypomniec matkę, która chciała złożyć w ofierze dziecko, aby sama się uratować).

Chodzi o moment, kiedy Ciri spotyka swoich plebejskich kumpli od gry w hacele. A ci, zamiast jej pomóc, chcą ją oczywiscie ...sprzedać Nilfgaardowi, a wcześniej jeszcze zgwałcić. Cwaniak. Bo wreszcie mogą przelecieć prawdziwą księżniczke i jeszcze na tym zarobić Smutny

A wtedy Ciri wpada w ...trans i ich wszystkich w malowniczy sposób rozsmarowuje po gałęziach - dobra zapowiedź tego, co będzie robić jako Szczurzyca.

Tak to jest, kiedy elity, ludzie dobrze urodzeni, wykształceni i majetni, pospolitują się z chamstwem i prostactwem. Smutny  Zawsze ma to negatywne konsekwencje. Również dla chamstwa Cwaniak

To, co w Ameryce nazywa się "polityczną poprawnością" nie ma nic wspólnego z żadną socjalistyczną miłością dla wyklętego ludu ziemi. To tylko paleokonserwatyści ubzdurali sobie, że wszystko, co nie jest paleokonserwatyzmem, jest tym samym, więc komunizm jest tym samym co polityczna poprawność, feminizm, wegetarianizm, homoseksualność i globalne ocipienie. Tymczasem w politycznej poprawności chodzi o to, aby nie gnębić mniejszości. A lud pracujący jest wszak większością. W przeciwieństwie do arystokracji. Ujęcie arystokratycznej mniejszości jako gnębionej przez ludową większość jest jak najbardziej zgodne z ideą PP Uśmiech
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a): Przeznaczeniu w filmie przeciwstawia się siła zupełnie realna i konkretna - królowa Calanthe. To ona jest tą złą niewierną, która nie chce oddać wnuczki i którą Przeznaczenie ukarało wraz z jej ludem, tak jak Jahwe ukarał Izraelitów Babilonem. Logika pozostaje ta sama. Tylko z Geralta zostaje zdjęta odpowiedzialność za niedowiarstwo, które w książce wyrażał, a w filmie nie.

No faktycznie... Nie zwrócił pilaster uwagi, że Calanthe w filmie jest bardziej jednoznaczna niż Calanthe w książce, która ma rózne rozterki i która potencjalnie jest jednak gotowa ustąpic Przeznaczeniu. Nawet Myszowór aż tak bardzo nie obawia sie jej gniewu i obiecuje Geraltowi, że jakoś zostawienie Ciri z Geraltem Calanthe wytłumaczy. W filmie Calanthe jest znacznie bardziej uparta.


Cytat:To, co w Ameryce nazywa się "polityczną poprawnością" nie ma nic wspólnego z żadną socjalistyczną miłością dla wyklętego ludu ziemi. [...] w politycznej poprawności chodzi o to, aby nie gnębić mniejszości.

W żadnym razie. Jakoś nie zauważył pilaster, żeby orędownicy politycznej poprawności zamartwiali sie losem białych w Zimbabwe czy RPA.

W politycznej poprawności chodzi bowiem o to, żeby grupy społeczne, z jakiegos powodu "lepsze" (zamożniejsze, bardziej wykształcone, lepiej zorganizowane, bardziej cywilizowane etc) przedstawić "dla wynagrodzenia krzywd", jako gorsze. A te "gorsze", jako lepsze.

Czyli arystokracja jest w myśl zasad PP, jako lepsza od ludu, jest zdecydowanie gorsza.

Zresztą nie tylko to świadczy o tym,że ten serial jest politycznie bardzo niepoprawny. PP wymaga bowiem nie tylko obecności w fabule Murzynów, ale jeszcze pokazanie ich jako "lepszych" niż biali. Tymczasem główna schwarzcharakterka jest własnie ...Murzynką. Nieco tylko łagodzi ten wybór personalny fakt, że drugi najważniejszy ze złych, jest białym facetem. Cwaniak
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
Bert też w końcu zaliczył ostatni odcinek, na razie przynajmniej, więc dopisze swoje podsumowanie do przedmówców. Ale postaram się nie powtarzać zbyt wiele.

Spoiler!
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
A na dodatek komentarz z mojego od niedawna ulubionego kanału na jutubie. Szczere do bólu.



"searching for a minimum number of syllabs required to carry a series" - czyli "Mhmm" + "fuck"

"watch the action drama and completely lack of comedy" - racja

"Baths, beheadings, barf and booooobs" - nic dodać nic ująć.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
Kto obejrzał drugi sezon?
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
Ja jestem dokładnie na półmetku.

Subiektywnie, póki co - 5/10. Po wywaleniu drugiego odcinka wzrosłoby do 7/10.

Jeżeli potraktujemy to jako luźną adaptację, idąca mniej więcej po głównym wątku - niezły serial. Jeśli jako ekranizację - będzie zawód.

Zobaczę co pokażą mi kolejne cztery odcinki. Póki co, pierwszy sezon oceniam lepiej.
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Odpowiedz
O ile pierwszy sezon mi się podobał i „dodatki” wydawały mi się ciekawe i pasujące do historii, o tyle drugi sezon oglądam ziewając. Najbardziej męczy mnie wątek monolitów, który po pierwsze, nie wiadomo, czemu ma służyć, po drugie jest strasznie generyczny i nieoryginalny, a po trzecie, najważniejsze, jest przykładem wątku śledczego, w którym widz nie ma pojęcia o co chodzi. Wątek śledczy jest wtedy ciekawy, gdy widz dysponuje podobnymi informacjami co bohater i może sam próbować rozwikłać tajemnicę. Może ją rozwikła wcześniej od bohatera, a może pacnie się w głowę, gdy zostanie rozwiązana „no tak, to ma sens”. Tak czy siak jednak będzie zaangażowany. Tutaj jednak tego nie ma: Istredd prowadzi dochodzenie sam na podstawie sobie znanej wiedzy nt. monolitów, a widz siedzi i słucha teorii, które nic dla niego nie znaczą.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
Z tym serialem jest ten problem, że z książek niewiele zostało a większość tego co się dzieje to są właśnie dodatki. Przyznam, że nie rozumiem takiego posunięcia, bo mając prawie gotowy scenariusz w książkach prawie wszystko wymyślają od nowa.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Z tym serialem jest ten problem, że z książek niewiele zostało a większość tego co się dzieje to są właśnie dodatki. Przyznam, że nie rozumiem takiego posunięcia, bo mając prawie gotowy scenariusz w książkach prawie wszystko wymyślają od nowa.

A ja rozumiem i mi się ta myśl podoba. Otóż o ekranizację Sapka ciężko. Stworzył bogaty świat, ale clou tkwi w dyskusjach. W postaciach np. Regisa. No i w tym co się przydarza. Na ten przykład sraczka Triss. Słabo ekranowalna. Wątki poboczne Sagi, postaci drugoplanowe jak doppler miały jakiś cel a Geralt sensownie jeździł po mapie. Ogólnie robi się z tego serial typu magia i miecz. Mało oryginalny, wyeksploatowany w dotychczas dostępnych rzeczach z Uniwersum Wiedźmina. A no i zakończenie Sagi mnie osobiście rozczarowało, bo było blade na tle przygód.

Twórcy serialu zostawili sobie treść ekranizacyjną żeby w małej liczbie odcinków i nieznanej sezonów ukuć opowieść z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem. I robią to dobrze. Serial ma bogaty świat, zagadka monolit jest odkrywana, przepowiednia wyjaśniana, sięgnęli po stwory typowo słowiańskie, wątek Ciri jest rozwijany, Geralt to nareszcie Geralt a nie brzuchomówca, miłym zaskoczeniem jest grono wiedźminów, wątek elfów jest polityczny. Czego chcieć więcej? Zostawiono trudny materiał, na może lepsze czasy, korzysta się pełnymi garściami ze świata i nie jest to nijako nudne jak pierwszy sezon. Zrobiono coś w stylu alternatywnej historii i wątek zakończeniowy ma tu lepszy potencjał niż u samego Sapka, u którego wyglądał na bezcelową doczepkę. Wiedźmin nie skończy jak GoT i sam Sapek zdaje się moje przewidywania potwierdzać. Jest dobrze.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Gawain napisał(a): Otóż o ekranizację Sapka ciężko.

Pamiętam czasy, kiedy za takie coś zostałbyś ukrzyżowany na najbliższym dębie. "Sapek" było określeniem fanów, a sam autor miał zastrzeżony skrót AS. Ale chyba się nie przyjęło.

Cytat:A no i zakończenie Sagi mnie osobiście rozczarowało, bo było blade na tle przygód.

Generalnie A-Sapek potrafił spieprzyć sagi na końcówce. O ile jeszcze w Wiedźminie można mówić o pewnej konsekwencji narracji, to nigdy nie wybaczę mu, jak spartolił kompletnie koniec Trylogii Husyckiej. Jakby chciał skopiować końcówkę Pani Jeziora, tylko jeszcze gorzej.

To tyle i znikam, bo jeszcze drugi sezon przede mną.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości