To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Życie w świecie częściowej postrzadkości
#1
Historia ludzkości od rewolucji neolitycznej aż po czasy nie tak dawne to historia zabiegania o dobra rzadkie. Konkurencja o dobra takie jak ziemia, pożywienie, surowce, czy rzadkie produkty rąk ludzkich ukształtowała nasze społeczeństwa, ich instytucje, hierarchie, role i działania. Koncepcja własności i posiadania jest jedną z najsilniej ugruntowanych wśród ludzi koncepcji. Cały szereg filozofii i ideologii skupia się w zasadzie tylko na tym, jak dzielić dobra rzadkie.

Gdy w ten świat wkroczyła, cała na biało, powszechna informatyzacja, przyniosła ona, po raz pierwszy zapowiedź czegoś innego — społeczeństwa postrzadkości. Informatyzacja pozwalając błyskawicznie, bezstratnie i tanio kopiować dane sprawia, że pewne dobra przestają być rzadkie per se. Taki hybrydowy (chciałbym nazwać go „przejściowym”, ale nie znam przyszłości) model gospodarki rodzi oczywiście kluczowy problem. Co ma zrobić producent nierzadkiego dobra, który do funkcjonowania potrzebuje dóbr rzadkich.

Na to pytanie, istnieją konkurencyjne, dwie odpowiedzi. Pierwsza z nich mówi — trzeba coś wymyślić, ale nie ma powrotu. To jest ideologia, która stoi za ruchem open-source, czy creative commons. Trzeba pogodzić się z faktem, że nasze twory zostaną skopiowane i nie mogą być traktowane jako rzadkie. Dlatego trzeba szukać nowych sposobów zarabiania na tych produktach.

Druga z odpowiedzi brzmi „trzeba uczynić te dobra rzadkimi”. Z tej postawy wynikają DRM-y, czy cały system „crypto”. Informatyzacja zabrała nam rzadkość, to informatyzacja niech nam tę rzadkość odda.

Zdaje się, że w tej chwili żadna z odpowiedzi nie jest do końca satysfakcjonująca. Sukcesy open-source są ograniczone (choć nie można powiedzieć, że ich w ogóle nie ma). Jednocześnie jednak coraz mniejszą ufność pokłada się w DRM-ach i coraz głośniej coraz więcej ludzi zaczyna się zastanawiać, co właściwie kupują, płacąc za NFT.

Jak myślicie, w jakim kierunku pójdzie ludzka gospodarka? Czy da się rozwiązać ten konflikt? Czy można sobie wyobrazić społeczeństwo całkowicie postrzadkościowe?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#2
W wariancie "Open source", aby coś powstało, twórca musi mieć inne źródło dochodu. Produkt darmowy powstaje tylko jako działalność poboczna. Fajnie, że dostajemy coś za darmo, ale zawodowi twórcy na tym tracą.
+ dużo osób dostaje produkty za darmo
- zawodowi twórcy tracą pracę
- wielu projektów nie będzie, bo nie da się ich zrobić "na boku"

Wariant "DRM" to de facto to, co było do tej pory. Twórca teoretycznie mógłby się podzielić treścią z całym światem, ale nie robi tego, bo wtedy cały świat się na niego wypnie.
- nie ma produktów za darmo
+ zawodowi twórcy mają pracę
+ jest więcej dobrych projektów

Oba warianty funkcjonują i jakoś się uzupełniają. Tak na czuja, wydaje mi się, że warto by było skorzystać z tego, że informacja stała się tania, zamiast stawiać tamy w postaci DRM. Dać środki na życie twórcom, aby w zamian oferowali darmowe produkty. Czyli twórca nie będzie działał za free i w wolnym czasie, ale też nie będzie zbijał takich kokosów jak obecnie ci, którzy odnieśli sukces komercyjny. To trzeci wariant, który moim zdaniem kiedyś wygra.
Odpowiedz
#3
Jaques napisał(a): W wariancie "Open source", aby coś powstało, twórca musi mieć inne źródło dochodu. Produkt darmowy powstaje tylko jako działalność poboczna.
W jakim sensie „inne”. Czy np. model, jaki przyjął Red Hat to „inne źródło”? Czy rozwijanie systemów GNU/Linux to dla nich „działalność poboczna”?

Cytat:Dać środki na życie twórcom, aby w zamian oferowali darmowe produkty.
To jest pewien wariant odpowiedzi nr 1.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#4
Opisałem taki idealny, uproszczony wariant 1. O Red Hat mam ogólną wiedzę. Mógłbyś więcej napisać, jak funkcjonują?
Cytat:To jest pewien wariant odpowiedzi nr 1.

Różni się tym, że twórca dostaje gratyfikację za to, że pracuje, a nie za produkt. To, co zrobi, jest udostępniane wszystkim.
Odpowiedz
#5
Jaques napisał(a): Opisałem taki idealny, uproszczony wariant 1. O Red Hat mam ogólną wiedzę. Mógłbyś więcej napisać, jak funkcjonują?
Red Hat utrzymuje się ze sprzedaży wolnego oprogramowania. Co może się wydawać dziwne, skoro każdy może se sciągnąć Linuxa za darmo z netu. Taki model jest jednak możliwy, bo korporacyjni użytkownicy takiego oprogramowania potrzebują gwarancji i wsparcia.

Nieco inaczej jest w przypadku Mozilli, odpowiedzialnej za Firefoxa. Tutaj większość dochodu płynie od Google’a, który płaci za to, by być domyślną przeglądarką. Taki model, w którym Google jest jednocześnie klientem i głównym konkurentem kiepsko jednak wypalił i Firefox ustępuje własnemu produktowi Google’a.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#6
Red Hat to coś pośredniego. Ma cechy wariantu "Open source" i komercyjnego. Oprogramowanie jest darmowe, ale support płatny. Wydaje się, że są tu dwa produkty, z których każdy jest inaczej traktowany. Zajmowanie się wsparciem dla klienta korporacyjnego można uznać za "inne źródło".

Czy korporacyjny klient może użyć wariantu open? Czy są ograniczenia prawne i/lub w możliwościach oprogramowania darmowego, które dyskwalifikują je do użycia w dużej firmie?
Odpowiedz
#7
Jaques napisał(a): Red Hat to coś pośredniego. Ma cechy wariantu "Open source" i komercyjnego. Oprogramowanie jest darmowe, ale support płatny.
No ale przecież „open source” nie jest tożsame z „darmowym”. Open Source oznacza, jak sama nazwa wskazuje, że użytkownik ma dostęp do kodu źródłowego softu, który używa. Tylko tyle i aż tyle.

Cytat:Czy korporacyjny klient może użyć wariantu open? Czy są ograniczenia prawne i/lub w możliwościach oprogramowania darmowego, które dyskwalifikują je do użycia w dużej firmie?
A co zrobi klient korporacyjny, jak przestanie działać? Soft na otwartej licencji nie ma żadnej gwarancji. Można oczywiście zatrudnić ludzi, którzy będą pilnowali, żeby taki darmowy soft działał. Ale im też trzeba zapłacić. Dlatego sensownym modelem dla korporacji jest wykupienie licencji płatnej na Open Source.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#8
Chodziło mi o wariat "open source", o którym rozmawiamy, a nie o samą licencję "open source". Może lepiej nazwijmy to "darmowe oprogramowanie", żeby się nie myliło.
Cytat:Dlatego sensownym modelem dla korporacji jest wykupienie licencji płatnej na Open Source.

Jasne, chciałem to zrozumieć od strony Red Hat. Możliwy jest model, w którym do celów edukacyjnych i domowych oprogramowanie jest za darmo, a do celów komercyjnych nie można go używać, jeżeli się wykupi licencji. Może też rozwiązania do pracy grupowej, zabezpieczenia dostępu itp. nie są dostępne w wersji darmowej?
Odpowiedz
#9
zefciu napisał(a): Historia ludzkości od rewolucji neolitycznej aż po czasy nie tak dawne to historia zabiegania o dobra rzadkie. Konkurencja o dobra takie jak ziemia, pożywienie, surowce, czy rzadkie produkty rąk ludzkich ukształtowała nasze społeczeństwa, ich instytucje, hierarchie, role i działania. Koncepcja własności i posiadania jest jedną z najsilniej ugruntowanych wśród ludzi koncepcji. Cały szereg filozofii i ideologii skupia się w zasadzie tylko na tym, jak dzielić dobra rzadkie.

Gdy w ten świat wkroczyła, cała na biało, powszechna informatyzacja, przyniosła ona, po raz pierwszy zapowiedź czegoś innego — społeczeństwa postrzadkości. Informatyzacja pozwalając błyskawicznie, bezstratnie i tanio kopiować dane sprawia, że pewne dobra przestają być rzadkie per se. Taki hybrydowy (chciałbym nazwać go „przejściowym”, ale nie znam przyszłości) model gospodarki rodzi oczywiście kluczowy problem. Co ma zrobić producent nierzadkiego dobra, który do funkcjonowania potrzebuje dóbr rzadkich.

Abonament. Postępujące stechnicyzowanie możliwe dzięki informatyzacji sprawia, że w przewidywalnej przyszłości coś co było dobrem rzadkim stanie się dobrem ogólnodostępnym. Będzie jak z żarciem. Niska czaso i kosztochłonność będzie coraz powszechniejsza a najważniejsza składowa czyli czas pracy włożony w produkcję ulegnie skróceniu do niezbędnego minimum. Przy powszechnej ikeizacji, fordyzacji czy innej mechanizacji wyjściem jest tylko zapewnienie sobie stałej grupy odbiorców czerpiącej ponadpodstawowe korzyści z bycia klientem. I powstanie cyberkorpofeudalizm merkantylny. Będąc w teamie danego korpo będzie można w zamian za usługi, dane osobowe, wpłaty abo, nabywać jakieś unikalne dobra któe będą niby powszechne ale modne i rzadkie. I tak sądzę, że każdy dostawca dóbr będzie oferował dodatkowe cudeńka z innego korpo albo będzie powiększał swoje lenno o kolejne usługi pokrewne albo pożądane. I to już widać. Telekomy rzucają na rynek oferty związane z całą strefą około komunikacyjną oraz usługi dostępne dzięki owej komunikacji czyli tworzą się huby telerozrywkowe i około bankowe. Z tego miejsca jest o krok do oferowania łatwych do przechowywania i dystrybucji przedmiotów takich jak choćby ubrania albo elektronika. I mamy tutaj rynek wearables który się rozwinie i zintegruje z tą branżą. Rynki usług też wejdą w pakiety dostaw i stawiam, że dzięki Amazonowi będą to zakupy a w dalszej kolejności gastro i przewozy. I co mamy wtedy? Ano latyfundium z magantem i wierną czeladź wykonującą prace i płacące czynsze na rzecz Pana w zamian za usług i możliwość korzystania z przywilejów jarmarcznych na rynku własnym albo innego przyjaznego magnata. Większość będzie treści konsumować, ale część z nudów zacznie tworzyć i powstanie piramidka znana z historii. System będzie stabilny, ciążący w kierunkach albo parareligijnych wręcz sekciarskich ale średnioagresywnych, bo walka o dobra nie będzie zażarta, gdyż podstawowa wewnętrzna redystrybucja dla nowych klientów i ich abo oraz danych oraz potencjalnych usług świadczonych na rzecz telekomu będą umożliwiać przepływy luzaków czy też jak kto woli frajerów. Ogólnie dojdzie do unifikacji i ścigania się w szerokości udostepniania pożądanych dóbr. Mamy multum takich platform streamingowych np. Stawiam diamenty przeciw orzechom, że albo dojdzie do powtórki z piracenia z lat '00 albo platformy pójdą po rozum do głowy i w miarę nowy kontent będą sobie wypożyczać umożliwiając zobaczenie go na innych platformach niż rodzime. A tym samym rozgrywając niezdecydowanych. Albo będzie mnóstwo szajsu i piracenie czy dzielenie kont a tym samym straty. A przecież wystarczy prosty system tokenowy ala pre paid umożliwiający opłacanie wybranych produkcji nieco drożej ale na wszystkich platformach tak, że sam produkt zarabia na siebie w prosty sposób. Kupując karnet na dajmy na to 100 godzin, kilkadziesiąt dowolnych tytułów, na binge watching dowolnych seriali rozwiązuje się podstawowy problem z dostępnością do treści. Komu dzisiaj zależy na czterech osobnych kontach, na konieczności czekania na nowości filmowe w kinie? Karta pre paid przypisana do jednego konta a pozwalająca płacić za treści u każdego wytwórcy to konieczność.

Cytat:Druga z odpowiedzi brzmi „trzeba uczynić te dobra rzadkimi”. Z tej postawy wynikają DRM-y, czy cały system „crypto”. Informatyzacja zabrała nam rzadkość, to informatyzacja niech nam tę rzadkość odda.

Zdaje się, że w tej chwili żadna z odpowiedzi nie jest do końca satysfakcjonująca. Sukcesy open-source są ograniczone (choć nie można powiedzieć, że ich w ogóle nie ma). Jednocześnie jednak coraz mniejszą ufność pokłada się w DRM-ach i coraz głośniej coraz więcej ludzi zaczyna się zastanawiać, co właściwie kupują, płacąc za NFT.

Mnie się wydaje, że to nie może pójść w rozwój ani w tę stronę ani w tamtą. Ogólnej prostoty kopiowania treści nie da się ograniczyć a największe gratyfikacje przynosi jak największa rzesza odbiorców, którzy siłą rzeczy nie są odbiorcami premium. Konkurencja zaś sprawia, że pojawiają się monopoliści, których moda zrzuca z piedestału a wojna między nimi nie prowadzi do niczego. Toteż dostęp będzie jak najłatwiejszy, w dodatku tani ale przy tym spersonalizowany, automatycznie kreowany na rzadki, sektora premium. Stąd też pojawiać się zaczną bonusowe dodatki do wybranych usług. Na przykład ww. token będzie nie tylko zasileniem karty przedłaconej czy konta ale też losem w loterii NFT, gdzie wystawca odkupi po określonej wartości związany z zasileniem token, wymieni go na miesięczny darmowy abo albo w jakiś inny kreatywny sposób zarzuci reklamę "do paczki czipsów".

Cytat:Jak myślicie, w jakim kierunku pójdzie ludzka gospodarka? Czy da się rozwiązać ten konflikt? Czy można sobie wyobrazić społeczeństwo całkowicie postrzadkościowe?

Widzę tylko jedno rozwiązanie. Darmowe platformy i premium abonamentowe płatne w różnych formatach. Ewentualnie doraźne płatności "wypożyczalniom". Rosnący poziom życia, mody i zmieniające się wyznaczniki luksusu sprawią, że wszytsko pójdzie w stabilność. Każde konieczne dobro będzie tanie o ile będzie się akceptować ograniczenia prawa do posiadania na własność wszystkiego poza żarciem i drobną własnością. Może jeszcze jakieś budownictwo modułowe albo drukowane się uchowa jako względnie dostępne natomiast cała reszta będzie pakietami z kilku dominujących sektorów. Komu na dobrą sprawę będzie potrzebne auto jeżeli wypożyczenie autonomicznego elektryka codziennie będzie szybsze i tańsze niż utrzymanie i samodzielny serwis? Rzesze ludzi zrezygnują z aut na własność, bo apka we wszczepie będzie na zaś przywoływać z pobliskiego postoju auto na żądanie w czasie mniejszym niż taksówkę? Przecież każde miasteczko gminne nie leży dalej niż półgodziny drogi od najdalej położonych wsi. Zbudowanie postojów na zadupiach to kwestia czasu. Auto stanie się pewnym wyznacznikiem, ale ogromna większość ludzi po prostu zrezygnuje z niego w zamian za bilet albo tańszy miesięczny. Praktycznie wszystkie sektory w to pójdą. Ubezpieczenia, rozrywka, gastro. Tylko patrzeć jak upowszechnienie się zakupów na żądanie i zautomatyzowanych dostaw pod drzwi pozwoli na żywienie się żarciem tańszym nawet niż samodzielnie ugotowanym. Jeszcze przez lata stabilność mieszkaniowa będzie względnie droga, ale to też problem przejściowy. W końcu inżynieria materiałowa idzie do przodu i wcale nie trudno mi sobie wyobrazić że powstanie włókno o właściwościach izolacyjnych wręcz genialnych a wytrzymałości takiego korundu i przy tym tanie jak barszcz. Czy wtedy nie wystarczy utkać tkaniny z wszytymi stabilizatorami z pamięcią kształtu tak jak wszywa się dziś metalowe paski do silikonowych opasek? Posatwić narożniki, zatopić to to w małym a zmyślnym fundamencie i wuala. Mamy albo domek-pudełko albo jurtę albo kopułę za grosze. Mechanizmy do wygodnego życia jak woda ze studni i prąd już nie są drogie a jeżeli miały by być autonomiczne to już koszty całego przedsięwzięcia podobne by były raczej do kupna używanego auta średniej klasy niż budowy domu z podstawowym pakietem wygód. Ale najpewniej i tak będą wszędzie bloki z drukarek 3D. I abo do tego. Nie da się żyć open office bo nie ma motywacji do wzrostu a chciwość nie zamknie niczego produkując rzadkość tam gdzie nie ma na nią zbytu. Po prostu zostaniemy w systemie w którym my Frajerzy (Ludzie Wolni) będziemy wybierać sobie Króla, Pana i Plebana a oni nas będą przekupować wizjami raju, Arkadii i ciepłej wody w kranie w krainie Szybkiego Łącza.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości