To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Po co nam wiara; co by było gdyby...?
#1
Zagrajmy w grę ;-)
"Grupa naukowców udowadnia z absolutna pewnością że bóg nie istnieje i nie ma życia po śmierci."
Dowody są na tyle jednoznaczne że każdy sceptyk i ignorant nie może się z nimi nie zgodzić.
Jak sądzicie, jak wtedy potoczyłyby się losy ludzkości?
Pomysły proponuje podzielić na 2 kategorie:
- efekty natychmiastowe,
- efekty długofalowe (trudniejsze do przewidzenia ale chyba ciekawsze).

Moje typy:

Efekty natychmiastowe:
1. Upadek wszystkich kościołów i wyznań to pierwsza i naturalna konsekwencja.
2. Z początku chaos i anarchia ale zapewne z czasem sytuacja w tym zakresie ustabilizowałyby się.
3. Sumienie ludzkie zostałoby poddane poważnej próbie: wzrost przestępczości.
4. Znaczny wzrost liczby samobójstw.
5. Mnóstwo ludzi popada w depresję.
6. Dla odmiany (ad. 4. i 5.) wielu ludzi zaczyna w pełni korzystać z życia i ich może być nawet więcej niż 4. i 5.
7. Przypuszczam że nawet zadeklarowani ateiści oprócz "a nie mówiłem" poczuli by pewien niepokój.

Efekty długofalowe:
1. miejsce kościołów zajmują inne ugrupowania - chociaż trudno mi sobie wyobrazić jakie, może np. takie od zbiorowych samobójstw?
2. Głównym problemem ludzi jest depresja: psycholodzy, psychoanalitycy itp. mają wzięcie.
3. liczba samobójstw jest nadal wyższa niż w poprzedniej epoce.
4. Radykalna zmiana prawa w niemal wszystkich Państwach świata (może się mylę ale wydaje mi się że w większości krajów prawo w jakiś sposób nawiązuje do wartości religijnych).
5. Szybszy rozwój nauki bo:
- w pewnym sensie nauka zajęła miejsce religii,
- nauki biologiczne i pochodne: zakres eksperymentów nie jest już tak bardzo ograniczony aspektami moralnymi.
Odpowiedz
#2
Przybysz z K-PAX napisał(a): ... każdy sceptyk i ignorant nie może się z nimi nie zgodzić.
Jak udowodnią, że nie istnieje nikt, kto się z nimi nie zgadza?

Religie rosną w siłę, gdy się je zewnętrznie i siłowo zwalcza, a słabną, gdy wewnętrznie same się wyniszczają - przede wszystkim powstanie czynny opór, który wzmocni wszystkie religie.
Odpowiedz
#3
Przybysz z K-PAX napisał(a): Dowody są na tyle jednoznaczne że każdy sceptyk i ignorant nie może się z nimi nie zgodzić.
Jest to zupełnie nierealny scenariusz. Z dwóch powodów:

Primo: dowody na antropogeniczne ocieplenie klimatu są też jednoznaczne. A jednak nie tylko ignoranci próbują udawać, że nic się nie dzieje. Mam wrażenie, że żyjesz w jakimś równoległym świecie, w którym normą jest przyjmowanie postrzegania naukowego.

Secundo: nauka nie działa tak, że jest w stanie dostarczyć dowodu na „nieistnienie dowolnego bytu określonego terminem X”. Część osób zatem po prostu „przesunie” koncepcję Boga w taki obszar, w którym wspomniany dowód nie będzie działał i będzie broniła tej koncepcji.

Cytat:Sumienie ludzkie zostałoby poddane poważnej próbie: wzrost przestępczości.
Cytat:Radykalna zmiana prawa w niemal wszystkich Państwach świata (może się mylę ale wydaje mi się że w większości krajów prawo w jakiś sposób nawiązuje do wartości religijnych).
Tutaj wychodzisz z założenia, że religia jest źródłem moralności i prawa. Tymczasem dla większości ludzi i społeczeństw Zachodu już dawno nie jest. Nawet dla ludzi wierzących i państw zachowujących jaką religijną symbolikę. To co pisano w wątku https://ateista.pl/showthread.php?tid=14889 potwierdza, że odejście od wiary nie powoduje zwykle żadnej wielkiej rewolucji w normach etycznych.

Cytat:5. Szybszy rozwój nauki bo:
- w pewnym sensie nauka zajęła miejsce religii
Nauka nie może zająć miejsca religii, bo nauka jest trudna, a religia łatwa. To jest taka wiara, że jak ludzie przestaną grać w głupie gierki na komórce, to „zajmą się czymś pożytecznym”. Ale to tak nie działa. Nauka wymaga wysiłku, do którego nie wszyscy są zdolni. Miejsce religii może zająć co najwyżej niereligijna ideologia.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#4
zefciu napisał(a): Secundo: nauka nie działa tak, że jest w stanie dostarczyć dowodu na „nieistnienie dowolnego bytu określonego terminem X”. Część osób zatem po prostu „przesunie” koncepcję Boga w taki obszar, w którym wspomniany dowód nie będzie działał i będzie broniła tej koncepcji.

Można sobie wyobrazić taki scenariusz, w którym nauka dostaje wglądu do sfery, nazywanej przeze mnie tutaj "metafizyką". Udowodnić nieistnienia się nie da (a przynajmniej nie w omawianym scenariuszu), natomiast gdyby naukowo dało się analizować anioły, demony i inne sfery, to, podobnie jak słońce, planety i gwiazdy, utraciłyby swój nadprzyrodzony wymiar.

Cytat:To co pisano w wątku https://ateista.pl/showthread.php?tid=14889 potwierdza, że odejście od wiary nie powoduje zwykle żadnej wielkiej rewolucji w normach etycznych.

Czasem bywa jednak efekt odwrotny i "rewolucja w normach etycznych" powoduje odejście od wiary a przynajmniej religii. Począwszy od tak masowego problemu jak kwestie rozwodów. Osoba, która z tego powodu odrzuciła wiarę nie zmienia normy etycznej, a raczej zmieniła ją już a priori odejścia.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#5
bert04 napisał(a): Czasem bywa jednak efekt odwrotny i "rewolucja w normach etycznych" powoduje odejście od wiary a przynajmniej religii. Począwszy od tak masowego problemu jak kwestie rozwodów. Osoba, która z tego powodu odrzuciła wiarę nie zmienia normy etycznej, a raczej zmieniła ją już a priori odejścia.
Ten efekt zachodzi, ale nie jest on dowodem na to, że wiara jest faktycznie źródłem moralności. Wiara po prostu konserwuje pewien system moralny i głosi go jako obiektywny.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#6
bert04 napisał(a): Począwszy od tak masowego problemu jak kwestie rozwodów.

To nie jest masowy problem tylko masowe udogodnienie co by się ludzie ze sobą nawzajem nie męczyli całe życie. Mój ojciec to rozwodnik, moja matka to rozwódka. Po swoich rozwodach żyją ze sobą już tak ok. 40 lat (w tym 35 lat na kocią łapę). Dzięki rozwodom mogli stworzyć nieformalny związek, z którego powstał bękart Lumberjack. Zawsze będę bronił rozwodów, bo pośrednio dzięki nim zaistniałem i mogę sobie teraz czerpać z życia pełnymi garściami jedząc schabowe, żłopiąc piffko i czytając nasze forum. Howgh!
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#7
zefciu napisał(a): Nauka nie może zająć miejsca religii, bo nauka jest trudna, a religia łatwa. To jest taka wiara, że jak ludzie przestaną grać w głupie gierki na komórce, to „zajmą się czymś pożytecznym”. Ale to tak nie działa. Nauka wymaga wysiłku, do którego nie wszyscy są zdolni. Miejsce religii może zająć co najwyżej niereligijna ideologia.

Przez jakiś okres miałem podobne zdanie, pewnie z powodu własnych doświadczeń. Nigdy nie byłem osobą religijną a swego czasu uważałem się za libertarianina, socjalistę etc. itp. A nawet przez jakiś czas próbowałem zostać katolikem (to akurat nigdy mi się nie udało). 

Natomiast zdecydowanie nie jestem naukowcem a wydaje mi się, że dzisiaj nie wyznaję też żadnej konkretnej ideologii. Politycznie powiedziałbym, że jestem jakimś bez jajecznym centrystą - niech będzie jak jest bo nie jest źle. Życiowo też stawiam na pragmatyzm czyli pewnie kierują się gdzieś etyką około chrześcijańska (pomimo, że wydaje mi się iż obiektywne wartości moralne nie istnieją) bo ta wydaje mi się, że w dużej mierze historycznie się sprawdziła (a przynajmniej jakoś tam sprawdza się w moim życiu). To samo podejście mam prawie do wszystkiego. Jak zauważyłem, że całkiem dobrze można zarobić zostając programistą to nauczyłem się programować i nadal sonduje rynek i staram się zdobywać potrzebne umiejętności. Chcę dobrze zarządzać swoimi finansami to staram się zdobywać wiedzę o inwestowaniu. A więc jest problem szukam rozwiązania nic ponad to. I przykładów myślę, że mógłbym mnożyć i podać więcej. 

A więc nie jestem religijny, nie jestem naukowcem i nie posiadam żadnej konkretnej ideologii. Chyba, że nazwalibyśmy ją jakimś nihilizmem czy tumiwisizmem. 

Więc czy faktycznie wybór wygląda tak, że albo religia albo nauka albo ideologia? A może żadne, wystarczy zająć się swoim życie a reszta to jest fałszywy wybór Uśmiech
"Nie można powiedzieć, która masa ludowa ma więcej źródeł piękna. Są wieki całe, że jakiś naród przoduje drugim, są znów wieki, że idzie za drugim. Kto tępi narody, ten jakby zrywał struny z harfy świata. Cóż komu przyjdzie, że będzie miał harfę o jednej tylko strunie? Nie tępić, lecz rozwijać należy narodowości. A rozwijać je może wolność narodów, niepodległość i poszanowanie ich odrębności…"

Ignacy Daszyński
Odpowiedz
#8
Nie wiem, jak wyczytałeś Kontestatorze z mojej wypowiedzi tezę, że istnieje tylko wybór między wiarą a nauką. Wręcz przeciwnie — zwracałem uwagę na to, że nauka nie jest czymś, co zastępuje wiarę. Można być naukowcem, lub bazować swoje poglądy na nauce i jednocześnie wyznawać religię. A można nie zajmować się nauką, ani nie praktykować wiary religijnej.

To do czego się odnosiłem, to teza K-PAX-a, że usunięcie religii spowoduje, że ludzie nagle masowo zajmą się nauką. Co jest wariacją popularnego mema:
[Obrazek: ZCAveBU.png]
Którego niestety nie potwierdzają żadne znane obserwacje. Jeśli już, to związek przyczynowo-skutkowy jest odwrotny. Nauka poprawia dobrostan ludzi, a wysoki dobrostan ludzi sprzyja świeczczeniu społeczeństw.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#9
lumberjack napisał(a):
bert04 napisał(a): Począwszy od tak masowego problemu jak kwestie rozwodów.

To nie jest masowy problem tylko masowe udogodnienie (...) Zawsze będę bronił rozwodów,

Sorry za niefortunne sformułowanie, jest to problem dla religii oczywiście, nie dla zainteresowanych. I nie można tu mówić o jakichś 5% społeczeństwa. Zresztą, swego czasu KRK stracił cały kraj przez brak tej opcji, a że w czasach późniejszych ten kraj był imperium kolonialnym i jego spadkobiercy należą do czołowych gospodarek świata, cóż, efekt motyla na masowy efekt braku tej opcji.

Cytat:bo pośrednio dzięki nim zaistniałem

Powiedzmy, że to niebezpieczny tok uzasadnienia. Zaistniałeś dzięki miłości Twoich rodziców i tego, że stworzyli rodzinę i to się liczy.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#10
zefciu czyli w sumie pełna zgoda Duży uśmiech
"Nie można powiedzieć, która masa ludowa ma więcej źródeł piękna. Są wieki całe, że jakiś naród przoduje drugim, są znów wieki, że idzie za drugim. Kto tępi narody, ten jakby zrywał struny z harfy świata. Cóż komu przyjdzie, że będzie miał harfę o jednej tylko strunie? Nie tępić, lecz rozwijać należy narodowości. A rozwijać je może wolność narodów, niepodległość i poszanowanie ich odrębności…"

Ignacy Daszyński
Odpowiedz
#11
Nauka zajmuje się tym, co wymierne, a religia tym, co niewymierne” — uważa publicysta William Rees-Mogg. „Nauka nie może ani udowodnić, ani zakwestionować istnienia Boga, podobnie jak nie może udowodnić ani zakwestionować żadnego twierdzenia natury moralnej lub estetycznej. Nie ma żadnego naukowego powodu, by miłować bliźniego albo szanować ludzkie życie (...). Wniosek, iż coś, czego nie można potwierdzić naukowo, nie istnieje, to najoczywistszy błąd; oznaczałoby to odrzucenie prawie wszystkiego, co cenimy, nie tylko Boga czy ludzkiego ducha, ale też miłości, poezji i muzyki”.
Odpowiedz
#12
Moim zdaniem najbardziej dziwne są osoby. Także toksyczne
..

Takie które chcą udowodnić istnienie Boga w paradygmacie naukowym.

Te osoby sa często dobre. Czynią wiele dobra.

Ale nie czynia tego przez to, że wierzą w Boga.

Czynią to wbrew temu.

Kontestator napisał(a):
zefciu napisał(a): Nauka nie może zająć miejsca religii, bo nauka jest trudna, a religia łatwa. To jest taka wiara, że jak ludzie przestaną grać w głupie gierki na komórce, to „zajmą się czymś pożytecznym”. Ale to tak nie działa. Nauka wymaga wysiłku, do którego nie wszyscy są zdolni. Miejsce religii może zająć co najwyżej niereligijna ideologia.

Przez jakiś okres miałem podobne zdanie, pewnie z powodu własnych doświadczeń. Nigdy nie byłem osobą religijną a swego czasu uważałem się za libertarianina, socjalistę etc. itp. A nawet przez jakiś czas próbowałem zostać katolikem (to akurat nigdy mi się nie udało). 

Natomiast zdecydowanie nie jestem naukowcem a wydaje mi się, że dzisiaj nie wyznaję też żadnej konkretnej ideologii. Politycznie powiedziałbym, że jestem jakimś bez jajecznym centrystą - niech będzie jak jest bo nie jest źle. Życiowo też stawiam na pragmatyzm czyli pewnie kierują się gdzieś etyką około chrześcijańska (pomimo, że wydaje mi się iż obiektywne wartości moralne nie istnieją) bo ta wydaje mi się, że w dużej mierze historycznie się sprawdziła (a przynajmniej jakoś tam sprawdza się w moim życiu). To samo podejście mam prawie do wszystkiego. Jak zauważyłem, że całkiem dobrze można zarobić zostając programistą to nauczyłem się programować i nadal sonduje rynek i staram się zdobywać potrzebne umiejętności. Chcę dobrze zarządzać swoimi finansami to staram się zdobywać wiedzę o inwestowaniu. A więc jest problem szukam rozwiązania nic ponad to. I przykładów myślę, że mógłbym mnożyć i podać więcej. 

A więc nie jestem religijny, nie jestem naukowcem i nie posiadam żadnej konkretnej ideologii. Chyba, że nazwalibyśmy ją jakimś nihilizmem czy tumiwisizmem. 

Więc czy faktycznie wybór wygląda tak, że albo religia albo nauka albo ideologia? A może żadne, wystarczy zająć się swoim życie a reszta to jest fałszywy wybór Uśmiech
A w domcì ku czemu byłeś  wiedziony ?
Mama, babcia, tato, wujek stryjek.. Nieśmiały
„W okopach nie ma ateistów” – to nie jest argument przeciwko ateizmowi; to argument przeciwko okopom…...
Autor: James Morrow
Odpowiedz
#13
Litek napisał(a): Nauka nie może ani udowodnić, ani zakwestionować istnienia Boga
Nie może zakwestionować w ogóle istnienia jakiegokolwiek bytu, który nazwiemy „Bóg”, bo takie pojęcie jest niedookreślone. Natomiast jeśli już temu Bogu nadamy konkretne cechy, lub przypiszemy konkretne działania, to jak najbardziej może. Np. biologia dostarcza całkiem przekonujących dowodów na nieistnienie Boga, który stworzył świat w 6 dni, a archeologia na nieistnienie Boga, który wyprowadził Izrael z Egiptu.

Cytat:podobnie jak nie może udowodnić ani zakwestionować żadnego twierdzenia natury moralnej lub estetycznej
Postulujesz, że kwestia istnienia Boga to twierdzenie natury moralnej lub estetycznej? Nadużywasz gilotyny Hume’a. Twierdzenia nt. istnienia Boga to jednak jest is, a nie ought.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#14
zefciu napisał(a): a archeologia na nieistnienie Boga, który wyprowadził Izrael z Egiptu.


Czytałam też o tym, ale nie zgłębiałam tego tematu. Czy to jest pewne, że nie było żadnego wyjścia z Egiptu?
Z tego co pamiętam, to gdzieś czytałam, że nie znaleziono żadnych dowodów na pobyt Izraelitów na pustyni.
Odpowiedz
#15
Z tego, co pamiętam Dawkins obliczył, że ci mityczni Izraelici przez 40 lat pokonali ok. 400 km czyli rocznie pokonywali całe 10 km.
A miała ich być cała rzesza (wg Biblii 600 tys. samych mężczyzn) posuwająca się po obszarach kompletnie jałowych. Fizycznie niemożliwe byłoby przeżycie w takich warunkach takiej ciżby.

Ogólnie historyczność Wielkiego Wyjścia jest żadna i pomimo lat intencjonalnych wykopalisk, szukania dowodów i ... dupa blada.
Ale bajka bardzo ładna.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#16
W sumie to ciekawe że ateusze wycierają sobie gęby nauką podczas gdy sami są niewolnikami przedzałozeń filozoficznych. Zresztą, mówiłem o tym wielokrotnie i pisał o tym Kant. Dlatego bycie scjentystą to jakieś nieporozumienie. Nawet Einstein nie był od tego wolny gdy przedstawiano mu teorię WW... Wszelkiego rodzaju Srennety i inne piżdzielce promują materialistyczną tezę o neuronalnych podłożach świadomości, podczas gdy nie operują żadną sensowną teorią umysłu (chyba w ogóle żadną. A te przynajmniej nie są mi znane), ani nie wyjaśnianiają dlaczego tym procesom w ogóle towarzyszy doświadczenie świadomości. Tak jak kiedyś cytowałem bodaj Jerzego Dzika profesora biologii, co to mówił że dosłownie, że przeciw ewolucji nie ma argumentu i z samego założenia być nie może. Bo nawet jak jakiś fakt nie zgadza się z ewolucjonizmem to interpetuje się go tak by się zgadzał, a jak się nie da to się go odrzuca. Lekarze leczcie się sami. Nie pozdrawiam i spierdalam, do zobaczenia może kiedyś albo i nie
Odpowiedz
#17
Sofeicz napisał(a): Z tego, co pamiętam Dawkins obliczył, że ci mityczni Izraelici przez 40 lat pokonali ok. 400 km czyli rocznie pokonywali całe 10 km.
A miała ich być cała rzesza (wg Biblii 600 tys. samych mężczyzn) posuwająca się po obszarach kompletnie jałowych. Fizycznie niemożliwe byłoby przeżycie w takich warunkach takiej ciżby.

Ogólnie historyczność Wielkiego Wyjścia jest żadna i pomimo lat intencjonalnych wykopalisk, szukania dowodów i ... dupa blada.
Ale bajka bardzo ładna.

Być może była jakaś ucieczka grupy niewolników z Egiptu i na tej podstawie stworzono tą opowieść, podobnie jak są opinie dotyczące potopu, że mogła wystąpić jakaś powódź lokalna, która później została opisana jako mit o potopie, ale jak tu czytam w wiki, to chyba jest małe prawdopodobieństwo, że takie wydarzenie mogło mieć miejsce.

Cytat:Wśród historyków panuje konsensus, że Biblia nie zawiera poprawnego opisu początków Izraela. Nie ma śladów obecności Izraelitów w Starożytnym Egipcie, Synaj pozostawał niezamieszkany przez całe drugie tysiąclecie p.n.e. W Kadesz-Barnea nie znaleziono oznak ludzkiej aktywności starszych niż sama monarchia Izraelitów. Ponad 100 lat badań archeologicznych i egiptologicznych nie wykazało niczego co mogłoby być powiązane z egipską niewolą, ucieczką i późniejszą wędrówką, a archeologowie generalnie zgadzają się, że Izraelici pochodzą z Kanaanu. Niektórzy badacze wskazują jednak, iż brak źródeł archeologicznych nie wyklucza uznania m.in. przemieszczenia grup ludności z obszaru Kanaanu do Egiptu, późniejszego przemieszczenia się części z nich z powrotem do Kanaanu jako protoplastów ludu izraelskiego (podając jednocześnie źródła, które tego nie wykluczają)

https://pl.wikipedia.org/wiki/Wyj%C5%9Bc...w_z_Egiptu


InspektorGadżet napisał(a): Nie pozdrawiam i spierdalam

Miło było poznać, cześć  Duży uśmiech
Odpowiedz
#18
InspektorGadżet napisał(a): W sumie to ciekawe że ateusze wycierają sobie gęby nauką podczas gdy sami są niewolnikami przedzałozeń filozoficznych.
Przecież nauka też opiera się na przedzałożeniach filozoficznych. Dość minimalistycznych przedzałożeniach, jeśli ją porównać z typową religią, ale zawsze.
Cytat:Zresztą, mówiłem o tym wielokrotnie i pisał o tym Kant.
Zawsze należy pamiętać, żeby ważniejszego filozofa wymienić w takim zdaniu na pierwszym miejscu.
Cytat:Dlatego bycie scjentystą to jakieś nieporozumienie.
Użycie pojęcia „scjentyzm” niemal zawsze świadczy o tym, że autor buduje jakiegoś chochoła. Mniej więcej tak jak „sanitaryzm”, czy „ideologia LGBT”
Cytat:Wszelkiego rodzaju Srennety i inne piżdzielce promują materialistyczną tezę o neuronalnych podłożach świadomości, podczas gdy nie operują żadną sensowną teorią umysłu
Fakt, że nie ma się dokładnie opisanego mechanizmu, nie znaczy, że nie można wnioskować nt. tego, co w danej zależności jest przyczyną, a co skutkiem. Jeśli nie mam pewności, czy to przełączenie pstyczka jest powodem, że się zapala światło, czy też na odwrót, to mogę przeciąć kabel od lampy i wywnioskować, że skoro nadal przełączam pstyczek, a światło się nie zapala, to widocznie światło było skutkiem.

Ze świadomością jest porządnie. Da się na różne sposoby, mechaniczne, fizyczne, czy chemiczne zaingerować w układ nerwowy i spowodować różne zmiany, bądź zanik świadomości. A próby ingerowania w rzeczywistość materialną przy pomocy świadomości są mocno ograniczone. Dokładnie tak ograniczone, jakby były, gdyby świadomość była emergencją układu nerwowego. Zatem wniosek, że świadomość jest emergencją układu nerwowego jest rozsądnym wnioskiem, nawet jeśli nie do końca wiemy, jak to się dzieje.
Cytat:Bo nawet jak jakiś fakt nie zgadza się z ewolucjonizmem to interpetuje się go tak by się zgadzał, a jak się nie da to się go odrzuca.
No, a jakiś przykład takiego faktu?

Cytat:spierdalam
Oczekujesz, że będę Cię prosił, żebyś został? Jesteś tchórzem, to spierdalaj.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#19
InspektorGadżet napisał(a): Nie pozdrawiam i spierdalam, do zobaczenia może kiedyś albo i nie

Nie, nieeeeee - zostań, błagamy Cię!
Bez Ciebie (i Kanta) to forum będzie jakieś takie .... niepełne.
Nie rób nam tego.
Co my biedni zrobimy bez Twoich błyskotliwych postów - rozpijemy się i pogrążymy w nihilizmie.
Łaj???
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#20
Sofeicz napisał(a):
InspektorGadżet napisał(a): Nie pozdrawiam i spierdalam, do zobaczenia może kiedyś albo i nie

Nie, nieeeeee - zostań, błagamy Cię!
Bez Ciebie (i Kanta) to forum będzie jakieś takie .... niepełne.
Nie rób nam tego.
Co my biedni zrobimy bez Twoich błyskotliwych postów - rozpijemy się i pogrążymy w nihilizmie.
Łaj???

Chłopie, ty uważasz Dawkinsa jako autorytet w dziedzinie religii. Oficjalnie nie masz prawa głosu 

ateuszowy neofita napisał(a):Oczekujesz, że będę Cię prosił, żebyś został? Jesteś tchórzem, to spierdalaj

No tak, jestem tchórzem bo tak mnie nazwał koleś który uważa bajdurzenia w stylu Drench'a i Schellenberga za argument przeciw religii XDDDD. Zresztą, mam Ci przypomnieć co pisałeś na PW? I kto wyjdzie na jełopa?

https://ateista.pl/showthread.php?tid=15050
zf napisał(a):A próby ingerowania w rzeczywistość materialną przy pomocy świadomości są mocno ograniczone

Proszę zatem przedstawić eksperyment w którym pozbawiono kogoś świadomości(nie utratę przytomności) I w którym ta osoba przestała postrzegać siebie jako siebie. W tym sensie ze zakwestionowała swoje jestestwo jako podmiotu. Nawet jeśli taki by istniał (A tak nie jest) to i tak z niego niewiele wynika bo korelacji nie można wyciągać pewnych wniosków. Co najwyżej można poddać je interpretacji 

zf napisał(a):Przecież nauka też opiera się na przedzałożeniach filozoficznych. Dość minimalistycznych przedzałożeniach, jeśli ją porównać z typową religią, ale zawsze

Ale to ateuszki stawiają swoją ideologię jako uprawomocnioną do dawania właściwych odpowiedzi i deprecjonują inne wyjaśnienia 

zf napisał(a):No, a jakiś przykład takiego faktu?

Proszę bardzo 
1) świadomość istnienia w czasie i pewnej śmierci. Nie ma ani jednego dobrego powodu dla którego ewolucja miałaby wytworzyć coś takiego. O ile zwierze potrafi wyczuć zagrożenie o tyle nie działa intencjonalnie 
2) Przekonania dualistyczne/religijne. Jak juz kiedys mówilem Paul Bloom (notabene ateusz) wykazal że niemowlaki mają skłonności do duslitycznego postrzegania rzeczywistości. W przypadku gdyby prawdą było iż pierwotnie wyznawano politeizm jest to jeszcze bardziej niezrozumiale. Gdyż w przypadku politeizmu mamy doczynienia np. konkurencyjnym prawodsatwem na konkretnym obszarze. Ponadto, nie ma najmniejszego powodu by ewolucja marnowała potrzebne zasoby na tworzenie narządów które wytworzyły fałszywe przekonania 

zf napisał(a):Użycie pojęcia „scjentyzm” niemal zawsze świadczy o tym, że autor buduje jakiegoś chochoła. Mniej więcej tak jak „sanitaryzm”, czy „ideologia LGBT

Ja tylko przypomnę że sami uważaliście że jakieś ogólne prawa moralne nie istnieją, to teraz nie płaczcie że pedałów biją
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości