To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pracowitość, bezrobocie i socjal a mentalność i kultura
znaLezczyni napisał(a): Uważasz, że rodzice po wychowaniu dzieci powinni brać kredyt, żeby swoim dorosłym dzieciom fundować mieszkanie?
Dlaczego rodzice mają nadal finansować dorosłych ludzi?
(Pomijam sytuację, kiedy owi rodzice mają dużo leżących na koncie pieniędzy i chęć sprezentowania mieszkania, w innych przypadkach nie widzę powodu dawania kasy dorosłym ludziom).

Nie chodzi o branie kredytu, chodzi o zrzutkę po rodzinie (nie tylko rodzice, ciotki, wujkowie, kuzynostwo, dziadkowie etc.). Czyli zaciąganie kredytu u członków rodziny, a nie u bankierów. Przecież ci młodzi oddadzą hajs, jak już wyjdą na swoje. 

Dzisiaj żyjemy w dziwnych czasach, gdzie zadłużanie się w banku jest czymś naturalnym. Większość osób bierze to za oczywistość, że trzeba się zadłużyć. Jak mówię znajomym, rodzinie, że nie mam zamiaru brać kredytu (prawie wszyscy już toną po uszy w długach), to japy mają rozdziawione "No jak tak można!". Ja rozumiem, ze ktoś się zadłuża, bo nie ma innego wyjscia, ale żeby robić z tego...oczywistość? Rozwiązanie domyślne? Ja bym się 100 razy zastanowiła, nim podpiszę cyrograf.
Odpowiedz
Cytat: Nie chodzi o branie kredytu, chodzi o zrzutkę po rodzinie (nie tylko rodzice, ciotki, wujkowie, kuzynostwo, dziadkowie etc.).

Przecież ciotki i wujkowie mają swoje dzieci, które wychowują i muszą utrzymać. Wątpię, żebyś ty sama wolała dać kasę na dorosłe dzieci kuzynów, zamiast pojechać na wakacje kilka lat z rzędu.
A oczekiwanie pieniędzy od dziadków to jest już w ogóle moim zdaniem egoizm. Emerytury są niższe niż pensje. Wielu ludziom ledwo wystarczają na przeżycie, niekoniecznie godziwe. A ci szczęśliwcy, którzy mają je przyzwoite, powinni z nich korzystać w celu odpoczynku po latach pracy. Jeździć na wakacje, rozwijać hobby, dogadzać sobie - starszy wiek nie jest najwygodniejszym okresem życia, ciało zaczyna dokuczać, dlatego jeśli kogoś stać, powinien życie sobie ułożyć wygodnie - a nie finansować dorosłe wnuki. Imo to nieprzyzwoite oczekiwać pieniędzy od innych członków rodziny będąc dorosłym - zwłaszcza zaś od dziadków.

Cytat:Przecież ci młodzi oddadzą hajs, jak już wyjdą na swoje.


Kiedy oddzadzą? Jak będą wychowywać swoje dzieci i fundować mieszkania dzieciom kuzynów?


Cytat:Dzisiaj żyjemy w dziwnych czasach, gdzie zadłużanie się w banku jest czymś naturalnym.



A zadłużanie się u rodziny jest naturalne? Zdrowiej jest mieć dług w banku, niż u prywatnych ludzi. Zwłaszcza zaś nie powinno się robić długów u rodziny czy przyjaciół (pomijam wyjątkowe sytuacje, typu niespodziewana ciężka choroba czy inna tragedia, kiedy bliscy chcą kogoś wspomóc).
Albo nie zadłużaj się wcale (co może być niewygodne, ale byłoby najlepsze), albo miej jasny, klarowny dług, z umową, w instytucji, która będzie wiedziała, jak sobie z tobą poradzić, jeśli długu nie będziesz oddawała. A nie żebrać po rodzinie.



Cytat:Jak mówię znajomym, rodzinie, że nie mam zamiaru brać kredytu (prawie wszyscy już toną po uszy w długach), to japy mają rozdziawione "No jak tak można!".

Jeśli stać cię, żeby kupić mieszkanie za gotówkę, to gratuluję. Jeśli masz zamiar wynajmować mieszkanie lub żyć z rodzicami, też tak można. Jeśli chcesz mieć własne lokum i nie obciążać rodziców czy dziadków, a pensji nie masz zawrotnej, to pozostaje kredyt.


Imo dorosły człowiek powinien płacić za siebie sam. Nie oczekiwać, że rodzice będą go wspierać do 30 czy 40 roku życia.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
znaLezczyni napisał(a): Przecież ciotki i wujkowie mają swoje dzieci, które wychowują i muszą utrzymać. Wątpię, żebyś ty sama wolała dać kasę na dorosłe dzieci kuzynów, zamiast pojechać na wakacje kilka lat z rzędu.
A oczekiwanie pieniędzy od dziadków to jest już w ogóle moim zdaniem egoizm. Emerytury są niższe niż pensje. Wielu ludziom ledwo wystarczają na przeżycie, niekoniecznie godziwe. A ci szczęśliwcy, którzy mają je przyzwoite, powinni z nich korzystać w celu odpoczynku po latach pracy. Jeździć na wakacje, rozwijać hobby, dogadzać sobie - starszy wiek nie jest najwygodniejszym okresem życia, ciało zaczyna dokuczać, dlatego jeśli kogoś stać, powinien życie sobie ułożyć wygodnie - a nie finansować dorosłe wnuki. Imo to nieprzyzwoite oczekiwać pieniędzy od innych członków rodziny będąc dorosłym - zwłaszcza zaś od dziadków.
Jak oddajemy państwu horrenadalny haracz w postaci składek na emeryturę, ubezpieczenia, podatków, to potem nic dziwnego, że nikt nie ma oszczędności. I jeszce człowiek zapierdziela jak dziki osioł na ten kredyt, a pod koniec życia Pan rzuci bydłu ochłap w postaci nędznej emerytury. Właśnie na to sobie zasłużył swoją dziką orką. W ten sposób człowiek całe żyje klepie bide...

Cytat:Kiedy oddzadzą? Jak będą wychowywać swoje dzieci i fundować mieszkania dzieciom kuzynów?

Jak państwo przestanie im zabierać pieniądze, to im starczy zarówno na spłatę długu (bez odsetek), jak i wychowanie dzieci oraz dołożenie się na mieszkanie kuzyna.

Cytat:A zadłużanie się u rodziny jest naturalne? Zdrowiej jest mieć dług w banku, niż u prywatnych ludzi. Zwłaszcza zaś nie powinno się robić długów u rodziny czy przyjaciół (pomijam wyjątkowe sytuacje, typu niespodziewana ciężka choroba czy inna tragedia, kiedy bliscy chcą kogoś wspomóc). 

Albo nie zadłużaj się wcale (co może być niewygodne, ale byłoby najlepsze), albo miej jasny, klarowny dług, z umową, w instytucji, która będzie wiedziała, jak sobie z tobą poradzić, jeśli długu nie będziesz oddawała. A nie żebrać po rodzinie.

A czemu nie powinno się robić długów u rodziny? Czemu zdrowiej w banku? Nie rozumiem, co w tym normalnego. Przecież ta instytucja chce na mnie zarabiać. Obracać moimi pieniędzmi. Nie pomaga mi z czystego serca. Gdybym miała możliwosc, to bym w pierwszej kolejnosci zaciagała dlug u zaufanych ludzi - rodzina, przyjaciele.

Cytat:Jeśli stać cię, żeby kupić mieszkanie za gotówkę, to gratuluję. Jeśli masz zamiar wynajmować mieszkanie lub żyć z rodzicami, też tak można. Jeśli chcesz mieć własne lokum i nie obciążać rodziców czy dziadków, a pensji nie masz zawrotnej, to pozostaje kredyt. 


Imo dorosły człowiek powinien płacić za siebie sam. Nie oczekiwać, że rodzice będą go wspierać do 30 czy 40 roku życia.

Póki co mnie nie stać, więc wynajmuję. Trochę mi zejdzie, zanim uzbieram na mieszkanie, a na pewno szybciej bym mój cel osiągnęła, gdyby państwo nie zabierało mi moich pieniedzy w podatkach, opłatach i innych daninach...
Poza tym ja mam honor, wszystkie długi spłacam. I zaciągam tylko takie, które spłacić jestem w stanie.
Odpowiedz
towarzyski.pelikan napisał(a): Ja nigdy nie wezmę kredytu na mieszkanie. Wolę przepłacać i dłużej się dorabiać na własne, niż stać się niewolnikiem i harować na bankierów. Jakąś dumę trzeba mieć

Jakąś tam mam.

towarzyski.pelikan napisał(a): Właściciele mieszkania nie dysponują takimi obrzydliwymi majątkami i przede wszystkim wpływami jak właściciele banków.

Niektórzy dysponują. A niektórzy bankierzy, czyli ludzie pracujący w bankach, takowych majątków nie mają.

towarzyski.pelikan napisał(a): Nie mam problemu z tym, żeby dawać zarabiać normalnym ludziom.

Pracownicy banku, poza wierchuszką, to są właśnie normalni ludzie.

towarzyski.pelikan napisał(a): Jestem wolnym człowiekiem. Wolność przedkładam nad hajs.

A ja szybkim. Szybkość przedkładam nad wolność Uśmiech

Nad hajs przedkładam rodzinę, a sam hajs jest mimo wszystko ważny, więc trza zapierdalać.

towarzyski.pelikan napisał(a):
lumberjack napisał(a): Dlatego moim zdaniem lepiej wziąć kredyt. Mi kredyt z czynszem wychodzi parę ładnych stów mniej niż jakbym wynajmowal.

I jesteś niewolnikiem bankierów.

Zostało mi jeszcze 10 lat kredytu. 5 lat już mam z głowy. Gdybym przez te 5 lat płacił za wynajem dwupokojowego mieszkania, to wsadziłbym psu w dupę 72 000 złotych. I w wynajmowanym mieszkaniu nic nie mógłbym zrobić bez zgody właściciela.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Cytat:A ja szybkim. Szybkość przedkładam nad wolność Uśmiech

Jak się człowiek spieszy, to się dyjabeł cieszy. Co nagle, to po dyjable.
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Kult zapierdolu poprawił sytuację naszej gospodarki. Nie wiem co w nim bezsensownego. Ja w ramach kultu zapierdolu zapierdalam sensownie. Nie wykonuję bezsensownych, zbędnych, dodatkowych czynności. Gdyby ludzie nie zapierdalali, to by gówno mieli. I to się odnosi nawet do takich krajów które pozornie mają krótki czas pracy: https://forsal.pl/artykuly/30017,francuz...-norma.htm
 
Lumber, naprawdę szkoda mi ciebie. Uwierzyłeś w amerykański sen o wzbogaceniu się przez zapierdol, powtarzany przez różnych pseudo-intelektualistów rodzaju Matczaka i innych a ciągle narzekasz, że ledwo starcza ci na życie. Abstrahując od tego ile nadgodzin tygodniowo we Francji rzeczywiście pracują (nie wiem gdzie jest źródło tych danych a w ogóle sam tekst jest 2008 roku), to po przeczytaniu takiego takiego artykułu, niejeden Polak sobie pomyśli: "ale ci Francuzi są leniwi, my Polacy to potrafimy" - i z większą ochotą pójdzie zapierdalać u takiego kapitalisty, co ostatnio sam robiłeś płytki. 
Można popatrzeć na takie statystyki poniżej i dojść do takiego wniosku: biedny wschód Europy zapierdala a bogaty zachód nie. Najkrócej pracuje się w Skandynawii, Niemczech, Austrii, krajach Beneluksu a najdłużej w Turcji, Polsce, Rumunii, Grecji i Bułgarii. Jest to oczywiście uproszczenie ale daje dość klarowny obraz. 

https://ec.europa.eu/eurostat/web/produc...%20(39.0).
Odpowiedz
Osiris napisał(a): Uwierzyłeś w amerykański sen o wzbogaceniu się przez zapierdol, powtarzany przez różnych pseudo-intelektualistów rodzaju Matczaka i innych a ciągle narzekasz, że ledwo starcza ci na życie.
Dlaczego żal? Utrzymuje z powodzeniem dwoje małych dzieci. To jednak dużo większe wyzwanie niż utrzymywanie tylko siebie.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
Iselin napisał(a): Dlaczego żal? Utrzymuje z powodzeniem dwoje małych dzieci. To jednak dużo większe wyzwanie niż utrzymywanie tylko siebie.
Ja bym tak po ludzku chciał, żeby nasz Lumber jeszcze się nacieszył dorosłym życiem tych dzieci, a nie tylko ich wychowaniem. Żeby zobaczył, jak wchodzą w dorosłość, doczekują się swojego potomstwa, urządzają swe mieszkania, a najlepiej jeszcze jakby im pomógł je urządzić, jak na fachowca-budowlańca zostało. Tylko, że stachanowanie naszego Lumbera może doprowadzić do tego, że jako dojrzały mężczyzna w złotym wieku będzie wrakiem człowieka i mu na to po prostu nie starczy sił lub zdrowia. I w tym względzie kult zapierdolu jest po prostu zły, bo zapierdalają głównie ludzie młodzi i w średnim wieku, mając na to siły, ale organizm w końcu wystawi rachunek. A ja, choć mam dopiero 37 lat przekonałem się, że autentycznie w życiu nie ma większej wartości od zdrowia.
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Odpowiedz
Sebrian napisał(a): Ja bym tak po ludzku chciał, żeby nasz Lumber jeszcze się nacieszył dorosłym życiem tych dzieci, a nie tylko ich wychowaniem. Żeby zobaczył, jak wchodzą w dorosłość, doczekują się swojego potomstwa, urządzają swe mieszkania, a najlepiej jeszcze jakby im pomógł je urządzić, jak na fachowca-budowlańca zostało. Tylko, że stachanowanie naszego Lumbera może doprowadzić do tego, że jako dojrzały mężczyzna w złotym wieku będzie wrakiem człowieka i mu na to po prostu nie starczy sił lub zdrowia. I w tym względzie kult zapierdolu jest po prostu zły, bo zapierdalają głównie ludzie młodzi i w średnim wieku, mając na to siły, ale organizm w końcu wystawi rachunek. A ja, choć mam dopiero 37 lat przekonałem się, że autentycznie w życiu nie ma większej wartości od zdrowia.
To prawda. Też mam nadzieję, że lumber będzie mógł niebawem wyluzować. Natomiast kult zapierdolu w Polsce wynika moim zdaniem z warunków życia, zwłaszcza zaraz po upadku komuny. Gdyby wtedy większość ludzi postanowiła, że nie zapierdala, tylko wprowadza w życie work and life balance. Dzisiejsze młode pokolenia mogą sobie na to pozwolić częściej, ponieważ starsze wypracowały dla nich pewien poziom życia.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
Wówczas często to było po prostu koniecznością ze względu na bardzo niskie zarobki. Problem w tym, że niektórym marzy się aby ten model z lat 90 utrzymać obecnie. I nie mieści się im w głowie, że ktoś woli mieć mniej pieniędzy ale więcej czasu wolnego. Natomiast sprowadzanie sukcesu gospodarczego Polski głównie do kultu zapierdolu to nadmierne uproszczenie.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
Iselin napisał(a):
Osiris napisał(a): Uwierzyłeś w amerykański sen o wzbogaceniu się przez zapierdol, powtarzany przez różnych pseudo-intelektualistów rodzaju Matczaka i innych a ciągle narzekasz, że ledwo starcza ci na życie.
Dlaczego żal? Utrzymuje z powodzeniem dwoje małych dzieci. To jednak dużo większe wyzwanie niż utrzymywanie tylko siebie.

W żadnym razie nie krytykuję Lumbera a raczej chodzi mi o jego bezkrytyczne podejście do kultury zapierdolu i szkoda mi go dlatego, że na nic nie ma czasu, jak twierdzi. Na dłuższą metę nikomu to na dobrze nie wychodzi ale on nie raz pisał, że uwielbia pracować więc jest może wyjątkiem od reguły. Natomiast na skalę społeczną takie podejście jest bez sensu i jak widać po innych krajach, chyba nie tędy droga.
Odpowiedz
Osiris napisał(a): Lumber, naprawdę szkoda mi ciebie. Uwierzyłeś w amerykański sen o wzbogaceniu się przez zapierdol, powtarzany przez różnych pseudo-intelektualistów rodzaju Matczaka i innych a ciągle narzekasz, że ledwo starcza ci na życie

Ale starcza. Niczego nie brakuje, nie muszę brać pożyczek. Jak się zjebie samochód to nawet na poważniejsze naprawy od razu jest kasa. Nie wiem ile tam teraz workendlajfbalansowcy zarabiają ale jakbym miał zarabiać z 5 czy 6k miesięcznie to bym nie utrzymał rodziny, a przy każdym kosztowniejszym problemie/wydatku musiałbym pożyczać od znajomych albo iść w żebry do rodziców.

Osiris napisał(a): Abstrahując od tego ile nadgodzin tygodniowo we Francji rzeczywiście pracują (nie wiem gdzie jest źródło tych danych a w ogóle sam tekst jest 2008 roku), to po przeczytaniu takiego takiego artykułu, niejeden Polak sobie pomyśli: "ale ci Francuzi są leniwi, my Polacy to potrafimy" - i z większą ochotą pójdzie zapierdalać u takiego kapitalisty, co ostatnio sam robiłeś płytki.

Ale tak szczerze, to pierwszy raz w życiu mi się taki trafił. Tak to nigdy nie miałem problemu z ludźmi i z płatnościami.

Osiris napisał(a): Można popatrzeć na takie statystyki poniżej i dojść do takiego wniosku: biedny wschód Europy zapierdala a bogaty zachód nie. Najkrócej pracuje się w Skandynawii, Niemczech, Austrii, krajach Beneluksu a najdłużej w Turcji, Polsce, Rumunii, Grecji i Bułgarii. Jest to oczywiście uproszczenie ale daje dość klarowny obraz.

Ale budowlanka to już w ogóle jest specyficzna chyba w każdym jednym kraju. I tu się nie da robić zawsze od tej do tej jak w urzędzie jakimś. Nie da się odłożyć pracy na później, bo nie będzie co robić nastęnego dnia, bo albo nie będzie płytek położonych albo gładź/tynk jeszcze będą schły etc. Dzisiaj kładłem płytki w kotłowni 11m2 i musiałem położyć dziś prawie wszystkie, żeby jutro móc zrobić wszędzie po obrzeżach docinki. I dziś jebałem od rana do 19. Gdyby nie ten zapierdol, to jutro musiałbym jechać na dwie trzy godziny dokończyć całe płytki i już mamy praktycznie jeden dzień niewykorzystany/stracony.

Iselin napisał(a): Dlaczego żal? Utrzymuje z powodzeniem dwoje małych dzieci. To jednak dużo większe wyzwanie niż utrzymywanie tylko siebie.

No i jeszcze dwa psy, dwa samochody, żonę, opłacam trochę rachunków rodzicom i miałem jeszcze na tyle kasy, że mogłem udostępnić (w sensie, że nie brałem kasy za wynajem) uchodźcom z Ukrainy mieszkanie. Dodatkowo rozbudowuję dom i to też cholernie dużo kasy wsysa jak jakaś czarna dziura. Z tych wszystkich powodów narzekam, że ledwo na życie starcza. Ale bez kultu zapierdolu to bym był totalnie zworkbalansowanym gołodupcem. Za rok czy dwa jak już najmniejsze dziecko będzie trochę odchowane, to żona pójdzie do roboty, to może coś się poprawi sytuacja. Póki co moje życie, każdy jeden dzień najlepiej opisuje ta oto piosenka: https://youtu.be/EAwWPadFsOA?si=jrxtENyq8KYuCvWH

DziadBorowy napisał(a): Ktoś Cię zmusił do założenia JDG?

No nie, ale jak nie JDG to praca na czarno. Innych opcji nie ma w tym kraju jak się jest majstrem rzemieślnikiem.

DziadBorowy napisał(a): Jeżeli zależało Ci na urlopie to mogłeś pracować na etacie.

Ale ja nie mogę mieć urlopu bo w lato kiedy ludzie sobie robią urlopy ja zapierdalam, bo jest sezon na remonty. Zimą zawsze jest gorzej z robotą, to se czasem posiedzę parę dni w domu. Oczywiście wtedy nie siedzę tylko pracuję, tyle że w domu Uśmiech

DziadBorowy napisał(a): Wybrałeś JDG ponieważ jak podejrzewam po prostu bardziej Ci się opłacało.

Nie wiem, tu nie chodzi o opłacalność tylko o to, że innej opcji przy moim rodzaju pracy nie ma. Mógłbym być oczywiście robolem w januszexie, ale w januszexach zawsze mnie wkurwiają chujowe narzędzia, chujowe warunki pracy i niedoceniania robota.

DziadBorowy napisał(a): Ale Ty nie pisałeś, że Cię wkurwiają koszty, tylko, że osoby na JDG utrzymują zdobycze cywilizacyjne. I to nazwałem hamletyzowaniem.

Tak? To zobaczysz jak PKB Polski runie na łeb na szyję jeśli tylko zrobię sobie tydzień urlopu Język

Ale tak na poważnie już - a nie utrzymują? Wspólnie z resztą ludzi pracujących.

DziadBorowy napisał(a): Ale to nie ja twierdzę, że wy nie macie udziału w finansowaniu państwa. To Ty twierdziłeś, że wasz wkład w to finansowanie jest ponadprzeciętny.

Oddawać 2k miesięcznie, to już jest duży wkład. Powiedziałbym, ze ponadprzeciętny. Kogoś oczywiście może to śmieszyć, że to tak naprawdę tyle co kot nasrał, ale dla mnie 2k to dużo pieniędzy.

DziadBorowy napisał(a): Ale Ty pracujesz sam na siebie. Przeciętny pracownik januszexu zapierdalając pracuje głównie na dobrobyt właściciela januszexu.

No tak, ale tacy pracownicy generalnie się opierdalają i starają się tak robić aby się nie narobić. Jak to się mówi - jaka płaca taka praca.

DziadBorowy napisał(a): Tu nie chodzi o to aby leżeć do góry brzuchem i nic nie robić - ale warto się zastanowić czy nasz dotychczasowy model rozwoju polegający na taniej sile roboczej wytresowanej do zapierdolu jest optymalny.

Ale u nas nie ma taniej siły roboczej. Koszt utrzymania pracownika na pensji minimalnej jest tak wysoki, że firmy zaczęły uciekać z Polski.

DziadBorowy napisał(a): Coraz więcej ludzi, którzy 20-30 lat temu uwierzyło w mit, że wystarczy pracować po 12 godzin na dobę i brać nadgodziny aby się dorobić obecnie zdaje sobie sprawę, że tak na prawdę gówno z tego mają.

Ja mam tak średnio z 8k. Czasami 9 czasami 6. Ale jak wychodzi mi 6 to nie za cały miesiąc tylko np. za dwa i pół tygodnia roboty. To jak na Radom dobrze moim zdaniem, ale wciąż nie pozwala na dostatnie życie. Po prostu nigdy kasy nie brakuje, coś tam się odłoży ale szału nie ma.

Sebrian napisał(a): Ja bym tak po ludzku chciał, żeby nasz Lumber jeszcze się nacieszył dorosłym życiem tych dzieci, a nie tylko ich wychowaniem. Żeby zobaczył, jak wchodzą w dorosłość, doczekują się swojego potomstwa, urządzają swe mieszkania, a najlepiej jeszcze jakby im pomógł je urządzić, jak na fachowca-budowlańca zostało. Tylko, że stachanowanie naszego Lumbera może doprowadzić do tego, że jako dojrzały mężczyzna w złotym wieku będzie wrakiem człowieka i mu na to po prostu nie starczy sił lub zdrowia.

A tera pytanie - czy moja praca niszczy czy hartuje? Bo kiedy inni siedzą ja całymi dniami chodzę, skaczę po drabinach i rusztowaniach, od rana do wieczora cardio i aeroby. Mam siłę i mięśnie kiedy moi rówieśnicy mają brzuchy, a nawet cyce i dostają zadyszki przy robieniu czegokolwiek.

Oczywiście jeśli mam być szczery to kręgosłup czasami napierdala, a kolana puchną.

Sebrian napisał(a): I w tym względzie kult zapierdolu jest po prostu zły, bo zapierdalają głównie ludzie młodzi i w średnim wieku, mając na to siły, ale organizm w końcu wystawi rachunek. A ja, choć mam dopiero 37 lat przekonałem się, że autentycznie w życiu nie ma większej wartości od zdrowia.

Ja mam 40 i nie mogę narzekać. Jak nie pracuję dłużej niż 2-3 dni to mam w sobie tyle energii, że czuję, że mógłbym pół świata wyłomotać a potem wygrzmocić. Już tak jestem nawykły do działania, że nie mogę nie działać. Jak nie pracuję w pracy i w domu to sobie przynajmniej ze sto albo dwieście pompek zrobię (oczywiście w seriach).

Mnie to się wydaje, że bardziej chorzy w późniejszym wieku będą ci, którzy siedzą i flaczeją.

Iselin napisał(a): To prawda. Też mam nadzieję, że lumber będzie mógł niebawem wyluzować.

Jak dom ukończę to może coś wyluzuję. Ale prawda jest taka, że kocham moją pracę. Daje mi dużo zadowolenia, satysfakcji.

No i lubię pieniądze. Lubię je mieć i wiedzieć, że dzieciom i żonie niczego nie brakuje.

Iselin napisał(a): Natomiast kult zapierdolu w Polsce wynika moim zdaniem z warunków życia, zwłaszcza zaraz po upadku komuny.

No jasne że tak. Nikt nie chce żyć w biedzie.

Iselin napisał(a): . Gdyby wtedy większość ludzi postanowiła, że nie zapierdala, tylko wprowadza w życie work and life balance.

...to byśmy byli teraz na poziomie rosji.

Iselin napisał(a): Dzisiejsze młode pokolenia mogą sobie na to pozwolić częściej, ponieważ starsze wypracowały dla nich pewien poziom życia.

Zwłaszcza na Zachodzie. A gdy oni sobie budowali i dziedziczyli dobrobyt my budowaliśmy kilkadziesiąt lat komunizm/socjalizm.

DziadBorowy napisał(a): Problem w tym, że niektórym marzy się aby ten model z lat 90 utrzymać obecnie.

Mnie się marzy żeby ludzie byli bogaci. Nie da się tego jednak osiągnąć worklajfbalansowaniem.

DziadBorowy napisał(a): Natomiast sprowadzanie sukcesu gospodarczego Polski głównie do kultu zapierdolu to nadmierne uproszczenie.

Dlaczego? Bogactwo bierze się z zapierdolu. W Chinach żółtki zapierdalają jak popierdolone i to Chiny przodują w fotowoltaikach, samochodach elektrykach etc. a workbalasowa Europa jest w dupie na łasce pracowitych żółtych mrówek.

Wiecie co mnie najbardziej zdziwiło? Ostatnio kupiłem książę o Psim Patrolu w Lidu i wiecie skąd ta książka? Z Chin. Niedługo kurna nawet ziemniaki i cebulę będziemy sprowadzać z Chin.

Osiris napisał(a): W żadnym razie nie krytykuję Lumbera a raczej chodzi mi o jego bezkrytyczne podejście do kultury zapierdolu i szkoda mi go dlatego, że na nic nie ma czasu, jak twierdzi.

No mało mam czasu. Chciałbym robić po 6h dziennie i mieć 15k miesięcznie ale niestety życie tak nie działa. Nie wiem, pewnie lekarze, prawnicy, inżyniery czy informatycy tak mają (no i oczywiście cała armia jebanych rodzin polityków, którzy poobsadzali je w zarządach spółek skarbu państwa) ale jestem tylko zwykłym śmiertelnikiem i sobie orzę tak jak możę Uśmiech

Osiris napisał(a): Na dłuższą metę nikomu to na dobrze nie wychodzi ale on nie raz pisał, że uwielbia pracować więc jest może wyjątkiem od reguły.

Nie jestem wyjątkiem. Wielu majstrów lubi swoje rzemiosło.

Tutej żem wszystko przeniósł. Bardziej pasuje niż tam.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): A tera pytanie - czy moja praca niszczy czy hartuje? Bo kiedy inni siedzą ja całymi dniami chodzę, skaczę po drabinach i rusztowaniach, od rana do wieczora cardio i aeroby. Mam siłę i mięśnie kiedy moi rówieśnicy mają brzuchy, a nawet cyce i dostają zadyszki przy robieniu czegokolwiek.

Oczywiście jeśli mam być szczery to kręgosłup czasami napierdala, a kolana puchną.
Najbardziej zdrowe osoby w wieku emerytalnym, jakie spotkałam, to Norwegowie, którzy pracowali w budżetówce i uprawiają dużo ruchu rekreacyjnie albo mimowolnie, poruszając się po swojej pagórkowatej okolicy. Budowlanka chyba na dłuższą metę tak nie działa.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
Iselin napisał(a): Budowlanka chyba na dłuższą metę tak nie działa.

Zależy jaka. Ciężka budowlanka typu murarstwo, ciesielstwo itp. jest... ciężka Uśmiech Dodatkowo nie pomaga picie i palenie, a to zmora ogólna u budowlańców. Wykończeniówka jest lżejszą częścią budowlanki choć też bywa nielekko.

Iselin napisał(a): Najbardziej zdrowe osoby w wieku emerytalnym, jakie spotkałam, to Norwegowie, którzy pracowali w budżetówce i uprawiają dużo ruchu rekreacyjnie albo mimowolnie, poruszając się po swojej pagórkowatej okolicy.

Pewnie masz rację. No i nie wdychają żadnych oparów i smrodów. A ja te wszystkie pyły z cementu, tynku, klejów, gipsów wdycham. Może kiedyś wypracuję sobie raka płuc. Albo pylicę chociaż.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Oddawać 2k miesięcznie, to już jest duży wkład. Powiedziałbym, ze ponadprzeciętny. Kogoś oczywiście może to śmieszyć, że to tak naprawdę tyle co kot nasrał, ale dla mnie 2k to dużo pieniędzy.

Ale przecież państwo nie zabiera Ci jakoś specjalnie więcej niż osobie na etacie z podobnymi zarobkami.

Cytat:Mnie się marzy żeby ludzie byli bogaci. Nie da się tego jednak osiągnąć worklajfbalansowaniem.

Coraz więcej ludzi jednak uważa, że ich czas jest ważniejszy niż pomnażanie bogactwa. Tak jak pisałem - od jakiegoś tam poziomu wzrost środków finansowych nie przekłada się już na podnoszenie jakości życia. Więc po co z tego bogacenia się robić cel sam w sobie?


Cytat:Dlaczego? Bogactwo bierze się z zapierdolu. W Chinach żółtki zapierdalają jak popierdolone i to Chiny przodują w fotowoltaikach, samochodach elektrykach etc. a workbalasowa Europa jest w dupie na łasce pracowitych żółtych mrówek.

Jest to jeden z bardziej rozpowszechnionych mitów. Bogactwo bierze się z kumulacji kapitału, zwiększania efektywności oraz innowacyjności. Pracuj mądrze a nie ciężko to będziesz bogaty. Pracuj ciężko - to ktoś wzbogaci się na Tobie Uśmiech
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): (...) jakbym miał zarabiać z 5 czy 6k miesięcznie to bym nie utrzymał rodziny, a przy każdym kosztowniejszym problemie/wydatku musiałbym pożyczać od znajomych albo iść w żebry do rodziców
Ja zarabiam w tych widełkach (faktycznie więcej, budżetówka here), żona najniższa krajową. Żyjemy. Co prawda w mieszkaniu, a nie w domu i mam jedno dziecko, a nie dwoje. No i jeden pełnoletni samochód pod blokiem. Rodzice parę razy coś sprezentowali, to szło na nadpłatę kredytu czy wakacyjną kupkę. Absolutnie nie stawiam się jako wzór, ale czy nie jest aby tak, że to pewne oczekiwania co do obrazu życia determinują gromadzenie środków, a nie na odwrót?

lumberjack napisał(a): A tera pytanie - czy moja praca niszczy czy hartuje? Bo kiedy inni siedzą ja całymi dniami chodzę, skaczę po drabinach i rusztowaniach, od rana do wieczora cardio i aeroby. Mam siłę i mięśnie kiedy moi rówieśnicy mają brzuchy, a nawet cyce i dostają zadyszki przy robieniu czegokolwiek.
Oczywiście jeśli mam być szczery to kręgosłup czasami napierdala, a kolana puchną.
Wiesz, ja też do pracy pomykam rowerem, jestem szczupły i mam ogólnie dobre wyniki badań. Ale od siedzenia mam też zwyrodnienia kręgosłupa, gdzie mój ojciec w tym wieku nie wiedział co to kręgosłup. Cieszę się, że jesteś w dobrej formie, ale sam piszesz choćby o kolanach. Mój teść - też budowlaniec z własną JDG - ma teraz 63 lata, wygląda ogólnie dobrze i nawet pompki codziennie macha, ale teraz co chwilę ląduje na zwolnieniu lekarskim, bo albo odwiedza ortopedów (rzeczone kolana ma strasznie zajechane), albo laryngologów (bo mu ciągle piszczy w uszach, zapewne od hałasu), no i ma za sobą również, niestety, epizod kardiologiczny (wszczepione stenty + nierzadkie powikłanie w postaci zawału). Pomyśl o tych kolanach, kręgosłupie, słuchu czy choćby o własnej psychice za te 20 lat, bo degradacja naszych tkanek nie postępuje niestety liniowo.

lumberjack napisał(a): Mnie to się wydaje, że bardziej chorzy w późniejszym wieku będą ci, którzy siedzą i flaczeją.
Zgadzam się, ale Ty popadasz z jednej skrajności w drugą. Moim zdaniem remedium na zasiedzenie i flaczenie nie jest stachanowanie. Jest lepszą alternatywą, ale w ogólnym rozrachunku również nie pozostaje dla zdrowia obojętne. W ostatnim poście zwróciłeś też słusznie uwagę na zapylenie czy kontakt ze substancjami chemicznymi. O zagrożeniach urazami nawet nie wspominam. Oczywiście, Twój typ pracy jest obarczony ryzykiem takich zagrożeń i nawet adept bumelant może sobie obciąć palca, ale jednak im więcej godzin się na tym spędza tym większe prawdopodobieństwo urazów czy chorób. A z własnego doświadczenia wiem, że jak jeszcze się dzień, dwa czy trzy przeciągnie godzinki, to zmęczenie mięśni, ale i psychiki, potęguje ryzyko błędów, które w Twojej pracy mogą się zakończyć nawet tragicznie.
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Odpowiedz
DziadBorowy napisał(a): Ale przecież państwo nie zabiera Ci jakoś specjalnie więcej niż osobie na etacie z podobnymi zarobkami.

No i? Ma to mnie pocieszyć? Ja nie jestem taki, że będę się dobrze czuł jeśli będę wiedział, że inni mają tak samo źle jak ja. Chcę mieć fajnie w życiu i żeby inni też mieli fajnie.

DziadBorowy napisał(a): Coraz więcej ludzi jednak uważa, że ich czas jest ważniejszy niż pomnażanie bogactwa.

Ale o jakim my pomnażaniu bogactwa mówimy? Uśmiech Mi by wystarczyło, żeby ludzie nie wegetowali z miesiąca na miesiąc, a niestety przy takich anie innych ratach hipotecznego albo przy takich cenach wynajmu etc. to sporo ludzie jednak wegetuje. I bardzo dużo ludzi, w tym ja, tak jak Sebrian, jeździ pełnoletnimi autami, a to świadczy bardzo mocno o ogólnym poziomie bogactwa.

Zarobki mamy polskie a ceny wszystkiego już zachodnioeuropejskie a powiedziałbym nawet, że niektóre rzeczy wychodzą na zachód od Polski taniej.

DziadBorowy napisał(a): Tak jak pisałem - od jakiegoś tam poziomu wzrost środków finansowych nie przekłada się już na podnoszenie jakości życia.

Ale ty piszesz o jakichś skrajnych przypadkach ludzi co mają 20k miesięcznie, a nagle mają 40k i im to rzeczywiście nie robi różnicy. A ja czuję różnicę gdy zarobię 6k a kiedy 9k.

DziadBorowy napisał(a): Więc po co z tego bogacenia się robić cel sam w sobie?

Nie wiem. Jakbym srał piniendzmi, to bym już nie dążył do ich posiadania.

DziadBorowy napisał(a): Jest to jeden z bardziej rozpowszechnionych mitów. Bogactwo bierze się z kumulacji kapitału, zwiększania efektywności oraz innowacyjności.

Moi rodzice zaczynali życie z długami i bez niczego. Tato zapierdalał za granicą 20 lat i się moje ojce dorobiły 2 mieszkań i domku z działką. Ja cały czas pracuję odkąd skończyłem studia i mam już mieszkanie i dom. Nie wiem czy ja i tato z mamą mamy tak zwiększoną efektywność i innowacyjność. Wiem, że tato kapitał skumulował dzięki ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeniom, ja kumuluję dzięki zapierdolowi, to razem nam się już tyle skumuluje, że jak moje dzieci będą zapierdalać to one będą miały już naprawdę dobre życie. Dla mnie więc to żaden mit tylko fakt, w dodatku autentyczny Oczko Język

DziadBorowy napisał(a): Pracuj mądrze a nie ciężko to będziesz bogaty. Pracuj ciężko - to ktoś wzbogaci się na Tobie Uśmiech

Jak pracowałem ciężko u Januszexów to zarabiałem 2k miesięcznie. To było wiele lat temu. A odkąd zacząłem remonty i pracowałem ciężko na własny rachunek to przez pierwsze trzy miechy miałem po 7.5k. Dla mnie taki przeskok z 2k na prawie 8 to był totalny kosmos. I to jeszcze w dawnych czasach gdy te nasz polskie cebuliony miały inną wartość. Nie wiem czy pracowałem mądrze. Pracowałem ciężko - 1500 m2 paneli położyłem w 2 miesiące. Ponad 1km listew przypodłogowych trzeciego miesiąca.

Także dla mnie to co ty piszesz to bzdura. Od ciężkiej pracy się wzbogaciłem. Po prostu nie wolno robić w czyichś firmach, trzeba podjąć ryzyko, wziąć odpowiedzialność i wio.

Hah, dzięki forum wiem już kiedy zacząłem działać w pełni na własny rachunek: https://ateista.pl/showthread.php?tid=43...#pid669618

Czyli 2017 rok. Wtedy średnia wynosiła 4271 brutto czyli 3242 netto. I też dzięki forum wiem już, że moja żona zarabiała wtedy 6zł/h na umowie o pracę a ja u januszexa miałem 12zł/h. Taa... to były te czasy gdzie w budowlance na czarno zarabiało się 2.5k i się było na dodatek z tego zadowolonym Duży uśmiech Pamiętam, że ciężko było wtedy; zwłaszcza ta Polska B zawsze odstawała od reszty. Jak kiedyś się żyło w takim bagnie finansowym, to nie dziwota, że aż chce się zapierdalać. Jak już człowiek zacznie żyć po ludzku, a nie na diecie jak mnich jakiś, to już będzie chciał sobie taką jakość życia utrzymać...

Sebrian napisał(a): Absolutnie nie stawiam się jako wzór, ale czy nie jest aby tak, że to pewne oczekiwania co do obrazu życia determinują gromadzenie środków, a nie na odwrót?

No pewnie tak.

Sebrian napisał(a): Wiesz, ja też do pracy pomykam rowerem, jestem szczupły i mam ogólnie dobre wyniki badań.

Spoko ale nie każdy tak robi, a ja jak jestem na zakupach w markecie to jednak widać całkiem sporo ludzi otyłych. Skąd się bierze ta powszechna nadwaga? Przecież nie z genów.

Sebrian napisał(a): Cieszę się, że jesteś w dobrej formie, ale sam piszesz choćby o kolanach. Mój teść - też budowlaniec z własną JDG - ma teraz 63 lata, wygląda ogólnie dobrze i nawet pompki codziennie macha, ale teraz co chwilę ląduje na zwolnieniu lekarskim, bo albo odwiedza ortopedów (rzeczone kolana ma strasznie zajechane), albo laryngologów (bo mu ciągle piszczy w uszach, zapewne od hałasu), no i ma za sobą również, niestety, epizod kardiologiczny (wszczepione stenty + nierzadkie powikłanie w postaci zawału). Pomyśl o tych kolanach, kręgosłupie, słuchu czy choćby o własnej psychice za te 20 lat, bo degradacja naszych tkanek nie postępuje niestety liniowo.

No ale co, ludzie na etatach nie mają takich samych problemów zdrowotnych jak pracujący na JDG? Mogą mieć jakieś inne ale równie poważne - np. z oczami, nerwami, żylakami etc. Jedyna zdrowa praca to być synem tatusia pisowca albo peowca i fikcyjnie wykonywać jakąś pracę w radzie nadzorczej. No ja nie wiem, na razie wszystko jest praktycznie git. Jak będę czuł, że nie daję rady, bo zdrowie nie pozwala, to nie będę na siłę pchał się w taką robotę. A póki co ogień.

Sebrian napisał(a): O zagrożeniach urazami nawet nie wspominam. Oczywiście, Twój typ pracy jest obarczony ryzykiem takich zagrożeń i nawet adept bumelant może sobie obciąć palca, ale jednak im więcej godzin się na tym spędza tym większe prawdopodobieństwo urazów czy chorób. A z własnego doświadczenia wiem, że jak jeszcze się dzień, dwa czy trzy przeciągnie godzinki, to zmęczenie mięśni, ale i psychiki, potęguje ryzyko błędów, które w Twojej pracy mogą się zakończyć nawet tragicznie.

Łee tam, Panie, o wiele bardziej się obawiam, że zginę albo stracę zdrowie w wypadku samochodowym, bo Polacy jeżdżą totalnie jak debile. Miałem już tyle sytuacji, że w sumie jestem pewien, że prędzej zginę w samochodzie niż na budowie.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): I bardzo dużo ludzi, w tym ja, tak jak Sebrian, jeździ pełnoletnimi autami, a to świadczy bardzo mocno o ogólnym poziomie bogactwa.

Masz rację, że świadczy. Jednak lubię swój (już prawie pełnoletni) samochód z prostym silnikiem benzynowym i tanimi częściami. Ma wszystko, czego mi trzeba

Cytat:Moi rodzice zaczynali życie z długami i bez niczego. Tato zapierdalał za granicą 20 lat i się moje ojce dorobiły 2 mieszkań i domku z działką. Ja cały czas pracuję odkąd skończyłem studia i mam już mieszkanie i dom. Nie wiem czy ja i tato z mamą mamy tak zwiększoną efektywność i innowacyjność. Wiem, że tato kapitał skumulował dzięki ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeniom, ja kumuluję dzięki zapierdolowi, to razem nam się już tyle skumuluje, że jak moje dzieci będą zapierdalać to one będą miały już naprawdę dobre życie. Dla mnie więc to żaden mit tylko fakt, w dodatku autentyczny Oczko Język

Gdy czytam takie wpisy, to jest mi bardzo przykro. Myślę wtedy o działaniach banków centralnych (np. Glapińskiego kilka lat temu). Ludzie ciężko pracowali i odkładali pieniądze dla swoich dzieci i wnuków. Tymczasem banki centralne prowadziły luzowanie monetarne. W efekcie te nagromadzone przez ludzi środki pożerała inflacja. Zwykła kradzież.

Cytat:Łee tam, Panie, o wiele bardziej się obawiam, że zginę albo stracę zdrowie w wypadku samochodowym, bo Polacy jeżdżą totalnie jak debile. Miałem już tyle sytuacji, że w sumie jestem pewien, że prędzej zginę w samochodzie niż na budowie.

Niestety racja. Polacy na drogach wylewają swoje frustracje i agresję. To powinno być przedmiotem jakiś badań socjologicznych.
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): No i? Ma to mnie pocieszyć? Ja nie jestem taki, że będę się dobrze czuł jeśli będę wiedział, że inni mają tak samo źle jak ja. Chcę mieć fajnie w życiu i żeby inni też mieli fajnie.

Nie wiem czy ma Cię pocieszyć, ale podatki to normalna sprawa. Zresztą zrób sobie eksperyment myślowy. Państwo Ci nic nie zabiera, ale też absolutnie nic nie oferuje. Policz ile miesięcznie byś w ten sposób zyskał na rękę i zastanów się czy wystarczyłoby to chociaż na opłacenie czesnego w prywatnej szkole dla wszystkich Twoich dzieci.


Cytat:Ale o jakim my pomnażaniu bogactwa mówimy? Uśmiech Mi by wystarczyło, żeby ludzie nie wegetowali z miesiąca na miesiąc, a niestety przy takich anie innych ratach hipotecznego albo przy takich cenach wynajmu etc. to sporo ludzie jednak wegetuje.

Zarobki mamy polskie a ceny wszystkiego już zachodnioeuropejskie a powiedziałbym nawet, że niektóre rzeczy wychodzą na zachód od Polski taniej.

No nie. Ceny wszystkiego nie są europejskie. Niektóre rzeczy są takie same lub droższe, ale ogólne koszty życia są u nas mniejsze. W porównaniu na przykład do krajów skandynawskich dużo mniejsze.

https://www.numbeo.com/cost-of-living/ra...ountry.jsp


Cytat: I bardzo dużo ludzi, w tym ja, tak jak Sebrian, jeździ pełnoletnimi autami, a to świadczy bardzo mocno o ogólnym poziomie bogactwa.

Ale nowe auto jako wyznacznik bogactwa też jest bez sensu. Nic nie mam do pełnolenich aut - jeżeli są zadbane i sprawne to ich utrzymanie jest nawet tańsze niż tych nowych. Zresztą dawniej silniki spokojnie wytrzymywały po 500 tysięcy kilometrów. Teraz większość pewnie o tym może pomarzyć. Bo założenie jest takie, żeby nowe auto zmieniać co 5 lat. Bo musi być wzrost PKB.


Cytat:Nie wiem. Jakbym srał piniendzmi, to bym już nie dążył do ich posiadania.

Jest coś takiego jak inflacja trybu życia. Im więcej zarabiasz tym więcej wydajesz, im więcej wydajesz tym więcej musisz zarabiać. Wiele osób twierdzi, że jakby miało jeszcze te 2,3,4 tysiące więcej to by im wystarczyło na wszystko, ale wielu jak tą kasę dostają to dalej im brakuje.


Cytat:Moi rodzice zaczynali życie z długami i bez niczego. Tato zapierdalał za granicą 20 lat i się moje ojce dorobiły 2 mieszkań i domku z działką. Ja cały czas pracuję odkąd skończyłem studia i mam już mieszkanie i dom. Nie wiem czy ja i tato z mamą mamy tak zwiększoną efektywność i innowacyjność. Wiem, że tato kapitał skumulował dzięki ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeniom, ja kumuluję dzięki zapierdolowi, to razem nam się już tyle skumuluje, że jak moje dzieci będą zapierdalać to one będą miały już naprawdę dobre życie. Dla mnie więc to żaden mit tylko fakt, w dodatku autentyczny Oczko Język

Ale to jest standardowy przykład "pracuj mądrze a nie ciężko". Twój tata pracował w kraju z dużymi zarobkami i transferował pieniądze do kraju z niskimi kosztami życia. Gdyby nie wyjechał za granicę, to ta ciężka praca dałaby znacznie mniejsze efekty.


Cytat:Także dla mnie to co ty piszesz to bzdura. Od ciężkiej pracy się wzbogaciłem. Po prostu nie wolno robić w czyichś firmach, trzeba podjąć ryzyko, wziąć odpowiedzialność i wio.

Nie no świetne rozwiązanie. Likwidujemy etaty i każdy niech założy swoją firmę lub JDG to będzie dobrobyt Uśmiech
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Skąd się bierze ta powszechna nadwaga? Przecież nie z genów.
Ze zmiany trybu życia (mniej ruchu, wożenie wszędzie dupska samochodem, siedząca praca) oraz diety. Ale też ze stresu, który ludzie niejednokrotnie zajadają. W moim poście bardziej chodziło, że mimo zdrowego prowadzenia się i tak mam już pierwsze, dotkliwe problemy zdrowotne, których np. mój ojciec nie miał.

lumberjack napisał(a): No ale co, ludzie na etatach nie mają takich samych problemów zdrowotnych jak pracujący na JDG? Mogą mieć jakieś inne ale równie poważne - np. z oczami, nerwami, żylakami etc.
No pewnie, że mają. Nawet moja urzędowa praca niesie, wbrew pozorom, zagrożenia fizyczne Oczko Ot, choćby psuje wzrok, kręgosłup, sprzyja hemoroidom, a w czasach powszechnego kserowania to czasami już mnie ciągnęło od smrodu tonera. No ale mam z drugiej strony takich np. brukarzy, którzy całymi dniami klęczą w słońcu, to ich zdrowie na pewno dostaje w dupę bardziej od mojego. Nie stawiałbym więc linii podziału między etatowcami, a osobami na JDG, bo można być fizycznym etatowcem i umysłowym JDG-owcem.

lumberjack napisał(a): Łee tam, Panie, o wiele bardziej się obawiam, że zginę albo stracę zdrowie w wypadku samochodowym, bo Polacy jeżdżą totalnie jak debile.
Znowu odniosę do swojego teścia, choć pewnie prezentujecie inne podejście do pracy, choćby ze względu na metrykę. Ale on w czasie, od kiedy go znam, już zdążył raz się porządnie poturbować, bo oczywiście gdzieś się wyjebał; innym razem montował szklane drzwi, które spadły z zawiasów i na jego szczęście nie odjęły mu kończyn. A jak swego czasu malował dach w jakimś domu, to chodził jak naćpany od farb i słońca. I jestem pewien, że spora część tych przypadków była spowodowana przemęczeniem. To na nim skupiam się w tym wątku, bo samą pracę fizyczną też lubię i w czasach jak mieszkałem z rodzicami największą frajdę sprawiało mi wrzucenie do piwnicy węgla czy pocięcie drewna.

Slup napisał(a): Masz rację, że świadczy. Jednak lubię swój (już prawie pełnoletni) samochód z prostym silnikiem benzynowym i tanimi częściami. Ma wszystko, czego mi trzeba
Prędzej czy później trzeba je będzie zmienić, bo albo się rozsypią, albo z jakiś obiektywnych czynników nie zostaną dopuszczone do ruchu. Ale póki mogą jeździć, to jeżdżą i niejeden mechanik mi mówił, że z tego względu wielu ludzi woli inwestować w kilkunastoletnie auta niż kupować nowsze. Nasze ma jeździć do samego końca - jego czy naszego Oczko
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości