To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 4.67
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Genderofobia
Pearl Jam napisał(a): Istniały całe tabuny monarchii, które nie miały nic z feudalizmem wspólnego. Stawiasz konia przed wozem.
Monarchia w ujęciu europejskim bezpośrednio się z feudalizmu wywodzi. Nawet monarchia w formie szczątkowej, jaką widzimy w niektórych krajach, zachowuje tytularne elementy feudalizmu.

Jeśli zaś chodzi o monarchie pozaeuropejskie i feudalizm, to kwestia jest tego, jak rozumiemy oba pojęcia. Wiadomo, że różne kultury miały swoją wizję dotyczącą zarówno tego, jakie mają być prawa władcy, jak i tego, jak ma wyglądać struktura własnościowa ziemi.

bert jednak mówił o „monarchizmie”, a nie o „monarchii”. To jest jednak istotna różnica. Monarchiści jacy działają w naszej kulturze raczej nie zajmują się wdrażaniem gospodarczych koncepcji sumeryjskich, czy azteckich.
Odpowiedz
Pearl Jam napisał(a): Stawiasz konia przed wozem.
To chyba prawidłowo Oczko
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
Iselin napisał(a):
Pearl Jam napisał(a): Stawiasz konia przed wozem.
To chyba prawidłowo Oczko

Haha! <3
Dzięki, poprawiłem.
Odpowiedz
Podczas gdy większość mężczyzn (zwłaszcza tych tradycyjnych) lubi postrzegać siebie jako w jakiś sposób lepszych od kobiet, w rzeczywistości ci mężczyźni są pod kontrolą kobiet. Przyjrzenie się dynamice randkowania i małżeństwu mówi wszystko, co trzeba wiedzieć.
Podczas randek od mężczyzn oczekuje się, że zapłacą za randkę, i nawet gdy wiedzą, że są wykorzystywani, nadal doznają poprzez to poczucia sensu. A nawet więcej - niektórzy mężczyźni czują nawet, że mają obowiązek zapłacić, ponieważ są mężczyznami! Oczywiście większość mężczyzn wie również, że jeśli nie zapłacą, to nie będzie drugiej randki, co jest smutnym spostrzeżeniem zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet, ale szczególnie dla kobiet, ponieważ robiąc to, sprowadzają się do poziomu prostytutek, wymagając zapłaty za związek z mężczyzną.
A jeśli chodzi o małżeństwo, mężczyzna dosłownie klęka na jedno kolano i zasadniczo błaga kobietę, aby była z nim aż do śmierci. A jeśli jest tradycyjnym mężczyzną, robiąc to, szuka również kogoś, komu zapewni byt i komu będzie przewodził. To żałosne i jest to kolejny dowód na to, jak bardzo mężczyźni są manipulowani.

„Obecnie kobiety mają już całkowitą kontrolę psychologiczną nad mężczyznami... mężczyźni zdają się nie być świadomi tych faktów i nadal znajdują szczęście w swoim własnym podporządkowaniu” – Esther Vilar
Odpowiedz
max99, pytam poważnie: czy jesteś incelem?
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Odpowiedz
Sebrian napisał(a): max99, pytam poważnie: czy jesteś incelem?
W sensie ideologicznym, czy w sensie życia osobistego? Bo jeśli to pierwsze, to przecież widzisz co pisze. A jeśli to drugie, to ch... Ci do tego.
Odpowiedz
No właśnie ciekawi mnie czy iście incelowski sposób pisania wynika z bycia incelem, czy jednak nie - może ta mizoginia jest podyktowana czymś innym?

Swoją drogą, nie musisz występować w roli jego plenipotenta. Poradzi sobie Oczko
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Odpowiedz
zefciu napisał(a):
Sebrian napisał(a): max99, pytam poważnie: czy jesteś incelem?
W sensie ideologicznym, czy w sensie życia osobistego? Bo jeśli to pierwsze, to przecież widzisz co pisze. A jeśli to drugie, to ch... Ci do tego.
Pomijając, że max99 używa określeń, które pewnie są wartościujące ("wykorzystywanie", "prostytutki", "żałosne" itd), to cały jego wpis można potraktować jako uproszczoną (ale jednak) rekapitulację tego, co powtarzają psychologowie ewolucyjni. 

W dużym skrócie. To samice homo sapiens kontrolują dynamikę seksualną. Samce są zmuszone (przez swój popęd seksualny) do rywalizacji o względy samic. Bardzo istotnym kryterium samic przy wyborze samca jest to, czy posiada on zasoby i potrafi je generować. W zamian samice oferują samcom seks i możliwośc reprodukcji, której biologiczne koszty (ciąża) głównie one ponoszą. Prostytucja jest zatem jakoś tam wbudowana w dynamikę seksualną u homo sapiens.

Czy zatem tym, co odróżnia ideologicznych inceli od osób, które po prostu przyjmują do wiadomości pewne ustalenia psychologii ewolucyjnej, jest dokonywanie sądów wartościujących?

max99 +1 za Esther Vilar
Odpowiedz
Slup napisał(a): Czy zatem tym, co odróżnia ideologicznych inceli od osób, które po prostu przyjmują do wiadomości pewne ustalenia psychologii ewolucyjnej, jest dokonywanie sądów wartościujących?
Nie. Tym co ich odróżnia jest to, że ideologia incelska idzie dalej niż jakakolwiek falsyfikowalna psychologia ewolucyjna.

Cytat:To samice homo sapiens kontrolują dynamikę seksualną.
A jak to się w ogóle mierzy?

Cytat:W zamian samice oferują samcom seks i możliwość reprodukcji, której biologiczne koszty (ciąża) głównie one ponoszą.
Tylko że jeśli mamy do czynienia ze wspólnym wychowywaniem dziecka, to "koszty biologiczne" są tylko częścią całkowitych kosztów jakie ponosi para w związku z reprodukcją. Nawet jeśli za incelstwem za "naturalną" uznamy sytuację, w której kobieta jest odcięta od życia publicznego, to i tak nadal obie strony ponoszą swoje koszty długo po tym, jak ciąża, czy karmienie się zakończyły. Cała ta teoria zatem jest jakimś absurdalnym uproszczeniem negującym wszystko poza najprostszą biologią.

Cytat:Prostytucja jest zatem jakoś tam wbudowana w dynamikę seksualną u homo sapiens.
Tylko jak ta teoria tłumaczy istnienie prostytucji męskiej? Cholera wie.
Odpowiedz
Sebrian napisał(a): No właśnie ciekawi mnie czy iście incelowski sposób pisania wynika z bycia incelem, czy jednak nie - może ta mizoginia jest podyktowana czymś innym?
O wiele bliżej mi do mizoandrii.

Slup napisał(a):Samce są zmuszone (przez swój popęd seksualny) do rywalizacji o względy samic.
Nie przez, ale poprzez.

zefciu napisał(a):Tylko że jeśli mamy do czynienia ze wspólnym wychowywaniem dziecka, to "koszty biologiczne" są tylko częścią całkowitych kosztów jakie ponosi para w związku z reprodukcją. Nawet jeśli za incelstwem za "naturalną" uznamy sytuację, w której kobieta jest odcięta od życia publicznego, to i tak nadal obie strony ponoszą swoje koszty długo po tym, jak ciąża, czy karmienie się zakończyły. Cała ta teoria zatem jest jakimś absurdalnym uproszczeniem negującym wszystko poza najprostszą biologią.
Kultury ludzkie nie mają z tym nic wspólnego, bo obecne mechanizmy biologiczne kierujące psychiką ukształtowały się na długo przed powstaniem kultur ludzkich.

zefciu napisał(a):Tylko jak ta teoria tłumaczy istnienie prostytucji męskiej? Cholera wie.
Tak samo, jak istnienie mam madzi z sosnowca.


Słabością mężczyzn jest ich fasada siły, siłą kobiet jest ich fasada słabości.

- Warren Farrell

Kobiety pozwalają mężczyznom pracować dla nich, myśleć za nie i brać na siebie ich odpowiedzialność - w rzeczywistości ich wykorzystują. A jednak, skoro mężczyźni są silni, inteligentni i pomysłowi, a kobiety słabe, pozbawione wyobraźni i głupie, dlaczego to nie mężczyźni wykorzystują kobiety? Czy możliwe, że siła, inteligencja i wyobraźnia nie są warunkami wstępnymi do władzy, a jedynie kwalifikacjami do niewolnictwa? Czy możliwe, że światem rządzą nie eksperci, ale istoty, które nie nadają się do niczego innego - kobiety? A jeśli tak jest, to w jaki sposób kobietom udaje się, aby ich ofiary nie czuły się oszukane i upokorzone, ale raczej wierzyły, że są tym, kim najmniej są - panami wszechświata? W jaki sposób kobietom udaje się zaszczepić w mężczyznach poczucie dumy i wyższości, które inspiruje ich do coraz większych osiągnięć?
Dlaczego kobiety nigdy nie zostają zdemaskowane?


- Esther Vilar

CZYM JEST MIŁOŚĆ?
Kobieta manipulowała mężczyzną do tego stopnia, że nie mógł bez niej żyć i dlatego zrobił wszystko, o co go poprosiła. Walczył o swoje życie i nazywał to miłością. Byli nawet mężczyźni, którzy grozili swojej ubóstwianej kobiecie samobójstwem, jeśli go nie zaakceptuje. Nie żeby to było dla nich duże ryzyko — nie mieli nic do stracenia.
Kobieta jednak nie jest w stanie żyć bez mężczyzny. Podobnie jak królowa pszczół nie może przetrwać sama. Ona również walczy o swoje życie i ona również nazywa to miłością. W rzeczywistości oboje potrzebują siebie nawzajem i wydaje się, że dzielą przynajmniej jedno uczucie. Przyczyna, natura i konsekwencje tego uczucia różnią się jednak tak samo, jak płcie.
Dla kobiety miłość oznacza władzę, dla mężczyzny zniewolenie. Miłość dostarcza kobiecie wymówki do wykorzystywania finansowego, a mężczyźnie wymówki emocjonalnej. „Dla miłości” kobieta będzie robić rzeczy, które przynoszą korzyści tylko jej, podczas gdy mężczyzna robi tylko te, które mu szkodzą. Kiedy kobieta wychodzi za mąż, rezygnuje ze swojej kariery „dla miłości”. Kiedy mężczyzna się żeni, będzie musiał pracować za dwoje „dla miłości”. Dla obu płci miłość jest walką o przetrwanie. Ale jedna przetrwa tylko wtedy, gdy odniesie zwycięstwo, druga tylko wtedy, gdy zostanie pokonana. To paradoks, że kobiety mogą również odnieść największe korzyści w chwilach całkowitej bierności, a słowo „miłość” obdarza je aureolą bezinteresowności, nawet w momencie ich najbardziej bezlitosnego oszukiwania mężczyzny. W wyniku „miłości” mężczyzna jest w stanie ukryć swoje tchórzliwe samooszukiwanie się za zasłoną dymną sentymentu. Jest w stanie uwierzyć, że jego bezsensowne zniewolenie kobiecie jest czymś więcej niż aktem honoru, ma wyższy cel. Jest całkowicie szczęśliwy w swojej roli niewolnika i osiągnął cel, którego tak długo pragnął. Ponieważ kobieta zyskuje wyłącznie jedną korzyść po drugiej z sytuacji, jaka jest dzisiaj, nic się nigdy nie zmieni. System zmusza ją do korupcji, ale nikt się tym nie przejmuje. Ponieważ od kobiety nie można oczekiwać niczego poza miłością, pozostanie ona walutą na wszelkie potrzeby, jakie może mieć. Mężczyzna, jej niewolnik, będzie nadal wykorzystywał swoją energię tylko zgodnie ze swoim uwarunkowaniem, a nigdy na swoją korzyść. Osiągnie większe cele, a im więcej osiągnie, tym bardziej kobiety będą się od niego oddalać. Im bardziej będzie próbował się jej przypodobać, tym bardziej będzie wymagająca; im bardziej jej pragnie, tym mniej będzie go uważać za pożądanego; im więcej zapewni jej wygód, tym bardziej będzie leniwa, głupia i nieludzka - a mężczyzna w rezultacie stanie się bardziej samotny.
Tylko kobieta może przerwać błędne koło manipulacji i eksploatacji mężczyzn - ale ona tego nie zrobi. Nie ma absolutnie żadnego przekonującego powodu, dla którego miałaby to zrobić. Nie ma sensu apelować do jej uczuć, ponieważ jest bezduszna i nie zna litości. I tak świat będzie trwał, pogrążając się coraz głębiej w tym bagnie kiczu, barbarzyństwa i bezsensu zwanego kobiecością.


- Esther Vilar
Odpowiedz
max99 napisał(a): Kultury ludzkie nie mają z tym nic wspólnego, bo obecne mechanizmy biologiczne kierujące psychiką ukształtowały się na długo przed powstaniem kultur ludzkich.
I w tym momencie już widać, że nie ma sensu dalsza dyskusja z Tobą na ten temat. Bo oczywiście można argumentować, że rola biologii w rolach genderowych jest większa, lub mniejsza. Podobnie jak rola kultury. Ale jeśli ktoś twierdzi, że kultura „nie ma nic wspólnego”, to jest to oczywista brednia. Jasnym faktem jest to, że istniały i istnieją różne kultury. I pozycja kobiety i mężczyzny oraz wzorce zachowań przypisanych płciom są w nich różne.
Odpowiedz
zefciu napisał(a):
max99 napisał(a): Kultury ludzkie nie mają z tym nic wspólnego, bo obecne mechanizmy biologiczne kierujące psychiką ukształtowały się na długo przed powstaniem kultur ludzkich.
I w tym momencie już widać, że nie ma sensu dalsza dyskusja z Tobą na ten temat. Bo oczywiście można argumentować, że rola biologii w rolach genderowych jest większa, lub mniejsza. Podobnie jak rola kultury. Ale jeśli ktoś twierdzi, że kultura „nie ma nic wspólnego”, to jest to oczywista brednia. Jasnym faktem jest to, że istniały i istnieją różne kultury. I pozycja kobiety i mężczyzny oraz wzorce zachowań przypisanych płciom są w nich różne.
Żadna kultura nie jest w stanie wyeliminować z puli genowej czegoś, co kształtowało się przez miliony lat. Kultury nie istnieją na tyle długo, aby to było możliwe. Mówiąc "nie mają z tym nic wspólnego" miałem na myśli skłonności determinowane genetycznie. Wyżej próbowałeś polemizować ze Slupem podając argumenty czysto kulturowe. Jednak Slup mówił o skłonnościach determinowanych genetycznie, a więc zdeterminowanych setki tysięcy, a nawet miliony lat temu. Ty zaś próbowałeś polemizować z nim odnosząc się do znanych Ci kultur. Jednak znane Ci kultury nie mają nic wspólnego z tym, do czego nawiązywał Slup, i o to mi chodziło.

Kultury tylko uwypuklają to, co biologia nadała. Mechanizmy kulturowe są wtórne wobec biologicznych. Na przykład niedawna moda polegająca na goleniu przez kobiety nóg i pach wynika z biologicznego uwarunkowania polegającego na tym, że samice homo sapiens mają zdecydowanie bardziej skąpe owłosienie niż samce. Kultura jedynie sztucznie uwypukla/wyolbrzymia te różnice biologiczne. Samice homo sapiens też mają zasadniczo mniejsze stopy niż samce - stąd w Chinach kiedyś wziął się zwyczaj tzw. wiązania stóp - również po to, żeby uwypuklić tę biologiczną różnicę.
Ogólna zasada jest w niemal każdej kulturze taka sama: mężczyzna płaci kobiecie za seks swoimi zdolnościami do zapewniania jej bytu i bezpieczeństwa.

Socjobiologia zastępowana jest współcześnie koncepcją koewolucji genetyczno-kulturowej (teorią podwójnego przekazu). Stanowisko to mówi o dualnym procesie, w którym kultura kształtowana jest przez imperatywy biologiczne, a jednocześnie cechy biologiczne są zmieniane przez ewolucję genetyczną w reakcji na przemiany i oddziaływanie kultury.

(E.O. Wilson, Ch.J. Lumsden, Genes, Mind, and Culture: The Coevolutionary Process, Cambridge, MA 1981)


Być może niedostatecznie omawianym powodem braku empatii wobec mężczyzn jest to, że ochrona przed zbytnim zaangażowaniem emocjonalnym wobec kogoś, kogo możemy wkrótce stracić, jest mechanizmem obronnym.

A rzeczywiście mężczyźni są bardziej narażeni na bycie utraconymi. Na przykład mężczyźni są skłonni do samopoświęcenia. Oto jak to się dzieje. Chłopcy widzą, że mężczyźni, którzy ryzykują życie w wojnie, jako ratownicy czy strażacy, są uważani za bohaterów. Nagradzanie mężczyzny tytułem „bohatera” to społeczna łapówka, aby stał się on kimś, kogo można poświęcić i przeznaczyć na straty. Po kilku latach młodzi mężczyźni widzą, że kobiety zakochują się w „oficerze i dżentelmenie”, a nie w „szeregowcu i pacyfiście”. Miłość jest na tyle ślepa, że mężczyźni nie zauważają, iż kobieca miłość do nich może w pewnej mierze zależeć od ich potencjału bycia kimś, kogo można poświęcić.

Podobnie, rodzice martwią się o bezpieczeństwo zarówno synów, jak i córek. Jednak w przypadku syna często pojawia się napięcie między chęcią zapewnienia mu bezpieczeństwa a pragnieniem, by poczuć dumę, że służył swojemu krajowi. Pragnienie jego bezpieczeństwa przez rodziców może zostać osłabione przez ich dumę z ryzykowania przez niego życia.

Społeczne łapówki zachęcają chłopców i mężczyzn, którzy liczą na szacunek i miłość, do polegania na często ryzykownych i stresujących osiągnięciach, takich jak prace pod dużym stresem, a zatem dobrze płatne. Takie łapówki mogą łatwo stać się wewnętrzne, psychologiczne. Proces ten kulminuje w Paradoksie męskiego poczucia własnej wartości: chłopak uczy się doceniać siebie poprzez pozbawianie siebie wartości.

Do tego dochodzą nowe wytyczne Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, które kojarzą męskość z terminami osłabiającymi empatię, takimi jak „toksyczna męskość”, „przywilej mężczyzn” i „uprawnienia mężczyzn”. Liberałowie w większości się z tym zgadzają, podczas gdy konserwatyści protestują: „Potrzebujemy więcej męskości, a nie mniej.”

Co liberałowie pomijają, to fakt, że społeczne i psychologiczne łapówki dla mężczyzn, aby byli przeznaczeni na poświęcenie i straty, nie dotyczą głównie przywileju mężczyzn czy uprawnień mężczyzn, ale głównie męskiego samopoświęcenia.

Co konserwatyści pomijają, to fakt, że ryzykowanie życia w nadziei na szacunek i miłość wymaga, aby żołnierz był trybem w maszynie wojennej, a pracownik wykonywał polecenia cicho i tłumił swoje uczucia. To daje pozory siły, ale może maskować straty, jakie to wywiera na jego poczuciu własnej wartości oraz zdrowiu psychicznym i fizycznym. Obecnie mężczyźni umierają 5 lat młodziej niż kobiety, w porównaniu do tylko 2 lat w 1930 roku.

Konserwatyści mają skłonność do pomijania tej toksyczności — że aby stać się bohaterem, zamieniamy siebie jako ludzkie istoty w ludzkich wykonawców.

Jeśli chodzi o rodzinę mężczyzny, gdy widzą tylko jego gniew, a nie wrażliwość tłumionych za gniewem uczuć, zamiast stać się empatyczni, mogą stać się przestraszeni. Często nie dostrzegają, że gniew może być maską wrażliwości. Ta ślepota wzmacnia lukę w empatii płciowej. Trudno jest czuć empatię do fizycznie silniejszego, wściekłego mężczyzny.

Kiedy młody chłopak słyszy: „Przyszłość należy do kobiet” i widzi reklamy, które kpią z mężczyzn, przedstawiając ich jako niezdarnych głupców, nie motywuje go to do myślenia o swojej przyszłości. W szkole średniej, jeśli odnosi sukcesy, mówi mu się, że to przez „przywilej mężczyzn”. Jeśli mu się nie udaje, to dlatego, że jest nieudacznikiem. Jeśli dziewczyna zgodzi się na randkę z nim, a on wyciąga rękę zbyt szybko, jest oskarżany o molestowanie seksualne. Jeśli nie wyciąga ręki wystarczająco szybko, jest mięczakiem. Mamy mało empatii dla molestujących seksualnie i niezmotywowanych nieudaczników.


- Warren Farrell
Odpowiedz
Można to dosyć łatwo zilustrować za pomocą następujących rozważań. Przyjmijmy na potrzeby dyskusji, że do wyprodukowania jednostki pewnego dobra potrzebna jest para maszyn różnych typów: X i Y. Maszyna typu Y może być niemal dowolnie wiele razy sparowana z maszyną typu X w celu produkcji jednostki. Natomiast maszyna typu X po 10 parowaniach z maszyną typu Y bezpowrotnie traci możliwość bycia w przyszłości sparowaną i wyprodukowania czegokolwiek. Która z typów maszyn ma większą wartość z punktu widzenia produkcji tego dobra?

Oczywiście maszyna X.
 
Powyższy mechanizm ma doniosłe znaczenie dla dynamiki reprodukcyjnej u ssaków (i nie tylko u nich). Można z niej (i pewnych elementarnych założeń dotyczących środowiska, ewolucji) wywieść wiele wniosków, które będą pokrywały się z obserwacjami. Np. można z niej wywnioskować, że:
  • Samce (maszyny typu Y) będą rywalizować o samice (maszyny typu X).
  • Samce (maszyny Y) będą miały znacznie większy popęd seksualny niż samice (czyli u maszyn Y powinna wyewoluować skłonność do korzystania z niemal każdej okazji do parowania się z maszyną typu X).
  • Samice (maszyny X) będą dokonywały starannej selekcji samców (maszyn Y), z którymi będą miały potomstwo (będą sparowane).
  • Samce (maszyny typu Y) będą musiały oferować zasoby (nie tylko materialne, ale też innego typu) za seks (możliwość sparowania z maszyną typu X). Samice będą tych zasobów oczekiwały.
  • Niektóre samice (maszyny X) będą zwodziły samców (maszyny Y) perspektywą seksu, by uzyskać od nich zasoby.
  • Niektóre samce (maszyny Y) będą zwodziły samice (maszyny X) przyszłym ofiarowaniem zasobów, by uzyskać seks.

Modliszka zjada samca po zakończonej kopulacji właśnie z tego powodu, żeby zagwarantować jego inwestycję biologiczną w potomstwo (w postaci pożywienia dla niej, gdy jest zapłodniona). Tutaj maszyna Y ofiarowuje siebie (niejako na części wymienne) maszynie X za możliwość sparowania.

Krótko mówiąc, jest oczywiście prawdą, że biologiczne charakterystyki rozważane z punktu widzenia teorii gier i optymalizacji funkcji użyteczności nie wyjaśniają całej złożoności dynamiki seksualnej u ludzi, ale tłumaczą bardzo dużo obserwowanych zjawisk za pomocą bardzo skąpej liczby założeń. Kultura i antropologia mogą co najwyżej uzupełnić ten obraz o dalsze szczegóły i zjawiska.
Odpowiedz
Slup napisał(a): Można to dosyć łatwo zilustrować za pomocą następujących rozważań. Przyjmijmy na potrzeby dyskusji, że do wyprodukowania jednostki pewnego dobra potrzebna jest para maszyn różnych typów: X i Y. Maszyna typu Y może być niemal dowolnie wiele razy sparowana z maszyną typu X w celu produkcji jednostki. Natomiast maszyna typu X po 10 parowaniach z maszyną typu Y bezpowrotnie traci możliwość bycia w przyszłości sparowaną i wyprodukowania czegokolwiek. Która z typów maszyn ma większą wartość z punktu widzenia produkcji tego dobra?
Ale to założenie ma sens w przypadku organizmów, które tak właśnie się parują. A nie takich, które przez dwie dekady czynią wspólny wysiłek, aby zapewnić swojemu potomstwu sukces.

A im dalej w las, tym bardziej ludzie inwestują w jakość, a nie ilość potomstwa.

Cytat:[*]Samce (maszyny typu Y) będą rywalizować o samice (maszyny typu X).
A samice o samce też rywalizują. Czego znowu nie da się wyjaśnić gównianymi pseudoteoriami.
Cytat:[*]Samce (maszyny Y) będą miały znacznie większy popęd seksualny niż samice
I znowu nie wiemy, czym to się mierzy i jak weryfikuje.

Cytat:Krótko mówiąc, jest oczywiście prawdą, że biologiczne charakterystyki rozważane z punktu widzenia teorii gier i optymalizacji funkcji użyteczności nie wyjaśniają całej złożoności dynamiki seksualnej u ludzi, ale tłumaczą bardzo dużo obserwowanych zjawisk za pomocą bardzo skąpej liczby założeń.
Krótko mówiąc, jeśli obserwacja nam pasuje do ideologii, to uważamy ją za potwierdzenie naszej ideologii. A jak nam do ideologii nie pasuje, to trudno.
Odpowiedz
Slup napisał(a):
  • Niektóre samice (maszyny X) będą zwodziły samców (maszyny Y) perspektywą seksu, by uzyskać od nich zasoby.
  • Niektóre samce (maszyny Y) będą zwodziły samice (maszyny X) przyszłym ofiarowaniem zasobów, by uzyskać seks.
Niektóre? ...

Slup napisał(a):Modliszka zjada samca po zakończonej kopulacji właśnie z tego powodu, żeby zagwarantować jego inwestycję biologiczną w potomstwo (w postaci pożywienia dla niej, gdy jest zapłodniona). Tutaj maszyna Y ofiarowuje siebie (niejako na części wymienne) maszynie X za możliwość sparowania.
Coś mi to przypomina dzisiejszą sytuację mężczyzn na Ukrainie...

Slup napisał(a):ale tłumaczą bardzo dużo obserwowanych zjawisk za pomocą bardzo skąpej liczby założeń
Otóż to. No ale, jak pisała Esther Vilar: "A mężczyzna, ten cudowny marzyciel, nigdy nie obudzi się ze swojego snu." Nikogo więc tu nie przekonasz. Za chwilę zostaniesz mizoginem i incelem, i ruskim trolem.

zefciu napisał(a): Ale to założenie ma sens w przypadku organizmów, które tak właśnie się parują. A nie takich, które przez dwie dekady czynią wspólny wysiłek, aby zapewnić swojemu potomstwu sukces.
A kto samcowi zabroni zapłodnić więcej samic, niż jego wybranka mu pozwala?
Poza tym jakie dwie dekady? Znowu patrzysz z perspektywy współczesnej kultury.

No ale jeżeli założymy, że jest jak piszesz - czyli że wcale to nie jest tak zdeterminowane ewolucyjnie, to tym gorzej świadczy o kobietach.
Odpowiedz
max99 napisał(a): A kto samcowi zabroni zapłodnić więcej samic, niż jego wybranka mu pozwala?
Inne „samce"? Owe „samice”? Prawo? Zwyczaj? Kultura? Różne rzeczy.

Cytat:Poza tym jakie dwie dekady? Znowu patrzysz z perspektywy współczesnej kultury.
Przecież piszę — różne kultury kształtują różne wzorce zachowań i różne role płci. Nie da się tego rozpatrywać w oderwaniu od kultury.

Cytat:No ale jeżeli założymy, że jest jak piszesz - czyli że wcale to nie jest tak zdeterminowane ewolucyjnie, to tym gorzej świadczy o kobietach.
Zapytałbym „jak” ale chyba nie mam ochoty słuchać pierdolenia.
Odpowiedz
zefciu napisał(a):Inne „samce"? Owe „samice”?
Dlatego selekcja preferuje takie cechy u mężczyzn, które pozwolą przełamać opór innych.

zefciu napisał(a):Prawo? Zwyczaj? Kultura? Różne rzeczy.
A jakie prawo i zwyczaje panowały milion lat temu?

zefciu napisał(a):Przecież piszę — różne kultury kształtują różne wzorce zachowań i różne role płci. Nie da się tego rozpatrywać w oderwaniu od kultury.
Pokaż mi kulturę, gdzie kobiety chronią swoich mężczyzn i same idą na wojnę, a mężczyznom każą się schronić, żeby im się nic nie stało, jednocześnie goniąc inne kobiety do woja i dając im w pierdziel, gdyby któraś z kobiet próbowała się od woja wymigać. Podczas gdy mężczyźni ochoczo zgodnie z zaleceniami od kobiet podążają do miejsca schronienia i na widok kobiety migającej się od wojska mówią: "Ależ te dzisiejsze kobiety to są ciotowate..."

zefciu napisał(a):Zapytałbym „jak” ale chyba nie mam ochoty słuchać pierdolenia.
Wszystko jest w powyższych cytatach z Esther Vilar.
Odpowiedz
zefciu napisał(a):
Slup napisał(a): Można to dosyć łatwo zilustrować za pomocą następujących rozważań. Przyjmijmy na potrzeby dyskusji, że do wyprodukowania jednostki pewnego dobra potrzebna jest para maszyn różnych typów: X i Y. Maszyna typu Y może być niemal dowolnie wiele razy sparowana z maszyną typu X w celu produkcji jednostki. Natomiast maszyna typu X po 10 parowaniach z maszyną typu Y bezpowrotnie traci możliwość bycia w przyszłości sparowaną i wyprodukowania czegokolwiek. Która z typów maszyn ma większą wartość z punktu widzenia produkcji tego dobra?
Ale to założenie ma sens w przypadku organizmów, które tak właśnie się parują.

To założenie jest spełnione w przypadku homo sapiens. Przeciętna kobieta jest w stanie urodzić (i to jest raczej przeszacowanie) dziesięcioro dzieci.

Kobieta ma zdolność reprodukcyjną od 15 do 45 roku życia. Przy czym jest płodna tylko w trakcie owulacji. W ciągu tych 25 lat mamy 25 razy 12 = 300 dni płodnych. Ponadto ryzyko powikłań ciąży i wad płodu zaczyna rosnąć już w przypadku kobiet po 30 roku życia. U mężczyzn jakość nasienia spada z wiekiem, ale w mało drastyczny sposób. Można przyjąć, że mężczyzna jest płodny codziennie między 15 a 55 rokiem życia (w rzeczywistości dłużej). Wychodzi 40 razy 365 = 14600.

Iloraz wynosi 300 / 14600 = 0.02. To jest relatywna wartość mężczyzn wobec kobiet, gdyby brać pod uwagę tylko czynniki reprodukcyjne. Należy tutaj jakoś uwzględnić pogarszającą się jakość nasienia itd. Ta wartość jest więc w rzeczywistości większa. 
Cytat:A nie takich, które przez dwie dekady czynią wspólny wysiłek, aby zapewnić swojemu potomstwu sukces.

A im dalej w las, tym bardziej ludzie inwestują w jakość, a nie ilość potomstwa.

Historycznie jest to znacznie krócej niż dwie dekady, bo dzieci były przysposabiane do pracy już we wczesnym okresie nastoletnim i szybciej uzyskiwały samodzielność. Masz jednak rację. Mężczyzna jest silniejszy fizycznie od kobiety i w warunkach naturalnych ciężko pracuje, żeby zdobyć zasoby. Opiekuje się też swoją rodziną i broni jej przed napastnikami. To wymaga dodania istotnych poprawek do powyższych rachunków. Jednak w tych poprawkach jest właśnie rzecz. Mężczyzna sam w sobie tj. bez swojej pracy, zasobów i zdolności do ich generowania oraz skłonności do oddania życia za rodzinę w sytuacji zagrożenia ma małą wartość z punktu widzenia doboru płciowego. 
Cytat:A samice o samce też rywalizują.
W takim samym zakresie jak samce o samice? Czy jednak nieporównanie mniejszym?
Cytat:Krótko mówiąc, jeśli obserwacja nam pasuje do ideologii, to uważamy ją za potwierdzenie naszej ideologii. A jak nam do ideologii nie pasuje, to trudno.

Otóż to.

Cytat:Nikogo więc tu nie przekonasz. Za chwilę zostaniesz mizoginem i incelem, i ruskim trolem.

Ruskim trollem już byłem. Czas zostać incelem i mizoginem.

Jeśli chodzi o Ciebie max99, to myślę, że faktycznie ocierasz się o mizoginię. Owszem kobiety mają wiele przywar (wynikających z ich uposażenia biologicznego). Mężczyźni jednak też je mają. Nie ma sensu rozstrzygać, która z płci w większym stopniu.

Esther Vilar natomiast traktowałbym jako ciekawostkę.
Odpowiedz
Slup napisał(a):To założenie jest spełnione w przypadku homo sapiens.
Sęk w tym, że te wszystkie predyspozycje psychiczne powstały, kiedy jeszcze żadnego "sapiens" nie było. I to jest to, czego zefciu zdaje się nie chcieć przyjąć do wiadomości. Może warto przyjrzeć się szympansom?

Slup napisał(a):Przeciętna kobieta jest w stanie urodzić (i to jest raczej przeszacowanie) dziesięcioro dzieci.
Biorąc pod uwagę przeciętną długość życia, jak i przeżywalność noworodków, jaka mogła panować u homo milion lat temu, nie sądzę żeby aż tyle.

Slup napisał(a):Kobieta ma zdolność reprodukcyjną od 15 do 45 roku życia.
No nie. Raczej od około 10 roku życia. Oczywiście ciiii, bo w naszej kulturze panuje tabu zakazujące o tym mówić.
Natomiast dawno dawno temu tylko wyjątkowo silne osobniki dożywały 45 roku życia. W wieku 45 lat to już miałyby praprawnuki.

Slup napisał(a):Można przyjąć, że mężczyzna jest płodny codziennie między 15 a 55 rokiem życia (w rzeczywistości dłużej).
Mężczyzna jest płodny od około 11 roku życia. No ale znowu ciiiii.

Slup napisał(a):Iloraz wynosi 300 / 14600 = 0.02. To jest relatywna wartość mężczyzn wobec kobiet, gdyby brać pod uwagę tylko czynniki reprodukcyjne.
Z całym szacunkiem, źle liczysz. Kobieta w ciągu dnia może zajść w ciążę tylko raz, a jeśli to się już stanie, to blokuje to jej zdolność zajścia w ciążę na cały rok. Natomiast mężczyzna w ciągu dnia może bez problemu zapłodnić 10 różnych kobiet, i w żaden sposób nie blokuje mu to zapładniania kolejnych następnego dnia.

Slup napisał(a):Mężczyzna jest silniejszy fizycznie od kobiety i w warunkach naturalnych ciężko pracuje, żeby zdobyć zasoby.
Większa przeciętna siła fizyczna u mężczyzn w żaden sposób nie wyklucza możliwości, aby kobiety również ciężko pracowały. Problem w tym, że nie chcą, bo wiedzą, że chłop zrobi wszystko za nie. Oczywiście w czasach pierwotnych kobiety pewnie też ciężko pracowały, bo ciężka praca mężczyzny nie wystarczała. Dopiero później się rozleniwiły, bo mężczyzna zaczął być w stanie zapewniać wszystko, w zamian oczekując bardzo niewiele - dostępu do pochwy.

Slup napisał(a):Mężczyzna sam w sobie tj. bez swojej pracy, zasobów i zdolności do ich generowania oraz skłonności do oddania życia za rodzinę w sytuacji zagrożenia ma małą wartość z punktu widzenia doboru płciowego.
O czym kobiety doskonale wiedzą, ale dzisiaj żadna nie chce się do tego wprost przyznać. No może oprócz Melanii Trump. Kiedyś Melania na pytanie dziennikarza "Czy byłaby pani z Donaldem, gdyby nie był tak bogaty?", odpowiedziała słowami "A czy on byłby ze mną, gdybym nie była tak ładna?".

Slup napisał(a):Jeśli chodzi o Ciebie max99, to myślę, że faktycznie ocierasz się o mizoginię. Owszem kobiety mają wiele przywar (wynikających z ich uposażenia biologicznego). Mężczyźni jednak też je mają. Nie ma sensu rozstrzygać, która z płci w większym stopniu.
A czy ja mówię, że mężczyźni nie mają przywar?
Jednak dzisiaj panuje moda, żeby wytykać przywary męskie, a o kobiecych milczeć lub orzekać, że ich nie mają i odwracać kota ogonem, że są "dyskryminowane", kiedy tak naprawdę dyskryminowani najbardziej są dzisiaj mężczyźni. I ja o tym mówię, bo kto, jeśli nie ja? Na pewno nie minister Kotula.

Weźmy za przykład wojnę o Falklandy, zamieszkałe wówczas przez około 2 tysiące osób. Przed wojną notowania Margaret Thatcher i jej partii były bardzo słabe. Natomiast wystrzeliły ku górze, gdy Margaret Thatcher zdecydowała się wysłać żołnierzy (rzeczy jasna - mężczyzn) na wojnę na południowy Atlantyk. Skutkiem tej wojny 258 brytyjskich mężczyzn zginęło, a ponad 260 (więcej niż zginęło z rąk wroga!) popełniło po wojnie samobójstwo w wyniku kalectwa lub zespołu stresu pourazowego. Efekt? Notowania Margaret Thatcher poszybowały w górę.
A co byłoby, gdyby rządził wtedy Tony Blair i wysłał na Falklandy armię złożoną z kobiet, z których 258 by zginęło, a 260 popełniłoby samobójstwo po wojnie. Czy też jego notowania by wzrosły? Jak sądzisz?

To nie jest mizoginia. To jest stwierdzanie faktów. Mężczyźni są płcią pomiataną i wyszydzaną - przez obie płcie: zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn (tak jak pisał Warren Farrell - "chłopak uczy się doceniać siebie poprzez pozbawianie siebie wartości").
Empatia wobec mężczyzn nie istnieje - ani ze strony kobiet, ani ze strony mężczyzn. I to jest problem. To nie jest mizoginia.
Jeśli wskazywanie na mizoandryczną kulturę jest mizoginią, no to jestem mizoginem - trudno.

Co należałoby zrobić, żeby sytuacja się odmieniła? Edukować mężczyzn od najmłodszych lat, że są równie wartościowi co kobiety i że mają takie samo prawo do wygody i dobrostanu fizycznego oraz psychicznego, jak kobiety. Brakuje takiej edukacji. Jednak takiej edukacji nie będzie, bo istnieją wielkie siły po obu stronach (u obu płci), które będą się bronić rękami i nogami przed naruszeniem tej odwiecznej zasady, że mężczyzna jest przeznaczony na straty - bo kobiety chcą nadal być uprzywilejowane, a mężczyźni nadal chcą się kobietom przypodobać.
Odpowiedz
max99 napisał(a): To nie jest mizoginia. To jest stwierdzanie faktów. Mężczyźni są płcią pomiataną i wyszydzaną - przez obie płcie: zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn (tak jak pisał Warren Farrell - "chłopak uczy się doceniać siebie poprzez pozbawianie siebie wartości").
Empatia wobec mężczyzn nie istnieje - ani ze strony kobiet, ani ze strony mężczyzn. I to jest problem. To nie jest mizoginia.
Jeśli wskazywanie na mizoandryczną kulturę jest mizoginią, no to jestem mizoginem - trudno.

Ale jak czytam twoje posty to piszesz tak jakbyś widział kobiety w krzywym zwierciadle. Piszesz o nich tak jak ja piszę o muzułmanach Uśmiech
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości