Miłościwie panujący nam prezydent stwierdził w majestacie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej , że : być może niektórym spadną z oczu łuski złudzeń w kontekście zestrzelenia samolotu. Idąc tropem tej tej myśli warto rzeczywiście pójść po rozum do głowy.
Mamy dwie wersje zdarzeń. Jedna to zestrzelenie przez separatystów, druga to przez oplot Ukrainy.
Oglądałem wczoraj telewizor i zastygłem ze zdumienia niczym żona Lota. Źródła ukraińskie pokazują wyrzutnie Buk jak odjeżdża do Rosji i nawet jednej rakiety na niej brakuje. To zapytam się, czy wywiad ukraiński podsłuchujący nawet rozmowy separatystów nie wiedział o istnieniu rakiet mogących trafiać cele na wysokości ponad 10 km ? Przepraszam, lecz tu ktoś chce z kogoś zrobić durnia! Jednego dnia nie wiedziały, następnego mamy materiał filmowy takiej wyrzutni. Otóż brak wiedzy, jest to mało prawdopodobny, teren jest nieustannie przeglądany przez satelity, a wyrzutnia to nie szpilka. Do tego wymaga radaru, jest system którego w pięć minut się nie uruchomi.
Ukraina straciła ostatnio AN- 26 lecący na wysokości ok 6500 m. Po tym incydencie zamknęła przestrzeń powietrzną do wysokości 6000 m. Korytarz ponad 10 km uważany był za bezpieczny. Najprawdopodobniej władze Ukrainy wiedziały o istnieniu wyrzutni Buk, a USA musiały na pewno. Ukraina nie zamkneła swojej przestrzeni powietrznej, a USA nie zrobiły nic w tej materii, choćby powiadamiając światowe władze lotnicze o stacjonowaniu takich wyrzutni w strefie wojny. Wniosek? Bardzo niemiły. Byłoby to wystawienie separatystów z założeniem, że w końcu pomylą się i trafią cywilny samolot. Za tą wersją przemawiają publikowane rozmowy separatystów i zapisy na ich stronach o zestrzeleniu kolejnego AN-26. Jeśli rzeczywiście zrobili to separatyści, to racje ma Putin oskarżając Ukrainę, mieli by krew na rękach poprzez świadome nie zamknięcie własnej przestrzeni powietrznej i sprowokowanie wypadku.
Druga wersja to zestrzelenie przez Ukrainę. W 2001 roku rosyjski samolot lecący z Nowosybirska do Tel Avivu został zestrzelony przez rakietę nad którą wojskowi stracili kontrolę. Ukraina w końcu przyznała sie do tego faktu. Oplot Ukrainy podczas katastrofy była czynny, nie można więc wykluczyć kolejnego błędu, a kiepskie wyszkolenie armii ukraińskiej jest ciągle potwierdzanym faktem.
Mamy dwie wersje zdarzeń. Jedna to zestrzelenie przez separatystów, druga to przez oplot Ukrainy.
Oglądałem wczoraj telewizor i zastygłem ze zdumienia niczym żona Lota. Źródła ukraińskie pokazują wyrzutnie Buk jak odjeżdża do Rosji i nawet jednej rakiety na niej brakuje. To zapytam się, czy wywiad ukraiński podsłuchujący nawet rozmowy separatystów nie wiedział o istnieniu rakiet mogących trafiać cele na wysokości ponad 10 km ? Przepraszam, lecz tu ktoś chce z kogoś zrobić durnia! Jednego dnia nie wiedziały, następnego mamy materiał filmowy takiej wyrzutni. Otóż brak wiedzy, jest to mało prawdopodobny, teren jest nieustannie przeglądany przez satelity, a wyrzutnia to nie szpilka. Do tego wymaga radaru, jest system którego w pięć minut się nie uruchomi.
Ukraina straciła ostatnio AN- 26 lecący na wysokości ok 6500 m. Po tym incydencie zamknęła przestrzeń powietrzną do wysokości 6000 m. Korytarz ponad 10 km uważany był za bezpieczny. Najprawdopodobniej władze Ukrainy wiedziały o istnieniu wyrzutni Buk, a USA musiały na pewno. Ukraina nie zamkneła swojej przestrzeni powietrznej, a USA nie zrobiły nic w tej materii, choćby powiadamiając światowe władze lotnicze o stacjonowaniu takich wyrzutni w strefie wojny. Wniosek? Bardzo niemiły. Byłoby to wystawienie separatystów z założeniem, że w końcu pomylą się i trafią cywilny samolot. Za tą wersją przemawiają publikowane rozmowy separatystów i zapisy na ich stronach o zestrzeleniu kolejnego AN-26. Jeśli rzeczywiście zrobili to separatyści, to racje ma Putin oskarżając Ukrainę, mieli by krew na rękach poprzez świadome nie zamknięcie własnej przestrzeni powietrznej i sprowokowanie wypadku.
Druga wersja to zestrzelenie przez Ukrainę. W 2001 roku rosyjski samolot lecący z Nowosybirska do Tel Avivu został zestrzelony przez rakietę nad którą wojskowi stracili kontrolę. Ukraina w końcu przyznała sie do tego faktu. Oplot Ukrainy podczas katastrofy była czynny, nie można więc wykluczyć kolejnego błędu, a kiepskie wyszkolenie armii ukraińskiej jest ciągle potwierdzanym faktem.