To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
O Chinach i Chińczykach
#21
Trochę o jakości życia chińczyków:

http://natemat.pl/119689,chiny-najwieksz...edzily-usa

Wycinek:
Cytat:Z szacunków IMF wynika, że ważony parytetem siły nabywczej PKB Chin wyniesie w 2014 roku 17,6 bln dolarów i będzie o 0,2 bln dolarów większy od ważonego parytetem siły nabywczej, tj. uwzględniającego siłę nabywczą ludności, PKB Stanów Zjednoczonych. Ponadto IMF przewiduje, że do roku 2019 chińska gospodarka urośnie do tego stopnia, że będzie o 20 procent większa od gospodarki amerykańskiej.

Także jeśli ogólny współczynnik jest lepszy dla Chin to znaczy ze sporej grupie ludności żyje się naprawdę dobrze.
A to jest parytet Chiny-USA! Polski lepiej nie porównywać.
Za ewidentne offtopy wlepiam minusy. Minus zwrotny świadczy o tobie :-) Nie dokarmiam też trolli. Szczególnie Zefcia.
W pierwszych kilku minutach często edytuje swoje wypowiedzi uzupełniając je lub w celu poprawienia błędów.
__________________
Agnostyk, Ignostyk, Ateista
Odpowiedz
#22
taki tam wycinek o Chinach z długiej debaty dotyczącej Polski
http://www.youtube.com/watch?v=zHYSt6Pd9LY
"Czy Polska może zostać mocarstwem?" - 25 II 2010 r. Część 7/18
Za ewidentne offtopy wlepiam minusy. Minus zwrotny świadczy o tobie :-) Nie dokarmiam też trolli. Szczególnie Zefcia.
W pierwszych kilku minutach często edytuje swoje wypowiedzi uzupełniając je lub w celu poprawienia błędów.
__________________
Agnostyk, Ignostyk, Ateista
Odpowiedz
#23
http://www.wykop.pl/link/2429963/ama-mie...w-chinach/

Można zadawać pytania
Za ewidentne offtopy wlepiam minusy. Minus zwrotny świadczy o tobie :-) Nie dokarmiam też trolli. Szczególnie Zefcia.
W pierwszych kilku minutach często edytuje swoje wypowiedzi uzupełniając je lub w celu poprawienia błędów.
__________________
Agnostyk, Ignostyk, Ateista
Odpowiedz
#24
Mój kuzyn dostał propozycję pracy, zwija manatki i jedzie do Chin.
Ciekawe jakie będą jego doświadczenia.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#25
Z tego co czytałem to na pewno będzie mu sie tam lepiej żyło niż w PL.
Niech tylko zadba o dobre ubezpieczenie.
Za ewidentne offtopy wlepiam minusy. Minus zwrotny świadczy o tobie :-) Nie dokarmiam też trolli. Szczególnie Zefcia.
W pierwszych kilku minutach często edytuje swoje wypowiedzi uzupełniając je lub w celu poprawienia błędów.
__________________
Agnostyk, Ignostyk, Ateista
Odpowiedz
#26
A to w PL jest aż tak źle?
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
Odpowiedz
#27
Nonkonformista napisał(a):A to w PL jest aż tak źle?
Jeśli ktoś jedzie do Chin z Polski, to nie będzie tam pracował jako zwykły robotnik czyli będzie miał dobrze.
Z drugiej strony skoro ktoś ma kwalifikacje (umiejętności czy też doświadczenie), że może wyjechać do takiego kraju jak Chiny tzn., że i w Polsce miałby całkiem nieźle.

Pytanie gdzie lepiej, nie jest pytaniem o poziom życia w ChRL i PL, bo i podmiot niestandardowy.
Dopiero gdy komar usiądzie na jajach zrozumiesz, że nie wszystko można rozwiązać siłowo Oczko
Odpowiedz
#28
Akurat w przypadku, który wymieniłem nie było mowy o jakimś ubóstwie.
Wręcz przeciwnie, ale propozycja pracy w chińskiej firmie, której właścicielami są Polacy była korzystniejsza.
Poza tym mój kuzyn liczy, że na miejscu rozejrzy się za możliwościami rozwinięcia własnego interesu.
Trochę taka powtórka z "Ziemi Obiecanej".
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#29
Gdzie konkretnie kuzyn mieszka/pracuje?
Odpowiedz
#30
Jeszcze jest w PL. A wyjeżdża do jakiegoś 'niewymawialnego' miasta w delcie Rzeki Perłowej, pomiędzy Macao a Hong-Kongiem.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#31
http://wolnemedia.net/gospodarka/chiny-o...ej-waluty/

Cytat:Chińczycy nie planują dłużej żyć w świecie zdominowanym przez amerykańskiego dolara. Chińscy przywódcy od dłuższego czasu wzywali do zniesienia dolara jako podstawowej globalnej waluty rezerwowej, ale do tej pory nie byli za bardzo precyzyjni co do tego, co ma go zastąpić. Wielu zakładało, że Chińczycy po prostu chcieliby stworzenia jakiejś nowej waluty międzynarodowej. Ale co, jeśli nie to Chińczycy mają na myśli? A jeżeli zawsze planowali by ich własna waluta stała się najbardziej dominującą walutą na całym świecie? To o czym dalej przeczytasz jest zaskakujące, ale nie powinno być zaskoczeniem. Jeśli chodzi o ekonomię i finanse, Chińczycy zawsze grali w szachy, podczas gdy zachodni świat grał w warcaby. Dochodzimy do momentu, w którym szach-mat jest na horyzoncie.
W środę ukazał się artykuł Simona Blacka w którym pisze: „Kiedy kolejnego dnia przyjechałem do Bangkoku, jadąc z lotniska autostradą zobaczyłem ogromny billboard, który mnie powalił. Billboard reklamował Bank Chin. Treść bilbordu zawierała tekst „RMB: Nowy wybór – światowa waluta”. Biorąc pod uwagę fakt, iż ponad 70% udziałów Banku Chin należy do rządu Chińskiej Republiki Ludowej, to jest to niezwykle istotne. Oznacza to, że Chiny dosłownie reklamują swoją walutę za granicą, upewniając się, że każdy, lądując na jednym z najbardziej ruchliwych portów lotniczych na świecie będzie ją widział. Oni wiedzą, że przyszłość należy do nich, i to reklamują.”
Oto wspomniane zdjęcie bilbordu, jakie pojawiło się w artykule…
[Obrazek: rmb-1.jpg]
Każdy wie, że Chiny rosną w siłę. I prawie każdy zakłada, że chińska waluta wkrótce będzie odgrywać większą rolę w handlu międzynarodowym.
W ostatnich latach sprawy nabrały takiego tempa, że obecnie znaczna część świata finansowego rzeczywiście oczekuje, że pewnego dnia renminbi zastąpi dolara jako główną walutę rezerwową świata. CNBC pisze: “Według nowego sondażu inwestorów instytucjonalnych ściśle kontrolowany chiński juan w końcu zastąpi dolara jako główną międzynarodową walutę rezerwową. Badanie 200 inwestorów instytucjonalnych (100 z siedzibą w Chinach i 100 poza nimi) opublikowane w czwartek przez State Street i Economist Intelligence Unit wykazało, że 53 proc inwestorów uważa, że renminbi przewyższy dolara jako główną światową walutę rezerwową. Optymizm był wyższy w Chinach, gdzie 62% stwierdziło, że widzi świat RNB na horyzoncie, w porównaniu z 43% spoza Chinami.”
Bez wątpienia zaczynamy widzieć początki znaczącej zmiany. “W listopadzie chiński Juan włamał się do pierwszej piątki płatności na świecie, wyprzedzając dolara kanadyjskiego i dolara australijskiego, podała w środę globalna organizacja usług transakcji SWIFT” – podaje raport Reutersa.
Amerykański dolar nie będzie zastąpiony w ciągu jednej noc, ale to się zmienia. Oczywiście prawdą jest, że Chińczycy przygotowują się do tego ruchu od bardzo długiego czasu. Chińczycy nie chcą powiedzieć reszcie świata, ile mają złota, ale każdy wie, że gromadzą jego ogromne ilości. Nawet jeśli nie będą chcieli wyraźnie zabezpieczyć renminbi złotem, to potężne rezerwy złota kumulowane przez Chiny będą podstawą dla budowy zaufania dla chińskiej waluty.
Za ewidentne offtopy wlepiam minusy. Minus zwrotny świadczy o tobie :-) Nie dokarmiam też trolli. Szczególnie Zefcia.
W pierwszych kilku minutach często edytuje swoje wypowiedzi uzupełniając je lub w celu poprawienia błędów.
__________________
Agnostyk, Ignostyk, Ateista
Odpowiedz
#32
Cytat:Chińska hegemonia w Ameryce Łacińskiej?

Zwiększenie handlu i inwestycji Chińskiej Republiki Ludowej w Ameryce Łacińskiej w ostatnich latach jest naprawdę imponujące. W 2011 r. wartość handlu wzrosła do 241,5 mld USD.

Warto zaznaczyć, że jeszcze w 2000 r. wymiana handlowa dla obu stron była mało istotna i wynosiła jedynie... 10 mld USD. Oznacza to, że tylko w latach 2000–2009 nastąpił wzrost o 1200%. W dodatku związki między Pekinem a krajami latynoskimi mają się jeszcze pogłębiać.
W czasie trwania szczytu Chiny-CELAC (Wspólnoty Państw Ameryki Łacińskiej i Karaibów), który zakończył się 9 stycznia 2015 r., zapowiedziano wzrost aktywności Chin na rynkach państw Ameryki Łacińskiej. Chińczycy, którzy już teraz inwestują ogromne pieniądze w Ameryce Południowej, zamierzają rozwinąć współpracę z krajami latynoskimi. „Chiński smok” coraz bardziej zaznacza swą obecność na Ziemi Ognistej, zastępując Stany Zjednoczone w roli największego partnera handlowego tego regionu.

Ameryka Łacińska jest dla Chin przede wszystkim źródłem produktów rolnych i surowców. Region ten może zapewnić Azjatom dostawy m.in. kukurydzy, soi czy ryb a z bogactw naturalnych – przede wszystkim miedzi, niklu, żelaza, gazu i ropy naftowej. W 2009 r. 5% całego eksportu Chin udało się do Ameryki Łacińskiej. Składał się on głównie z wyrobów przemysłowych i produktów gotowych, jak urządzenia elektryczne, komputery, obuwie, odzież. Ponadto chińskie towary są bardzo popularne w tej części świata przede wszystkim ze względu na niskie koszty. Do tego w Chinach działa szereg organizacji latynoskich, które promują handel między ChRL a innymi narodami Ameryki Łacińskiej takie jak: brazylijski APAX (Agência Brasileira de Promoção de Exportações e Investimentos), chilijski ProChile, kostarykański ProComer, argentyński Fundación Exportar oraz ekwadorski CORPEI. Szczególnie dynamiczny rozwój wymiany handlowej Pekin posiada z takimi państwami jak: Brazylia, Kuba, Wenezuela, Peru, Chile czy Argentyna.

Oprócz handlowania, Chińczycy bardzo chętnie inwestują i sprzedają sprzęt wojskowy i udzielają kredytów latynoskim państwom. Tylko od 2005 r. Państwo Środka zaoferowało pożyczki w kwocie ponad 100 mld USD, a bezpośrednie inwestycje zagraniczne napływające do Ameryki Łacińskiej z ChRL wycenia się na 87 mld USD w 2012 r.. W tym roku prezydent Xi Jinping zapowiedział zainwestowanie w tych krajach w ciągu 10 lat 250 mld USD. W ciągu najbliższych 10 lat wartość wymiany handlowej między Chinami i Ameryką Łacińską powinna sięgnąć poziomu 500 mld USD rocznie.

Szczególnie ważne są relacje pomiędzy Chinami a Brazylią. Oba państwa są mocarstwami w swoich regionach, które po wielu latach upokorzeń i milczenia powstały z kolan. Oba także należą do prestiżowej grupy BRICS oraz posiadają swoje własne aspiracje do globalnego przywództwa. Już w 1993 r. Pekin i Brasilia ustanowiły partnerstwo strategiczne. Jednak tak naprawdę ich wzajemne więzi umocniły się dopiero w ostatnich latach. Chiny dla Brazylijczyków to obecnie największy partner handlowy. Oba mocarstwa zawarły ok. 20 wielkich kontraktów. Wśród nich – warty 12 mld USD na inwestycję firmy Foxcom – największego na świecie producenta iPadów. Umowa strategiczna, obejmuje stworzenie stałego, stabilnego i zróżnicowanego planu gospodarowania zasobami naturalnymi, wzmocnienie współpracy w dziedzinie infrastruktury, w sektorze walutowym, finansowym, w obszarze rozwoju nowych, innowacyjnych technologii oraz dalszej wymiany w dziedzinie kultury i edukacji. Z drugiej strony Brazylijczycy mają zamiar zwiększyć obecność Embraera (brazylijska wytwórnia lotnicza, która produkuje samoloty cywilne i wojskowe) w Chinach. Oba kraje ustaliły sprzedaż 35 samolotów typu Legacy dwóm chińskim liniom lotniczym – China Southern Airlines oraz Hebei Airlines. Petrobras, brazylijska państwowa spółka naftowa, zawarła umowy dotyczące wydobycia i produkcji ropy naftowej z Sinopec – największą azjatycką rafinerią – oraz przedsiębiorstwem petrochemicznym Sinochem. W sumie, w ciągu 5–6 lat „chiński smok” zainwestował w Brazylii ok. 28 mld USD, podczas gdy Stany Zjednoczone zainwestowały „tylko" 12 mld USD.

Niemniej dynamiczne stosunki utrzymywane są z Wenezuelą. Więzi pomiędzy państwami zaczęły się pogłębiać zwłaszcza za prezydentury Hugo Chaveza. We wrześniu 2008 r., kraje podpisały szereg umów energetycznych. Karaibskie państwo jest zadłużone w chińskim banku China Development Bank na kwotę aż na 42,5 mld USD. Ok. 20% wenezuelskiego długu przeznaczone jest właśnie na obsługę chińskich instytucji. Do tego Wenezuelczycy dostarczają około 1 mln baryłek ropy naftowej dziennie. W 2009 r., dzięki pomocy Chin, Latynosi wybudowali fabrykę telefonów komórkowych. Tego samego roku uruchomiono także przedsiębiorstwo kolejowe, które w 40% jest kontrolowane przez China Railway Engineering Corporation. W 2013 r. Chiny zdecydowały pożyczyć następne znaczące środki na sfinansowanie budowy ponad mieszkań. Dzięki chińskiemu wsparciu finansowemu i technologicznemu Wenezuela wystrzeliła własne pierwsze satelity z terytorium Chin. Najpierw w 2008 roku chińska rakieta CZ-3B wystrzeliła satelitę telekomunikacyjną VENESAT-1. Cztery lata później inna chińska rakieta CZ-2D wyniosła wenezuelską satelitę obserwacyjną VRSS-1.

W przeddzień inauguracji dwudniowego forum Chiny-kraje CELAC prezydent Wenezueli Nicolas Maduro spotkał się z Xi Jinpingiem i odbył rozmowy z szefami wielkich chińskich przedsiębiorstw. W ich wyniku uzgodniono, iż ChRL dokonają w Wenezueli inwestycji przekraczających 20 mld USD. W przyszłości jednak ciężko przewidzieć, jak dalej będą przebiegać relacje pomiędzy państwami. W Wenezueli obecnie trwa ogromny kryzys polityczny i gospodarczy. Gospodarka kraju ledwo zipie, pozostając jedną z najbardziej nieefektywnych w regionie. Mówi się nawet, że w tym roku może nawet zbankrutować. Dodatkowo sama pozycja N. Madury jest niepewna. Jego poparcie z dnia na dzień topnieje. Karaibski kraj siedzi w kieszeni u Chińczyków, przez co Pekin może stosować różne naciski na Caracas. Chiny udzielają pożyczek Wenezuelczykom w zamian za dostawy surowców, jednak realny problem może pojawić się, gdyby z jakiegoś powodu przerwano bądź ograniczono dostawy nośników energii do azjatyckiego kolosa.

W 2014 r. Chińczycy udzieliły Argentynie kredytu w wysokości 7,5 mld USD. Pieniądze mają pójść na wsparcie projektów energetycznych. 4,7 mld USD ma zostać przeznaczonych na budowę dwóch elektrowni wodnych na rzekach w Patagonii. Władze w Buenos Aires ogłosiły także niedawno, że zamierzają zakupić 16 chińskich myśliwców wielozadaniowych J-10 bądź FC-1. Oprócz samolotów bojowych Argentyna jest zainteresowana również zakupem innych chińskich typów uzbrojenia.

Od dłuższego czasu Państwo Środka utrzymuje dobre relacje z Santiago de Chile. W 2005 r. oba kraje podpisały porozumienie o wolnym handlu. Chile było pierwszym południowoamerykańskim krajem, które podpisało takie porozumienie. W 2011 r. dwustronna wymiana przyniosła wartość 17 mld USD. Chilijczycy sprzedają Chinom głównie miedź, surowce mineralne oraz miazgę celulozową. Chile nawiązało stosunki z ChRL jeszcze w 1970 r. – za rządów socjalisty Salvadora Allende. Co ciekawe, stosunki były utrzymywane także za okresu panowania antykomunistycznej wojskowej junty generała Augusto Pinocheta. Chiny były jako jedno z dwóch krajów komunistycznych (druga była Rumunia), które nie zerwały wówczas relacji dyplomatycznych z tym krajem.

Bliskie relacje są utrzymywane również z Kubą, a przywódcy obu państw dość regularnie się odwiedzają. Poprzedni przewodniczący ChRL Hu Jintao odwiedził Kubę trzykrotnie (w 1997, 2005 i w 2008 r.). W 2012 r. Raul Castro, odwiedzając Chiny, podpisał osiem umów i porozumień o współpracy dwustronnej. Chiński Bank Rozwoju ma udzielić stronie kubańskiej m.in. kredyty na rozwój służby zdrowia i różnych sektorów gospodarki. Część z tych pożyczek jest nieoprocentowana. Bilans handlowy między Hawaną a Pekinem wynosi obecnie 800 mln USD. Kubańczycy chętnie kupują chińskie lokomotywy, samochody czy lodówki. Chińczycy natomiast chętnie inwestują w to karaibskie państwo. W 2004 r. Pekin zainwestował 500 mln dolarów w produkcję kubańskiego niklu.

Stosunki między Ameryką Łacińską a Chinami nie ograniczają się tylko o kwestie handlowe, lecz mają także wymiar geopolityczny. Chiny rywalizują o wpływy na Ziemi Ognistej nie tylko z USA lecz także z Tajwanem, dążąc do politycznej izolacji zbuntowanej prowincji. Obecnie władze w Tajpej są uznawane przez 22 państwa, z czego aż 12 pochodzi z Ameryki Łacińskiej i Karaibów (Belize, Dominikana, Gwatemala, Haiti, Honduras, Nikaragua, Panama, Paragwaj, Saint Kitts i Nevis, Saint Lucia, Saint Vincent i Grenadyny i Salwador). Pekin, poprzez oferowanie pomocy ekonomicznej, próbuje wymóc na karaibskich państwach zerwanie stosunków dyplomatycznych z Tajwanem. Taka chińska polityka „przekupstwa" przyniosła już pierwsze owoce. W 2004 r. Dominikana, w 2005 Grenada i 2007 Kostaryka zerwały stosunki dyplomatyczne z Tajpej i nawiązały relacje z Pekinem. Jeśli chodzi o te ostatnie państwo, to zamian za zerwanie relacji z zbuntowaną prowincją, Pekin znacznie rozszerzył wymianę handlową z Kostaryką i udzielił jej kredytu wartego 400 mln dolarów na budowę dróg. Również na forum ONZ, Kostaryka nie potępia ChRL za nieprzestrzeganie praw człowieka. Jest to ciekawe zwłaszcza, że to środkowoamerykańskie państwo od wielu lat pozostaje symbolem demokracji i przestrzegania praw człowieka na kontynencie latynoamerykańskim.

Jednakże największą rywalizację o wpływy w Ameryce Łacińskiej Państwo Środka toczy oczywiście ze Stanami Zjednoczonymi. Podczas, gdy Amerykanie coraz bardziej koncentrują się w regionie Azji i Pacyfiku, zaznaczając tam swoją obecność, to Chiny także pokazują USA, że i oni mogą wejść w ich część świata.

Pekin w jakimś stopniu przełamuję waszyngtońską hegemonię w regionie, niektóre latynoskie rządy postrzegają Chińczyków jako alternatywę dla Amerykanów. W dodatku przedstawiciele Państwa Środka są uważani za tych, którzy wręcz pomogą w wypchnięciu z regionu amerykańskiej hegemonii. Jednak latynoamerykańskie przestrzeganie Chin tylko jako partnera handlowego bez tendencji imperialistycznych, jest trochę naiwne. Decydenci południowoamerykańscy nie biorą zbyt poważnie pod uwagę chińskiej motywacji geopolitycznej. Tymczasem Ameryka Łacińska daje Azjatom strategiczny przyczółek, aby rywalizować z USA. Przykładem może być zaangażowanie Państwa Środka w Nikaragui, gdzie chińska firma HKND Group planuje zainwestować w sztuczny kanał wodny, by rywalizować z Kanałem Panamskim, i uzyskać szlaki morskie,a przez to większe wpływy.

Warto zaznaczyć, że nadmierna ekspansja handlowa Chin w Ameryce Południowej ma także złe strony. Owszem, dzięki rozszerzeniu relacji z Pekinem Latynosi uzyskują nowe rynki zbytu i wyrywają się spod dominacji amerykańskiej. Jednak dotychczasowa współpraca, korzystniejsza pozostaje jednak nadal dla Chińczyków. Chińskie produkty poniekąd doprowadziły do gwałtownego spadku udziału rodzimych producentów na krajowym rynku. Brazylijski czy meksykański przemysł został dotknięty przez substytucję produktów krajowych przez towary importowane. Do tego wszystkiego Pekin eksportuje także coraz więcej do krajów Ameryki Południowej i Środkowej oraz USA, konkurując z przedsiębiorstwami brazylijskimi i meksykańskimi, a Ameryka Łacińska i Stany Zjednoczone (dla Meksyku) to ich główne cele eksportowe. W Ameryce, Kostaryce, Peru czy na Kubie produkty „Made in China” robią coraz większą furorę, żywo zagrażając produktom latynoskim.

Ekspansja chińska na zachodniej hemisferze jest naprawdę dynamiczna a liczba inwestycji chińskich w latynoskich państwach może robić duże wrażenie. Pytanie jednak brzmi jednak, czy już dziś możemy mówić o pełnej hegemoni chińskiej w Ameryce Łacińskiej, która wypchnęła wpływy Białego Domu? Mimo wszystko, póki co za wcześnie na takie stwierdzenie. Stany Zjednoczone po pierwsze nadal są największym mocarstwem na świecie, które posiada nadal ogromne wpływy gospodarczo-handlowe z krajami latynoamerykańskim. Faktem natomiast jest, że w ostatnim czasie wpływy te znacznie się skurczyły. Rosnąca rola Chin, ale także poniekąd Rosji i oczywiście Brazylii w regionie, mogą świadczyć o tym, że Waszyngton może stracić pozycję lidera na Ziemi Ognistej, zwłaszcza jeżeli polityka Białego Domu wobec krajów południowoamerykańskich pozostanie bez zmian. Jednakże ostatni gest Baracka Obamy wobec Kuby, może dać promyk nadziei, że USA będą chciały nawiązać relacje bardziej przyjazne i partnerskie, a dyplomacja amerykańska będzie więcej uwagi poświęcać temu obszarowi. Dotychczasowa bowiem rywalizacja między Chinami a Stanami Zjednoczonymi odbywała się na obszarach Azji i Pacyfiku. Oczywiście obszary te mają charakter geostrategiczny, tworząc w opinii wielu nowe centrum świata. Jednak i Ameryka Łacińska może stać się nowym regionem, gdzie konkurować będą owe mocarstwa. Nie zmienia to faktu, że Waszyngton, jak i Pekin na latynoskiej ziemi będą budować partnerstwa gospodarcze, być może bloki sojusznicze, będą wykorzystywać taktykę „soft power”. Ameryka Południowa i Środkowa ze względu na bliskość geograficzną do USA, może tym samym okazać się znacząca w rywalizacji chińsko-amerykańskiej, tym bardziej, że jeszcze do niedawna latynoski kontynent był traktowany jako wyłączny „prywatny folwark Wuja Sama”. Obecnie czasy się zmieniły. Świat unipolarny odchodzi w niepamięć, a jego miejsce zajmuje układ multipolarny. Dobrym tego przykładem jest właśnie Ameryka Łacińska...



http://geopolityka.org/analizy/tomasz-sk...lacinskiej
Za ewidentne offtopy wlepiam minusy. Minus zwrotny świadczy o tobie :-) Nie dokarmiam też trolli. Szczególnie Zefcia.
W pierwszych kilku minutach często edytuje swoje wypowiedzi uzupełniając je lub w celu poprawienia błędów.
__________________
Agnostyk, Ignostyk, Ateista
Odpowiedz
#33
Na razie zostawię to:


[Obrazek: 1qePRBL.jpg]
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#34
https://www.youtube.com/watch?v=ATWdhC0bgsc

ciekawy wykład na temat geopolityki i jak w związku z ekspansją chin (nowy jedwabny szlak) polska może umocnić swoją pozycję.
....jak łatwo wy­wołać echo w pus­tych głowach.


Odpowiedz
#35
Może tak, a może nie. Jednak lepiej się zaangażować w rynki i instyctucje azjatyckie, niż stawać okoniem, bo "USA naszym najlepszym sojusznikiem". Dobrze się stało, że jakimś cudem Polska dołączyła do AIIB, azjatyckiego odpowiednika MFW. Amerykańce wyszli na tym najgorzej, he, he. Okazało się, że już nikt nie chce iść ich śladami i ignorować innych inicjatyw, niż amerykańskie, tylko dlatego, że Waszyngton ma takie życzenie.

Byłoby dobrze, gdyby udało się wypracować Polsce taką pozycję, która gwarantowałaby jej neutralność i swobodę kooperowania z różnymi gospodarkami.

Tutaj człowiek opowiada o jakimś wycinku chińskiej rzeczywistości:

The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#36
http://niewygodne.info.pl/artykul5/02344...Polsce.htm

Cytat:Obywatele Chin nie muszą płacić podatku dochodowego, jeżeli zarabiają w swoim kraju mniej niż 3 500 juanów miesięcznie, co stanowi równowartość ok. 2 100 zł. Obywatele Polski nie muszą płacić podatku dochodowego, jeżeli zarabiają w swoim kraju mniej niż 258 zł, co stanowi równowartość 430 juanów. Dzięki temu w kieszeni obywateli komunistycznych Chin zostaje znacznie więcej pieniędzy niż w kieszeni statystycznych przedstawicieli platformerskiej Polski.
Za ewidentne offtopy wlepiam minusy. Minus zwrotny świadczy o tobie :-) Nie dokarmiam też trolli. Szczególnie Zefcia.
W pierwszych kilku minutach często edytuje swoje wypowiedzi uzupełniając je lub w celu poprawienia błędów.
__________________
Agnostyk, Ignostyk, Ateista
Odpowiedz
#37
http://forsal.pl/artykuly/888850,chinczy...obrze.html


Cytat:W ostatniej dekadzie chińskie państwo zwiększyło ingerencję w gospodarkę, ale Chińczykom się to podoba – pisze Joe Zhang w książce „Party Man, Company Man: Is China's State Capitalism Doomed?” („Człowiek partii, człowiek firmy: Czy chiński kapitalizm państwowy jest skazany na klęskę?”).


W Chinach państwo jest wszędzie. Nie tylko monopolizuje (lub prawie) tzw. sektory strategiczne (m.in. obronny, tytoniowy, transport, edukację, wydobycie gazu ziemnego i ropy naftowej, elektrownie). Działa także w branżach konkurencyjnych, takich jak produkcja żywności, sprzedaż detaliczna czy prowadzenie hoteli. W wielu przypadkach państwowe firmy wykorzystują swój uprzywilejowany status, by przejmować prywatne spółki.
Jedno prawo, trzy księgowości
Na czym polegają te przywileje? Na łagodniejszym traktowaniu przez władze. Łatwo im się wymigać od konsekwencji, gdy oszukują klientów, uchylają się od płacenia podatków albo łamią warunki wydanego przez urzędników pozwolenia. Tymczasem zarządzający prywatnymi chińskimi spółkami w podobnych sytuacjach muszą liczyć się z egzekwowaniem prawa z całą surowością: z aresztowaniem prezesów bądź właścicieli, zawieszenie prawa do prowadzenia działalności gospodarczej i w efekcie z ruiną finansową.

Autor twierdzi jednak, że w Chinach państwowe firmy są też lepiej zorganizowanie niż prywatne. Co prawda większość członków partii komunistycznej nie uczęszczała na kursy MBA na Harvardzie, ale przez 70 lat mogli się ćwiczyć w zarządzaniu metodą prób i błędów. Prywatny sektor w Chinach ma za sobą tylko trzy dekady praktyki. Do dzisiaj prywatne firmy działają w Państwie Środka, jakby były w szarej strefie. Często prowadzi je jeden człowiek. Nie jest za to rzadkością posiadanie trzech księgowości: jednej dla urzędu skarbowego, jednej dla banku i tej prawdziwej – dla siebie (niektórzy żartują, że jest jeszcze czwarta – dla żon).
Z drugiej strony państwowe firmy to duże organizacje zarządzane zespołowo, zwykle według czytelnych zasad i z bardziej przejrzystymi finansami. Te firmy mają także lepszy dostęp do finansowania (biorą 2/3 kredytów bankowych), które jest w dodatku tańszego niż dla prywatnych. Łatwiejsze są także ich kontakty z urzędnikami, którzy mniej obawiają się okazać im przychylność, gdyż nie narażają się na oskarżenia o korupcję.
>>> Czytaj też: Dyplomacja pieniądza, czyli dlaczego Chiny rządzą światem
Kontrola znów rośnie
Autor zauważa, że w ostatniej dekadzie w Chinach państwo znów zwiększyło swoją ingerencję w gospodarkę. Po koniec lat 80. XX w. ze 100 ministerstw pozostało 40. Od tego czasu liczba ministerstw, biur i innych organów regulacyjnych wzrosła ponownie do około 100. Tylko w sektorze finansowym są cztery duże organy regulujące (Chińska Komisja Regulacyjna Papierów Wartościowych, Chińska Komisja Regulacyjna ds. Ubezpieczeń, Chińska Komisja Regulacyjna ds. Bankowości i Ludowy Bank Chin), których uprawnienia wcześniej były skupione w banku centralnym. Zhang, który w latach 1986–1989 pracował w trzech wspomnianych komisjach, zauważa, że wtedy były one bardzo małe. Dzisiaj pełnią rolę ministerstw, choć oficjalnie nimi nie są.
To zresztą typowe dla chińskiej gospodarki. Dwie dekady temu rozwiązano np. Ministerstwo Przemysłu Tekstylnego, ale powołano do życia Radę ds. Odzieży, która pełni te same funkcje. Dawne Ministerstwo Przemysłu Petrochemicznego to dzisiaj firma China Petrochemical Group (Sinopec). W marcu 2013 r. przestało istnieć Ministerstwo Kolei, powstała za to Generalna Korporacja Kolei, która gra dokładnie tę samą rolę. Bez względu na nazwę te podmioty wykonują zadania rządu i są finansowane albo współfinansowane z pieniędzy podatników.
Dobrym miernikiem udziału państwa w gospodarce jest stosunek podatków do PKB. Na początku lat 80. XX w. wnosiły one do PKB prawie 30 proc., by spaść do 10 proc. w 1986 r. Od tego czasu ich udział w przychodach państwa regularnie rośnie (w 2012 r. sięgnął 22 proc. PKB). Największy wzrost (z 12 proc. do 22 proc.) miał miejsce w ostatniej dekadzie. Zhang zauważa, że w zachodnia prasa tego nie dostrzega, ponieważ przeczy to przyjętej tezie o wycofywaniu się chińskich władz z zarządzania gospodarką.
Państwo wydaje pieniądze m.in. na infrastrukturę. Na przykład w 1986 r. na rzece Jangcy były cztery mosty i żadnego tunelu. Dzisiaj jest 86 mostów i tuneli. Oczywiście zbudowały je firmy państwowe.
>>> Czytaj też: Morgan Stanley ostrzega: Chiny zafundują światu globalną recesję
Chińczycy kochają państwo
W ostatniej dekadzie prywatny sektor w Chinach rozwijał się dynamicznie, ale państwowy jeszcze szybciej. Państwowe spółki to 80 proc. kapitalizacji giełdowej chińskich giełd. Jest bardzo niewiele liczących się prywatnych firm w Chinach. „Wynik meczu między sektorem państwowym a prywatnym w Chinach w ostatniej dekadzie to: prywatny – 0, państwowy – 1” – podsumowuje Zhang.
W rozdziale 12. („Oni kochają państwo, serio”) autor zwraca uwagę na panujące na Zachodzie przekonanie, że to władze narzuciły kapitalizm państwowy chińskiemu narodowi, który nie ma wyjścia i musi go akceptować. Tymczasem jego zdaniem, gdyby przeprowadzono referendum, czy utrzymać duży udział państwa w gospodarce, większość Chińczyków głosowałaby za. Paradoksalnie pomimo braku demokracji polityka chińskiego rządu odzwierciedla to, czego chcą obywatele.
Jak podsumowuje autor, „centralni planiści w Chinach nigdzie się nie wybierają”.
Książka Zhanga jest bardzo nierówna. Jest w niej mnóstwo ciekawych informacji, ale trzeba się sporo namęczyć, by do nich dotrzeć (osobiście zalecałbym czytanie dopiero od rozdziału 10.). Widać, że autor jest bardziej menedżerem niż pisarzem i nie zatrudnił zawodowego dziennikarza, by pomógł mu skonstruować spójną publikację. Warto jednak po tę książkę sięgnąć, bo pokazuje sprawy Chin z perspektywy kogoś, kto pracował w chińskich państwowych przedsiębiorstwach i w prywatnych firmach amerykańskich. Ma więc porównanie. Doświadczył też tego, jak zmieniała się chińska gospodarka w ciągu ostatnich 30 lat.
O tym, że jego obserwacje są trafne, świadczy chociażby opublikowany we wrześniu 2014 r. przez PEW Global międzynarodowy sondaż. Wynika z niego, że 89 proc. Chińczyków jest zadowolonych z sytuacji gospodarczej swojego kraju. Tego zdania jest tylko 29 proc. Polaków.
52-letni Joe Zhang był pracownikiem banku centralnego Chin (oficjalnie Ludowy Bank Chiński) w Pekinie. W latach 2006–2008 był prezesem rządowej chińskiej firmy Shenzen Investment Limited. Przez 11 lat pracował także dla banku inwestycyjnego UBS. Publikował artykuły m.in. na łamach „The New York Times”, „Financial Times”, i „The Wall Street Journal”. Obecnie mieszka i pracuje w Hong-Kongu.
Za ewidentne offtopy wlepiam minusy. Minus zwrotny świadczy o tobie :-) Nie dokarmiam też trolli. Szczególnie Zefcia.
W pierwszych kilku minutach często edytuje swoje wypowiedzi uzupełniając je lub w celu poprawienia błędów.
__________________
Agnostyk, Ignostyk, Ateista
Odpowiedz
#38
Żarłak napisał(a): Na razie zostawię to:


[Obrazek: 1qePRBL.jpg]

A było tak ładnie, zielono - nasrali tych mrówkowców - masakra.
Mnie to odpycha.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#39
Sofeicz - Szanghai ma określoną powierzchnię i na niej musiał się zmieścić.

Bardzo fajny wykład na TED:
Eric X. Li: Bajka o dwóch systemach politycznych
Za ewidentne offtopy wlepiam minusy. Minus zwrotny świadczy o tobie :-) Nie dokarmiam też trolli. Szczególnie Zefcia.
W pierwszych kilku minutach często edytuje swoje wypowiedzi uzupełniając je lub w celu poprawienia błędów.
__________________
Agnostyk, Ignostyk, Ateista
Odpowiedz
#40
Chiny są na progu swojego własnego kryzysu.
Dopiero gdy się z nim uporają i w sposób jaki to zrobią,
będzie więcej znaczyło niż wszelkiego rodzaju bajania.
PiS to dwa kłamstwa i spójnik

Andrzej Duda pełni obowiązki prezydenta, ale nie jest głową państwa - Włodzimierz Cimoszewicz


No dobra, przyznaję, jestem lewakiem.Język
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości