pilaster napisał(a):Podejrzewam, że podobne wrażenia miałbym z pobytu w Japonii, ale nigdy tam nie byłem.Moi rodzice byli w Japonii i mieli wrażenie, że ludzie są strasznie sympatyczni tylko na pokaz. To znaczy nie tak bardzo na pokaz jak w krajach arabskich, np. Egipcjanie prześcigają wszystkie nacje w pochlebianiu turystom, ale jednak. Może to ich sposób bycia, ale z tego co słyszałem w stosunku do swoich są bardziej szczerzy, choć zamknięci.
Co do tych kwestii przez ciebie poruszonych - bardzo dużo zależy od tego dokąd się pojedzie. W centrach dużych metropolii (rodzice byli głównie w Yokohamie) człowiek czuje się tak samo, chyba niezależnie od kraju (zresztą to potwierdza też mój wujek, który objechał całe Chiny wzdłuż morza), inaczej jest w zwykłych dzielnicach mieszkalnych Japończyków. Wbrew pozorom, bardzo mało z nich zna angielski na poziomie komunikatywnym - wynika to z tego, że jest to społeczeństwa bardzo mocno starzejące się oraz z braku konieczności znajomości angielskiego w większości zawodach. Japonia jest też krajem, w którym duży nacisk kładzie się na tradycję, ale co do zasady pozostaje ona w sferze raczej duchowej, a nie ma przełożenia na praktykę (jak w Izraelu). Dużo osób diametralnie inaczej od nas postrzega tam zorganizowane grupy przestępcze - mniej więcej podobnie jak Sycylijczycy. Inna sprawa, że Yakuza straciła rezon wiele lat temu i obecnie tworzy raczej sieć powiązanych ze sobą legalnych holdingów.
Na lotniskach napisy są w wielu językach, ale już np. na drugorzędnej stacji metra czy na dworcu w dużym mieście są wyłącznie po japońsku, podobnie na drogach. Pokoje hotelowe mają niekiedy różne interesujące, acz średnio przydatne urządzenia jak np. urządzenie, które niczym się w zasadzie działania nie różni od kranu, tylko nie leci z niego woda a sprężone powietrze (po cholerę?).
Nawet w nowoczesnych mieszkaniach ludzie siadają przy nisko położonych stolikach nie na fotelu czy krześle, a na wykładzinie (to było największe zaskoczenie mojego ojca, który myślał, że jednak młodzi Japończycy mieszkają podobnie jak reszta świata).
Na ulicach można zobaczyć głównie japońskie samochody (nic dziwnego), w sklepach elektronicznych japońskie akcesoria. Widać dużą presję na produkcję na rynek wewnętrzny i "patriotyzm gospodarczy".
No i oczywiście największy szok: programy w TV. Mój ojciec usnuł taką teorię, że skoro puszczają w hotelach tylko TV japońskie (jest pewnie możliwość za dopłatą lub w ramach dobrej woli recepcjonisty oglądania innych telewizji, ale domyślnie są tylko kanały japońskie), to aby zainteresować obcokrajowców japońską kulturą produkują najdziwniejsze na świecie programy, przy których nasza Kraina Grzybów to program dokumentalny