To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Konserwatywny anty-indywidualizm
#1
Ponieważ podniesiono na tym forum marginalnie temat "autonomicznych jednostek", więc postanowiłem rozwinąć temat, i rozprawić się z tym zabobonem stojąc na stanowisku reakcjonizmu.

Czym jest tzw. "jednostka" będąca przedmiotem indywidualizmu stanowiącego kamień węgielny liberalizmu; jednostka, której przysługuje jedyna prawdziwa wolność czy też która z natury jest i być powinna wolna od wszystkiego, ponieważ tylko ona miałaby być realna?

Ta jednostka, to czysta abstrakcja. W rzeczywistości, w której rzekomo tylko ona miałaby istnieć i funkcjonować, jej nie znajdziemy. W rzeczywistości znajdujemy zawsze ludzi, konkretnych ludzi, jednych mądrzejszych innych głupszych, mężnych i tchórzliwych, zapobiegliwych i niezapobiegliwych, honorowych i podstępnych, wiernych i zdradzieckich, panujących nad sobą i niepanujących nad sobą, itd. Te konkretne różnice sprawiają ze ludzie różnią się między sobą, a różniąc się są też nierówni. Mądry, mężny i panujący nad sobą, nie będzie nigdy równy komuś, kto posiada cechy dokładnie odwrotne. Indywidualistów to jednak nie interesuje. Dla indywidualistów przede wszystkim istnieje jednostka, TYLKO jedna jednostka, skopiowana w milionach egzemplarzy. Ta jednostka, w swej abstrakcyjnej naturze wolna od wszystkiego, istniejąca w próżni, miałaby być czymś, co istnieje rzeczywiście, co jest pierwotne względem każdej wspólnoty i państwa. Jednocześnie jednak, ta abstrakcyjna jednostka miałaby mieć prymat nad człowiekiem konkretnym, ponieważ jednostka nie jest ani mądra ani głupia, nie ma żadnych cech, jakości, ani cnót i wad, posiada tylko jeden przymiot: jest wolna. A zatem, ta wolność jednostki musi być jednakowa w każdym z jej masowych egzemplarzy, żaden z nich nie może być mniej lub bardziej wolny od innego. Nad tą wolnością ma czuwać państwo, które istnieje jedynie w tym celu: ma zagwarantować równą wolność wszystkich egzemplarzy. Indywidualista jest zatem egalitarystą, ponieważ głosi jednakową równość wszystkich jednostek (egzemplarzy), i dąży do tego, by państwo o egalitarnym ustroju tej równości broniło. Indywidualista WIE że ludzie nie są de facto równi, ponieważ jednak widzi w nich przede wszystkim abstrakcyjne jednostki, to i de jure równymi być powinni. Innymi słowy, ludzie nie są równi, a jednak powinni być równymi - jest to skrupulatnie realizowane.

Ostatecznie owa jednostka liberałów okazuje się być niczym innym jak "nowym człowiekiem", projektem człowieka wyemancypowanego, człowieka wykorzenionego, człowieka "realizującego się", ponieważ jednak realizować się ów człowiek-jednostka może podług potencjalnie nieskończonej listy wzorów i recept jednako wartościowanych, bo żadna recepta nie może obiektywnie górować nad innymi ponieważ byłoby to "atakiem na wolność jednostki", to i owo "realizowanie się" i "korzystanie z wolności" jest niczym innym jak pospolitym rozbestwieniem i zbydleniem. Więc znowu dochodzimy do wniosku Nietzschego: liberalizm to nic innego jak zbydlenie stada.

Oczywiście człowiek konkretny nie jest żadna jednostką, byłoby czymś upokarzającym nazywać go w ten sposób, a upośledzonym widzieć go takim. Człowiek konkretny nie istnieje w próżni, ani sam nie jest próżnią pełną "wolności". Posiada z jednej strony punkty zaczepienia w otaczającym go świecie (rodzina, społeczeństwo, status, zajęcie, narodowość, rasa, itd.), jak i cechy, dobre i złe, w swoim wnętrzu, które to cechy dzięki wychowaniu i wpływom autorytetu mają zostać odpowiednio poszeregowane, zharmonizowane, bądź odpowiednio dokształcone. Liberalna jednostka, będąca tego człowieka jaskrawym zaprzeczeniem, ma tylko jeden przymiot, którego istnienie akcentuje ideologia liberalna a o którym już wspomnieliśmy: jest wolna. Ta jej wolność, wyrażająca się w rzekomo własnej wolnej woli ma być sama dla siebie wychowawcą i autorytetem, ponieważ poddanie jej z zewnątrz jakiemukolwiek konkretnemu naciskowi musi zostać odebrane jako "atak na jej suwerenność i samosterowność". Oczywiście to wszystko są bzdury. Jedynym efektem ideologii liberalnej i indywidualistycznej jest to, że zniszczona zostaje wszelka naturalna więź i hierarchia pomiędzy ludźmi, jak i zerwanie z tradycyjnymi drogowskazami będącymi dla człowieka punktami do których mógł się odnieść w codziennym życiu. Resztą, "wolną wolą" tejże wyemancypowanej czyli zatomizowanej jednostki, zajmują się już przeróżne pozostające w cieniu indywidua, zawodowo zajmujące się praniem mózgów i sianiem propagandy, wpływaniem na afekty i emocje których funkcjonowania owa jednostka nie jest w stanie zrozumieć, tak, by ostatecznie owe atomy społeczne dokonywały takich wyborów jakich się od nich żąda, pozostawiając im jednako w pustych łbach złudzenie "autonomiczności", "suwerenności" i "wolnej woli". Tak funkcjonuje wszak demokracja, będąca w praktyce jedynym ustrojem kompatybilnym z ideologią liberalną i indywidualistyczną (nie zaobserwowano innego).

Nic dziwnego że liberalizm ze swoim indywidualizmem prowadzi do społecznego atomizmu i rozbicia - świat liberała nie jest światem ludzi zakorzenionych w tradycji, narodzie, społeczeństwie organicznym itd., ale światem swobodnie wędrujących jednostek-atomów nad którymi w praktyce władze mają mroczne afekty, medialne siły propagandy, anonimowe elity władzy wolne od wszelkiej odpowiedzialności, ale zgarniające wszelkie profity. Całe życie w nowoczesnej rzeczywistości okazuje się być przeniknięte reklamą, walką o opinie i głosy, demagogią, fałszem, kłamstwem, przesadą, chamstwem, lubieżnością, służalstwem, pochlebstwem.

Rozważmy teraz tzw. "wolność" liberalną, będąca najwyższą wartością liberała. Jak napisał swego czasu katolicki reakcjonista Nicolas Gomez Davila, "jako najwyższy ideał wolność jest pierwszym krokiem do ostatecznego nihilizmu." Ta najwyżej wartościowana wolność nie tylko jest krokiem w kierunku nihilizmu: ona sama w sobie jest nihilizmem. Wolność o której wypowiedziano tyle wielkich słów i napisano tyle poematów, dzieł, i romantycznych pieśni, kiedy zostaje doprowadzona do skrajności, tj. kiedy staje się wartością nie mająca na względzie niczego prócz samej siebie, ukazuje swoje drugie oblicze, widzimy jej dno, a nie tylko powierzchnię, która wcześniej raz się pojawiała a innym razem znikała. Widzimy drugie oblicze wolności, i okazuje się że jest nim wielkie NIHIL, nic, nicość, nihilizm. Zachodzi heraklitejska enantiodromia - wartość zamienia się w swoje przeciwieństwo. Dopóki wolności się nie posiadało, dopóki trzeba było o nią walczyć, wolność była wartością pozytywną (dodatkowo zawsze była to wolność ku czemuś, wolnością nazywano np. kultywowanie narodowych zwyczajów kiedy zwyczaje te zagrożone były unicestwieniem ze strony okupanta, inna natomiast byłaby w tym miejscu wolność od czegoś, ponieważ taka wolność negatywna byłaby jednocześnie wolnością od okupanta, jak i od owych przykładowych zwyczajów narodowych - wolność skierowana ku niczemu, tj. ku rozbestwieniu). Jednak wolność osiągnięta, wolność która posiada odpowiednie warunki i czas, siłą konsekwencji nie może przestać wyzwalać (tj. obracać w nicość, relatywizować, przewartościowywać), aż nie zostanie już nic, zupełne nic, a wolność zamieni się w nihilizm, zupełny, absolutny nihilizm. I taka też jest natura wolności liberalnej - jej esencją jest nihilizm, jest próżnią, właściwością abstrakcyjnego, nieistniejącego w rzeczywistości bytu jakim jest "indywiduum".

Podziemna walka liberalizmu z każdą formą "zbiorowej tożsamości" trwa bezustannie, ponieważ świat totalnie liberalny, "wyzwolony", wypełniony musi być "stuprocentowymi" jednostkami, i dopóki to nie nastąpi, możemy liczyć na serie kolejnych "wyzwoleń" i rozdrobnień. Doskonale ukazuje tą kondycję współczesnego człowieka zachodu amerykański autor Collin Cleary, pisząc że "We believe that we can free ourselves from history, from culture, from biology, even from the limits of time and space. We deny heredity, natural inequality, upper limits on physical and mental development, ethnic and national characters, and even the difference between the sexes. We want to “have it all” and be all, or anything. But, of course, this really amounts to being nothing at all. And that really is our goal: the apotheosis of the Western spirit. To be absolutely free of all limits and all otherness; to be free of anything not chosen by the autonomous self. To be free, in fact, of identity." Czysta, nieskażona poza czy ponad-indywidualnymi koncepcjami i i instytucjami jednostka, to jednostka zawieszona w próżni, sama w końcu będąca próżnią, w przeciwieństwie do człowieka nieliberalnego, który wypełniony jest ponad-indywidualną tożsamością, i to na kilku poziomach, i jako taki uczestniczy w świecie będącym podporą dla jego osobowości. Tej zależności brakuje w przypadku liberalnego "nowego człowieka", który uznając się przede wszystkim za wyzwoloną z wszelkiej ponad-indywidualnej tożsamości jednostkę doprowadza do wymazania osobowości, i zastąpienie jej trywialnymi i banalnymi pragnieniami i niejasnymi tęsknotami nie mającymi żadnej żywej styczności z czymkolwiek nadającym im powagi, ostrości, i klarowności, ponieważ będącymi wyrazem jego indywidualnej wolności (czyli pustki), i niczego więcej. Żeby to lepiej zobrazować, użyje następującego przykładu: w porządku liberalnym różnica pomiędzy człowiekiem uważającym się za Polaka, patriotę, a człowiekiem uważającym sie za wampira który wieczorem wychodzi na miasto by posiedzieć w smętnych barach z innymi "gotyckimi wampirami", nie ma żadnego jakościowego wymiaru, ponieważ obie postawy stanowią jedynie indywidualne preferencje, nie mające żadnego ponad-indywidualnego uzasadnienia ani oparcia, poza fikcyjnym (człowiek bawiący się w "wampira" podstawy swojej symulacji odnajduje u Brama Stokera, a człowiek bawiący się w "polaka patriotę" w innych "fikcjach", przy czym żaden z nich nie może uznawać swojej zabawy za mającą ponad-indywidualne znaczenie, ponieważ taka tożsamość prowadzi do "nieliberalnych" nadużyć, tj. prób narzucenia jej innym, bądź walki z innymi). Wrogiem liberała i indywidualisty będzie zatem każdy kto posiada osobowość.

I tutaj dochodzimy do pojęcia konserwatyzmu. Liberalizm i indywidualizm są ideologiami rozwiniętymi na ciele dawnego Stanu Trzeciego, i zachowują wiele wartości, zmodyfikowanych już współcześnie, odpowiednich dla tego stanu, takich jak utylitarny produktywizm, konsumpcjonizm, pojęcie własności prywatnej (które różni się od pojęcia własności właściwego konserwatyzmu), i przede wszystkim wolności wyrażonej w postulatach tegoż liberalizmu i indywidualizmu. Pojęcia takie jak "mistyka, asceza, heroizm" (Bartyzel), hierarchia, osobowość, państwo organiczne, metafizyka, Tradycja, wolności konkretne, to wszystko w ramach liberalizmu zostaje zupełnie zapomniane i zmarginalizowane, zaś rzekomy mariaż konserwatyzmu z ideami liberalnymi widoczny jest jedynie w kontekście anglosaskiego umiarkowanego konserwatyzmu ewolucjonistycznego (Burke, Tocqueville), którego zupełnym przeciwieństwem jest radykalny konserwatyzm reakcyjny (reakcjonizm), tradycjonalistyczny, kontrrewolucyjny będący w równym stopniu wrogo nastawiony tak do idei liberalnych, jak socjalistycznych, jako idei zrodzonych przez Oświecenie i Rewolucję. Konserwatyzm, z wyjątkiem obecnego kształtu zachowawczej myśli ewolucjonizmu Burke'a "konserwującego" zastane status quo, nie może w żaden sposób łączyć się z liberalizmem, i jest wewnętrznie anty-indywidualistyczny. Należy podkreślić jednak (bo krety mogą nie pojąć) że konserwatyzm-reakcjonizm jest w jednakim stopniu anty-indywidualistyczny, jak anty-kolektywistyczny, ponieważ projekt "człowieka-jednostki" w wydaniu liberalnym, jest cegiełką kolektywu w wydaniu socjalistycznym i komunistycznym. Nie ma pomiędzy tymi projektami żadnych jakościowych różnic.

Uśmiech
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz
#2
Wilk napisał(a):Indywidualista jest zatem egalitarystą, ponieważ głosi jednakową równość wszystkich jednostek (egzemplarzy), i dąży do tego, by państwo o egalitarnym ustroju tej równości broniło. Indywidualista WIE że ludzie nie są de facto równi, ponieważ jednak widzi w nich przede wszystkim abstrakcyjne jednostki, to i de jure równymi być powinni. Innymi słowy, ludzie nie są równi, a jednak powinni być równymi - jest to skrupulatnie realizowane.
Kilka razy tez zwróciłem uwagę na tę kwestę.

Ogólnie dobry tekst.
Repy dać jeszcze nie mogę.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#3
Generalnie zgnoiłeś tych indywidualistów totalnie. Zmiażdżyłeś ich potęgą argumentów i w ogóle. Tylko cholera jakoś nigdy nie widziałem prawdziwego człowieka, który by głosił to, co według Ciebie głoszą "indywidualiści". Tym niemniej - w miażdżeniu fikcyjnych postaci jesteś genialny.

A może ja też spróbuję.

Tak zwani "konserwatywni antyindywidualiści" twierdzą, że należy dymać kaczki i kopać ciężarne kobiety. Osobiście się temu sprzeciwiam. Takie zachowanie nie jest godne osoby żyjącej w naszej cywilizacji.

Dosrałem Ci, co?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#4
Wilk, doprawdy nie mam pojęcia, gdzie takich indywidualistów, których mieszasz z liberałami, wyciągnąłeś. Ja jeszcze nigdy takiego nie spotkałem. Najbliżej Twoim indywidualistom są anarchiści czy jacyś hipisi, ale oni z liberałami mają tyle wspólnego co krzesło z krzesłem elektrycznym.

Najkrócej rzecz ujmując różnica między liberałami a konserwatystami (w zakresie Twojego konika czyli hierarchii) sprowadza się do podejścia do tego jak hierarchia powstaje i jakie miejsce zajmują w niej jednostki.

Konserwatyści uważają, że hierarchia jest dana z góry i że byle pizda może być wysoko czy najwyżej w hierarchii o ile tylko narodziła się z właściwego łona. I tę hierarchię obwarowują przepisami. Fakt, że konieczną konsekwencją takiego podejścia jest degeneracja stojących najwyżej czy wysoko w hierarchii, pokazała historia, więc nie będę się szerzej nad tym pastwił.

Liberałowie natomiast uważają, że hierarchia powstaje samorzutnie i jest płynna - stawia na jej szczycie jednostki najwybitniejsze, które swoją wartość muszą udowodnić i udowadniać, żeby utrzymać się na szczycie. W konsekwencji, byle pizda, choćby się narodziła z najlepszego łona, na szczyt się nie dostanie/względnie się na nim nie utrzyma. Taka hierarchia zmusza/zachęca więc do stałego wysiłku, przekraczania swoich granic.

Do szczegółów Twojego tekstu nie będę się odnosił, może poza jednym: jestem zdeklarowanym liberałem a znałem/znam osoby, które bez skrępowania mogę nazwać swoimi autorytetami. Nie da się uczyć od lepszych od siebie, jeśli się wpierw nie uzna ich wyższości w danej dziedzinie.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#5
Tekst przejrzałem pobieżnie, ale ogólnie mocno wpada mi w klimaty [url="http://anarchopapist.wordpress.com/neoreactionary-canon/"]neoreakcjonizmu
[/url], z którym ostatnio powoli romansuje. Z racji tego, że liberalizm odrzucam.
Jakby ktoś miał wątpliwości to potwierdzam: Tak jestem zjebanym prawakiem, który każdego dnia zjada niemowlaka. Hitler to mój idol, a Stalin to dziadek. Ogólnie chcę siać zło i spustoszenie. Czy cokolwiek jeszcze tam lewica przypisuje ludziom o moich poglądach.

Oczywiście nienawidzę kobiet, bo jestem prawiczkiem. Inaczej nie może być.
Odpowiedz
#6
Egalitaryzm prawny stoi w sprzeczności z egalitaryzmem powszechnym i tym samym założeniem o równości wszystkich ludzi z prostego powodu. Wilk sam zauwazył, że ludzie nie są sobie równi jednak nie doszedł już dziwnym trafem do tego, że ze względu na to równość ludzi względem prawa będzie się zawsze przyczyniać do pogłębienia tych różnic albo względnie ich konserwowania, nigdy zaś na odwrót, gdyż tylko różnie traktując lepszych i gorszych można zmusić te pierwszą grupę do tego by swoim poziomem zrównała się z tą drugą grupą. Stąd już prosta droga do zrozumienia, że system prawny, który jest egalitarystyczny w swej istocie jest zaprzeczeniem egalitaryzmu właściwego. Konsekwentnie postępujący liberał w tym punkcie porzuca mrzonki o powszechnej równości wszystkich ludzi i dokonuje dystynkcji pomiędzy równością względem prawa, a równością wszystkich ludzi względem siebie albo liberalizm porzuca. Nie ma bowiem w liberalizmie takiej równości : ani de facto ani de iure.
Mierzy się ponad cel, by trafić do celu.
K.Bunsch

Odpowiedz
#7
Wilk napisał(a):Należy podkreślić jednak (bo krety mogą nie pojąć) że konserwatyzm-reakcjonizm jest w jednakim stopniu anty-indywidualistyczny, jak anty-kolektywistyczny, [COLOR="Navy"]ponieważ projekt "człowieka-jednostki" w wydaniu liberalnym, jest cegiełką kolektywu w wydaniu socjalistycznym i komunistycznym. Nie ma pomiędzy tymi projektami żadnych jakościowych różnic.
[/COLOR]
Uśmiech

Chciałeś napisać, ze projekt człowieka jednostki w wydaniu liberalnym odpowiada projektowi człowieka będącego cegiełką kolektywu w wydaniu socjalistycznym i komunistycznym.
Nie ma między tyli projektami różnic?

Czy należy to rozumieć tak, że w jednym i drugim projekcie jednostka rzeczywiście znika?

W przypadku liberalizmu znika- :?: - nie wiem właściwie dlaczego?
Chyba, że masz na myśli liberalizm gospodarczy. Jednostka jest tylko elementem wkomponowanym w mechanizm rynkowyNiezdecydowany:?:


Faktycznie w kolektywizmie socjalistycznym jednostka zdaje sobie sprawę bardzo wyraźnie, że nie jest wolna. Ale jeżeli uzyskuje tożsamość dzięki uczestnictwie w kolektywnym działaniu i akceptuje to - może się wydawać, że faktycznie jest wolna.
A może nie chce być wolna.
W liberalizmie ma poczucie wolności jakże złudne.

Nie wiem czym się zajmujesz- Twoje konstrukcje myślowe są bardzo ciekawe.
Oczywiście jestem kompletnym laikiem i zapewne mogę nie rozumieć o czym piszesz.
Nie zastanawiałeś się nad tym, aby pisać prościej?
Odpowiedz
#8
Socjopapa napisał(a):Liberałowie natomiast uważają, że hierarchia powstaje samorzutnie i jest płynna - stawia na jej szczycie jednostki najwybitniejsze, które swoją wartość muszą udowodnić i udowadniać, żeby utrzymać się na szczycie.
Stalinowi wyszło nieźle. Ale to prawda, hierarchia powstaje samorzutnie i nie uwzględnia w żadnym razie czyichś wolności (ona wyznacza ich przydział) tylko poprostu jest.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#9
Stalin był liberałem? :roll: No właśnie o tym piszę - liberalizm nie przeczy hierarchii. Raczej wprost przeciwnie.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#10
Socjopapa napisał(a):Stalin był liberałem? :roll:
Nie ma żadnego znaczenia czy nim był czy też nie.
Socjopapa napisał(a):No właśnie o tym piszę - liberalizm nie przeczy hierarchii. Raczej wprost przeciwnie.
Co to za hierarchia gdzie osobę na jej szczycie i jej wartości mogę zmieszać z błotem? Co to za hierarchia gdzie dysponuje się tymi samymi prawami i wolnościami niezależnie od tego kim się jest i gdy tylko nie uderza się w wolność innych?
To żadna hierarchia. A jeżeli powstaje ona samorzutnie tak jak piszesz to teraz powinieneś zrozumieć dlaczego napisałem o Stalinie. Samorzutna (nie skrępowana za pomocą liberalnego prawa) hierarachia niszczy liberalizm niekiedy w sposób tak skrajny jak uczynił to Stalin. Prawne umocowanie tejże hierarchii jest jedynie jej wyrazem.

Napisałeś, że konserwatyści obwarowują hierarchię przepisami. Jak tak można pisać w sytuacji gdy ma się na uwadze wolność wszystkich ludzi do wszystkiego co nie uderza w wolność innego człowieka? Przecież to trzeba prawnie zagwarantować czyż nie?
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#11
Liberalizm zauważył, że hierarchia stworzona za pomocą władzy jest niesłuszna i niesprawiedliwa. Liberalizm przeoczył, że hierarchia stworzona przez różne możliwości w dostępie do kapitału jest równie niesłuszna i niesprawiedliwa. I w sumie też zależna od tego z jakiego łona kto pochodzi. Dlatego socjaldemokracji postulują równość szans. Tylko tam gdzie jest równość szans konkurencja jest sprawiedliwa a ewentualna hierarchia faktycznie rezultatem cnót poszczególnych ludzi.

Dlatego kraje socjaldemokratyczne szczycą się najwyższą mobilnością międzygeneracyjną a nie kraje liberalne.
"Nie można powiedzieć, która masa ludowa ma więcej źródeł piękna. Są wieki całe, że jakiś naród przoduje drugim, są znów wieki, że idzie za drugim. Kto tępi narody, ten jakby zrywał struny z harfy świata. Cóż komu przyjdzie, że będzie miał harfę o jednej tylko strunie? Nie tępić, lecz rozwijać należy narodowości. A rozwijać je może wolność narodów, niepodległość i poszanowanie ich odrębności…"

Ignacy Daszyński
Odpowiedz
#12
Baptiste napisał(a):Nie ma żadnego znaczenia czy nim był czy też nie.

O ile chcesz się trzymać tematu - ma.

Baptiste napisał(a):Co to za hierarchia gdzie osobę na jej szczycie i jej wartości mogę zmieszać z błotem?

Normalna. Taka w której jeśli to robisz jesteś tak nisko w niej, że nie ma to żadnego znaczenia, albo jesteś wrogiem tej osoby, na co ona i jej sojusznicy zareagują.

Baptiste napisał(a):Co to za hierarchia gdzie dysponuje się tymi samymi prawami i wolnościami niezależnie od tego kim się jest i gdy tylko nie uderza się w wolność innych?

Normalna. Taka w której prawa i wolności usankcjonowane prawnie są tylko nieznaczną częścią praw i wolności. Prawda jest taka, że człowiek będący wyżej w hierarchii zawsze może więcej - i jeśli zasługuje na swoje miejsce w hierarchii nie potrzebuje do tego przepisów.

Baptiste napisał(a):A jeżeli powstaje ona samorzutnie tak jak piszesz to teraz powinieneś zrozumieć dlaczego napisałem o Stalinie.

Stalin nie doszedł na szczyt wskutek samorzutnie powstałej hierarchii i hierarchia w ramach której pozostawał na szczycie była rodzajowo taka sama jak hierarchia konserwatystów - wynikała z przepisów i wymuszania ich przestrzegania.

Baptiste napisał(a):Samorzutna (nie skrępowana za pomocą liberalnego prawa) hierarachia niszczy liberalizm niekiedy w sposób tak skrajny jak uczynił to Stalin.

Czyli powiadasz, że car był liberałem? A może Lenin czy Trocki byli liberałami? Nie? To Stalin zniszczył żadnego liberalizmu.

Baptiste napisał(a):Prawne umocowanie tejże hierarchii jest jedynie jej wyrazem.

Jest wyrazem słabości hierarchii, która musi się kryć za przepisami. I do czasu jej się to udaje. Czego liczne przykłady dostarcza historia. Skoro hierarchia oparta na prawie dopuszcza, żeby jednostki zdegenerowane znajdowały się na szczycie hierarchii (a ostatecznie zawsze do tego dochodziło) to prawne umocowanie nie może być wyrazem hierarchii - no chyba, że uznamy, że hierarchia jest konstruktem czysto prawnym. Ale wtedy to jest błędne koło.

Baptiste napisał(a):Napisałeś, że konserwatyści obwarowują hierarchię przepisami. Jak tak można pisać w sytuacji gdy ma się na uwadze wolność wszystkich ludzi do wszystkiego co nie uderza w wolność innego człowieka? Przecież to trzeba prawnie zagwarantować czyż nie?

Co trzeba zagwarantować? Mylisz, jak się wydaje, wolność do czego, z prawem do czegoś. Prawo do czegoś faktycznie trzeba zagwarantować. Wolność do czegoś prawa nie wymaga - wystarczy brak zakazu.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#13
Wilk napisał(a):W rzeczywistości, w której rzekomo tylko ona miałaby istnieć i funkcjonować, jej nie znajdziemy. W rzeczywistości znajdujemy zawsze ludzi, konkretnych ludzi, jednych mądrzejszych innych głupszych, mężnych i tchórzliwych, zapobiegliwych i niezapobiegliwych, honorowych i podstępnych, wiernych i zdradzieckich, panujących nad sobą i niepanujących nad sobą, itd. Te konkretne różnice sprawiają ze ludzie różnią się między sobą, a różniąc się są też nierówni. Mądry, mężny i panujący nad sobą, nie będzie nigdy równy komuś, kto posiada cechy dokładnie odwrotne.

Trzy rzeczy wskazują na to, że autor tych słów posiada psychikę dziecka:

1. Użycie określeń jak z religii w podstawówce "mądry" i "mężny".
2. Niezachwiana wiara w to, że ten "mądry" z tym "mężnym" znajdują się "w rzeczywistości", jak to autor napisał, wyżej od pozostałych, pewnie wyżej od pasterzy bydła i synów kurew, o których autor wspominał w innym wątku.
3. Że powyższe słowa są wypowiadane nie jako żart, a jako coś w rodzaju manifestu.

Tak analizę współczesnego człowieka mógłby zacząć gimnazjalista, który jeszcze nie wyrósł z dziecięcych przekonań, a już przeczytał jakąś książkę dla dorosłych.
Odpowiedz
#14
Socjopapa napisał(a):O ile chcesz się trzymać tematu - ma.
Ja się trzymam w stu procentach. Lepiej nie można.
Socjopapa napisał(a):Normalna. Taka w której jeśli to robisz jesteś tak nisko w niej, że nie ma to żadnego znaczenia, albo jesteś wrogiem tej osoby, na co ona i jej sojusznicy zareagują.
Nie, takowa hierarchia oznacza, że osoba na górze ma związane ręce, może się pluć , płakać, walić głową w mur a i tak nic nie może uczynić.
Hierarchia to nie "górowanie" nad kimś tylko pod względem samego faktu bycia w czymś lepszym, posiadania większego uznania itp.

Socjopapa napisał(a):Normalna. Taka w której prawa i wolności usankcjonowane prawnie są tylko nieznaczną częścią praw i wolności. Prawda jest taka, że człowiek będący wyżej w hierarchii zawsze może więcej - i jeśli zasługuje na swoje miejsce w hierarchii nie potrzebuje do tego przepisów.

Przepis jest jedynie wyrazem hierarchii a nie jej inicjatorem. Już o tym pisałem, nie ma sensu się powtarzać. Z tego powodu upadło już wiele dotychczasowych-przepisy zostały bez pokrycia.

Socjopapa napisał(a):Stalin nie doszedł na szczyt wskutek samorzutnie powstałej hierarchii i hierarchia w ramach której pozostawał na szczycie była rodzajowo taka sama jak hierarchia konserwatystów - wynikała z przepisów i wymuszania ich przestrzegania.
J.W.


Socjopapa napisał(a):Czyli powiadasz, że car był liberałem? A może Lenin czy Trocki byli liberałami? Nie? To Stalin zniszczył żadnego liberalizmu.
Żaden z nich nie był liberałem. Wszyscy niszczyli różne liberalne normy takie jak np. wolność prasy.


Socjopapa napisał(a):Jest wyrazem słabości hierarchii, która musi się kryć za przepisami.
Nie ma czegoś takiego jak słaba hierarchia, której istnienie gwarantują przepisy. Przepis to tylko papier, bez pokrycia nie ma znaczenia.
Jak sobie wyjadę teraz na Haiti i stwierdzę, że wszyscy Haitańczycy stają się moimi podwładnymi zobowiązanymi pracować na plantacjach trzciny cukrowej oraz wydam na to odpowiedni papierek to żadnej nowej hierarchii nie ustanowię. Gdyby mi się to jednak udało to tenże papierek byłby jej wyrazem. A gdy ten papierek obalą to znaczy iż obalono wyraz mojej hierarchii, swoisty papierek lakmusowy ukazujący stan faktyczny.
Socjopapa napisał(a):I do czasu jej się to udaje. Czego liczne przykłady dostarcza historia. Skoro hierarchia oparta na prawie dopuszcza, żeby jednostki zdegenerowane znajdowały się na szczycie hierarchii (a ostatecznie zawsze do tego dochodziło) to prawne umocowanie nie może być wyrazem hierarchii - no chyba, że uznamy, że hierarchia jest konstruktem czysto prawnym. Ale wtedy to jest błędne koło.
Widocznie nie były na tyle zdegenerowane aby to zdegenerowanie miało wpływ na to aby hierarchia przestała istnieć.

Socjopapa napisał(a):Co trzeba zagwarantować? Mylisz, jak się wydaje, wolność do czego, z prawem do czegoś. Prawo do czegoś faktycznie trzeba zagwarantować. Wolność do czegoś prawa nie wymaga - wystarczy brak zakazu.
Wolność ma sens wtedy gdy jej naruszenie czymś skutkuje, jakąś odpowiedzialnością.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#15
Baptiste napisał(a):Ja się trzymam w stu procentach. Lepiej nie można.

Skoro nie był liberałem to nie ma sensu pisać w jego kontekście o liberaliźmie. To z kolei robisz.

Cytat:Nie, takowa hierarchia oznacza, że osoba na górze ma związane ręce, może się pluć , płakać, walić głową w mur a i tak nic nie może uczynić.
Hierarchia to nie "górowanie" nad kimś tylko pod względem samego faktu bycia w czymś lepszym, posiadania większego uznania itp.

Może pod określonymi warunkami i w określonych ramach. Żadna hierarchia nie miała nigdy władzy absolutnej nad tymi, którzy znajdowali w niej niżej, a nawet jeśli to bywało tak historycznie rzadko. Taki rodzaj hierarchii to zwykła tyrania. Fakt, że nie odpowiada Ci model rządów liberalnych oraz charakter przewagi jaki mają znajdujący się wyżej w omawianym systemie nad tymi, którzy znajdują się pod nimi tego nie zmienia. Reguły tutaj wiążą obydwie strony i nie ma powodu, aby uznać, że staje się ona przez to bezsensowna. Nawet średniowieczny szlachcic nie mógł zrobić wszystkiego ze swoim chłopem. Dlaczego liberałowie mieliby mieć prawo do uczynienia wszystkiego ze swoimi przeciwnikami ideologicznymi? Wszystko co się zmienia to reguły gry... nie ma znaczenia to, że Ci nie pasują i chciałbyś innych. To co najwyżej powód do uznania, że nigdy na szczycie takiej hierarchii się nie znajdziesz, a nawet jeśli to system potraktuje Cię jak rycerza nie wypełniającego swoich obowiązków wynikających z przysięgi lennej lub magnata dopuszczającegi się obrazy majestatu.Oczko

Cytat:Przepis jest jedynie wyrazem hierarchii a nie jej inicjatorem. Już o tym pisałem, nie ma sensu się powtarzać. Z tego powodu upadło już wiele dotychczasowych-przepisy zostały bez pokrycia.

Przepis jedynie na początku jest wyrazem hierarchii jeżeli mówimy o systemie konserwatywnym. Po dwóch, trzech zmianach pokoleniowych dochodzi do sytuacji, w której jest jej źródłem i o to Socjopapie się rozchodzi. Władza i pozycja z jakiej korzystają ci znajdujący się na jej szczycie płynie z wcześniej ustalonych praw i lepiej albo gorzej naoliwionych mechanizmów państwowych, za których działanie odpowiadają ci niżej stojący w hierarchii oraz przodkowie wcześniej wspomnianych. Rotacja jest tutaj powolna, a klasa rządząca pozostaje na swoim miejscu nie dzięki jakimś szczególnym przymiotom, ale inicjatywie podjętej przez swoich przodków oraz prawnemu zabezpieczeniu swojej pozycji. Naiwnością jest sądzić, że papier straci na ważności tylko dlatego, że klasa rządząca stanie się zdegenerowana. To się dzieje dopiero wówczas, gdy instytucje, które władze tych ludzi sankcjonują oraz legitymizują się takie staną, a te dwa procesy następują w sposób asymetryczny względem siebie.

Cytat:Żaden z nich nie był liberałem. Wszyscy niszczyli różne liberalne normy takie jak np. wolność prasy.

No i co to ma do rzeczy? To, że meduza nie przeżyje w na lądzie oznacza, że nie wyżyje w oceanie? Komunizm był od początku systemem spaczonym i nic dziwnego, że upadły po kolei wszystkie normy jakie prezentował z wolnością prasy na czele.

Cytat:Nie ma czegoś takiego jak słaba hierarchia, której istnienie gwarantują przepisy. Przepis to tylko papier, bez pokrycia nie ma znaczenia.
Jak sobie wyjadę teraz na Haiti i stwierdzę, że wszyscy Haitańczycy stają się moimi podwładnymi zobowiązanymi pracować na plantacjach trzciny cukrowej oraz wydam na to odpowiedni papierek to żadnej nowej hierarchii nie ustanowię. Gdyby mi się to jednak udało to tenże papierek byłby jej wyrazem. A gdy ten papierek obalą to znaczy iż obalono wyraz mojej hierarchii, swoisty papierek lakmusowy ukazujący stan faktyczny.

Jak sobie wyjedziesz na Haiti i zdobędziesz tam władzę, wydasz ten papierek, obwarujesz go odpowiednimi instytucjami, a później spłodzisz syna, który delikatnie mówiąc inteligencją by nie grzeszył to ten tak, czy owak będzie rządził do momentu, gdy uda mu się wszystko obrócić w gruzy z instytucjami, za którymi ten by się chował włącznie. W sumie to kto wie czy by mu się to w ogóle udało. Ustawy to nie tylko papierki wbrew temu co Ci się wydaje. Taki człowiek znajduje sie na szczycie hierarchii tylko za pośrednictwem swoich przodków oraz tych, którzy znajdują się pod nim w hierarchii do momentu aż cała ta chybotliwa budowla osiągnie punkt krytyczny i runie pod siebie.

Cytat:Widocznie nie były na tyle zdegenerowane aby to zdegenerowanie miało wpływ na to aby hierarchia przestała istnieć.

Oczywiście, że miało tyle, że nie natychmiastowy ze względów, które już wcześniej opisałem.

Cytat:Wolność ma sens wtedy gdy jej naruszenie czymś skutkuje, jakąś odpowiedzialnością.

W jaki sposób te wolności prawnie chronione miałyby cementować określoną hierarchię?
Mierzy się ponad cel, by trafić do celu.
K.Bunsch

Odpowiedz
#16
Argen bardzo dobrze odpowiedział i mogę się pod tym podpisać wszystkimi kończynami. Zwrócę tylko dodatkowo uwagę, że nawet obecnie obserwujemy hierarchie powstałe samorzutnie, nie mające do dyspozycji legalnego aparatu represji, żeby się utrzymać, a mimo to stojący wyżej wcale nie są bezsilni wobec tych niżej w hierarchii.

Przy okazji, nie rozumiem fetyszu odpowiedzialności prawnej jako jedynego rodzaju odpowiedzialności.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
#17
Kontestator napisał(a):Liberalizm zauważył, że hierarchia stworzona za pomocą władzy jest niesłuszna i niesprawiedliwa. Liberalizm przeoczył, że hierarchia stworzona przez różne możliwości w dostępie do kapitału jest równie niesłuszna i niesprawiedliwa. I w sumie też zależna od tego z jakiego łona kto pochodzi. Dlatego socjaldemokracji postulują równość szans. Tylko tam gdzie jest równość szans konkurencja jest sprawiedliwa a ewentualna hierarchia faktycznie rezultatem cnót poszczególnych ludzi.

Dlatego kraje socjaldemokratyczne szczycą się najwyższą mobilnością międzygeneracyjną a nie kraje liberalne.



To taki idealny model.

Wydaje mi się, że tendencje się jakoś ścierają .
W Polsce obecnie równość szans jest ograniczana.
A króluje nieracjonalne rozdawnictwo.
Tyle mogę napisać przy dzisiejszym upaleOczko
Odpowiedz
#18
A to nie jest tak, że Wilk zarzuca liberalizmowi uniwersalizm?
Czyli w zasadzie demokratyczną chorobę? Bo to demokracja (jak również dziecko demokracji nowoczesna tyrania) kocha się w zrównywaniu wszystkich ludzi do jakiegoś abstrakcyjnego bytu. Jednostki równej pod każdym względem.

Liberałowie nie są tak bardzo winni tego grzechu, bo zrównują ludzi pod względem praw, a nie całkowicie. Czyli pozycja mniej zła niż ta demokratyczna.
Jakby ktoś miał wątpliwości to potwierdzam: Tak jestem zjebanym prawakiem, który każdego dnia zjada niemowlaka. Hitler to mój idol, a Stalin to dziadek. Ogólnie chcę siać zło i spustoszenie. Czy cokolwiek jeszcze tam lewica przypisuje ludziom o moich poglądach.

Oczywiście nienawidzę kobiet, bo jestem prawiczkiem. Inaczej nie może być.
Odpowiedz
#19
fertenbitenhiy napisał(a):A to nie jest tak, że Wilk zarzuca liberalizmowi uniwersalizm?
Czyli w zasadzie demokratyczną chorobę? Bo to demokracja (jak również dziecko demokracji nowoczesna tyrania) kocha się w zrównywaniu wszystkich ludzi do jakiegoś abstrakcyjnego bytu. Jednostki równej pod każdym względem.

Liberałowie nie są tak bardzo winni tego grzechu, bo zrównują ludzi pod względem praw, a nie całkowicie. Czyli pozycja mniej zła niż ta demokratyczna.

Jak Wilk się ustosunkuje do naszych wypowiedzi to pomyślę.
wile nieporozumień wynika chyba w dyskusji z rozumienia przez nas pojęcia równość.
A może także z różnego rumienia pozostałych pojęć.
Odpowiedz
#20
fertenbitenhiy napisał(a):Liberałowie nie są tak bardzo winni tego grzechu, bo zrównują ludzi pod względem praw, a nie całkowicie. Czyli pozycja mniej zła niż ta demokratyczna.

Bynajmniej.

Liberałowie zrównują ludzi wobec prawa - na temat praw konkretnej jednostki nic to nie mówi.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości