To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jak w Polsce mówić, że jest się ateistą?
#1
Proszę o kilka porad w kwestii jak mówić w Polsce, że jest się ateista aby nie narazić się na ostracyzm i jednocześnie nawet zjednać rozmówcę.


Oczywiście ludzie bardzo chętnie tu krytykują księży, ale nie o to mi chodzi.
Odpowiedz
#2
"Jestem ateistą" nie wystarczy?

Po co więcej? No i o czym tutaj mówić?
Jakby ktoś miał wątpliwości to potwierdzam: Tak jestem zjebanym prawakiem, który każdego dnia zjada niemowlaka. Hitler to mój idol, a Stalin to dziadek. Ogólnie chcę siać zło i spustoszenie. Czy cokolwiek jeszcze tam lewica przypisuje ludziom o moich poglądach.

Oczywiście nienawidzę kobiet, bo jestem prawiczkiem. Inaczej nie może być.
Odpowiedz
#3
fertenbitenhiy napisał(a):"Jestem ateistą" nie wystarczy?

Po co więcej? No i o czym tutaj mówić?

A ile masz lat i gdzie pracujesz?OczkoUśmiech
Odpowiedz
#4
W Polsce? Po polsku Oczko
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Odpowiedz
#5
Iselin napisał(a):W Polsce? Po polsku Oczko

W Polsce - proszę podać konkretne przykłady i scenariusze!

Przykłady jak to było: scenariusze jak to mówić!

I jakich odpowiedzi oczekiwać?

I co Was wtedy spotkało.

Jak napiszecie opowiem tez o swoich przeżyciach - przeważnie nieciekawych a nawet traumatycznych.
Odpowiedz
#6
Uściślam , jak mówię ,że jestem ateistą- to wszyscy zaraz mi cos opowiadają o lokalnym księdzu a nie oto mi chodzi.:-)
Odpowiedz
#7
Jestom Ateistom
Odpowiedz
#8
Mollarii napisał(a):Jestom Ateistom

Wałęsizm;-)Uśmiech
Odpowiedz
#9
semele napisał(a):I jakich odpowiedzi oczekiwać?

I co Was wtedy spotkało.


Mnie obrzucili guanem, ściągnęli spodnie i kazali się dotykać mamrocząc w tym czasie modły.

A tak na serio, ja mówię, że jestem niewierzący - jakoś lepiej to przechodzi przez uszy, poza tym sam nie przepadam za określeniem ateista (przy czym mi bliżej jest i tak do agnostyka). Za to, owszem, spotkałem się, choć nie bezpośrednio, z reakcją jak byłbym przynajmniej trędowaty, ale sram na to.
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Odpowiedz
#10
Sebrian napisał(a):Mnie obrzucili guanem, ściągnęli spodnie i kazali się dotykać mamrocząc w tym czasie modły.

A tak na serio, ja mówię, że jestem niewierzący - jakoś lepiej to przechodzi przez uszy, poza tym sam nie przepadam za określeniem ateista (przy czym mi bliżej jest i tak do agnostyka). Za to, owszem, spotkałem się, choć nie bezpośrednio, z reakcją jak byłbym przynajmniej trędowaty, ale sram na to.

Chociaż jedna szczera odpowiedź na tym forum:-)

Dziękuję Ci serdecznie:*
Odpowiedz
#11
semele napisał(a):Proszę o kilka porad w kwestii jak mówić w Polsce, że jest się ateista aby nie narazić się na ostracyzm i jednocześnie nawet zjednać rozmówcę.

Treść komunikatu powinna być dostosowana do poziomu intelektualnego odbiorcy.

I tak ludziom prostym, nie oblatanym w temacie serwuję komunikat:
"Ja tam do kościoła nie chodzę".
W przypadku gdy adresat jest wierzący, nie wchodzę w żadne głębsze polemiki, w miarę szybko staram się zakończyć temat zdawkowym Kościół naucza że ludzie są wolni, więc ja już wybrałem, a reszta mnie nie interesuje.
Gdy adresatem jest antyklerykał, puentuję "Księża - i ich wszelakie przewinienia, faktyczne i domniemane - mnie nie interesują, mam inne problemy i nie uważam aby księża byli jakimś specjalnym problemem."

Kolejna grupa to lemingi.

I tak lemingom właściwym mówię wprost, że jestem ateistą ale w odróżnieniu od nich nie mam pierdolca na punkcie religii, katolicyzmu itd. I w zasadzie, ich domniemany ateizm to jedyne, co nas łączy.

"Katolickim " odpowiednikiem leminga, jest słuchacz rozgłośni toruńskiej.
Tu sprawa jest wyjątkowo prosta. Bo zaangażowanemu słuchaczowi RM wystarcza zazwyczaj komunikat "Jestem ateistą, ale moje poglądy są w wielu punktach zbliżone lub tożsame z poglądami B.Wolniewicza, w tym również na RM. To naprawdę załatwia sprawę bezboleśnie.Duży uśmiech

To tak z grubsza.
W pozostałych przypadkach, które nie mieszczą się w podanych wyżej schematach, rozmowa przebiega w miarę normalnie. Wystarczy zwykły komunikat " Jestem ateistą, więc raczej w kościele się nie spotkamy"
Marcin Basiński
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _


Keep calm and blame Russia
Odpowiedz
#12
Ciekawe, bo mnie jeszcze nikt o takie cuś nie pytał (Łódź - wiadomo). Nie musiałem się spowiadać.
Ale zapamiętam teksty Marlowa - thanks!
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#13
Marlow napisał(a):Treść komunikatu powinna być dostosowana do poziomu intelektualnego odbiorcy.

I tak ludziom prostym, nie oblatanym w temacie serwuję komunikat:
"Ja tam do kościoła nie chodzę".
W przypadku gdy adresat jest wierzący, nie wchodzę w żadne głębsze polemiki, w miarę szybko staram się zakończyć temat zdawkowym Kościół naucza że ludzie są wolni, więc ja już wybrałem, a reszta mnie nie interesuje.
Gdy adresatem jest antyklerykał, puentuję "Księża - i ich wszelakie przewinienia, faktyczne i domniemane - mnie nie interesują, mam inne problemy i nie uważam aby księża byli jakimś specjalnym problemem."

Kolejna grupa to lemingi.

I tak lemingom właściwym mówię wprost, że jestem ateistą ale w odróżnieniu od nich nie mam pierdolca na punkcie religii, katolicyzmu itd. I w zasadzie, ich domniemany ateizm to jedyne, co nas łączy.

"Katolickim " odpowiednikiem leminga, jest słuchacz rozgłośni toruńskiej.
Tu sprawa jest wyjątkowo prosta. Bo zaangażowanemu słuchaczowi RM wystarcza zazwyczaj komunikat "Jestem ateistą, ale moje poglądy są w wielu punktach zbliżone lub tożsame z poglądami B.Wolniewicza, w tym również na RM. To naprawdę załatwia sprawę bezboleśnie.Duży uśmiech

To tak z grubsza.
W pozostałych przypadkach, które nie mieszczą się w podanych wyżej schematach, rozmowa przebiega w miarę normalnie. Wystarczy zwykły komunikat " Jestem ateistą, więc raczej w kościele się nie spotkamy"

Dzięki , ale znikam z tego forum. Z żalem ale idiota mnie przepędził.
nie bee nadal narażać się na jego chamstwo.
Sofeicz też nie jest poważny!

Wolniewicza czyli do Idioty ??
Odpowiedz
#14
semele napisał(a):Dzięki , ale znikam z tego forum. Z żalem ale idiota mnie przepędził.
Przypisujesz mu taką możliwość? Semele to od Ciebie zależy co czujesz i co zrobisz, nie od jakiegoś forumowego Idioty, który coś tam napisał. Chciałbym abyś została Oczko
Wydaje się, że wiara w cuda znika w jednej dziedzinie tylko po to, by zagnieździć się w innej. Karol Marks
Jedyne, co - jak sobie pochlebiam - zrozumiałem bardzo wcześnie, jeszcze przed dwudziestką, to to, że nie powinno się płodzić. Emil Cioran
Kapitalizm bez bankructwa jest jak chrześcijaństwo bez piekła. Frank Borman

EL Duży uśmiech
Odpowiedz
#15
semele napisał(a):Proszę o kilka porad w kwestii jak mówić w Polsce, że jest się ateista aby nie narazić się na ostracyzm i jednocześnie nawet zjednać rozmówcę.


Oczywiście ludzie bardzo chętnie tu krytykują księży, ale nie o to mi chodzi.
Hm Duży uśmiech Kwestia osobowości. Ja jak rozmawiam z nieznajomym to zawsze ostro jadę po wszystkich religiach i kościołach i po kilku minutach już mniej więcej wiem z kim mam do czynienia. Więc zazwyczaj nawet nie muszę mówić, że jestem ateistą (czy antyteistą), moje poglądy mówią same za siebie…
[Obrazek: dreamy-eyes-smiley.gif?1292867585]
Więc po takim małym pokazie albo ktoś mnie uwielbia albo nienawidzi. A ponieważ większość ludzi to mięczaki, zwykle jest to to pierwsze.

EDIT: No, czasami w trakcie dorzucam jeszcze, że nigdy nic z żadną instytucją religijną nie miałem i nie chcę mieć wspólnego (z czego oba człony są prawdą).
Odpowiedz
#16
O rety, to was się ludzie pytają o takie rzeczy? A może sami się chwalicie, bez wywołania do tablicy?

Ja to praktycznie nie mam takich sytuacji w życiu. Dopiero ostatnio w pracy wyszła jakaś krótka rozmowa na temat religii, to się okazało, że jest część pracowników którzy nie wierzą i mają wyjebane, część takich, którzy wierzą, chodzą do kościoła, ale mają wyjebane i jeden taki co chodzi do kościoła, ale uważa, że księża to pedofile. To tyle w jakże ambitnej kwestii wiary bądź niewiary Duży uśmiech
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#17
lumberjack napisał(a):O rety, to was się ludzie pytają o takie rzeczy? A może sami się chwalicie, bez wywołania do tablicy?

W sumie to ja mam podobnie. W życiu chyba tylko kilka razy wynikło mi coś takiego. Zwykle w okolicach rozmów około światopoglądowych.

Raz tylko trafiłem na fanatyczkę, która usiłowała wymusić na mnie dowód na nieistnienie boga. Co olałem uśmiechem i odpowiedzią, że ja się w takie pierdoły nie bawię.
Jakby ktoś miał wątpliwości to potwierdzam: Tak jestem zjebanym prawakiem, który każdego dnia zjada niemowlaka. Hitler to mój idol, a Stalin to dziadek. Ogólnie chcę siać zło i spustoszenie. Czy cokolwiek jeszcze tam lewica przypisuje ludziom o moich poglądach.

Oczywiście nienawidzę kobiet, bo jestem prawiczkiem. Inaczej nie może być.
Odpowiedz
#18
Mnie też się nikt nie pyta, co do zasady. Wyjątkiem od tego były przede wszystkim moje związki, gdzie ten temat prędzej czy później wypływa. I taka reakcja, o jakiej pisałem, wynikła właśnie wtedy (konkretnie od strony rodziny partnerki).
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Odpowiedz
#19
Sofeicz napisał(a):Ciekawe, bo mnie jeszcze nikt o takie cuś nie pytał (Łódź - wiadomo). Nie musiałem się spowiadać.
Ale zapamiętam teksty Marlowa - thanks!

Pewnie w Łodzi Ciebie wszyscy znają i wiedza, że jesteś ateistą.
pewnie obracasz się w kręgu ludzi o określonym stosunku do tych spraw.
Na przykład wśród artystów.
Odpowiedz
#20
Marlow napisał(a):"Katolickim " odpowiednikiem leminga, jest słuchacz rozgłośni toruńskiej.
Tu sprawa jest wyjątkowo prosta. Bo zaangażowanemu słuchaczowi RM wystarcza zazwyczaj komunikat "Jestem ateistą, ale moje poglądy są w wielu punktach zbliżone lub tożsame z poglądami B.Wolniewicza, w tym również na RM. To naprawdę załatwia sprawę bezboleśnie.Duży uśmiech

To mi się spodobało Duży uśmiech Ogólnie mam podejście jak Marlow. Z człowiekiem trza umieć rozmawiać. Nie puszę się i mam wyjebane, jeśli ktoś jest radykalny (co zazwyczaj sprowadza się do zabawnych sytuacji dla mnie), a znacznie częściej tak jak w przypadku lumberjacka nie miewam takich sytuacji. Sprawy religii i kościoła inne, niz mistyczno-filozoficzne (czasami etnograficzne) w ogóle mnie nie interesują, więc też nie poruszam takich tematów z innymi ludźmi, a kiedy ja zostanę zapytany odpowiadam po prostu:
- jestem niewierzący.

Zawsze dziwi mnie kiedy czytam albo słyszę o przypadkach jakie spotykają ludzi po deklaracji swojej niewiary. U mnie zawsze przychodzi to bezboleśnie, a jeśli tafia się jakiś radykalny typ to po prostu jestem asertywny i pozostawiam go samego w świecie jego imaginacji. Lubi to, to co mnie do tego? Obrazić też mnie nie obrazi, bo jak? 8)

Zastanawia mnie to: "jednocześnie nawet zjednać rozmówcę". Nie rozumiem do czego miałbym zjednywac sobie osobę, z którą wiem, że prawdopodobnie w stu procentach nie zgodzę się w żadnej kwestii światopoglądowej, ergo jesteśmy sobie raczej obcy, a nasze wszechświaty dryfując w innym kierunku nigdy nie zderzą się ze sobą. Pisząc to mam na myśli wierzącego z krwi i kości, który stara się żyć w zgodzie ze swoją wiarą i nakazami rabinów.
Równocześnie, ilekroć w towarzystwie zaczyna się "dyskusja religijna", które zaczęły mnie już dawno nudzić, bo zawsze poruszają się wokół tych samych guwnianych schematycznych problemów, bo żaden trep wylewajacy swoje żale nigdy nie próbował wejść głębiej w to o czym próbuje mówić, to zdaję sobie sprawę z faktu, że ile osób w tej chwili nie przyznałoby się do bycia wierzącym to wiem, że praktycznie każda z nich (może jedna na dziesięć faktycznie żyje zgodnie) nie praktykuje religii katolickiej, tylko swoją własną papkę pseudoreligijną wybierając dla siebie to co jej wygodne.

W związku z powyższym, nawet jeśli ktoś będzie próbował sprowadzić mnie do swojego poziomu wylewając wiadro guwna mam na niego wyjebane, bo wiem, że jest zbyt głupim człowiekiem, aby dostrzec, że to co deklaruje ma się nijak to tego co praktykuje i w co chciałby wierzyć czyniąc podług nauki umiłowanego kościoła. Krzyż na drogę. Ament.Duży uśmiech


Tak, czuję się moralnie lepszy od debili.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości