To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Czy w Polsce istnieją społeczne warunki dla ochrony przyrody?
#1
Koniecznym elementem skutecznej realizacji ochrony przyrody jest udział czynnika społecznego. Podkreślono to m.in. w aktualnym dokumencie rządowym „Polityka ekologiczna państwa”.



Ku pokrzepieniu serc działaczy i innych zaangażowanych na rzecz przyrody ludzi, krótka relacja z sytuacji jaka wytworzyła się na skutek podejmowania przeze mnie niewygodnej dla lokalnej władzy tematyki ( dlaczego niewygodnej, a nie pożądanej to już inna sprawa).



Przyroda całkowicie zajmowała mnie od dzieciństwa. Dostałam się na studia przyrodnicze w Warszawie, gdzie studiowałam z pewnymi przerwami ze względu na podeszły wiek mamy. Nie mogłam jej zostawiać samej, gdy jej stan zdrowia się pogarszał. W trakcie studiów dojrzewała moja motywacja ochroniarska, podparta solidnie przekazywaną wiedzą. W tym czasie zaczęły się już szeroko upowszechniać dewastacje drzew miejskich i przydrożnych dokonywane przez prywatne firmy, którym bez nadzoru zlecano cięcia w obrębie koron i przekazywano nieodpłatnie surowiec drzewny. Podczas przyjazdów do mojego miasta obserwowałam kolejne dewastacje już nie tylko pojedynczych drzew, ale od dziesiątków lat eksponowanych alei, zadrzewień i parków. Coraz rzadziej podczas wieczornych spacerów z psem słyszałam tak wcześniej liczne na moim osiedlu sowy. Widząc z jakim łajdactwem prowadzone są te prace, z jaką agresją i brakiem poszanowania dla niepowtarzalnego piękna poszczególnych egzemplarzy, nie mogłam pozostać obojętna – podobnie jak liczni inni zwyczajni mieszkańcy, skupiający się w coraz liczniejsze stowarzyszenia i grupy sprzeciwu. Wykonywałam zdjęcia niszczonych drzew, interweniowałam w urzędzie miejskim, próbowałam przekonywać, że to barbarzyństwo nie mające nic wspólnego z techniką dendrologiczną – bezskutecznie.



W trakcie ostatniej dłuższej nieobecności w domu, kiedy mama była ze mną w Warszawie, w bandycki sposób usiłowano nas pozbawić prawa do mieszkania za pomocą „wtyki” – sąsiadki, którą dzięki znajomościom w zarządzie miejskich budynków wypromowano ze sprzątaczki do funkcji w zarządzie zawiązanej tu wspólnoty lokatorskiej. Osoba ta za naszymi plecami preparowała intrygi, zbierając wśród lokatorów przeciwko nam podpisy o wymeldowanie z pobytu stałego. Nie mieli w tym żadnego interesu, bo nie należałyśmy do wspólnoty. Zamierzano upozorować rzekome trwałe opuszczenie mieszkania, aby się do niego włamać i przeznaczyć do sprzedaży dla wybranej osoby. Tym ją prawdopodobnie kupiono.



Po powrocie zastałyśmy odłączony gaz i prąd, mimo, że nie było zaległości. Stwarzano w ten sposób pozory, że mieszkanie jest niezamieszkałe. A przy tym co ciekawe jak to zwykle bywa, osoby z sąsiedztwa wiedziały, że studiuję poza miejscem zamieszkania, ale to przemilczały kiedy ich pytano.
Postępowanie ws. wymeldowania zostało w skrajny sposób zmanipulowane. Mimo, że zarządca budynku miał wiedzę o moim adresie pobytu ( wysyłał tamże pisma ), udawano, że rzekomo „nie można ustalić mojego adresu”, aby pozbawić mnie możliwości obrony swych praw. W tym celu sąd (…!) przyznał mi pełnomocnika do doręczeń w osobie… wnioskodawcy o wymeldowanie, tj. zarządcy budynku. Innymi słowy, strona przeciwna miała jednocześnie bronić moich praw, co raczej nie ma precedensu.



Przez kilka lat w ogóle nie miałam świadomości, że zostałam wymeldowana, dowiedziałam się o tym dopiero przy okazji . Decyzja o wymeldowaniu mimo braku prawomocności była przesłana na adres „pełnomocnika”, kilka dni przed naszym przyjazdem, o którym „wtyka” dowiedziała się od sąsiada, z którym pozostawałyśmy w kontakcie. Osoba „pełnomocnika” nie raczyła jej nam dostarczyć mimo, że wkrótce od „wtyki” powzięła wiedzę, że doszło do pomyłki. Bo w istocie nie była to pomyłka, ale planowe, zamierzone działanie. Zamiast tego szykanowała mamę, wykorzystując swoje stanowisko.



Po tej historii zaczęły się dalsze szykany. „Wtyce” zaczęło przeszkadzać drzewo, do którego wzywała ekipy tnące, mimo, że było już wcześniej dość mocno przycinane. Wraz z mamą sprzeciwiałyśmy się jego niszczeniu. Pojawiała się owa „pełnomocnik” z ZBM, która miała z woli Sądu Rejonowego w Gliwicach reprezentować moje prawa do zameldowania w miejscu zamieszkania i groziła mojej mamie eksmisją, jeżeli będziemy walczyć z ekipami tnącymi. Mimo to jedynie dzięki mamie drzewo nie zostało doszczętnie zniszczone.



Jest to posadzona kilkadziesiąt lat temu wierzba mandżurska o pionowym, smukłym pokroju, na której corocznie gniazdują m.in. gołębie sierpówki, znajdujące się pod ścisłą ochroną.


W reakcji na upowszechniony proceder niszczenia drzew, wystosowałam kilka pism do władz miasta, jak również w prasie lokalnej opublikowane zostały moje wystąpienia i opinie. Zarzuciłam lokalnemu organowi ochrony przyrody niewykonywanie obowiązujących przepisów ustawy o ochronie przyrody z dn. 16.04.2004r. w zakresie pociągania do odpowiedzialności sprawców niszczenia drzew na pdst. art. 82 ust.1a i 88 tej ustawy. Po tych kilku moich publicznych wystąpieniach zaczęło dochodzić do aktów o charakterze karalnym. „Wtyka” zaczęła podjudzać przeciwko mnie sąsiadów, szkalowała moje dobre imię, nieustannie inicjowała dotkliwe dla mnie sytuacje, m.in. nasyłała na mnie pracownice opieki społecznej, przedstawiając im mnie jako osobę patologiczną.



W marcu br. po raz kolejny zlecono cięcia wierzby. W tym czasie na gnieździe założonym w jej koronie były już obecne chronione gołębie. Okres lęgowy ptaków zaczyna się 1 marca i w tym czasie nie wolno dokonywać żadnych ingerencji w ich siedlisko, co grozi karami. Nie pomni na to ani na moje żądania odstąpienia od zamiaru pracownicy ekipy i w/w ogołocili drzewo i przepłoszyli z gniazda ptaki.



O zaistniałych działaniach złożyłam zawiadomienie do prokuratury, w tym szczegółowo opisałam kwestię planowego niszczenia drzewa, zmierzającego do jego wycięcia, jak również w aspekcie ochrony gatunkowej ptaków. Prokuratura w ogóle tego „nie zauważyła” w zawiadomieniu i odmówiła wszczęcia postępowania. Nie odniosła się w jakikolwiek sposób do faktu, że zniszczono aktualnie zajmowane siedlisko chronionego gatunku, co jest działaniem karalnym. Nie mam jednak przy tym wątpliwości, że gdybym to ja „w celu odparcia bezpośredniego i bezprawnego zamachu na dobro chronione” użyła siły lub innej formy przemocy, aby chronić prawo i dobro nim chronione jakim jest konkretny element przyrody, nie zapomniałaby o posiadanych uprawnieniach w celu przykładnego zademonstrowania „kto tu rządzi”.



Jak stwierdzili lokalni obrońcy przyrody, w Gliwicach od czasu rozwinięcia się procederu pozyskiwania drewna z drzewostanu miejskiego, wycięto kilkadziesiąt tysięcy drzew. Jednocześnie drugie tyle – o ile nie więcej, zniszczono i dogorywają one na skutek drastycznych cięć, skutkujących ich zamieraniem. Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów dewastacji było zniszczenie pomnikowego buka, który usechł na skutek ingerencji w bryłę korzeniową instalacją groteskowych lamp naziemnych, mających bez potrzeby oświetlać nocne niebo. Żeby nie było mało, sprawcy zniszczenia pomnika przyrody – mimo zawiadomienia do prokuratury skierowanego przez Stowarzyszenie „Gliwiczanie Razem”, nie ponieśli odpowiedzialności, a radni miejscy zamiast wobec skali tego procederu zastanowić się nad wdrożeniem skutecznych rozwiązań systemowych – pozbawili martwego buka statusu pomnika. Bynajmniej nie znosi to odpowiedzialności sprawcy z tej prostej przyczyny, że prawo nie działa wstecz, choć przypuszczalnie taka była intencja, bo prace zleciło miasto swojej jednostce ds. zieleni.



Obrońcy przyrody!



Jeżeli zamierzacie się zaangażować i iść moimi śladami, to uświadomcie sobie, że nie macie do czynienia z żadną „ciemnotą”, której brakuje „edukacji ekologicznej”, i którą trzeba uświadamiać, ale z ludźmi doskonale zorientowanymi w tych kwestiach i takimi, którzy w cwaniacki i bezwzględny sposób robią na tym szkodliwy dla przyrody interes.
Odpowiedz
#2
+ za zaangażowanie.
Ja uratowałem ostatnio sporo slimaków ślinników (bez muszli), które wylegały na chodniki i były rozdeptywane.
Są dosyć paskudne ale urody się nie ocenia.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#3
Sofeicz napisał(a):+ za zaangażowanie.
Ja uratowałem ostatnio sporo slimaków ślinników (bez muszli), które wylegały na chodniki i były rozdeptywane.
Są dosyć paskudne ale urody się nie ocenia.


Sporo gatunków ślimaków nagich to zawleczone do nas z zachodniej Europy gatunki inwazyjne wypierające te rodzime. Więc trzeba dokładnie uważać co się ratuje. Oczko
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Odpowiedz
#4
Żywe to żywe. Co ono winne, że inwazyjne.
My też jesteśmy gatunkiem inwazyjnym.
Było w ciepłej Afryce siedzieć.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#5
idiota napisał(a):Ja te ślimaki solą sypię.
Nic to osobistego, ale to szkodniki są.

A winniczki już gotowałeś?


I przyrządzałeś? http://www.mojegotowanie.pl/kuchnie_swia..._czosnkiem
Odpowiedz
#6
Nie jest tajemnicą, że w Polsce instytucje ekologiczne wykorzystywane są tylko do blokowania inwestycji burmistrzom, prezydentom, którzy nie są z odpowiedniej partii politycznej.
Ja bym tych od ochrony środowiska gonił do roboty fizycznej :-)
Ziemia i bez nich się obroni. Przetrwała miliardy lat, przetrwa i kolejne.
Odpowiedz
#7
aztec napisał(a):Ziemia i bez nich się obroni. Przetrwała miliardy lat, przetrwa i kolejne.
HomoS żywemu nie odpuści - jak się żywe napatocy
Nie pożyje se a juści!
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#8
aztec napisał(a):Nie jest tajemnicą, że w Polsce instytucje ekologiczne wykorzystywane są tylko do blokowania inwestycji burmistrzom, prezydentom, którzy nie są z odpowiedniej partii politycznej.
Ja bym tych od ochrony środowiska gonił do roboty fizycznej :-)
Ziemia i bez nich się obroni. Przetrwała miliardy lat, przetrwa i kolejne.


Tak natura jest niemiłosierna. Dlatego ją kochamSzczęśliwy
Jakie instytucje ekologiczne coś blokują - wymień je i pogadamy!

Chcesz zlikwidować wszystkie parki i zieleńce w okolicy - znam takich to deweloperzy!!!
A jak będzie po dewelopersku to nikt na pustyni nie bezie chciał mieszkać
Odpowiedz
#9
Drzewa można wycinać, gdy są chore lub ewentualnie stanowią jakieś zagrożenie. Ale tak sobie? Dla kaprysu! Toż to wziąć tych radnych i odsunąć od władzy. Żadnej wrażliwości na przyrodę. Skandal! Nie rozumiem takiego postępowania i dla mnie jest ono niewytłumaczalne.

Jeśli ktoś potrzebuje drewno na opał (chociaż dziś to chyba rzadkość już) zawsze może poprosić leśniczego z danego obszaru o zgodę. W lesie jest tyle uschniętych gałęzi, że niektóre można by zabrać bez szkody dla lokalnego ekosystemu.

Po prostu mieszkamy w państwie bez wrażliwości ekologicznej. Taka prawda! Jak zwykle zamiast w awangardzie jesteśmy w ariergardzie. Smutne to!
Z drugiej strony pisałaś o cwaniactwie. To jest cwaniactwo, tylko cui bono? Obawiam się, że samych tych podejmujących decyzję. Kasa im mózg wyżarła i takie są efekty.
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
Odpowiedz
#10
Nonkonformista napisał(a):Drzewa można wycinać, gdy są chore lub ewentualnie stanowią jakieś zagrożenie. Ale tak sobie? Dla kaprysu! Toż to wziąć tych radnych i odsunąć od władzy. Żadnej wrażliwości na przyrodę. Skandal! Nie rozumiem takiego postępowania i dla mnie jest ono niewytłumaczalne.

Jeśli ktoś potrzebuje drewno na opał (chociaż dziś to chyba rzadkość już) zawsze może poprosić leśniczego z danego obszaru o zgodę. W lesie jest tyle uschniętych gałęzi, że niektóre można by zabrać bez szkody dla lokalnego ekosystemu.

Po prostu mieszkamy w państwie bez wrażliwości ekologicznej. Taka prawda! Jak zwykle zamiast w awangardzie jesteśmy w ariergardzie. Smutne to!
Z drugiej strony pisałaś o cwaniactwie. To jest cwaniactwo, tylko cui bono? Obawiam się, że samych tych podejmujących decyzję. Kasa im mózg wyżarła i takie są efekty.

Oj wyżarłaUśmiech
Odpowiedz
#11
aztec napisał(a):Nie jest tajemnicą, że w Polsce instytucje ekologiczne wykorzystywane są tylko do blokowania inwestycji burmistrzom, prezydentom, którzy nie są z odpowiedniej partii politycznej.
Ja bym tych od ochrony środowiska gonił do roboty fizycznej :-)
Ziemia i bez nich się obroni. Przetrwała miliardy lat, przetrwa i kolejne.

Jakiś dziwny jesteś gdy chce obejrzeć Twój profil mam komunikat , że nie ma takiej strony.

Może jesteś burmistrzem , który czka na łapówki od deweloperów?

Poparcia od ateistów nie dostaniesz!!
Odpowiedz
#12
semele napisał(a):Jakiś dziwny jesteś gdy chce obejrzeć Twój profil mam komunikat , że nie ma takiej strony.

Może jesteś burmistrzem , który czka na łapówki od deweloperów?

Poparcia od ateistów nie dostaniesz!!
Rzeczywiście, mnie też wyskakuje brak strony. Może to zemsta azteckich bogów? Język
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
Odpowiedz
#13
Skoro jesteśmy przy ekologii, to pozwolę sobie zapytać trochę z innej beczki: czy was też doprowadzają do szału miejskie gołębie? Ja sam naprawdę kocham wszelkie stworzenia małe i duże (z wyjątkiem wiecie kogo Duży uśmiech), ale te latające szczury wyzwalają we mnie jakieś pierwotne instynkty. Ku... go mać, stolica sporego kraju europejskiego, a niektórymi chodnikami nie sposób przejść, tak obsrane!
Odpowiedz
#14
Nie wiem gdzie patefon mieszka...
W Mińsku czy w Rzymie?

Odpowiedz
#15
idiota napisał(a):Nie wiem gdzie patefon mieszka...
W Mińsku czy w Rzymie?
Lepiej w Mińsku lub Rzymie niż w Wygwizdowie. :lol2:
"Każdej nocy nawiedza mnie Yeszua i szarpie za kuśkę." /pisownia oryginalna/.
Komentarz pod jednym z filmów na youtube. Rozbawił mnie.
Odpowiedz
#16
łuhuhu!!!
aleście, towarzyszu, humorem tryśli...

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości