Liczba postów: 2,342
Liczba wątków: 37
Dołączył: 06.2012
Reputacja:
0
- Świat to jedno wielkie getto, kosmiczny rynsztok... Świadomość to jedno wielkie ewolucyjne nieporozumienie. Po co nam ona? Natura stworzyła istoty przeciwne własnej naturze. Zgodnie z jej prawami nie pownniśmy istnieć. Każdy z nas został zaprogramowany by uważać się za kogoś. Ale jest jak cała reszta, nikim. Pozostaje nam jedynie honorowo sprzeciwić się programowi. Zakończyć reprodukcję, ruszyć ku nieuchronnej zagładzie, ująć za ręce braci i siostry i napotkać kres.
- po co w ogóle wstajesz z wyra?
- udaje, że tego chcę, ale widocznie tak właśnie zostałem zaprogramowany. Brak mi odwagi by ze sobą skończyć
(dialog Cohle'a z Hartem)
Właśnie obejrzałem pierwszy sezon serialu ''Detektyw''. Myslę, że warto podzielić się swoją opinią. Uważam, że jest to jeden z najlepszych seriali jakie kiedykolwiek powstały. Dawno nie widziałem takiej dawki mizantropii, mizoginii i filozofii antynatalistycznej. Serialowi przewodzi motto, zaczerpnięte od Fryderyka Nietzsche - Man is the cruelst animal.
Notka z filmwebu: Głównymi bohaterami są Martin Hart grany przez Woody'ego Harrelsona i Rust Cohle (w tej roli Matthew McConaughey), dwaj detektywi i byli partnerzy, którzy w połowie lat 90. pracowali w wydziale kryminalnym w Luizjanie. W 2012 roku policjanci wracają do najsłynniejszej z prowadzonych przez nich spraw - dziwacznego rytualnego morderstwa z 1995 roku. Opowieści detektywów o śledztwie, otwierają niewyleczone rany i zmuszają mężczyzn do powrotu do świata, który dawno zostawili za sobą.
Serial utrzymany jest w formie narracji, przesłuchania obu detektywów. To co najbardziej uderza w całym serialu i jest jego najbardziej wartościową częścią, to nie samo rytualne/satanistyczne, morderstwo i śledztwo z tym związane. Serial zagląda głębiej do mrocznej natury ludzi. Policjanci są skorumpowani, zdradzają żony, prostytutki robią to z przyjemności, mordercy i psychopaci są wśród nas. Świat jest zepsuty i gnije, a jedynym wyjściem z tego stanu rzeczy jest antynatalizm, który streszczają słowa Cohle'a mówiącego o nieżyjącej córce - ''moja córka oszczędziła mi grzechu ojcostwa"
Znalazłem ciekawą nadinterpretację pierwszych trzech odcinków:
(...)o samej Śmierci, Cohle nie myśli w sposób negatywny, wprost przeciwnie – staje się ona wydarzeniem wręcz pozytywnym. Jednak istotne są jej okoliczności. Cohle nie dokonuje żadnej bezpośredniej aprobaty samobójstwa. Temat ten porusza wyłącznie w stosunku do swojej osoby. Stwierdza, że nie ma odwagi ze sobą skończyć, że najwyraźniej tak został zaprogramowany. Pośrednio daje do zrozumienia, że Śmierć uwalnia od programu, którym każdy człowiek kieruje się w swoim życiu. Cohle ściga morderców, jednak nie potępia ich z uwagi na złamanie zasad społecznych, ale ze względu na zło, którego się dopuszcza (http://film.org.pl/a/seriale/true-detect...tyw-48971/)
ciekawy tekst o serialu znalazłem też na magivanga (uwaga spojlery)
''Cohle – pesymisty, osobowości tragicznej, człowieka który nie wierzy w szlachetność natury ludzkiej, a w religii widzi bezwzględny instrument manipulacji i wypełniania duchowej pustki czy poczucia bezsensu, które nie powinno być jednak tłumione, gdyż daje człowiekowi dostęp do prawdy, do skupienia, do pustki… ale Cohle jest także pragmatycznym humanistą, który w sytuacji pełnej stresu wsadza dzieciaka do wanny, żeby nie oberwał kuli'' http://magivanga.wordpress.com/2014/02/1...wie-drogi/
Jakie są opinie forumowiczów?
ps-btw: jestem w trakcie pisania mojej własnej interpretacji, jak tylko ją sfinalizuję wrzucę do dyskutowania.
Liczba postów: 639
Liczba wątków: 0
Dołączył: 05.2010
Reputacja:
0
Poczytaj Ligottiego "The conspiracy against human race" albo chociaż Zapffego "Ostatniego mesjasza". Przyda się do interpretacji.
"Tak bowiem wyglądają spory między idealistami, solipsystami i realistami. Jedni atakują normalną formę wyrazu tak, jakby atakowali jakąś tezę; drudzy bronią jej, jakby konstatowali fakty, które każdy rozsądny człowiek musi uznać."
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
411 Płeć: nie wybrano
Ja nie interpretowałbym serialu. Nie doszukuję się innego przekazu poza tym co wybrzmiewa z samej fabuły i postaci. Nie ma czego interpretować. Dla mnie to też jedna z najlepszych serii jakie widziałem. Najlepsze jest to, że główny wątek historii nie jest najważniejszy. Silnym punktem jest spójność, estetyka, rozwnięte i dobrze scharakteryzowane postacie. Nie ma kartonowych aktorów. Jeśli pojawia się jakiś na chwilę to ten epizod ma znaczenie i jest wyrazisty.
Dla mnie to podróż w epicentrum zła w człowieku. Zmagają się z nim dwaj błędni rycerze krainy mroku, którzy zaprzeczają donkiszoteryjnemu archetypowi. Żywe trupy. Nie ma zwycięzców. Są same ofiary.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 639
Liczba wątków: 0
Dołączył: 05.2010
Reputacja:
0
Dla mnie to rzekome motto serialu, "Man is the cruelst animal", i to, co ewentualnie jest w z nim w serialu zgodne, znajduje się- jeśli w ogóle- na dalszym planie względem przemyśleń Cohle'a, które przede wszystkim są głęboko nihilistyczne, pesymistyczne, a życie i dążenia ludzkie, tak przyzwoitego człowieka, jak i najgorszego zbrodniarza, są wg. niego równie pozbawione sensu. Nie ma tu fascynacji złem, Cohle najgorszego zbira traktuje równie chłodno, nie robi na nim wrażenia główny czarny charakter. Uwagę jego zajmują raczej jego ofiary, którym tragiczny ich los w ostatniej sekundzie jawi się niczym, kiedy kończą beznadziejną szamotaninę i godzą się na koniec. Ta myśl nie dotyczy tylko ich losu, ale każdego życia, w którym każde dążenie i zmartwienie jest niczym, nie robi żadnej różnicy, wynika z zaślepienia.
Warto sięgnąć do Ligottiego, z twórczości którego czerpał scenarzysta. W "Łagodny głos szepce nic" znajdziemy ni mniej, ni więcej, jak myśl Cohle'a: Wszystkie nasze uniesienia, święte czy unurzane w błocie, opierają się na odmowie poznania nawet najbardziej powierzchownych prawd oraz na naszej obłąkańczej woli podążania ścieżką zapomnienia. Amnezja stanowi prawdopodobnie najwyższy sakrament tego wielkiego szarego rytuału egzystencji. Pełnia wiedzy i zrozumienia oznacza skok ku oświeceniu w pustce, w zimowy krajobraz pamięci, którego istotę stanowią tylko cienie i głęboka świadomość otaczającej nas z wszystkich stron bezkresnej przestrzeni. Wisimy w tej przestrzeni jedynie dzięki sznurkom naprężającym się wraz z naszymi nadziejami i grozą, trzymającymi nas w zawieszeniu nad szarą pustką. Jak to się dzieje, że możemy bronić tego marionetkowego teatrzyku, potępiając wszelkie próby wyrwania sobie tych sznurków? Przypuszczalnie stoi za tym fakt, że nic nie jest dla nas równie pociągające, nic nie jest bardziej idiotyczne, niż nasze pragnienie posiadania imienia – nawet, jeśli jest to imię małej głupiej marionetki – oraz trzymania się go przez całą przeprawę naszego życia, zupełnie jakbyśmy mogli zachować je na zawsze. Gdybyśmy tylko mogli zapobiec strzępieniu i plątaniu się tych jakże drogich nam sznurków, gdybyśmy tylko mogli zapobiec upadkowi w puste niebo, moglibyśmy dalej zgrywać się pod przybranymi imionami i kontynuować nasz marionetkowy taniec przez całą wieczność…”
"Man is the cruelst animal"- to raczej marketing, bo łatwiej to sprzedać, niż takie jedno wielkie NIC.
ps.
Jesień idzie, więc może dokończę "The conspiracy against the human race", a poza tym ma się ukazać przekład "Teatro Grottesco". Na długie wieczory będzie pewnie w sam raz. ;]
"Tak bowiem wyglądają spory między idealistami, solipsystami i realistami. Jedni atakują normalną formę wyrazu tak, jakby atakowali jakąś tezę; drudzy bronią jej, jakby konstatowali fakty, które każdy rozsądny człowiek musi uznać."
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
411 Płeć: nie wybrano
Padają też sugestie, że ważnym odwołaniem jest proza Chambersa "Król w żółci". Nie wiem, nie czytałem. ; ]
Znajome?
Spoiler!
Along the shore the cloud waves break,The twin suns sink behind the lake,The shadows lengthen In Carcosa. Strange is the night where black stars rise,And strange moons circle through the skies,But stranger still is Lost Carcosa. Songs that the Hyades shall sing,Where flap the tatters of the King,Must die unheard in Dim Carcosa. Song of my soul, my voice is dead,Die thou, unsung, as tears unshedShall dry and die in Lost Carcosa. —"Cassilda's Song" in The King in Yellow Act 1, Scene 2
Ciekawe czy kolejna odsłona "serialu" będzie równie dobra.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 21,430
Liczba wątków: 216
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
1,012 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Też jestem świeżo po.
Podobał mi się, a głównie:
- brak efektów specjalnych,
- nienerwowy (nieamerykański) rytm.
- mizantropizm, a nawet nihilizm Cohle'a (jakbym siebie słyszał) - świetne dialogi na plenerowym występie kaznodziei.
- doskonałe aktorstwo. Nie jest łatwo trzymać widza za twarz w kilkuminutowym, statycznym ujęciu. Woody i Matthew dają radę (stara dobra szkoła Stanisławskiego).
- duszna atmosfera Południa, stanu umysłu.
- brak happy endu (chociaż ucieczka ze szpitala trochę tym trąci).
Co do szerszych odniesień się nie wypowiadam, bo pewnie i scenarzysta o nich nie wiedział.
Nic Pizzolatto:The philosophy Cohle promotes in the show’s earliest episodes is a kind of anti-natalist nihilism, and in that regard all cats should be unbagged: “Confessions of an Antinatalist,” “Nihil Unbound,” “In the Dust of this Planet,” “Better to Have Never Been,” and lots of Cioran were all on the reading list. This is before I came out to Hollywood, but I knew that in my next work I would have a detective who was (or thought he was) a nihilist. I’d already been reading E.M. Cioran for years and consider him one of my all-time favorite and, oddly, most nourishing writers. As an aphorist, Cioran has no rivals other than perhaps Nietzsche, and many of his philosophies are echoed by Ligotti. But Ligotti is far more disturbing than Cioran, who is actually very funny. In exploring these philosophies, nobody I’ve read has expressed the idea of humanity as aberration more powerfully than Cioran and Ligotti.
;]
"Tak bowiem wyglądają spory między idealistami, solipsystami i realistami. Jedni atakują normalną formę wyrazu tak, jakby atakowali jakąś tezę; drudzy bronią jej, jakby konstatowali fakty, które każdy rozsądny człowiek musi uznać."
Liczba postów: 2,342
Liczba wątków: 37
Dołączył: 06.2012
Reputacja:
0
Sofeicz napisał(a):- mizantropizm, a nawet nihilizm Cohle'a (jakbym siebie słyszał) - świetne dialogi na plenerowym występie kaznodziei.
świetne są słowa Cohle'a, podsumowujące wypowiedź murzynki (niani Childressów) ''Mam nadzieję, że staruszka się myli, że śmierć to nie koniec''
co powiecie na temat ataku Cohle'a i Harta na farmę, w której znajdują więzione dzieci? czy tylko ja odniosłem wrażenie, że jest to nawiązanie do rzeczywistych wydarzeń np. sekty Davida Koresha? :roll:
Sofeicz napisał(a):- brak happy endu (chociaż ucieczka ze szpitala trochę tym trąci)
właśnie tu nie jestem pewien czy końcowy dialog o walce ciemności ze światłem jest brakiem happy endu czy próbą znalezienia nadziei i podtrzymania ludzi na duchu. Hart mówi, że ciemności jest więcej dzięki czemu wygrywa, Cohle puentuje, że kiedyś istniała tylko ciemność, a teraz jest też trochę światła i to właśnie światło wygrywa. Niemniej jednak nie widać u Cohle'a entuzjazmu w tych wypowiadanych słowach, tak jakby pojawienie się światła (zgodnie z antynatalizmem Zappfe'a) było czymś złym. Chociaż dla niektorych końcówka to przezwyciężenie nihilizmu.
jest też i trochę humoru, kawał komendanta miażdży:
- jak nazywa się murzyn w samolocie?
- nie wiem
- pilot! ty rasisto!
Liczba postów: 639
Liczba wątków: 0
Dołączył: 05.2010
Reputacja:
0
korsarz napisał(a):właśnie tu nie jestem pewien czy końcowy dialog o walce ciemności ze światłem jest brakiem happy endu czy próbą znalezienia nadziei i podtrzymania ludzi na duchu. Hart mówi, że ciemności jest więcej dzięki czemu wygrywa, Cohle puentuje, że kiedyś istniała tylko ciemność, a teraz jest też trochę światła i to właśnie światło wygrywa. Niemniej jednak nie widać u Cohle'a entuzjazmu w tych wypowiadanych słowach, tak jakby pojawienie się światła (zgodnie z antynatalizmem Zappfe'a) było czymś złym. Chociaż dla niektorych końcówka to przezwyciężenie nihilizmu.
Cohle miał umrzeć, liczył chyba na to, a wyszło inaczej. To jest doskonale zgodne z filozofią Zapffego czy Ligottiego, że kiedy Cohle zmuszony jest żyć dalej (a popełnić samobójstwa nie potrafi), chwyta się byle iskierki nadziei i jakiejś wiary w to, że konając poczuł obecność i miłość córki. Życie bez takich pocieszeń, bez jakiegoś zakotwiczenia w wierze itp. jest nie do zniesienia. Za stary był już, za dużo przeszedł, osłabł mocno- już nie był zdolny grać tego nihilisty, którym zdawał się być wcześniej.
Myślę, że te jego słowa z finału były szczere, prawdziwe, dzięki temu są naprawdę świetnym zwieńczeniem sezonu.
"Tak bowiem wyglądają spory między idealistami, solipsystami i realistami. Jedni atakują normalną formę wyrazu tak, jakby atakowali jakąś tezę; drudzy bronią jej, jakby konstatowali fakty, które każdy rozsądny człowiek musi uznać."
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
411 Płeć: nie wybrano
Ja miałem mieszane uczucia po tej scenie, ale z całą pewnością nie psuje wydźwięku historii. : ) Co komu bardziej odpowiada.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 639
Liczba wątków: 0
Dołączył: 05.2010
Reputacja:
0
Też miałem mieszane, ale jak się nad tym zastanowiłem, poczytałem co nieco, to pasuje.
"Tak bowiem wyglądają spory między idealistami, solipsystami i realistami. Jedni atakują normalną formę wyrazu tak, jakby atakowali jakąś tezę; drudzy bronią jej, jakby konstatowali fakty, które każdy rozsądny człowiek musi uznać."
Liczba postów: 2,342
Liczba wątków: 37
Dołączył: 06.2012
Reputacja:
0
<&>' napisał(a):Cohle miał umrzeć, liczył chyba na to, a wyszło inaczej.
faktycznie, Cohle chciał umrzeć podczas tej ostatniej akcji. Zresztą jego uczucia mnie zaskoczyły, pamiętna scena kiedy kładzie dzieciaka do wanny aby uniknął kul podczas potencjalnej strzelaniny.
Liczba postów: 639
Liczba wątków: 0
Dołączył: 05.2010
Reputacja:
0
Niby wszystko nic, a jednak gościowi zależało.
Właśnie czytam, że premiera drugiego sezonu przewidziana na lato 2015. Trochę przyjdzie poczekać.
"Tak bowiem wyglądają spory między idealistami, solipsystami i realistami. Jedni atakują normalną formę wyrazu tak, jakby atakowali jakąś tezę; drudzy bronią jej, jakby konstatowali fakty, które każdy rozsądny człowiek musi uznać."
Liczba postów: 21,430
Liczba wątków: 216
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
1,012 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Pewnie w drugim sezonie pojawi się seksowna pani prokurator jak z wybiegu, czarny jak noc detektyw, pościgi i wybuchy oraz efekty specjalne, szybki montaż.
Obym się mylił.
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
411 Płeć: nie wybrano
Akcja ma być przeniesiona w kalifornijskie realia, ale nie LA. Niestety będą różni rezyserzy.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 639
Liczba wątków: 0
Dołączył: 05.2010
Reputacja:
0
Pitt? Czemu nie? :]
"Tak bowiem wyglądają spory między idealistami, solipsystami i realistami. Jedni atakują normalną formę wyrazu tak, jakby atakowali jakąś tezę; drudzy bronią jej, jakby konstatowali fakty, które każdy rozsądny człowiek musi uznać."