To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dlaczego nie lubię teorii gier językowych. Część 1 – wiedza o bólu.
#41
Cytat:Nie wolno nam też formułować żadnych teorii. W naszych rozważaniach nie może być nic hipotetycznego. Wszelkie wyjaśnianie musi zniknąć, a jego miejsce winien zająć tylko opis
tja...
Stwórzmy filozofię bezzałożeniową.
ZAŁOŻENIE 1:
Można stworzyć filozofię bezzałożeniową.

Odpowiedz
#42
Tak, to niechybnie ten przypadek. Sensownie mówić można jedynie jeśli język rządzi się pewnymi regułami użycia jego słów i wyrażeń: niewypowiadanymi (gra językowa) lub określonymi explicite. Stąd można stworzyć filozofię bezzałożeniową.

To z pewnością jest tok myśli Wittgensteina. Oczko
"Tak bowiem wyglądają spory między idealistami, solipsystami i realistami. Jedni atakują normalną formę wyrazu tak, jakby atakowali jakąś tezę; drudzy bronią jej, jakby konstatowali fakty, które każdy rozsądny człowiek musi uznać."
Odpowiedz
#43
Cytat:Sensownie mówić można jedynie jeśli język rządzi się pewnymi regułami użycia jego słów i wyrażeń: niewypowiadanymi (gra językowa) lub określonymi explicite. Stąd można stworzyć filozofię bezzałożeniową.
To stąd ma chyba wyrażać stosunek wynikania.
Nie wiem na jakiej zasadzie zachodzący...

Odpowiedz
#44
To był sarkazm.
"Tak bowiem wyglądają spory między idealistami, solipsystami i realistami. Jedni atakują normalną formę wyrazu tak, jakby atakowali jakąś tezę; drudzy bronią jej, jakby konstatowali fakty, które każdy rozsądny człowiek musi uznać."
Odpowiedz
#45
Ponieważ nie straciłem nigdy zainteresowania kwestią różnicy pierwszoosobowej i trzecioosobowej perspektywy mówienia o stanach mentalnych, to postanowiłem odświeżyć temat. Polecam mocno artykuł Tada Zawidzkiego, który właśnie przerabiam: https://www.academia.edu/30820202/Zawidz...card=title

(dla wprowadzenia w paradygmat mindshapingu warto jeszcze przeczytać jego starszy artykuł: https://www.academia.edu/28029356/Theory...nd_shaping  - widzę, że nie ma tu akurat pdfa, ale Zawidzki raczej udostępni, jeśli zgłosi się mu requesta)

W skrócie, jest to ujęcie całkiem fajnie rezonujące czy komplementarne z Wittgensteinowskim (sam Zawidzki przyznaje się raczej do inspiracji Kiripkem i Brandomem, ale właśnie w zakresie, w jakim ci dwaj czerpią z Wittgensteina) i pokazujące, jak można wyjaśnić asymetrię między pierwszoosobową a trzecioosobową perspektywą w kwestii przeżywanych stanów mentalnych za pomocą koncepcji mówiącej o normatywnej roli psychologii potocznej, która sprawia, że podmiot określając co przeżywa (Zawidzki skupia się na propositional attitudes, ale do bólu to tez można odnieść) dąży do spełnienia swojej deklaracji- stąd w pierwszoosobowej perspektywie nie chodzi o uprzywilejowany dostęp poznawczy do obiektu pt. stan mentalny, ale o rozeznanie językowych konwencji dot. używania predykatów mentalnych i związanych z ich przestrzeganiem lub łamaniem sankcji, a wszystko to w imię udanej kooperacji (lub wykorzystania otoczenia nastawionego na kooperację).

Jeszcze nie doczytałem rzeczy, ale w połączeniu z bardzo obiecującym spojrzeniem na mózg jako urządzenie predykcyjne (teoria czy tam paradygmat pt. predictive brain; głownym przedstawicielem jest tu Andy Clark) widzę to tak: kiedy podmiot mówi "boli mnie", to nie rozpoznaje obiektu mentalnego pt. ból, ale dysponujący sygnałami z zakończeń nerwowych mózg przewiduje np., że w określonej sytuacji np. szansa wykonania zgodnie z oczekiwaniami (np. z określona wydajnością) zadania postawionego przed podmiotem jest mała, w związku z tym należałoby (szczególnie w odpowiednio przyjaznym otoczeniu społecznym, kooperującym we wspólnym przedsięwzięciu) uprzedzić innych, że oczekiwaniom nie jest się w stanie sprostać, usprawiedliwić, aby np. uniknąć negatywnych sankcji (choćby reakcji: "czemu nic nie powiedziałeś? ktoś inny by to wziął na siebie? czemu nam nie ufasz?"). I odwrotnie, deklaracja pt. "boli mnie", jeśli jest nieprawdziwa, spotkać się może z odpowiednimi sankcjami, jeśli jej nieprawdziwość zostanie odkryta. Skąd podmiot "wie", czy go boli czy nie? Jedyny uprzywilejowany dostęp w pierwszej perspektywie to dostęp do sygnałów z własnego układu nerwowego (zakończeń nerwowych, ale tez pamięci mówiącej coś o własnych możliwościach sprostania deklaracji). Wiąże się z tym również znajomość własnych intencji- co w paradygmacie predictive brain oznacza przewidywanie własnych działań najodpowiedniejszych w kontekście przewidywanych okoliczności, jakie mają podmiot najprawdopodobniej spotkać. W takim spojrzeniu podmiot symulujący ból nie tyle ma wiedzę odnośnie braku obecności obiektu mentalnego pt. „ból”, ale ma jasność co do swoich zdolności spełnienia oczekiwań otoczenia, ale jednocześnie w sytuacji niekooperatywnej (np. eksploatacji swoich współpracowników), przewidując realizację swojego interesu (choćby krótkowzrocznie) właśnie poprzez uniknięcie postawionego przed nim zadania, korzystając ze znajomości społecznych konwencji wymiguje się fałszywą deklaracją odczuwanego bólu.

Ale to tylko moje drobne dopowiedzenie! Polecam artykuł, bo rzecz jest wyśmienita!
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
#46
E.T. napisał(a): Ale to tylko moje drobne dopowiedzenie! Polecam artykuł, bo rzecz jest wyśmienita!
Przeczytałem ( przyznaję, że nie cały artykuł) i mam pytanie ignoranta. Zastanawia mnie czy ta teoria "mindshaping" ma jakieś oparcie w danych empirycznych? W podanym przez Ciebie przykładzie dotyczącym bólu skąd wiadomo, czy poczucie bólu nie jest tylko sygnałem wysyłanym przez receptory bólowe do mózgu w celu zakomunikowania jakiegoś uszkodzenia i nie ma to nic wspólnego z przewidywaniem sytuacji dotyczących wykonywania jakiegoś zadania, oceny sytuacji czy spełnienia oczekiwań otoczenia?
Odpowiedz
#47
Co do pytania o ból, to część odpowiedzi znajdziesz już w moim powyższym ujęciu symulowania bólu. Mówienie o bólu tym się różni od darcia japy przez niemowlę z powodów, jakich tylko możemy się domyślać, że aby możliwe było co do tych kwestii porozumienie, potrzebne są reguły- reguły określające szeroko rozumiany sposób użycia słów. Reguły zaś rządzące potocznym mówieniem o bólu powstawały zanim ludzie wiedzieli cokolwiek o zakończeniach nerwowych, więc o ile nocyceptory po stronie podmiotu odgrywają swoja rolę w nauce gry językowej, to jednak rzecz się do nich nie sprowadza. Wystarczy dodać, że te same zakończenia nerwowe są odpowiedzialne za poczucie fizycznego dyskomfortu- kwestia stopnia pobudzenia.

I teraz pytanie: na jakiej podstawie przeprowadzamy granice między stopniem pobudzenia receptorów bólowych po przekroczeniu której mówimy, że nas boli? Konwencje językowe, które przyjmujemy w tych kwestiach, są uzależnione od naszych reguł społecznego koegzystowania. Z dyskomfortem jakoś sobie powinniśmy poradzić, nie jest to powód do zawracania ludziom głowy, odkładania ważnych zadań na później czy oczekiwania, że ktoś nas w tym zastąpi. Jeśli za podstawę do nauki mówienia o bólu uznamy przyjazne i wyrozumiałe, ale nie dające się wykorzystywać środowisko rodzinne, które stanowi kontekst, na tle którego powstaje wzorzec w pełni szczerego wyznania bólu, to warto zauważyć, że nawet dobry rodzic w odpowiednim czasie koryguje wyolbrzymione reakcje dziecka na drobne urazy, jakieś śmieszne zadrapania które "nie mają prawa boleć". W ten sposób nasze stany mentalne są kształtowane przez środowisko społeczne, w którym porozumienie co do przeżywanego służy koordynacji działań- jak pisze Zawidzki- a nie prawidłowemu rozpoznaniu faktów na temat zjawisk naszego funkcjonowania neurokognitywnego.

Co do podstaw tej teorii (mindshaping), to po pierwsze stoją za nią ustalenia filozoficzne z którymi ciężko dyskutować- przede wszystkim argument niemożliwości języka prywatnego. Ale na tym rzecz się nie kończy, bo chociaż teoria Zawidzkiego ma charakter spekulatywny- nie proponuje on (o ile mi wiadomo) żadnych eksperymentów- to jest mocno osadzona w wiedzy dostarczanej przez nauki empiryczne. W tym drugim artykule, jaki podsuwam, Zawidzki odnosi się do kwestii trudności sprawnej koordynacji codziennych ludzkich, wspólnych działań, gdybyśmy mieli odgadywać ludzkie intencje, zamiary, przeżycia na podstawie zachowania i znajomości sytuacji, nie wyposażeni w reguły normatywne odpowiednie do zastosowania w określonych okolicznościach, do których dostosowujemy nasze zachowanie i jego intencjonalne uzasadnienie. Problem polega na tym, że określone zachowanie potencjalnie pasuje do nieskończonej liczby wyjaśnień (zawidzki pisze o "computational intractability", obliczeniowo beznadziejnym zadaniu) w kategoriach intencjonalnych- nigdy nie ma pewności, czy dostatecznie znamy szeroki kontekst zachowania. Sprawa staje się dużo prostsza, gdy posiadamy jakieś reguły, do których w swoim zachowaniu i w swoich deklaracjach co do tego, co przeżywa, myśli itd. podmiot winien się dostosować.

Zawidzki porównuje to z ruchem ulicznym: ponieważ istnieje szereg reguł (także reguł sygnalizowania zamiarów), których stosowanie jest sankcjonowane, możemy szybko i sprawnie stwierdzić, że inni kierowcy mają takie a takie zamiary i z dużą dozą prawdopodobieństwa nie trafimy na wariata, który łamie wszelkie reguły. Dzięki temu ruch drogowy może odbywać się sprawnie. Gdybyśmy mieli się domyślać, będąc pozbawionymi tych normatywów, co komu w jego aucie chodzi po głowie, byłoby jednak trochę trudniej.

Sygnalizowanie bólu jest ujęte w podobne karby, które sprawiają, że otoczenie wie, jak winno nań reagować. Także podmiot sygnalizujący jakieś przeżycie, jeśli chce się skutecznie porozumieć, musi przewidzieć reakcje otoczenia, a te są przewidywalne, gdyż kierowane odpowiednimi regułami.

Konsekwencją takiego normatywnego charakteru psychologii potocznej jest jej nieakuratność i problem, jaki maja z dostosowaniem się do jej wymagań osoby neuroatypowe i borykające się z zaburzeniami psychicznymi. Zauważ, jak marne jest powszechne zrozumienie tego, z czym muszą radzić sobie takie osoby. Reakcje otoczenia na czyjąś depresję, o których krążą wręcz dowcipy i prześmiewcze memy, są dlatego tak nieprzystające do problemu, bo psychologia potoczna nie ukształtowała się w celu adekwatnego odzwierciedlenia zjawisk ludzkiej psychiki, ale dla umożliwienia koordynacji działań mających żywotne znaczenie dla ludzkich społeczności- i tylko z grubsza jest ona dostosowana do jakiejś tam ludzkiej przeciętnej, chociaż i przeciętni ludzie (Zawidzki wymienia badania) tragicznie mylą się w interpretacjach własnego działania, które ujmują w nieadekwatne kategorie. Takie pomyłki to np. racjonalizacje, które są świetnym przykładem prób sprostania wymogom psychologii potocznej, czyli normatywom narzuconym naszym umysłom przez nasze społeczności- bo za naszymi działaniami powinny stać jakieś racje, chociaż nie zawsze stoją (ale i tak z przekonaniem takie racje podajemy).

Na razie tyle. Oczko


------Dopisek:
Zawidzki też bardzo fajnie zestawia w tym starszym artykule mindshaping z tworzeniem teorii na temat umysłów swoich i innych. To, że dobre poznanie nawet samego siebie nie jest osiągane w tempie ekspresowym i w bezpośrednim dostępie do zawartości własnego umysłu, świetnie widać na przykładzie procesu psychoterapeutycznego. Terapia poznawczo-behawioralna to raczej żmudny proces odkrywania siebie z pomocą terapeuty wyposażonego w narzędzia będące osiągnięciem empirycznych studiów nad podstawami problemów psychicznych. W procesie terapeutycznym obserwujemy też proces poznawczej restrukturyzacji pacjenta, wyposażania go we właściwe kategorie i teorie (często to jest kwestia korekty tego, co dysfunkcjonalne w tym, co przyswoił od swojego otoczenia w swojej przeszłości), które maja umożliwić mu lepsze rozumienie siebie (to się nazywa psychoedukacją). Dopiero przy pomocy tych narzędzi i dzięki żmudnej pracy nad sobą pacjent dochodzi do poprawy funkcjonowania.

Właściwie w podręcznikach psychoterapii (np. mojej ulubionej terapii ACT czy w terapii poznawczej depresji opartej na uważności) wprost pisze się o tym, że potoczne kategorie, w które ujmujemy swoje życie psychiczne, są źródłem wielu problemów. ,


ps.
Sorry, za wielokrotne edycje i poprawki. Oczko
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz
#48
Dzięki, muszę to teraz przetrawićUśmiech
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości