Osiris napisał(a): Oczywiście masz po części rację, dyskusje rzadko prowadzą do przekonania racji drugiej strony i najczęściej umacniają swoje własne przekonania. Ale czasem cywilizowana debata prowadzi do wewnętrznej refleksji i przemyśleń, które mogą owocować zmianą podejścia, chociaż całkowite przejście z ciemnej na jasną stronę mocy lub odwrotnie zdarza się epizodycznie.
Jak obie strony mają otwarte umysły i są gotowe na dialog, to rozmowa może faktycznie może być ciekawa.
Przede wszystkim ludzie wierzący, muszą spojrzeć na to oczami ateistów i uzmysłowić sobie, że nie da się Boga naukowo udowodnić i wiara, nawet jeśli wynika z silnego, wewnętrznego przekonania o istnieniu Boga, zawsze będzie tylko wiarą i to bardzo subiektywną, bo nawet wśród wierzących są różne poglądy na temat tej wiary.
Nie widzę pola do prowadzenia owocnej rozmowy, jeżeli wierzący wychodzi z takim nastawieniem, że "Bóg jest, ja to wiem że jest i jak mi nie uwierzysz, to się wkurzę, tupnę sobie, postraszę cię piekłem, obrażę się i nie będę więcej z tobą gadać, ty ateisto, ignorancie teologiczny, diabelski, ty! "

Z drugiej strony uważam, że strona niewierząca też nie powinna ignorować faktu, że potrzeby duchowe są w ludziach od czasów prehistorycznych i to one były bodźcem do tworzenia religii pierwotnych, jak i całych późniejszych systemów religijnych. Mają je również ludzie współcześni i niezależnie czy to jest coś co się ukształtowało ewolucyjnie, czy jest to tak jak uważają wierzący, autentycznie doświadczanie pozamaterialnych, duchowych rzeczywistości, nie można podchodzić do tego obojętnie.