Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jak znaleźć sens życia?
#1
Pytanie 
Cześć, dzień dobry

Słuchajcie chłopaki i dziewczyny, mam taki problem. Nie wiem jaki sens życie ma. Od kiedy zacząłem dłużej myśleć nad swoim życiem i ogólnie o życiu (zazwyczaj robię to na klopie), to doszedłem do wniosku, że życie w ogóle nie ma sensu. Pomijając aspekt składu naszego ciała, to cały Wszechświat sensu nie ma. Jeżeli ludzie, zresztą jak inne zwierzęta, zostaliśmy "stworzeni" z przypadku i tak samo cały Wszechświat, to jest to dla mnie wizja przerażająca. Czuję się trochę jak porzucone dziecko, nigdy nie kochane. Poza tym skoro kiedyś Wszechświat się zrodził, to będzie musiał umrzeć. Przez to całe nasze osiągnięcie kulturowe, nasze dziedzictwo przestanie istnieć. Nikt się nie dowie, że inteligentna rasa (nie wszystkich to dotyczy) ludzi istniała na planecie Ziemia. W takim razie po co to wszystko? Rozumiem, że jako zwierzęta mamy potrzebę tworzenia czegoś w celu zainteresowania płci przeciwnej do siebie, ale jak pomyślę, że wszystko co zrobiłem, co zrobili ludzie obróci się w proch, to automatycznie tracę jakąkolwiek mobilizację i motywację do działania. Druga frapująca mnie sprawa, to nasza natura. Nasz mózg "zawiesił" się około 10 000 lat temu. Jesteśmy zazdrośni o nasze partnerki, a partnerki zdradzają bo szukają lepszego, silniejszego partnera. Wszystko się kręci wokół seksu, Natura to wredna dzi*ka. Mam wrażenie, że jak będę stary to zwariuję, bo jest mi ciężko z tą świadomością od tygodnia, a jak mam przeżyć z tym parę lat, to chyba wykituję.

Wybaczcie, że jest bardzo chaotycznie, ale nie mam dzisiaj głowy do pisania Język
Odpowiedz
#2
"Dyskusja z idiotami niepotrzebnie ich nobilituje"
Odpowiedz
#3
Gdybyś dobrze przeszukał forum, to już pewnie miałbyś odpowiedź. Sensem życia jest walka o przetrwanie genu. Więc pracuj, ucz się, żeby poprzez swoje działanie zwrócić na siebie uwagę potencjalnej partnerki. Jest możliwość, że pomimo najszczerszych chęci i największych wysiłków, przekazanie swojego genu może się nie udać, dlatego pracuj na siebie, ale jednocześnie troszcz się o osoby, ze swojego najbliższego otoczenia. Musisz wczuć się w ten rytm przyrody, w którym wszystko sprowadza się do przekazania swojego materiału genetycznego, wyobrazić siebie jako element tego kręgu. Takie myślenie naprawdę pomaga, gdy traci się nadzieję, że to wszystko ma jakiś cel.
Odpowiedz
#4
Jak się mózg zawiesi, to jest poważny problem. A gdybyś tak pomyślał siedząc sobie na zielonej trawce i podgryzając czekoladę z orzechami? Mógłbyś się skupić, kumkające żaby i grające świerszcze a w górze przelatujące gęsi sprawiają, że wtapiasz się w ich rytm i skacze w górę poziom hormonów szczęścia. Tylko odradzam wycieczkę zaraz po obiedzie, wówczas mózg jest niedotleniony, bo organizm ma inne priorytety. W klopie to masz organizm zaangażowany w poważne czynności fizjologiczne i trudno tam o wystarczającą ilość tlenu, a myślący mózg pożera tlen w ogromnych ilościach jak zaczyna myśleć.
To zadanie własne, więc najlepiej dać sobie czas.
Odpowiedz
#5
łowca napisał(a): Sensem życia jest walka o przetrwanie genu.

Sensem życia jest życie samo w sobie, natomiast jego celem jest przetrwanie genu.
"Dyskusja z idiotami niepotrzebnie ich nobilituje"
Odpowiedz
#6
Nie szukaj sensu życia, tylko mu go nadaj.
PiS to dwa kłamstwa i spójnik

Andrzej Duda pełni obowiązki prezydenta, ale nie jest głową państwa - Włodzimierz Cimoszewicz


No dobra, przyznaję, jestem lewakiem.Język
Odpowiedz
#7
Machefi napisał(a): Nie szukaj sensu życia, tylko mu go nadaj.

Słuszna uwaga.
Możesz sam ustanowić sens swojego życia, sam nadać mu cel- jakikolwiek wybierzesz.

Na ten przykład dla mnie sensem życia są proste i piękne słowa Konopnickiej:
A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
Z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto...
Natura albowiem w rozmaitości się kocha; w niej wydaje swoją moc, mądrość i wielkość.
(Jędrzej Śniadecki)







Odpowiedz
#8
A czym się różni życie, które ma sens od tego, które sensu nie ma?
Po czym to poznać i Jak sfalsyfikować?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#9
W dodatku dla jednego to samo życie ma sens, a dla drugiego nie ma.
PiS to dwa kłamstwa i spójnik

Andrzej Duda pełni obowiązki prezydenta, ale nie jest głową państwa - Włodzimierz Cimoszewicz


No dobra, przyznaję, jestem lewakiem.Język
Odpowiedz
#10
Cytat:Słuchajcie chłopaki i dziewczyny, mam taki problem. Nie wiem jaki sens życie ma. Od kiedy zacząłem dłużej myśleć nad swoim życiem i ogólnie o życiu (zazwyczaj robię to na klopie), to doszedłem do wniosku, że życie w ogóle nie ma sensu. Pomijając aspekt składu naszego ciała, to cały Wszechświat sensu nie ma. Jeżeli ludzie, zresztą jak inne zwierzęta, zostaliśmy "stworzeni" z przypadku i tak samo cały Wszechświat, to jest to dla mnie wizja przerażająca. Czuję się trochę jak porzucone dziecko, nigdy nie kochane. Poza tym skoro kiedyś Wszechświat się zrodził, to będzie musiał umrzeć. Przez to całe nasze osiągnięcie kulturowe, nasze dziedzictwo przestanie istnieć.
Oczywiście, życie ogólnie nie ma sensu. Jak już napisano - sam musisz nadać mu sens. Określić, co kochasz i co chciałbyś osiągnąć. I walczyć o to. Tak, bo życie nie jest tylko pasmem porażek. Są w nim również i rzeczy piękne: przyjaźń, muzyka, uśmiech. Jest i brzydota, Jest szczęście, cierpienie i strach. Piszę banały, ale chcę ci uświadomić, że pomimo tego, że jesteśmy śmiertelni - warto.
Piszesz, że nic po tobie nie zostanie: zostaną drobnostki - zdjęcia, stare płyty, książki. Że po ludzkości nic nie pozostanie, a złota płyta na Voyajerze 2? Poza tym spójrz: starożytnego Egiptu już nie ma, a wciąż możemy podziwiać jego potęgę zaklętą w piramidach. Chin starożytnych też już nie ma, a wciąż możemy czytać Konfucjusza czy Lao-tsy.
Ars longa, vita brevis. Chyba że znajdą się kolejni idioci niszczący piękne rzeczy jak Talibowie, którzy zniszczyli posągi Buddy.
Samorozwój i dawanie siebie innym. W tym upatrywałbym sensu!

A to, że śmierć czeka jak kot - przyczajona do skoku jest właśnie błogosławieństwem. Bo dzięki kruchości życia można docenić wagę wielu spraw. Chciałbyś żyć wiecznie, ale wtedy te wszystkie wschody słońca, spaghetti, wiersze Tuwima, nokturny Chopina nie smakowałyby tak jak smakują. Błogosławionaś śmierci!

Jedyne czego żałuję, to, że nie będę mógł żeglować przez galaktyki, podziwiając ich piękno. Gdyby istniało życie wieczne, to chciałbym właśnie jak samotny statek kosmiczny płynąć przez Wszechświat i zachwycać się nim.
Ażeby  odkryć  prawdziwe  zasady  moralności,  ludzie  nie  potrzebują  ani  teologii,  ani
objawień, ani bogów, potrzebują jedynie zdrowego rozsądku. J. Meslier, Testament.
Odpowiedz
#11
Nonk - aleś ty sentymentalny.

Odpowiem cytatem z ciut lepszej poezji

"Być albo nie być - oto jest pytanie.
Kto postępuje godniej: ten, kto biernie
Stoi pod gradem zajadłych strzał losu,
Czy ten, kto stawia opór morzu nieszczęść
I w walce kładzie im kres? Umrzeć - usnąć -
I nic poza tym - i przyjąć, że sen
Uśmierza boleść serca i tysiące
Tych wstrząsów, które dostają się ciału
W spadku natury. O tak, taki koniec
Byłby czymś upragnionym. Umrzeć - usnąć -
Spać - i śnić może?..."
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#12
Napisał też...
Słowo nie jest niczym innym dla tęgiego umysłu jak rękawiczką z koźlej skóry. Jakież łatwo je wywrócić na niewlaściwą stronę.
Odpowiedz
#13
Stachura:
"Życie JEST!
I będąc zawsze inne
Skrzące się ... mieniące się ... tryskające nieustającą nowością - nie przemija ...
Nie przemija z niego ani drobina!"
"Dyskusja z idiotami niepotrzebnie ich nobilituje"
Odpowiedz
#14
czlowiek_ktoremu_wolno napisał(a): Cześć, dzień dobry

Słuchajcie chłopaki i dziewczyny, mam taki problem. Nie wiem jaki sens życie ma.

Ja natomiast nie wiem jaki smak ma kolor czerwony Smutny
A bardziej poważnie, pytanie o sens życia może być po prostu źle postawionym pytaniem. Osobiście uważam że życie nie ma sensu uniwersalnego, natomiast każdy może nadać mu sens. Sens to konstrukt w umyśle. To trochę jak z pięknem.

czlowiek_ktoremu_wolno napisał(a): Od kiedy zacząłem dłużej myśleć nad swoim życiem i ogólnie o życiu (zazwyczaj robię to na klopie), to doszedłem do wniosku, że życie w ogóle nie ma sensu.

Bo pewnie szukałeś sensu uniwersalnego, (w sumie chyba powinienem powiedzieć obiektywnego), a takiego nie ma i tyle.

czlowiek_ktoremu_wolno napisał(a): Pomijając aspekt składu naszego ciała, to cały Wszechświat sensu nie ma.

Jak to "pomijając"? Wszechświat ma sens jeśli nie pominiemy składu naszego ciała?

czlowiek_ktoremu_wolno napisał(a): Jeżeli ludzie, zresztą jak inne zwierzęta, zostaliśmy "stworzeni" z przypadku i tak samo cały Wszechświat, to jest to dla mnie wizja przerażająca. Czuję się trochę jak porzucone dziecko, nigdy nie kochane.

Nie z przypadku, no ale zignorujmy to aktualnie. Zresztą to wrażenie porzucenia czy nigdy nie kochania to złudzenie, skoro nie ma bytu-boga który mógłby cię porzucić/kochać. Weź się w garść, wszyscy jedziemy na tym samym wózku.

czlowiek_ktoremu_wolno napisał(a): Poza tym skoro kiedyś Wszechświat się zrodził, to będzie musiał umrzeć.

Oj, nawet jeśli to do tego jeszcze powinno być kilkadziesiąt miliardów lat. Przez ten czas możemy się dowiedzieć o świecie miliona różnych rzeczy. Może się okazać że świat nie musi umrzeć, może się okazać umiera ale umiemy to powstrzymać.

czlowiek_ktoremu_wolno napisał(a): Przez to całe nasze osiągnięcie kulturowe, nasze dziedzictwo przestanie istnieć. Nikt się nie dowie, że inteligentna rasa (nie wszystkich to dotyczy) ludzi istniała na planecie Ziemia. W takim razie po co to  wszystko?

Dla ciebie rzeczy mają sens tylko jeśli są wieczne? to troche smutne. Nawet jeśli mamy przed sobą miliony lat świetlanej przyszłości nie ma to sensu bo nie wieczność? I to jeszcze marudzi istota żyjąca około 100 lat która nie będzie w stanie dożyć nawet do promila promila czasu jaki jeszcze pozostał, już nie mówiąc o wieczności. Dbać o rodziców nie ma sensu bo i tak umrą? Sprzątać też nie ma sensu bo i tak zaraz się brudno zrobi?

czlowiek_ktoremu_wolno napisał(a): Rozumiem, że jako zwierzęta mamy potrzebę tworzenia czegoś w celu zainteresowania płci przeciwnej do siebie,

Oj na szczęście ewolucja nie jest tak precyzyjna i wiele naszych funkcji nie służy bezpośrednio prokreacji czy przetrwaniu.

czlowiek_ktoremu_wolno napisał(a): ale jak pomyślę, że wszystko co zrobiłem, co zrobili ludzie obróci się w proch, to automatycznie tracę jakąkolwiek mobilizację i motywację do działania.

jw.

czlowiek_ktoremu_wolno napisał(a): Druga frapująca mnie sprawa, to nasza natura. Nasz mózg "zawiesił" się około 10 000 lat temu. Jesteśmy zazdrośni o nasze partnerki, a partnerki zdradzają bo szukają lepszego, silniejszego partnera. Wszystko się kręci wokół seksu, Natura to wredna dzi*ka. Mam wrażenie, że jak będę stary to zwariuję, bo jest mi ciężko z tą świadomością od tygodnia, a jak mam przeżyć z tym parę lat, to chyba wykituję.

Na szczęście ludzki mózg i jego możliwości to precedens w znanej nam naturze który pozwala na mniejszą lub większą kontrolę natury dookoła nas i w nas. Oczywiście to dopiero początek drogi i nadal natura ma nad nami dużą władzę ale czy to powód by się poddawać? Seks jest tak skonstruowany żeby świat zwierząt mógł przetrwać, podobnie jak głód. Nie jesz dlatego że masz świadomą myśl o dostarczeniu pożywienia tylko czujesz silny wewnętrzny imperatyw aby jeść, uprawiasz seks bo organizm cię do tego popycha. Gdyby tak nie było to pewnie życie miałoby spory problem żeby w ogóle przetrwać więc nie patrz na to jak na coś złego.

Natomiast to że możemy świadomie to analizować pozwala nam nie poddawać się temu. Kto wie, może kiedyś będziemy pół-cyborgami i będziemy mogli włączać takie potrzeby na życzenie.

A że są źli ludzie... no są i co? Ale jest mnóstwo dobrych ludzi. Nie wszyscy zdradzają. Również możesz się ogarnąć i być jednym z dobrych ludzi. Uważasz że nie warto bo świat potencjalnie nie jest wieczny albo bo istnieją gdzieś źli ludzie? Szkoda.

Ja uważam że nawet jeśli moje życie to tylko te 70-100 lat podczas których większość czasu spędzę na sen i pracę a będzie mi dane poznać tylko 1% świata a spełnić możesz może 10% swoich marzeń to i tak warto bo to jedyna rzecz którą się tak naprawdę ma. Zamiast marudzić że dostałeś małego cukierka, ciesz się nim.

czlowiek_ktoremu_wolno napisał(a): Wybaczcie, że jest bardzo chaotycznie, ale nie mam dzisiaj głowy do pisania  Język

Spoko, na podsumowanie powiem że wszystkim da się zachwycić i wszystkim da się wzgardzić. Wystarczy odrobinę wysiłku. Chociażby jedzenie:
- możesz stwierdzić że to cudowna czynność, poezja smaku, przyjemność którą niektórzy porównują do seksu, dostarczanie organizmowi energii niezbędnej do życia, okazja do wspólnego czasu z rodziną przy stole, gotowanie może być metodą na rozpieszczanie partnera życiowego, przygotowywanie potraw może być sztuką
- możesz też stwierdzić że to beznadziejna czynność, przykra konieczność którą musisz robić bo umrzesz, okazja do zatrucia lub zarażenia czymś, a pożywienie jakie masz na stole często jest wynikiem mordu na jakiś zwierzętach, zajmuje czas, zużywa pieniądze, rolnictwo, hodowla i połowy wyniszczają planetę, jak wyrzucasz resztki brzydzisz się sobą bo dzieci w afryce głodują

To jakie wybierzesz nastawienie zależy od ciebie, oczywiście może być mieszanka powyższych, tylko chciałem skrajności pokazać.
Odpowiedz
#15
magicvortex napisał(a): Ja natomiast nie wiem jaki smak ma kolor czerwony Smutny

Jest mocno kwaśny Język
Natura albowiem w rozmaitości się kocha; w niej wydaje swoją moc, mądrość i wielkość.
(Jędrzej Śniadecki)







Odpowiedz
#16
Ja uwielbiam cytryny, jem jak jabłka; kwaśny smak byłyskawicznie zmienia się w słodki. Czerwony jest słodki, bo to smak dobrze wybarwionych jabłek, więc pozwalam sobie miec odmienne zdanie.
My nie mamy takich problemów, bo znamy cel życia, reszta to dobór środków do ich realizacji. Wszystko leży sobie poukładane na odpowiednich półkach, tylko brać.
W cel życia wchodzi się zadając sobie pytania: kim jestem i dokąd idę. Rozumiem rozmyślać w wannie, ale w WC? Cóż mądrego tam można wymyśleć? Chyba, że mocno się skuli i wypchnie krew do mózgu.
Odpowiedz
#17
Czlowieku_ktoremu_wolno, możesz spróbować podjąć wyzwanie nie zostania starym wariatem, skoro takie masz obawy. Na przekór otaczającej rzeczywistości i wdrukowanym wzorcom starać się o zachowanie swojego potencjału i rozwinięcie go w sposób, o którym marzysz i nawet nie zdawałeś sobie sprawy, że takiego w sobie masz.
Ostatecznie, z pewnego dystansu to wszystko jest zabawą w zbieranie doświadczeń, więc wszelkie obawy i troski o "zachowanie od zapomnienia" są tylko skutkiem ubocznym rozwinięcia się umysłu u człowieka, a nie najważniejszym elementem istnienia. Życie jest tam, poza nami, między ludźmi, ale też w nas. Grunt to odpowiedni balans pomiędzy nimi, który każdy sam musi dla siebie wypracować.


To tylko przejażdżka - pamiętaj żeby bawić się dobrze! Oczko







Nonkonformista napisał(a): Jedyne czego żałuję, to, że nie będę mógł żeglować przez galaktyki, podziwiając ich piękno. Gdyby istniało życie wieczne, to chciałbym właśnie jak samotny statek kosmiczny płynąć przez Wszechświat i zachwycać się nim.

W "2001: Odyseja kosmiczna" autor opisał jak to pewna cywilizacja techniczna rozwinęła się do tego stopnia, że jednostki mogły przenieść swoją świadomość do "pudełek-statków", którymi przemierzały układy słoneczne, galaktyki, wszechświat. Płynęli w przestrzeni obserwując...
Też mnie to urzekło wtedy : ) Poczytaj, warto przerobić tę lekturę, choćby dla tego fragmentu ^^,
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#18
Ja ci radze znalezc ssobie jakas religie i od razu poczujesz sie lepiej
Odpowiedz
#19
Wulfen napisał(a): Ja ci radze znalezc ssobie jakas religie i od razu poczujesz sie lepiej

Nie potrzeba do tego religii. Nawet nie trzeba wyznawać jakichś określonych dogmatów żeby być osobą religijną - ale to już całkiem inny temat. Nawet nie chodzi o to żeby poczuć się lepiej, bo to półśrodek. Ważne, ale tylko narzędzie. Kluczem jest uzdrowienie chorego korzenia. W tym wypadku błędnych wzorców.
Każdy zespół wierzeń dla osoby świadomej jego mechanizmów będzie ograniczeniem, które wpędza w okowy marazmu. Pustym schematem. Uważam, że skoro juz ktoś jest świadomy na tyle, że poszukuje "głębiej", niż egzoteryczne nauki dla duchowych prostaczków, to powinien zająć się rozwojem osobistym czy duchowym, jak kto woli, na płaszczyźnie wewnętrznej.
Nawet ateista może rozwijać się duchowo Duży uśmiech
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#20
Żarłak napisał(a): Nawet ateista może rozwijać się duchowo Duży uśmiech

Ateizm i duchowość? To oksymoron. Ateiści nie wierzą w jakiekolwiek duchy, zgadza się?
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości