Mnie się wydaje że nie ma na Islandii bezdomnych albowiem by wymarzli albo z głodu padli. Jakby nie wysoki socjal to emigracja do Skandynawii byłaby mocno ograniczona...
Ależ jest prosta. Ja chce możliwie jak najbardziej ograniczyć napływ ludności z Afryki i Bliskiego Wschodu. Dlatego warunki mają być jak najmniej dla nich atrakcyjne. Potencjalnych uchodźców z Bałkanów albo Wschodu Europy takie warunki raczej niezbyt zniechęcą. Na pewno nie zachęcą a przy okazji szansa asymilacji bardzo duża. Analfabetyzm to też nie jest tak wielkim problemem jak się wydaje przy funkcjonowaniu. Kiedy pisałem propozycje rozwiązania problemu to na myśli miałem polskich przedstawicieli gatunku który niezależnie od szerokości geograficznej zachowuje się tak jak ci nieslawni imigranci. A wtórny analfabetyzm w Polsce jest dość powszechny u starszych ludzi i szeregu beneficjentów opieki socjalnej. Fizycznie zdrowe byki a podpisanie się to z reguły jedyna czynność jakiej wogóle używają. Reszta zanikła.
Asymilacja przez całe stulecia nie wymagała żadnych dalekosiężnych programów. Podjęcie pracy zarobkowej było konieczne do przeżycia takoż nauczenie się języka. Tatarów nikt nie asymilował programami a nie dość że przybyli z rejonów kompletnie odmiennych kulturowo to i z religią ekspansywną i językiem też z początku nie wladali. A mimo to asymilacja przebiegła nadzwyczaj udanie.
Ależ jest prosta. Ja chce możliwie jak najbardziej ograniczyć napływ ludności z Afryki i Bliskiego Wschodu. Dlatego warunki mają być jak najmniej dla nich atrakcyjne. Potencjalnych uchodźców z Bałkanów albo Wschodu Europy takie warunki raczej niezbyt zniechęcą. Na pewno nie zachęcą a przy okazji szansa asymilacji bardzo duża. Analfabetyzm to też nie jest tak wielkim problemem jak się wydaje przy funkcjonowaniu. Kiedy pisałem propozycje rozwiązania problemu to na myśli miałem polskich przedstawicieli gatunku który niezależnie od szerokości geograficznej zachowuje się tak jak ci nieslawni imigranci. A wtórny analfabetyzm w Polsce jest dość powszechny u starszych ludzi i szeregu beneficjentów opieki socjalnej. Fizycznie zdrowe byki a podpisanie się to z reguły jedyna czynność jakiej wogóle używają. Reszta zanikła.
Asymilacja przez całe stulecia nie wymagała żadnych dalekosiężnych programów. Podjęcie pracy zarobkowej było konieczne do przeżycia takoż nauczenie się języka. Tatarów nikt nie asymilował programami a nie dość że przybyli z rejonów kompletnie odmiennych kulturowo to i z religią ekspansywną i językiem też z początku nie wladali. A mimo to asymilacja przebiegła nadzwyczaj udanie.
Iselin napisał(a):Nerwomancjusz napisał(a): Sprawa jest prosta. Zlikwidować zasiłki a przy chęci osiedlenia wymóc konieczność podjęcia pracy lub podniesienia swojego stopnia edukacji. A najlepiej i to i to zaimplementowac jednocześnie. Na początku w obozach przejściowych żeby się nie rozpełzli a potem kto zda odpowiednie testy tego z otwartymi rękoma witamy.To akurat nie jest takie proste. Uchodźcy to często ludzie, którzy nie potrafią nawet się podpisać, o znajomości języka nie wspominając. Nie ma też pojęcia o realiach życia w Polsce. Nie ma mowy o to, żeby bez pomocy dała sobie radę w polskiej szkole czy na studiach albo znalazła pracę. Potrzebne są przede wszystkim dobre programy integracyjne oraz rozliczanie tego, jak uchodźcy z nich korzystają. Jakiś zasiłek na początek jest niezbędny, bo zanim znajdą pracę, musza jakoś sobie radzić w tej chwili nie są to zresztą kokosy (zresztą nie powinny być), tylko 700 zł przez dwa lata. Nie można też pozamykać tych ludzi w odizolowanych obozach, bo nie nauczą się, jak się żyje w Polsce. Należy też bez hurraoptymizmu ocenić, ilu ludziom jesteśmy w stanie pomóc w ten sposób i skoncentrować się na tych, którzy wykazują duży potencjał integracyjny.
To co piszesz o zasiłkach, ma zastosowanie raczej do imigrantów zarobkowych, którzy przyjeżdżają nie dlatego, że grozi im śmierć w kraju pochodzenia, tylko z przyczyn ekonomicznych. Moim zdaniem to dość absurdalne, udzielać im jakiejś szczególnej pomocy - jeśli jest zapotrzebowanie na ich pracę, to niech jej szukają i tyle. Tutaj pojawia się jednak pewna pułapka. Jeżeli pojawi się dużo ludzi, których miejscowa ludność będzie traktowała jako tanią siłę roboczą, to za jakiś czas będziemy mieli z jednej strony miejscowych, którzy nadal będą uważali imigrantów zarobkowych i ich potomstwo za tanią siłę roboczą, a z drugiej ludzi, którzy będą aspirowali do stania się kimś więcej. Jeśli wciąż będą traktowani tylko jak tania siła robocza, jest duże prawdopodobieństwo, że nie staną się lojalnymi obywatelami. Ogólnie podstawą udanej integracji jest stworzenie sytuacji równowagi, gdy imigranci z jednej strony mogą zachować swoją pierwotną tożsamość i jednocześnie czuć się pełnoprawnymi obywatelami kraju przyjmującego, a z drugiej nie włażą gospodarzom na głowę. W praktyce bywa to trudne, bo niektórzy czują, że ich tożsamość jest zagrożona, gdy na przykład nie pozwala im się na obrzezanie córek. Zbyt duże grupy też nie będą się integrowały. Dlatego do przyjmowania przybyszów w odległych nam kulturowo obszarów należy podchodzić bardzo ostrożnie.
Iselin napisał(a): To akurat nie jest takie proste. Uchodźcy to często ludzie, którzy nie potrafią nawet się podpisać, o znajomości języka nie wspominając. Nie ma też pojęcia o realiach życia w Polsce. Nie ma mowy o to, żeby bez pomocy dała sobie radę w polskiej szkole czy na studiach albo znalazła pracę. Potrzebne są przede wszystkim dobre programy integracyjne oraz rozliczanie tego, jak uchodźcy z nich korzystają. Jakiś zasiłek na początek jest niezbędny, bo zanim znajdą pracę, musza jakoś sobie radzić w tej chwili nie są to zresztą kokosy (zresztą nie powinny być), tylko 700 zł przez dwa lata. Nie można też pozamykać tych ludzi w odizolowanych obozach, bo nie nauczą się, jak się żyje w Polsce. Należy też bez hurraoptymizmu ocenić, ilu ludziom jesteśmy w stanie pomóc w ten sposób i skoncentrować się na tych, którzy wykazują duży potencjał integracyjny.
Ależ jest prosta. Ja chce możliwie jak najbardziej ograniczyć napływ ludności z Afryki i Bliskiego Wschodu. Dlatego warunki mają być jak najmniej dla nich atrakcyjne. Potencjalnych uchodźców z Bałkanów albo Wschodu Europy takie warunki raczej niezbyt zniechęcą. Na pewno nie zachęcą a przy okazji szansa asymilacji bardzo duża. Analfabetyzm to też nie jest tak wielkim problemem jak się wydaje przy funkcjonowaniu. Kiedy pisałem propozycje rozwiązania problemu to na myśli miałem polskich przedstawicieli gatunku który niezależnie od szerokości geograficznej zachowuje się tak jak ci nieslawni imigranci. A wtórny analfabetyzm w Polsce jest dość powszechny u starszych ludzi i szeregu beneficjentów opieki socjalnej. Fizycznie zdrowe byki a podpisanie się to z reguły jedyna czynność jakiej wogóle używają. Reszta zanikła.
Cytat:To co piszesz o zasiłkach, ma zastosowanie raczej do imigrantów zarobkowych, którzy przyjeżdżają nie dlatego, że grozi im śmierć w kraju pochodzenia, tylko z przyczyn ekonomicznych. Moim zdaniem to dość absurdalne, udzielać im jakiejś szczególnej pomocy - jeśli jest zapotrzebowanie na ich pracę, to niech jej szukają i tyle. Tutaj pojawia się jednak pewna pułapka. Jeżeli pojawi się dużo ludzi, których miejscowa ludność będzie traktowała jako tanią siłę roboczą, to za jakiś czas będziemy mieli z jednej strony miejscowych, którzy nadal będą uważali imigrantów zarobkowych i ich potomstwo za tanią siłę roboczą, a z drugiej ludzi, którzy będą aspirowali do stania się kimś więcej. Jeśli wciąż będą traktowani tylko jak tania siła robocza, jest duże prawdopodobieństwo, że nie staną się lojalnymi obywatelami. Ogólnie podstawą udanej integracji jest stworzenie sytuacji równowagi, gdy imigranci z jednej strony mogą zachować swoją pierwotną tożsamość i jednocześnie czuć się pełnoprawnymi obywatelami kraju przyjmującego, a z drugiej nie włażą gospodarzom na głowę. W praktyce bywa to trudne, bo niektórzy czują, że ich tożsamość jest zagrożona, gdy na przykład nie pozwala im się na obrzezanie córek. Zbyt duże grupy też nie będą się integrowały. Dlatego do przyjmowania przybyszów w odległych nam kulturowo obszarów należy podchodzić bardzo ostrożnie.
Asymilacja przez całe stulecia nie wymagała żadnych dalekosiężnych programów. Podjęcie pracy zarobkowej było konieczne do przeżycia takoż nauczenie się języka. Tatarów nikt nie asymilował programami a nie dość że przybyli z rejonów kompletnie odmiennych kulturowo to i z religią ekspansywną i językiem też z początku nie wladali. A mimo to asymilacja przebiegła nadzwyczaj udanie.
Iselin napisał(a): To akurat nie jest takie proste. Uchodźcy to często ludzie, którzy nie potrafią nawet się podpisać, o znajomości języka nie wspominając. Nie ma też pojęcia o realiach życia w Polsce. Nie ma mowy o to, żeby bez pomocy dała sobie radę w polskiej szkole czy na studiach albo znalazła pracę. Potrzebne są przede wszystkim dobre programy integracyjne oraz rozliczanie tego, jak uchodźcy z nich korzystają. Jakiś zasiłek na początek jest niezbędny, bo zanim znajdą pracę, musza jakoś sobie radzić w tej chwili nie są to zresztą kokosy (zresztą nie powinny być), tylko 700 zł przez dwa lata. Nie można też pozamykać tych ludzi w odizolowanych obozach, bo nie nauczą się, jak się żyje w Polsce. Należy też bez hurraoptymizmu ocenić, ilu ludziom jesteśmy w stanie pomóc w ten sposób i skoncentrować się na tych, którzy wykazują duży potencjał integracyjny.
Ależ jest prosta. Ja chce możliwie jak najbardziej ograniczyć napływ ludności z Afryki i Bliskiego Wschodu. Dlatego warunki mają być jak najmniej dla nich atrakcyjne. Potencjalnych uchodźców z Bałkanów albo Wschodu Europy takie warunki raczej niezbyt zniechęcą. Na pewno nie zachęcą a przy okazji szansa asymilacji bardzo duża. Analfabetyzm to też nie jest tak wielkim problemem jak się wydaje przy funkcjonowaniu. Kiedy pisałem propozycje rozwiązania problemu to na myśli miałem polskich przedstawicieli gatunku który niezależnie od szerokości geograficznej zachowuje się tak jak ci nieslawni imigranci. A wtórny analfabetyzm w Polsce jest dość powszechny u starszych ludzi i szeregu beneficjentów opieki socjalnej. Fizycznie zdrowe byki a podpisanie się to z reguły jedyna czynność jakiej wogóle używają. Reszta zanikła.
Cytat:To co piszesz o zasiłkach, ma zastosowanie raczej do imigrantów zarobkowych, którzy przyjeżdżają nie dlatego, że grozi im śmierć w kraju pochodzenia, tylko z przyczyn ekonomicznych. Moim zdaniem to dość absurdalne, udzielać im jakiejś szczególnej pomocy - jeśli jest zapotrzebowanie na ich pracę, to niech jej szukają i tyle. Tutaj pojawia się jednak pewna pułapka. Jeżeli pojawi się dużo ludzi, których miejscowa ludność będzie traktowała jako tanią siłę roboczą, to za jakiś czas będziemy mieli z jednej strony miejscowych, którzy nadal będą uważali imigrantów zarobkowych i ich potomstwo za tanią siłę roboczą, a z drugiej ludzi, którzy będą aspirowali do stania się kimś więcej. Jeśli wciąż będą traktowani tylko jak tania siła robocza, jest duże prawdopodobieństwo, że nie staną się lojalnymi obywatelami. Ogólnie podstawą udanej integracji jest stworzenie sytuacji równowagi, gdy imigranci z jednej strony mogą zachować swoją pierwotną tożsamość i jednocześnie czuć się pełnoprawnymi obywatelami kraju przyjmującego, a z drugiej nie włażą gospodarzom na głowę. W praktyce bywa to trudne, bo niektórzy czują, że ich tożsamość jest zagrożona, gdy na przykład nie pozwala im się na obrzezanie córek. Zbyt duże grupy też nie będą się integrowały. Dlatego do przyjmowania przybyszów w odległych nam kulturowo obszarów należy podchodzić bardzo ostrożnie.
Asymilacja przez całe stulecia nie wymagała żadnych dalekosiężnych programów. Podjęcie pracy zarobkowej było konieczne do przeżycia takoż nauczenie się języka. Tatarów nikt nie asymilował programami a nie dość że przybyli z rejonów kompletnie odmiennych kulturowo to i z religią ekspansywną i językiem też z początku nie wladali. A mimo to asymilacja przebiegła nadzwyczaj udanie.
Sebastian Flak