To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Życie... a potem?
#61
kkap napisał(a):Skoro wierzący uważają iż musi istnieć byt konieczny, to dlaczego za ten byt nie mogą uznać wszechświata. Dużo łatwiej byłoby mi uwierzyć w to że to wszechświat jest wieczny, a nie jakiś niezdefiniowany byt transcendentny. Nie wiem czy to co napisałem już o panteizm nie zakrawa, ale to tylko taka luźna, troche nurtująca mnie sprawa.
1. tobie tak, innym nie, tym bardziej że naukowcy domniemują że świat powstal z niczego, bardzo ciekawy i logiczny, łatwy do zrozumienia dla każdego pogląd.

2. Może i wierzący uważają że musi, tyle ze to wynika pewnie nie z faktu istnienia świata, ale nas samych.
[SIZE="1"]. MRU .
............
[/SIZE]
Odpowiedz
#62
1. No z niczego to raczej nic nie powstanie. Co nie znaczy że odpowiedzią na pytanie o sens bytu jest bóg.

2. No to dziwna to argumentacja, bo akurat istnienie nas samych da się już łatwo wykazać drogą naukową jeżeli tylko wykażemy to co było wcześniej.
Odpowiedz
#63
1. a skąd sie wzieło to skąd powstało, stwierdzenie ze istniało zawsze jest także bez sensu. Wg teorii jakiejś tam, czas powstał razem z początkiem.

Stoisz przed obliczem faktu istnienia rzeczy, i nie jesteś w stanie odpowiedziec sobie na ten fakt.

2. a wiesz kim (czym) jesteś? wiesz czym jest twoja świadomość? Możesz tylko badać, nazywac i obserwować. Możesz poznać reguły. Poza tym nie wiesz nic.

Dlaczego, jezeli przyjąć że świat powstał z tych maleńkich strun, które sa materialne, maciupkich atomów, kwarków itp. W jaki sposób wytworzyły one stwór zwany świadomością? Dlaczego nikt tego nie powtórzył robiąc układanke z klocków?

Ty sie zastanawiasz dlaczego coś takie jest, a ja sie zastanawiam jakie mogłoby być jeszcze. Czemu świat nie jest taki jak w snach? przeciez tam też wszystko dziala i to o wiele bardziej fajnie. To co dla ciebie jest satysfakcjonującą odpowiedzią, dla mnie jest granicą niemożliwości.
[SIZE="1"]. MRU .
............
[/SIZE]
Odpowiedz
#64
[quote="aktyn"]

2. a wiesz kim (czym) jesteś? wiesz czym jest twoja świadomość? Możesz tylko badać, nazywac i obserwować. Możesz poznać reguły. Poza tym nie wiesz nic.



Jestem jaka jestem w danej chwili , moje „ja” zmienia się w zależności od tego jakiego dokonam wyboru i czy pozwolę sobie na przeżywanie uczuć i emocji , czy będę je wypierać jakimś zakodowanym schematem starając się aby pozornie moje „ja „ wydawało się niezmienne , takie „ jak zwykle „
Oczywiście to iluzja bo każdy kolejny moment to przesunięcie w czasoprzestrzeni , to przekształcenia , zmiana parametrów itd. a więc zmiana sytuacji .
Jeśli moje „ja” w danym momencie który właśnie trwa jest nałożone bez żadnych odchyleń czasowych na moją świadomość tego danego momentu który właśnie trwa ... jestem całkowicie w tym miejscu w którym jestem , „czuję „ to miejsce , wszystkie moje zmysły są wyostrzone , pamięć w pewnym sensie wyłączona , moje „ja” całkowicie akceptuje tą daną sytuacje wyłączając ocenianie a podkręcając do maksimum przeżywanie i odczuwanie ... czuje całkowitą równowagę wewnętrzną i harmonie z tym co mnie otacza , czuję w sobie miłość i mam poczucie szczęścia. ... wiem że jestem niezastąpiona częscia jakiejśc calości ... jestem doskonala w swej niedoskonaslosci i spoko ... !
Jestem wolnym człowiekiem ... wolnym od konieczności rozumienia wszystkiego tak do końca ... pozwalam sobie również nie mieć racji i na mnóstwo różnorodnych dywagacji !
Odpowiedz
#65
Po dłuższym zastanowieniu musze powiedzieć tak:
Nie wiem co będzie po śmierci i czy będzie.
W tej kwestii nie jestem pewien.
Nie jestem pewien czy ludzka jaźn to tylko materia mózgu.
W każdym razie należy takie założenie przyjąc na razie jako pewnik.
"Hope can drown lost in thunderous sound
Fear can claim what little faith remains
But I carry strength from souls now gone
They won't let me give in...
(...)
Death will take those who fight alone
But united we can break a fate once set in stone
Just hold the line until the end
Cause we will give them hell..."


EH
Odpowiedz
#66
kobieta napisał(a):... jestem doskonala w swej niedoskonaslosci i spoko ...
A nawet sie z tym zgodze Uśmiech

Tylko ze mnie jako człowieka który tez konstruuje rózne rzeczy interesuje wszystko, taki już jestem. Ty piszes że zmieniasz sie, ja raczej bym powiedział że jestem ten sam tylko wszystko wokoło mnie sie zmienia.
Zmieniają sie tez moje odczucia, ale one zawsze są moje Uśmiech

Albo rzec biorąc z plasteliny można zrobić wiele figurek, ale to zawsze bedzie ta sama plastelina. Nie twierdze że człowiek to zapuszkowana dusza, moze być tworzony przez materie, może być jej procesem. Ale interesuje mnie czym ten proces rózni sie od innych procesów.
[SIZE="1"]. MRU .
............
[/SIZE]
Odpowiedz
#67
Seth33 napisał(a):Po dłuższym zastanowieniu musze powiedzieć tak:
Nie wiem co będzie po śmierci i czy będzie..

Nie ma czegoś takiego jak "po śmierci". Tak jak nie ma czegoś takiego jak "po końcu". Albo jest koniec, albo końca nie ma. To nie jest dylemat typu co jest po śmierci, tylko czy śmierć istnieje (czym jest). Jeśli po śmierci coś jest to znaczy, że śmierci w ogóle nie ma. Zwiemy śmiercią coś co nią wcale nie jest. Tak jak nie ma końca tam, gdzie coś jest jeszcze po nim.

Jezus nie mógł zmartwychwstać. Bo nie umarł.

Wystarczy prześledzić znaczenie słów:

Umrzeć - zakończyć życie, przestać żyć; skonać
Martwy - taki co nie żyje.
Życie - istnienie, egzystencja, bytowanie; działanie w pewnych warunkach; pewne warunki egzystencji

Żeby umrzeć trzeba przestać istnieć. A podobno Bóg nie przestał istnieć.

Jeśli Jezus (lub ktoś Jezusowi) nadawał ciału miano śmierci, to za przeproszeniem uważał to ciało za pozbawione duszy.
Odpowiedz
#68
Dla Ateisty śmierc jest czymś przerażajacym, konczacym zycie a po śmierci rozkład i powrót do gleby.
Wszak z prochu człowiek został ulepiony i do prochu musi wrócić.

Czy więc ludzie wierzacy nie umierają?
Umierają, bo nia ma czlowieka, który nie umarł lub który nie umrze.
Lecz dla tych co wierza śmierć to tylko krótka drzemka.
Bo czy Abel czy ktos kto umarł wczoraj, gdy powstana z martwych nie będą wiedzieli ile czasu byli w postaci prochu.
Będzie tak jakby wczoraj pomarli.

Ateista to biedny czlowiek.
Jego zycie jest prostsze ale tez i bez sensu.
To Ateisty tragedia.
"Jeśli więc oznajmiam dobrą nowinę, nie jest to dla mnie powodem do chlubienia się, gdyż nałożono na mnie konieczność. Doprawdy, biada mi, gdybym nie oznajmiał dobrej nowiny!"
Odpowiedz
#69
Badacz Pism napisał(a):Dla Ateisty śmierc jest czymś przerażajacym, konczacym zycie a po śmierci rozkład i powrót do gleby.
Nic bardziej mylnego. Dla mnie ateista mowiacy ze boji sie smierci to czlowiek ktory nie wie co mowi. Moge pomyslec ze moglbym splodzic dziecko z pania XXX ale tego nie robie. Ciekawe czy to niespolodzone dziecko boji tego ze go nie ma...
"Straszną jest rzeczą, że gdziekolwiek człowiek się urodzi, pewne twierdzenia zostają mu wpojone w dzieciństwie wraz zapewnieniem, że nigdy nie będzie mógł wątpić na ich temat, pod karą utraty wiecznego zbawienia."

Arthur Schopenhauer
Odpowiedz
#70
Badacz Pism napisał(a):Ateista to biedny czlowiek.
Jego zycie jest prostsze ale tez i bez sensu.
To Ateisty tragedia.

Rzekl fanatyk rzekl, rzekl i bosko zdechl!
"Straszną jest rzeczą, że gdziekolwiek człowiek się urodzi, pewne twierdzenia zostają mu wpojone w dzieciństwie wraz zapewnieniem, że nigdy nie będzie mógł wątpić na ich temat, pod karą utraty wiecznego zbawienia."

Arthur Schopenhauer
Odpowiedz
#71
Badacz Pism napisał(a):Ateista to biedny czlowiek.
Jego zycie jest prostsze ale tez i bez sensu.
To Ateisty tragedia.
Dal mnie śmierć czym przerażający?A pozowlilbys mi decydować jak postrzegam świat?Cóż to śmierć, ustanie funkcji życiowych organizmu ,koniec pracy mózgu i czego tu sie bać?To tak jakbym bal sie tego ze zasnę.
Co do zmartwychwstania, to powiedz mi drogi badaczu gdzie są po śmierci przechowywane osobowości zmarłych?

Ja nie mogę kolejny nawiedzony fanatyk nam sie tu przybłąkał :roll:
"I watched with glee
As your kings and queens
Fought for ten decades
For the Gods they made"


Guns'n'roses - Sympathy For The Devil

"Fakty nie przestają istnieć z powodu ich ignorowania."

Aldous Huxley

"This is your life and it's ending one minute at a time"
Fight Club
Odpowiedz
#72
Progmast napisał(a):Ja nie mogę kolejny nawiedzony fanatyk nam sie tu przybłąkał :roll:
W koncu swieta Język Czas refleksji itd...

ps. moze to pokuta na spowiedzi, trudno powiedziec.
"Straszną jest rzeczą, że gdziekolwiek człowiek się urodzi, pewne twierdzenia zostają mu wpojone w dzieciństwie wraz zapewnieniem, że nigdy nie będzie mógł wątpić na ich temat, pod karą utraty wiecznego zbawienia."

Arthur Schopenhauer
Odpowiedz
#73
Cytat:Dla Ateisty śmierc jest czymś przerażajacym, konczacym zycie a po śmierci rozkład i powrót do gleby.
Wszak z prochu człowiek został ulepiony i do prochu musi wrócić.

Czy więc ludzie wierzacy nie umierają?
Umierają, bo nia ma czlowieka, który nie umarł lub który nie umrze.
Lecz dla tych co wierza śmierć to tylko krótka drzemka.
Bo czy Abel czy ktos kto umarł wczoraj, gdy powstana z martwych nie będą wiedzieli ile czasu byli w postaci prochu.
Będzie tak jakby wczoraj pomarli.

Ateista to biedny czlowiek.
Jego zycie jest prostsze ale tez i bez sensu.
To Ateisty tragedia.

Ale jesteś głupi. Skad wiesz??? Wierzysz prawdziwe Jezusa??? Mam dość co napisal badacz pism. Bo to nieciekawe i nie pasuje temat dla ateistów, mozesz przeniosl do forum wiara.pl. Wiara.pl ma wiecej ciekawych o religii i bez ateista, no bez problemow. Badacz pism nie pisz wiecej krytyki.
Odpowiedz
#74
Stalin napisał(a):Badacz pism nie pisz wiecej krytyki.
to nawet nie krytyka - krytyka powinna byc inteligentna. To raczej manifest madrujacego sie malolata.
"Straszną jest rzeczą, że gdziekolwiek człowiek się urodzi, pewne twierdzenia zostają mu wpojone w dzieciństwie wraz zapewnieniem, że nigdy nie będzie mógł wątpić na ich temat, pod karą utraty wiecznego zbawienia."

Arthur Schopenhauer
Odpowiedz
#75
Badacz Pism napisał(a):Dla Ateisty śmierc jest czymś przerażajacym, konczacym zycie a po śmierci rozkład i powrót do gleby.
Wszak z prochu człowiek został ulepiony i do prochu musi wrócić.

Śmierć dla Ciebie jest czymś po stokroć bardziej przerażającym niż dla mnie.

Tu i teraz godzę się publicznie i żywcem oddać wszystkie swoje organy na pożytek ludzi, zakończyć swoje życie pod warunkiem, że zrobimy to razem. Godzę się na śmierć, poświęcę swoje życie innym dokładnie w tej chwili. Robię to tylko po to by pokazać, że tacy jak Ty potrafią tylko dużo gadać. A są najbardziej wystraszeni pod Słońcem. Wyzywam Cię! Rzucam Ci rękawicę prosto w przerażoną twarz! I przyjmij wyzwanie albo znikaj ze swoimi omamami, którymi zatruwasz innych!

Cytat:Ateista to biedny czlowiek.
Jego zycie jest prostsze ale tez i bez sensu.
To Ateisty tragedia.

Jasne, prostsze życie jest bez sensu. Co za logika!
Odpowiedz
#76
Czytałem dziś o 4-letnim Oskarku zakatowanym przez własnych rodziców. Znęcali się nad nim od urodzenia. Wybili mu ząbki, połamali rączkę. Bo chciał jeść, bo płakał. Aż wreszcie pobili tak dotkliwie, że zmarł w cierpieniu. Mam synka w tym wieku. Tym trudniej znieść mi myśl, że tego biednego chłopczyka nie spotka po śmierci żadne zadośćuczynienie, żadna nagroda.Jego życie to tylko i wyłącznie 4 lata bólu i nic więcej. A ci, którzy nad nim sie pastwili nie zostaną ukarani wiecznym smażeniem się w piekle. To głęboko niesprawiedliwe, że wszystkich nas, złych i dobrych, ofiary i ich oprawców, niesłusznie osądzonych i najpodlejszych zbrodniarzy zręcznie unikających kary, wszystkich bez wyjatku czeka w ostateczności ten sam los-pustka. Dlatego rozumiem skłonność do wiary w niebo i piekło, łatwiej żyć wierząc, że rachunki zostaną wyrównane, a nasi bliscy nie umarli do końca. Ale jednocześnie zdaję sobie sprawę,że życie pozagrobowe jest jedynie odbiciem naszych pragnień, swoistym środkiem przeciwbólowym.
I nie mam wątpliwości, że niczym więcej. Niestety.
Pomyśl tylko-tryliony organizmów kręcących sie dokoła, każdy pod hipnotycznym działaniem jedynej prawdy, wszystkie te prawdy identyczne i wszystkie logicznie sprzeczne ze sobą: Moje dziedziczne tworzywo jest najważniejszym tworzywem na Ziemi; jego przetrwanie usprawiedliwia twoją frustrację, ból, a nawet śmierć. I ty jesteś jednym z tych organizmów, i przeżywasz swoje życie w niewoli logicznego absurdu.
R.Wright [i]Moralne zwierzę
Odpowiedz
#77
Ale to nie taka śmierć jest straszna, tylko takie życie. Smutne jest więc to, że to dziecko musiało tyle przeżyć, a nie sam fakt, że umarło po tym co przeżyło. Jego śmierć nie staje się ani gorsza, ani lepsza od innych z tego powodu. I po co mieliby się smażyć w piekle? Czy to zmieni fakt tego co przeżyło to dziecko? W żaden sposób. Tak naprawdę to te myśli podpowiada nam zwyczajna zwierzęca mściwość. Kreujemy Piekło z chęci zemsty.
Odpowiedz
#78
Posmiertna kara dla wyrodnych rodziców w postaci męk piekielnych nie zmieni oczywiście losu dziecka, ale ewentualna kontynuacja jego życia w krainie wiecznej szczęśliwości już tak, jeśli traktować obie formy istnienia, przed- i pośmiertną, jako integralną całość, ciągłość która wyróżnia się jedynie posiadaniem, lub nie, tymczasowej powłoki cielesnej. Perspektywa tego typu jest niewątpliwie kusząca, choć oczywiście złudna.
Pomyśl tylko-tryliony organizmów kręcących sie dokoła, każdy pod hipnotycznym działaniem jedynej prawdy, wszystkie te prawdy identyczne i wszystkie logicznie sprzeczne ze sobą: Moje dziedziczne tworzywo jest najważniejszym tworzywem na Ziemi; jego przetrwanie usprawiedliwia twoją frustrację, ból, a nawet śmierć. I ty jesteś jednym z tych organizmów, i przeżywasz swoje życie w niewoli logicznego absurdu.
R.Wright [i]Moralne zwierzę
Odpowiedz
#79
I niby dlaczego to dziecko miałoby zasługiwać na wieczne szczęście? Może gdyby dorosło, samo zakatowałoby swoje dzieci? A zakatowani rodzice w wieku 4 lat nie zakatowali by wtedy swojego dziecka. Czy to szczęście, że nie zostali zakatowani czy nieszczęście? Może tak samo w przypadku tego dziecka? Tylko o tym nie wiemy? Czy to szczęście, że zostało zakatowane, czy nieszczęście? Jeśli samo zakatowało by swoje dzieci to szczęście, jeśli nie, to nieszczęście. Nie wiemy jakie byłoby dziecko, więc nie możemy powiedzieć czy to szczęście czy nieszczęście, możemy tylko przyjąć, że śmierć każdego dziecka to nieszczęście. Bo jest niczemu winne. Nawet jeśli jeszcze. W końcu każdy winien nie był kiedyś niewinny. Uśmiech Może strata niewinności jak dziewictwa jest tylko kwestią czasu? Ale wierzę, że ludzie są bardziej skorzy do dobra niż zła. Uśmiech Dlatego wierzę, że większość ludzi z czasem uczyni więcej dobrego niż złego. Wiemy wystarczająco o rodzicach. Zatem czy szczęściem byłoby gdyby zakatowano Hitlera w tym wieku? Założę się, że większość pomyśli, że tak. A czymże się Hitler w wieku 4 lat różnił od tego dziecka? To samo z rodzicami tylko odwrotnie. Ich nieszczęściem może było to..., że nie zostali zakatowani? A może tak właśnie działa naturalna selekcja? :? Wiem, że to wszystko głupio brzmi - dlatego podkreślam - wszystko wyłącznie w kontekście istnienia Nieba i Piekła. Wtedy zasługiwaliby na wieczne szczęście tak jak ich własne dziecko? To wszystko czyni niebo i piekło czystym nonsensem. Żeby było sprawiedliwie wszyscy musieliby mieć dokładnie tyle samo czasu, znajdować się w dokładnie takich samych warunkach, nie być pod jakimkolwiek wpływem i być tym samym człowiekiem. Bo jakakolwiek różnica może mieć już wpływ na to kim się staniemy. Tylko wtedy ich poczynania można by sprawiedliwie osądzić. Wymierzyć równą karę lub nagrodę. W przeciwnym wypadku to wszystko jest zwyczajny zbieg zachodzących po sobie kolejno okoliczności, w których się znaleźli, a które determinują ich dalsze wybory, może nawet zasługą tego kim się urodzili? Poza tym żaden nawet naj, naj, najlepszy uczynek na ziemi nie zasługuje na niebo, choćby dlatego, że ten uczynek był skończony w czasie i tak samo żaden naj, naj, najgorszy nie zasługuje na piekło. A te są nieskończone w czasie. Czy uczynek skończony w czasie może być wynagrodzony lub ukarany w nieskończonym czasie?

Jeszcze inny nonsens, skoro człowiek za życia zasłużył sobie na Niebo czy Piekło, to na co zasługuje sobie czynami w Niebie i Piekle? Czy może wówczas już nic nie czyni i nie zasługuje na nic?

Skoro człowiek może się zmieniać w czasie to zakończenie jego życia jest odebraniem mu możliwości zmiany na lepsze lub zmiany na gorsze. Nie ważne wtedy jest kiedy umarł, jak długo żył, bo w dowolnej chwili i tak odbiera mu się możliwość tej zmiany. Czyżby trafienie do Nieba/Piekła było wynikiem gry w kości Boga?

Niebo kreujemy z dokładnie odwrotnych powodów niż Piekło, nie dla zemsty, lecz chęci zadośćuczynienia. To elementarna natura ludzi.

I niby w jaki sposób w Niebie nie można zrobić nic złego, a w Piekle nic dobrego? Czyżby ludzie byli tam pozbawionymi woli robotami? Czy w Niebie nie można mieć choćby złych myśli? Czy w Piekle nie można mieć choćby dobrych myśli? To wszystko obnaża nonsens tych miejsc.

Sama Biblia o tym pisze, bo przecież Szatan był bliżej Boga niż ktokolwiek. Jest bardziej pierworodnym synem Boga niż sam Jezus. A jednak zgrzeszył. Skąd więc pewność, że z Nieba nie można wylecieć na wieczne potępienie szybciej niż Ziemi?

Cytat:Posmiertna kara dla wyrodnych rodziców w postaci męk piekielnych nie zmieni oczywiście losu dziecka, ale ewentualna kontynuacja jego życia w krainie wiecznej szczęśliwości już tak

No i najważniejsze, skoro kara niczego nie zmieni dla tego dziecka to jaki ma sens? Na Ziemi ludzie karzą się w celach resocjalizacyjnych, czasami po to by po prostu wyeliminować szkodnika. Mają więc sens dla tych karanych czy społeczeństwa z jakim ci karani żyją. A jaki sens ma karanie w Piekle? Przecież żeby go wyeliminować nie trzeba go wysyłać do Piekła, wystarczy unicestwić. Po co się nieskończenie pastwić bez celu, bo bez celu jeśli to nic nie zmienia. Bóg, który stworzył Piekło był mściwym człowiekiem. I dokładnie o tym wszystkim pisał Einstein:

Einstein napisał(a):Nie umiem wyobrazić sobie Boga nagradzającego i karzącego tych, których stworzył, a którego cele są wzorowane na naszych własnych - krótko mówiąc, Boga, który jest jedynie odbiciem ludzkich słabości. Ani też nie wierzę w przeżycie przez jednostkę śmierci jej ciała, chociaż słabe dusze żywią takie myśli z powodu strachu lub absurdalnego egotyzmu.

A bez Boga nie ma Nieba i Piekła.
Odpowiedz
#80
Art napisał(a):Gdzie miałaby przenieść się świadomość i w jaki sposób, za pomocą czego? Jeśli świadomość jest materialna, to choćby nie wiem co ulega materialnej destrukcji, nawet gdyby była przeniesiona w ~~|najtrwalszy element tego wszechświata|.
a czem uważasz ze nasz wszchświat jest jedyny, skąd wiesz ze nie ma nic poza nim, sakoro poznajesz świat tylko przez ograniczone ciało, czy komputer może żyć w naszy świecie czy nas widzi, rozumie? nie bo jest ograniczony, ty nie widzisz cztero wymiarowego świata ale on istnieje, nie rozumiesz niczego co jest nieośągalne dla człowieka. Ja nie wieżę w bogów(żadnych) ale uważam że nie jestem kupą pierwiastków, człowiekiem ( nie wiem czym, i nawet sie nie zastanawiam bo jestem zbyt ograniczony) ale wiem że może nie będę pamiętać, ale będę istnieć.
Jest tylko jedna prawda absolutna. Nic nie jest pewne, każdy może się mylić, wszystko może być iluzją. I tylko ta reguła jest wyjątkiem od siebie samej (ale moge się mylić).
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości