matsuka napisał(a): Drugi dowód, to latanie z Cape Town 3000 km. na północ zupełnie bezsensownie, żeby odbić do Sao Paulo, gdy ta sama trasa na mapie płaskiej Ziemi Gleasona ma doskonały sens.Nadal by nie miała, bo zamiast bezsensownego "odbicia" lepiej byłoby lecieć po łuku (tzn. na globusie byłby to łuk, a na mapie stożkowej linia prosta)
Cytat:Trzeci dowód, choć najsłabszy, to sam brak lotów do Sao Paulo z Cape Town, choć według globusa jest najbliżej. I znów - według modelu kulistego nie ma żadnego powodu latać z Cape Town do Luandy by dostać się do Sao Paulo, gdy w modelu płaskiej Ziemi Gleasona jest sens bo właściwie są niemal po drodze.Oczywiście to, że może jest zbyt niewielu chętnych na lot z Sao Paulo do Cape Town, żeby opłacało się stałe połączenie, nie zmieści si się w głowie, bo tego nie napisano w Biblii.
Niedawno mój znajomy leciał do Delhi z Warszawy przez Amsterdam. Niestety, nie jest to trasa najkrótsza ani na globusie, ani na mapie stożkowej. Więc może jednak kształt banana? Natomiast pisząc
ZaKotem napisał(a):Na przykład samolot lecący z Australii do Ameryki Południowej leci ortodromą, czyli najkrótszą możliwą trasą przy założeniu, że Ziemia jest kulą. Każda inna byłaby dłuższa, co oznaczałoby więcej czasu i więcej spalonego paliwa - czyli mnóstwo kasy. Właściciele samolotów zwracają na takie rzeczy uwagę, bo wolą wydać mniej, niż więcej. Gdyby Ziemia nie była kulą, oznaczałoby to, że samoloty nie latają wcale najkrótszą trasą i można wyznaczyć krótszą. Przedsiębiorstwa lotnicze byłyby zachwycone, tak samo jak armatorzy - gdyby wiedzieli, że z Sydney do Santiago najkrócej płynie się obok Kalifornii, oszczędziliby tony paliwa, które za darmo nie jest.?
pisałem o trasie lotu, a nie o trasie rejsu. Rejs, statku czy samolotu, projektuje się ze względu na to, ile można na nim zarobić, a nie ze względu na długość trasy. Natomiast gdy mamy już ustalony lot między dwoma punktami, wtedy dopiero wybiera się trasę najkrótszą.