matsuka napisał(a):Christoff napisał(a): 1. Wskaż te trasy.
2. To są loty specjalne, z odpowiednio zabezpieczonymi samolotami, sprzętem i przeszkolonym personelem. Gdyby tak samo przygotowywać loty pasażerskie, nie byłoby to opłacalne.
3. Nie do końca. Na północy odległości do potencjalnych lotnisk awaryjnych są znacznie mniejsze.
ad 1) Od razu przychodzi mi do głowy podróż pomiędzy Australią, a Ameryką Południową
Nie, nie. Proszę o konkretne miasta, pomiędzy którymi najszybciej podróżuje się nad Antarktydą.
Cytat:ad 2) Mi to brzmi jak czysta wymówka.
ad 3) Jakoś to nie przeszkadza w tych tzw. lotach specjalnych o których wspomniałeś w punkcie 2
Bilet Sydney-Santiago kosztuje nieco ponad 1000$. Bilet na biegun 50 000$. Taka jest skala różnicy kosztów.
Cytat:Trasy na południowej półkuli praktycznie zawsze pozbawione są możliwości awaryjnego lądowania ze względu na latanie nad oceanami. Zresztą pomyśl jaka to atrakcja latać nad Antarktydą. I szybciej i ciekawej.Wykaż, między jakimi miastami lata się szybciej. A ci, którzy są ciekawi, korzystają z lotniczych wycieczek za 50 000$.
Cytat:Na tym, że na jednym biegunie masz czapę lodową, a na drugim najbardziej górzysty kontynent na planecie.Cytat:Z powodu innego ukształtowania geograficznego.To też brzmi jak wymówka. Na czym polega to inne ukształtowanie geograficzne?
Cytat:Cytat:W przypadku Amundsena i Scotta cały czas mówię o biegunie geograficznym. Możliwym tylko na ziemi kulistej. To skąd wiedzieli, że tam dotarli?
Biegun geograficzny to tylko punkt na mapie, jak każdy inny. Co to ma wspólnego z kulistością Ziemi?
Wszystko? Biegun geograficzny to nie punkt na mapie, tylko punkt przecięcia osi planety z jej powierzchnią. Jeszcze raz, skąd Amundsen i Scott wiedzieli, że są na biegunie i w jaki sposób dotarli różnymi trasami w to samo miejsce? Podpowiem, ze żadnej mapy z trasą na biegun wówczas nie było.