Maciej1 napisał(a): Proszę bardzo. Upakujmy wszystkie liczby R w odcinku [0,1]. To da się zrobić.Zakładasz, że da się. Że w odcinku jest tyle punktów, co liczb rzeczywistych. A może właśnie, że jest ich tyle, co liczb wymiernych. Sam to za chwilę, niechcący chyba, wykażesz. A tynczasem ty zakładasz, że tyle, co rzeczywistych, czyli że zbiór liczb rzeczywistych jest równoliczny ze zbiorem liczb wymiernych. Zakładasz to, co chcesz udowodnić, masz ty w ogóle rozum i godność człowieka?
Cytat:Każda liczba R jest jakimś punktem tego odcinka. Teraz ponumeruję wszystkie liczby R sposobem takim samym, jak sposób Cantora na "udowodnienie nierównoliczności zbioru N i R". Najpierw ponumeruję końce; 0-0, 1-1 (odpowiednie przyporządkowanie liczb naturalnych 0 i 1, zakładam że zero jest naturalne). Teraz wybieram dowolny punkt leżący między [0,1] - to jest liczba R3 (z indeksem 3), czyli trzecia liczba rzeczywista. Mam teraz dwa odcinki [0, R3] i (R3, 1]. Wybieram teraz dowolną liczbę rzeczywistą z pierwszego przedziału i oznaczam ją liczbą naturalną 4- R4 oraz dowolna liczbę z drugiego przedziału i oznaczam R5. Powstają cztery analogiczne przedziały. Już nie będę ich zapisywał, ale wiadomo o co chodzi. Potem postępuje analogicznie. Otóż postępując w ten sposób w nieskończoność wypełnię punkt po punkcie cały odcinek [0,1]. Nie zabraknie mi liczb naturalnych. Koniec dowodu.Czyli każda z twoich liczb powstaje z dzielenia odcinka, reprezentuje ułamek tego odcinka. 1/2 albo 5/7, albo 467/1011. Brawo, udowodniłeś, że odcinek ma tyle punktów, ile jest liczb wymiernych. Szkoda, że w ogóle nie uwzględniłeś elementów przestępczych wśród liczb rzeczywistych, czyli tych, które z definicji nie są wynikiem dzielenia. I one wszystkie są poza twoim odcinkiem i głupio się czują, chociaż to ty powinieneś.