Cytat:Ja pierdolę! Napisałem że znam. I że żadnej kretyńskiej „tabeli” tam nie ma. Jeśli uważasz, że jest – zacytuj. Powtarzanie w kółko że jest tam coś czego nie ma nie zmieni faktów.Ależ oczywiście, że jest. Udajesz głupiego? "Dowód" opiera się na przekątnej tabeli. I na założeniu, że algorytm powtórzony "i tak dalej w nieskończoność" pozwala zdefiniować cały zbiór nieskończony (czyli na błędzie logicznym).
Cytat:Wyjaśnij mi, dlaczego postanowiłeś w tym momencie pierdalnąć w enter. To nie jest pytanie retoryczne. Naprawdę chcę wiedzieć, co Tobą kierowało.
To bez znaczenia. Może się pomyliłem ? Układ nie ma znaczenia tylko treść.
Cytat:Czyli Twoim zdaniem liczby naturalne nie istnieją, tylko mogą istnieć?
Istnieją. Zbiór liczb N jest zdefiniowany "natychmiast" za pomocą indukcji. n1=1 oraz jeżeli n-ty=n, to n+1-szy = n+1. Zbiór nieskończony możesz zdefiniować za pomocą indukcji ponieważ nieskończoność polega na tym, że dla każdego n-tego istnieje n+1 szy, a indukcja pozwala zdefiniować od razu n-ty i n+1-szy w jednym kroku=> pozwala zdefiniować cały zbiór nieskończony jakby "za jednym zamachem". Oczywistość logiczna.
Zbiór nieskończony możesz zdefiniować "od razu" (przez indukcję lub przez określenie, np. zbiór liczb parzystych- 2n) lub w ogóle nie możesz go zdefiniować.
Nie możesz zbioru nieskończonego zdefiniować w ten sposób, że "krok po kroku, po jednym elemencie i tak dalej w nieskończoność", czyli przez algorytm powtarzany w nieskończoność dla każdego kolejnego elementu z osobna.
Na przykład nie mogę zdefiniować zbioru w ten sposób, że "niech będzie zbiór X={r1,r2,r3....} gdzie r1- oznacza "jakąś liczbę", r2- oznacza "jakąś inną liczbę różną od r1", r3 -oznacza "jakąś inną różną od r1,r2", a kropki oznaczają "i tak dalej w nieskończoność", czyli całość oznacza definiowanie po jednym elemencie zbioru nieskończonego, każdy element z osobna, a "powtarzanie w nieskończoność" oznacza "możność zdefiniowania całego zbioru nieskończonego".
Takie "definiowanie" to kpina z logiki. Sprzeczność z istotą nieskończoności: nie można bowiem zbioru nieskończonego zbudować (zdefiniować) "po jednym"- bo na każdym n-tym etapie budowania "po jednym" (wynika z definicji nieskończoności) istnieje następny do zbudowania (zdefiniowania) => na każdym etapie jest "nie", czyli nie-zdefiniowanie całości zbioru nieskończonego, lecz tylko zdefiniowanie skończonej części. "Nie" nie może się "przerodzić w tak" wskutek "powtarzania w nieskończoność". (Ilość nie przechodzi w jakość, wbrew urojeniom Marksa). Infinitum actu non datur.
Takie "definiowanie" występuje jednak nagminnie w rozumowaniu Cantora, np. w "dowodzie z metody diagonalnej".
Jeżeli jednak- jak wierzą kantorowcy- "to nie jest kpina z logiki i tak można", to ja z łatwością, wykorzystując konkretny i bezbłędny algorytm umożliwiający zdefiniowanie (zbudowanie) dowolnej ilości elementów zbioru (dowolne n- naturalne) oraz powtarzając ten algorytm "i tak dalej w nieskończoność", co zdaniem kantorowców "pozwala zbudować cały zbiór nieskończony" mogę udowodnić najpierw "równoliczność R i N", a następnie "nierównoliczność R i N".
Zdaniem Cantora i kantorowców "powtarzanie w nieskończoność" oznacza "powtórzenie nieskończenie wiele razy". Nie ma jednak takiej liczby, która byłaby równa "nieskończenie wiele".
Przypomnę Leibnitza, bo warto przypominać ludzi, którzy naprawdę matematykę rozumieli:
nie ma nic bardziej namacalnego niż absurdalność idei liczby właściwie nieskończonej.