ErgoProxy napisał(a): W jakim sensie edukacja ma być wolna? Że jeśli twój dzieciak w wieku lat dziesięciu przyjdzie i powie że jest gejem i on do szkółki biblijnej chodzić nie chce, tylko do lewackiej waldorfskiej, to ty się zgodzisz i go puścisz?
Dziecko podlega władzy rodziców. Potem, jak jest dorosłym człowiekiem to może sobie robić co chce, samo decyduje o sobie. Dopóki jest dzieckiem, to podlega władzy ojca i matki. Wolna to znaczy: rodzić może posłać dziecko do szkoły, może nie posłaćć, może nauczać czego chce i może sobie wybrać szkołę jaką uzna za stosowną dla swego dziecka lub może samemu nauczać dziecko. Żaden "mędrzec" w postaci "wszystkowiedzącego urzędnika" nie ma prawa zatwierdzać "jedynie słusznego programu nauczania, obowiązującego wszystkich" i "wiedzieć lepiej co jest najlepsze dla mojego dziecka". Z zasady bowiem każdy rodzic kocha swoje dziecko bardziej niż "wszystkowiedzący urzędnik" i z zasady każdy rodzić wie co jest lepsze dla jego dziecka lepiej niż "urzędnik". Rzeczy należy układać (organizować) według tego co jest zasadą, a nie ze złamaniem zasad.