To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Przesłanie Ewangeliczne - co to jest i do czego służy?
nerwica napisał(a):
krystkon napisał(a): Miło słyszeć, że nie wszyscy i nie zawsze są ci przeciwni. 
Odnoszę wrażenie, że rozpoznaję w Tobie w dużej mierze samego siebie. Dlatego też myśl o Tobie budzi u mnie współczucie i empatię. Mogę Cię poprowadzić, niczym ślepy kulawego ^_^. I nasuwają mi się pytania: czy ktoś Cię skrzywdził? Czy coś sprawiło, że Twoje serce się zamknęło? Czy nosisz w sobie nieprzebaczone krzywdy? Choć może to zbyt osobiste pytania jak na miejsce publiczne, więc nie musisz odpowiadać.

A poniżej powiązany artykuł:

http://psychologia.net.pl/artykul.php?level=363

Przede wszystkim nienawidzę ludzi za ich wartości, za świat jaki zbudowali, za ich stosunki społeczne. Sądziłem, że to kwestia niezrozumienia rzeczywistości i nieświadomości aż zrozumiałem, że to kwestia ich wyboru.
Wspolczesni ludzie wybierają współczesny świat spośród niezliczonych możliwości.
To nie jest mój świat to jest ohydny świat. To nie są moi ludzie.
Odpowiedz
krystkon napisał(a): Przede wszystkim nienawidzę ludzi za ich wartości, za świat jaki zbudowali, za ich stosunki społeczne. Sądziłem, że to kwestia niezrozumienia rzeczywistości i nieświadomości aż zrozumiałem, że to kwestia ich wyboru.
Wspolczesni ludzie wybierają współczesny świat spośród niezliczonych możliwości.
To nie jest mój świat to jest ohydny świat. To nie są moi ludzie.
Trudno mi uwierzyć by taka emocjonalna postawa wzięła się po prostu z filozoficznych refleksji. Na pewno nie stoi za tym jakieś osobiste wydarzenie? Według mnie za wszelkimi światopoglądami, które są podszyte negatywnymi emocjami, najprawdopodobniej stoją osobiste zranienia...mówię to także na podstawie autorefleksji i samo-obserwacji...
Odpowiedz
krystkon napisał(a): @freeman

Pomijając już koncept Boga chciwego, z którym się całkowicie nie zgadzam, zastanawiam się na czym miałoby polegać poddanie się Bogu (pominę też kwestię poddanstwa, którą powoduje u mnie ciarki na plecach), jeśli nie na poddaniu się instytucji kościoła, która wg mnie jest wyrazem woli kolektywu?

No na czym?

Na przyjęciu cudzych wartości za własne?
Niech mnie ręka boska przed tym broni. Po moim trupie.

Niezależnie od ludzkich wyobrażeń na temat Boga jest On takim jakim jest i nic tego nie zmieni.Oczywiscie błędny obraz Boga powoduje, że albo człowiek boi się do Niego zwrócić, albo ma wobec Niego niewłaściwe oczekiwania, albo też niesłusznie Go o coś obwinia.
Jeśli chodzi o kwestię poddania się/zaufania Bogu, to najpierw musisz przyznać się do tego, że nie radzisz sobie w życiu zwłaszcza ze samym sobą i nie potrafisz zmienić się tak, by nie być targanym wewnętrznymi sprzecznościami i nie być ich zakładnikem oraz by nie uzależniać swojego szczęścia od postawy innych ludzi i zewnętrznych okoliczności.Musisz wiedzieć, czy z calego serca pragniesz zmiany na lepsze.
Powinieneś też odpowiedziec sobie na pytanie, czy masz coś do zarzucenia postawie Jezusa, o której mozna przeczytać na kartach Ewangelii.Jeśli nie to wiedz, że przedstawia ona charakter niebiańskiego Ojca - współczującego, zatroskanego i obdarzającego wyłącznie dobrymi rzeczami, ale również występującego przeciwko obłudzie, wywyższaniu się i skłonnosci do osądzania innych. 
Gdyby moje ponad dwudziestoletnie doświadczanie relacji z Bogiem poprzez wiarę w Jezusa było w jakiejś mierze sprzeczne z tym o czym mówi Biblia, to nie zawracałbym Tobie głowy.Powiem tylko tyle, że nie czuję się przez Niego do niczego zmuszany a wyłącznie zachęcany.
Nie namawiam Cię do przyjmowania wbrew sobie jakiegokolwiek cudzego systemu wartości.Kiedy zaczniesz doświadczać Boga w swoim życiu sam zdecydujesz co przyjąć a co nie.
Jeśli kiedykolwiek doświadczyłeś w swoim życiu odrzucenia (a pewnie było to nie raz) to wiedz, że akceptacja Ojca uleczy rany z nim związane i będzie Cię chroniła w przyszłości.
Powierz Mu swoje życIe a nie zawiedziesz się.
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz
Jedno zastrzeżenie mam do Jezusa: jest taki strasznie sztywny, poważny, intensywny. Rozumiem, że to były ciężkie czasy i tak dalej i że może tylko na tym się skupiły Ewangelie, no ale jednak mam takie skojarzenia.

Jezus jest z pewnością świetną pomocą dla ludzi w kryzysach, ciężkich sytuacjach, którzy potrzebują pomocy i tak dalej. Sam taką pomoc uzyskałem, gdy jej bardzo potrzebowałem. I za to dziękuję. Darzę Jezusa wielką sympatią za jego współczucie i dobrotliwość i podzielam jego niechęć do obłudników, którzy nadużywają swej władzy by krzywdzić słabszych.

No ale jednak teraz bym się chciał rozluźnić, odprężyć, pośmiać, zrelaksować...a nie taka ciągła, śmiertelnie poważna spina... ;-)
Odpowiedz
freeman napisał(a):
krystkon napisał(a): @freeman

Pomijając już koncept Boga chciwego, z którym się całkowicie nie zgadzam, zastanawiam się na czym miałoby polegać poddanie się Bogu (pominę też kwestię poddanstwa, którą powoduje u mnie ciarki na plecach), jeśli nie na poddaniu się instytucji kościoła, która wg mnie jest wyrazem woli kolektywu?

No na czym?

Na przyjęciu cudzych wartości za własne?
Niech mnie ręka boska przed tym broni. Po moim trupie.

Niezależnie od ludzkich wyobrażeń na temat Boga jest On takim jakim jest i nic tego nie zmieni.Oczywiscie błędny obraz Boga powoduje, że albo człowiek boi się do Niego zwrócić, albo ma wobec Niego niewłaściwe oczekiwania, albo też niesłusznie Go o coś obwinia.
Jeśli chodzi o kwestię poddania się/zaufania Bogu, to najpierw musisz przyznać się do tego, że nie radzisz sobie w życiu zwłaszcza ze samym sobą i nie potrafisz zmienić się tak, by nie być targanym wewnętrznymi sprzecznościami i nie być ich zakładnikem oraz by nie uzależniać swojego szczęścia od postawy innych ludzi i zewnętrznych okoliczności.Musisz wiedzieć, czy z calego serca pragniesz zmiany na lepsze.
Powinieneś też odpowiedziec sobie na pytanie, czy masz coś do zarzucenia postawie Jezusa, o której mozna przeczytać na kartach Ewangelii.Jeśli nie to wiedz, że przedstawia ona charakter niebiańskiego Ojca - współczującego, zatroskanego i obdarzającego wyłącznie dobrymi rzeczami, ale również występującego przeciwko obłudzie, wywyższaniu się i skłonnosci do osądzania innych. 
Gdyby moje ponad dwudziestoletnie doświadczanie relacji z Bogiem poprzez wiarę w Jezusa było w jakiejś mierze sprzeczne z tym o czym mówi Biblia, to nie zawracałbym Tobie głowy.Powiem tylko tyle, że nie czuję się przez Niego do niczego zmuszany a wyłącznie zachęcany.
Nie namawiam Cię do przyjmowania wbrew sobie jakiegokolwiek cudzego systemu wartości.Kiedy zaczniesz doświadczać Boga w swoim życiu sam zdecydujesz co przyjąć a co nie.
Jeśli kiedykolwiek doświadczyłeś w swoim życiu odrzucenia (a pewnie było to nie raz) to wiedz, że akceptacja Ojca uleczy rany z nim związane i będzie Cię chroniła w przyszłości.
Powierz Mu swoje życIe a nie zawiedziesz się.

Proponuję abyś położył się na mrowisku jadowitych mrówek i spróbował być szczęśliwy niezależnie od zewnętrznych okoliczności.

Zdawać Ci się może, że jad musi być materialny ale jad to jedynie rodzaj niezgodnej z twoją energii, którą pochłania cię i niszczy.

Każdy niezgodny moralnie z tobą człowiek będzie dla Ciebie jadowity, niezgodny moralnie kolektyw będzie jadowitym środowiskiem.

Jestem niezgodny z powszechnym dziś u ludzi systemem zasad moralnych.  Gardzę współczesną kulturą.

Mam już jednego ojca i więcej ojców nie potrzebuję.
Nie pogodzę się z rzeczywistością. Zmienię ją na swój wzór albo próbując tego po prostu przemine.
Odpowiedz
krystkon napisał(a): Jestem niezgodny z powszechnym dziś u ludzi systemem zasad moralnych.
Z czym konkretnie?
Odpowiedz
nerwica napisał(a):
krystkon napisał(a): Przede wszystkim nienawidzę ludzi za ich wartości, za świat jaki zbudowali, za ich stosunki społeczne. Sądziłem, że to kwestia niezrozumienia rzeczywistości i nieświadomości aż zrozumiałem, że to kwestia ich wyboru.
Wspolczesni ludzie wybierają współczesny świat spośród niezliczonych możliwości.
To nie jest mój świat to jest ohydny świat. To nie są moi ludzie.
Trudno mi uwierzyć by taka emocjonalna postawa wzięła się po prostu z filozoficznych refleksji. Na pewno nie stoi za tym jakieś osobiste wydarzenie? Według mnie za wszelkimi światopoglądami, które są podszyte negatywnymi emocjami, najprawdopodobniej stoją osobiste zranienia...mówię to także na podstawie autorefleksji i samo-obserwacji...

Mam poczucie, że byłem złem i spotkalem się ze złem. Nie winie innych ludzi. Po prostu gardzę współczesna kulturą. 
Gardzę współczesną demokracją pośrednią z jej tajnym głosowaniem.
Gardzę współczesnym kapitalizmem.
Dla mnie to planeta małp.
Odpowiedz
krystkon napisał(a): Mam poczucie, że byłem złem i spotkalem się ze złem. Nie winie innych ludzi. Po prostu gardzę współczesna kulturą.
Co to znaczy, że "byłeś złem"?

Cytat:Gardzę współczesnym kapitalizmem.
Dla mnie to planeta małp.
Czy chodzi Ci może o brak empatii?
Odpowiedz
nerwica napisał(a): Jedno zastrzeżenie mam do Jezusa: jest taki strasznie sztywny, poważny, intensywny. Rozumiem, że to były ciężkie czasy i tak dalej i że może tylko na tym się skupiły Ewangelie, no ale jednak mam takie skojarzenia.

Jezus miał ważną misję do wypełnienia. Zapewne nie przez cały czas był sztywny, ale był przez to skupiony. Tak jak ty w pracy pewnie rzadziej żartujesz niż prywatnie. Wiedział, przynajmniej od pewnego momentu, co ma zrobić. To nie była wesoła perspektywa. Ale pewne ślady ukazujące inne oblicze też są w Ewangelii. Cud w Kanie pokazuje, że Jezusowi nie jest obca zabawa. I wykorzystuje do tego swoje moce. W końcowych fragmentach Ewangelii Św. Jana (rozdział 21) też widać już innego Jezusa. Uczniowie są jeszcze przejęci, a on mówi do nich: "Cześć, chłopcy. Nie macie czegoś do zjedzenia?" Nasz obraz zależy w dużej mierze od wychowania w tradycji, która nakazuje szacunek przekraczający granicę realności.
Odpowiedz
Jaques napisał(a):
nerwica napisał(a): Jedno zastrzeżenie mam do Jezusa: jest taki strasznie sztywny, poważny, intensywny. Rozumiem, że to były ciężkie czasy i tak dalej i że może tylko na tym się skupiły Ewangelie, no ale jednak mam takie skojarzenia.

Jezus miał ważną misję do wypełnienia. Zapewne nie przez cały czas był sztywny, ale był przez to skupiony. Tak jak ty w pracy pewnie rzadziej żartujesz niż prywatnie. Wiedział, przynajmniej od pewnego momentu, co ma zrobić. To nie była wesoła perspektywa. Ale pewne ślady ukazujące inne oblicze też są w Ewangelii. Cud w Kanie pokazuje, że Jezusowi nie jest obca zabawa. I wykorzystuje do tego swoje moce. W końcowych fragmentach Ewangelii Św. Jana (rozdział 21) też widać już innego Jezusa. Uczniowie są jeszcze przejęci, a on mówi do nich: "Cześć, chłopcy. Nie macie czegoś do zjedzenia?" Nasz obraz zależy w dużej mierze od wychowania w tradycji, która nakazuje szacunek przekraczający granicę realności.

Jakież MOCE miał Jezus?
Masz na myśli chyba moc zarażenia innych wlasnymi emocjami.
Liczę, że nie masz na myśli mocy ożywienia rozkladajacych się już ciał słowami - wstań i idź? 

Z drugiej strony wszystkie znane nam zmiany fizyczne są odwracanie przy użyciu odpowiednio dużej energii. Myślę że przy odpowiedniej energii dałoby się nawet odwrócić proces starzenia się. Może Jezus był takim ufoludkiem co to potrafił sterować dużymi energiami i zaingerowal, bo przewidział, że bez ingerencji wszystko się spieprzy jak na zainfekowanej wirusem plantacji.
Odpowiedz
krystkon napisał(a):
freeman napisał(a):
krystkon napisał(a): @freeman

Pomijając już koncept Boga chciwego, z którym się całkowicie nie zgadzam, zastanawiam się na czym miałoby polegać poddanie się Bogu (pominę też kwestię poddanstwa, którą powoduje u mnie ciarki na plecach), jeśli nie na poddaniu się instytucji kościoła, która wg mnie jest wyrazem woli kolektywu?

No na czym?

Na przyjęciu cudzych wartości za własne?
Niech mnie ręka boska przed tym broni. Po moim trupie.

Niezależnie od ludzkich wyobrażeń na temat Boga jest On takim jakim jest i nic tego nie zmieni.Oczywiscie błędny obraz Boga powoduje, że albo człowiek boi się do Niego zwrócić, albo ma wobec Niego niewłaściwe oczekiwania, albo też niesłusznie Go o coś obwinia.
Jeśli chodzi o kwestię poddania się/zaufania Bogu, to najpierw musisz przyznać się do tego, że nie radzisz sobie w życiu zwłaszcza ze samym sobą i nie potrafisz zmienić się tak, by nie być targanym wewnętrznymi sprzecznościami i nie być ich zakładnikem oraz by nie uzależniać swojego szczęścia od postawy innych ludzi i zewnętrznych okoliczności.Musisz wiedzieć, czy z calego serca pragniesz zmiany na lepsze.
Powinieneś też odpowiedziec sobie na pytanie, czy masz coś do zarzucenia postawie Jezusa, o której mozna przeczytać na kartach Ewangelii.Jeśli nie to wiedz, że przedstawia ona charakter niebiańskiego Ojca - współczującego, zatroskanego i obdarzającego wyłącznie dobrymi rzeczami, ale również występującego przeciwko obłudzie, wywyższaniu się i skłonnosci do osądzania innych. 
Gdyby moje ponad dwudziestoletnie doświadczanie relacji z Bogiem poprzez wiarę w Jezusa było w jakiejś mierze sprzeczne z tym o czym mówi Biblia, to nie zawracałbym Tobie głowy.Powiem tylko tyle, że nie czuję się przez Niego do niczego zmuszany a wyłącznie zachęcany.
Nie namawiam Cię do przyjmowania wbrew sobie jakiegokolwiek cudzego systemu wartości.Kiedy zaczniesz doświadczać Boga w swoim życiu sam zdecydujesz co przyjąć a co nie.
Jeśli kiedykolwiek doświadczyłeś w swoim życiu odrzucenia (a pewnie było to nie raz) to wiedz, że akceptacja Ojca uleczy rany z nim związane i będzie Cię chroniła w przyszłości.
Powierz Mu swoje życIe a nie zawiedziesz się.

Proponuję abyś położył się na mrowisku jadowitych mrówek i spróbował być szczęśliwy niezależnie od zewnętrznych okoliczności.

Zdawać Ci się może, że jad musi być materialny ale jad to jedynie rodzaj niezgodnej z twoją energii, którą pochłania cię i niszczy.

Każdy niezgodny moralnie z tobą człowiek będzie dla Ciebie jadowity, niezgodny moralnie kolektyw będzie jadowitym środowiskiem.

Jestem niezgodny z powszechnym dziś u ludzi systemem zasad moralnych.  Gardzę współczesną kulturą.

Mam już jednego ojca i więcej ojców nie potrzebuję.
Nie pogodzę się z rzeczywistością. Zmienię ją na swój wzór albo próbując tego po prostu przemine.

Rozumiem, że podjąłeś już decyzję. Skoro wolisz być przegranym niż zwycięzcą, to nie mam Tobie nic wiecej do powiedzenia.
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz
krystkon napisał(a): Jakież MOCE miał Jezus?
Masz na myśli chyba moc zarażenia innych wlasnymi emocjami.
Liczę, że nie masz na myśli mocy ożywienia rozkladajacych się już ciał słowami - wstań i idź? 

Z drugiej strony wszystkie znane nam zmiany fizyczne są odwracanie przy użyciu odpowiednio dużej energii. Myślę że przy odpowiedniej energii dałoby się nawet odwrócić proces starzenia się. Może Jezus był takim ufoludkiem co to potrafił sterować dużymi energiami i zaingerowal, bo przewidział, że bez ingerencji wszystko się spieprzy jak na zainfekowanej wirusem plantacji.

Tu akurat chodzi o możliwość zamiany wody w wino. Ciało ożywiał wypowiadając słowa, ale przypuszczam że nie obyło się bez ingerencji w materię ciała. Tyle że działo się to poza wzrokiem obserwatorów, którzy pozostali nieświadomi.

Co do dużej energii to nie znam tematu. Panowanie nad biologią powinno się raczej odbywać metodami znanymi z biologii, genetyki, ewentualnie nanotechnologii (ostatnio testuje się takie sposoby walki z nowotworami). Jeżeli iść w SF to można by to osiągnąć dzięki fizyce i informatyce (skanowanie i drukowanie... ciała Uśmiech ).
Odpowiedz
Czy ta zamiana wody w wino to sztuczka, przemiana metafizyczna czy coś innego ?
Czy to wino zawierało alkohol, czy było bezalkoholowe ? A może np. spirytus z sokiem owocowym mógł również zastąpić brakujący napój winny rozbawionego i spożywającego napoje wyskokowe towarzystwa. W miarę picia apetyt rośnie
Odpowiedz
Freeman, weźże się odezwij, napisałem dla Ciebie post, traktuję to całkiem poważnie - próba zdefiniowania Bo0ga
Odpowiedz
Yudas napisał(a): Czy ta zamiana wody w wino to sztuczka, przemiana metafizyczna czy coś innego ?
Czy to wino zawierało alkohol, czy było bezalkoholowe ? A może np. spirytus z sokiem owocowym mógł również zastąpić brakujący napój winny rozbawionego i spożywającego napoje wyskokowe towarzystwa. W miarę picia apetyt rośnie

Jezus po prostu zrobił to co mógł, a co było potrzebne. Nie wiem jak. Wino zaniesiono staroście weselnemu, który je ocenił. Podobno było pierwszej klasy, więc należy przypuszczać, że nie była to woda zaprawiona sokiem i alkoholem. Nie znam metody, aby zaprawiając wodę dało się otrzymać smak zbliżony do wina.
Odpowiedz
Jaques napisał(a):
Yudas napisał(a): Czy ta zamiana wody w wino to sztuczka, przemiana metafizyczna czy coś innego ?
Czy to wino zawierało alkohol, czy było bezalkoholowe ? A może np. spirytus z sokiem owocowym mógł również zastąpić brakujący napój winny rozbawionego i spożywającego napoje wyskokowe towarzystwa. W miarę picia apetyt rośnie

Jezus po prostu zrobił to co mógł, a co było potrzebne. Nie wiem jak. Wino zaniesiono staroście weselnemu, który je ocenił. Podobno było pierwszej klasy, więc należy przypuszczać, że nie była to woda zaprawiona sokiem i alkoholem. Nie znam metody, aby zaprawiając wodę dało się otrzymać smak zbliżony do wina.

Bo może to była taka merytoryczna zamiana wody w wino, gdzie wszyscy pijac wodę zgodzili się że sobą , że l to najlepsze wino, tylko później chciwe cwaniaki pragnący zmanipulować latwowierna biedote przerobili tę metaforęw cud?

Zastanawiam się w ogóle o co w tym cudzie chodzi, dlaczego to takie ważne, aby Jezus był cudotworca?

Czy w tym chodzi o MOC?
A konkretnie o te same moce, które pokazują w Star Wars albo w filmach o superbohaterach?
Odpowiedz
Niektórzy ludzie odróżniają metafory od nie metafory, a niektórzy nie. Dodatkową komplikacją jest to, że niektóre działania Jezusa były metaforami poprzez czyny. Np. rozmnożenie chleba - z jednej strony miało charakter praktyczny, ale z naszej perspektywy widzimy, że to również gest symboliczny. Takie - dwie pieczenie na jednym ogniu

Może i zamiana w wino ma cechy metafory? Czemu nie. Ale opis dotyczy rzeczywistego zdarzenia.

Cuda są wyjątkowe dla ludzi, a zwykłe dla Jezusa. Jezus ma możliwość coś zrobić i to robi. Może uleczyć, to leczy. W pewnym momencie mówi, że wszystko otrzymuje od Ojca. Przypuszczam, że wystarczy że poprosi o coś Ojca w myślach i otrzymuje to, czego potrzebuje.

A więc raczej nie to co moc Jody Duży uśmiech
Odpowiedz
Jaques napisał(a): Cuda są wyjątkowe dla ludzi, a zwykłe dla Jezusa. Jezus ma możliwość coś zrobić i to robi. Może uleczyć, to leczy.

A więc raczej nie to co moc Jody Duży uśmiech

Fajnie unikasz określenia, że Jezus czegoś chce i sprytnie używasz określenia - może.

Nie podejmujesz, też sprytnie, tematu po co Jezus powoduje zdarzenia niemożliwe, tzw. cuda.

Po co Jezus czyni cuda? Bez sensu?

Bo może po to czyni cuda, żeby dowieść swojej mocy, a dowodzi jej żeby wyrazić moc, której wszyscy muszą się poddać?

Co ty na to, że kościół posłużył się historyjkami o cudach, żeby wzbudzić w prostych ludziach strach i po poprzez strach zyskać ich pokorę?

Ja dla przykładu pamiętam jak w mojej młodości anegdoty stawały się prawdziwymi historiami. Tak to przebiegało, że ktoś wymyślał pewną zabawną sytuację i opowiadał, wyobraź sobie, że ktoś ......., drugi, któremu historia przypadła do gustu opowiedział trzeciemu, że pierwszy wymyślił ...., czwarty już twierdził, że pierwszemu się to przytrafiło, a piąty z kolei przysięgał, że to prawda. Takie rzeczy działy się w ciągu 2 tygodni pośród kilku znajomych, więc co dopiero może wydarzyć się przez lat tysiące pośród milionów, żeby nie powiedzieć miliardów, które przeminęły????

Wyobraźmy sobie dla jaj Boga bez mocy superbohaterów i mutantów.
Jaką wartość miałby Bóg dla ludzi, który nie może osądzić i ukarać winnych?
Najpewniej żadną.
Odpowiedz
A dlaczego strach a nie podziw, a także po to by dać im jasne przesłanie, że istnieje ktoś potężny, zarówno mogący, jak i chcący im pomóc?
Natomiast pokora przychodzi ze zrozumienia kim jestem i jak bardzo ograniczone są moje możliwości.
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz
Cytat:Po co Jezus czyni cuda?

W Kanie wino się skończyło. Ktoś to powiedział matce Jezusa, a ona jemu. Jezus odparł, że nic mu do tego. Ponieważ jednak to wino było potrzebne, więc w końcu się zgodził jakoś temu zaradzić. Po co uzupełnił wino? Po to żeby goście się napili.

Przy innych cudach pamiętam, że szedł drogą i zobaczył chorego. Ulitował się nad nim. Po co go uleczył? Po to, żeby człowiek był zdrowy i nie cierpiał.

Kiedy rozmnażał chleby, ludzie byli głodni. Zrobił to po to, aby się najedli. A przy rozumieniu symbolicznym rozmnożenia, po to, aby dać przyszłym ludziom nadzieję.


Cytat:Bo może po to czyni cuda, żeby dowieść swojej mocy, a dowodzi jej żeby wyrazić moc, której wszyscy muszą się poddać?


Kiedy faryzeusze oczekiwali cudu, Jezus powiedział, że nie będzie im pokazywał żadnych cudów, oprócz znaku Jonasza. Gdyby chciał dowodzić mocy, mógłby zrobić dużo więcej cudów na pokaz. A jednak tak się nie stało.

Znak Jonasza to śmierć na trzy dni. Też można pytać "po co?". Po to, aby pokazać że człowiek może przezwyciężyć śmierć.

O poddawaniu się Jezusowi nic nie kojarzę. Była tak scena, gdy Jezus myje nogi uczniom, żeby pokazać im że się nie wywyższa nad ludzi.



Cytat:Co ty na to, że kościół posłużył się historyjkami o cudach, żeby wzbudzić w prostych ludziach strach i po poprzez strach zyskać ich pokorę?

(...) co dopiero może wydarzyć się przez lat tysiące pośród milionów, żeby nie powiedzieć miliardów, które przeminęły????


Gdyby Ewangelie były zmieniane cały czas aż do dziś, to minęłyby tysiące lat. Ale ich postać ustaliła się na wczesnym etapie. Gdyby patrzeć na daty spisania byłoby od 100 do max 400 lat na modyfikacje. To też sporo czasu, ale nie tysiące.

Czy historyjki o cudach miałyby wzbudzić strach i pokorę? W prostych ludziach wiele rzeczy wzbudza strach i pokorę. Te cuda nie są straszne, ale imponujące. Na przykład chodzenie po wodzie i rozkazywanie pogodzie. Chyba dobrze, że ludzie czują respekt przed kimś kto to może zrobić. To pokazuje że prości ludzie są rozsądni.

Czy kościół posłużył się historyjkami? No w sensie, że Kościół je wymyślił? Rozmawiam o tym z Dragulą i pytam jak? Jeżeli widzisz możliwość uzasadnienia kto, kiedy, w jakich okolicznościach mógłby to zrobić to napisz. Nie chodzi o dowody, ale żeby pokazać że to teoretycznie możliwe.

Cytat:Wyobraźmy sobie dla jaj Boga bez mocy superbohaterów i mutantów.
Jaką wartość miałby Bóg dla ludzi, który nie może osądzić i ukarać winnych?
Najpewniej żadną.

Nie musimy dla jaj. Jezus nie używa mocy superbohaterów. Kiedy idą go aresztować mówi, że mógłby ściągnąć obrońców z nieba, ale tego nie robi. Skoro tak, to mógłby ich ściągnąć w dowolnym momencie, aby siłą narzucić swoją wolę. Nie robi tego.

Czy Jezus sądzi i karze winnych? Na krzyżu obok niego wisiał człowiek, który popełnił zbrodnię. Czy Jezus go osądza? Czy mówi: popełniłeś zbrodnię i poniesiesz dodatkową karę w życiu pośmiertnym? Nie, Jezus mówi, że jeszcze tego dnia spotkają się w niebie.

W ogóle siłą chrześcijaństwa nie jest strach i pokora, ale miłość do ludzi. Gdyby odjąć tę ideę, a dodać masę cudów i strachów, to członków takiego wyznania byłaby garstka w starożytności i zero dzisiaj.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości