To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wiedźmin Bagińskiego
kmat napisał(a): Tak mnie naszło. Oglądam jednocześnie Wiedźmina od Netflixa i Koło Czasu od Amazona. Oryginały książkowe bardzo różne. Ale adaptacje ogląda się zadziwiająco podobnie.

Zacząłem Koło Czasu, bo o tej serii krążą legendy a nie miałem okazji przeczytać. I tak jak w przypadku Wiedźmina, wszystko wskazuje na to, że robią z tego Miecz Prawdy. Czyli operę mydlaną w anturażu magii i mieczy. Do bólu nijakie. W Wieśku pokładam jeszcze nadzieję. Koniunkcja sfer i to latanie po Multiwersum były banalne i oklepane. Może uda się coś z tego wyciągnąć. Koło Czasu zaś w formie serialu odstrecza od lektury. Strasznie nijakie.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Tomasz Bagiński udzielił wywiadu dla kanału Imponderabilia. Wywiad nie jest najświeższy, ale padają w nim co najmniej dziwne stwierdzenia (o wywiadzie można przeczytać tutaj). Kontrowersje wzbudził głównie ten fragment:
Cytat:Widownia się zmienia. Wszystko się zmienia. Widzę bardzo duże przyśpieszenie procesów, które opisywał Jacek Dukaj w książce "Po piśmie". Gdzie (jest) odrywanie się od ciągów przyczynowo-skutkowych, odrywanie się od narracji liniowej, odrywanie się od narracji typowo książkowej. Jak się patrzy na to, kto ogląda seriale, to im młodsi widzowie, tym logika intrygi jest mniej istotna.

Pytanie: A co jest istotniejsze?

Czyste emocje. Goły miks emocjonalny, bo to są już ludzie wychowani na TikToku, na YouTube, którzy sobie skaczą z jednego filmiku na drugi.
Wywracanie oczami Czy tak jest? Bez logiki intrygi, bez spójności świata i bohaterów nie ma satysfakcjonujących rozwiązań, nie ma sprawnych setupów i payoffów, nie ma stawek. Nie ma niczego. Szokująca wypowiedź, ale przynajmniej tłumaczy dlaczego sezon 2 jest, jaki jest. I jeszcze to oklepane narzekanie na młodzież. Może i tak jest, że mniej doświadczona widownia nie docenia aż tak spójności w historii, ale z całą pewnością rażący brak spójności zacznie, być może z niewysłowionych powodów, uwierać. Oceny na agragatorach recenzji (widowni) to w sumie potwierdzają. Gra o tron, do której każda produkcja fantasy jest teraz porównywana, nigdy by popularna się nie stała bez żelaznej konsekwentności w pierwszych czterech sezonach. Późniejsze sezony, zwłaszcza 7 i 8, zostały już zjechane, chociaż budżet był większy, emocjonalnych momentów i spreparowanych konfliktów więcej, itd. Bez wewnętrznej logiki, która wszystko spina, nie ma to jednak znaczenia.
Odpowiedz
Znaczenie ma hajs, a ten się zgadza, zaś im bardziej emocjonalno-prymitywny przekaz tym próg wejścia niższy a zasięg większy.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Gawain napisał(a): Zacząłem Koło Czasu, bo o tej serii krążą legendy a nie miałem okazji przeczytać. I tak jak w przypadku Wiedźmina, wszystko wskazuje na to, że robią z tego Miecz Prawdy. Czyli operę mydlaną w anturażu magii i mieczy. Do bólu nijakie. W Wieśku pokładam jeszcze nadzieję. Koniunkcja sfer i to latanie po Multiwersum były banalne i oklepane. Może uda się coś z tego wyciągnąć. Koło Czasu zaś w formie serialu odstrecza od lektury. Strasznie nijakie.
Miecza nie oglądałem, ale na pewno Wieśka i Koło mocno czuć Shannarą. Po prawdzie łatwo pomyśleć że ogląda się w kółko jeden serial.
Co do Wieśka nadziei wielkiej nie mam. Widać, że mamy serial "na motywach", a showrunnerka tak sobie to ogarnia. Brakuje temu jakiejś wewnętrznej logiki. Jeszcze inny problem - Sapkowski jest dobry w krótkiej formie. Tam gdzie liczą się postaci, relacje, humor, gra na emocjach. Ale długa forma wymaga już jakiegoś światotworzenia, metaplotu itp. U AS to jest kiepskie, świat jest mocno niedopracowany, a fabuła dąży właściwie donikąd. Tymczasem w serialu poprawianie tego, co poprawić trzeba idzie kiepsko, ale zawalono to co było dobre. Nawet Szczerbic uniknął w dużym stopniu tego ostatniego błędu.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
żeniec napisał(a): Wywracanie oczami Czy tak jest? Bez logiki intrygi, bez spójności świata i bohaterów nie ma satysfakcjonujących rozwiązań, nie ma sprawnych setupów i payoffów, nie ma stawek. Nie ma niczego. Szokująca wypowiedź, ale przynajmniej tłumaczy dlaczego sezon 2 jest, jaki jest. 
No nie tłumaczy ponieważ wypowiedź Bagińskiego jest wyjęta z kontekstu i nie dotyczy drugiego sezonu Wiedźmina. Po drugie nie ma tam mowy o braku logiki, intrygi, spójności świata etc, tylko o tym, co jest bardziej istotne. Czyli trochę mniej sensu a trochę więcej emocji. Poza tym takie seriale jak Twin Peaks czy Lost raczej nie wybiły się na żelaznej konsekwentności. Przecież nikt do dzisiaj nie rozumie o co tak na prawdę chodziło w ZagubionychUśmiech 
Cytat:Gra o tron, do której każda produkcja fantasy jest teraz porównywana, nigdy by popularna się nie stała bez żelaznej konsekwentności w pierwszych czterech sezonach. Późniejsze sezony, zwłaszcza 7 i 8, zostały już zjechane, chociaż budżet był większy, emocjonalnych momentów i spreparowanych konfliktów więcej, itd. 

Jest dokładnie odwrotnie. Sezon pierwszy Gry o Tron (najbardziej wierny książce i chyba najlepszy) był najmniej popularny. Z biegiem czasu, w zasadzie już od drugiego sezonu twórcy odchodzili od oryginału a popularność rosła z każdym kolejnym, włącznie z ósmym. Większy budżet, więcej emocjonalnych momentów, więcej szokujących zagrywek, mniej logiki i duże zmiany a mimo to serial stał się zjawiskiem kulturowym na skalę światową.
Odpowiedz
Osiris napisał(a): No nie tłumaczy ponieważ wypowiedź Bagińskiego jest wyjęta z kontekstu i nie dotyczy drugiego sezonu Wiedźmina.
Nie musi mówić wprost o Wiedźminie, by dotyczyło Wiedźmina. Jest producentem, czy nie jest producentem?

Osiris napisał(a): Po drugie nie ma tam mowy o braku logiki, intrygi, spójności świata etc, tylko o tym, co jest bardziej istotne. Czyli trochę mniej sensu a trochę więcej emocji.
"Czyste emocje" i "goły miks emocjonalny" nie brzmi jak "trochę".

Osiris napisał(a): Poza tym takie seriale jak Twin Peaks czy Lost raczej nie wybiły się na żelaznej konsekwentności. Przecież nikt do dzisiaj nie rozumie o co tak na prawdę chodziło w ZagubionychUśmiech 
Czy któryś z tych seriali chociaż próbuje być "dramatem politycznym"?

Z Lost, to nikt nie rozumie o co chodziło, włącznie z showrunnerem, który jest znany z tego, że lubi mystery boxy, o których sam nie wie, co jest w środku. Ofiarą tego podejścia był też zresztą reboot Gwiezdnych Wojen, gdzie JJ Abrams niby coś posiał, ale tak naprawdę nie było czego zbierać.

Osiris napisał(a): Jest dokładnie odwrotnie. Sezon pierwszy Gry o Tron (najbardziej wierny książce i chyba najlepszy) był najmniej popularny. Z biegiem czasu, w zasadzie już od drugiego sezonu twórcy odchodzili od oryginału a popularność rosła z każdym kolejnym, włącznie z ósmym. Większy budżet, więcej emocjonalnych momentów, więcej szokujących zagrywek, mniej logiki i duże zmiany a mimo to serial stał się zjawiskiem kulturowym na skalę światową.
Gdyby nie żelazna konsekwencja, to nigdy by nie urósł. Z początku nie był popularny, ale przez word of mouth się rozniosło, że nie są to kolejne "Przygody Herkulesa". Potem już szedł z impetem, bo trudno nie obejrzeć do końca serii, jeśli obejrzało się ponad 4 sezony. Recenzje zresztą potwierdzają, najlepsze miał bodajże 3 czy 4 sezon, a potem było gorzej, aż wreszcie sezon 8 podzielił fanbase na pół. Do tego nikt już o Grze o tron nie rozmawia, bo marne zakończenia zabiło doszczętnie rewatchability. Podobnie zresztą jest ze wspomnianym Lost.
Odpowiedz
Lost poległ właśnie pod ciężarem tych zagadek. Sukces miał charakter wybuchu supernowej - mocny pik popularności, a potem totalny zjazd i rzesza fanów z wielkim wtf na twarzach. Po prawdzie boję się że z Wieśkiem może być podobnie. Jakieś monolity, jakaś nowa koniunkcja - a przecież nikt chyba nie ma złudzeń, że scenarzyści piszą to na kolanie.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
kmat napisał(a): [quote='Gawain' pid='758683' dateline='1640715633']

Miecza nie oglądałem, ale na pewno Wieśka i Koło mocno czuć Shannarą.

To to samo.

Cytat:Co do Wieśka nadziei wielkiej nie mam. Widać, że mamy serial "na motywach", a showrunnerka tak sobie to ogarnia. Brakuje temu jakiejś wewnętrznej logiki. Jeszcze inny problem - Sapkowski jest dobry w krótkiej formie. Tam gdzie liczą się postaci, relacje, humor, gra na emocjach. Ale długa forma wymaga już jakiegoś światotworzenia, metaplotu itp. U AS to jest kiepskie, świat jest mocno niedopracowany, a fabuła dąży właściwie donikąd.

Ja się jeszcze łudzę. Mimo wszystko próbują coś zrobić z tym dryfem w stronę finału GoT. No i Heniek czuwa nad tym, żeby showrunnerka nie odpływała w siódme nieba poprawności politycznej tylko trzymała się Sapka.

Cytat:Tymczasem w serialu poprawianie tego, co poprawić trzeba idzie kiepsko, ale zawalono to co było dobre. Nawet Szczerbic uniknął w dużym stopniu tego ostatniego błędu.

Bo Szczerbic nie miał ambicji umoralniania najmłodszego widza. A ja wierzę, że po falach hejtu za brak słowiańskości i logiki wejdą w końcu na porządne, utarte trakty. Są questy, jest kanwa wystarczy to sprzągnąć. A że w serialu jest magia, są przepowiednie no to trudno nie będzie. Po tym jak wyszli naprzeciw fanom gier i po zjechaniu za brak logiki, będą musieli być bardziej książkowi, a przy tym mogą odbiec od biedafinału, bo mają jak. Co więcej jest miejsce na spinoffy i pobocza.
Sebastian Flak
Odpowiedz
żeniec napisał(a): Błędy, które powinny być katastrofalne w skutkach nie mają konsekwencji. Francesce odwidziało się dotrzymać swojej części umowy z Fringillą po tym, jak urodziła dziecko? Spoko, brak konsekwencji (przynajmniej ze strony Fringilli). Dara rezygnuje jednostronnie ze współpracy z redańskim mistrzem szpiegów i przyznaje się do szpiegowania Francesce? No biggie.
O to to. Dla mnie to było strasznie niepoważne i wręcz dziecinne. Rozumiem, że elfom przesunęły się priorytety, ale przecież dalej są uchodźcami w kontrolowanym przez Nilfgaard mieście. Czego Francesca tutaj oczekuje?

Cytat:padają jak redshirty z GoT w walce z dwoma bazyliszkami.
To i jeszcze ta, od strony moralnej, kretyńska asymetria między reakcją w przypadku Eskela, a tą w przypadku Ciri.

No i samo uzdrowienie Ciri jest jakieś z dupy. Yennefer przygotowuje jakiś magiczny kamień, pichci jakąś miksturę. Jaskier rzuca tymże kamieniem dramatycznie, a potem nagle wątek jakoś się urywa. Nie wiadomo, co ten kamień i co ta mikstura miały zrobić i czemu nie zadziałały. Nagle się okazuje, że tak naprawdę, to Yennefer ma sobie żyły podciąć i to uratuje Ciri (rozwiązanie, które nijak nie było fabularnie przygotowane).

Cytat:Nilfgaardczyków jak na koniach wyjeżdżają przez bramę miasta -> walka przy dziurze po monolicie, wszystko na przestrzeni kilku sekund Duży uśmiech
A po wyrżnięciu grupy przez głównych bohaterów, ci ostatni mają czas, by sobie w spokoju pogadać. Z Cintry nikt więcej już nie wyjeżdża, bo po co.
Cytat:- Bezsensowne konflikty-zapychacze jak np. z Yeneffer w Aretuzie (miała osobiście ściąć Cahira by udowodnić tym... coś?)
Dodatkowo — Yennefer, która wsławiła się w walce z Nilfgaardem musi coś tam udawadniać, bo była jeńcem i może przeszła na stronę wroga. Z kolei Fringilla zdaje się w jednym momencie liczyć na przywrócenie do łask, mimo że aktywnie walczyła po stronie wroga.

kmat napisał(a): Lost poległ właśnie pod ciężarem tych zagadek. Sukces miał charakter wybuchu supernowej - mocny pik popularności, a potem totalny zjazd i rzesza fanów z wielkim wtf na twarzach. Po prawdzie boję się że z Wieśkiem może być podobnie. Jakieś monolity, jakaś nowa koniunkcja - a przecież nikt chyba nie ma złudzeń, że scenarzyści piszą to na kolanie.
Mam wrażenie, że to jest taka strategia robienia seriali. Należy nawciskać zagadek, żeby było zagadkowo; należy nawciskać wątków, żeby była epicka skala. Wtedy widz się wciągnie. A planów na rozwiązanie tychże zagadek i konkluzji tych wątków mieć nie trzeba, bo to się przecież napisze w ostatnim sezonie. A że potem rozwiązania zagadek są z dupy? Albo w ogóle się zapomni o jakimś wątku i nie będzie żadnego rozwiązania? Co to szkodzi, jak serial i tak już się skończył. Widzieliśmy to w Lost, widzieliśmy w Battlestar Galactica, widzieliśmy w GoT. I pewnie w Wieśku też zobaczymy — wszystko na to wskazuje.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
Gawain napisał(a): No i Heniek czuwa nad tym, żeby showrunnerka nie odpływała w siódme nieba poprawności politycznej tylko trzymała się Sapka.
Nie sądzę, żeby politpop był największym problemem. To była przypadłość, która mocno zaszkodziła Dr Who (gdzieś tak od momentu, gdy protagoniście wyrosły cycki). Tu głównym problemem jest generyczna pulpa i pisanie scenariuszy na kolanie. Ci showrunnerzy i scenarzyści w kółko tworzą ten sam, dość badziewny produkt. Coś jak Pasikowski - jak widziałeś Psy to widziałeś wszystko.
Gawain napisał(a): Bo Szczerbic nie miał ambicji umoralniania najmłodszego widza.
Hirszowa, czy jak jej tam też nie ma. Przecież wyrywanie jajników przez kanał rodny, czy rzeź niewiniątek to ani umoralniające, ani dla najmłodszych. Za niedługo Ciri jako nastolatka zacznie pewnie jak Shannarze czy Kole Czasu seks nastolatków uprawiać, przy czym zgodnie z kanonem gatunku będzie to czynność mocno mechaniczna, zwyczajna niczym podstawowe potrzeby fizjologiczne i niezbyt angażująca emocjonalnie.
Gawain napisał(a): A ja wierzę, że po falach hejtu za brak słowiańskości i logiki wejdą w końcu na porządne, utarte trakty. Są questy, jest kanwa wystarczy to sprzągnąć.
A oni to w ogóle umieją? To są ludzie od budowy efektownych widowisk, które mają przynieść szybki dochód, nie spójnych, wciągających opowieści, które zostaną z widzem na dłużej. To wręcz może zaszkodzić firmie, wystarczy przypomnieć problemy, jakie miał Microsoft ze zbyt dobrym XP-kiem, który zablokował spory segment rynku i ograniczył sprzedaż nowszych Windowsów.
Gawain napisał(a): a przy tym mogą odbiec od biedafinału
Boję się, że akurat biedafinał zostanie. Jest taki.. niewymagający. Idealnie pasuje do produkcji typu Lost czy Battlestar Galactika Duży uśmiech

zefciu napisał(a): Mam wrażenie, że to jest taka strategia robienia seriali. Należy nawciskać zagadek, żeby było zagadkowo; należy nawciskać wątków, żeby była epicka skala. Wtedy widz się wciągnie. A planów na rozwiązanie tychże zagadek i konkluzji tych wątków mieć nie trzeba, bo to się przecież napisze w ostatnim sezonie.
Po co robić ostatni sezon jak można dać cancela. Mi to ogólnie wygląda tak - należy zrobić taki serial, który zrobi furorę, na którzy wszyscy się rzucą, a jak zarobi swoje to wszyscy zapomną. Żadnych franczyz, żadnych kubeczków, żadnych protagonistów w kinder-niespodziankach. Umysł widza ma pozostać czysty, gotowy na nowy produkt. Widz ma oglądać nowy serial o ufokach, nie wracać do starego serialu o krasnoludkach.
zefciu napisał(a): widzieliśmy w Battlestar Galactica
Tam przynajmniej klimat jakoś trzymali. Ale widać, że twórcy mieli pomysł tylko na pierwszy sezon.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
kmat napisał(a): Po co robić ostatni sezon jak można dać cancela.
A to już w ogóle jest smutne, że czasem autorzy mają pomysł, ale nie mogą go pokazać. Z kolei inni nie mają, ale pozwala im się zrobić nawet gówniane zakończenie.

Cytat:Mi to ogólnie wygląda tak - należy zrobić taki serial, który zrobi furorę, na którzy wszyscy się rzucą, a jak zarobi swoje to wszyscy zapomną. Żadnych franczyz, żadnych kubeczków, żadnych protagonistów w kinder-niespodziankach. Umysł widza ma pozostać czysty, gotowy na nowy produkt. Widz ma oglądać nowy serial o ufokach, nie wracać do starego serialu o krasnoludkach.
No tak. Ale w końcu ludzie zaczną się wkurzać. Jak widzę nowy, epicki serial, który ma wiele wątków, tajemnic itp. to chcę ufać showrunnerowi, że będzie to umiał sensownie doprowadzić do końca. Po Grze o Tron czułem się zwyczajnie oszukany.
Cytat:Tam przynajmniej klimat jakoś trzymali. Ale widać, że twórcy mieli pomysł tylko na pierwszy sezon.
Klimat trzymali, ale:
Spoiler!
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
zefciu napisał(a): A to już w ogóle jest smutne, że czasem autorzy mają pomysł, ale nie mogą go pokazać.
Czasami to może i lepiej. Był taki serial Ziemia 2. Pierwsza seria niezła. Po przedstawieniu przez twórców pomysłu na drugą fani i producenci zgodnie uznali, że czas kończyć.
zefciu napisał(a): Z kolei inni nie mają, ale pozwala im się zrobić nawet gówniane zakończenie.
Podejrzewam, że to zależy od aktualnego stanu skarbonki.
zefciu napisał(a): Ale w końcu ludzie zaczną się wkurzać.
I co zrobią? Był taki serial Babylon 5. Cud miód moim zdaniem, pomyślany od początku do końca. Kariery nie zrobił.
zefciu napisał(a): Po Grze o Tron czułem się zwyczajnie oszukany.
Ja tylko zawiedziony.
zefciu napisał(a): Spoiler!
A to niestety konsekwencja pisania na kolanie. Ogólna koncepcja była rewelacyjna, ale po prostu twórców przerosła. Swoją drogą to nie była pierwsza BG tylko jakiś reboot. Ciekawe jak to w oryginale rozwiązali.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
Tymczasem wyszło Blood Origin. Wrażenia.. jest lepiej i gorzej. Generalnie jest to taki do bólu oklepany generyk. Sfilmowana przygoda do dedeków. Czemu lepiej. Bo twórcy nie silili się na oryginalność. Nikt nikomu jajników przez kanał rodny nie wyrywał. Czemu gorzej - bo oryginalnego wiedźmina to w tym już za grosz nie było.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
Czym są dedeki? Huh "Gugl" ni wi mi.
Odpowiedz
Dungeons an Dragons. Najbardziej generyczny RPG.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
kmat napisał(a): Dungeons an Dragons. Najbardziej generyczny RPG.

Spoko. Mój przyjaciel mi w czasach liceum proponował, żebym się nauczył w takie rzeczy grać, bo chciał, żebym został "mistrzem gry".
Odpowiedz
kmat napisał(a): Tymczasem wyszło Blood Origin. Wrażenia.. jest lepiej i gorzej. Generalnie jest to taki do bólu oklepany generyk. Sfilmowana przygoda do dedeków. Czemu lepiej. Bo twórcy nie silili się na oryginalność. Nikt nikomu jajników przez kanał rodny nie wyrywał. Czemu gorzej - bo oryginalnego wiedźmina to w tym już za grosz nie było.
Powiem tak: było to tak genialne, że z wrażenia, po obejrzeniu pierwszego odcinka przeskoczyłem od razu do ostatniegoDuży uśmiech
Twórcy chyba po części inspirowali się Grą o Tron i postanowili ulepszyć niektóre elementy: mamy na przykład scenę podobną do Czerwonego Wesela ale rolę egzekutora pełni latający karaluch (który jest upgradem smoków). Cesarzową, tak jak Daenerys, opanowuje żądza władzy i podobnie ginie od sztyletu w sali tronowej (tragiczna scena, prawie się popłakałem). Jest brutalnie, giną kluczowe postaci, jest dużo krwi i dużo "fucków" (tych ostatnich na pewno więcej niż w GoT). No i mamy nie jedną, a dwie komety na niebie. Tylko jeden minus - za mało cycków. W skrócie - jest lepiej od GoT - ocena 10/10 Duży uśmiech

Dwa pytania mam: czy straciłem coś w odcinkach 2 i 3 oraz dlaczego pierwszy wiedźmin jest elfem?
Odpowiedz
Osiris napisał(a): Twórcy chyba po części inspirowali się Grą o Tron
Plus za pomysł, minus za sprzęt.
Osiris napisał(a): Dwa pytania mam: czy straciłem coś w odcinkach 2 i 3
Niezbyt.
Osiris napisał(a): oraz dlaczego pierwszy wiedźmin jest elfem?
Bo było 6/7 szans na wiedźmina elfa i 1/7 szansy na wiedżmina krasnoludkę. Choć w sumie to nie wiedźmin, tylko kryzysowy Hulk.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
Wszystko przez sukces komercyjny pierwszego sezonu Wiedźmina. Twórcy dostali wtedy wolną rękę i efekty niestety widać. Dla porównania obejrzałem sobie wczoraj odcinek serialowego Herkulesa i był lepszy moim zdaniem.
Odpowiedz
Osiris napisał(a): Dla porównania obejrzałem sobie wczoraj odcinek serialowego Herkulesa i był lepszy moim zdaniem.
Poprzeczka nie była zbyt wygórowana..
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości