Kontestator napisał(a): I co w tym dziwnego? Chyba nigdy nie uczestniczyłeś w dyskusjach fanów Władcy Pierścieni czy Wiedźmina.
No tak, ale rzecz w tym, że ateiści wcale nie są fanami "sagi o Jhwh". Większość nawet nie przeczytała, a ci, co czytają, to tylko po to, aby znaleźć jakieś nieścisłości i błędy. A trudno mi sobie wyobrazić kogoś, kto czyta "Władcę pierścieni" tylko po to, aby udowodnić, że elfy balrogi nie istnieją, i w ogóle to książka dla debili.
Ja akurat należę do tych ateistów, którym "saga o Jhwh" całkiem się podoba, a sam główny bohater dla mnie jest jednoznacznie pozytywny. To, że czasem robi jakieś świństwo, dodaje mu tylko autentyczności, bo opowieści o ideałach są porażająco nudne. Jak w każdej porządnej sadze, bohater zaczyna jako nikt ważny, ot, bóg jak bóg, i to z takich małych i bidnych, gdzie mu tam do bogów Egiptu i Babilonu, on ma tylko parę klanów pustynnych rabusiów i zachowuje się odpowiednio do swego stanowiska. Większość początkowych ksiąg to opisy walki z jego rywalem Baalem i spółką. Ale wraz z rozwojem akcji, mimo zwycięstwa Jhwh traci swój lud i dochodzi do tego, o co tak naprawdę w bogowaniu chodzi, i poprzez osobiste poświęcenie zdobywa moc większą niż jakikolwiek "bóg wojujący". No naprawdę, biorąc pod uwagę wiek, to układa się w niezłą opowieść.