kmat napisał(a): O czym jest ten temat? Biblia jakiś kontakt z rzeczywistością historyczną załapała gdzieś w okolicy połowy ksiąg królewskich. Dyskusja o moralności Jahwego topiącego ludzi ma tyle sensu, co dyskusja o moralności Zeusa gwałcącego Niobe.
A znasz kogoś, kto uważa Zeusa za wszechmocnego, wszechobecnego i wszechwiedzącego Boga? Za transcendentny Absolut, wzór miłosierdzia i istotę moralnie doskonałą, która jednocześnie moralność konstytuuje w ogóle? Moim zdaniem ten wątek jest w dużej mierze o dychotomii chrześcijańskiego Boga, wynikającej z niej schizofrenii jego wyznawców (stanowiących jednak najliczniejszą taką grupę na świecie) i o tym, jak radzą sobie oni z tym - moim zdaniem zdecydowanie problematycznym - sklejeniem myśli żydowskich nomadów i greckich filozofów.
ZaKotem napisał(a): W każdym, jaki znam. Jaka jest alternatywa do bycia utopionym w potopie? Śmierć w wyniku zabójstwa, z głodu, z powodu niewydolności żywotnych organów... sporo możliwości, ale na jakiej zasadzie przyjmujesz, że utopienie jest gorsze od większości z nich? Mówiąc krótko, nie bardzo widzę, pod jakim względem mieszkańcy świata rządzonego przez spuszczającego potop Jhwh mają się gorzej od mieszkańców świata bezbożnego, w którym ja żyję.
No ale jednak śmierć przez utopienie i spędzenie ostatnich chwil życia w walce o przetrwanie, jednocześnie czując na sobie gniew jedynego Boga i strach przed tym, co może ich spotkać po śmierci (fakt zalania ich za grzeszność i moralne zepsucie raczej świetlanej przyszłości im nie wróżył) do najprzyjemniejszych sposobów na pożegnanie się z tym światem nie należy. Podobnie jak np. rozszarpanie przez niedźwiedzie. Rozumiem co masz na myśli, ale czy gdyby nikt z tego powodu nie uznał uszczerbku na psychice, to nie miałbyś żadnego problemu z tym, aby w taki sposób również zakończyło się twoje życie (nawet w tym momencie), bo i tak kiedyś umrzesz w wypadku samochodowym albo na starość w konwulsjach i będąc niespełna władz umysłowych?