Liczba postów: 116
Liczba wątków: 3
Dołączył: 04.2018
Reputacja:
2
Płeć: mężczyzna
ErgoProxy napisał(a): Być może szukasz czegoś, co się dezintegracja pozytywna nazywa.
Całkiem interesująca uwaga. Muszę się w zagłębić w ten temat, bo po powierzchownym jego przeglądzie jestem mocno zaintrygowany.
Sofeicz napisał(a): Tutaj nie metaforę raka trzeba nadłożyć, ale to co sam Fryc wyłożył:
Otóż to! Ten cytat trafia w sedno sprawy. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo teraz jeszcze trzeba to przełożyć na ludzkie.
Sofeicz napisał(a): Nicze to, Nicze tamto.
A co powiecie o Faustynie, bo obecność tej prostej dziołchy w tak wykwintnym towarzystwie jest dość zaskakujące?
Moim zdaniem swoją postawą mocno podkopała zero-jedynkowy system oceny ludzkiej moralności proponowany przez Nietzschego. Jej przypadek uczy nas, że zawsze może zdarzyć się wyjątek od reguły. Udowodniła tym samym, że zdolność człowieka do stawania się może przybierać nieoczekiwane formy. Być może ciężko jest nam ocenić potencjał tej zdolności, bo świat w którym żyjemy siłą rzeczy wprowadza nas na określone tory. Być może są jednak możliwości, o którym nam się nie śniło. Dla mnie to tylko kolejna motywacja, aby rozważać potencjalne możliwości w kształtowaniu samego siebie. W końcu ostateczny cel proponowany przez Nietzschego nie musi być tym najlepszym rozwiązaniem. Nadczłowiek był jego ideałem. Nie musi być moim ani nikogo innego.
Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, niż kłamstwa - F. Nietzsche
02.05.2018, 06:59
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.05.2018, 07:01 przez ZaKotem.)
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,161
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
Sofeicz napisał(a): Nicze to, Nicze tamto.
A co powiecie o Faustynie, bo obecność tej prostej dziołchy w tak wykwintnym towarzystwie jest dość zaskakujące?
Zestawienie jest nieprzypadkowe, jak pisał Tischner, bo oboje pisali o miłosierdziu. I Nicze, i Faustyna cierpieli z powodu choroby - bardzo zresztą możliwe, że tej samej, cyklofrenii. Zamiast jednak koncentrować się na tym cierpieniu i wzbudzać litość, koncentrowali się raczej na szczęściu, które daje druga faza dwubiegunówki. Nie przedstawiali się więc światu jako chorzy, tylko jako wariaci.
J. S. Artur napisał(a): aby rozważać potencjalne możliwości
Aż mnie cofnęło do tyłu i spadłem w dół.
Liczba postów: 2,623
Liczba wątków: 4
Dołączył: 04.2014
Reputacja:
435
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Droga Miriady Duchów (wierzący niepraktykujący)
Trzeba było spadać na ukos, to by coś z Ciebie zostało.
O Faustynie wiem mniej jeszcze, niż o Niczem. Kołaczą mi się dwa cytaty: że Bóg do niej przemawia przez cierpienie i że Jezus jej powiedział, że jest samą nędzą. Ja nie wiem, czy ona faktycznie to napisała, bo oba cytaty są zapośredniczone, ale w swoim czasie mnie to odrzuciło od niej dość skutecznie, bo słaby byłem i szukałem takich treści, co mnie nie zabiją, a wzmocnią.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Liczba postów: 116
Liczba wątków: 3
Dołączył: 04.2018
Reputacja:
2
Płeć: mężczyzna
ZaKotem napisał(a): Aż mnie cofnęło do tyłu i spadłem w dół.
Dlaczego, bo ... bo boje się spytać? XD
ErgoProxy napisał(a): Bóg do niej przemawia przez cierpienie i że Jezus jej powiedział, że jest samą nędzą. Ja nie wiem, czy ona faktycznie to napisała
Ja bym się w jej osobie nie doszukiwał prawdziwego posłannictwa Boga. Raczej dosyć niezwykłej osobowości ukształtowanej przez cierpienie i nadanie mu specyficznego znaczenia, czego ludzie zazwyczaj nie robią.
Nie powinien dziwić fakt, że jakaś część jej osobowości na pewno pogardzała swoją słabością i chorobą, co mogło przejawiać się określeniami takimi jak "samą nędzą" użytymi przez rzekomego Jezusa wobec niej, a
tak naprawdę sformułowanymi w jej cieniu personalnym. Cierpienie przyjęło dla niej formę komunikacji z Bogiem i może trochę śmiesznie to zabrzmi, ale w takim ujęciu to właśnie ona doprowadziła nietzscheańsą
maksymę - "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" do absolutnie skrajnej formy. W końcu każdy ból, który odczuwała, tylko umacniał ją w jej własnym przekonaniu i poglądach. Gdyby jej pogląd na świat był tak
materialistyczny jak Nietzschego, to do czegoś takiego nigdy by nie doszło.
Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, niż kłamstwa - F. Nietzsche
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,161
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
J. S. Artur napisał(a): ZaKotem napisał(a): Aż mnie cofnęło do tyłu i spadłem w dół.
Dlaczego, bo ... bo boje się spytać? XD
Toteż i nie odpowiem, bo jest autentycznym faktem, że masz potencjalną możliwość zrozumienia umysłowego, dlaczego mnie cofnęło do tyłu i spadłem w dół.
Cytat:Cierpienie przyjęło dla niej formę komunikacji z Bogiem i może trochę śmiesznie to zabrzmi, ale w takim ujęciu to właśnie ona doprowadziła nietzscheańsą
maksymę - "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" do absolutnie skrajnej formy. W końcu każdy ból, który odczuwała, tylko umacniał ją w jej własnym przekonaniu i poglądach. Gdyby jej pogląd na świat był tak
materialistyczny jak Nietzschego, to do czegoś takiego nigdy by nie doszło.
Wtedy być może nie miałaby wizji - bo materialistyczny światopogląd nie obejmuje objawień - tylko może wszystko odbierałaby w sposób skrzywiony - np. jako grzeszne albo, bardziej po świecku "chore i zatrute"? A tak, miała podział na "odjechany świat Jezusa" i całą resztę świata normalnych ludzi, w którym mogła funkcjonować nie krzywdząc innych i sama nie doznając krzywdy (oprócz może złośliwości bardziej przyziemnych sióstr, ale poza klasztorem raczej miałaby znacznie bardziej przerąbane).
Liczba postów: 116
Liczba wątków: 3
Dołączył: 04.2018
Reputacja:
2
Płeć: mężczyzna
ZaKotem napisał(a): Wtedy być może nie miałaby wizji - bo materialistyczny światopogląd nie obejmuje objawień - tylko może wszystko odbierałaby w sposób skrzywiony - np. jako grzeszne albo, bardziej po świecku "chore i zatrute"? A tak, miała podział na "odjechany świat Jezusa" i całą resztę świata normalnych ludzi, w którym mogła funkcjonować nie krzywdząc innych i sama nie doznając krzywdy (oprócz może złośliwości bardziej przyziemnych sióstr, ale poza klasztorem raczej miałaby znacznie bardziej przerąbane).
Mogłaby też stracić wszelką wolę życia, a jej poglądy religijne nigdy by się nie wykształciły. Ludzie często w obliczu wielkiego cierpienia wybierają ucieczkę w śmierć. W jej przypadku właśnie ten "odjechany świat Jezusa" był ucieczką od rzeczywistości, która jeszcze bonusowo emanowała na te jej resztki, których nie dało się uniknąć.
Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, niż kłamstwa - F. Nietzsche
Liczba postów: 11,576
Liczba wątków: 83
Dołączył: 03.2013
Reputacja:
856
Płeć: mężczyzna
Cytat:Tak mi się przynajmniej wydaje, bo teraz jeszcze trzeba to przełożyć na ludzkie.
Banał. Ktoś cierpliwy, nieustępliwy i uparty to metafora wielbłąda. Taki ktoś chce wypróbować ile zniesie, chce zaniku jak Fryc pisał. Lew to metafora kogoś kto nie tylko wybiera trud i się tej ścieżki trzyma, ale ktoś kto potrafi zmienić pogląd i samodzielnie wybrać nowy a dziecko to ktoś kto się wyzbył poprzednich dwóch manier i po prostu wybiera to co chce i jest mu z tym dobrze. Czerpie z zapasów woli ku mocy bezwysiłkowo.
Sofeicz napisał(a): Nicze to, Nicze tamto.
A co powiecie o Faustynie, bo obecność tej prostej dziołchy w tak wykwintnym towarzystwie jest dość zaskakujące?
W sumie to jest oczywiste. W kontekście fragmentu Nietzschego, który zacytowałem. Przecież Faustyna przeszła całą nadczłowieczą drogę prowadzona przez miłosierdzie. W niej się spełnił ideał Nietzschego. Bo wbrew temu co J.S. Artur twierdzi, Nietzsche nadał nadczłowiekowi tylko jedną cechę dążenie do sięgania do woli ku mocy. I tak w tym ideale mieści się i Faustyna i Napoleon i nie ma w tym żadnej sprzeczności, bo to są ludzie, którzy żyli tak jak wybrali.
02.05.2018, 14:21
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.05.2018, 14:22 przez Sofeicz.)
Liczba postów: 20,925
Liczba wątków: 214
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
963
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Galahad napisał(a): W sumie to jest oczywiste. W kontekście fragmentu Nietzschego, który zacytowałem. Przecież Faustyna przeszła całą nadczłowieczą drogę prowadzona przez miłosierdzie. W niej się spełnił ideał Nietzschego. Bo wbrew temu co J.S. Artur twierdzi, Nietzsche nadał nadczłowiekowi tylko jedną cechę dążenie do sięgania do woli ku mocy. I tak w tym ideale mieści się i Faustyna i Napoleon i nie ma w tym żadnej sprzeczności, bo to są ludzie, którzy żyli tak jak wybrali.
Czyli wszystko sprowadza się do zewnątrz/wewnątrzsterowalności.
Powstaje pytanie - czy Faustyna była wewnątrzsterowalna, skoro bodziec prymarny był zewnętrzny?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Liczba postów: 11,576
Liczba wątków: 83
Dołączył: 03.2013
Reputacja:
856
Płeć: mężczyzna
Sofeicz napisał(a): Czyli wszystko sprowadza się do zewnątrz/wewnątrzsterowalności.
Powstaje pytanie - czy Faustyna była wewnątrzsterowalna, skoro bodziec prymarny był zewnętrzny?
Tutaj ma chyba zastosowanie fragment ze św. Łukasza gdzie Jezus mówi, że "Królestwo Boże jest w was". Nie może być zatem mowa o bodźcu z zewnątrz.
Sebastian Flak
02.05.2018, 21:46
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.05.2018, 22:13 przez lumberjack.)
Liczba postów: 21,928
Liczba wątków: 239
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,285
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
J. S. Artur napisał(a): Słusznie. To może jego dzieła mają inspirować do jakiejkolwiek próby zmienienia się na lepsze. Tak po prostu zachęcać do autokreacji zamiast podążania za stadem? XD
A co jeśli "stado" konsekwentnie zmienia się na lepsze? Bo jak tak patrzę na moich znajomych to u wszystkich widzę tendencję do zwiększania poziomu dobrobytu, zdrowia oraz wiedzy. Znam też oczywiście z delegacji i hoteli robotniczych ludzi, którzy po pracy walną sobie zgrzewkę piwa i pójdą spać, ale czemu niby akurat takich powinno się uważać za "stado", a nie zbiór ludzi dążących ku lepszemu?
To, że my jesteśmy zajebiści a "stado" gorsze, to tylko nasza pycha.
Poza tym, traktując na poważnie moralność chrześcijańską, unikając siedmiu grzechów głównych i podążając za częścią przykazań będziesz właśnie robił to do czego chce inspirować nietzscheanizm. W sumie dwa różne światopoglądy a w ostatecznym rozrachunku, z różnych przesłanek, mogą prowadzić do bardzo zbliżonych celów.
J. S. Artur napisał(a): Choćby to żeby nie być zawistnym.
No super odkrycie. A słyszałeś może o Jezusie i miłowaniu bliźniego?
J. S. Artur napisał(a): Odrzucanie czegoś w całości tylko dla tego, że nie zgadzam się z tego częścią jest czymś czego nigdy nie chciałbym robić.
Ja tam nie odrzucam w całości, bo rzeczywiście Nietzsche jest inspirujący, ale na pewno nie nazwałbym się nietzscheanistą, bo niektóre postulaty są dla mnie nie do przyjęcia.
Nie umiałbym na przykład miłować świata. Koncepcja amor fati jest dla mnie zbyt wymagająca. Lubię ten świat, ale są w nim momenty, których nigdy w życiu nie chciałbym ponownie doświadczać nie wspominając o wiecznym replayu.
Każdy z nas doświadczył albo doświadczy cierpienia i śmierci bliskiej osoby. Nie wiem jak ty, ale ja jednak nie miłuję tego świata na tyle, by pragnąć powtórki tego typu sytuacji. Albo gdybym na przykład z przyczyn niezależnych ode mnie skończył jako warzywko z rurką wsadzoną w dziurkę od chuja - w życiu nie chciałbym powtarzać tego etapu mojego życia.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Liczba postów: 11,576
Liczba wątków: 83
Dołączył: 03.2013
Reputacja:
856
Płeć: mężczyzna
Ejejej. Koncepcja wiecznego powrotu to nie jest coś co Nicze sobie wymyślił ot, tak, tylko jest to logiczna konsekwencja istnienia świata. Skoro świat może trwać nieskończenie długo to każdy stan w nim może się wydarzyć. I to wielokrotnie. A na koniec i tak z tej formuły zrezygnował. Miało to być przypomnienie, żeby zawsze wybierać to co się chce aby było powtórzone. I nawet Fryc stwierdził, że to durna zachęta.
Sebastian Flak
08.05.2018, 10:26
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.05.2018, 10:29 przez J. S. Artur.)
Liczba postów: 116
Liczba wątków: 3
Dołączył: 04.2018
Reputacja:
2
Płeć: mężczyzna
Galahad napisał(a): Tutaj ma chyba zastosowanie fragment ze św. Łukasza gdzie Jezus mówi, że "Królestwo Boże jest w was". Nie może być zatem mowa o bodźcu z zewnątrz.
Posiłkując się takim fragmentem nie podajesz dowodu na to, że tak było, tylko jako argument podajesz swoją wiarę, a to ma zerową wartość merytoryczną.
lumberjack napisał(a): ale czemu niby akurat takich powinno się uważać za "stado", a nie zbiór ludzi dążących ku lepszemu?
Myślę, że tutaj kryterium powinna być motywacja danego działania. Dążę do dobrobytu, ponieważ tego chcę, czy dlatego że inni też tego chcą?
lumberjack napisał(a): To, że my jesteśmy zajebiści a "stado" gorsze, to tylko nasza pycha.
Czasem tak, czasem nie. Jasne, że wywyższanie się ponad poziom jest godną pożałowania postawą, ale zrównywanie się np. z patologicznym środowiskiem też nie jest zdrowe. Trzeba znać samego siebie i innych, wiedzieć co łączy a co różni z innymi. W czym jest się lepszym a w czym gorszym. Jak wiedza o samym sobie ma się do ogółu, jak do marginesu i jak do najwybitniejszych. Dzielenie tego tylko na kategorie "zajebisty ja" i "durne stado" jest zbyt dużym uproszczeniem, ponieważ jest wielu różnych ludzi na tej planetce.
lumberjack napisał(a): Poza tym, traktując na poważnie moralność chrześcijańską, unikając siedmiu grzechów głównych i podążając za częścią przykazań będziesz właśnie robił to do czego chce inspirować nietzscheanizm. W sumie dwa różne światopoglądy a w ostatecznym rozrachunku, z różnych przesłanek, mogą prowadzić do bardzo zbliżonych celów.
Nie zgodzę się. Nie będę tutaj obalał całej chrześcijańskiej moralności tak jak zrobił to Nietzsche. Polecam przeczytać https://pl.wikipedia.org/wiki/Z_genealog...no%C5%9Bci
Od razu jednak na myśl przychodzi mi podstawowa sprzeczność dotycząca zazdrości. Wg. Nietzschego nie powinna być ona traktowana jako coś złego, gdyż jest narzędziem pokazującym nam nasze własne pragnienia.
lumberjack napisał(a): No super odkrycie. A słyszałeś może o Jezusie i miłowaniu bliźniego?
To nie to samo. Nie ten przedmiot, nie ten podmiot i nie ta przyczyna, która za nim stoi.
lumberjack napisał(a): Ja tam nie odrzucam w całości, bo rzeczywiście Nietzsche jest inspirujący, ale na pewno nie nazwałbym się nietzscheanistą, bo niektóre postulaty są dla mnie nie do przyjęcia.
Dla mnie filozofia Fryca jest po prostu niedopracowana i czeka na to, żeby ją zredagować i wymasterować. Osobiście wolę mięć więc selektywne podejście, niż przyjmować poglądy w pakietach, niezależnie jakie poglądy by to były.
Galahad napisał(a): Koncepcja wiecznego powrotu to nie jest coś co Nicze sobie wymyślił ot, tak, tylko jest to logiczna konsekwencja istnienia świata.
Ja uważam, że koncepcja wiecznego powrotu pełni jedynie rolę mentalnego wytrycha dla nadczłowieka, a nie postulatu kosmologicznego.
Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, niż kłamstwa - F. Nietzsche
Liczba postów: 1,572
Liczba wątków: 19
Dołączył: 08.2020
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Tradi katolik
Gawain napisał(a): https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/faustyna.html
To jest jeden z ważniejszych tekstów jakie przeczytałem. W sumie dopiero po lekturze zdałem sobie sprawę z tego jak jednostronnie potrafiłem patrzeć. Zdecydowanie zachęcam do lektury, albowiem esej nie jest długi. A jeszcze bardziej zachęcam do dyskusji.
Prędzej bym się doszukiwał jakiś powiązań między św. Teresą z Lisieux z Niczem niż między Faustyną a nim
Liczba postów: 11,576
Liczba wątków: 83
Dołączył: 03.2013
Reputacja:
856
Płeć: mężczyzna
Dlatego mnie to poruszyło. Zestawienie logicznie i mocno uargumentowane. Tylko Tischner tak fajnie pisał...
Sebastian Flak
12.08.2021, 20:23
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.08.2021, 20:24 przez Sofeicz.)
Liczba postów: 20,925
Liczba wątków: 214
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
963
Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
J. S. Artur napisał(a): Dla mnie filozofia Fryca jest po prostu niedopracowana i czeka na to, żeby ją zredagować i wymasterować. Osobiście wolę mięć więc selektywne podejście, niż przyjmować poglądy w pakietach, niezależnie jakie poglądy by to były.
Ogólnie większość filozofów nieźle zaczyna i człek się podpala. A potem zaczyna się brnięcie w miazmaty i niekonsekwencje.
Dlatego po wyciśnięciu pozostają tylko rajcowne cytaty i złote myśli.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
|