To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pomysł na "kredyty samochodowe" w warunkach kaczkobobasoinflacji.
#1
Wyobraźmy sobie, że ktoś ma 60 lat i jeszcze pracuje i zarabia. Chciałby za 5 lat wymienić samochód na nowy ale wtedy będzie miał 65 lat i będzie miał emeryturę i nie wie czy będzie miał jeszcze wtedy pieniądze na ten samochód bo rządy Kaczki i wszystkożernych bobasów+ zjedzą mu wszystkie oszczędności.

Otóż rozwiązaniem na ten problem - nie wiem czy popełniam jakiś plagiat - są przedpłatyprocent+, czyli 60 miesięcznych rat (12miesięcy x 5lat=60rat). 
100/60=1,67% ceny nowego modelu_X producenta_Y w cenie producenta ( odbiór z parkingu fabryki) w dniu 1go - danego-miesiąca-roku-kalendarzowego miesięcznej płatności raty.


Nabywca samochodu za pośrednictwem banku gwaranta za producenta, że albo sprzeda samochód w takiej składankowej-cenie albo odda pieniądze w ilości 1,67%-bieżącej-ceny-samochodu x ilość miesięcznych wpłaconych rat na konto producenta wpłacał by miesięcznie takie raty.



Skoro za wolą Kaczki i ludzi-z-bobasami ceny idą w górę, to idą w górę również ceny samochodów, oraz wynagrodzeń minimalnych za pracę.
To ile ktoś zarabia oczywiście może się zmieniać raz jest to więcej a raz mniej ale zawsze jest to wynagrodzenie minimalne i ocena własnego stanu zdrowia/przydatności do pracy i umiejętności wepchnięcia się na lepiej płatne stanowisko, żeby przymierzyć się do rat-oszczędnościowych/zamiast-kredytu.


Ceny samochodów w warunkach Kaczkobobasoinflacji będą oczywiście rosły i będzie tym samym rosła kwota 1,67%-ceny-nowego-samochodu-modelu_X ale też przecież świątobliwy Kaczka do tego nie dopuści, żeby nie rosło wynagrodzenie minimalne i żeby stało się niższe od bobasowego+ więc można sobie jakoś z tym poradzić, żeby zarobić i zaoszczędzić przynajmniej na nowy samochód za 5 lat.


Można byłoby zrobić też coś takiego w odniesieniu do używanych samochodów w wieku 5-8lat, żeby była gwarantowana cena państwowa albo cena producenta takiego używanego samochodu jako jakiś procent ceny nowego modelu takiego samochodu np. Opla, Forda naprzykład 25% ceny nowego modelu samochodu za samochód 5letni o średnim przebiegu i zużyciu.


Albo w firmach produkujących nowe samochody, można byłoby wpłacać raty po 1,67%ceny nowego samochodu z opcją możliwości wybrania pieniędzy po 15tu lub 30tu ratach na zakup używanego samochodu marki produkowanej przez tego producenta u którego oszczędzamy.
Oczywiście w dniu dd1-mm1-yyyy1 producent przekazywałby kupującemu/oszczędzającemu kwotę
15x 1,67%cenyaktualnej-wtymdniu-ceny-nowego-samochodu lub

30x 1,67%cenyaktualnej-wtymdniu-ceny-nowego-samochodu.

Producent miałby tym samym finansowaną na bieżąco produkcję swoich samochodów a schodziłyby/byłyby też kupowane używane samochody tego producenta u którego kupujący oszczędza.


Co uważacie o takie lub podobnej opcji typukredytsamochodowy+ ?
Odpowiedz
#2
Żeby taki pomysł działał, każda strona (nabywca, sprzedawca i bank) jakoś musi na tym korzystać. Więc teraz wyjaśnij, jakie są te korzyści. Zwłaszcza interesuje mnie korzyść producenta/sprzedawcy. W tej chwili producencie samochodów nie mają kłopotów ze zbyciem swoich produktów. Wręcz przeciwnie. Dlaczego zatem mieliby brać na siebie dodatkowe zobowiązania?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#3
To znaczy, że jest dużo potencjalnych miejsc pracy w branży samochodowej, skoro producenci samochodowi mogą więcej sprzedać niż są w stanie wyprodukować.
Można więc tworzyć nowe miejsca pracy i nowe Odziały Fabryk produkujących samochody w Polsce skoro tak dużo da się sprzedać.
Jeśli też w tych firmach dużo się zarabia to jest super w takiej fabryce jest dużo różnych stanowisk pracy to bardzo dużo bezrobotnych da się przypasować do pracy w takiej fabryce.
Tylko trzeba rozwinąć produkcję i stworzyć dużo średnich oddziałów bo oprócz kwalifikacji i zdrowia potencjalnego pracownika musi się dać jeszcze dojechać  do pracy w granicach rozsądku bo ja po tym jak straciłam zdrowie i trochę się podleczyłam na rencie to dojeżdżałam do firmy do pracy 2004-2005r przez 1,5 roku 5 godzin do pracy codziennie + często obowiązkowo soboty w dwie strony z dwoma przesiadkami autobusami i mam pogląd na temat dalekich dojazdów "do dobrze lub źle płatnej pracy".


A z czego się ten duży popyt się na samochody bierze?
Bo zauważyłam, że ludzie kupują mocno na rynku wtórnym mieszkania naprzykład jak ktoś umrze z takiego mieszkania i rodzina mieszkanie sprzedaje chyba żeby pozbyć się gotówki na koncie bo gotówka traci wskutek inflacji i może zniknąć do wartości "5 zł na jeden chleb". Więc ludzie uciekają od gotówki i kupują mieszkania naprzykład te budowane w PRLu czyli rocznik od 1970r wzwyż czyli mające 50 lat lub mniej bo w sumie takie budynki postoją z jakieś 150 lat.
No ale kupować samochody po 3 sztuki na zapas, żeby uciec od inflacyjnej gotówki na koncie nie wiem co o tym myśleć bo do samochodów trzeba mieć najpierw 3 zapasowe garaże a garaż ciężko kupić i nie budują wiele nowych garaży.
Termin przydatności do spożycia nieużywanego samochodu stojącego pod chmurką jest chyba 10 lat bo koroduje lub złodzieje ukradną.
Odpowiedz
#4
gąska9999 napisał(a): To znaczy, że jest dużo potencjalnych miejsc pracy w branży samochodowej, skoro producenci samochodowi mogą więcej sprzedać niż są w stanie wyprodukować.
No dobra. Ale takie zobowiązywanie się na za pięć lat może wyjść firmie bokiem. Wyobraź sobie, że 5 lat temu firmy samochodowe zobowiązały się dostarczyć dużą liczbę samochodów po określonej cenie teraz. Byłaby masakra. W tej chwili firmy motoryzacyjne eksperymentują ostrożnie z terminami rzędu pół roku.

Cytat:Można więc tworzyć nowe miejsca pracy i nowe Odziały Fabryk produkujących samochody w Polsce skoro tak dużo da się sprzedać.
No ale i tak trzeba te auta w końcu wyprodukować. Przez 5 lat sprzedajemy więcej, niż produkujemy i jest fajnie. Ale po 5 latach musimy zacząć te auta dostarczyć. Więc tworzy się równowaga, w której znowu sprzedajemy tyle samo ile produkujemy. Tylko że sprzedajemy po cenie sprzed 5 lat a produkujemy po obecnych kosztach, co może się źle skończyć.

Cytat:A z czego się ten duży popyt się na samochody bierze?
Z popytem chyba się nic dramatycznego nie stało. Ale podaż tąpnęła.

Cytat:Bo zauważyłam, że ludzie kupują mocno na rynku wtórnym mieszkania naprzykład jak ktoś umrze z takiego mieszkania i rodzina mieszkanie sprzedaje chyba żeby pozbyć się gotówki na koncie bo gotówka traci wskutek inflacji i może zniknąć do wartości "5 zł na jeden chleb". Więc ludzie uciekają od gotówki i kupują mieszkania naprzykład te budowane w PRLu czyli rocznik od 1970r wzwyż czyli mające 50 lat lub mniej bo w sumie takie budynki postoją z jakieś 150 lat.
Nieruchomości jednak nie tracą na wartości tak szybko jak auta. Ziemia na której stoją w ogóle się nie „zużywa”. Zaś budynki mają rząd wielkości większą żywotność. Auta nie nadają się na lokatę kapitału (chyba że zabytkowe, ale nie o tym tutaj gadamy).
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#5
No to popełniłam błąd w myśleniu i wymyślaniu. To takie coś, używany samochód dla świeżo upieczonego emeryta, który 5 lat lub 10 lat przed emeryturą pracował i zarabiał i oszczędzał na samochód a inflacja mu nie zeżarla wszystkich zaoszczędzonych pieniędzy jak mu przyszła emerytura to byłaby możliwa gdyby ...
Gdyby dało się w fabryce produkować w każdym miesiącu 1/60 część kosztowo samochodu i bezpłatnie te części 1/60+1/60+1/60+...itd składować na bardzo dużym i bezpłatnym parkingu i gdyby rozwleczony w czasie na 5 lat proces produkcji jednego samochodu nie pochłaniał dodatkowych kosztów.


No to nie wiem, czy coś może pomóc kandydatowi na emeryta za 5 lub 10 lat, żeby mu zarobione pieniądze w ostatnich 5 lub 10 lat pracy przed emeryturą "nie pierzchły w kapustę" i zamiast "pocieszacza" na emeryturze w postaci nowokupionego nowego lub używanego 5-8letniego samochodu zamiast na samochód, żeby starczyły jak nie na bochenek chleba to tylko na sokowirówkę lub elektryczną szatkownicę do jarzyn.

No to popełniłam bardzo duży błąd w myśleniu. Chętnie bym Ci dała Zefciu za to 3punkty, że mnie skorygowałeś w błędzie.


Szukałam ekonomicznego/finansowego/w wymiarze operacji na pieniądzu - "zwalczacza inflacji" typu "spray na komary", chyba nie ma takiego zwierzęcia.
Odpowiedz
#6
gąska9999 napisał(a): Otóż rozwiązaniem na ten problem - nie wiem czy popełniam jakiś plagiat - są przedpłatyprocent+, czyli 60 miesięcznych rat (12miesięcy x 5lat=60rat). 
100/60=1,67% ceny nowego modelu_X producenta_Y w cenie producenta ( odbiór z parkingu fabryki) w dniu 1go - danego-miesiąca-roku-kalendarzowego miesięcznej płatności raty.

Kolejny raz odkryłaś proch - w PRLu było takie cuś:
Cytat:"W 1973 r. PKO uruchomiła specjalny program sprzedaży maluchów. Posiadacze książeczek oszczędnościowych wpłacali na nie raty, a gdy zebrała się tam cała suma, nabywali prawo do odbioru samochodu. Jednak ze względu na ogromne zainteresowanie kolejność wydawania fiatów 126p była ustalana na podstawie losowania."

Było, minęło - i bardzo dobrze.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#7
gąsko — istnieją generalnie różne metody chronienia pięniędzy przed utratą wartości. Jedne bardziej, drugie mniej ryzykowne. Np. historia giełd papierów wartościowych pokazuje, że kupno zróżnicowanego koszyka (można sobie ułatwić ETF-ami) akcji daje w długiej perspektywie praktyczną gwarancję, że się nie straci. Istnieją też różne inne opcje, typu metale szlachetne, obligacje, krypto etc.

Aby działał system, który opisujesz jednak, producent aut musiałby coś z tego mieć. Albo (jak zauważył Sof) musiałby być centralnie sterowany przez ten sam podmiot co bank.

Opcja, żeby specjalnie zmieniać proces produkcyjny na mniej wydajny, oczywiście odpada już na wstępie.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#8
Bo tak w ogóle to co dzieje się z rynkiem nowych i używanych aut?
Jeszcze tak dosyć niedawno, no chyba chociażby 3 lata temu używane auto 5-8 letnie no powiedzmy 7-8 letnie ze średnim nie za wysokim przebiegiem można było kupić za 15 tysięcy. Teraz jak patrzyłam jakieś 6 miesięcy temu na ceny aut używanych na auto-Hero typu dostawa z Warszawy pod dom dedykowaną małą ciężarówka z przeszklonymi bokami to była cena minimum 40 tysięcy.

Inflacja cenowa w zakresie cen aut używanych i nowych poszła bardzo mocno wysoko.

Ja się zastanawiam kogo będzie stać za 5 lat na używane lub nowe auto jak inflacja pójdzie dalej tak szybko w górę w przedmiocie właśnie aut.
Jak mniej ludzi będzie stać na auto za 5 lat to czy producenci aut pozwalniają pracowników i zmniejsza produkcję?


Na zajęciach ekonomii w temacie ekonomii kapitalizmu dla studentów w 1982/83roku uczono mnie: popyt-podaż-cena. Popyt był chyba rozumiany tak: "mam na to pieniądze i chcę kupić". Nie pamiętam czy było gdzieś tam rozróżnione -zdolność_nabywcza_konsumenta-/"mam na to pieniądze" oraz osobno  -popyt-/"chcę kupić". Teraz to -popyt- kojarzy mi się, że ewentualny konsument się oblizuje na myśl o nowym lub używanym samochodzie czyli "chciałby kupić jakby miał pieniądze" a -zdolność_nabywcza_konsumenta- to jest teraz, że nie ma odpowiedniej ilości pieniędzy na koncie na ten samochód a kredyty w banku są ryzykowne do spłaty bo lecą coraz wyższe odsetki i też można kredytu nie dostać.

Zefciu napisał, że podaż samochodów spadła, czyli co producenci mniej produkują?
A popyt, że jest taki sam jak był przed inflacją, chociaż przecież ceny samochodów poszły mocno w górę, czyli, że co ludzie nadal mają dość pieniędzy na koncie na samochody?
Nie rozumiem tego co napisał Zefciu, nie dało by się tego bardziej szczegółowo wyjaśnić?


To co napisałam w poście #1 to była wersja 1.0 pomysłu na trochę-antyinflacyjną-skarbonkę_uProducentaaut.
Napiszę, może w niedzielę poprawioną wersję 1.1 tego pomysłu bo już teraz nie mam siły.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości