To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
logokracja
#1
Inaczej: rządy logiki, rządy rozumu.

Chyba każdy lubi korzystać z usług fachowców. Gdy jesteśmy chorzy, prędzej wybierzemy jednego lekarza niż 100 nie-lekarzy. Gdy remontujemy dom, wybieramy murarzy, kafelkarzy, elektryków a nie kogo bądź, choćby była ich armia. Lekarz lepiej nas wyleczy niż amator, kafelkarz lepiej położy płytki niż przypadkowy człowiek. Przykładów można by mnożyć...

Stąd ogólna myśl: najlepiej zdać się na fachowców. To gwarantuje wysoką jakość usług, ponieważ fachowiec wie co robi, jest do tego przygotowany. (Odwrotne rozwiązanie to zdać się na przypadkowe osoby, o największej charyzmie, pięknym wyglądzie, wygadane, potrafiące wpływać na otoczenie, obiecujące piękną przyszłość. To znamy jako demokracja, w której do takich sytuacji dochodzi rzadziej lub częściej.)

A zatem: nie ilość, ale jakość się liczy i przygotowanie do wykonywania danych zadań. Idąc tym tropem: liczy się, czy ktoś jest wyszkolony lub wykształcony w danej dziedzinie.

Jak więc wybrać reprezentanta lekarzy? Czy ma go wybrać ktoś, kto nie ma pojęcia o leczeniu? Czy lepiej, gdyby go wybrali lekarze? Czy na 1 głos rozsądny ma przypadać 99 głosów laików?

Jak wybrać reprezentanta budowniczych? Czy mają go wybrać przypadkowi ludzie, bez pojęcia o budowaniu? Czy lepiej, żeby go wybrali budowniczowie? Czy na 1 głos sensowny ma przypadać 99 głosów amatorów?

Stąd idea logokracji: ministra zdrowia wybierają lekarze, ministra budownictwa budowniczy, ministra ochrony środowiska osoby wykształcone w ochronie środowiska, ministra obrony żołnierze. ministra ekonomii ekonomowie itd.
Odpowiedz
#2
A np. premiera kto miałby wybierać ? No i gdyby np. pacjenci nie byli zadowoleni z opieki zdrowotnej, a z kolei lekarze byliby zadowoleni zarówno z warunków pracy, jak i płacy, to kto miałby odwoływać ministra zdrowia ?
"Kto nie zważa na karność, gardzi własnym życiem, lecz kto słucha napomnienia, nabywa rozumu.
Bojaźń Pana jest szkołą mądrości, a pokora poprzedza chwałę"
                            
"To głupota prowadzi człowieka na manowce, a potem jego serce wybucha gniewem na Pana"

          Prz. 15,32-33; 19,3
Odpowiedz
#3
Po pierwsze – to się już nazywa „technokracja”.

Po drugie – oczywiście wszystko pięknie i fajnie wygląda w teorii. A w praktyce jest większy problem niż „a kto ma wybierać premiera”. Problemem jest „kto ma decydować, kto jest fachowcem”. No bo homeopaci i różdżkarze też mają swoich fachowców.

Nauka nie opiera się na autorytetach, tylko na argumentach. Niestety w systemie technokratycznym trzeba by wymyślić jakiś system określania, kto jest, a kto nie jest autorytetem. Powstałby bardzo nieprzyjemhy związek między nauką a polityką, który ostatecznie mógłby zaszkodzić zarówno politycznemu, jak i naukowemu życiu społeczeństwa.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#4
Tytuł jest nieporozumieniem, bo kojarzy się raczej z logo niż z logiką.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#5
zefciu napisał(a): Po pierwsze – to się już nazywa „technokracja”.

Po drugie – oczywiście wszystko pięknie i fajnie wygląda w teorii. A w praktyce jest większy problem niż „a kto ma wybierać premiera”. Problemem jest „kto ma decydować, kto jest fachowcem”. No bo homeopaci i różdżkarze też mają swoich fachowców.

Nauka nie opiera się na autorytetach, tylko na argumentach. Niestety w systemie technokratycznym trzeba by wymyślić jakiś system określania, kto jest, a kto nie jest autorytetem. Powstałby bardzo nieprzyjemhy związek między nauką a polityką, który ostatecznie mógłby zaszkodzić zarówno politycznemu, jak i naukowemu życiu społeczeństwa.

Autorytetem jest ten kto jest za takowy uznawany przez dominującą grupę. Także i tak wygrywa tu subiektywizm, niezależnie od przyjętych norm, nawet jakby kryteria były jasne. Natomiast samo przesuwanie demokracji w stronę technokracji już ma sens. Arbitralnie nie da się stworzyć wydajniejszego systemu, ale zwiększenie liczby ministrów ogarniających własne grządki już wymierne skutki powinno przynieść.
Sebastian Flak
Odpowiedz
#6
freeman napisał(a): A np. premiera kto miałby wybierać ?

Trzeba by się zastanowić, jakie kompetencje mógłby mieć premier, skoro wszystkie obszary aktywności ludzkiej byłyby obsłużone przez ministrów?

Dodam jeszcze: ministra rolnictwa wybierają rolnicy, ministra kultury i sztuki artyści, ministra szkolnictwa i nauki nauczyciele, ministra finansów finansiści, ministra sprawiedliwości sędziowie...

Premier? Trzeba postawić sobie pytanie: W jakim celu? Ludzie przywykli do systemu hierarchicznego, a ten mógłby być inny. Premier do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni nie byłby wybierany. Ministrowie sami by się organizowali poprzez głosowania.

1) Każdy minister miałby swój obszar działań, co eliminuje konflikty interesów.
2) Pełne pokrycie obszarów działalności sprawia, że nie ma miejsca na dodatkowe stanowiska typu premier. Taki premier byłby przysłowiowym "piątym kołem u wozu".
3) W obszarach, które zachodzą na siebie, dochodziłoby do współpracy. Każdy wnosiłby swoją wiedzę, aby udoskonalić zarządzanie.
4) Kwestia dysponowania środków - tę kwestią zajmuje się minister finansów, a nie premier.
5) Kwestia kierunku prowadzenia polityki - nie ma stronnictw politycznych. Celem jest osiąganie dobrych rezultatów w poszczególnych dziedzina, zgodnie z najlepszą wiedzą.


Cytat:No i gdyby np. pacjenci nie byli zadowoleni z opieki zdrowotnej, a z kolei lekarze byliby zadowoleni zarówno z warunków pracy, jak i płacy, to kto miałby odwoływać ministra zdrowia ?

To ważna kwestia. Czy rzeczywiście system z tego powodu mógłby być niesprawiedliwy? Należy to przeanalizować... Akurat twój przykład jest dość prosty. Lekarze od wieków mają swój kodeks postępowania (przysięga Hipokratesa). Zasady demokratyczne wewnątrz tej grupy zawodowej wykluczyłyby patologie. Celem lekarzy jest jak najlepsze leczenie ludzi.

W innych grupach jest moim zdaniem podobnie, choć nie jest to tak formalnie ujęte. Każdy chce przygotować dobry produkt (np. piekarz gdy piecze chleb). Dzięki temu ma odbiorców i może cały czas robić to, co robi.

Zefciu

Cytat:Po pierwsze – to się już nazywa „technokracja”.

Z tego co przeczytałem to jest pewne podobieństwo do technokracji. Ale są istotne różnice.

1) Logokracja nie koncentruje się na doskonaleniu technicznym w takim stopniu jak technokracja. Jest bardziej uniwersalna. Np. poeta decyduje o poezji i ta poezja jest czymś ważnym i rządzi się swoimi "prawami". Jeżeli nie jesteś poetą, nie rozumiesz tej dziedziny i nie masz prawa się na ten temat wypowiadać. To logiczne i ta logika jest podstawą.

2) Jak już zaznaczyłem wyżej: działalność polityczna nie występuje w logokracji. To nie świat nauki wkracza do polityki. Po prostu nie ma polityki.

3) Koncepcja logokracji właśnie powstaje  Uśmiech

Cytat:Po drugie – oczywiście wszystko pięknie i fajnie wygląda w teorii. A w praktyce jest większy problem niż „a kto ma wybierać premiera”. Problemem jest „kto ma decydować, kto jest fachowcem”. No bo homeopaci i różdżkarze też mają swoich fachowców.

Decyzje są podejmowane w taki sposób jak do tej pory. Nic nie trzeba zmieniać ani wprowadzać:

- Rolnikiem jest ten, kto uprawia ziemię i ma papiery rolnicze
- Nauczycielem ten, kto ma kursy lub odpowiednie wykształcenie
- Lekarzem ten, kto ma dyplom lekarski
itd.


Cytat:Nauka nie opiera się na autorytetach, tylko na argumentach. Niestety w systemie technokratycznym trzeba by wymyślić jakiś system określania, kto jest, a kto nie jest autorytetem. Powstałby bardzo nieprzyjemhy związek między nauką a polityką, który ostatecznie mógłby zaszkodzić zarówno politycznemu, jak i naukowemu życiu społeczeństwa.

Ja pisałem wyżej: nie ma polityki. (Pomyśl, ile upierdliwców zniknęłoby z telewizora Uśmiech )  

Co do autorytetów... Oczywiście, kandydaci muszą posiadać wiedzę i chęć angażowania się. Ale w logokracji nie jest ważny autorytet, ale to kto głosuje. Autorytet to kwestia jakby popularności w społeczeństwie. Tu chodzi o to, by w konkretnym temacie nie wypowiadało się całe społeczeństwo, ale osoby potrafiące ocenić kompetencje. A więc pozostaje "autorytet" w grupie zawodowej, który jest mocno zbieżny z posiadaną wiedzą.

Można powiedzieć, że logokracja to "demokracja obszarów". Założeniem jest to, że każdy człowiek jest wartościowy i ma prawo głosu, ale tylko w obszarze, o którym ma pojęcie. Unika się w ten sposób działań chaotycznych czy wręcz szkodliwych w danej dziedzinie. Mówiąc prosto: jeżeli masz problem, to głosujesz na osobę, która go rozwiąże (np. osoba bezdomna ma prawo wybrać osobę, która rozwiąże jej problemy, a jeśli minister zawiedzie, to zostanie zmieniony na lepszego). Może się również zdarzyć, że jedna osoba głosuje w kilku obszarach, jeżeli ma kompetencje (np. lekarz i muzyk Kuba Sienkiewicz ma głos w sprawach zdrowia i kultury).

Zauważ, że unika się problemów z tym, że pozostają obszary, w których nie wykonuje się żadnej pracy. Przykładowo, nie można już olewać bezdomnych, a sadzić bajki tym, którzy je łykną i dadzą poparcie w kolejnych wyborach. Każdy minister jest rozliczany bezpośrednio przez tych, dla których działa. Nie ma "mieszania się" głosów: tzn. głosy rolników nie wpływają na naukowców, a naukowców na rolników. W ten sposób zapobiega się manipulowaniem społeczeństwem.
Odpowiedz
#7
Sofeicz napisał(a): Tytuł jest nieporozumieniem, bo kojarzy się raczej z logo niż z logiką.

Zamieniłem demos na logos (od greckiego słowa oznaczającego rozum).
Odpowiedz
#8
zefciu napisał(a): Po pierwsze – to się już nazywa „technokracja”.
Mały byłem, ale pamiętam taki ustrój. Jadłem wyroby czekoladopodobne i chodziłem w butach na rzepy. Wolałbym nie wracać do tych realiów.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#9
Jaques napisał(a): Dodam jeszcze: ministra rolnictwa wybierają rolnicy, ministra kultury i sztuki artyści, ministra szkolnictwa i nauki nauczyciele, ministra finansów finansiści, ministra sprawiedliwości sędziowie...

Nie odpowiadasz na pytanie: A kto decyduje, kto zostaje rolnikiem, artystą, nauczycielem, finansistą? Zwróć uwagę, na czym opiera swą antysądową propagandę PiS: sędziowie są "zamkniętą kastą", tak że nie sposób zostać sędzią bez aprobaty innych sędziów, co sprawia wrażenie sitwy, w której rączka rączkę myje. W rzeczywistości nie jest tak źle, jak to przedstawia rządowa propaganda, ale nie znaczy to, że nie ma nic do rzeczy. Władza sądownicza i polityczna muszą się kontrolować wzajemnie - w twojej utopii nie ma takiej możliwości. Jeśli sami "fachowcy" będą o wszystkim decydować nie oglądając się na przypadkowe społeczeństwo, to powstanie państwo odpowiednie tylko dla "fachowców". o
Jaques napisał(a): Premier? Trzeba postawić sobie pytanie: W jakim celu? Ludzie przywykli do systemu hierarchicznego, a ten mógłby być inny. Premier do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni nie byłby wybierany. Ministrowie sami by się organizowali poprzez głosowania.

1) Każdy minister miałby swój obszar działań, co eliminuje konflikty interesów.
2) Pełne pokrycie obszarów działalności sprawia, że nie ma miejsca na dodatkowe stanowiska typu premier. Taki premier byłby przysłowiowym "piątym kołem u wozu".
3) W obszarach, które zachodzą na siebie, dochodziłoby do współpracy. Każdy wnosiłby swoją wiedzę, aby udoskonalić zarządzanie.
4) Kwestia dysponowania środków - tę kwestią zajmuje się minister finansów, a nie premier.

A czym taki minister różniłby się od faraona? Jak minister edukacji zdecydowałby coś, co się finansistom nie podoba, to minister finansów powie tego "chuja dostaniesz, nie pieniądze, jak zdania nie zmienisz".

Cytat:5) Kwestia kierunku prowadzenia polityki - nie ma stronnictw politycznych. Celem jest osiąganie dobrych rezultatów w poszczególnych dziedzina, zgodnie z najlepszą wiedzą.
Zupełnie jak w ZSRR.


Cytat:Ja pisałem wyżej: nie ma polityki. (Pomyśl, ile upierdliwców zniknęłoby z telewizora Uśmiech )  
Zupełnie jak w ZSRR.

Cytat:Co do autorytetów... Oczywiście, kandydaci muszą posiadać wiedzę i chęć angażowania się. Ale w logokracji nie jest ważny autorytet, ale to kto głosuje. Autorytet to kwestia jakby popularności w społeczeństwie. Tu chodzi o to, by w konkretnym temacie nie wypowiadało się całe społeczeństwo, ale osoby potrafiące ocenić kompetencje. A więc pozostaje "autorytet" w grupie zawodowej, który jest mocno zbieżny z posiadaną wiedzą.

No a kto ocenia tę wiedzę? "Fachowcy", oczywiście. Jeśli "fachowiec" finansista zdecyduje, że jego synek z trudem dodający cyferki jest już finansistą, to KTO go powstrzyma?

Cytat:Można powiedzieć, że logokracja to "demokracja obszarów". Założeniem jest to, że każdy człowiek jest wartościowy i ma prawo głosu, ale tylko w obszarze, o którym ma pojęcie.
Unika się w ten sposób działań chaotycznych czy wręcz szkodliwych w danej dziedzinie. Mówiąc prosto: jeżeli masz problem, to głosujesz na osobę, która go rozwiąże (np. osoba bezdomna ma prawo wybrać osobę, która rozwiąże jej problemy, a jeśli minister zawiedzie, to zostanie zmieniony na lepszego).

Nie bardzo rozumiem. W jakich sprawach bezdomność daje kompetencje?

Cytat:Może się również zdarzyć, że jedna osoba głosuje w kilku obszarach, jeżeli ma kompetencje (np. lekarz i muzyk Kuba Sienkiewicz ma głos w sprawach zdrowia i kultury).
Nie ma "mieszania się" głosów: tzn. głosy rolników nie wpływają na naukowców, a naukowców na rolników. W ten sposób zapobiega się manipulowaniem społeczeństwem.

A to, czy wolno stosować GMO, to sprawa naukowców, rolników, czy może dietetyków? I KTO o tym decyduje?
Odpowiedz
#10
Jaques napisał(a):
Sofeicz napisał(a): Tytuł jest nieporozumieniem, bo kojarzy się raczej z logo niż z logiką.

Zamieniłem demos na logos (od greckiego słowa oznaczającego rozum).

Nie do końca. Prymarnym znaczeniem 'logos' jest słowo więc twój termin oznacza 'rządy słowa'.

Cytat:Logos (gr. λόγος) – pojęcie w starożytnej filozofii europejskiej, a także retoryce klasycznej i teologii judeochrześcijańskiej. Pochodzi od greckiego λέγω (lego, "mówię") i bywa zwykle tłumaczone na język polski jako "słowo", choć istnieje też osobny termin leksis (λέξις), pochodzący od tego samego czasownika, oznaczający "słowo" w zwyczajnym, gramatycznym sensie. ....
Jeżeli już, to 'ratiokracja'.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#11
Patrząc na aktualną scenę polityczną łatwo przewidzieć, kto zostałby autorytetem w jakkejkolwiek dziedzinie - osoba ktora najbardziej ją upraszcza, nawet jeśli mówi kompletną nieprawdę. Autorytetem w energetyce na bank nie byłaby osoba mowiąca o kaloryczności paliw, kosztach eksploatacji, logistyki, skutkach środowiskowych, kancerogenności spalin, a taka co krzyknie, że dzięki węglowi uczyni z polski potęgę energetyczną.
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down


Odpowiedz
#12
kmat napisał(a):
zefciu napisał(a): Po pierwsze – to się już nazywa „technokracja”.
Mały byłem, ale pamiętam taki ustrój. Jadłem wyroby czekoladopodobne i chodziłem w butach na rzepy. Wolałbym nie wracać do tych realiów.

Z tego co pamiętam, to był to ustrój komunistyczny lub socjalistyczny. Inna bajka.

ZaKotem

Cytat:Nie odpowiadasz na pytanie: A kto decyduje, kto zostaje rolnikiem, artystą, nauczycielem, finansistą? Zwróć uwagę, na czym opiera swą antysądową propagandę PiS: sędziowie są "zamkniętą kastą", tak że nie sposób zostać sędzią bez aprobaty innych sędziów, co sprawia wrażenie sitwy, w której rączka rączkę myje. W rzeczywistości nie jest tak źle, jak to przedstawia rządowa propaganda, ale nie znaczy to, że nie ma nic do rzeczy. Władza sądownicza i polityczna muszą się kontrolować wzajemnie - w twojej utopii nie ma takiej możliwości. Jeśli sami "fachowcy" będą o wszystkim decydować nie oglądając się na przypadkowe społeczeństwo, to powstanie państwo odpowiednie tylko dla "fachowców". o

Powtórzę: o tym, kim się jest, decyduje sam człowiek - kształcąc się w danym kierunku i/lub wykonując dany zawód. Ludzi już obecnie można pogrupować według ich wiedzy. Rolnikiem jest ten, kto uprawia ziemię lub wykształcił się na rolnika. Artystą ten, kto tworzy dzieła lub wykształcił się w szkole artystycznej. Na nauczyciela trzeba mieć papiery. Finansistą jest ten, kto się na finansistę wykształcił.

Natomiast to co piszesz o antysądowej propagandzie to wynik właśnie niewiedzy. O sądach wypowiadają się ludzie, którzy nie mają o nich pojęcia. W proponowanym systemie nie ma takiej możliwości.

W jakim sensie państwo będzie odpowiednie tylko dla fachowców?

Cytat:A czym taki minister różniłby się od faraona? Jak minister edukacji zdecydowałby coś, co się finansistom nie podoba, to minister finansów powie tego "chuja dostaniesz, nie pieniądze, jak zdania nie zmienisz".

Minister działa od chwili mianowania do chwili odwołania (a nie od urodzenia do śmierci jak faraon). Na marginesie: współcześnie wielu premierów i prezydentów to de facto królowie. Tak to pod przykryciem gładkich pojęć przemyca się archaiczne rozwiązania.

Co ministrowi finansów mogłoby się nie podobać w edukacji? Jeżeli ma jakieś specjalne oczekiwania, to je wysławia. To samo robi minister edukacji. Jeżeli są rozbieżności to wybierany jest wariant pośredni. Walka jednego z drugim nie ma sensu, bo żaden nie dostanie wyłącznie tego, co by chciał.

Kandydat na ministra byłby zobowiązany do przedstawienia działań planowanych w swojej kadencji wraz z harmonogramem ich wdrażania. To byłoby podstawą jego oceny przed głosowaniem. W przypadku niewywiązywania się z planu, byłby odwoływany.

Cytat:5) Kwestia kierunku prowadzenia polityki - nie ma stronnictw politycznych. Celem jest osiąganie dobrych rezultatów w poszczególnych dziedzina, zgodnie z najlepszą wiedzą.
Cytat:Zupełnie jak w ZSRR.

W ZSRR było ugrupowanie polityczne - partia komunistyczna. Jeżeli masz jakieś skojarzenia, to musiałbyś je dokładniej wyjaśnić.

Cytat:No a kto ocenia tę wiedzę? "Fachowcy", oczywiście. Jeśli "fachowiec" finansista zdecyduje, że jego synek z trudem dodający cyferki jest już finansistą, to KTO go powstrzyma?

Obecnie synek finansisty nie staje się z woli rodzica tym, kim zechce. Trzeba chodzić do szkoły, która niezależnie ocenia. To się nie zmienia.

Po drugie, rozumiem, że martwisz się o to, by nie powstało społeczeństwo kastowe. Otóż, moim zdaniem nie może do tego dojść. Kasty pojawiają się, gdy dana grupa czerpie korzyści z innych grup lub decyduje o innych grupach. Z pierwszą sytuacją mamy do czynienie już dziś, a więc gorzej nie będzie. Druga sytuacja jest wykluczona, mianowicie: bycie finansistą pozwala wybierać tylko finansistów (nie ma się wpływu na inne grupy). Nie dostaje się wyjątkowych przywilejów.

Cytat:Nie bardzo rozumiem. W jakich sprawach bezdomność daje kompetencje?

Każdy człowiek ma swoje potrzeby. Bezdomny wie, czego potrzebuje. Ty czy ja nie możemy przeniknąć tych potrzeb i powiedzieć, jak im zaradzić. A więc bezdomny może stworzyć listę rzeczy do poprawy w sprawie bezdomnych.

Cytat:A to, czy wolno stosować GMO, to sprawa naukowców, rolników, czy może dietetyków? I KTO o tym decyduje?

Rolą naukowców jest badać możliwości, jakie daje GMO. Rolą nauczycieli - przekazywać tę wiedzę społeczeństwu. Rolą dietetyków - zbadać ich wpływ na kwestie żywienia. A rolą rolników - uprawiać rośliny, stosować w hodowli zwierząt lub nie, biorąc pod uwagę to, co wynika z wcześniejszych kroków.

To nie ja o tym decyduję: ja tylko piszę, jak to zrobić logicznie. Omijam uprzedzenia wynikające z niewiedzy. Identyfikuje się źródła wiedzy, w ten sposób można pominąć nietrafne decyzje.


Sofeicz

Cytat:Nie do końca. Prymarnym znaczeniem 'logos' jest słowo więc twój termin oznacza 'rządy słowa'.

Jeżeli już, to 'ratiokracja'.

O fajnie, że to przeanalizowałeś. Ratio to z łaciny "argument"? Myślałem też o logikracji (od gr. logike)... Nazwa nie jest tu zafiksowana na stałe, możemy ją zmienić.


Dragula

Cytat:Patrząc na aktualną scenę polityczną łatwo przewidzieć, kto zostałby autorytetem w jakkejkolwiek dziedzinie - osoba ktora najbardziej ją upraszcza, nawet jeśli mówi kompletną nieprawdę.

No właśnie nie. Osoba niekompetentna nie ma żadnych szans, gdy stanie w szranki z profesjonalistami. Nawet formalnie nie może tego zrobić, jeżeli nie należy do danej grupy. Dzisiejsi politycy musieliby się zająć tym, na czym się znają, bo wygadanie, którego słyną byłoby bezużyteczne. Powiedzmy, że osoba niekompetentna przedstawi plan działania. Jeżeli napisze bzdury, to zostanie wyśmiana i na tym się skończy jej "kariera".
Odpowiedz
#13
Mi się to nie widzi. I tak będzie potrzebny organ, któdy będzie musiał spajać pracę wszystkich resortów, racjonować środki i wybierac sposoby realizacji nie zawsze najwydajniejsze. I będzie to stosunkowo mala grupa osob nie znająca się na większości lub żadnej z tych dziedzin. A ludzie nie będâ raczej zadowoleni z faktu, że nie mają wpływu na to kto nimi rządzi i myślę, że kredyt zaufania takiego rządu wyczerpałby się szybko. Co się zaraz połączy z kolejną kwestią.
Ludzi nie obchodzi to jak są rządzeni póki żyją we w miarę cywilizowanym państwie, jak na przykład nasze. Zainteresowanie polityką jest jest śmiesznie niskie, do tego znaczna część tych co uważają, że się interesują chuja o niej wie i powtarza tylko frazesy po ulubionych postaciach. Na Polakach to widać bardzo ładnie, bo ten naród kompletnie nie używa mózgu jeśli chodzi o głosowania. Na początku wybierają tego, co najwięcej zaczaruje podczas kampanii, później stwierdzają, że jednak nie spełnia obietnic, to znowu konsekwentnie wybierają kolejnego takiego co obiecuje gruszki na wierzbie. Ale za pierwszym razem innego niż poprzedni. (Pis, po i znowu pis). Kampanie polityczne są prowadzone kompletnie niemerytorycznie i nikomu to nie przeszkadza. Polacy potrzebują kogoś, kto im obieca, że zrobi z nich milionerów, potrzebują to kupić, potrzebują się tym rozczarować i zwalić winę na rząd. Po to jest w Polsce polityka.
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down


Odpowiedz
#14
Dragula napisał(a): Mi się to nie widzi. I tak będzie potrzebny organ, któdy będzie musiał spajać pracę wszystkich resortów, racjonować środki i wybierac sposoby realizacji nie zawsze najwydajniejsze. I będzie to stosunkowo mala grupa osob nie znająca się na większości lub żadnej z tych dziedzin.

Pokazane rozwiązanie nie jest receptą na wszystkie problemy świata. To tylko sposób organizowania się ludzi. Głowna idea:

Decydujemy w sprawach, na których się znamy. Nie decydujemy w sprawach, na których się nie znamy.

Sam piszesz w dalszej wypowiedzi, jakie problemy rodzi nie przestrzeganie tych zasad. Większość bieżących patologii zostałaby zlikwidowana. Na pewno są tu ukryte trudności. Ale organ spajający nie musi istnieć ani nie może, przy zachowaniu powyższego. Nie ma czego spajać, bo nie istnieje "linia partyjna" tak czy inna. Środki finansowe - już mówiłem - racjonuje minister finansów. Sposób realizacji zadań wybierają poszczególni ministrowie samodzielnie lub w kompromisie z innymi.


Cytat:A ludzie nie będâ raczej zadowoleni z faktu, że nie mają wpływu na to kto nimi rządzi i myślę, że kredyt zaufania takiego rządu wyczerpałby się szybko.

To nie wyklucza nikogo z decydowania. Jak pokazałem na przykładzie nawet bezdomni będą mieli swojego specjalnego reprezentanta. Prócz tego, będą mogli decydować w innych kwestiach wedle swoich umiejętności.
Wytłuszczona zasada musiałaby być elementem konstytucji. Pytanie, czy ludzie są na tyle rozsądni, aby przyznać, że to ma sens (a brak tego jest bez sensu)?
Odpowiedz
#15
Dałem argument oczywisty, wręcz trywialny, a nikt nie poparł pomysłu.

Naprawdę nikomu nie przeszkadza, że w demokracji może wystąpić podejmowanie decyzji przez osoby bez kompetencji, a w konsekwencji szkodliwe dla ludzi?
Odpowiedz
#16
Jaques napisał(a): Naprawdę nikomu nie przeszkadza, że w demokracji może wystąpić podejmowanie decyzji przez osoby bez kompetencji, a w konsekwencji szkodliwe dla ludzi?
Przeszkadza, ale merytokracja jest iluzją.
Jaques napisał(a): Z tego co pamiętam, to był to ustrój komunistyczny lub socjalistyczny. Inna bajka.
To jest ta sama bajka. Decyzję podejmowali ci co to ponoć wiedzieli lepiej. Skutki znamy.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#17
Jaques napisał(a): ministra szkolnictwa i nauki nauczyciele,
Uczniowie.
Naszym celem jest LINIA. Bojowa linia!
Odpowiedz
#18
Jaques napisał(a): Naprawdę nikomu nie przeszkadza, że w demokracji może wystąpić podejmowanie decyzji przez osoby bez kompetencji, a w konsekwencji szkodliwe dla ludzi?

Naprawdę osoby z kompetencjami mogą podejmować decyzje bardziej szkodliwe dla ludzi. Na przykład minister finansów znający się na ekonomii skuteczniej wycycka poddanych z pieniędzy, żeby rozdać je swoim kolesiom-finansistom, niż nieznający się. Po prostu w systemie oligarchicznym władza nie ma żadnej motywacji do tego, aby służyć komuś spoza swojej kasty. A wtedy jest już lepiej, jeśli to gupki, bo można ich jakoś oromić.
Odpowiedz
#19
kmat napisał(a):
zefciu napisał(a): Po pierwsze – to się już nazywa „technokracja”.
Mały byłem, ale pamiętam taki ustrój. Jadłem wyroby czekoladopodobne i chodziłem w butach na rzepy. Wolałbym nie wracać do tych realiów.

Sofixy. Fajne buty. Fajnie byłoby wskrzesić tą markę :-)
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#20
kmat napisał(a):
Jaques napisał(a): Naprawdę nikomu nie przeszkadza, że w demokracji może wystąpić podejmowanie decyzji przez osoby bez kompetencji, a w konsekwencji szkodliwe dla ludzi?
Przeszkadza, ale merytokracja jest iluzją.
Jaques napisał(a): Z tego co pamiętam, to był to ustrój komunistyczny lub socjalistyczny. Inna bajka.
To jest ta sama bajka. Decyzję podejmowali ci co to ponoć wiedzieli lepiej. Skutki znamy.

OK. Też widzę to zagrożenie. Mamy więc zagrożenie w demokracji i zagrożenie w merytokracji. Tyle że w merytokracji nie występuje sytuacja, gdy podejmowana jest głupia decyzja przez dyletanta. Może pomysł wymaga dopracowania, ale w samej idei, aby podejmować najlepsze decyzje zamiast głupich nie widać zagrożenia.

ZaKotem
Cytat:Naprawdę osoby z kompetencjami mogą podejmować decyzje bardziej szkodliwe dla ludzi. Na przykład minister finansów znający się na ekonomii skuteczniej wycycka poddanych z pieniędzy, żeby rozdać je swoim kolesiom-finansistom, niż nieznający się. Po prostu w systemie oligarchicznym władza nie ma żadnej motywacji do tego, aby służyć komuś spoza swojej kasty. A wtedy jest już lepiej, jeśli to gupki, bo można ich jakoś oromić.

Takim efektom należałoby zapobiec już na wstępie. Trzeba właściwie zdefiniować cele poszczególnych ministrów. Jeżeli taki minister finansów miałby cel służenia ludziom, co dałoby się weryfikować za pomocą wskaźników finansowych, ankiet itp., to służenie własnej kaście nie byłoby większe niż obecnie. Dobrym pomysłem wydaje się też spisanie meta-zasad postępowania, w których ujęte byłyby cele całego społeczeństwa. Ministrowie mieliby realizować te punkty, na które mieliby wpływ.

Myślisz, że władza mogłaby być oligarchiczna, gdyby składała się z mozaiki kompetentnych ludzi, wybieranych przez wiele różnych grup społecznych? Czy chodzi ci o korupcję w każdej z grup? Suma tych grup daje całe społeczeństwo, a więc do przekupienia byłoby tyle samo osób co w demokracji. Trochę dużo. Ale też w merytokracji nie tak łatwo manipulować ludźmi - bo program przedstawiasz fachowcom. Manipulacja jest moim zdaniem całkowicie wyeliminowana.

Oczywiście, widzę zagrożenie w tym, że ideały mogą ulec zmianie. Plusem demokracji jest to, że jedna grupa nie jest ciągle u władzy. Nie tworzy się kasta. Jednak karierowiczów nigdy nie brakowało. Jak temu zapobiec?
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości