To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ważka w bursztynie
#21
lumberjack napisał(a): Nie wiem. Ja tu tylko uprawiam swoje tępe fajans fikszyn Oczko

Wiem tylko tyle, że już wiele razy było tak, że coś się wydawało ludziom z danej epoki niemożliwe, a potem przychodzili ludzie z następnej epoki i czynili to możliwym...

To tak jak ja swoje uprawiam, ale lubię też czytać tłumaczenia danych zjawisk. : )

Galahad napisał(a): No mi do głowy przychodzi pomysł z neurorzeźbiarstwem. Za pomocą neuroprzekaźników, nanotechnologii i impulsów elektrycznych czy magnetycznych się w mózgu żłobi połączenia odpowiadające za konkretne umiejętności np. Ale to już pieśń dalekiej przyszłości.

A wiemy już w jaki sposób tworzą się neurony? W dalszym ciągu fizycznie wypracowana zdolność (odnosząca się do określonego otoczenia i formy aktywności) jest znacznie mocniejsza od zwykłej pamięci. Dalej trzeba ćwiczyć mięśnie i zdobywać określone doświadczenie (a później odpowiednio je modyfikować), a nie tylko uczyć się na pamięć czegoś. Jak zaprogramować człowieka na czynniki trudne do przewidzenia? Od tego są komputery, więc nie widzę tutaj potrzeby rozwijania takich zdolności. Człowiek ma być człowiekiem, a nie zmodyfikowanym komputerem.



pilaster napisał(a): Żadnych wielopokoleniowych podróży międzygwiezdnych nie będzie. Do nowego układu dolecą ci sami, którzy wystartowali, najwyżej 20-30 lat starsi (jeżeli nie powstanie skuteczna i bezpieczna hibernacja). Ale przywiozą ze sobą zapewne tysiące zamrożonych embrionów i uruchomią sztuczne macice już na miejscu.


Takiego przedziału czasowego nie można wykluczyć, ale też trudno brać go pod uwagę z powodu prędkości i energii jaka musiałaby być uwzględniona do jego uzyskania. Zamrożone embriony (pozwalające na ograniczenie ilości załogi, a co wiąże się z ograniczeniem wszystkiego co związane jest z podtrzymywaniem życia, ergo zmniejszenia masy statku) ułatwią zadanie, ale na ile pozwoli to faktycznie zmniejszyć i przyspieszyć, aby osiagnąć wspomniany przez Ciebie horyzont czasowy...?
Nawet jeśli uznać go za realny dla rozważań, to taka forma rozprzestzeniania się po galaktyce obejmuje jeden układ gwiezdny na jedno pokolenie (a raczej znacznie rzadziej z uwagi na konieczność ustabilizowania populacji w danym US przed wyruszeniem na kolejny) i wiąże się ze "skokami" do następnego najbliższego, a nie dowolnie (dowolność widzę tu jako opcję do rozważań, która jest jednak zawężona realnymi ograniczeniami) wybranego.


pilaster napisał(a): Jakieś pierwsze nieporadne próby może. Ale na pewno nie jako codzienna rutynowa technologia, a tylko taka miałaby zauważalny wpływ na zachowanie atraktora.


Idąc tym tropem, ta technologia nie zaburzy w sposób znaczący całości.




pilaster napisał(a): Przecież o tym pisze pilaster. Człowiek z gatunku typu K zamieni się w gatunek typu r. Rozwiązania modelu staną się chaotyczne, a tym samym całkowicie nieprzewidywalne i układ przemieści się do innego atraktora. Jakiego - nie wiadomo. Całkowitego wymarcia Homo sapiens nie można wykluczyć


Niby nie, ale chęć rozmnażania, nawet poprzez zamrożone komórki, powinna wyginięciu zapobiec czy raczej zmniejszać prawdopodobieństwo jego wystąpienia (bo np. będzie można, w sytuacji kryzysowej, uruchomić "zamrożone rezerwy populacyjne").

ZaKotem napisał(a): Ja sądzę, że upowszechnienie całkowicie pozaustrojowego rozmnażania sprawiłoby, że płeć przestanie mieć jakikolwiek sens biologiczny, skoro strategia rozrodcza samca i samicy będzie identyczna. Pojawi się silny nacisk selekcyjny na obojnactwo - a ewolucja będzie już niedarwinowska, bo zmiany będzie wywoływało świadome działanie ludzi. Toteż prorokuję, że kilkaset lat po rozpowszechnieniu się takiej metody w ogóle nie będzie mężczyzn ani kobiet, chyba że w jakichś specjalnych rezerwatach dzikich ludzi


Nie potrafię myśleć w perspektywie kilkuset lat. Jednak jeśli pod upowszechnieniem rozumielibyśmy co innego - dostępność w rozumieniu medycznym (leczniczym), a nie stosowalność w prawie każdym wypadku - to taki scenariusz nie wchodzi w grę. Z początku byłaby to opcja dostępna dla nielicznych, jak dzisiejsze in vitro, ale czy mogłaby się upowszechnić (zakładając obniżenie kosztów) na większość populacji? Mimo wszystko, jaki jest sens płacić za komórkę, gdy można sobie ją "zdobyć" uwodząc partnera? Wtedy byłaby to opcja dla zamożnych i wybrednych.

Kontynuując, nawet jeśli małżeństwo wybierze taką formą "wzrostu" dziecka to musi zgodzić się na obopólne łożenie na jego rzecz w okresie późniejszym, dlatego dynamika między płciami powinna zostać zachowana, a więc, zatarcie dymorfizmu płciowego nie wchodzi w grę z powodów ekonomicznych. Co najwyżej, zmianie ulegnie forma kontraktu małżeńskiego, który mógłby być swobodniejszy niż obecnie.
No i "noszenie" swojego dziecka w brzuchu, a nie trzymanie w szpitalnym dojrzewalniku też jest bliższe "ludzkiemu pojęciu". Musiałaby wykształcić się zupełnie odhumanizowana forma postrzegania ciąży żeby kobiety zechciały z niej całkowicie zrezygnować.

Za to istnieje znacznie lepsze, od masowo stosowanej sztucznej macicy, przeznaczenie tej technologii. Dbanie o środowisko naturalne. Może udałoby się pozbyć, na zawsze, zagrożenia jakie towarzyszy dużym ssakom. No i jaki biznes można na tym zrobić.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#22
Żarłak napisał(a): Nawet jeśli uznać go za realny dla rozważań, to taka forma rozprzestzeniania się po galaktyce obejmuje jeden układ gwiezdny na jedno pokolenie (a raczej znacznie rzadziej z uwagi na konieczność ustabilizowania populacji w danym US przed wyruszeniem na kolejny) i wiąże się ze "skokami" do następnego najbliższego, a nie dowolnie

No to co? Nawet licząc tempo rozprzestrzeniania się cywilizacji w galaktyce 1 rok świetlny na 100 lat (czyli skok miedzy kolejnymi gwiazdami z prędkością 10%c mniej więcej co 500 lat) cała Galaktyka zostanie zasiedlona w 10 mln lat - czyli znikomą wartość w porównaniu z jej wiekiem.



Cytat:
pilaster napisał(a): Jakieś pierwsze nieporadne próby może. Ale na pewno nie jako codzienna rutynowa technologia, a tylko taka miałaby zauważalny wpływ na zachowanie atraktora.


Idąc tym tropem, ta technologia nie zaburzy w sposób znaczący całości.

Zaburzy zauważalnie, jeżeli stanie się powszechna (przynajmniej jak dzisiaj in vitro). Zaburzy całkowicie, jeżeli stanie się masowa (jak np telefony komórkowe)



Cytat:
pilaster napisał(a): Przecież o tym pisze pilaster. Człowiek z gatunku typu K zamieni się w gatunek typu r. Rozwiązania modelu staną się chaotyczne, a tym samym całkowicie nieprzewidywalne i układ przemieści się do innego atraktora. Jakiego - nie wiadomo. Całkowitego wymarcia Homo sapiens nie można wykluczyć


Niby nie, ale chęć rozmnażania, nawet poprzez zamrożone komórki, powinna wyginięciu zapobiec czy raczej zmniejszać prawdopodobieństwo jego wystąpienia (bo np. będzie można, w sytuacji kryzysowej, uruchomić "zamrożone rezerwy populacyjne").

No, ale to właśnie będą te dodatkowe parametry układu, nie uwzględniane przez dotychczasowy model.



Cytat:Kontynuując, nawet jeśli małżeństwo wybierze taką formą "wzrostu" dziecka to musi zgodzić się na obopólne łożenie na jego rzecz w okresie późniejszym, dlatego dynamika między płciami powinna zostać zachowana, a więc, zatarcie dymorfizmu płciowego nie wchodzi w grę z powodów ekonomicznych.


Jak to nie, skoro sytuacja rodziców będzie wtedy doskonale symetryczna? Będą ponosić dokładnie takie same koszty, zatem jakiekolwiek różnice pomiędzy nimi powinny zaniknąć.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
#23
Cytat:Wkrótce więc rosnącej gospodarce zaczyna brakować siły roboczej. Obecnie najbardziej rozwinięte kraje, albo przenoszą produkcję do krajów, które przejścia demograficznego jeszcze nie zakończyły, albo wprost sprowadzają z nich pracowników. Jednak w ciągu kilku pokoleń niedobory siły roboczej staną się problemem globalnym. Wzrost gospodarczy zwolni i w warunkach stałej liczby pracowników, będzie zachodził jedynie tak szybko, jak postęp technologiczny i wzrost poziomu wykształcenia będzie w stanie podnosić wartość produktu na jednego pracującego. I te procesy jednak, o ile gospodarka nie będzie w stanie w ogóle obyć się bez ludzi, nie mogą trwać w nieskończoność.[/size]

Niedobór siły roboczej i brak możliwości sprowadzenia jej tanim kosztem z innych miejsc nie spowoduje powrotu do postaw rozpłodowych w tych rozwiniętych społeczeństwach? Zwłaszcza w sytuacji, gdy automatyzacja jakiejś dziedziny będzie zbyt kosztowna? Zwłaszcza, gdy wartość produktu na jednego pracującego będzie rosnąć? Dlaczego ten popyt miałby pozostać niezaspokajany?
There is a crack in everything. That’s how the light gets in.
Odpowiedz
#24
Inky napisał(a): Niedobór siły roboczej i brak możliwości sprowadzenia jej tanim kosztem z innych miejsc nie spowoduje powrotu do postaw rozpłodowych w tych rozwiniętych społeczeństwach? 

Nie spowoduje. Dlaczego by miał? Wszak brak siły roboczej będzie skutkował bardzo wysokimi zarobkami, szczególnie dla najwyżej wykwalifikowanych specjalistów, potrafiących nadzorować jak największym zakresem przeróżnych procesów.

W tej sytuacji najbardziej opłacalne będzie intensywne inwestowanie w wychowywanie i kształcenie dzieci już urodzonych, a nie płodzenie nowych. Typowa strategia K posunięta do skrajności. Człowiek, wbrew temu co się marksistom wydaje, nie jest "człowiekiem pracy". Człowiek pracuje, aby żyć (konsumować), a nie żyje po to by pracować.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
#25
pilaster napisał(a): Zaburzy zauważalnie, jeżeli stanie się powszechna (przynajmniej jak dzisiaj in vitro). Zaburzy całkowicie, jeżeli stanie się masowa (jak np telefony komórkowe)

In vitro jest powszechne? Jaką część żywych urodzeń stanowią poczęcia in vitro? Nawet obecna skala stosowania in vitro nie zaburza układu. Może zaburzy dopiero wtedy, gdy opracowane zostaną i zaakceptowane metody programowania genetycznego.

pilaster napisał(a): No, ale to właśnie będą te dodatkowe parametry układu, nie uwzględniane przez dotychczasowy model.

Model wymaga uzupełnienia o część dotyczącą kolonizacji pierścienia asteroid, Marsa i Wenus.


Cytat:Kontynuując, nawet jeśli małżeństwo wybierze taką formą "wzrostu" dziecka to musi zgodzić się na obopólne łożenie na jego rzecz w okresie późniejszym, dlatego dynamika między płciami powinna zostać zachowana, a więc, zatarcie dymorfizmu płciowego nie wchodzi w grę z powodów ekonomicznych.

pilaster napisał(a): Jak to nie, skoro sytuacja rodziców będzie wtedy doskonale symetryczna? Będą ponosić dokładnie takie same koszty, zatem jakiekolwiek różnice pomiędzy nimi powinny zaniknąć.

Będzie symetryczna jeśli organizacja społeczeństwa będzie symetryczna. Jeśli "środowisko" społeczne nie ulegnie większej przemianie, co jest raczej wątpliwe, ale trudno teraz powiedzieć na ile XXIw. innowacje zmienią kształt społecznej organizacji, to dobór partnerów będzie podobny do obecnego. To co zmienia ten element to głównie aspekty zdrowotne kobiet (i po części ekonomiczne - mogą nadal pracować - jednak pieniądze muszą i tak przeznaczyć na ciążę w klinice; nie sposób powiedzieć czy możliwość nieprzerwanej pracy zrównoważy koszty takiej ciąży), ale tak jak z in vitro nie ma pewności, że stanie się powszechną metodą z uwagi na np. wyznawane wartości (na pewno dyskusja będzie równie gorąca jak w przypadku aborcji).

A zmiany cech płciowych to raczej można rozważać w perspektywie tysięcy czy kilkunastu tysięcy lat,  a nie setek.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#26
Żarłak napisał(a): Będzie symetryczna jeśli organizacja społeczeństwa będzie symetryczna. Jeśli "środowisko" społeczne nie ulegnie większej przemianie, co jest raczej wątpliwe, ale trudno teraz powiedzieć na ile XXIw. innowacje zmienią kształt społecznej organizacji, to dobór partnerów będzie podobny do obecnego.

Nie wtedy, kiedy ciąża zostanie przeniesiona poza organizm kobiety. Jej koszta rozrodu spadną wtedy drastycznie i zrównają sie praktycznie z kosztami męskimi.

Skoro się zrównają, to i społeczna rola płci też będzie musiała się zrównać. Zanik dymorfizmu płciowego jest tego logiczną konsekwencją
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
#27
pilaster napisał(a): W tej sytuacji najbardziej opłacalne będzie intensywne inwestowanie w wychowywanie i kształcenie dzieci już urodzonych, a nie płodzenie nowych. Typowa strategia K posunięta do skrajności. Człowiek, wbrew temu co się marksistom wydaje, nie jest "człowiekiem pracy". Człowiek pracuje, aby żyć (konsumować), a nie żyje po to by pracować.

Chyba, że ktoś lubi swoją pracę i lubi zapierdzielać - wtedy pracując konsumuje przyjemność z pracy, a do tego ma jeszcze za to płacone Duży uśmiech
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#28
Mrówki też to lubią.  W końcu nikt ich do roboty nie goni, ani premii nie dostają za większą wydajność, a mogłyby żyć na zasiłku (w istoce istnieją  gatunki mrowek wyspecjalizowane w życiu na socjalu innego gatunku). Rzecz w tym, że mrówki robotnice się nie rozmnażają. Wypracowana przez nich nadwyżka idzie na utrzymanie kasty rozmnażających się,  a niepracujących samic i samców.

A twoja?
Odpowiedz
#29
Część idzie na podatki, część na zleceniodawców. Ale moi zleceniodawcy nie są niepracujący. Też bym ich zaliczył do kategorii pracowitych mrówek, tylko bogatszych (chociaż nie jest to reguła). I jakoś się rozmnażają. A ja se zapierdalam i kasiorę odkładam i też się kiedyś w końcu rozmnożę gdyż im więcej lumberów tym lepiej dla świata. Tak mi się przynajmniej wydaje.

W sumie pewną część urzędasów pierdzistołków bym uznał za takich rozmnażających się i opierdalających się ludzi, no ale co z tym zrobisz - nic nie zrobisz. Gdzie byś nie pojechał tam i tak będziesz zapierdalał na dobre życie pasożytów Smutny
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#30
pilaster napisał(a): Nie wtedy, kiedy ciąża zostanie przeniesiona poza organizm kobiety. Jej koszta rozrodu spadną wtedy drastycznie i zrównają sie praktycznie z kosztami męskimi.

Skoro się zrównają, to i społeczna rola płci też będzie musiała się zrównać. Zanik dymorfizmu płciowego jest tego logiczną konsekwencją

O jak długiej perspektywie piszesz? Bo jednak od hipotetycznego wprowadzenia takiej formy porodu do wyraźnych zmian powinna upłynąć słuszna przestrzeń czasu i raczej nie będzie to okres kilku albo nawet nastu pokoleń. I tak jak już wspomniałem, taka zmiana nie nastąpi jeśli wyznawane wartości ograniczą stosowanie tej metody do przypadków zagrażających życiu, a więc zmiany społeczne mają tożsame znaczenie dla mutacji.

Jak wygląda ten "łańcuch przemian", bo trudno mi to sobie wyobrazić. Kobiety w dalszym ciągu będą poszukiwać partnera, który pomoże im wychować potomstwo, a więc w dalszym ciągu będzie musiał on spełniać określone męskie cechy. A nawet jeśli będzie to wyglądać inaczej, bo zmieni się kontrakt społeczny, to zainteresowanie seksualne płcią przeciwną zapobiegnie ujednolicaniu. No, chyba że seks stanie się zupełnie obojętny. Sama zmiana sposobu, oprócz radykalnie obniżonego ryzyka dla kobiety, nie wnosi takiej presji ażeby tak wpłynąć na ukształtowanie płciowe.
Obecnie ta granica fizjonomiczna zaciera się, ale widać ją dopiero w przypadku kobiet ponad przeciętnych:  np. sportsmenek (fizyczna),
bizneswoman (charakterologiczna). Może to dlatego, że jest to początek zmian, ale może jednak nie dotyczą  one w tak dużym stopniu średniaków.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#31
Żarłak napisał(a):  od hipotetycznego wprowadzenia takiej formy porodu do wyraźnych zmian powinna upłynąć słuszna przestrzeń czasu i raczej nie będzie to okres kilku albo nawet nastu pokoleń. 

W przypadku naturalnych zmian ewolucyjnych nawet dłużej. Ale w przypadku zastosowania inżynierii genetycznej?



Cytat:taka zmiana nie nastąpi jeśli wyznawane wartości ograniczą stosowanie tej metody do przypadków zagrażających życiu, 


A dlaczego by miały? "wyznawane wartości" są pochodną stosunków ekonomicznych i możliwości technologicznych. Należy oczekiwać, że właśnie kobiety same chcące nosić ciążę i rodzić "naturalnie" zaczną się spotykać z niechęcią i ostracyzmem, jako te, które narażają dzieci i siebie na niebezpieczeństwo i uchowają się tylko w jakichś amiszopodobnych gettach, tak jak dzisiaj te, które odmawiają dzieciom szczepień, czy transfuzji.



Cytat:Kobiety w dalszym ciągu będą poszukiwać partnera, który pomoże im wychować potomstwo, a więc w dalszym ciągu będzie musiał on spełniać określone męskie cechy.
 
Nie bardzo, bo zniknięcie ciąży i porodu, czyli fazy, w której kobieta jest najbardziej bezradna i najbardziej uzależniona od opieki ze strony rodziny i partnera, zasadniczo zmniejszy zapotrzebowanie na "męskie cechy"


Cytat:A na zainteresowanie seksualne płcią przeciwną zapobiegnie ujednolicaniu. No, chyba że seks stanie się zupełnie obojętny.


Homoseksualistom seks nie jest obojętny (a nawet jest on znacznie ważniejszy niż dla ludzi zdrowych), a jakoś nie zapobiega to ujednolicaniu  Cwaniak

Cytat:Obecnie ta granica fizjonomiczna zaciera się, ale widać ją dopiero w przypadku kobiet ponad przeciętnych:  np. sportsmenek (fizyczna),
bizneswoman (charakterologiczna). Może to dlatego, że jest to początek zmian, ale może jednak nie dotyczą  one w tak dużym stopniu średniaków.

Obecnie nadal kobiety pragnące mieć dzieci muszą zajść w ciążę i urodzić. Dlatego dymorfizm płciowy się utrzymuje.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
#32
Żarłak napisał(a): O jak długiej perspektywie piszesz? Bo jednak od hipotetycznego wprowadzenia takiej formy porodu do wyraźnych zmian powinna upłynąć słuszna przestrzeń czasu i raczej nie będzie to okres kilku albo nawet nastu pokoleń. I tak jak już wspomniałem, taka zmiana nie nastąpi jeśli wyznawane wartości ograniczą stosowanie tej metody do przypadków zagrażających życiu, a więc zmiany społeczne mają tożsame znaczenie dla mutacji.
Wartości wyznawane w społeczeństwie zmieniają się w zależności od tego, czy wyznawanie tych wartości się opłaca. Przez pewien czas można hamować postęp moralnością, ale to czas wręcz zaniedbywalnie krótki w perspektywie historycznej - zaledwie kilka pokoleń w najgorszym razie, na pewno nie naście. Zobacz,  ile czasu upłynęło od czasu, w którym porody przestały być statystycznie istotnym zagrożeniem dla życia kobiety, a czasem, w którym przyznano kobiecie wszystkie prawa mężczyzn. W cywilizowanych krajach najdłużej opierali się Szwajcarzy, co ukazuje pewną wadę demokracji bezpośredniej. Jeśli sztuczne macice powstaną i będą lepsze od tych naturalnych, to ich upowszechnianie będzie tylko kwestią czasu, a wraz z nim zmiana moralności na taką,  w której jest to czymś normalnym.

Cytat:Jak wygląda ten "łańcuch przemian", bo trudno mi to sobie wyobrazić. Kobiety w dalszym ciągu będą poszukiwać partnera, który pomoże im wychować potomstwo, a więc w dalszym ciągu będzie musiał on spełniać określone męskie cechy.
No ale mężczyzna też szuka partnera, który pomoże mu wychować potomstwo. Przecież wyraźny dymorfizm płciowy nie jest w przyrodzie wcale normą  - chociaż sama płeć jest. Nasi dosyć bliscy krewni - gibony - radzą sobie bez niego. Zarówno pod względem wyglądu, jak zachowania, samiec i samica są trudne do odróżnienia. Nie mają żadnych "cech męskich", a przecież dobierają się w pary i jak najbardziej są zainteresowane seksem i rozmnażaniem.
Cytat:Sama zmiana sposobu, oprócz radykalnie obniżonego ryzyka dla kobiety, nie wnosi takiej presji ażeby tak wpłynąć na ukształtowanie płciowe.
Obecnie ta granica fizjonomiczna zaciera się, ale widać ją dopiero w przypadku kobiet ponad przeciętnych:  np. sportsmenek (fizyczna),
bizneswoman (charakterologiczna). Może to dlatego, że jest to początek zmian, ale może jednak nie dotyczą  one w tak dużym stopniu średniaków.
Właśnie dla średniaków (a nie dla mieszkańców getta, którzy średniakami nie są) nie jest jako partner do rozmnażania atrakcyjna kobieta, która nie chce pracować zawodowo, tylko sprzątać, gotować i przewijać niemowlęta, a jedynym tematem do rozmowy są dla niej zupki i kupki. I tak samo dla średniakowej kobiety nie jest atrakcyjny jako kandydat na męża mężny rycerz, który damę swego serca solennie przekonuje, że dla niej wszystkich wokół zajebie. Przypominam, mówimy o partnerze do rozmnażania, a nie do przygodnego seksu w celach rozrywkowych.
Zachowania mężczyzn i kobiet w nowoczesnych społeczeństwach upodobniło się do siebie, nie z przyczyny ideologicznego nawrócenia na feminizm, co, jak fantazjują konserwatyści, dałoby się propagandą odwrócić, ale z powodów ekonomicznych. Po pierwsze, rozwój medycyny sprawił, że porody przestały być groźne. Po drugie, bogacenie się społeczeństwa spowodowało, że ludzie z ilościowej strategii rozrodczej przeszli na jakościową, a koszt energetyczny wychowania potomstwa, ponoszony przez oboje rodziców,  wzrósł tak gigantycznie, że koszt samego rodzenia w porównaniu z nim jest już stosunkowo niewielki. Nadal jednak musi go ponosić kobieta, bo mężczyzna dziecka nie urodzi choćby nie wiem jak się napinał. Dlatego symetria nie jest jeszcze całkowita. Zlikwidowanie tej różnicy spowoduje zbędność wszelkich innych.
Odpowiedz
#33
ZaKotem
Cytat:Przecież wyraźny dymorfizm płciowy nie jest w przyrodzie wcale normą  - chociaż sama płeć jest. Nasi dosyć bliscy krewni - gibony - radzą sobie bez niego. Zarówno pod względem wyglądu, jak zachowania, samiec i samica są trudne do odróżnienia.
Z perspektywy człowieka. Przypuszczam, że z perspektywy gibona ów dymorfizm jest ewidentnie zaznaczony.
O Lord, bless this thy hand grenade, that with it thou mayest blow thy enemies to tiny bits in thy mercy.
Odpowiedz
#34
No nie wiem, czy wyraźnie, po prostu "wystarczająco do celów towarzyskich" - małpy nie noszą ubrań, więc jest im łatwiej. Ale ja na przykład w niemal każdym przypadku jestem w stanie rozpoznać płeć osoby w dzinsach, kurtce, z krótkimi włosami i bez makijażu, ale obiektywnie nie są to różnice duże. Po prostu nasze zmysły są wyczulone na pewne subtelne różnice np. w budowie twarzy, które nawet trudno zdefiniować. W celach ustalenia, czy daną osobę rozpatrywać w ogóle jako potencjalny obiekt seksualny, takie absolutne minimum jest wystarczające.
Odpowiedz
#35
ZaKotem
Chodzi mi zasadniczo o to, że określenia typu „wyraźny dymorfizm płciowy” czy „nieznacznie zaznaczony dymorfizm płciowy” są bardzo skażone naszą ludzką perspektywą i nie muszą pokrywać się z tym jak wzajemnie widzą się zwierzęta. Dlatego właśnie piszę, że z tego, że my nie widzimy wielkiej różnicy między samcami i samicami gibonów nie musi wcale oznaczać, że owe różnice są równie nieewidentne dla samych gibonów. Przypuszczam, że dla nich odgadywanie płci innych osobników swojego gatunku odbywa się z równie intuicyjnie (i trafnie) co u człowieka rozumnego.  Zresztą, sama kwestia oceny stopnia w jakim zaznaczony jest dymorfizm płciowy, czy nawet indywidualne cechy osobnicze przedstawicieli określonego gatunku warunkowana jest długością i skrupulatnością obserwacji. Na ten przykład moja żona nigdy nie potrafiła się nadziwić, że nie mam żadnych problemów z odróżnianiem od siebie pływających w moim akwarium grubowargów syjamskich (o neonach Inessa nawet nie wspominam), z których dla niej każdy wygląda dokładnie tak samo. Oczko

Ps.
Po dłuższym namyśle przyznaję, że dla zwierząt dostrzeganie dymorfizmu płciowego w ramach własnego gatunku wcale nie musi być takie oczywiste. Przypomniało mi się jak niektóre samce pewnego gatunku łowików (takie drapieżne muchówki) wykorzystują rytuał godowy polegający na obdarowywaniu samicy upolowaną zdobyczą. Otóż udają one samice wabiąc  (o ile pamiętam jest to kwestia odpowiedniego poruszania tylnymi odnóżami) swoich mniej rozgarniętych konkurentów i przekonując do przekazania upolowanej zdobyczy. Po odebraniu upominku samiec podszywający się pod samicę natychmiast czmycha by samemu poszukać partnerki, którą może zachęcić do kopulacji obdarowując wyłudzonym upominkiem. Skoro ta strategia działa, to znaczy, że rozpoznanie płci przeciwnej nie jest dla tych owadów tak intuicyjne, jak mogłoby się to wydawać.
O Lord, bless this thy hand grenade, that with it thou mayest blow thy enemies to tiny bits in thy mercy.
Odpowiedz
#36
pilaster napisał(a): W przypadku naturalnych zmian ewolucyjnych nawet dłużej. Ale w przypadku zastosowania inżynierii genetycznej?

Jeśli ingerencja genetyczna byłaby tak łatwa i społecznie pożądana jak w przypadku np. roślin to z pewnością zmiany byłyby szybsze.

pilaster napisał(a): A dlaczego by miały? "wyznawane wartości" są pochodną stosunków ekonomicznych i możliwości technologicznych. Należy oczekiwać, że właśnie kobiety same chcące nosić ciążę i rodzić "naturalnie" zaczną się spotykać z niechęcią i ostracyzmem, jako te, które narażają dzieci i siebie na niebezpieczeństwo i uchowają się tylko w jakichś amiszopodobnych gettach, tak jak dzisiaj te, które odmawiają dzieciom szczepień, czy transfuzji.


Widzę to jako przedłużenie ideologicznego sporu obecnie prowadzonego jako "prawo do aborcji vs. obrona życia poczętego". I mam tu na myśli perspektywę czasową nam bliższą, a nie finalny rezultat. Ten, zapewne mógłby być taki, że wspomniana postawa piętnowania wsteczniactwa upowszechni się.

pilaster napisał(a): Nie bardzo, bo zniknięcie ciąży i porodu, czyli fazy, w której kobieta jest najbardziej bezradna i najbardziej uzależniona od opieki ze strony rodziny i partnera, zasadniczo zmniejszy zapotrzebowanie na "męskie cechy"
Homoseksualistom seks nie jest obojętny (a nawet jest on znacznie ważniejszy niż dla ludzi zdrowych), a jakoś nie zapobiega to ujednolicaniu  Cwaniak
Obecnie nadal kobiety pragnące mieć dzieci muszą zajść w ciążę i urodzić. Dlatego dymorfizm płciowy się utrzymuje.


Przyjmuję te argumenty.





Poniższy raport wpisuje się w cykl esejów:

Cytat:Pomimo tych zastrzeżeń, problem zatrzymania, a nawet częściowego odwrócenia procesu
konwergencji regionalnej w Europie może być czymś więcej niż tylko przejściowym zaburzeniem
długookresowego trendu. Doświadczenia Europy Zachodniej i – szerzej – całego OECD wskazują
na możliwość występowania trudnych do usunięcia różnic strukturalnych, w wyniku których
trajektorie rozwojowe dwóch regionów będą się różnić przez wiele dziesięcioleci, mimo tego, że
znajdują się one w ramach jednego obszaru gospodarczego, funkcjonującego w takich samych
ramach instytucjonalnych i nie stawiającego barier w przepływach czynników produkcji. Regiony
gęsto zaludnione, zawierające duże ośrodki miejskie, a jednocześnie położone dostatecznie blisko
atrakcyjnych rynków zbytu lub drożnych szlaków handlowych, dysponują przewagą, dzięki której
ich szansa na to aby, ceteris paribus, osiągnęły ponadprzeciętny poziom zamożności jest duża.
Z kolei gospodarki regionów o bardziej peryferyjnym położeniu, z ograniczoną skalą urbanizacji
(brak dużych aglomeracji, rozproszona tkanka miejska w postaci miast małych lub średniej wielkości)
i dużym nasileniem aktywności rolniczej i okołorolniczej, są zarówno uboższe, jak i silniej
narażone na depopulację, która staje się dla nich jedynym mechanizmem umożliwiającym wzrost
produktywności pracy do poziomu zbliżonego do regionów centralnych, przynosząc jednak szereg
problemów społeczno-gospodarczych i politycznych.

http://wise-europa.eu/wp-content/uploads...Europa.pdf
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości