Liczba postów: 2,105
Liczba wątków: 56
Dołączył: 10.2014
Reputacja:
247 Płeć: nie wybrano
Nie widzę potrzeby czy celu polaryzacji grup społecznych, przeciwstawiania jakichś "elit" jakimś "chamom". Można być wykształconym (a nawet posiadającym wiedzę w jakiejś dziedzinie znacznie powyżej przeciętnej) prostakiem i posiadającym szeroką wiedzę robotnikiem. Pochodzenie, wykształcenie, majątek nie determinują tego, kim człowiek jest czy będzie. Owszem, mogą pomagać lub przeszkadzać, ale nie przesądzają o niczym.
Sofeicz
Cytat:Jest jeszcze jednoosobowy naród - Sofeicz, który nikomu niczego nie zazdrości, ani nikim programowo nie pogardza.
Ktoś się jeszcze pisze?
Może stworzymy jakąś polską eksterytorialną utopię?
Utopie mają to do siebie, że są utopiami :)
Chętnie dołączyłabym, gdyby nie utopijność :)
Zawsze dla mnie było oczywiste, że szanuje się człowieka i jego pracę tak samo, niezależnie czy jest profesorem czy sprzątaczem. Gdybym miała wskazać, kto w Polsce należy do elity - miałabym problem. Chyba nie widzę nikogo. Już prędzej mogłabym powiedzieć o elicie w obrębie jakiejś grupy, np. elitą wśród aktorów są Pieczka, Janda, Gajos (nie znam za bardzo młodych polskich aktorów). Włożenie jednak kogoś w obręb danej elity związane jest z subiektywną oceną, znaczy tyle: najbardziej cenię.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Liczba postów: 2,105
Liczba wątków: 56
Dołączył: 10.2014
Reputacja:
247 Płeć: nie wybrano
Cytat:Jeśli one znikną, znikną też narody a społeczeństwa zamienią się w jednolitą masę bezmyślnych przeciętniaków.
Bo przeciętna osoba jest bezmyślna? ;)
Nie wiem skąd ten tok rozumowania u Ciebie - znikną elity (czy raczej ci, których Ty uważasz za elitę) - zniknie naród.
Przykładowo: Ślązacy. Oczywiście, byli i są wśród nich naukowcy i artyści. Ale etos narodu śląskiego to etos głównie robotniczy, górników, hutników i ich rodzin. Przeciętnych ludzi, ciężko pracujących. Tyle lat prób negowania jego (narodu) istnienia, przez m.in. elity polskie - a on, proszę, nadal istnieje.
Skąd u Ciebie takie ciągoty do błękitnej krwi, jeśli mogę zapytać? Pochodzenie czy francuskie seriale? ;)
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,162 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
Spleśniały syr, przeterminowane wino, kluski ze ślimaków - przecież to jakaś kuchnia bardzo biednych ludzi, którzy nie mają co do garnka włożyć. Ale i to umieli sprzedać. Wielkość kultury francuskiej na tym polega, że swego czasu oni nawet niemycie się (w ogóle, nigdy) rozpropagowali jako szczyt elegancji. Bo też prawdziwa klasa polega na niemaniu kompleksów, i to odróżnia ją od snobizmu. Właśnie luz Francuzów ("Śmierdzę? To wy też śmierdźcie, to jest sexy") jest tym, co warto naśladować, chociaż chyba nikomu w pełni się to nie uda.
Liczba postów: 5,954
Liczba wątków: 83
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
914 Płeć: nie wybrano
Rodica napisał(a): Tak, to jest kuchnia bardzo biednych ludzi, ale jakimś cudem przeniknęła do wyższych sfer i na cały świat, czego się o salcesonie nie da powiedzieć.
W czasach przedrozbiorowych na szlacheckich stołach bywały i kasze i kluski. A jak kandydat na małżonka nie odpowiadał, to i czarna polewka się znalazła. Tyle że w Polsce "wyższe sfery" przez zawieruchy dziejów zostały zlikwidowane, spauperyzowane, pozostało parę nazwisk, ale tradycje minęły bezpowrotnie.
Cytat:Dlatego francuski arystokrata jada to samo co biedak, nierzadko jadają przy tym samym stole.
Prawdziwy egalitaryzm.
I wszystko u nich syfi. Od zapleśniałych serów chce się rzygać, szampana (tak, prawdziwego z Szampanii) kiedyś piłem, ledwo co przełknąłem, zdechłe rogaliki, cienkie naleśniki. O jedzeniu płazów czy bezkręgowców nie wspominając. Jedynie wino, owszem, odziedziczyli po Rzymianach i nie zepsuli do końca. I parę trunków na tej bazie jeszcze ujdzie. Ale reszta?
Ale to francuskie, więc nikt nie powie, że król jest nagi, a kto chce należeć do elity, musi żreć to gówno. Albo - przerzuca się na nouvelle cuisine, gdzie smakowo jest nieco znośniej, za to mikroskopijne porcje w astronomicznych cenach. Dobrze, że prany nie serwują, nie wypłaciłbyś się. No ale jak w Paryżu to jedzą, to trzeba.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 21,468
Liczba wątków: 216
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
1,016 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
Rodica napisał(a): Tak, to jest kuchnia bardzo biednych ludzi, ale jakimś cudem przeniknęła do wyższych sfer i na cały świat, czego się o salcesonie nie da powiedzieć.
Dlatego francuski arystokrata jada to samo co biedak, nierzadko jadają przy tym samym stole.
Prawdziwy egalitaryzm.
Coś się wam pokitłasiło.
Kuchnia francuska, to nie jest kuchnia biednych ludzi. Zdecydowanie jest arystokratyczna, bazująca na bardzo wymyślnych składnikach, przyprawach i procedurach.
Kuchnia biednych ludzi, to kuchnia włoska. Makarony, prosty placek polany sosem pomidorowym, swojskie pierożki o miłych nazwach.
I dlatego osiągnęła taki światowy sukces (w przeciwieństwie do francuskiej).
Na każdym światowym rogu zjesz pizzę, spaghetti ale foie gras, czy ratatouille już nie.
Liczba postów: 22,440
Liczba wątków: 239
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,336 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Rodica napisał(a): Wszystkiego po trochu, a najbardziej irytuje mnie wywyższanie kultury ludowej nad wysoką. (Kaszanki, schabowe, skwarki)
A cóż to za herezje?
Kaszanka pany! Schabowy king!
ZaKotem napisał(a): Właśnie luz Francuzów ("Śmierdzę? To wy też śmierdźcie, to jest sexy") jest tym, co warto naśladować, chociaż chyba nikomu w pełni się to nie uda.
Zbyt radykalny ten luz. Luz jak w hip hopie jeszcze bym zrozumiał, ale to co ty proponujesz to gruba przesada
Rodica napisał(a): Tak, to jest kuchnia bardzo biednych ludzi, ale jakimś cudem przeniknęła do wyższych sfer i na cały świat, czego się o salcesonie nie da powiedzieć.
Ale da się powiedzieć o polskiej kiełbasie, której zajebistość doceniają smakosze na całym świecie.
Rodica napisał(a): Swieże małże z oceanu z sosem ze świeżej bazyli, nie wiem czy jadlam coś lepszego.
Polecam kaszę ze świeżutką świńską krwią na ciepło zasmażaną z cebulą. Ja bym to mógł żryć i żryć i żryć... w nieskończoność. Tak jak i schabowego z zimniokami.
Ale wychodzi na to, że kaszanka jest i w kuchni ludowej i szlacheckiej:
Cytat:Wołu, wieprza albo barana kiedy zabiją, to najmniejszej krople krwie nie zepsują, ale ją wytoczą w naczynie; namieszawszy w to krup jęczmiennych albo tatarczanych to tym kiszki owego bydlęcia nadzieją, razem w kotle uwarzą i osnują to wieńcem na wielkiej misie i tak to na stole stawiają przy każdom obiedzie i jedzą za wielki specyjał. Etiam i w domach szlacheckich tak czynią; i mnie częstowano tym do uprzykrzania, ażem powiedział, że się Polakom tego jeść nie godzi, boby nam psi nieprzyjaciołmi byli, gdyż to ich potrawa.
Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki (1658 rok, podczas wyprawy do Danii)
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,162 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
Znaczy, ta kaszanka to jednak import kulturowy ze zgniłego Zachodu, i to ze Skandynawii, która, jak wiadomo, jest zgniła nawet jak na Zachód. Aleś, lumber, patryjotom kaszankowym dowalił.
Liczba postów: 5,954
Liczba wątków: 83
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
914 Płeć: nie wybrano
Rodica napisał(a): Mnie się chce rzygać od tych polskich serów, skisłych i kwaśnych twarogów.
Owszem, polskie sery to też syf i popłuczyny. Może poza jakimiś regionalnymi oscypkami, choć i te ciężkostrawne. Zauważ, że nie twierdzę "Polskie to dobre", a w kwestii serów wolę produkty rodem z Holandii. Od biedy - ze Szwajcarii.
Za to w kiełbasach Polska czołówce. Jak porównam sobie to z "wędlinami" z Niemiec (błe), no to Niebo i Ziemia.
Cytat:Swieże małże z oceanu z sosem ze świeżej bazyli, nie wiem czy jadlam coś lepszego.
Jadłem we Włoszech owoce morza, ciekawe doświadczenie. Ale kuchnia włoska to osobny temat.
================
Sofeicz napisał(a): Coś się wam pokitłasiło.
Kuchnia francuska, to nie jest kuchnia biednych ludzi. Zdecydowanie jest arystokratyczna, bazująca na bardzo wymyślnych składnikach, przyprawach i procedurach.
Każda dobra kuchnia czerpie w jakimś stopniu z kuchni ludowej. Przecież większość dzisiejszych wyszukanych przypraw to były kiedyś chwasty rosnące pod oknami, samosiejki zbierane przez gospodynie za zagrodą i dodawane do potraw.
Cytat:Kuchnia biednych ludzi, to kuchnia włoska. Makarony, prosty placek polany sosem pomidorowym, swojskie pierożki o miłych nazwach.
I dlatego osiągnęła taki światowy sukces (w przeciwieństwie do francuskiej).
Na każdym światowym rogu zjesz pizzę, spaghetti ale foie gras, czy ratatouille już nie.
O pardon, chyba nie byłeś w takiej prawdziwej włoskiej restauracji. Takiej, w której nie uraczysz pizzy na karcie, za to wyśmienite mięsa lub owoce morza. Miałem parę razy okazję. I właśnie to kocham w tej kuchni, od pizzy po porchettę, od kalamari po gelatto, wszystko smakuje.
=================
lumberjack napisał(a): A cóż to za herezje?
Kaszanka pany! Schabowy king!
O ile kaszanka, choć też importowana, ma swoją tradycję w polskiej kuchni, to schabowy jest już kompletnie owocem upadku kuchni polskiej do poziomu stołówkowego, w której szczytem marzeń była jakaś podróba sznycla wiedeńskiego. Nie powiem, można go dobrze przyrządzić, ale nie spotkasz polskiego kucharza z renomą, który nie załamywałby ręce nad dominacją "schaboszczaka" i nad wypieraniem bardziej tradycyjnej i różnorodnej kuchni przez niego.
Polskie tradycje to przykładowo bigos, przykładowo żurek, wspólny dla nas Słowian barszcz w jego różnych odmianach (od cienkiego roztworu do gęstego "eintopfu"). I kasze, w różnych odmianach, z różnymi dodatkami (dziś prawie zapomniane). I lokalne ludowe tradycje, czasem zniszczone przez powojenne "wędrówki ludów".
Cytat:Ale da się powiedzieć o polskiej kiełbasie, której zajebistość doceniają smakosze na całym świecie.
Mordo ty moja. Krakowska i żywiecka rządzą.
---------------------
Cytat:Tak jak i chrześcijaństwo. No ale jedno i drugie jest wporzo (w przeciwieństwie do tego tego badziewia, które się teraz importuje z Bliskiego Wschodu).
A Ty tego "badziewia" nie lubisz jak J.C.Pasek, z powodów politycznych.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 2,105
Liczba wątków: 56
Dołączył: 10.2014
Reputacja:
247 Płeć: nie wybrano
Osobiście uważam, że kulinarnie (w zakresie konsumpcji) ludzie dzielą się na dwie grupy.
Grupa pierwsza: otwarta kulinarnie, ciekawa nowych smaków, lubiąca próbować kuchni z najróżniejszych zakątków świata i zakresów cenowych, potrafiąca w każdej kuchni znaleźć coś dla siebie. Tacy kosmopolityczni konsumenci.
Grupa druga: zamknięta kulinarnie. Lubiąca określona potrawy, nieprzepadająca za próbowaniem nowych, generalizująca, mająca swoje osobiste upodobania i niezamierzająca poszerzania ich.
Moją najulubieńszą kuchnią jest hinduska. Smaki, jakie kucharze potrafią wydobyć z potraw dzięki właściwej kombinacji przypraw, są niesamowite. Można wybierać od dań w miarę łagodnych po bardzo ostre. Przy okazji, hinduskie restauracje, nawet małe, zazwyczaj są dość eleganckie (mówię na przykładzie własnej wsi, gdzie jedynie w dwóch hinduskich restauracjach na stołach są obrusy, podają (bardzo uprzejmi) kelnerzy i kelnerki i człowiek czuje się szczególnym gościem).
Poza hinduską lubię chyba prawie każdą inną kuchnię, z polską włącznie, choć polska nie jest u mnie na drugim miejscu i nie tęsknię za nią zagranicą. Z polskiej kuchni lubię krupnioki (o zgrozo, Rodica ;), brytyjska kaszanka jest ok ale wolę polską. Poza tym tradycyjny śląski niedzielny obiad, placki kartoflane, zupy.
Włoską lubię chyba całą, francuską prawie (nie byłam w stanie wziąć do ust ślimaka ani żaby, raz też kupiłam salami, które tak śmierdziało, że poszło do kosza). Ale sery, wina i inne rzeczy, które próbowałam, były pyszne.
Idąc do restauracji, lubię wybierać coś, czego jeszcze nie jadłam, czy to restauracja libańska, turecka czy meksykańska. Niesamowite jest, jak ludzie w różnych częściach świata potrafią przygotować coś zupełnie innego na bazie prawie że tych samych składników.
Kończąc ten przydługi wywód na temat moich upodobań kulinarnych chciałam podzielić się refleksją, że zauważyłam, że nierzadko otwartość na jedzenie łączy się u ludzi z otwartością na innych ludzi i na świat. Albo jesteś pozytywnie nastawiony do inności, albo masz klapki na oczach, lubisz to co znasz a czego nie znasz (albo z jakichś powodów całkowicie odrzucasz) - nie.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Liczba postów: 4,165
Liczba wątków: 8
Dołączył: 11.2017
Reputacja:
532 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Agnostyk siódmej gęstości
bert04 napisał(a): Za to w kiełbasach Polska czołówce. Jak porównam sobie to z "wędlinami" z Niemiec (błe), no to Niebo i Ziemia.
W GB też straszliwa tragedia z tym jest. Kiełbasa gorsza niż nasza zwyczajna, a ichnia tania szynka smakiem sugeruje, że jest robiona z makulatury. Ale ogólnie angielska kuchnia na poziomie wyższym niż mrożonki z Tesco jest całkiem niezła.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Liczba postów: 2,105
Liczba wątków: 56
Dołączył: 10.2014
Reputacja:
247 Płeć: nie wybrano
Kiełbasa nie tyle jest gorsza, co jest inna. Możesz porównywać ją co najwyżej z polską białą kiełbasą, na pewno nie ze zwyczajną.
Co do szynki, masz to, za co płacisz. Sprawdź składniki i smak najtańszej polskiej szynki i porównaj z najtańszą brytyjską. Wielkiej różnicy nie będzie.
A jeśli chcesz produktów smacznych, niestety musisz za nie zapłacić więcej. Spróbuj szynki z górnej półki Tesco (zaręczam, ma smak, tym bardziej że oprócz brytyjskiej znajdziesz tam m.in. włoską) albo idź na targ. Owszem, na targu zapłacisz dużo, ale szynka będzie pyszna.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Liczba postów: 9,320
Liczba wątków: 80
Dołączył: 11.2008
Reputacja:
491 Płeć: nie wybrano
znaLezczyni napisał(a): Kończąc ten przydługi wywód na temat moich upodobań kulinarnych chciałam podzielić się refleksją, że zauważyłam, że nierzadko otwartość na jedzenie łączy się u ludzi z otwartością na innych ludzi i na świat. Albo jesteś pozytywnie nastawiony do inności, albo masz klapki na oczach, lubisz to co znasz a czego nie znasz (albo z jakichś powodów całkowicie odrzucasz) - nie.
Narodowcy lubią kebab
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Liczba postów: 22,440
Liczba wątków: 239
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,336 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
bert04 napisał(a): O ile kaszanka, choć też importowana, ma swoją tradycję w polskiej kuchni, to schabowy jest już kompletnie owocem upadku kuchni polskiej do poziomu stołówkowego, w której szczytem marzeń była jakaś podróba sznycla wiedeńskiego. Nie powiem, można go dobrze przyrządzić, ale nie spotkasz polskiego kucharza z renomą, który nie załamywałby ręce nad dominacją "schaboszczaka" i nad wypieraniem bardziej tradycyjnej i różnorodnej kuchni przez niego.
Oj tam, oj tam. Jak tak bardzo im smutno z tego powodu, to niech se dalej ronią łzy, a ja i tak będę żarł schabowe aż będą mi się uszy trzęsły
bert04 napisał(a): Polskie tradycje to przykładowo bigos, przykładowo żurek, wspólny dla nas Słowian barszcz w jego różnych odmianach (od cienkiego roztworu do gęstego "eintopfu"). I kasze, w różnych odmianach, z różnymi dodatkami (dziś prawie zapomniane).
Wiadomix Wszystko to lubię :]
bert04 napisał(a): A Ty tego "badziewia" nie lubisz jak J.C.Pasek, z powodów politycznych.
Pasek nie lubił kaszanki nie dlatego, że była niesmaczna tylko dlatego, że była narodowym daniem wrogów.
Ja nie lubię muzułmanów, bo niosą ze sobą szereg niesmacznych dla mnie zasad. A nie z czystej przekory. Nie jest tak, że chcę po prostu zrobić na złość Angeli M. (i nie uważam jej za wroga).
Liczba postów: 5,145
Liczba wątków: 27
Dołączył: 06.2017
Reputacja:
1,162 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: kult kota
Zara, zara. Duńczycy byli sojusznikami, wrogami byli Szwedzi. Choć kultura to praktycznie taka sama. No i oczywiście protestanci (w tym liczni uchodźcy z Niemiec, gdzie wówczas była co chwilę wojna, rewolucja albo ogólny burdel, a wszystko to podsycane religijnym fanatyzmem) nieśli ze sobą do Polski szereg niesmacznych dla konserwatywnych Polaków zasad. A także kaszankę, jak widać po polskiej kuchni.
Liczba postów: 5,954
Liczba wątków: 83
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
914 Płeć: nie wybrano
znaLezczyni napisał(a): Kończąc ten przydługi wywód na temat moich upodobań kulinarnych chciałam podzielić się refleksją, że zauważyłam, że nierzadko otwartość na jedzenie łączy się u ludzi z otwartością na innych ludzi i na świat. Albo jesteś pozytywnie nastawiony do inności, albo masz klapki na oczach, lubisz to co znasz a czego nie znasz (albo z jakichś powodów całkowicie odrzucasz) - nie.
Na moją otwartość na świat nie narzekam. Z drugiej strony od dzieciństwa miałem raczej wrażliwy żołądek, już przyzwyczajenie go (bez zwracania) do gamy polskiej kuchni było sporym wysiłkiem. I tak zostało. Kaszy do dziś nie lubię, wątrobę omijam wielkim łukiem a w "eksperymentowaniu" w innych kuchniach raczej ostrożny jestem. Owszem, menu znacznie poszerzone w stosunku do kiedyś. Ale z drugiej strony swego czasu miałem wątpliwą przyjemność z okazji zawodowej być na wieczorze wigilijnym, na którym serwowano kuchnię tailandzko-hinduską... nie, nic się nie wydarzyło, ale to było po prostu wstrętne. Obawiam się, że dużo wody upłynie w Gangesie, zanim dam jednej albo drugiej kuchni drugą szansę.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 4,165
Liczba wątków: 8
Dołączył: 11.2017
Reputacja:
532 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Agnostyk siódmej gęstości
znaLezczyni napisał(a): Kiełbasa nie tyle jest gorsza, co jest inna. Możesz porównywać ją co najwyżej z polską białą kiełbasą, na pewno nie ze zwyczajną.
E nie, to jest jakieś pseudoparówkowe gówno.
znaLezczyni napisał(a): Co do szynki, masz to, za co płacisz. Sprawdź składniki i smak najtańszej polskiej szynki i porównaj z najtańszą brytyjską. Wielkiej różnicy nie będzie.
W sumie i racja.
znaLezczyni napisał(a): A jeśli chcesz produktów smacznych, niestety musisz za nie zapłacić więcej. Spróbuj szynki z górnej półki Tesco (zaręczam, ma smak, tym bardziej że oprócz brytyjskiej znajdziesz tam m.in. włoską) albo idź na targ. Owszem, na targu zapłacisz dużo, ale szynka będzie pyszna.
A to ja wiem, angielska kuchnia wbrew opiniom jest bardzo smaczna, poza pewnymi wyjątkami (za to co robią z wątróbką, cały naród powinien być rozstrzelany). Ino w porównaniu do np. włoskiej, źle się fastfooduje i mrożonkuje.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.