lumberjack napisał(a): Odwiedzanie czegoś =/= bycie do tego przekonanym. Ogólnie teraz nastała już taka nuda, że, jak widzicie, zaprzestałem wątku "bliżej katolicyzmu". Msze są mdłe i nieciekawe.
Bo golizny nie ma. Skandalu we wsi brakuje, więc ksiądz nie ma żywego przykładu do wytykania palcem.
lumberjack napisał(a): Na kazaniach mózg już samoczynnie mi się wyłącza, a raczej przełącza na tryb "rozkmina na temat rzeczy do zrobienia w robocie. Przeliczanie metrów i materiałów" etc.
Najbardziej nie lubiłem "kazań" kiedy były czytane jakieś nudne listy.
lumberjack napisał(a): Ciekawe ilu ludzi będących na mszy rozkminia sobie w tym czasie jakieś totalnie inne sprawy
Dużo. Ja za dzieciaka podziwiałem żyrandole i malowidła na suficie. Tylko oczy mi łzawiły od żarówek, ale to pewnie "tajemnica przemienienia" mnie doświadczała, a nie jakieś tam lampki.
Może następnym razem przeanalizuj ile byś wziął od proboszcza za zrobienie remontu całej świątyni. Zobacz ile to rachunków. Będziesz miał zajęcie na kilka niedziel. Potem przygotujesz biznesplan, a w kolejną niedzielę pójdziesz do zakrystii z ofertą nie do odrzucenia.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.