To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Absologicyzm - czyli moje poglądy filozoficzne
#1
Spis mojego światopoglądu naukowo-filozoficznego, nazywam go absologicyzmem (z połączenia wyrazów absolutyzm i logika). Z góry przepraszam za chaotyczny styl pisania, gdyż poniższy wywód zawiera trochę wiadomości do innych użytkowników różnych stron internetowych na temat dysput logicznych i filozoficznych. Zapraszam do lektury.

Co sądzicie o miejscu człowieka we Wszechświecie i być może jeszcze dalej? Co tak na prawdę nas kształtuje? Jaki mamy cel w tym co mamy? Dlaczego egzystujemy i nie może być inaczej? Dlaczego nie znosimy nudy i wobec niej dokładamy sobie hipotetyczne i realne problemy żeby zapełnić jakimś złudnym wrażeniem brak sensu ludzkiej egzystencji? Dlaczego pracujemy, nawet gdy nie musimy? Dlaczego byśmy zwariowali, gdyby nie praca? Bo nuda! Czyżby gdy kiedyś przełamiemy wszystkie granice, to nasze życie nie będzie nawet ciekawe? Dlaczego cel naszego życia polega na dojściu do własnej przyjemności? Dlaczego gramy w gry, gdy trzeba do czegoś dojść - i tam gdzie mamy najbardziej przeje**ne, chociażby w RPG na początku gry jesteśmy najbardziej zaintrygowani? Dlaczego czytamy książki? Żeby do czegoś dojść. Dlaczego chcemy do czegoś dojść w nauce? Żeby doskonalić się! Dlaczego chcemy się doskonalić? Żeby mieć tę "doskonałość" na oczach całego świata i Wszechświata, a więc chcemy z kimś rywalizować. Dlaczego chcemy z kimś rywalizować? Bo jak tego nie ma, to jest nuda. Człowiek potrzebuje wrażeń, a gdy ich nie ma to dostaje pie**olca. Jesteśmy zwierzętami stadnymi, społecznymi. Gdyby istniał jeden człowiek na całym świecie a wszyscy inni zostaliby całkowicie wyeliminowani a tamten zyskałby całkowitą nieśmiertelność do prawdopodobnie bez końca dostałby psychicznej, nieskończonej katastrofy z nudów. Dlaczego istnieją wojny? Dlaczego gloryfikuje się walkę? Bo ona niszczy nudę. Tak samo jest ze sportami jak na przykład piłka nożna gdzie też trzeba z kimś rywalizować ale w walce na śmierć i życie na przykład w pojedynku strzeleckim jest większy dreszczyk emocji który można dać ludowi. Człowiek musi ciągle do czegoś dążyć. Stawać się ideałem by nigdy się nim nie stać. Nie ma dla nas innej drogi. Praca jest podstawowym atrybutem filozoficznym. Gdybyśmy na nic nie pracowali, nie walczyli o różne cele, świat by stał się nudny i sami byśmy sobie takie trudności nakładali. Mam nadzieję że mnie rozumiecie. W każdej przyjemności chodzi o to, żeby obejrzeć film który najczęściej traktuje o jakimś problemie, który trzeba przezwyciężyć tak jak na przykład w Gwiezdnych Wojnach są to agresywne zapędy Sithów. Gdyby istniało tylko dobro, same rycerzyki Jedi, to kto by to oglądał? Tak samo jest z grami komputerowymi. Trudności nakręcają ludzkość. A przyjemność sprawia szczęście. A szczęście jest celem życia. Czyli można prowadzić że sama wyboista droga do szczęścia jest bardziej szczęściem dla ludzkości niż sama definicja szczęścia, co nie? Każda taka droga jest walką i tak jest w każdej przyjemności chociażby w filmie gdy główny bohater zmaga się z problemem i walczy i z innymi i z samym sobą. Mam nadzieję że mnie rozumiecie. Cel ludzkiej egzystencji stoi na szczęściu a szczęście powoduje zawsze jakaś walka, gdy jej nie ma jest nuda a ona z kolei zabiera szczęście.
Dlaczego w XXI wieku tyle ludzi wierzy w OKREŚLONEGO Boga? Można wierzyć, że przecież ktoś kiedyś coś tam stworzył. Ale dlaczego ludzie wierzą akurat w takie chrześcijaństwo? Przecież to nawet nie jest wiarygodne... Ten Biblijny Bóg prezentuje ze sobą przyziemne cechy jak na przykład złość, zemsta - a przecież niby miał być bardziej miłosierny niż wszystko pozostałe razem wzięte. Taki Jezus z Nazaretu - postać niby dobra, uczy na przykład szanować bliźniego i tym podobne. Ale. Przypuść sobie, czytelniku, że cierpisz głód a przychodzi człowiek który daje Ci jedzenie. Ale mówi:
- Masz mnie czcić jak cesarza, bo inaczej będziesz cierpiał w podziemiach i katakumbach do końca życia mękę: będziesz się palił żywcem, ale się nie spalisz - będzie Ci wyrywana wątroba, która będzie Ci odrastać - będą Ci powoli łamane i palce u rąk, ale Ci się wyprostują - i tak do końca twych dni! Straceńcze!
I co byś zrobił, zacząłbyś czcić tego człowieka? Czy uważasz, że straszenie ludu (w tym małe dzieci!) mękami, jakich świat nie widział - bez końca - tylko za to że tego człowieka nie chcę się traktować jak władcy świata jest dobre? Ba, nie tylko straszenie, ale groźby jakby pod adresem ten człowiek miał sam wykonywać na tych ludziach plus kobietach i dzieciach te kary.
I że ktoś wierzy że ktoś kto kieruje się takimi na przykład cechami jak zemsta stworzył Wszechświat? Cóż to ma być?
Czy nie sądzicie, że chrześcijaństwo nie powinno aspirować to kandydatury dość względnie poważnych poglądów? Przecież po samych treściach głoszonych przez tę religię można stwierdzić że to jest jakaś baśń a nie względnie poważny światopogląd.
Istnenie rzeczywistości nie ma sensu i celu. Ona po prostu jest. Jest bo jest a istnienie wszystkiego co musi być nie może mieć czegoś takiego jak cel. Jest i tyle. Tak samo jak są nasze atomy z których powstaliśmy. Prawdopodobnie wspólny przodek wszystkich organizmów żywych na naszej planecie mógł powstać przypadkiem z powodu jakichś działań chemicznych - tak samo my - po ewolucji. I tyle. Nie żyjemy i nie jesteśmy po coś. Jesteśmy częścią naszej rzeczywistości ale w porównaniu z tą częścią poza nami wypadamy blado, jesteśmy tylko jej częścią a nasza świadomość jest jakby zaprogramowanym matematycznie drogą ewolucji złożonym systemem. Życie nie ma sensu. Mówi się, czy pisze się (jak w moim przypadku) trudno. Możemy tylko czerpać przyjemność z niektórych procesów życiowych - ale w gruncie rzeczy to matematyczne "karmienie" naszego umysłu - które dla mnie jest piękne (na przykład karmić umysł nauką, która jest podstawą wszystkiego i ja czuję obowiązek zostania człowiekiem nauki jako element rzeczywistości).
Rzeczywistość to byt. Jeśli coś istnieje, musi być bytem. Proste? Proste. A rzeczywistość to po prostu istnienie. Istnienie jest jedno i doskonałe podzielone na jednostki.
Polska a Kluczbork to bardzo mała skala. Rzeczywistość ma naturę czasoprzestrzenną. Kluczbork to część Polski tak jak Polska jest częścią rzeczywistości jednak i Kluczbork i Polska to części rzeczywistości tyle że jeden zbiór zwany Kluczborkiem znajduje się w drugim zwanym Polską. Tak jak z liczbami matematycznymi. Liczby niewymierne też należą do zbioru liczb ale oba z nich to części rzeczywistości tylko jedna z tych jednostek jest w jakimś n-tym stopniu podzielona na wiele.
Nie, rzeczywistość jest matematyką. Ewolucja również opiera się na matematyce, bo jest częścią rzeczywistości.
Rzeczywistość jest oparta na matematyce ale to nie znaczy że jest matematyką?
Przypuśćmy:
r - rzeczywistość;
m - matematyka;
x - dowolna liczba;
Rzeczywistość jest oparta na matematyce, ma matematyczne właściwości.
Skoro "r" jest oparte na "m" i jedno i drugie pokazuje te same dane jak mamy matematyczne dane we właściwościach rzeczywistości to r=m. Układ współrzędnych:

[Obrazek: e296bd3cf0d61.png]
Co sądzicie o transcendentalizmie? Moim zdaniem to najbardziej absurdalny pogląd w historii filozofii i chyba nic go nie przebije. Dodatkowo jest to idea na której opierają się prawie wszystkie religie, działa to na zasadzie: "Bóg jest poza logiką i nie możesz obalić jego istnienia czymś co ma związek z logiką". Problem tylko że wszystko co jest bytem czyli wszystko ma związek z logiką. Moim zdaniem trzeba walczyć z tym zabójczym bohomazem jakim jest istota transcendencji (która notabene, nie może być istotą, ale użyłem tu tylko parafrazy).
Jak dla mnie cała rzeczywistość posiada nieskończenie starą i nieskończenie trwającą samoświadomość która jest procesem matematycznym i które odczuwają organizmy żywe w zależności od ich zaawansowania układów nerwowych mniej czy bardziej.
Nie żyjemy w przestrzeni euklidesowej, tylko w nieskończenie wymiarowej, bo wszystkie wymiary które da się udowodnić matematycznie z miejsca muszą istnieć. Zawsze można dodawać kolejne wymiary, jak podał kiedyś pewien szwajcarski matematyk w dziewiętnastym wieku. Matematyka jest bytem, jest Wszechświatem, wszystko jest matematyczne. Nawet my to konstrukcje matematyczne, zresztą nie mogło być inaczej, bo byśmy nie istnieli. Nawet my jesteśmy matematyką. Owszem, liczby - to jeden z języków rzeczywistości ale matematyka sama w sobie to rzeczywistość gdyż chociażby taka przestrzeń z której wszyscy się składamy jako podmioty złożone z elementów geometrycznych to czysta matematyka. Nie ma rzeczy niewyobrażalnych, bo one wymykają się prawom logiki, czyli z miejsca nie istnieją. A wszystko co logiczne to jest, czyli jest poznawalne, dostępne do pomiaru i wyobrażalne. Czyli w skrócie, wszystko co istnieje musi być w czasie i przestrzeni czyli musi być po prostu.
Istnieje przed Wielkim Wybuchem, bo wtedy była rzeczywistość. Nie mogło powstać coś z niczego, to się kłóci z logiką. Wedle mnie Wielki Wybuch nastąpił, ale przedtem był całkiem inny, dziwny, matematyczny świat. Dlaczego mamy być ignorantami i twierdzić że Wielki Wybuch zapoczątkował wszystko? Nie sięgać dalej, tylko zamykać się w swoich kilkunastu miliardach lat?
To że istnieją fluktuacje kwantowe mogące łamać zasadę zachowania energii prawie nic nie znaczy. NIC nie może kłócić się z logiką. Fluktuacje kwantowe najwyraźniej są jakimiś anomaliami mające przyczynę leżącą gdzieś indziej w czasoprzestrzeni, ale nie kłócących się z logiką. To wiemy. Matematycznie. Być może te efekty to jakieś pozostałości po dawnych czasach to jest ładunki energii użytkowanej w dawnych czasach a wyzwalanych dopiero w skalach mikro kwantowych przez kilkanaście miliardów lat. Albo coś podobnego. W stylu że to tak na prawdę energia zachowana, jednakże ukazująca się narzędziom pomiarowym tylko w niektórych, określonych sytuacjach. Myślę, że moje wyjaśnienie jest nie co lepsze niż próba wygrania z matematyką w Pokera.
Wszystko co istnieje posiada świadomość, tylko są instrumenty zajmujące się wzmacnianiem takich odczuć zwane układami nerwowymi. Człowiek i kamień mają świadomość, ale ten pierwszy ma prawdopodobnie o wiele więcej tych odczuć. Twierdzę tak, ponieważ wiem o dualizmie atomów i przybierania jednej pozycji pod wpływem pomiarów, oczywiście ta natura atomów może jedynie jest empiryczną niedoskonałością naszych narządów do obserwacji rzeczywistości, ale też może świadczyć o świadomości atomów i to jest moim zdaniem ciekawe, bo skądś ta świadomość musi się brać, a atomy są niejako podstawową jednostką fizyki. Takie jest moje zdanie.
Kościół jest jednym z głównych rzeczy na którym opiera się podstawa Polski, co nie znaczy że to jest dobry fundament. Jak dla mnie - wręcz przeciwnie.
No przez cały czas nie, ta kreacja nie następuje, bo za czasów PRL starano się z tym walczyć ale zamiast merytorycznie nakłaniać wiernych na ateizm woleli używać siły przez co ludzie pchali się do zmyślonych Bóstw jeszcze bardziej uważając że tamci nastawiają ich na próbę.
Nasz naród nie jest wspaniały ani nie ma podstaw żeby tak sądzić. Żaden naród i żaden organizm żywy nie jest wspaniały. Żaden byt nie jest wspaniały. On jest po prostu bytem.
To co głosi Kościół jest wątpliwe merytorycznie dla tych, którzy wolą ufać swojemu rozumowi. A rozum, czyli wartości takie jak matematyka są niezależne i doskonałe.
Abstrakcja to coś czego nie da się wyrazić w czasoprzestrzeni jako takiej. Symbolizm pewnych zdarzeń które jednak istnieją w naszym umyśle który każe nam myśleć że abstrakcja to coś zupełnie niezależnego od rzeczywistości a tak na prawdę nie jest bo ideałów takich jak abstrakcja nie ma w jednostkach. Platon się pomylił. Idealna jest tylko rzeczywistość.
Nie dążę do wygody w swoim życiu tylko do zrozumienia rzeczywistości co jest moim niejako obowiązkiem jako samoświadoma jednostka.
Nie ma rzeczy, których nauka nie wyjaśni. Jeśli coś jest niewyjaśnialne w ogóle i nie można jego poddać pomiarom czy obserwacjom to nie istnieje.
Wszystko co robimy jest postępowaniem czysto zwierzęcym bo jesteśmy zwierzętami. Przynajmniej wszystkie emocje. Nawet moralność, która bierze się z egoizmu.
Gdyby istniało inne zwierzę z takimi zdolnościami jak człowiek, to czemu nie. Ale człowiek dzięki swoim zdolnościom jest w stanie wybrać prawidłowe teorie, wykreować chociaż częściowo prawidłowy obraz rzeczywistości. A czy inne zwierzęta tak robią? Tego nie wiemy. Może w rzeczywistości przeciętna mrówka przewyższa intelektem przeciętnego człowieka pod jednym względem ale nie może tego udowodnić praktycznie bo jakaś substancja w jej mózgu mówi że jest inaczej mimo że potrafi abstrakcyjnie myśleć? To się nazywa perspektywizm.
Każdy ma potrzebę wygody i nie mam nic przeciwko. Lubię poleżeć w wygodnym łóżku.
Działanie i myślenie wbrew logice nigdy nie kończy się dobrze, nigdy. Logika to fundament rzeczywistości. Umartwienia i post to tylko sposób na zaspokojenie swoich wewnętrznych bojaźni i lęków. Że był sobie Pan Bóg, patrzał jak tam ludzie mają pod dostatkiem wszystkiego i wkurzył się bo mieli za dużo i to wbrew równowadze świata. Ludzie to podłapali, jakiś fanatyczny kapłan coś powiedział i zaczęło się poszczenie żeby przebłagać Boga - "Ja poszczę, żeby wiedzieć do czego jestem w stanie się posunąć żeby oddać siebie Bogu. Mogę oddać całą moją wygodę.". I tak to się zaczęło. Nie ma przy tym żadnej filozofii związanej z duszą. Irracjonalizm to bujda i próba kłótni ze swoim zewnętrznym i wewnętrznym światem spowodowane przez fałszywe błędy ludzkiego umysłu, ignorancją. Intuicja, na którą stawia irracjonalizm jest subiektywna, ma spore szanse wykreowania jej posiadaczowi złudnego poczucia rzeczywistości i jest to udowodnione chociażby tym że niektórych już dawno intuicja zawodziła. Rozum, na który stawia racjonalizm, jest obiektywny. Logika jest obiektywna, jest jedna i jest uniwersalnym narzędziem rzeczywistości. Chociażby dlatego że wszystko co jest czyli jest bytem musi podlegać prawom logiki.
Podchodzę sceptycznie do każdej myśli, niezależnie jaka jest: ateistyczna, teistyczna czy neutralna. Nie potrzeba mi do tego twoich wywodów, tylko twardych dowodów naukowych, logicznych i matematycznych bo inne dowody być nie mogą. Nie mają racji bytu. Nie mają. Niepoprawne jest nawet użycie w stosunku do tego żadnego czasownika, bo jeśli coś nie jest bytem, to nie może być a więc nawet nie może być czymś. Proste.
Dusza nie istnieje. Prawa logiki zaprzeczają istnieniu czegoś niematerialnego.
Widzę w tym problem bo to ignorancja. Zachowujesz się jak Adolf Hitler. Wszyscy jesteśmy ignorantami. Mamy urojone poczucie własnej wartości nad wszystkim innym względem całej rzeczywistości. Żyjemy na małej planetce i jest nas mały kawałek względem Wszechświata. Za kilkaset milionów lat mrówki mogą wyewoluować do gatunku potężniejszego technologicznie niż my. I co? Nie możemy uważać się za najlepszych w dziejach, bo to zaprzecza realizmowi. Akurat tak się złożyło że w jednym Układzie Słonecznym i Galaktyce jesteśmy jednym z inteligentniejszych gatunków, w określonym punkcie Czasoprzestrzeni. Jakie mamy podstawy żeby twierdzić, że jesteśmy jedyni? Jakie mamy podstawy uważać się za najlepszych, gdy nie polecieliśmy jeszcze nawet na Marsa który w skali kosmicznej jest na mały krok... elektronu? Jakie mamy podstawy by sądzić że te kilka lub kilkanaście miliardów lat temu nie żyło miliard takich cywilizacji jak my? Nie możemy uważać się za najlepszych, za Bogów, za ideały bo względem rzeczywistości to nie możliwe. Ideałem możemy się stawać, nigdy się nim ostatecznie nie stając. Nieskończoność, matematyka to potwierdza.
Doszliśmy do obiektywizmu zanim jeszcze się narodziliśmy. Byliśmy jego częścią od zawsze. Rzeczywistość jest niepowtarzalna i obiektywna a my jesteśmy jej kawałkiem, chociaż nieskończenie małym w stosunku do niej. Nie mogę sobie czegoś nie wyobrażać, bo wszystko co wymyka się wyobraźni czy też logice nie istnieje.
Nie będę w żadnym wielkim świecie ani raju. Prawda Kościoła wymyka się logice na której stoi nasza rzeczywistość. Nie mogę opuścić logiki, bo tak się nie da. Proste? Proste.
Oczywiście że to brzmi jak bujda.
Rzeczywistość jest tylko jedna. W twoim umyśle nie ma Boga, jest tylko urojone poczucie wiary w coś wszechmogącego zwanego Bogiem który w rzeczywistości jest reakcją chemiczną niektórych substancji w twoim mózgu. To że Boga nie można poddać pomiarowi już skreśla że nie istnieje. To czym się posługujemy, słowo Bóg jako język to abstrakcyjne pojęcie określające jeden z paradoksów logicznych zwanym "Bogiem". I mimo że nie jest on zgodny z logiką i prawdziwego Boga jako Boga nie możemy w stanie wytłumaczyć potwierdza to że Bóg chrześcijański w żadnym wypadku nie może istnieć.
Nie ma innej rzeczywistości. Rzeczywistość to wszystko co istnieje, istniało i będzie istnieć.
Preferencje to niektóre reakcje chemiczne w naszym mózgu. Właściwie każda myśl (do której zaliczają się również preferencje) to reakcje chemiczne w naszym umyśle połączone z samoświadomością. My jesteśmy tą myślą i odbieramy ją jako nasze własne ja.
Bóg nie może mieć żadnego z przymiotników, bo nie istnieje.
Bóg stworzył anioły a więc stworzył też Szatana. Proste? Proste.
Nie mamy wiedzy że jesteśmy najlepsi na Świecie pod względem myślenia. Możemy tylko brać wszystko na prawdopodobieństwo i wierzyć zmysłom i naszemu poczuciu rzeczywistości, co jest moim zdaniem po zaufaniu do rozumu wyborem najlepszym. Poczytaj o realizmie zależnym od modelu.
Średniowieczni rycerze gw**cili, zabijali. Często byli to ludzie wierzący w Boga.
Ale wedle naszej empirycznej wiedzy nie są na tyle inteligentne aby stworzyć chociażby własne pismo, o porządnej znajomości algebry i mechaniki kwantowej nie pisząc...
Wszystko co jest bytem, musi być zgodne z logiką bo inaczej nie może istnieć. Proste. Bóg jest z założenia poza czasem i przestrzenią, poza logiką. Cała rzeczywistość jest logiczna bo sam termin rzeczywistość określa coś. Byt. Istnienie. To jest logika i to jest logiczne więc nie wmawiaj że coś co jest może być nielogiczne bo nie spełnia pierwszego wymogu istnienia: być zgodnym z logiką i kawałkiem rzeczywistości. Po co komuś krążenie w wymyślonych światach w których praw logiki by nie było czyli takich które nie mają racji bytu? Jesteśmy logiką, rzeczywistością, jej kawałkiem. Wszystko co mamy i czym możemy być jako ludzie jest logiczne. Nie zaznamy nigdy czegoś innego, bo sami jesteśmy logiczni. Więc dlaczego mamy krążyć w nielogicznych rozważaniach? Po co? Jak i tak mamy logiczne dowody, które są jedynym rodzajem dowodów dostępnym w rzeczywistości - że nie ma rzeczy nielogicznych?


Cóż o tym sądzicie?
Odpowiedz
#2
Ale ściana tekstu. A dałoby się to pewnie odfiltrować do klasycznej 5-paragrafowej rozprawki.

Logika to jest nauka o zdaniach i rozumowaniu na podstawie tych zdań. Prawa logiki są całkowicie niezależne od rzeczywistości, w ktorej żyjemy. Więc zdanie „Bóg nie podlega prawom logiki” jest tak samo prawdziwe jak zdanie „Czajnik nie podlega prawom logiki”. No to jest prawda trywialna. Logika nie zajmuje się Bogiem, ani czajnikiem. Zajmuje się ewentualnie sądami, które na temat Boga czy czajnika formułujemy.

Transcendencja Boga nie oznacza, że „nie podlega prawom logiki”. Oznacza, że nie podlega prawom przyrody, bo jest ponad przyrodą. Natomiast zdania na Jego temat nadal muszą być sensowne w znaczeniu logicznym. Nie wiem, jaki straw-man twierdzi inaczej.

Twoja wizja chrześcijaństwa zaś jest dość pokrętna. Skupiasz się na koncepcji piekła rozumiejąc je jako zemstę Boga za brak czci. To jest zupełnie obce chrześcijanskiej teologii.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#3
To było ciężkie, ale jakoś przez to przebrnąłem. Postaram się odnieść do głównych kwestii, ale najpierw kilka uwag odnośnie całości.

Przede wszystkim zadajesz dużo istotnych pytań, na które sam dosyć szybko udzielasz sobie odpowiedzi. Wiele z tych pytań zawiera założenia z którymi ktoś może się nie zgodzić np.
Kakako456 napisał(a): Dlaczego cel naszego życia polega na dojściu do własnej przyjemności?
Ja np. sądzę, że cel i sens życia każdy powinien ustalić sobie sam i niema jednego określonego, nadrzędnego celu.

Powinieneś też rozważyć kilka odpowiedzi na jedno pytanie, zamiast intuicyjnie odpowiadać. Kiedy wszystkie potencjalne rozwiązania masz wyłożone, łatwiej jest wybrać to najbardziej prawdopodobne.

Moja opinia nt. Twoich poglądów, czyli absologicyzmu (fajna nazwa)

Kakako456 napisał(a): Dlaczego w XXI wieku tyle ludzi wierzy w OKREŚLONEGO Boga? Można wierzyć, że przecież ktoś kiedyś coś tam stworzył. Ale dlaczego ludzie wierzą akurat w takie chrześcijaństwo? Przecież to nawet nie jest wiarygodne...

Wydaje mi się, że z kilku powodów. Po pierwsze wychowanie, a po drugie silna chęć wiary w cokolwiek. Jest też wiele innych, ale te są moim zdaniem najważniejsze.

Kakako456 napisał(a): To co głosi Kościół jest wątpliwe merytorycznie dla tych, którzy wolą ufać swojemu rozumowi. A rozum, czyli wartości takie jak matematyka są niezależne i doskonałe.

Generalnie to mam wrażenie, że twój system myślenia jest bardzo podobny do mojego, ale mniej uporządkowany. Z wieloma twierdzeniami się zgadzam i widzę, że całkiem słusznie w matematyce/logice
dopatrujesz się przyczyny wszystkiego, a przynajmniej jedynego sensownego systemu oceny prawdziwości rzeczy. Spróbuj uprościć swoje poglądy do najprostszych zagadnień to chętnie podyskutuję, bo
bardzo dużo zawarłeś tego wszystkiego w jednym poście. Ciężko to ogarnąć, zwłaszcza, że w Twój tok myślenia wchodzi wiele elementów kultury. Sądzę też, że samo słowo logicyzm wystarczy, aby opisać
zarówno Twój jak i mój sposób myślenia. Zauważ jednak, że jako ludzie jesteśmy niedoskonali, więc wszystkich zasad logiki nie jesteśmy w stanie przyswoić (chyba). Możemy jednak się do tego zbliżyć, a to
wydaje mi się wysiłkiem wartym świeczki Duży uśmiech
Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, niż kłamstwa - F. Nietzsche

Odpowiedz
#4
No dobrze – wejrzyjmy w ten pasztet.

Zastrzegam tylko, że nie będę używał nazwy absologicyzm ani logicyzm, ponieważ nie lubię, kiedy używa się pojęć ścisłych, precyzyjnie zdefiniowanych (vide post zefcia), w oderwaniu od kontekstu, w jakim one funkcjonują, co określa się potocznie jako wbijanie gwoździ mikroskopami. Będę używał nazwy absosocjologizm, w skrócie absoso, ponieważ odniesienie do socjologii w takim kontekście jest zupełnie od czapy – ale nazwa mi się podoba. Bardziej w każdym razie, niż nudyzm.

Mając więc na uwadze, że ewentualna krytyka może być...

W zasadzie Wszechświat definiuje się jako wszystko, co jest; dlatego jeszcze dalej oznacza nicość, która charakteryzuje się tym, że jej nie ma. Od biedy można Wszechświat podzielić na doczesność, czyli przyrodę, i Transcendencję. Natomiast terminy techniczne zbudowane na angielskiej grze słów Uni-verse, Multi-verse (lit. jedno-werset, wielo-werset) są techniczne i należy ich używać zgodnie z instrukcją, ażeby się nimi nie podtruć.

Dalej wychodzi Ci, że nie znosimy nudy, ponieważ nuda. Wiesz co – chaos chaosem, ale właśnie przez takie kwiatki mierzi mnie wiązanie logiki z Twoim absoso, w jakikolwiek sposób. Generalnie, chłopie, to, że Ty nie znosisz nudy i utożsamiasz jej brak z brakiem rywalizacji posuniętej ad bellum absurdum, nie oznacza jeszcze, że tak mają wszyscy na świecie – na przykład ja pracy nie cierpię, nudzić się lubię, a i o wojnie obczytałem się wystarczająco, żeby zrozumieć, jakie to jest gówno.

Dalej zaczynają się przekleństwa. Do kurwy maci jebanej pierdolonej nędzy, czy Ty nawet przekląć bez gwiazdek nie umiesz? Jest mowa o Gwiezdnych Wojnach, a więc jest też miejsce na przywołanie maksymy: rób, albo nie rób – nie ma próbowania. Chcesz kląć, to klniesz; uważasz, że to nie uchodzi, to nie klniesz. A jeśli jesteś letni, to jesteś, w kontekście dwóch stron Mocy, śmiesznym ciapciakiem, który i do rycerzyków aspiruje, i zeszicieć chciałby (ale tylko troszeczkę). Uwaga do czytelnika: jest miejsce na przekleństwa, to jest i miejsce na adpersony, a co.

Dalej odbywa się refleksja na temat teodycei. Nie rozumiem, dlaczego tak się detalicznie rozpisujesz o torturach, jeśli równocześnie uważasz rozpisywanie się o torturach za rzecz niedopuszczalną, bo małe dzieci. Generalnie, nie ma na świecie okrutniejszych stworzeń od małych dzieci, które i muchom skrzydełka, i kolegom ciapciakom po ryju przed dziewczynkami. Ale z tego się wyrasta; jest się wychowywanym, lub wychowuje się siebie samemu, na istotę w jakiejś mierze ludzką: empatyczną i tak dalej. Głównie dlatego, żeby nie zabrnąć w sprzeczność, że księdzu o torturach nie wolno, a Kakako wolno, bo ksiądz to straszy, a Kakako... no właśnie Kakako nie wiem, co. Kakako torturami zabija nudę? Uchowajcie Duchy od takiego operatora drony bojowej.

Dalej jest coś o ludziach plus kobietach i dzieciach. Tego więcej nie rób; wyszło Ci, że kobiety i dzieci to nie ludzie.

Dalej jest o tym, że w ramach absoso gardzi się baśniami. Baśnie, niestety, są oesem kultury, bo wgrywane są do umysłu dziecka na samym początku i jakie baśnie Ci się, człowieku, spodobały, do takich treści i zdarzeń będziesz potem całe życie lgnął. Mnie się spodobały, oczywiście, baśnie orientalne. Pojęcia nie mam, jakie by baśnie zalecało, gdyby chciało, absoso, ale chyba afrykańskie. Takie z kotliny Kongo, gdzie się rywalizuje o przeżycie kolejnego dnia w kopalni ziem rzadkich, koniecznych do produkcji smartfonów i konsoli, czy z innej Liberii, gdzie wyzwoleni niewolnicy murzyńscy zbudowali sobie państwo niewolnicze, bo takie im pokazywano od kołyski, a innego nie znali.

Dalej jest... cholera. Chyba chęć do objaśnienia wszystkiego tautologią, bo tautologie są proste. Człowieku, jeżeli coś jest proste, to jest nudne. W ramach absoso nuda jest wykroczeniem głównym. Wychodzi na to, że wyznajesz jedno, przekonujesz do drugiego, a żyjesz pewnie jeszcze inaczej. Uwaga na marginesie: jeśli jest jakaś idea sensowna w chrześcijaństwie, to jest nią świadczenie o swoim światopoglądzie życiem, jakie się prowadzi – żeby jedno zgadzało się z drugim, rozumiesz. Dzięki temu łatwiej odsiewa się poglądy i światopoglądy mające przyszłość od takich, które wiodą, no właśnie, z powrotem do Kotliny Kongo czy innej Liberii. Albo, w ramach absoso, z powrotem do kultury biblijnych tortur.

Dalej jest o tym, że Kluczbork zawiera się w Polsce. Trudno nie zauważyć, choć sądząc po nazwie, kiedyś zawierał się w Prusiech. Absoso mówi w tym miejscu coś o czasoprzestrzeni, więc może taka uwaga jest na miejscu; nie wiem. Ktoś wie?

Dalej jest stwierdzenie, że rzeczywistość jest matematyką. Jest to stwierdzenie dość śmiałe, bo my wszyscy, jak tu jesteśmy, zawieramy się w rzeczywistości, a więc w myśl myśli absoso również jesteśmy matematyką. Kakako także jest matematyką. Dlaczego w takim razie Kakako trzeba było matematyki nauczać? Czy ktoś nauczał Kakako, jak zielone różni się od czerwonego, a szorstkie od gładkiego? Przecież Kakako nauczył się tego sam i tylko poznał potem słowa na określenia tych wrażeń zmysłowych. Dlaczego mówić jest łatwo, a liczyć – trudno? Ktoś wie? Bo ja nie wiem i kognitywiści chyba też jeszcze tego nie wiedzą. A są matematyką.

Dalej mamy, jak się zdaje, twierdzenie, że wszyscy jesteśmy liczbami zespolonymi, które da się jednak uporządkować, bo mamy wszyscy takie same argumenty, a różnimy się tylko wartością bezwzględną (bezwzględnością?). Innymi słowy, część rzeczywista Kakako jest równa części urojonej Kakako.

Dalej mi się nie chce.

Póki co.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#5
Kakako456

Bez urazy, ale żeby paść oczy osób postronnych tekstem takiej długości, trzeba byłoby zadbać najpierw i o treść, i o formę. Za długie, chaotyczne, z wieloma błędami interpunkcyjnymi i literówkami (a tylko pobieżnie przejrzałam, bo zbita forma odstręcza mnie od czytania). Tu wektor, tam pierdolec i przejebane - zdecyduj się, czy chcesz być traktowany poważnie.

I cytując cię:


Cytat:Wszyscy jesteśmy ignorantami.

No, może nie wszyscy. Ale niektórzy stwarzają takie wrażenie, prezentując kiepskie teksty.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#6
Kciuk w dół 
ErgoProxy napisał(a): No dobrze – wejrzyjmy w ten pasztet.
Serce
Cytat:Zastrzegam tylko, że nie będę używał nazwy absologicyzm ani logicyzm, ponieważ nie lubię, kiedy używa się pojęć ścisłych, precyzyjnie zdefiniowanych (vide post zefcia), w oderwaniu od kontekstu, w jakim one funkcjonują, co określa się potocznie jako wbijanie gwoździ mikroskopami. Będę używał nazwy absosocjologizm, w skrócie absoso, ponieważ odniesienie do socjologii w takim kontekście jest zupełnie od czapy – ale nazwa mi się podoba. Bardziej w każdym razie, niż nudyzm.
Jasne.

Cytat:Mając więc na uwadze, że ewentualna krytyka może być...

W zasadzie Wszechświat definiuje się jako wszystko, co jest
Profesorowie fizyki teoretycznej mówią, że nie. Wszechświat to część rzeczywistości z podobnymi do siebie prawami fizyki. Rzeczywistość może skrywać także inne wymiary i dziwaczne rzeczy które nie byłyby częścią Wszechświata.

Cytat:dlatego jeszcze dalej oznacza nicość, która charakteryzuje się tym, że jej nie ma
Tak, dokładnie.

Cytat:. Od biedy można Wszechświat podzielić na doczesność, czyli przyrodę, i Transcendencję.
Nie, nie wolno dzielić czegoś na Transcendencję, bo się nie dzieli przez 0  O matko

Cytat: Natomiast terminy techniczne zbudowane na angielskiej grze słów Uni-verse, Multi-verse (lit. jedno-werset, wielo-werset) są techniczne i należy ich używać zgodnie z instrukcją, ażeby się nimi nie podtruć.
Czyli jak?

Cytat:Dalej wychodzi Ci, że nie znosimy nudy, ponieważ nuda. Wiesz co – chaos chaosem, ale właśnie przez takie kwiatki mierzi mnie wiązanie logiki z Twoim absoso, w jakikolwiek sposób. Generalnie, chłopie, to, że Ty nie znosisz nudy i utożsamiasz jej brak z brakiem rywalizacji posuniętej ad bellum absurdum, nie oznacza jeszcze, że tak mają wszyscy na świecie – na przykład ja pracy nie cierpię, nudzić się lubię
Lubisz się nudzić? W sensie filozoficznym? Jak to rozumiesz? Dlaczego lubisz? O ile wiem, nikt nie lubi się nudzić, bo ludzki umysł zaprogramowany jest tak, niezależnie od woli, że chłonie ciekawość i to jest jeden z celów jego egzystencji.


Cytat:, a i o wojnie obczytałem się wystarczająco, żeby zrozumieć, jakie to jest gówno.
Świetnie, szkoda tylko że nigdzie nie napisałem że wojna jest wspaniała, co?  Serce

Cytat:Dalej zaczynają się przekleństwa. Do kurwy maci jebanej pierdolonej nędzy, czy Ty nawet przekląć bez gwiazdek nie umiesz?
Nie uważam żeby do kurwy maci jebanej pierdolonej nędzy używać tegoż elokwentnego jakże wyrażenia zupełnie bez celu, bo po co? Wkładanie przekleństw w co drugie słowo to zbrodnia na samej istocie wulgaryzmu i przeciwko ludzkości. Trzeba umieć wyostrzyć słownictwo. Miałem ten wywód chyba w notatniku i skopiowałem go na stronę z cenzurą - dlatego te kropki.

Cytat: Jest mowa o Gwiezdnych Wojnach, a więc jest też miejsce na przywołanie maksymy: rób, albo nie rób – nie ma próbowania. Chcesz kląć, to klniesz; uważasz, że to nie uchodzi, to nie klniesz. A jeśli jesteś letni, to jesteś, w kontekście dwóch stron Mocy, śmiesznym ciapciakiem, który i do rycerzyków aspiruje, i zeszicieć chciałby (ale tylko troszeczkę). Uwaga do czytelnika: jest miejsce na przekleństwa, to jest i miejsce na adpersony, a co.
Klnę aby nadać pikanterii, klimatu wyrażanemu słownictwu. Taki jest sens tych wyrażeń... Nie jest sztuka rzucić kurwą jako przecinek.

Cytat:Dalej odbywa się refleksja na temat teodycei. Nie rozumiem, dlaczego tak się detalicznie rozpisujesz o torturach, jeśli równocześnie uważasz rozpisywanie się o torturach za rzecz niedopuszczalną, bo małe dzieci. Generalnie, nie ma na świecie okrutniejszych stworzeń od małych dzieci, które i muchom skrzydełka, i kolegom ciapciakom po ryju przed dziewczynkami. Ale z tego się wyrasta; jest się wychowywanym, lub wychowuje się siebie samemu, na istotę w jakiejś mierze ludzką: empatyczną i tak dalej. Głównie dlatego, żeby nie zabrnąć w sprzeczność, że księdzu o torturach nie wolno, a Kakako wolno, bo ksiądz to straszy, a Kakako... no właśnie Kakako nie wiem, co. Kakako torturami zabija nudę? Uchowajcie Duchy od takiego operatora drony bojowej.
Gdzie napisałem, że kogoś torturuję? Napisałem tylko, że było mnóstwo chorych ludzi w historii którym unicestwianie milionów ludzi sprawiało makabryczną przyjemność. Chociażby austriacki malarz z wąsikiem.


Cytat:Dalej jest coś o ludziach plus kobietach i dzieciach. Tego więcej nie rób; wyszło Ci, że kobiety i dzieci to nie ludzie.
Kobiety i dzieci to ludzie, tylko (#biologia) mówi że mają one fizycznie mniejsze szanse na przetrwanie. Chociaż teraz wiemy, że rozwój technologii wyrównał szanse każdego człowieka na własny rozwój. No i rozwój moralności - czyli udoskonalenie prawa.

Cytat:Dalej jest o tym, że w ramach absoso gardzi się baśniami. Baśnie, niestety, są oesem kultury, bo wgrywane są do umysłu dziecka na samym początku i jakie baśnie Ci się, człowieku, spodobały, do takich treści i zdarzeń będziesz potem całe życie lgnął. Mnie się spodobały, oczywiście, baśnie orientalne. Pojęcia nie mam, jakie by baśnie zalecało, gdyby chciało, absoso, ale chyba afrykańskie. Takie z kotliny Kongo, gdzie się rywalizuje o przeżycie kolejnego dnia w kopalni ziem rzadkich, koniecznych do produkcji smartfonów i konsoli, czy z innej Liberii, gdzie wyzwoleni niewolnicy murzyńscy zbudowali sobie państwo niewolnicze, bo takie im pokazywano od kołyski, a innego nie znali.
Yyy... Właśnie takie? Twarda rzeczywistość uczy, w przeciwieństwie do księżniczek i rycerzy. I Gwiezdnych Wojen. Nie lepiej przeczytać dzieła Stanisława Lema?

Cytat:Dalej jest... cholera. Chyba chęć do objaśnienia wszystkiego tautologią, bo tautologie są proste. Człowieku, jeżeli coś jest proste, to jest nudne.
Tautologia to istota metafizyki. Jeżeli coś jest proste, to jest nudne, ale matematyka chociażby jest skomplikowana ale jednocześnie nietrudna. Jest bardzo przyjemna - dla mnie dochodzenie do fajnych wniosków za pomocą logicznego myślenia w domowym zaciszu jest lepsze niż eksperymentowanie na martwych pałeczkach wąglika żeby wiedzieć czy srają o 23 czy o 1 w nocy i czy w ogóle srają. Chociaż jedno i drugie jest świetne, to tautologia określa rzeczywistość.

Cytat:W ramach absoso nuda jest wykroczeniem głównym. Wychodzi na to, że wyznajesz jedno, przekonujesz do drugiego, a żyjesz pewnie jeszcze inaczej. Uwaga na marginesie: jeśli jest jakaś idea sensowna w chrześcijaństwie, to jest nią świadczenie o swoim światopoglądzie życiem, jakie się prowadzi – żeby jedno zgadzało się z drugim, rozumiesz. Dzięki temu łatwiej odsiewa się poglądy i światopoglądy mające przyszłość od takich, które wiodą, no właśnie, z powrotem do Kotliny Kongo czy innej Liberii. Albo, w ramach absoso, z powrotem do kultury biblijnych tortur.
Świadczenie o swoim światopoglądzie życiem, jakie się prowadzi? Pewnie życiem według Bilbii, gdzie Bóg Abrahama każe mordować za służenie Bogom obcym. Co?

Cytat:Dalej jest o tym, że Kluczbork zawiera się w Polsce. Trudno nie zauważyć, choć sądząc po nazwie, kiedyś zawierał się w Prusiech. Absoso mówi w tym miejscu coś o czasoprzestrzeni, więc może taka uwaga jest na miejscu; nie wiem. Ktoś wie?

Cytat:Dalej jest stwierdzenie, że rzeczywistość jest matematyką. Jest to stwierdzenie dość śmiałe, bo my wszyscy, jak tu jesteśmy, zawieramy się w rzeczywistości, a więc w myśl myśli absoso również jesteśmy matematyką. Kakako także jest matematyką. Dlaczego w takim razie Kakako trzeba było matematyki nauczać? Czy ktoś nauczał Kakako, jak zielone różni się od czerwonego, a szorstkie od gładkiego? Przecież Kakako nauczył się tego sam i tylko poznał potem słowa na określenia tych wrażeń zmysłowych. Dlaczego mówić jest łatwo, a liczyć – trudno? Ktoś wie? Bo ja nie wiem i kognitywiści chyba też jeszcze tego nie wiedzą. A są matematyką.
Jesteśmy matematyką, oczywiście wedle moich poglądów, a wiemy tylko od urodzenia, odczuwamy wrażenia tautologiczne. Poznajemy różne sposoby na ich interpretację i to jest właśnie język matematyki - liczby.



Cytat:Dalej mamy, jak się zdaje, twierdzenie, że wszyscy jesteśmy liczbami zespolonymi, które da się jednak uporządkować, bo mamy wszyscy takie same argumenty, a różnimy się tylko wartością bezwzględną (bezwzględnością?). Innymi słowy, część rzeczywista Kakako jest równa części urojonej Kakako.
Wiesz czym jest jednostka urojona? Jednostka urojona nie istnieje a w matematyce zachowuje się tak, jakby jej nie było. To po prostu spis na wytłumaczenie czegoś co nie istnieje, czegoś co nie należy robić w jakimś miejscu. W rzeczywistości jednostka urojona nie ma żadnego odniesienia. Jest bezwartościowa w sensie matematycznym. Jest niezdefiniowana. Nie istnieje. Tak samo jak punkt, który jest bezwymiarowy więc nie istnieje. Jednostka urojona nie istnieje, zapis działań na jednostkach urojonych to tylko pomoc w tym, co nie istnieje.
Odpowiedz
#7
zefciu napisał(a): Twoja wizja chrześcijaństwa zaś jest dość pokrętna. Skupiasz się na koncepcji piekła rozumiejąc je jako zemstę Boga za brak czci. To jest zupełnie obce chrześcijanskiej teologii.

Gąska odbiera bajkę o chrześcijaństwie jako zemstę Boga na Szatanie za ambicje i aspiracje a nie za brak czci.
Wszak w Bajce o Chrześcijaństwie Szatan nie powiedział do Boga "jesteś dla mnie Zerem, chcę cię zdeptać i zabić" tylko miał duże ambicje "chciałbym być od ciebie mądrzejszy i potężniejszy".

Mądrość jest czymś innym od Wszechwiedzy i Wszechmocy/Wszechpotężności, jednak chodzi o coś podobnego a może także i o Wszechmądrość i Wszechwiedzę.
Użycie i stosowanie tych pojęć użytych pierwotnie w Baśni o katolicyzmie sugeruje taki szczegół (wszyscy widzą ten pomidor ale nie widzą, że to pomidor), że Wszechwiedza to jest Wiedza max, Wiedza maksymalna dotycząca wszystkiego, wszystkich możliwych
aspektów, zagadnień, szczegółów. Używając tego określenia Wszechwiedza mamy jakby na myśli, że istnieje Wszechwiedza = Wiedza max i nie istnieje =/lub nie ma sensu Wiedza max + 1 lub Wiedza max + 10.
W tej sytuacji Bóg powinien pouczyć Szatana "przykro mi młodszy kolego, ale nie możesz być ode mnie mądrzejszy , wiedzieć więcej, mieć większej wiedzy niż mam ja , czyli Wszechwiedzy, bo istnieje Wiedza maksymalna która mam ja i nie można wiedzieć więcej. To samo dotyczy "umieć więcej, być potężniejszym, mieć większą moc".

Taki Bóg to i tak byłby jeszcze głupszy Bóg, niż Bóg który skończył Szkołę dla Czarodziei im. "Harry Pottera" i uzyskał zezwolenie na stworzenie własnego Wszechświata.
Czarodziej/Bóg/absolwent Szkoły dla Czarodziei przedstawił by Szatanowi problem tak:
"Widzisz młodszy kolego jest problem z czymś takim jak Wszechwiedza, bo to sugerowałoby że istnieje Wiedza Maksymalna.
Wyobraź sobie prosty przykład że Wiedza max to jest znajomość wszystkich szczegółów które podpięte są - każdy szczegół podpięty jest pod jedną liczbę na osi x : <0, nieskończoność>, szczegółów jest tyle ile tych liczb rzeczywistych na osi x, jest to nieskończona i maksymalna liczba (czyli że nie może być inna liczba też nieskończona i większa o 10)
Czy to ma sens czy można w to uwierzyć lub przyjąć taki "jakbyparadygmat" : ja jestem Główny Czarodziej mam tego typu Wiedzę max jak opisana tym przykładem z osią x i liczbami rzeczywistymi na niej i Ty nie możesz być większym czarodziejem i mieć większej Wiedzy max niż ja?
Wchodzimy w "strefę trudnych problemów":
- czy może być Bóg/Czarodziej który ma taką Wiedzę max ale jej nie nazbierał?

- czy może być Czarodziej który ma taka Wiedzę Max i ją nazbierał?
chodzi o to, że odległości między liczbami rzeczywistymi na osi x mogą być dowolnie małe - mam na myśli, że 2 kolejne liczby z osi x które zebrał "do koszyka" uczący się na Czarodzieja mogą się różnić o dowolnie mało. Czy da się zebrać do koszyka wszystkie liczby z osi x ?
Chcąc sobie poradzić z "problemem w matematyce" i szturmując problem musimy poszukać narzędzia poza matematyką , w fizyce.. Niech zebranie "szczegółu" - liczby z osi x "do koszyka" oznacza dotknięcie tej liczby. Możemy liczby dotykać, zbierać z szybkością "światła"

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pr%C4%99dk...iat%C5%82a

Stała fizyczna
Prędkość światła (prędkość rozchodzenia się fali elektromagnetycznej w próżni) jest bardzo ważną stałą fizyczną oznaczaną symbolem c, wynoszącą dokładnie
c = 299  792  458  m s {\displaystyle c=299\,792\,458\,{\tfrac {\operatorname {m} }{\operatorname {s} }}} [Obrazek: 34b26cf45eb89acf2628d02b28032092335aac91] ,
czyli 300 000 000 szczegółów-dotknięć/na sekundę.
Prędkość i poruszanie się to już zjawisko ze świata fizyki. Próbując rozwiązać problem z krainy matematyki wkraczamy w świat fizyki.
Czy możemy zebrać wszystkie szczegóły-liczby "do koszyka" zbierając z prędkością "światła" przez nieskończoną ilość czasu. Chyba nie. A czy ten czarodziej kiedykolwiek miałby tę Wiedzę max nawet jakby przez nieskończoną ilość czasu było możliwe zebranie wszystkich szczegółów/liczb "do koszyka" - napewno nie miałby tej wiedzy max.

Czy wobec tego możemy twierdzić, że możemy poruszać się/ zbierać szczegóły/liczby z osi x z nieskończoną prędkością i w ten sposób zbierzemy je wszystkie, będziemy dotykać nieskończoną ilość liczb na sekundę i w ten sposób je wszystkie zbierzemy do koszyka.
Zdaniem gąski nie jest to możliwe.

Czarodziej/absolwent Szkoły dla Czarodzieji im. "Harry Pottera" tak by przedstawił Szatanowi problem Wiedzy max.
"Wiedza max nie jest możliwa, Ja Czarodziej nie mam Wiedzy max, witaj Szatanie w Krainie Czarodziei, to dobrze, że masz ambicje i aspiracje, poszukaj swojej drogi i zdobąðż wiedzę większą ode mnie."

Włożenie "do koszyka" całej osi liczbowej x, nie oznacza dotknięcia wszystkich liczb na niej, znaczy to tyle samo co "Ja jestem naukowiec i badam świat np. matematyki i fizyki, staram się dotknąć trochę nowych szczegółów, a życie 90 lat to w dzisiejszych czasach spory sukces".



Starałam się napisać w klimacie podobnym do Kakao.
Odpowiedz
#8
Przepraszam, że tak wprost, ale czy jest jakieś konkretne zagadnienie, które OP (czyli Kakako456) chciałby przedyskutować? Bo kiedy widzę — tak jak to koledzy nazwali — ścianę tekstu, bez żadnych paragrafów a w komentarzach do tej ściany tekstu dywagacje, czym jest wszechświat a zaraz obok coś o szatanie i Hitlerze, to stwierdzam, że szkoda na to mojego czasu Uśmiech a myślę, że na jedną rzecz mógłbym odpowiedzieć (o ile będę się na niej znał).

Wrou.

Kakako456 napisał(a):
Cytat:Dalej mamy, jak się zdaje, twierdzenie, że wszyscy jesteśmy liczbami zespolonymi, które da się jednak uporządkować, bo mamy wszyscy takie same argumenty, a różnimy się tylko wartością bezwzględną (bezwzględnością?). Innymi słowy, część rzeczywista Kakako jest równa części urojonej Kakako.
Wiesz czym jest jednostka urojona? Jednostka urojona nie istnieje a w matematyce zachowuje się tak, jakby jej nie było. To po prostu spis na wytłumaczenie czegoś co nie istnieje, czegoś co nie należy robić w jakimś miejscu. W rzeczywistości jednostka urojona nie ma żadnego odniesienia. Jest bezwartościowa w sensie matematycznym. Jest niezdefiniowana. Nie istnieje. Tak samo jak punkt, który jest bezwymiarowy więc nie istnieje. Jednostka urojona nie istnieje, zapis działań na jednostkach urojonych to tylko pomoc w tym, co nie istnieje.
Tu z kolei zbiór jakichś pierdnięć intelektualnych xD

Jeden kolega chce zaimponować drugiemu, że przeczytał, co to jest argument i moduł liczby zespolonej, a drugi odlatuje w jakieś „wyżyny”.

Tym bardziej ponawiam pytanie, czy OP chce się czegoś konkretnego dowiedzieć. Może być o liczbach zespolonych, jest ciekawa książka Paula Nahina „The fascinating story of [latex]\sqrt{-1}[/latex]” czy jakoś tak, zawiera historię i nietrywialne przykłady użycia liczb zespolonych w technice.

Wrou.
[Obrazek: tc582o-360c39780-bez-marginesu-przezroczyste.png]
Odpowiedz
#9
Ja bym się z przyjemnością czegoś dowiedział, a też i odświeżył sobie z chęcią, bo chociaż tych cholernych studiów nie skończyłem (cóż zrobić – choroba), to parę lat te jednostki urojone jednak rąbałem. W technice.

Zapodajesz wykład, Wrou. Język
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#10
Kakako456 napisał(a): Wiesz czym jest jednostka urojona? Jednostka urojona nie istnieje a w matematyce zachowuje się tak, jakby jej nie było. To po prostu spis na wytłumaczenie czegoś co nie istnieje, czegoś co nie należy robić w jakimś miejscu. W rzeczywistości jednostka urojona nie ma żadnego odniesienia. Jest bezwartościowa w sensie matematycznym. Jest niezdefiniowana. Nie istnieje. Tak samo jak punkt, który jest bezwymiarowy więc nie istnieje. Jednostka urojona nie istnieje, zapis działań na jednostkach urojonych to tylko pomoc w tym, co nie istnieje.
Oczywiście gadasz tutaj od rzeczy. Jednostka urojona i liczby zespolone jak najbardziej w sensie matematycznym istnieją. Co więcej, obliczenia z ich udziałem mają praktycznej zastosowanie np. w elektryce prądu zmiennego.

Ale to pewnie też zignorujesz, prawda?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#11
Cytat:Kakako
Istnieje przed Wielkim Wybuchem, bo wtedy była rzeczywistość. Nie mogło powstać coś z niczego, to się kłóci z logiką.

Dlaczegóż tak?
Czyżbyś dysponował lepszym aparatem matematyczno-fizycznym od wielu łebskich gości, którym inni goście dali kupę Nobli?
I o jaką logikę ci chodzi?
Klasyczną, trójwartościową Łukasiewicza, wielowartościową, rozmytą, jakąś inną?
Bez tego doprecyzowania jest to zdanie puste.

Cytat:Wedle mnie Wielki Wybuch nastąpił, ale przedtem był całkiem inny, dziwny, matematyczny świat. Dlaczego mamy być ignorantami i twierdzić że Wielki Wybuch zapoczątkował wszystko?

A według mnie wszechświat został wysrany przez wielkiego goryla. I co? Słowo przeciwko słowu?

Polecam ci zapoznać się z moim wątkiem, w którym wskazuję na identyczny problem teizmu i scjentyzmu w kwestii pierwszego poruszenia.
W skrócie - ani hipotetyczny Bóg, ani hipotetyczne Coś nie mieli czasu na akt stworzenia.
Ergo "Creatio ex nihilo", to tajemnica, i to jest piękne!

Ogólnie, to próbowałem złapać sens ogólny twojego wykładu ale wyszedł mi chaos. Zdecydowanie popracuj nad jasnością myśli.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#12
Cytat:Ja np. sądzę, że cel i sens życia każdy powinien ustalić sobie sam i niema jednego określonego, nadrzędnego celu.

Do ustalenia sobie sensu życia potrzebne są narzędzia. Inna sprawa - osoba czująca się jako człowiek ze statusem ''posiadający swój sens istnienia'' z reguły posiada go na naturalnej, typowej zasadzie, którą są jakieś jego ''rzeczy'' związane z konkretnym, indywidualnym tylko dla niego typem wypełniania dni. Gdy te jego ''rzeczy'' się rozpadną przez kruchość, bo z takiego pierwiastka były w gruncie zbudowane, to automatycznie dotknie tego człowieka brak sensu istnienia - ten wreszcie brak sensu o który chodzi Kakako. To tradycyjna ucieczka od poważnego tematu z emanacją udzielenia rady o użyteczności 1 %.

Podejść do tematu należałoby inaczej.

Najpierw musimy rozpracować co mogłoby być potencjalnym kandydatem na stały sens życia, oczywiście z założeniem, że coś takiego istnieje, bo albo się bawimy sami ze sobą, albo poważnie zakładamy, że istnieje. Już na pierwszym etapie można odpaść, ale to do odważnych i zakochanych w inności świat należy i wielka to prawda. Jednak wróćmy do konkretów. Jako pierwszą propozycję wykładam (lubiane chyba przez ateistów) sztywne, szybkie, a zarazem należyte przechytrzenie sytuacji na podstawie przeciwności. O co chodzi?:

Emanacja jaka towarzyszy niedoświadczonemu w tym temacie to głównie poziom trudności problemu. Jakkolwiek udawało mu się przeżywać dotychczasowe dni z rozwiązywaniem większych i mniejszych problemów tak ten jawi mu się jako niemalże nieosiągalny, lub osiągalny, ale na pewno nieprędko. No bo przecież sensu nie znajdzie na drugi dzień. Tego sensu o którym mowa. Gdy czujemy stan szczęścia, czujemy swoiste wypełnienie. Jeżeli jest szczęśliwy to nie będzie go nic gryzło, bo jest mu dobrze - gdyby gryzło go to, że to szczęście jest takie ''jałowe bo chwilowe'' to nie czułby szczęścia, tylko chwilowy wzlot, a przecież zależy nam na stałości tutaj. Więc co sprawia ci człowieku szczęście, ale takie które ma swój rytm i moc? Takie, które nie jest zależne od czasu? - nad tym pytaniem się zastanów, a kolej rzeczy w tej dziedzinie pchnie cię na drugi krok tej drogi. Trzeci krok jest najciekawszy, ale przekonuje się człowiek o tym w pełni dopiero, gdy tam dojdzie, a nie przez czytanie tego tekstu. Chodzi w nim o to, że podchwyciwszy filozofię skromności, prawo natury otwiera mu zmysły i umysł na chwytanie ustalonego dla człowieka Dobra, które przenika się w jedności z ''zakodowanym'' jego odbiorem tego Dobra. I to ''Dobro'' to jest właśnie dopiero po drugim kroku.

Tak w skrócie można opisać podejście do tego. Człowiek przez skromność zaczyna ogarniać, że to właśnie było największym błędem, że ''wypysznił'' siebie na przełomie lat, nie zorientowawszy się nawet kiedy to nastąpiło i później jest problem, bo jak tak mądry człowiek może poczuć jak jego dynamika dni gwałtownie hamuje ? Przecież mistrzowi odbierania życia przydarzyć się to nie może.

Wszystkiego dobrego, legend.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości